Motto: (…)po tym, jak nowy prezydent mówi słowa przysięgi, jest tylko prestiż, zaszczyt, żyrandol, pałac i weto.
Motto: (…)po tym, jak nowy prezydent mówi słowa przysięgi, jest tylko prestiż, zaszczyt, żyrandol, pałac i weto.
Donald Tusk o urzędzie Prezydenta, Gazeta Wyborcza, 30 stycznia 2010 roku.
Bronisław Komorowski został czwartym Prezydentem odrodzonej Rzeczypospolitej. Nie jest to jakiś szok czy zaskoczenie. Kaczyński wraz ze sztabem podczas kampanii dokonał cudu, “pomógł” Smoleńsk, “pomogła” powódź. Ale to było zbyt mało. Gigantyczny wręcz elektorat negatywny nie został do końca zniwelowany bo i nie mógł zostać. Polska A i Polska B, przynajmniej pod względem preferencji politycznych nadal pozostaje faktem.
Rolą PiS-u jest teraz utrzymać pozytywny trend sondażowy. Nie będzie łatwo, bo czynniki wzmacniające o których mówiłem wyżej z tygodnia na tydzień blakną w pamięci Polaków. Rządy PO, polegające w zasadzie na czystym administrowaniu bez jakiejś szerszej wizji państwa, mogą w tym pomóc albo zaszkodzić. Nie jest to odkrywcze, ale wiele zależy od sytuacji międzynarodowej czy to w gospodarce czy w stosunkach z sąsiadami.
PO ma teraz wszystko. Może rozpocząć swoje “reformy”. Dla których to “reform” hamulcowym miał być PiS-owski prezydent. Ciekawe czy teraz wizja nowych wyborów nie będzie silniejszym hamulcem. 500 dni spokoju, o których mówi Komorowski może jednak oznaczać kontynuację dotychczasowej bezbarwnej polityki, tym bardziej, że nowy element tej układanki – Prezydent Komorowski idealnie się do tego nadaje. A wydaje się, teraz, że jego prezydentura będzie prezydenturą “żyrandolową”.
Co bym zrobił będąc Komorowskim ? Hmm. Poszedłbym jeszcze bardziej zdecydowanie na prawo niż to zrobił w kampanii. Tusk byłby w tym układzie PO-lewica, a Komorowski PO-prawica. To PiS-u całkowicie nie złamie, ale może zahamować i odwrócić niekorzystny dla PO trend sondażowy. Oczywiście wymagałoby to stanowczego odcięcia się od Palikota i paru innych (anty-Tuskowych) gestów, co jest chyba ponad siły nowego Prezydenta. Ale będąc pacynką Tuska wiele nie osiągnie czy to dla partii czy dla siebie. Musi się zmienić, bo wygrał nie swoją siłą, ale raczej słabością przeciwnika, który mimo gigantycznej wręcz pracy nie był w stanie całkowicie zmienić sposobu w jaki jest postrzegany przez większość Polaków (przynajmniej tych głosujących).