Z cyklu ‘Od jutra’
Która z nas nie marzy o tym, żeby codziennie wstając rano z łóżka, od razu wyglądać jak modelka z żurnala… Szybki prysznic dla poprawy samopoczucia, obcisłe dżinsy obowiązkowo w rozmiarze S, push up nadający kuszący kształt wierzchniemu okryciu i jeszcze tylko pomadka ochronna na wypadek ostrego słońca lub mrozu. No niestety, nawet modelka po opuszczeniu okładki żurnala marzy o takim wyglądzie, który zafundował jej Photoshop.
Oczywiście, żebyśmy się dobrze zrozumiały drogie Panie. To nie Photoshop nas stworzył, tylko natura. Twarda z niej przeciwniczka. Niestety, często każe nam podejmować wybory, które niekoniecznie zgodne są z naszymi własnymi przekonaniami. I tak na przykład: chcąc mieć zgrabną pupę i płaski brzuszek nie wystarczy ‘naturalnie’ siedzieć na kanapie i gimnastykować przemęczone oczy przy pomocy wyszukanej lektury. Chcąc mieć piękną cerę i lśniące włosy nie wystarczy zaopatrzyć się w panamę o jak najszerszym rondzie i skrywać się przed ‘naturalnie’ ostrym słońcem.
Jak zalecają różne poradniki o zdrowiu i artykuły w pismach dla kobiet : „ Żeby wyglądać jak modelka z żurnala, wystarczy jedynie przestrzegać kilku ważnych zasad: zdrowo się odżywiać, unikać używek i dorzucić trochę gimnastyki, a na efekty nie trzeba będzie długo czekać. Kobieta jest to winna naturze, która stwarzając ją, stworzyła również warunki do tego, żeby mogła jak najdłużej cieszyć się swoim naturalnym pięknem”.
Ale czy to rzeczywiście jest naturalne? Tysiące przysiadów i skłonów o poranku. Wymuszanie ostatnich kropel potu na siłowni, w saunie i w solarium. Nieustanna walka z pokusami stołu i codzienne postanowienia pod tytułem ‘od jutra’.
Pół biedy, jeżeli postanawiamy zmienić swoje życie ‘od jutra’, a nie jak dyktuje każdy gregoriański kalendarz- od nowego roku. Mało która z nas ma tyle cierpliwości, żeby wyczekać do tego upragnionego miesiąca stycznia- czasu rachunku sumienia i wewnętrznej przemiany. Kiedy to w końcu w zgodzie z własnym sumieniem możemy wcielić w życie nowy plan. Skrupulatnie sporządzany przez minione 365 dni. Jak każda data w kalendarzu, tak plany nigdy nie powinny się powielać.
I tak, drogie Panie. Jeżeli w styczniu, bieżącego roku postanowiłyśmy
primo: schudnąć do tych wymarzonych 50 kilo,
secundo: ograniczyć się do maksimum pięciu papierosów dziennie
i tercio: być lepszą żoną dla swojego męża,
to mamy całe luźne 365 dni, aby opracować plan na rok następny. Na naszą korzyść działa dodatkowo świadomość, że ograniczyłyśmy się tylko do trzech głównych postanowień, co znacznie zawyża nasze szanse na powodzenie. Dzięki temu myślimy racjonalnie i ze spokojem ducha możemy ustanowić całkiem nowe oczekiwania względem własnej osoby. Z racji tego, że na pewno nie zajmie nam to aż 365 dni, możemy ułożyć jeszcze kilka takich planów, tak na najbliższe lata. I tak:
Najbliższy rok 2011
Postanowienie nr 1 – utrzymam 60 kilo
Postanowienie nr 2- nie więcej, jak paczka dziennie!
Postanowienie nr 3- jeszcze przemyślę ten rozwód
Rok 2012
Postanowienie nr 1- utrzymam te 75 kilo
Postanowienie nr 2- zacznę oszczędzać
Postanowienie nr 3- nie będę sypiać z byłym mężem
Rok 2013
niech się dzieje co chce, teraz wszystko zależy od szczęścia…
Rok 2014
Postanowienie nr 1- będę wchodziła po schodach
Postanowienie nr 2- spłacę pożyczkę
Postanowienie nr 3- przestanę się spotykać z Markiem z drugiego piętra, jeśli nie poprosi mnie w końcu o rękę!
Rok 2015
Postanowienie nr 1- kupię mieszkanie na parterze
Postanowienie nr 2- pospłacam wszystkie kredyty
Postanowienie nr 3- nigdy nie powiem mojemu Mareczkowi, że to nie jego dziecko
No, niestety. Nawet zegar nie odmierza czasu wstecz. I jego wskazówki też się nie zatrzymają. Nawet na moment. Nawet, jeśli nie wyrwiemy kolejnej kartki z kalendarza, z napisem ‘od jutra’.
Po primo, po secundo i po tertio
stanowczo protestuję przeciwko 50-kilogramowemu ideałowi kobiety! Lansujecie taką bzdurę, a potem przez trzydzieści lat sensacja: co ten Polański w niej widział!
Precz z kryteriami godnymi Pigmejek!!!
A poza tym, następstwo planów bardzo mi się podoba.
Czemu nie?
W przypadku kobitki cirka około 500 kg żywej wagi mogłoby być.
Dieta
Mężczyźni, proszę pani – samoluby.
Dla męża babsztyl dobry, jak jest gruby.
A kobieta kocha dietę,
Bo ubóstwia mieć sylwetę,
Jak bluszcz.
Po cholerę mi ten tłuszcz.
Z natury mam figurę Wenus z Milo –
Plus minus, znaczy plus 15 kilo.
I nie pójdę między ludzi,
Aż mi znowu się odchudzi
Tu i tam –
To co więcej od niej mam.
Przez pierwszy miesiąc czuje pani głód.
Potem też.
Lecz za to w lustrze co dzień nowy cud.
Wzdłuż i wszerz –
Jak zaczną chudnąć biodra i ramiona,
Już czujesz się jak nowo narodzona.
Z tą myślą co dzień budzę się,
Że znowu dziś odchudzę się,
Że tu mi zniknie gram.
A kilo tam.
To, proszę pani, kwestia silnej woli.
Bez cukru tylko trzeba i bez soli.
Jak sałata nie solona
I herbata nie słodzona,
To jest grunt.
Zaraz traci pani funt.
Kolacja byle tylko bez kalorii,
Bo kaloria jedna – śmierć całej historii
Galaretkę sobie zrobię
Niech się trzęsie, jak w chorobie,
No i cóż.
I to, proszę pani, już.
Odchudzić się to wielki trud,
Lecz jeśli kiszki skręca głód,
To na to też dla pani przepis mam:
Niech pani w nocy, na wszelki wypadek,
Do łóżka weźmie pudło czekoladek,
Bułkę z szynką i rolmopsem,
Albo pajdę chleba z klopsem,
Albo dwie niech pani je!
No nie?…
(Marian Hemar)
Kobieta bluszcz – brrr
Końcówka wiersza cudna. Dziś można to załatwić dużo prościej: konkretne żarcie light – 0% tłuszczu, 0% cukru, 0% soli, a do tego duża tabliczka czekolady mlecznej z orzechami.
„ Bo ja się boję utyć”
Przed laty tylko grube panie wielbił świat
Kobieta być powinna jak masarski skład
Bioder pełny kształt
Pod brodą kilka fałd
Leżała czytała i tyla wciąż na gwałt
Lecz skończył sie czas tych kobiecych sjest
Dziś na niewiasty szczupłe tylko moda jest
Ja tez zrobiłam ślub
Nie jem więcej zup
Małżeństwo i zupa – to grób!
Bo ja sie boje utyć i tu i tam
Bo ja sie boje utyć co mam to mam
Lecz więcej ani rusz nie mogę ważyć już
O nie o nie Ja utyć boje sie!
Opowiem wam dzień pani co o linie dba
Wiec na początek gorzka woda i suchary dwa
Potem masaż ud Prysznic niby lód
Partia football’a i dwu godzinny chód
Na obiad gorzka kawa i cytryny trzy
Potem na parkiet i tańczyć po świt
Ja też ćmie papierosów sto
I tańczę i tańczę ho ho!
Bo ja sie boje utyć i tu i tam
Bo ja sie boje utyć co mam to mam
Lecz więcej ani rusz nie mogę ważyć już
O nie o nie Ja utyć boje sie!
Mój chłopak mówi mi że tusze mam w sam raz
Nie tyle dusza co i tusza łączy nas
Ja mu nie skąpie ust on ma do pieszczot gust
Więc łapie centymetr i mi wymierza biust!
Lecz gdy tylko niżej zejdzie
Ja w myślach całą drżę
I szepcze mu do ucha
‘ululaj swoją mała do snu”
Bo ja sie boje utyć i tu i tam
Bo ja sie boje utyć co mam to mam
Lecz więcej ani rusz nie mogę ważyć już
O nie o nie Ja utyć boje sie!
Dla ubogacenia, myślałby kto
Jakby Cię przykryła takim 50-kg biuścikiem, byłbyś trup na miejscu… chociaż, czy ja wiem, taka piękna śmierć.
Serio z emerytkami?
Dlaczago tylko 2 razy wkleiłeś ten komentarz Markizie? Wklejaj po trzy razy, bo PRAWDĄ JEST POWIEDZIANE PO TRZYKROĆ
6 gwiazdek dla Autorki
6 gwiazdek dla Autorki tekstu. Kolejne 12, zobaczycie jak się rozchmurzy, dla autorów komentarzy. Jeszcze zaczekam, poczytam Was i może dołożę więcej.:))
“Kobieta jest to winna naturze, która stwarzając ją,
stworzyła również warunki do tego, żeby mogła jak najdłużej cieszyć się swoim naturalnym pięknem”.
Moje Panie. Od dzisiaj na Was nie patrzę i zaczynam się cieszyć wyłącznie swoim naturalnym pięknem. Ciao Bella.
to zupełnie nie na temat
ale bójcie się!!! zacząłem skanować moje zeszyty ze studiów(głównie rysunki,bo notatek raczej nie robiłem;).jest tam rysunków w ch… i jeszcze trochę i większość zabawna,wyjdzie z tego z 10wpisów na blogu jak nie więcej,w ogóle jakąś galerię będę musiał założyć;)czeka mnie wielka internetowa sława i splendor(hehe pewnie jak zawsze będzie koło 250 wyświetleń;)