…”Czułem się jak szmata i do dziś na wspomnienie tych kroków na skróty, czuję się jak szmata.”
…”Czułem się jak szmata i do dziś na wspomnienie tych kroków na skróty, czuję się jak szmata.”
Tak napisał jeden z potralowiczów o nieuczciwości w swoim postępowaniu. Nie wiem czy autor tych słów był szczery, czy tylko robi sobie PR na portalu. Nie znam człowieka na tyle by wyrokować. Chociaż znając jego skłonność do chodzenia pod prąd i do wypowiadania swojego zdania nawet wbrew wszystkim, skłonny jestem uwierzyć w szczerość tego wyznania, bo w końcu co ma do stracenia. Nie rzecz jednak w osobie autora, ale w byciu szmatą.
Bycie szmatą, postrzegam przewrotnie jako umiejętność spojrzenia w lustro, by uświadomić sobie jaki ze mnie kutas. Umiejętność tę posiadło niewielu, a jeszcze mniej wyciąga z tego wnioski i stara się zmienić swoje postępowanie wobec otoczenia, ze szczególnym uwzględnieniem innych istot żywych.
Z drugiej strony naturalna skłonność do usprawiedliwiania własnych ułomności jest wpisana na stałe w osobowość każdego człowieka. Kiedy ta skłonność wygrywa ze skłonnością do dokładnego przyjrzenia się sobie w lusterku, staczamy się po równi pochyłej.
Brak zdolności do samokrytyki bez przesady można uznać chyba za najpoważniejszy problem w stosunkach międzyludzkich, który wpływa praktycznie na każdą sferę naszego życia. W sytuacji konfliktowej naturalnym odruchem jest bronienie własnych racji, własnego stanowiska, a potem najczęściej w kolejności: udupienie adwersarza, ośmieszenie, obrażenie, zemsta aż do smutnego końca. Bo moje na wierzchu być musi. Ilu z nas, przypartych do muru, rozłożonych na łopatki, nie sięga po czarodziejskie słowo (chodzi o przepraszam – to dla tych co mają braki w klasycznej lekturze), ale odwraca kota ogonem, z furią atakuje, albo stosuje unik i znika. Ilu zamiast przyjrzeć się sobie w lustrze spogląda wokoło w poszukiwaniu usprawiedliwienia dla siebie: bo inni też tak robią.
W podręcznikach etyki biznesu podaje się ciekawe, wręcz niekiedy kuriozalne przykłady samousprawiedliwiania. (1) Nie płacę swoim pracownikom wynagrodzenia na czas? Owszem, ale taka jest sytuacja na rynku. Jak zapłacę, stracę płynność finansową i będę musiał zamknąć firmę i zwolnić ludzi, wybieram więc mniejsze zło. (2) Nie płacę faktur dostawcom. Cóż, a skąd mam mieć na ich zapłacenie. Mnie też nie płacą. Taka branża. Jak zapłacę wypadnę z rynku, a na moje miejsce znajdzie się stu innych, którzy nie będę mieli takich skrupułów.
Z kolei w podręcznikach marketingu coraz częściej tzw. marketing partyzancki traktuje się jak pełnoprawną technikę promocji. Polega on np. na podszywaniu się opłacanych przez daną firmę ludzi pod blogerów, którzy na jakimś forum tematycznym udają „niezależnych i obiektywnych” użytkowników i zachwalają produkt swojej firmy. Nieszkodliwe? Spece od „marketingu” idą dalej. Nie znasz dnia ani godziny kiedy twoja przyjaciółka będzie zachwalać ci produkt danej marki. Ty kupisz go w dobrej wierze, tymczasem okaże się, że psiapsiółka była po prostu opłacana przez firmę. Studenci w USA całkiem nieźle sobie w ten sposób dorabiają.
Cóż w tym złego? Dopóki będziesz zadowolony(a) z produktu – nic specjalnego. Gorzej, gdy towar okaże się tandetą. Wtedy przez lata pielęgnowana przyjaźń może lec w gruzach, zwłaszcza gdy wyjdzie na jaw, że przyjaciółka „wystawiła” cię firmie. W kolejce już czekają stosunki w rodzinie. Cel uświęca środki, więc w pogoni za zyskiem, „twórczo” rozwija się, prawdziwą zresztą opinię, że najskuteczniejszą formą promocji są opinie rodziny i znajomych.
Są sfery życia i gospodarki, w których ruchanie bliźniego odbywające się w sposób dostarczający przyjemności tylko jednej stronie, zdaje się być wpisane na stałe w ich funkcjonowanie. Weźmy rynek używanych samochodów. To już nie jest loteria. To w pełni świadome walenie klienta na kasę. Jeżeli dwa samochody z tego samego rocznika, z podobnym przebiegiem i wyposażeniem różnią się cenowo o 10 tys. zł i oba są sprzedawane jako bezwypadkowe, to co to jest? Jeżeli na niemieckich stronach internetowych te same samochody są droższe niż w Polandii o 3-4 tys. zł, to jak kurwa sprowadzający zarabiają na swoje utrzymanie? Co zrobić z gościem, który na pytanie fachowca zaklina się, że auto ma oryginalny przebieg i jest nie walone, a po wycieczce zainteresowanych na drugi koniec Polski, jeden rzut oka wystarcza, żeby stwierdzić, że licznik był kręcony, a pod lakierem trzeszczy szpachla. Jak wśród handlarzy jest postrzegany facet, który szczerze informuje co autu dolega? Jak kretyn oczywiście. Etyka? Nie słyszałem. A co to za k..wa panie?
Miałem kiedyś kolegę, który zdradzał swoją żonę, zmieniając partnerki jak Kurski partie polityczne. Na pytanie przy wódeczce – Nie głupio tak? A może byś uczciwie odszedł? Odpowiedział – Stary a po co? T. to akceptuje. Zapytałem się T. – Wiesz o wszystkim? – Wiem, ale on o wszystkim nie wie. Wygląda na to, że sprawiedliwości stało się zadość, tylko czy na pewno tędy droga?
Rozumiem, że ludzie z którymi obcuję mogą mieć coś mi za złe i biorą odwet robiąc mi na złość. Ale co u kurwy nędzy zrobiłem facetowi z Gaspolu, którego nie znam i nie wiedziałem na oczy, że próbuje zrobić ze mnie mrożonkę? Moje monity o dostawę gazu trafiają na Berdyczów, a obietnice załatwienia problemu są jak obietnice Tuska.
Co kieruje studentem, który przychodzi na betona trzeci raz na egzamin jęcząc i zaklinając, że wczoraj czytał wykłady i podręcznik, chociaż gołym okiem widać i czuć, że jedyne co wczoraj czytał to etykietka na flaszce. Mnie też się zdarzało się pisać egzamin „dzień po”, ale nigdy nie skamlałem o zaliczenie, łżąc do tego jak pies.
Że co? Że chcę uchodzić za tego co z ostatnich etycznych? Bynajmniej. Po prostu jakoś tak wyszło, że ostatnio kupiłem sobie czwarte lustro do domu, a szmata co leży w kotłowni, wydaje mi się taka samotna.
Wszyscy mają nieźle nasrane w życiorysie.
Natomiast podział przebiega między tymi, którzy mają chwile szczerości a idącymi w zaparte. Drugi podział biegnie między dobrymi a złymi aktorami.
Wszyscy mają nieźle nasrane w życiorysie.
Natomiast podział przebiega między tymi, którzy mają chwile szczerości a idącymi w zaparte. Drugi podział biegnie między dobrymi a złymi aktorami.
Wszyscy mają nieźle nasrane w życiorysie.
Natomiast podział przebiega między tymi, którzy mają chwile szczerości a idącymi w zaparte. Drugi podział biegnie między dobrymi a złymi aktorami.
Wszyscy mają nieźle nasrane w życiorysie.
Natomiast podział przebiega między tymi, którzy mają chwile szczerości a idącymi w zaparte. Drugi podział biegnie między dobrymi a złymi aktorami.
Wydaje mi się, że
Wydaje mi się, że najważniejsza jest świadomość szmacenia się. I temu powinna służyć etyka.
Czyli nie tyle bezwzględny nakaz bycia zawsze fair, co nieuchronnie przykra konsekwencja świadomości bycia szmatą. Gorzej, gdy tzw. sumienie nigdy nie zostało obudzone lub skutecznie uśpione z powrotem. Niestety rozmaici prorocy poszli dalej i zaczęli siać przebaczenie, co trochę wypacza sens etyki i czyni ją niewydolną wychowawczo. Nie muszę się gryźć nieprzyjemną świadomością czynienia zła, skoro za rogiem czeka odpuszczenie grxechu.
Wydaje mi się, że
Wydaje mi się, że najważniejsza jest świadomość szmacenia się. I temu powinna służyć etyka.
Czyli nie tyle bezwzględny nakaz bycia zawsze fair, co nieuchronnie przykra konsekwencja świadomości bycia szmatą. Gorzej, gdy tzw. sumienie nigdy nie zostało obudzone lub skutecznie uśpione z powrotem. Niestety rozmaici prorocy poszli dalej i zaczęli siać przebaczenie, co trochę wypacza sens etyki i czyni ją niewydolną wychowawczo. Nie muszę się gryźć nieprzyjemną świadomością czynienia zła, skoro za rogiem czeka odpuszczenie grxechu.
Wydaje mi się, że
Wydaje mi się, że najważniejsza jest świadomość szmacenia się. I temu powinna służyć etyka.
Czyli nie tyle bezwzględny nakaz bycia zawsze fair, co nieuchronnie przykra konsekwencja świadomości bycia szmatą. Gorzej, gdy tzw. sumienie nigdy nie zostało obudzone lub skutecznie uśpione z powrotem. Niestety rozmaici prorocy poszli dalej i zaczęli siać przebaczenie, co trochę wypacza sens etyki i czyni ją niewydolną wychowawczo. Nie muszę się gryźć nieprzyjemną świadomością czynienia zła, skoro za rogiem czeka odpuszczenie grxechu.
Wydaje mi się, że
Wydaje mi się, że najważniejsza jest świadomość szmacenia się. I temu powinna służyć etyka.
Czyli nie tyle bezwzględny nakaz bycia zawsze fair, co nieuchronnie przykra konsekwencja świadomości bycia szmatą. Gorzej, gdy tzw. sumienie nigdy nie zostało obudzone lub skutecznie uśpione z powrotem. Niestety rozmaici prorocy poszli dalej i zaczęli siać przebaczenie, co trochę wypacza sens etyki i czyni ją niewydolną wychowawczo. Nie muszę się gryźć nieprzyjemną świadomością czynienia zła, skoro za rogiem czeka odpuszczenie grxechu.
Mentalność lokaja
To coś siedzi w nas w środku, jest niezależne i samorządne, ma nad nami władzę i moc sprawczą. Każdemu z nas wydaje się, że jest sprytniejszy od innych, a to daje mu poczucie bezkarności. Opowiadając nawet błahą historyjkę, ubarwiamy fakty, nawet wtedy gdy nie ma takiej potrzeby. Nie przyjmujemy do wiadomości oczywistego faktu, że zbierzemy to co zasiejemy, refleksja nad tym co porabiamy z reguły jest upośledzona. Pustkę dostrzegamy dopiero po wypaleniu się w nas ognia, często bywa już za późno na naprawianie czegokolwiek, głosu naszego ostrzeżenia też nikt nie posłucha. Kto z nas ma ochotę i czas posłuchać starych i opuszczonych ludzi, w lustrze widzimy zazwyczaj fajnego gościa.
Mentalność lokaja
To coś siedzi w nas w środku, jest niezależne i samorządne, ma nad nami władzę i moc sprawczą. Każdemu z nas wydaje się, że jest sprytniejszy od innych, a to daje mu poczucie bezkarności. Opowiadając nawet błahą historyjkę, ubarwiamy fakty, nawet wtedy gdy nie ma takiej potrzeby. Nie przyjmujemy do wiadomości oczywistego faktu, że zbierzemy to co zasiejemy, refleksja nad tym co porabiamy z reguły jest upośledzona. Pustkę dostrzegamy dopiero po wypaleniu się w nas ognia, często bywa już za późno na naprawianie czegokolwiek, głosu naszego ostrzeżenia też nikt nie posłucha. Kto z nas ma ochotę i czas posłuchać starych i opuszczonych ludzi, w lustrze widzimy zazwyczaj fajnego gościa.
Mentalność lokaja
To coś siedzi w nas w środku, jest niezależne i samorządne, ma nad nami władzę i moc sprawczą. Każdemu z nas wydaje się, że jest sprytniejszy od innych, a to daje mu poczucie bezkarności. Opowiadając nawet błahą historyjkę, ubarwiamy fakty, nawet wtedy gdy nie ma takiej potrzeby. Nie przyjmujemy do wiadomości oczywistego faktu, że zbierzemy to co zasiejemy, refleksja nad tym co porabiamy z reguły jest upośledzona. Pustkę dostrzegamy dopiero po wypaleniu się w nas ognia, często bywa już za późno na naprawianie czegokolwiek, głosu naszego ostrzeżenia też nikt nie posłucha. Kto z nas ma ochotę i czas posłuchać starych i opuszczonych ludzi, w lustrze widzimy zazwyczaj fajnego gościa.
Mentalność lokaja
To coś siedzi w nas w środku, jest niezależne i samorządne, ma nad nami władzę i moc sprawczą. Każdemu z nas wydaje się, że jest sprytniejszy od innych, a to daje mu poczucie bezkarności. Opowiadając nawet błahą historyjkę, ubarwiamy fakty, nawet wtedy gdy nie ma takiej potrzeby. Nie przyjmujemy do wiadomości oczywistego faktu, że zbierzemy to co zasiejemy, refleksja nad tym co porabiamy z reguły jest upośledzona. Pustkę dostrzegamy dopiero po wypaleniu się w nas ognia, często bywa już za późno na naprawianie czegokolwiek, głosu naszego ostrzeżenia też nikt nie posłucha. Kto z nas ma ochotę i czas posłuchać starych i opuszczonych ludzi, w lustrze widzimy zazwyczaj fajnego gościa.