Bardzo mnie bawi jak ateiści zabierają się za analizowanie wiary i ocenianie członków kościoła, czy to świeckich czy duchownych.
Bardzo mnie bawi jak ateiści zabierają się za analizowanie wiary i ocenianie członków kościoła, czy to świeckich czy duchownych. Równie dobrze łysi mogliby analizować grzebienie, czy też przedszkolaki wpływ seksualizmu na zachowanie rodziców.
Ja bym badzo chciał, żeby ateiści poanalizowali swój ateizm. Czy wyszłoby coś więcej niż ateizm na złość ciemnogrodowi i ich zaścinakowym obyczajom.
Niby uzasadnienie ateizmu, to nic nowego, bo i egzystencjalizm i z jednej strony Nietzsche i kontynuatorzy, a z drugiej dialektyka materialna – pardon to już wiemy, że komunizm był be – tego argumentu nie używajmy. Wszystko jedno – teorie ateistyczne, uzasadniające wsteczność myśłi idealiztycznych, w szczególności religii chrześcijańskich ze wyjątkowo beznadziejną rzymskokatolicką, mają dobrą podbudowę zarówno filozoficzną jak i empiryczną. Można powołać się na historię inkwizycji, konkwisty, wojen średniowiecznych, a nawet zamachów IRA. Materialu jest pod dostatkiem.
Ale ateista woli pojechać sobie po szarym Kowalskim, który taki świętojebliwy jest, że “modli się pod figurą, a ma diabła za skórą. Modli się ze skruchą, a diabła ma za pazuchą”.
Uzasadnieniem ateizmu jest grzeszność wierzących, siermiężność ich obyczajowości wraz pogańską genezą no i w szczególności zakłamanie i obłuda kleru, a w szczególności jego hierarchii.
I tak antysemickie poglądy Rydzyka, niejasne kontakty z UBecją Wielgusa i Hejmy, podejrzenia pedofilskie wobec Paetza mają być dowodem na nieistnienie Boga, podobnie jak ciasnota intelektualna siedemdziesięcioletnich staruszek czy też drażniący głos dzwonów z pobliskiego kościoła. Uzasadnieniem ateizmu ma być symbol jajka na Wielkanoc czy też choinka na Boże Narodzenie, o samych akurat takich terminach świąt w kalendarzu, nie mówiąc.
Co ciekawe jako akt twórczej odwagi gloryfikuje się genitalia przypięte do krzyża, zapominając z jaką miłością bliźniego spotałby się na przykład wizerunek Mahometa stworzony z kałasznikowów, czy też gwiazda Dawida utkana z dolarów. Jak to miło nadeptywać komuś na odcisk jego tabu i wmawiać mu jak to niekulturalnie, niemodnie i nienowocześnie jest słyszeć okrzyk bólu, no bo przecież katolik dobrem powinien odpłacać za zło, a skoro wrzeszczy, to pewno ten jego Bóg nic nie wart jest i w ogóle go nie ma.
Chrześcijaństwo jest bez sensu, bo przecież jedzenie ciała i picie krwi, to barbarzyństwo, idea odkupienia wywodzi się z czasów wspólnoty pierwotnej gdy przodownik stada poświęcał się dla jego ocalenia, a strach przed grzechem, to objaw ciemnoty w poznaniu zjawisk fizycznych.
Tylko ja mam jedną wątpliwość. Dlaczego ateizm ma być zaprzeczeniem wiary, dlaczego nie może być wartością samą w sobie? Inaczej, dlaczego ateiści nie zostawią wierzących w spokoju w ich ciemnocie, zacofaniu i nienowoczesności?
Do czego ateistom potrzebny jest Kościół? Do uzasadnienia własnej wyższości, która w przeciwnym wypadku nie miała by właściwego odniesienia, czy też do “nawszelkiegowypadku”, bo: “Życie jest formą istnienia białka, ale w kominie coś czasem załka.”
Muszę dokładniej poczytać Kołakowskiego – może znajdę odpowiedź.
doskonale powiedziane
mam zamiar przeslac linka do tego tekstu mojemu bratu, ktory “odkrywa ateizm” czytajac “Boga urojonego” i przy okazji popadajac w totalna socjopatie…bo go “wkurwiaja swieta”…
a mnie osobiscie wolno powiedziec ze Bog jest.i ze go nie ma.i wara wszystkim od tego.
pzdr
Tak mi się wydaje,
że po raz pierwszy łatkę ateisty przypięli wierzący do tych co po prostu nie chcą mieć nic wspólnego z instytucją Kościoła. Niechęć do przychodzenia w niedzielę do kościoła nie wyklucza wiary w Boga, św Trójcę itd., prawda? Ateista – to taka sama łatka jaką przypinają nam islamiści: niewierni, czy też my innowiercom (?): poganie.
Odpowiedź "jestem ateistą" jest również dużym uproszczeniem ułatwiającym życie, kiedy ktoś pyta dlaczego nie idziesz do kościoła i wiesz, że Twoje tłumaczenia nie przekonają rozmówcy; ten zaś uporczywie będzie namawiał: no chodź chociaż zobaczyć…
Popatrz też na to, kogo Kościół przez lata "średnio" akceptował. Nie mam tu na myśli różnych "odmienności", ale ot chociażby rozwodników.
Popatrz jak wiele osób nie zgadza się z Kościołem w kwestii ochrony życia, antykoncepcji czy in vitro i jak traktuje Kościół takich ludzi (raczej jak chciałby traktować). Dla świętego spokoju wolą powiedzieć, że są ateistami.
Kościół stawia wiernym swoje wymagania: i duże i małe. Nie musimy wszystkich akceptować, nie musimy ze wszystkimi się zgadzać, nie musimy chować się za zasłonę ateizmu – pod warunkiem, że Kościół będzie gotowy zaakceptować naszą odrębność i nasze zdanie. Niestety nic na to na razie nie wskazuje.
mam dwie myśli w odpowiedzi
– relacje z kościołem są dwukierunkowe. Kościół stawia wymagania i nie znosi dyskusji. Można się z tym pogodzić, można buntować. Chodzi by buntem nie uzasadaniać ateizmu, bo ateistę Kościół po prostu nie obchodzi.
– bycie wierzącym zobowiązuje. Z drugiej strony można przecież wytworzyć w sobie barierę ochonną ignorowania nieprawidłowości kościelnych poprzez tłumaczenie – to ich grzechy, ich sumienie, nie mnie ich upominać i sądzić – wiele im dano i wiele od nich się wymaga.
W gruncie rzeczy wiara i uczucia
są to rzeczy nieopisywalne, i jako takie nieporównywalne. Kościół instytucjonalny ( każdy! ) tworzy rytuały, które zastępują potrzebą opisywania tych przeżyć, a równocześnie są pokusą do rezygnacji z samodzielnego myślenia i brania za to myślenie odpowiedzialności. Po co miałbym rozważać każdy swój uczynek pod kątem etyki, moralności itp, skoro istnieje instytucja która serwuje gotowe przepisy, uzasadniane wizjami przebogatych szat nagich królów. Uleganie tej pokusie jest wygodne zarówno dla kuszonych, jak ( zwłaszcza! ) dla instytucji. Stąd jej duża popularność – człowiek z natury rzeczy jest leniwy – i silne ambicje powszechności.
Mogę próbować rozmawiać o potrzebie odczuwania sacrum, czy sposobie odczuwania – ale zadufani w sobie i w wyuczonych sloganach funkcjonariusze nie są mi do tego potrzebni.
Wszystko, co wydarzyło się po opublikowaniu kamiennych tablic z dekalogiem, jest już sprawą wtórną…
Zaiste, wobec ogłoszonego ateizmu MK…
“Wszystko, co wydarzyło się po opublikowaniu kamiennych tablic z dekalogiem, jest już sprawą wtórną…”
Równie dobrze ksiądz może mi tłumaczyć jak dzieci wychować.
Dla jasności
Link powyżej był “linkiem dla drobiu”. Nie chodziło mi o publikację Kuraka, tylko Mojżesza (czy poprzez Mojżesza..).
Chodziło mi natomiast o to, że wszystko, co przez wieki narosło wokół podstawowych zasad, jest wtórne, koniunkturalne i skierowane na cele całkowicie ziemskie.
a ja komentując link odniosłem się do sensu swojego tekstu.
Natomiast odnosząc się do tego, o co Tobie chodziło, to pozwolę się nieco niezgodzić. Istotnie masz rację, że wiekowa narośl jest swego rodzaju rakiem na pierwotnym przesłaniu, ale za to jakim ludzkim. Ludziom potrzebni są kapłani, pacierze, spowiedź, pokuta, dyscyplina. Jak nawet odchodzą od kościoła to wymyślają sobie namiastki – a to psychoanalizę, a to kulturę Wschodu, a to AmWay’a.
Nawet samo epicentrum ateizmu – sowiecki komunizm, powiesiło w miejsce krzyża portret brodacza.
Poza tym zważ, że po Tablicach pojawił się Jezus, który dość istotnie zrewloucjonizował mistycyzm.
ku kompromisowi
Epicentrum po prostu skorzystało z wypróbowanych wzorców sprawowania władzy nad ludem; tworząc w istocie nie zaprzeczenie a raczej karykaturę kościoła.
Co do Jezusa, masz rację – było to co najmniej znaczące przesuniecie akcentów, a równocześnie sprzeciw już wówczas widocznym przerzutom tego raka.
Że jest ta narośl bardzo ludzka, to fakt – parafrazując filozofa rzec można: “Nic, co wredne nie jest nam obce”…
Zastanawiam się czy to
Zastanawiam się czy to zabawne kiedy ateista zabiera się za ocenianie członków kościoła. Moim zdaniem i tak i nie. Całe nieporozumieiebierze sie moim zdaniem stąd, ze słowo ateista jest dziś pewnym skrótem myślowym i uproszczeniem. Bo jeśli ateizm pochodzi od greckiego atheos , “bez boga”, a biorąc pod uwagę, że ateista to zazwyczaj człowiek bezbożny i materialsta to zgoda. Jego krytyka ludzi wierzących nie jest pozbawiona pewnych uprzedzeń. Inaczej to już trochę wygląda jeśli krytyki ludzi kościoła dopuszcza się np. wyznawca buddyzmu. Czy postawimy mu taki sam zarzut w przypadku gdy dopuści się podobnej krytyki? A przecież buddyzm to religia ateistyczna, tam nie ma boga.Wracając do ateistów. Sam znam wielu i wielu wśród nich nie jest ludźmi wolnymi od myślenia w sferze nadprzyrodzoności, magii. Więc jakby nie do końca są ateistami. Oni tak naprawdę nigdy się sami tak nie nazwali, oni tak są postrzegani. Słowo ateista to dziś pewien klucz myślowy. Moim zdaniem to tak naprawdę wynik walki pomiędzy ludźmi wiary, a tymi którzy ją utracili lub nigdy nie posiedli. Może zbyt mało się na tym znam, ale zauważyłem, że określeniem ateista madmiernie się szermuje. Wielokrotnie zauważyłem, że określenie ateista jest rodzajem oskarżenia w strone ludzi będącymi antyklerykałami. Określanie takim mianem kogoś mającego coś wspólnego z światopoglądem materialistycznym od zawsze było ulubioną inwektywą rzucaną przez ludzi wierzących a szczególnie przez kler. Tak naprawdę to jednak chyba nikt się nie zastanowił nad tym, że marksizm, a już wyrażnie jego młodsza forma, marksizm-leninizm ze swymi mutacjami stalinizmem i maoizmem posiadały dość wyraźne cechy wiary. Chodzi mianowicie o to, że wyposażone były w doktrynę i pewną mistykę. Czy nie ma nadużycia w szermowaniu tym określeniem? Nieraz słyszałem to słowo rzucane z ambony bez opamiętania. Ateizm to po prostu ulubiony zarzut kleru broniącego się przed jakąkolwiek krytyką. Antyklerykalny, więc ateista. Żeby było śmieszniej, to po dokładniejszymy przestudiowaniu ksiąg Nowego Testamentu, antyklerykalnym był bez wątpienia sam Jezus. Czy więc zabawne jest gdy ateista krytykuje ludzi kościoła? Odpowiem trochę pokrętnie. Wyobrażmy sobie, że krytyki ludzi kościoła dokonuje ktoś, kto zwie sam siebie agnostykiem lub racjonalistą, więc bezsprzecznie jest ateistą. Po przeanalizowaniu znaczenia tych określeń czy równie śmieszyła będzie ich krytyka? Moim zdaniem, nie śmieszy to kto krytykuje, tylko jak to robi i jakimi szermuje argumentami.
Do czego ateistom potrzebny jest Kościół? – pytasz
Do niczego.
W Kościele Boga trudno jest znaleźć, a gdzie indziej szukać? W domu i w rozumie, ale to już nie jest Bóg.
Ksiądz Tischner trafnie powiedział:
“Jeszcze nie widziałem nikogo, kto stracił wiarę, czytając Marksa, za to widziałem wielu, którzy stracili ją przez kontakt z księżmi.”
Koscioly, w tym i Kosciol Rzymsko-Katolicki jest prowadzony
przez ludzi z krwi i kosci. W duzej czesci nie sa to ludzie przecietni. To sa ludzie, ktorzy maja powolanie, sa gleboko wierzacy i pragna sluzyc Bogu. Sa wsrod nich tacy, ktorzy wierza, ze wiare powinno sie odbierac doslownie, slowo w slowo, ale sa tez tacy (ktorych jest moim zdaniem wiekszosc), ktorzy slowa Bibli a szczegolnie slowa Nowego Testamentu, oprocz dziesieciu przykazan,( ktore powinno sie rozumiec doslowne) pragnie odbierac ja jako wskazowki, ktore z wiekiem powinny sie to tego czasu aktualizowac. Ale tez jest nastepna gupa ludzi w tym zawodzie ktorzy staja sie kaplanami. I to sa ludzie z maska na twarzy, praktycznie nie do odkrycia, oni pokazuja prawdziwa twarz prdofila, oszusta itp dopiero wtedy,kiedy osiagna swoj cel, po swieceniach kaplanskich, czyli dostana swoja parafie, czy tez grupe dzieci na lekcje religii, choru, czy tez jakies zajecia. Trzeba pamietac,ze przez caly PRL sluzby specjalne wprowadzaly swoich ludzi do Kosciola Katolickiego, nie po to aby mieli swojich ksiezy, ktorym mogli by sie spowiadac, ale po to, aby dolozyc wszelkich sil i staran do upadku tej instytucji i utraty szacuku jakim KK cieszyla sie w oczach wiernych i nie tylko, tutaj mozna zarzucic KK opieszalos w oczysczeniu z tych nabytkow.
Ja sam, ostatnia spowiedz jak i msze w ktorej uczestniczylem odbyla sie w rocznice mojej pierszej Komunii Sw. i od tego czasu jesli ide do kosciola to tylko raczej na slub, chrzciny lub pogrzeb. Oczywiscie KK nie jest idealny, daleko mu do tego, ale chociazby dlatego, ze dzieki temu kosciolowi, przez lata zaborow, wojen i PRL-u, podtrzymywal w Polakach nadzieje i ojczysty jezyk, pomagal podziemiu, Polakom innych wyznan w tak ciezkich dla Polski i Polakow chwilach, za pomoc charytatywna. Chociaz za to ma u mnie szaczunek. Znam sporo ludzi, ktorzy uwazaja ze nie wierza w Boga i od czasu do czasu rozmawiamy na ten temat. Co jest dla mnie ciekawe to, ze sporo z nich posyla dzieci do katolickich szkol (mimo, ze w Sydney jest duzy wybor innych szkol) krzyz ich nie razi, dzwonow koscielnych w Sydney niestety nie slychac, ale wielu z nich bylo we Wloszszech i tam im zupelnie nie przeszkadzaly. Nikt nas przecierz do niczego nie zmusza. Przepraszam, ale za bardzo sie rozpisalem. To by bylo na tyle. narazie
Nie za bardzo się rozpisałeś, Gucio
Opisałeś to, co Ciebie otacza, dobre i złe, co się tyczy kościoła. Owszem, zabory na polskich ziemiach nie dały się skutecznie wpisać w mapę dzięki kościołowi. Jednocześnie szczerze przyznajesz, kiedy i dlaczego ostatnio byłeś w kościele.
Szczerość jest jak zawsze w dużej ludzkiej moralnej cenie, hipokryzja jest domeną wielkich organizacji.
Pozdrowienia.
Witaj Solano, jestes bardzo wyrozumiala i za to Tobie bardzo
dziekuje, wiecej takich osob jak Ty, a mniej by bylo niepotrzebnych konfliktow Ja sam nie mam alergii do symboli religijnych. Nie dostaje torsji na widok krzyza. Nie czuje, ze lamane sa jakiekolwiek moje prawa i nie uwazam, ze KK reprezentuje interes Watykanu. Nie uwazam siebie za katolika, juz bardziej buddyzm jest mi blizszy, tak wiec chyba jestem z boku problemu i staram sie podchodzic do tematu bezstronnie. A Tym co nie zgadzaja sie ze mna, przypomne, ze Demokracja polega na tym, ze mniejszosc podporzadkowuje sie wiekszosci im predzej to zrozumiemy tym latwiej bedzie nam zyc. Kiedys moze ichniejsze bedzie wiekszoscia. Czy nie tak Solano? Pytalas sie kiedys o japonskie potrawy, zona przygotuje Tobie pare przepisow, ktore nam Polakom moga podejsc, moze bedziesz mogla milo zaskoczyc kulinarnie swojego meza tak egzotyczna kuchnia. Jak bedzie gotowe, to wysle to poczta wewnetrzna. Oyasumi nasai.
Oyasumi co?
Gucio,
Jedzenie od wieków jest przyjemnym rytuałem. Jeść trzeba z kimś, bo samemu to się tylko pokarm pobiera. Tak samo, jak z radością – nie przeżywa się radości, jeśli nie ma z kim się nią podzielić. Smutek radzi sobie sam.
Kuchnia wysprzątana. Kucharka gotowa.
Czekam na przepisy, w fartuchu. Ukłony dla małżonki i z góry dziękuję (from the mountain)
Naj!
“Inaczej, dlaczego ateiści
“Inaczej, dlaczego ateiści nie zostawią wierzących w spokoju w ich ciemnocie, zacofaniu i nienowoczesności?”
Zostawią. W momencie kiedy wierzący nie będą wtrącać się w ich małżeństwa, aborcje, in-vitro, adopcje, prawo spadkowe, pornografię, badania genetyczne, komórki macierzyste, politykę, prawo gruntowe, itd. To w odniesieniu do katolików. W odniesieniu do bardziej zacofanych religii lista była by znacznie dłuższa.
Cieszę się, że Cię widzę tutaj jednak.
Ten temat to nie absurd. Chyba go nie zrozumiałaś do końca.
Z jednej strony ateista, taki prawdziwy, może sobie kpić w żywe oczy z czepiania się katolików. Jemu to wsio rawno – jego to nie dotyczy. Ale konsekwentnie powinien również olać święta, pisanki, kolendy, komunie święte dzieci i inne “katolickie szopki”.
Tak nie jest, co więcej mój ateista (ten, o którym piszę) uzasadnienia dla swego ateizmu nie szuka z przemyślenia, z filozofii, z drogi ewolucji światopogladu jaką przeszedł, tyllko wali w katolików, w ich obłudę, śmieszność, zacofanie. To mi się nie podoba i o tym piszę.
Nie toczę wojny wyznaniowej, jestem od tego z daleka. Natomiast jeśli katolik operuje obłudą, to bierze na siebie duży grzech, przynajmniej zgodnie ze swoją wiarą. Zawsze można mu to słusznie wytknąć i nie na dobrej na to obrony. Jeśli zaś ateista używa obłudy wobec katoloków, co gorsza uczestniczy w obrzędach katolickich z różnych, zawsze obłudnych przyczyn, to się wykpi argumentując, że wlazł we wrony, że go prawo zmusza i że katolicy, to ciemnogród po którym można sobie używać.
O tej nierówności mówię. O takiej tanioodważnej Nieznalskiej też.
Pozdrawiam.
Właśnie dlatego ateiści tak
Właśnie dlatego ateiści tak często wyrażają niechęć do katolików. Bo ci im non stop mówią co mają robić opierając się wyłącznie na swojej własnej moralności. Poglądy religijne powinny pozostawać w czterech ścianach. Jak ktoś chce se w domu obchodzić gwiazdkę niech obchodzi, jak chce palić krzyż niech se pali, jak nie godzi się na aborcję to niech się nie godzi… u siebie w domu. Natomiast jeśli ktoś na podstawie swoich religijnych przekonań narzuca mi, ze mam obchodzić gwiazdkę, palić krzyż czy jakich zabiegów medycznych mogę dokonywać to ja mówię NIE.
A przyczyny obchodzenia świąt przez ateistów nie są obłudne tylko społeczne. Tak samo jak wspólnego oglądania meczu w piłkę nożną, wyjazdu na narty, pójścia do kina, czy obchodzenia świeckich obrządków. To, że się wywodzą z tradycji religijnych nie ma dla nikogo żadnego znaczenia.
Obawiam się niestety, że oni
Obawiam się niestety, że oni po prostu lepiej wiedzą, co jest dla nas dobre. Tysiące lat praktyki w trzymaniu za mordeczki i kieszenie.