To nie jest poradnik, który mógłby sugerować jak i kiedy bić dzieci, broń Panie Boże.
To nie jest poradnik, który mógłby sugerować jak i kiedy bić dzieci, broń Panie Boże. Jest to mój obraz postrzegania brutalnych sposobów traktowania dziecka, aby go złamać, upokorzyć, odebrać wiarę i godność, zabić w nim chęć do życia.
W mediach przewinęło się sporo tematów poświęconych przygotowywanej ustawie zakazującej bicia dzieci. W dyskusji również zabrałem głos. Jednak, aby było wiadomo: nie wszystko jesteśmy w stanie przeczytać, nie wszędzie zajrzeć. Wychodzę z założenia, że aby móc zabrać głos w jakiejś fundamentalnej sprawie, skomentować temat, trzeba mieć cokolwiek do powiedzenia. Cokolwiek, znaczy w temacie. Jeśli nie mam nic do powiedzenia, nie zajmuję głosu, milczę lub zapytuję wprost, gdyż chciałbym wiedzieć. Jeśli nie mam nic do dodania, nie wymądrzam się.
W relacjach dorosłych z bezbronnymi dziećmi (trudno mi tutaj jednoznacznie określić granice bezbronności dziecka) często dochodzi do sytuacji naruszania sfery cielesnej dziecka. Nie napiszę tutaj nic o rodzajach przemocy, o niej piszą fachowe periodyki. Ja napiszę o poznanych mi sposobach bicia.
Dorosły nie koniecznie musi być pijakiem aby potrafił się zniżyć do bicia dziecka, nie musi też pochodzić z patologicznej rodziny, nie musi być ofiarą przemocy. Ot jest sobie człowiek, który w powszechnym mniemaniu posiada pewną estymę. Jest szanowany w pracy, wśród znajomych, ale znienawidzony wśród rodziny swojej żony. Ona sama go nie nienawidzi, kocha go jak tylko potrafi. Toksycznie?
Człowiek ten kocha i nie kocha zarazem. Młodszego syna kocha, starszego nienawidzi. Nikt nie wie dlaczego. Nie wie tego też starszy syn. Jak bardzo nienawidzi go ojciec, pamięta i pamiętać będzie do końca swoich dni. Pamięta zawsze wtedy, kiedy usłyszy płacz dziecka, czy to na ulicy, na boisku szkolnym , podwórku, czy gdzieś w obcym mieszkaniu. Pamięta kiedy widzi luźne ręce rodzica, które obijają bezbronne dziecko, jak i gdzie popadnie…
Pamięta o tym za każdym nowym komunikatem w mediach, które ukazują brutalność dorosłych wobec dzieci ich własnych lub będącymi pod ich opieką.
W takich sytuacjach zawsze otwiera się jego sejf z pamięcią i mimo, że wielokrotnie próbował wyrzucić klucz od tego sejfu pamięć nie chce odejść.
Nie pamięta ile miał lat, kiedy pierwszy raz dostał porządne lanie, nie wie też za co? Był zbyt mały, albo zbyt przestraszony? Ale pamięta doskonale pierwszy miesiąc trzeciej klasy szkoły podstawowej. Wtedy został pobity pasem, drewniakiem, patelnią i kijem – miał się przyznać do czegoś, czego nie zrobił. Że nie zrobił okazało się po jakimś czasie.
Pobity, został wrzucony do starej nieużywanej, ciemnej piwnicy – bardziej ziemianki, w której swoje królestwo miało wszelakie robactwo. Nie miał sił stać, upadł, a jego ciało oblazło najobrzydliwsze ze świństw… Pamięta, że zabrakło mu sił aby płakać, zresztą nie był to płacz, to był krzyk wołania o pomoc. Wtedy tak wyobrażał sobie piekło.
W piątej klasie szkoły podstawowej uciekł z domu. Powodem była poprawiona ocena z matematyki; zamiast 4- wstawił 4+. Wydało się! W obawie przed kolejnym biciem (od tamtego pierwszego razu był regularnie obijany za cokolwiek) wybrał ucieczkę. Przez pięć jesiennych dni włóczył się po obrzeżach miasta, noce spędzał w blokowych pralniach. Jadł to co znalazł (ukradł?!) na polach i w ogrodach. Do szkoły nie szedł, bał się że tam go dopadnie tatuś. Nigdy do niego nie zwrócił się inaczej jak tatusiu. Nigdy o nic tatusia nie prosił. Nie miał śmiałości poprosić o parę groszy na kino, na szkolną wycieczkę, o nic. Jeśli już to błagał, tak długo jak długo tatuś go bił, błagał aby przestał, aby wybaczył , że on już więcej nie będzie. Nie bardzo wiedział czego więcej nie będzie, co ma poprawić! Ale błagał dopóty tamten bił, a jemu starczało tchu. Potem mdlał.
Kiedy (wreszcie!) zrozumiał, że tatuś tym bardziej bił im bardziej on krzyczał, wtedy pokonał w sobie ten odczuwany ból fizyczny: bicia były krótsze, ale bardziej wyrafinowane. Tatuś miał szeroki wachlarz; od bicia z otwartej ręki na odlew, zamkniętej pięści w twarz (bił mocno, jak na ex boksera wagi średniej przystało). Lanie pasem ponoć nie dawało takiego efektu, lepszy był gumowy zbrojony wąż, pod którym ciało się otwierało żywym mięsem. Ale z czasem i z wężem było coś nie tak- za dużo śladów, za dużo zwolnień od zajęć z w-fu! Dziwne(?) pytania w szkole. Potrzeba jest matką wynalazków. Przy następnym razie, po kolejnej ucieczce (nauka nie szła jak powinna, bo jak się tutaj skoncentrować na nauce, kiedy jeszcze trzeba młodszego brata uczyć, a ten akurat był całkowicie odporny na wiedzę) – uciekł kiedy akurat jego rówieśnicy byli bierzmowani, tatuś kazał wyciąć młode witki bzu. Przyniósł. Nie wsadził ich do wazonu, oj nie. Tamten bił, tym razem nie gdzie popadło, tylko po gołych stopach. Czy to boli…
A jeszcze potem, kiedy tatuś coś sobie przypomniał, postanowił przerwać tego swojego pecha. Matce powiedział, że idzie go powiesić, sam potem zrobi to samo. Wziął sznur do wieszania bielizny i torami szli w stronę lasu. Padało, czuł strach, zapach deszczu i obecność aniołów, tak sobie wmawiał. Tatuś przerzucił jeden koniec sznura przez konar, pętlę założył na szyi i zaczął podciągać…
Wracali bez słowa, tatuś kazał jemu iść przodem. kiedy wszedł do kuchni matka sie rozpłakała jak nigdy przedtem i nigdy potem.
Długo nie miał odwagi spojrzeć ojcu w oczy, ten mu tego kategorycznie zakazał.
Za co kochany tatuś bił? A na przykład za to, że zapomniał gdzie położył pompkę do motoroweru, za to, że niekochany syn pojechał rowerem za daleko, że brat naskarżył, że ryby nie brały, że pogoda nie taka, że źle ogród wypielony – nie wolno było używać narzędzi, tylko ręcznie musiał pielić, w czasie, kiedy inne dzieci grały w piłkę tuż za płotem.
Za źle wypełnioną karę
– Masz siedzieć w domu, nie waż się wyjść nawet na moment. Siedział. Tatuś wracał i się zaczynało: – W domu siedziałeś zamiast w ogrodzie wypielić. Kolejny powód do bicia
Na drugi dzień kara ta sama. Więc syn wychodzi do ogrodu, zagony wypielone, wodna ze stawu naniesiona, podlane. Tatuś wraca kwadrans po piętnastej. – A co ci mówiłem, że miałeś w domu siedzieć… Bił. Nigdy nie był pijany, nigdy przy tym nie przeklinał. Pamięta jego oczy, na co dzień niebieskie, ale kiedy wpadał w tę swoją furię stawały się bezbarwne, jak wypalone słońcem kwiaty bzu.
Bezsilność. Strach. Niezrozumienie. Zagubienie. Rezygnacja.
Pamięta też chwilkę radości, kiedy tatuś, raz jeden ciężko zachorował, ma to chyba po nim – prawie wcale nie choruje. Mógł być blisko niego, mógł podawać herbatę, lekarstwa i przykładać okłady na czoło. Wtedy też usłuszał pierwszy raz swoje pełne imię.
Nie miał pójść do żadnej szkoły, miał iść za karę (za jaką, nie wiedział) do bambra na gospodarkę.
Dziś nie czuje złości do swojego tatusia, nie czuje też tamtego strachu. Jednak nigdy nie odważył się tamtemu powiedzieć wprost, w oczy co o nim myśli. Nawet wtedy, kiedy się upijał z tą myślą, aby pójść wyrzucić z siebie ten ból, zapytać dlaczego akurat jego nie kochał, cofał się w połowie drogi lub wypił jednego za dużo…
Teraz kiedy patrzy na swoje ciało wie, że nie ma takiego miejsca, które nie zostało objęte ojcowską miłością. Do bicia zawsze musiał rozebrać się do naga. To bolało najbardziej. Wstyd.
Czasem dają się we znaki odbite nerki, dokucza przetrącony kręgosłup. Niekiedy zawiesza się na dłuższą chwilę, jak stary pecet, kiedy natrafia na temat o przemocy!
Nie wie jak ludziom powiedzieć, aby nie czynili dziecku zła, obojętnie czy ono jest ich, czy nie, czy jest rude czy ma włosy krucze, czy podobne do matki, ojca czy baki – Nie czyń dziecku zła człowieku !
Bóg, jeśli istnieje, powinien pójść do kozy za karę, za brak interwencji, kiedy dorośli znęcają się nad dziećmi!
Copyright © 2010 marekpl
All Rights Reserved
.
Znakomicie oddajesz uczucia!
.
Znakomicie oddajesz uczucia!
Brakuje mi słów.
Brakuje mi słów.
Brakuje mi słów.
Brakuje mi słów.
Dwa oblicza kata
Marku, przejmująca historia. Dziecko, wobec którego stosowano przemoc (nie tylko fizyczną- psychiczną także) nie jest w stanie normalnie egzystować w późniejszym życiu. Dominującymi uczuciami są strach, nienawiść i utrata wiary w siebie. Tak naprawdę przestaje się wierzyć komukolwiek, nie jest się w stanie zaufać drugiemu człowiekowi. Nie jest się w stanie zbudować prawdziwej więzi, bo, jeśli krzywdzi najbliższy, to co może uczynić obcy? A więc lepiej się nie zaprzyjaźniać, nie okazywać uczuć – wtedy nie dozna się kolejnego odrzucenia, kolejnych upokorzeń. Smutny artykuł, smutny i prawdziwy. Irga.
Dwa oblicza kata
Marku, przejmująca historia. Dziecko, wobec którego stosowano przemoc (nie tylko fizyczną- psychiczną także) nie jest w stanie normalnie egzystować w późniejszym życiu. Dominującymi uczuciami są strach, nienawiść i utrata wiary w siebie. Tak naprawdę przestaje się wierzyć komukolwiek, nie jest się w stanie zaufać drugiemu człowiekowi. Nie jest się w stanie zbudować prawdziwej więzi, bo, jeśli krzywdzi najbliższy, to co może uczynić obcy? A więc lepiej się nie zaprzyjaźniać, nie okazywać uczuć – wtedy nie dozna się kolejnego odrzucenia, kolejnych upokorzeń. Smutny artykuł, smutny i prawdziwy. Irga.