Od dawna chodzi za mną prostacka myśl-marzenie. Chciałbym się załapać na wiejskie wesele, takie w świetlicy, z rosołem, golonką, przetaczaniem jajka po nogawkach i ciskaniem kieliszków za siebie. Jakoś nie ma okazji, a gotów jestem odżałować kopertę, gorzej z garniturem, w ślubny się nie wcisnę, w inny się wcisnąć nie dam. Wesele pozostaje w rozmarzonych myślach, ale za to poznałem młodą parę. Ona jest z urody taka sobie, z wykształcenia prawnik, z domu Sobiesiak. Ładne białe ząbki, pewność siebie, jako takie poczucie humoru. On z urody taki sobie, z wykształcenia prawnik, z domu Rosół, ząbki nie tak białe, pewności siebie jeszcze mniej, poczucie humoru żadne. Para poznała się przez znajomości. On znał jednego ministra, który był jego szefem, a ten minister znał jednego przestępcę, który był ojcem panny młodej. Oboje poszukiwali swojego miejsca na ziemi, on chciał być wielkim politykiem, ona samodzielną bizneswoman, obojgu los dał szanse, właściwie opiekunowie dali im szansę. Któregoś dnia zadzwonił znajomy przestępca co ministra Drzewieckiego:
– Dzień dobry Panie Ministrze, z tej strony borykający się z biurokracją przedsiębiorca Sobiesiak, który daje miejsca pracy i podnosi PKB – rozbrzmiała osobista laudacja w ministerialnej słuchawce.
– Ach dzień dobry Panie Przedsiębiorco, Minister mówi, ten sam co gra w golfa i nigdy nie był w „Pędzącym króliku”, jak również nie kupuje od gangsterów i nie zażywa narkotyków, co pragnę podkreślić z całą mocą – padła dyplomatyczna odpowiedź.
– Wielce Szanowny Panie Ministrze, jest taka sprawa, przepraszam za kolokwializm. Otóż moja dorosła córka chciałaby się usamodzielnić, wie Pan Minister jaka jest ta młodzież, wszędzie im się spieszy. Niestety dziewczyna nieśmiała jest i same kłopoty z tą jej nieśmiałością. Tak sobie pomyślałem, żeby może na zachętę Wielce Szanowny Pan Minister wręczył mojej córce taki puchar, niech się dziewczyna otworzy. Pan Minister jest od sportu narodowego, to pomyślałem, że lepszego adresu nie ma.
– Oczywiście nie wiedzę żadnego problemu i bardzo proszę, aby mojej pomocy nie traktować jako formy zależności miedzy uczciwym biznesem i czytelną polityką. Trzeba popierać młodzież, właśnie realizujemy taki program rządowy: „Pierwsza praca dla dziewczyny”. Chodzi o wyrównanie szans płciowych i kompetencyjnych. Jaką dedykację wygrawerować na pucharze, Szanowny Panie Przedsiębiorco, w którego lokalu zawsze sam płacę rachunki.
– I tu jest problem, że tak powiem, Wielce Szanowny Panie Ministrze, dla którego pracy i kompetencji jestem pełen podziwu. Dziewczyna nie bardzo wie w czym chce być samodzielna, pojęcia nie mam jaka dyscyplina jej odpowiada.
– Rozumiem Panie Przedsiębiorco, ale mam taki pomysł, wygrawerujemy dedykację następującą: „Za zajęcie pierwszego miejsca w konkursie”. Zgoda?
– Bardzo Pana lubię Panie Ministrze, bardzo Pana lubię i darzę szacunkiem, doskonała dedykacja, mocno powiedziane.
– Cieszę się, że mogłem bezinteresownie pomóc, proszę pozdrowić małżonkę, która przypadkowo spotkała się na Florydzie z moją lepszą połową i od razu się polubiły w czasie shoppingu. Do widzenia. Acha! Sprawę będzie pilotował mój człowiek, Marcin Rosół się nazywa, proszę Pana Przedsiębiorcę o zapisanie adresu email: Marcin.rosół@msit.gov.pl, niech dziewczyna przyśle CV, coś się na pewno znajdzie, Marcin, który nie ma z tą sprawą nic wspólnego będzie tę sprawę na pewno pilotował.
– Dziękuję przekażę, Panie Ministrze, również pozdrawiam całą rodzinę, którą widziałem może ze dwa razy, po pięć minut, a reszty nie pamiętam. Do zobaczenia.
Po tej rozmowie telefonicznej odbyły się dwie krótkie rozmowy nie telefoniczne.
– Magda, czy ty dalej chcesz być samodzielna?
– A za ile tatusiu? Żartowałam, no w sumie czemu nie, wszystko już mnie nudzi, mogę spróbować niezależności, czemu nie, tato.
– Ja tam uważam, że źle robisz, ale jak się upierasz, to masz tu adres email do Marcina Rosoła, to jest kumpel mojego kumpla w ministerstwie, on ci załatwi samodzielną robotę.
– A gdzie tatusiu?
– Coś się tam w Szczyrku zwolniło, jakiś ośrodek sportu, czy coś.
– Eeee, nie tatusiu, ja to bym już nie chciała na prowincji, nie ma czegoś w stolicy?
– Nie wiem, wyślij CV, napisz, że w Warszawie byś chciała niech się w ministerstwie martwią.
Druga rozmowa.
– Marcin, przyjdzie do ciebie mail od Sobiesiakówny, to córa Ryśka, weź jej tam coś znajdź.
– Chwilowo nie mamy panie ministrze.
– Mirek, mówiłem, żebyś mi mówił Mirek, jesteśmy tu kurwa jak rodzina.
– Chwilowo nie ma Mirek.
– A ja wiem, że jest ciężko, jakby było łatwo, to do ciebie bym nie przyszedł. Mądry jesteś chłopak i chcesz zająć moje miejsce?
– Ależ skąd panie…Mirek no co ty?
– Chcesz, chcesz, nie ma się czego wstydzić, normalne jest. No lecę na Orlika, jak będzie załatwione, to daj znać.
– Jasne Mirek.
Z przebiegu tych trzech rozmów coś wynika. Nawet parę „coś”. Młoda para jest dla siebie stworzona, a ich opiekunowie bliźniaczo podobni. Mnie już nie obchodzi za bardzo, czy to jest moralne, czy niemoralne, czy ta afera jest, czy jej nie ma, czy gorsza biurokracja, czy gorsi złodzieje. Ponieważ ja od tego wszystkiego zwariowałem, od tych codziennych analiz, od tego przerzucania się mlaskaniem Kaczyńskiego i eraniem Tuska. Jedno mam tylko pytanie, do Ojców, Matek, Córek i Synów. Powiedzcie mi tak szczerze, bo przecież nikt się po nicku nie zorientuje kim jesteście.
1) Jakbyście się czuli, Ojcowie, załatwiając córce niezależność, według powyższego scenariusza?
2) Jakbyście się czuły, Matki, załatwiając córce niezależność, według powyższego scenariusza?
3) Jakbyś się czuł Synu, będąc takim pomagierem ministra, do załatwiania takich niezależnych karier?
4) Jakbyś się czuła Córko, gdyby Twój ojciec potraktował cię taką niezależnością?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć za wszystkich, ale niegrzecznym byłoby nie odpowiedzieć za siebie. Mnie dotyczą pytania 1 i 3, na oba odpowiadam jednym słowem jak: „szmata”.
Czytając kolejne wypowiedzi i to nieuleczalne polskie podejście do życia, gdzie poważanie ma ten co potrafi zakombinować, nie ten co tyra na swoje wbrew kombinatorom, zachodzę w głowę skąd się bierze ta masowość, bo to nie jest incydentalne machanie ręką i mrużenie oka, to jest powszechne rozgrzeszenie. Wniosek nasuwa mi się tylko jeden. Takie machanie ręką i mrużenie oka jest jak katolicka spowiedź, oczyszcza sumienia do następnego razu. Wniosek jest taki, że zdecydowana większość Polaków w głębi swoje duszy uzna Sobiesiaka za super ojca, bo przecież życie jest podłe, młodego Rosoła za super inteligentnego, bo trzeba sobie w życiu dawać radę, a starych zdegenerowanych pryków Sobiesiaka i Drzewieckiego za ludzi sukcesu, bo nie mam nic za darmo. Wcale mi się nie chce z tym walczyć, nie obchodzi mnie kompletnie moralny aspekt tego procederu, mnie jedynie mierzi pączkowanie szmelcu, ponieważ polskie podejście do kariery i sukcesu, to jest droga na skróty, zaczyna się od ściągania na klasówce, kończy na załatwianiu niezależności przez tatusia i dalej z pokolenia na pokolenie.
Takie buduje się wzorce i co więcej za frajerów i kaznodziejów uważa tych co wiecznie mają pod górę. Miliony, które krzyczą „ci tam na górze kradną”, załatwiało przez łapówę nie jedno, wozi w dowodzie rejestracyjnym 50 PLN, przepycha potomstwo przez szkoły i kariery, przekręca liczniki w samochodach do sprzedaży. I ja to jeszcze jestem jakoś w stanie zrozumieć, również dlatego, że zdarzały mi się podobne przypadki, ale jednego zrozumieć nie mogę. Za każdym razem gdy mi się coś podobnego zdarzyło, czułem się jak szmata, nie jak bohaterski przedsiębiorca dający miejsca pracy, nie jak niezależna córka i młody ambitny polityk. Czułem się jak szmata i do dziś na wspomnienie tych kroków na skróty, czuję się jak szmata. Nie wiem, może to coś ze mną jest nie tak, ale kiedy widzę jak ze szmacenia tworzy się narodowe legendy i bohaterów, to ja jestem sfrustrowany, bo przyszłości dla siebie i swojego dziecka nie widzę.
Na permanentną szmatę się nie nadaję, dziecka tym bardziej tak nie wychowam. Patrzę w ten TV, a tam wszystko jest oczywiste i nic nie ma w tym złego. Jeden telefon tu, drugi tam, jedno CV z rządowego maila na drugi rządowy mail, przypadkowy shopping, niezależna robota z plecami i co w tym złego? Takie jest życie. To nie jest życie, to szmacenie się, łatwe, lekkie i przyjemne, pod warunkiem, że się zamiast szmaty widzi w sobie ludowego bohatera i to nie jest trudne, bo lud kocha swoich synów i córy, krew z krwi, kość z kości. Mdli mnie od tych „nic takiego”, mdli mnie od tych niewinnych oczywistości drobnych gestów i poklasku ludu. Kiedyś to sobie chociaż taką dulszczyznę można było nazwać po imieniu ciemnogrodem, teraz to jest dulszczyzna nowoczesna, europejska, wolnorynkowa i przedsiębiorcza, a przede wszystkim dulszczyzna sukcesu.
Ty, słyszałeś jak im Sobiesiak do…ił?
Słyszałem.
“Bardzo ładna to reklama, chamy oklaskują chama”
Ty, słyszałeś jak im Sobiesiak do…ił?
Słyszałem.
“Bardzo ładna to reklama, chamy oklaskują chama”
Ty, słyszałeś jak im Sobiesiak do…ił?
Słyszałem.
“Bardzo ładna to reklama, chamy oklaskują chama”
Ty, słyszałeś jak im Sobiesiak do…ił?
Słyszałem.
“Bardzo ładna to reklama, chamy oklaskują chama”
Rosół poznał Sobiesiaka przy otwarciu któregoś tam
z kolei Orlika. Dał mu swoją wizytówkę. Kontakt biznesmena z asystentem ministra stał się osobisty. Asystent pojechał ze swoim przyjacielem do ośrodka biznesmena i spędził w nim weekend na nartach. Zapłacił za pobyt nie na recepcji lecz do ręki Sobiesiakowi (ha, ha). Tyle mojej pobieżnej znajomości sprawy.
Najgorsze jest jednak w tym to, że ten młody asystent uważa tę konwencję zdarzeń za rzecz naturalną. Za coś tak oczywistego, że nie może zrozumieć po co go wzywają na komisję.
A tu wystarczy jedno pytanie. Panie asystencie Rosół, czy pan wszystkim przedsiębiorcom w Polsce, tym milionom prowadzącym firmę daje swoją prywatną wizytówkę z mailem, rozmawia z nimi przez telefon, czyni zapytania w ich sprawach i potem spotyka się z nimi na ich terenie?
Rosół poznał Sobiesiaka przy otwarciu któregoś tam
z kolei Orlika. Dał mu swoją wizytówkę. Kontakt biznesmena z asystentem ministra stał się osobisty. Asystent pojechał ze swoim przyjacielem do ośrodka biznesmena i spędził w nim weekend na nartach. Zapłacił za pobyt nie na recepcji lecz do ręki Sobiesiakowi (ha, ha). Tyle mojej pobieżnej znajomości sprawy.
Najgorsze jest jednak w tym to, że ten młody asystent uważa tę konwencję zdarzeń za rzecz naturalną. Za coś tak oczywistego, że nie może zrozumieć po co go wzywają na komisję.
A tu wystarczy jedno pytanie. Panie asystencie Rosół, czy pan wszystkim przedsiębiorcom w Polsce, tym milionom prowadzącym firmę daje swoją prywatną wizytówkę z mailem, rozmawia z nimi przez telefon, czyni zapytania w ich sprawach i potem spotyka się z nimi na ich terenie?
Rosół poznał Sobiesiaka przy otwarciu któregoś tam
z kolei Orlika. Dał mu swoją wizytówkę. Kontakt biznesmena z asystentem ministra stał się osobisty. Asystent pojechał ze swoim przyjacielem do ośrodka biznesmena i spędził w nim weekend na nartach. Zapłacił za pobyt nie na recepcji lecz do ręki Sobiesiakowi (ha, ha). Tyle mojej pobieżnej znajomości sprawy.
Najgorsze jest jednak w tym to, że ten młody asystent uważa tę konwencję zdarzeń za rzecz naturalną. Za coś tak oczywistego, że nie może zrozumieć po co go wzywają na komisję.
A tu wystarczy jedno pytanie. Panie asystencie Rosół, czy pan wszystkim przedsiębiorcom w Polsce, tym milionom prowadzącym firmę daje swoją prywatną wizytówkę z mailem, rozmawia z nimi przez telefon, czyni zapytania w ich sprawach i potem spotyka się z nimi na ich terenie?
Rosół poznał Sobiesiaka przy otwarciu któregoś tam
z kolei Orlika. Dał mu swoją wizytówkę. Kontakt biznesmena z asystentem ministra stał się osobisty. Asystent pojechał ze swoim przyjacielem do ośrodka biznesmena i spędził w nim weekend na nartach. Zapłacił za pobyt nie na recepcji lecz do ręki Sobiesiakowi (ha, ha). Tyle mojej pobieżnej znajomości sprawy.
Najgorsze jest jednak w tym to, że ten młody asystent uważa tę konwencję zdarzeń za rzecz naturalną. Za coś tak oczywistego, że nie może zrozumieć po co go wzywają na komisję.
A tu wystarczy jedno pytanie. Panie asystencie Rosół, czy pan wszystkim przedsiębiorcom w Polsce, tym milionom prowadzącym firmę daje swoją prywatną wizytówkę z mailem, rozmawia z nimi przez telefon, czyni zapytania w ich sprawach i potem spotyka się z nimi na ich terenie?
Do Anonima: należy zalegalizowac lobbing.
Do “Anonima”…
Wg. mnie ten złoty środek (nie pozłacany) leży
w prawnym zdefiniowaniu lobbingu i jego legalizacji.
legalne złodziejstwo
W polskiej praktyce lobbing to pośrednictwo w przekazywaniu łapówek i pomoc w ich ukrywaniu.
Polityk chce wziąć, ale nie wie od kogo i jak,biznes chce załatwić sprawę ale nie ma dojścia. Stąd pojawia się lobbing jako niezbędne ogniwo w procesie legislacyjnym.
Nawet w sprawach w których nie chodzi tylko o pieniądze, lobbing jest patologią, gdy grupa zawodowa, gmina, czy inna organizacja wynajmuje człowieka by coś im załatwił w rządzie czy parlamencie kosztem reszty społeczeństwa, omijając jawne i ogólnodostępne zasady wpływania na życie kraju.
Politycy lubią lobbystów również dlatego, że odwalają oni za nich masę roboty. Przychodzą z gotowym projektem, wskazują istnienie zjawisk o których politycy nie mają pojęcia, bo niby skąd mają mieć skoro żyją we własnej niszy ekologicznej odseparowanej od problemów z którymi musi się męczyć rządzone przez nich społeczeństwo.
W PE jest zarejestrowanych więcej legalnych lobbystów niż europosłów, stąd żadna decyzja, dyrektywa czy nowy przepis nie służy dobru ogólnemu tylko jest realizacją żądań grupek zainteresowanych wyszarpaniem forsy ze wspólnego garnka.
Do Anonima: należy zalegalizowac lobbing.
Do “Anonima”…
Wg. mnie ten złoty środek (nie pozłacany) leży
w prawnym zdefiniowaniu lobbingu i jego legalizacji.
legalne złodziejstwo
W polskiej praktyce lobbing to pośrednictwo w przekazywaniu łapówek i pomoc w ich ukrywaniu.
Polityk chce wziąć, ale nie wie od kogo i jak,biznes chce załatwić sprawę ale nie ma dojścia. Stąd pojawia się lobbing jako niezbędne ogniwo w procesie legislacyjnym.
Nawet w sprawach w których nie chodzi tylko o pieniądze, lobbing jest patologią, gdy grupa zawodowa, gmina, czy inna organizacja wynajmuje człowieka by coś im załatwił w rządzie czy parlamencie kosztem reszty społeczeństwa, omijając jawne i ogólnodostępne zasady wpływania na życie kraju.
Politycy lubią lobbystów również dlatego, że odwalają oni za nich masę roboty. Przychodzą z gotowym projektem, wskazują istnienie zjawisk o których politycy nie mają pojęcia, bo niby skąd mają mieć skoro żyją we własnej niszy ekologicznej odseparowanej od problemów z którymi musi się męczyć rządzone przez nich społeczeństwo.
W PE jest zarejestrowanych więcej legalnych lobbystów niż europosłów, stąd żadna decyzja, dyrektywa czy nowy przepis nie służy dobru ogólnemu tylko jest realizacją żądań grupek zainteresowanych wyszarpaniem forsy ze wspólnego garnka.
Do Anonima: należy zalegalizowac lobbing.
Do “Anonima”…
Wg. mnie ten złoty środek (nie pozłacany) leży
w prawnym zdefiniowaniu lobbingu i jego legalizacji.
legalne złodziejstwo
W polskiej praktyce lobbing to pośrednictwo w przekazywaniu łapówek i pomoc w ich ukrywaniu.
Polityk chce wziąć, ale nie wie od kogo i jak,biznes chce załatwić sprawę ale nie ma dojścia. Stąd pojawia się lobbing jako niezbędne ogniwo w procesie legislacyjnym.
Nawet w sprawach w których nie chodzi tylko o pieniądze, lobbing jest patologią, gdy grupa zawodowa, gmina, czy inna organizacja wynajmuje człowieka by coś im załatwił w rządzie czy parlamencie kosztem reszty społeczeństwa, omijając jawne i ogólnodostępne zasady wpływania na życie kraju.
Politycy lubią lobbystów również dlatego, że odwalają oni za nich masę roboty. Przychodzą z gotowym projektem, wskazują istnienie zjawisk o których politycy nie mają pojęcia, bo niby skąd mają mieć skoro żyją we własnej niszy ekologicznej odseparowanej od problemów z którymi musi się męczyć rządzone przez nich społeczeństwo.
W PE jest zarejestrowanych więcej legalnych lobbystów niż europosłów, stąd żadna decyzja, dyrektywa czy nowy przepis nie służy dobru ogólnemu tylko jest realizacją żądań grupek zainteresowanych wyszarpaniem forsy ze wspólnego garnka.
Do Anonima: należy zalegalizowac lobbing.
Do “Anonima”…
Wg. mnie ten złoty środek (nie pozłacany) leży
w prawnym zdefiniowaniu lobbingu i jego legalizacji.
legalne złodziejstwo
W polskiej praktyce lobbing to pośrednictwo w przekazywaniu łapówek i pomoc w ich ukrywaniu.
Polityk chce wziąć, ale nie wie od kogo i jak,biznes chce załatwić sprawę ale nie ma dojścia. Stąd pojawia się lobbing jako niezbędne ogniwo w procesie legislacyjnym.
Nawet w sprawach w których nie chodzi tylko o pieniądze, lobbing jest patologią, gdy grupa zawodowa, gmina, czy inna organizacja wynajmuje człowieka by coś im załatwił w rządzie czy parlamencie kosztem reszty społeczeństwa, omijając jawne i ogólnodostępne zasady wpływania na życie kraju.
Politycy lubią lobbystów również dlatego, że odwalają oni za nich masę roboty. Przychodzą z gotowym projektem, wskazują istnienie zjawisk o których politycy nie mają pojęcia, bo niby skąd mają mieć skoro żyją we własnej niszy ekologicznej odseparowanej od problemów z którymi musi się męczyć rządzone przez nich społeczeństwo.
W PE jest zarejestrowanych więcej legalnych lobbystów niż europosłów, stąd żadna decyzja, dyrektywa czy nowy przepis nie służy dobru ogólnemu tylko jest realizacją żądań grupek zainteresowanych wyszarpaniem forsy ze wspólnego garnka.
biedny ale uczciwy
Chętnie podtrzymam krytykę klasy panującej, tym chętniej, że sam nie potrafię niczego załatwić ani nie znam nikogo kto może mi coś załatwić.
Taka wymuszona niezaradnością uczciwość jest strasznie frustrująca na dłuższą metę.
Cnota, to chroniczny brak okazji.
Do “Chlor’a”…
“Taka wymuszona niezaradnością uczciwość…” mówisz.
To mi przypomina dawne powiedzenie :
“Cnota, to chroniczny brak okazji.”
biedny ale uczciwy
Chętnie podtrzymam krytykę klasy panującej, tym chętniej, że sam nie potrafię niczego załatwić ani nie znam nikogo kto może mi coś załatwić.
Taka wymuszona niezaradnością uczciwość jest strasznie frustrująca na dłuższą metę.
Cnota, to chroniczny brak okazji.
Do “Chlor’a”…
“Taka wymuszona niezaradnością uczciwość…” mówisz.
To mi przypomina dawne powiedzenie :
“Cnota, to chroniczny brak okazji.”
biedny ale uczciwy
Chętnie podtrzymam krytykę klasy panującej, tym chętniej, że sam nie potrafię niczego załatwić ani nie znam nikogo kto może mi coś załatwić.
Taka wymuszona niezaradnością uczciwość jest strasznie frustrująca na dłuższą metę.
Cnota, to chroniczny brak okazji.
Do “Chlor’a”…
“Taka wymuszona niezaradnością uczciwość…” mówisz.
To mi przypomina dawne powiedzenie :
“Cnota, to chroniczny brak okazji.”
biedny ale uczciwy
Chętnie podtrzymam krytykę klasy panującej, tym chętniej, że sam nie potrafię niczego załatwić ani nie znam nikogo kto może mi coś załatwić.
Taka wymuszona niezaradnością uczciwość jest strasznie frustrująca na dłuższą metę.
Cnota, to chroniczny brak okazji.
Do “Chlor’a”…
“Taka wymuszona niezaradnością uczciwość…” mówisz.
To mi przypomina dawne powiedzenie :
“Cnota, to chroniczny brak okazji.”
zerknołem tylko pobieznie na to co pisza o “asystencie”
pana Drzewickiego.Dla mnie jest to młody cwaniaczek,który chciał sie poczuć ważnym w wielkim świecie polityki i biznesu.Niestety jest za krótki i za głupi by w nim zaistnieć:-)) żenujace…
zerknołem tylko pobieznie na to co pisza o “asystencie”
pana Drzewickiego.Dla mnie jest to młody cwaniaczek,który chciał sie poczuć ważnym w wielkim świecie polityki i biznesu.Niestety jest za krótki i za głupi by w nim zaistnieć:-)) żenujace…
zerknołem tylko pobieznie na to co pisza o “asystencie”
pana Drzewickiego.Dla mnie jest to młody cwaniaczek,który chciał sie poczuć ważnym w wielkim świecie polityki i biznesu.Niestety jest za krótki i za głupi by w nim zaistnieć:-)) żenujace…
zerknołem tylko pobieznie na to co pisza o “asystencie”
pana Drzewickiego.Dla mnie jest to młody cwaniaczek,który chciał sie poczuć ważnym w wielkim świecie polityki i biznesu.Niestety jest za krótki i za głupi by w nim zaistnieć:-)) żenujace…
A może tak bogaty i uczciwy?
Wiesz Kurak, znowu się wszystko rozbija między bogatym cwaniaczkiem, wyborcą peło czy innego eselde, oraz biednym i uczciwym wyborcą piss, który nie ma nic i pragnie tylko, żeby “im” dowalić.
Prawda jest nieco bardziej skomplikowana. Owszem, do wielkich pieniędzy rzadko się uczciwie dochodzi, najuczciwszy sposób to dziedziczenie jak się jest jedynakiem (o ile na podatku spadkowym nie oszukujesz). Ale do sporych, lub średnich, takich by cię było stać na mieszkanie, dobry komputer, jedzenie nie z biedronki i samochód nie od “dilera” ściągającego niemieckie folksvageny z drzew, oraz ubranie nie z lumpeksu – da się dojść całkiem uczciwie i sporo ludzi tak dochodzi.
I w drugą mańkę – to, że ktoś biedny, nie oznacza, że uczciwy. Znam sporo ludzi z “dołu”, samo z elit społecznych się nie wywodzę i mieszkało żem w różnych okolicach – i powiem szczerze, że cała masa tych którzy wrzeszczą “złodzieje!” i chcieliby, aby Ziobro i Kaczyński dowalili “tej zgrai”, sami mają sporo za uszami – a jak ich złapać na tym, to argumenty chyba znasz – inni też tak robią, co ja, ile ten Sobiesiak albo inny Krauze ukradł, przecież to niczyje i w ogóle. I straszne poczucie krzywdy, że policja / skarbówka / czy nawet głupia straż miejska “czepia” się ich, skoro takie przekręty się w kraju dzieją
Chyba masz tu wyjaśnienie, czemu ludzie zawyżając rachunek za usługę, oszukując na podatkach, jeżdżąc ciężarowym maluchem z kratką, okradając sklep w którym pracują, dając łapówkę lekarzowi… nie widzą w tym nic zdrożnego, nie czują się jak ty czasami. Nie wiem, nie powiem że to wina PRL, ale skądś się wzięła taka mentalność. Obecnie jest to mentalność (mendalność?) “jeśli nie jestem najgorszym skur*synem, to znaczy że jestem w porządku” – czyli jeśli znajdę kogoś, kto robi gorzej, jest większą szmatą, to znaczy że ze swoimi “drobnymi” przekrętami jestem niewinne jak ta lelija biała.
Dając łapówkę lekarzowi – to lekarz, skur*syn i złodziej, morderca, jest winien. Bo nie wiadomo czy nie “omsknie” mu się ręka podczas zabiegu, kto zaryzykuje? Okradając pracodawcę – przecież skur*syn nie dorobił się uczciwie. Robiąc podłogę w odpicowanym mieszkaniu – czemu nie zawyżyć ceny materiału i położyć gorsze panele w cenie lepszych – przecież skur*syna na to stać i pewnie też uczciwie nie zarobił, kogo uczciwego stać na takie mieszkanie? I tak dalej i tym podobne. Ciekawe czy politycy myślą podobnie – przecież to niczyje, taki naród do dupy, banda skur*synów i złodziei, czemu mamy być wobec nich uczciwi?
Wygodne i miłe, przykład idzie z dołu i z góry…
Który fragment mojego tekstu
Który fragment mojego tekstu odczytałeś jako etyczno-ekonomiczną dychotomię: biedny uczciwy/bogaty złodziej? Gdzieś postawiłem tak banalnie sprawę na głowie? Jeśli tak, to znaczy, że się skończyłem i daję sobie spokój z pisaniem zwalniając spust w kierunku skroni, ale przed wyrokiem chciałbym zapoznać się z dowodami, bo uzasadnienie odczytałem i czuję się jak chiński dysydent.
Nie twierdzę że to napisałeś
I nie będę strzelać, ani wpisywać do firewalla.
Owszem, napisałeś o szemranych bogatych, z resztą ostatnio często ci się zdarza narzekać na nich. W odróżnieniu od PiS-owców nigdy nie powiedziałeś wprost, że wszyscy którzy mają więcej niż dwie średnie krajowe to złodzieje.
Problem w tym, że cały czas piszesz o tych wrednych biznesmenach, szemranych układach i kratkach w maluchu. I słusznie piszesz, nawet jeśli doprowadzasz tym do orgazmu fanów PiSu i układów. Wyraziłeś natomiast zdziwienie, że ludziom idzie tak łatwo oszukiwanie na podatkach, rejestrowanie malucha z kratką jako ciężarówki żeby vat za paliwo, sprzedawanie syfu i tandety jako markowych produktów itepe. I że nie czują się podle. To ja mówię dlaczego.
A początek potraktuj z lekka offtopic – może jako pocieszenie. Jako świeżo upieczone przedsiębiorstwo zasięrzutne mogę ci podać całą serię przypadków ludzi, którzy nie wstawili kratki nawet do auta robiącego na codzień za samochód dostawczy (ale osobowy), jak coś spieprzą to naprawią za darmo (bo każdy jest omylny) i nie spotykają się na smętarzach z potencjalnymi zleceniodawcami, nawet jeśli takowych znają. Czyli – jest jeszcze nadzieja dla tego kraju?
A może tak bogaty i uczciwy?
Wiesz Kurak, znowu się wszystko rozbija między bogatym cwaniaczkiem, wyborcą peło czy innego eselde, oraz biednym i uczciwym wyborcą piss, który nie ma nic i pragnie tylko, żeby “im” dowalić.
Prawda jest nieco bardziej skomplikowana. Owszem, do wielkich pieniędzy rzadko się uczciwie dochodzi, najuczciwszy sposób to dziedziczenie jak się jest jedynakiem (o ile na podatku spadkowym nie oszukujesz). Ale do sporych, lub średnich, takich by cię było stać na mieszkanie, dobry komputer, jedzenie nie z biedronki i samochód nie od “dilera” ściągającego niemieckie folksvageny z drzew, oraz ubranie nie z lumpeksu – da się dojść całkiem uczciwie i sporo ludzi tak dochodzi.
I w drugą mańkę – to, że ktoś biedny, nie oznacza, że uczciwy. Znam sporo ludzi z “dołu”, samo z elit społecznych się nie wywodzę i mieszkało żem w różnych okolicach – i powiem szczerze, że cała masa tych którzy wrzeszczą “złodzieje!” i chcieliby, aby Ziobro i Kaczyński dowalili “tej zgrai”, sami mają sporo za uszami – a jak ich złapać na tym, to argumenty chyba znasz – inni też tak robią, co ja, ile ten Sobiesiak albo inny Krauze ukradł, przecież to niczyje i w ogóle. I straszne poczucie krzywdy, że policja / skarbówka / czy nawet głupia straż miejska “czepia” się ich, skoro takie przekręty się w kraju dzieją
Chyba masz tu wyjaśnienie, czemu ludzie zawyżając rachunek za usługę, oszukując na podatkach, jeżdżąc ciężarowym maluchem z kratką, okradając sklep w którym pracują, dając łapówkę lekarzowi… nie widzą w tym nic zdrożnego, nie czują się jak ty czasami. Nie wiem, nie powiem że to wina PRL, ale skądś się wzięła taka mentalność. Obecnie jest to mentalność (mendalność?) “jeśli nie jestem najgorszym skur*synem, to znaczy że jestem w porządku” – czyli jeśli znajdę kogoś, kto robi gorzej, jest większą szmatą, to znaczy że ze swoimi “drobnymi” przekrętami jestem niewinne jak ta lelija biała.
Dając łapówkę lekarzowi – to lekarz, skur*syn i złodziej, morderca, jest winien. Bo nie wiadomo czy nie “omsknie” mu się ręka podczas zabiegu, kto zaryzykuje? Okradając pracodawcę – przecież skur*syn nie dorobił się uczciwie. Robiąc podłogę w odpicowanym mieszkaniu – czemu nie zawyżyć ceny materiału i położyć gorsze panele w cenie lepszych – przecież skur*syna na to stać i pewnie też uczciwie nie zarobił, kogo uczciwego stać na takie mieszkanie? I tak dalej i tym podobne. Ciekawe czy politycy myślą podobnie – przecież to niczyje, taki naród do dupy, banda skur*synów i złodziei, czemu mamy być wobec nich uczciwi?
Wygodne i miłe, przykład idzie z dołu i z góry…
Który fragment mojego tekstu
Który fragment mojego tekstu odczytałeś jako etyczno-ekonomiczną dychotomię: biedny uczciwy/bogaty złodziej? Gdzieś postawiłem tak banalnie sprawę na głowie? Jeśli tak, to znaczy, że się skończyłem i daję sobie spokój z pisaniem zwalniając spust w kierunku skroni, ale przed wyrokiem chciałbym zapoznać się z dowodami, bo uzasadnienie odczytałem i czuję się jak chiński dysydent.
Nie twierdzę że to napisałeś
I nie będę strzelać, ani wpisywać do firewalla.
Owszem, napisałeś o szemranych bogatych, z resztą ostatnio często ci się zdarza narzekać na nich. W odróżnieniu od PiS-owców nigdy nie powiedziałeś wprost, że wszyscy którzy mają więcej niż dwie średnie krajowe to złodzieje.
Problem w tym, że cały czas piszesz o tych wrednych biznesmenach, szemranych układach i kratkach w maluchu. I słusznie piszesz, nawet jeśli doprowadzasz tym do orgazmu fanów PiSu i układów. Wyraziłeś natomiast zdziwienie, że ludziom idzie tak łatwo oszukiwanie na podatkach, rejestrowanie malucha z kratką jako ciężarówki żeby vat za paliwo, sprzedawanie syfu i tandety jako markowych produktów itepe. I że nie czują się podle. To ja mówię dlaczego.
A początek potraktuj z lekka offtopic – może jako pocieszenie. Jako świeżo upieczone przedsiębiorstwo zasięrzutne mogę ci podać całą serię przypadków ludzi, którzy nie wstawili kratki nawet do auta robiącego na codzień za samochód dostawczy (ale osobowy), jak coś spieprzą to naprawią za darmo (bo każdy jest omylny) i nie spotykają się na smętarzach z potencjalnymi zleceniodawcami, nawet jeśli takowych znają. Czyli – jest jeszcze nadzieja dla tego kraju?
A może tak bogaty i uczciwy?
Wiesz Kurak, znowu się wszystko rozbija między bogatym cwaniaczkiem, wyborcą peło czy innego eselde, oraz biednym i uczciwym wyborcą piss, który nie ma nic i pragnie tylko, żeby “im” dowalić.
Prawda jest nieco bardziej skomplikowana. Owszem, do wielkich pieniędzy rzadko się uczciwie dochodzi, najuczciwszy sposób to dziedziczenie jak się jest jedynakiem (o ile na podatku spadkowym nie oszukujesz). Ale do sporych, lub średnich, takich by cię było stać na mieszkanie, dobry komputer, jedzenie nie z biedronki i samochód nie od “dilera” ściągającego niemieckie folksvageny z drzew, oraz ubranie nie z lumpeksu – da się dojść całkiem uczciwie i sporo ludzi tak dochodzi.
I w drugą mańkę – to, że ktoś biedny, nie oznacza, że uczciwy. Znam sporo ludzi z “dołu”, samo z elit społecznych się nie wywodzę i mieszkało żem w różnych okolicach – i powiem szczerze, że cała masa tych którzy wrzeszczą “złodzieje!” i chcieliby, aby Ziobro i Kaczyński dowalili “tej zgrai”, sami mają sporo za uszami – a jak ich złapać na tym, to argumenty chyba znasz – inni też tak robią, co ja, ile ten Sobiesiak albo inny Krauze ukradł, przecież to niczyje i w ogóle. I straszne poczucie krzywdy, że policja / skarbówka / czy nawet głupia straż miejska “czepia” się ich, skoro takie przekręty się w kraju dzieją
Chyba masz tu wyjaśnienie, czemu ludzie zawyżając rachunek za usługę, oszukując na podatkach, jeżdżąc ciężarowym maluchem z kratką, okradając sklep w którym pracują, dając łapówkę lekarzowi… nie widzą w tym nic zdrożnego, nie czują się jak ty czasami. Nie wiem, nie powiem że to wina PRL, ale skądś się wzięła taka mentalność. Obecnie jest to mentalność (mendalność?) “jeśli nie jestem najgorszym skur*synem, to znaczy że jestem w porządku” – czyli jeśli znajdę kogoś, kto robi gorzej, jest większą szmatą, to znaczy że ze swoimi “drobnymi” przekrętami jestem niewinne jak ta lelija biała.
Dając łapówkę lekarzowi – to lekarz, skur*syn i złodziej, morderca, jest winien. Bo nie wiadomo czy nie “omsknie” mu się ręka podczas zabiegu, kto zaryzykuje? Okradając pracodawcę – przecież skur*syn nie dorobił się uczciwie. Robiąc podłogę w odpicowanym mieszkaniu – czemu nie zawyżyć ceny materiału i położyć gorsze panele w cenie lepszych – przecież skur*syna na to stać i pewnie też uczciwie nie zarobił, kogo uczciwego stać na takie mieszkanie? I tak dalej i tym podobne. Ciekawe czy politycy myślą podobnie – przecież to niczyje, taki naród do dupy, banda skur*synów i złodziei, czemu mamy być wobec nich uczciwi?
Wygodne i miłe, przykład idzie z dołu i z góry…
Który fragment mojego tekstu
Który fragment mojego tekstu odczytałeś jako etyczno-ekonomiczną dychotomię: biedny uczciwy/bogaty złodziej? Gdzieś postawiłem tak banalnie sprawę na głowie? Jeśli tak, to znaczy, że się skończyłem i daję sobie spokój z pisaniem zwalniając spust w kierunku skroni, ale przed wyrokiem chciałbym zapoznać się z dowodami, bo uzasadnienie odczytałem i czuję się jak chiński dysydent.
Nie twierdzę że to napisałeś
I nie będę strzelać, ani wpisywać do firewalla.
Owszem, napisałeś o szemranych bogatych, z resztą ostatnio często ci się zdarza narzekać na nich. W odróżnieniu od PiS-owców nigdy nie powiedziałeś wprost, że wszyscy którzy mają więcej niż dwie średnie krajowe to złodzieje.
Problem w tym, że cały czas piszesz o tych wrednych biznesmenach, szemranych układach i kratkach w maluchu. I słusznie piszesz, nawet jeśli doprowadzasz tym do orgazmu fanów PiSu i układów. Wyraziłeś natomiast zdziwienie, że ludziom idzie tak łatwo oszukiwanie na podatkach, rejestrowanie malucha z kratką jako ciężarówki żeby vat za paliwo, sprzedawanie syfu i tandety jako markowych produktów itepe. I że nie czują się podle. To ja mówię dlaczego.
A początek potraktuj z lekka offtopic – może jako pocieszenie. Jako świeżo upieczone przedsiębiorstwo zasięrzutne mogę ci podać całą serię przypadków ludzi, którzy nie wstawili kratki nawet do auta robiącego na codzień za samochód dostawczy (ale osobowy), jak coś spieprzą to naprawią za darmo (bo każdy jest omylny) i nie spotykają się na smętarzach z potencjalnymi zleceniodawcami, nawet jeśli takowych znają. Czyli – jest jeszcze nadzieja dla tego kraju?
A może tak bogaty i uczciwy?
Wiesz Kurak, znowu się wszystko rozbija między bogatym cwaniaczkiem, wyborcą peło czy innego eselde, oraz biednym i uczciwym wyborcą piss, który nie ma nic i pragnie tylko, żeby “im” dowalić.
Prawda jest nieco bardziej skomplikowana. Owszem, do wielkich pieniędzy rzadko się uczciwie dochodzi, najuczciwszy sposób to dziedziczenie jak się jest jedynakiem (o ile na podatku spadkowym nie oszukujesz). Ale do sporych, lub średnich, takich by cię było stać na mieszkanie, dobry komputer, jedzenie nie z biedronki i samochód nie od “dilera” ściągającego niemieckie folksvageny z drzew, oraz ubranie nie z lumpeksu – da się dojść całkiem uczciwie i sporo ludzi tak dochodzi.
I w drugą mańkę – to, że ktoś biedny, nie oznacza, że uczciwy. Znam sporo ludzi z “dołu”, samo z elit społecznych się nie wywodzę i mieszkało żem w różnych okolicach – i powiem szczerze, że cała masa tych którzy wrzeszczą “złodzieje!” i chcieliby, aby Ziobro i Kaczyński dowalili “tej zgrai”, sami mają sporo za uszami – a jak ich złapać na tym, to argumenty chyba znasz – inni też tak robią, co ja, ile ten Sobiesiak albo inny Krauze ukradł, przecież to niczyje i w ogóle. I straszne poczucie krzywdy, że policja / skarbówka / czy nawet głupia straż miejska “czepia” się ich, skoro takie przekręty się w kraju dzieją
Chyba masz tu wyjaśnienie, czemu ludzie zawyżając rachunek za usługę, oszukując na podatkach, jeżdżąc ciężarowym maluchem z kratką, okradając sklep w którym pracują, dając łapówkę lekarzowi… nie widzą w tym nic zdrożnego, nie czują się jak ty czasami. Nie wiem, nie powiem że to wina PRL, ale skądś się wzięła taka mentalność. Obecnie jest to mentalność (mendalność?) “jeśli nie jestem najgorszym skur*synem, to znaczy że jestem w porządku” – czyli jeśli znajdę kogoś, kto robi gorzej, jest większą szmatą, to znaczy że ze swoimi “drobnymi” przekrętami jestem niewinne jak ta lelija biała.
Dając łapówkę lekarzowi – to lekarz, skur*syn i złodziej, morderca, jest winien. Bo nie wiadomo czy nie “omsknie” mu się ręka podczas zabiegu, kto zaryzykuje? Okradając pracodawcę – przecież skur*syn nie dorobił się uczciwie. Robiąc podłogę w odpicowanym mieszkaniu – czemu nie zawyżyć ceny materiału i położyć gorsze panele w cenie lepszych – przecież skur*syna na to stać i pewnie też uczciwie nie zarobił, kogo uczciwego stać na takie mieszkanie? I tak dalej i tym podobne. Ciekawe czy politycy myślą podobnie – przecież to niczyje, taki naród do dupy, banda skur*synów i złodziei, czemu mamy być wobec nich uczciwi?
Wygodne i miłe, przykład idzie z dołu i z góry…
Który fragment mojego tekstu
Który fragment mojego tekstu odczytałeś jako etyczno-ekonomiczną dychotomię: biedny uczciwy/bogaty złodziej? Gdzieś postawiłem tak banalnie sprawę na głowie? Jeśli tak, to znaczy, że się skończyłem i daję sobie spokój z pisaniem zwalniając spust w kierunku skroni, ale przed wyrokiem chciałbym zapoznać się z dowodami, bo uzasadnienie odczytałem i czuję się jak chiński dysydent.
Nie twierdzę że to napisałeś
I nie będę strzelać, ani wpisywać do firewalla.
Owszem, napisałeś o szemranych bogatych, z resztą ostatnio często ci się zdarza narzekać na nich. W odróżnieniu od PiS-owców nigdy nie powiedziałeś wprost, że wszyscy którzy mają więcej niż dwie średnie krajowe to złodzieje.
Problem w tym, że cały czas piszesz o tych wrednych biznesmenach, szemranych układach i kratkach w maluchu. I słusznie piszesz, nawet jeśli doprowadzasz tym do orgazmu fanów PiSu i układów. Wyraziłeś natomiast zdziwienie, że ludziom idzie tak łatwo oszukiwanie na podatkach, rejestrowanie malucha z kratką jako ciężarówki żeby vat za paliwo, sprzedawanie syfu i tandety jako markowych produktów itepe. I że nie czują się podle. To ja mówię dlaczego.
A początek potraktuj z lekka offtopic – może jako pocieszenie. Jako świeżo upieczone przedsiębiorstwo zasięrzutne mogę ci podać całą serię przypadków ludzi, którzy nie wstawili kratki nawet do auta robiącego na codzień za samochód dostawczy (ale osobowy), jak coś spieprzą to naprawią za darmo (bo każdy jest omylny) i nie spotykają się na smętarzach z potencjalnymi zleceniodawcami, nawet jeśli takowych znają. Czyli – jest jeszcze nadzieja dla tego kraju?
To samo
opisał w latach 70′ Jacek Fedrowicz w swoich książkach “W zasadzie tak” lub “W zasadzie ciąg dalszy”.
IMHO mnogość praw wprowadzana przez dowolne opresyjne państwo – i sytuacja “bycia nie w porządku wobec przepisów” – wprowadzają demoralizującą sytuację, w której łatwiej jest ludziom relatywizować każde zło. A że jeden czyn jest sprzeczny z idiotycznym przepisem, a drugi – np. z piątym przykazaniem? Przecież to przepis i to przepis, za to grozi kara i za to…
To samo
opisał w latach 70′ Jacek Fedrowicz w swoich książkach “W zasadzie tak” lub “W zasadzie ciąg dalszy”.
IMHO mnogość praw wprowadzana przez dowolne opresyjne państwo – i sytuacja “bycia nie w porządku wobec przepisów” – wprowadzają demoralizującą sytuację, w której łatwiej jest ludziom relatywizować każde zło. A że jeden czyn jest sprzeczny z idiotycznym przepisem, a drugi – np. z piątym przykazaniem? Przecież to przepis i to przepis, za to grozi kara i za to…
To samo
opisał w latach 70′ Jacek Fedrowicz w swoich książkach “W zasadzie tak” lub “W zasadzie ciąg dalszy”.
IMHO mnogość praw wprowadzana przez dowolne opresyjne państwo – i sytuacja “bycia nie w porządku wobec przepisów” – wprowadzają demoralizującą sytuację, w której łatwiej jest ludziom relatywizować każde zło. A że jeden czyn jest sprzeczny z idiotycznym przepisem, a drugi – np. z piątym przykazaniem? Przecież to przepis i to przepis, za to grozi kara i za to…
To samo
opisał w latach 70′ Jacek Fedrowicz w swoich książkach “W zasadzie tak” lub “W zasadzie ciąg dalszy”.
IMHO mnogość praw wprowadzana przez dowolne opresyjne państwo – i sytuacja “bycia nie w porządku wobec przepisów” – wprowadzają demoralizującą sytuację, w której łatwiej jest ludziom relatywizować każde zło. A że jeden czyn jest sprzeczny z idiotycznym przepisem, a drugi – np. z piątym przykazaniem? Przecież to przepis i to przepis, za to grozi kara i za to…