Reklama

Nawet w tych najg

Nawet w tych najgłupszych filmikach, którymi katowano wyborcę trzy lata temu, o coś chodziło. Te durne filmiki coś pokazywały, że na nieistniejących drogach przez Kaczyńskiego giną ludzie, że po prywatyzacji przez Tuska umrą pacjenci, którzy zapomnieli PIN-u do kredytówki. Młodzi mieli wracać ze zmywaków, „mordy ty moje” na Synaj. O coś mimo wszystko w tych reklamówkach chodziło. Od tamtego czasu o nic już nie chodzi, nawet się jaj już nie robi ze spraw poważnych. Od tamtego czasu można zatęsknić za dorobkiem Kaczyńskiego w statystykach fotoradarowych, podziękować mu za Gilowską, która była ostatnią minister obniżającą podatki i inne obciążenia, do tego znalazłoby się jeszcze kilka osiągnięć, ale jedno jest niezmienne, bez względu na ekipę. Legendarne, owiane wielką tajemnicą, mityczne, baśniowe, podróżujące Latającym Holendrem „Polskie Drogi”. Trzeba przyznać, że w tej mitologii każda ekipa ma swoje osiągi, z tego co pamiętam już po kilku tygodniach od objęcia urzędu Kazimierz Marcinkiewicz, który miał być na zawsze i na poważnie, zanim został wyśmiany i wyrzucony, otworzył SLD-owską autostradę. Potem Kaczyński otwierał kawałki AWS i Milera. No, ale tej ekipy nic nie przebije. Pamięć to ja mam dobrą, plany były takie, że mieliśmy prześcignąć Hiszpanię w ekspresowym budownictwie, co bardziej przytomni drogowcy pukali się w czoło już na samym teoretycznym starcie, inni jeszcze bardziej wnikliwi wiedzieli, że drogi będzie się budować na desce kreślarskiej, albo nawet i bez deski, od razu w do rubryk osiągnięć.

Pamięć mam absolutną, nie tylko do filmików, pamiętam doskonale, jak tu nie jeden mądrala odsyłał mnie do stron internetowych i serii podpisanych umów, jak to Polska była jednym placem budowy. Czytałem te rewelacje i czułem się jak Alicja pod drugiej stronie lustra, a już zupełnie zbaraniałem, kiedy wybrałem się do Warszawy pełną przygód trasą Wrocław-Warszawa. Nowa jakość tej rasy polegała na oddaniu obwodnicy Oleśnicy, nie chcę skłamać, ale jestem prawie pewien, że Miler zaczął ją budować, a już Kaczyński na pewno. Swoje bajkowe historie mieli wszyscy, Kaczyński opowiadał o tym jak ludziom żyje się lepiej, bo policjanci wyszli na ulice, Miler zrywał gruszki z wierzby, ale tej ekipy nic nie przebije. To są poważni ludzie, którzy dobrali się do naszych portfeli. Ich odrębność propagandowa polega na tym, że wytresowali sobie kilkadziesiąt procent elektoratu, który głęboko wierzy w prawdziwość legendy. Oni potrafili wmówić wyborcy, że drogi faktycznie są, jak to słynne podsumowanie 3 lat rządów, w postaci galerii z setkami dziur wykopanymi w całej Polsce. Kiedy się pytałem i pytam konkretnie, gdzie są te drogi? Sekta Wirtualna Autostrada odsyłała mnie na kolejne adresy http://www.pl. Wtedy przyciskam konkretniej i dalej pytam. A tak na żywo, gdzie można zobaczyć? Przejechać się gdzie można? Tutaj padały już klasyczne odpowiedzi jak na znanym z klasycznych odpowiedzi portalu: „weź się przejedź i se zobacz”.

Reklama

Jeździłem se i widziałem, to co zawsze – jeden pas rozryty koleiną, a po nie wiem ilu latach w końcu oddany najdroższy odcinek płatnej autostrady A4, gdzie przez długi czas frajer kierowca płacił za jeden rozkopany pas w wielu miejscach ograniczony prędkością do zawrotnych 40 km/h. W 3 miliony mieszkań wierzyła garstka wyborców PiS, która pod górkę miała do szkoły. W drogi i autostrady w sieci wierzyła i nadal wierzy potężna kilku dziesięcioprocentowa sekta Autostrady Wirtualne. Jeżdżą każdego dnia „po zupełnie innej Polsce”, chwalą postępy, dorzucają kolejne pliki i prezentacje 3D. Taki polski need for speed i chyba tutaj należy szukać rozwiązania zagadki. Wygląda na to, że członków sekty ma ta ekipa na poziomie klientów need for speed i tego typu przygód. To nawet nie są strategie, to są proste klasyczne „dżojstikówki”, można sobie pośmigać na ręcznym. I takich propozycji wirtualnych gierek dla ciemnego ludu jest więcej. Jak nie „jechanka”, to strzelanka. Można sobie do kaczek postrzelać, z RPG potraktować Rydzyka, krzyże z niegdysiejszym mecenasem Terlikowskiego poodwracać do góry nogami. I tylko do siebie mogę mieć żal, że z sektami walczę bez litości, bo niezwykle jestem ciekaw jakaż to nowa modlitwa się narodzi, po ostatnich rewelacjach rdzawego guru sekty, że oto termina i środki zostały przesunięte na następną pięciolatkę propagandową. Inna sprawa, że konkurencja w sektach zamarła, guru sekty Noga w Lampasach na Wawelu już się nawet głupawych filmików nie chce kręcić. Ma swoich wiernych i swoje relikwie, drogi, autostrady i niewierzących ma tam gdzie wszyscy po kolei liderzy partyjnych sekt.

Reklama

52 KOMENTARZE

  1. drogom stanowcze nie
    Tematem drogowym to już rzygam. Cała zdrowa część narodu a zwłaszcza postępowa inteligencja dały sobie wmówić że marne drogi to w Polsce najważniejszy i najpilniejszy problem do załatwienia. Nie służba od zdrowia, emerytury, zbójecki system podatkowy i dziadowskie uczelnie ale stan dróg decyduje o tym czy kraj jest szczęśliwy i europejski czy też skomuszały.
    Kiedyś pół sekundy mignęła w TV plansza pokazująca na co nam przede wszystkim Unia “daje”.
    Otóż niemal wyłącznie na drogi. Szmal paru pokoleń topi się w beton i asfalt.
    Dlaczego tak jest?
    Ano dlatego że nic tak nie pokazuje pracowitości rządu jak widok uwijających się koparek rozpieprzających ulicę odnowioną w zeszłym roku. Taka droga w budowie jest nawet cenniejsza propagandowo od drogi już gotowej, czekającej na letnie remonty. Po drugie nigdzie tak łatwo nie skombinować na boku trochę grosza jak w inwestycjach budowlanych, po trzecie ludzie święcie wierzą że nie płacą za to ani grosza, buduje przecież rząd za swoje pieniądze. Jedyny problem w tym, że zbyt się opieprza.

  2. drogom stanowcze nie
    Tematem drogowym to już rzygam. Cała zdrowa część narodu a zwłaszcza postępowa inteligencja dały sobie wmówić że marne drogi to w Polsce najważniejszy i najpilniejszy problem do załatwienia. Nie służba od zdrowia, emerytury, zbójecki system podatkowy i dziadowskie uczelnie ale stan dróg decyduje o tym czy kraj jest szczęśliwy i europejski czy też skomuszały.
    Kiedyś pół sekundy mignęła w TV plansza pokazująca na co nam przede wszystkim Unia “daje”.
    Otóż niemal wyłącznie na drogi. Szmal paru pokoleń topi się w beton i asfalt.
    Dlaczego tak jest?
    Ano dlatego że nic tak nie pokazuje pracowitości rządu jak widok uwijających się koparek rozpieprzających ulicę odnowioną w zeszłym roku. Taka droga w budowie jest nawet cenniejsza propagandowo od drogi już gotowej, czekającej na letnie remonty. Po drugie nigdzie tak łatwo nie skombinować na boku trochę grosza jak w inwestycjach budowlanych, po trzecie ludzie święcie wierzą że nie płacą za to ani grosza, buduje przecież rząd za swoje pieniądze. Jedyny problem w tym, że zbyt się opieprza.

  3. Jestem w posiadaniu książeczki- katalogu firmy ,,Varta”
    z 1938 roku. Są tam zdjęcia autostrady A4, z okresu budowy(transport furmankami i ręczne wylewanie betonowych płyt), oraz wygląd autostrady oddanej do użytku, do tego wykaz wszystkich punktów serwisowych baterii(akumulatorów) Varta oraz opon. Autostrada wytrzymała 60 lat, bez żadnych remontów, mimo,że była wewnętrzną drogą poligonową sowieckiej dywizji pancernej.Wszystkie wiadukty przetrwały do dzisiaj.
    Państwo niemieckie – furmankami i rękoma niemieckich betoniarzy – było w stanie wykonać 2000- 3000 km autostrad ROCZNIE. A przecież, od tamtego czasu, dokonał się gigantyczny postęp technologiczny i organizacyjny.
    Gdzie my – zatem – jesteśmy?

    • bida była i bida będzie
      Jesteśmy na kolejnym etapie budowy gospodarki od zera, a za każdym razem jest to trudniejsze i dłużej trwa.
      Jakiś spec od ekonomii zarobkowej (może Gwiazdowski, ale głowy nie dam) wyliczył że możemy dogonić Francję za 30 lat jeżeli roczny przyrost bogactwa wyniesie 7 procent.
      Czyli przy obecnie istniejących wskaźnikach można powiedzieć że nigdy.

  4. Jestem w posiadaniu książeczki- katalogu firmy ,,Varta”
    z 1938 roku. Są tam zdjęcia autostrady A4, z okresu budowy(transport furmankami i ręczne wylewanie betonowych płyt), oraz wygląd autostrady oddanej do użytku, do tego wykaz wszystkich punktów serwisowych baterii(akumulatorów) Varta oraz opon. Autostrada wytrzymała 60 lat, bez żadnych remontów, mimo,że była wewnętrzną drogą poligonową sowieckiej dywizji pancernej.Wszystkie wiadukty przetrwały do dzisiaj.
    Państwo niemieckie – furmankami i rękoma niemieckich betoniarzy – było w stanie wykonać 2000- 3000 km autostrad ROCZNIE. A przecież, od tamtego czasu, dokonał się gigantyczny postęp technologiczny i organizacyjny.
    Gdzie my – zatem – jesteśmy?

    • bida była i bida będzie
      Jesteśmy na kolejnym etapie budowy gospodarki od zera, a za każdym razem jest to trudniejsze i dłużej trwa.
      Jakiś spec od ekonomii zarobkowej (może Gwiazdowski, ale głowy nie dam) wyliczył że możemy dogonić Francję za 30 lat jeżeli roczny przyrost bogactwa wyniesie 7 procent.
      Czyli przy obecnie istniejących wskaźnikach można powiedzieć że nigdy.

  5. Jeżeli mój sąsiad bije swoją żonę codziennie
    a ja nie robię tego wcale, to statystyka mówi, że ja biję swoją co drugi dzień.
    Tyle jeśli chodzi o statystyki.
    Zostawimy też na boku największe zmartwienie niemieckiego biznesu oraz ministra gospodarki
    Bruederlego – utratę lidera światowego eksportu(1,2 bln $) na rzecz Chin.Cały polski eksport zamyka się kwotą 133 mld $ , w tym 26,1% to eksport do Niemiec.
    Zajrzyjmy do mieszkania i garażu statystycznego Schmidta oraz do jego banku – celem poznania stanu konta. Sprawdźmy – drogi doktorku – ile lat mają meble w salonie Hansa, jakim sprzętem audiowizualnym katuje swoje oczy i uszy, jakim samochodem pomyka po dziwnych drogach,bez dziur, oraz – dokąd wybiera się na wakacje.Regularnie , 2-3 razy w roku. Spytamy również Hansa Schmidta o stosunki w pracy oraz o 5 tygodniowy płatny urlop. Przez litość dla mojego kraju – w którym ŻYJĘ I MIESZKAM – nie wspomnę o poziomie usług tzw. obywatelskich(urzędowych), które Hans załatwia bez wychodzenia z domu i wypełniania sterty ,,papierów”. Wspomnę za to o poziomie nauczania i różnicy wynoszącej, na moje oko – 1 rok świetlny oraz o dostępie i poziomie usług medycznych (tak, wiem – upadającej nic nie wartej niemieckiej służby zdrowia). Żeby zakończyć fantastycznie zorganizowaną komunikacją i policją na każde wezwanie(ktoś Ci wierci za ścianą kiedy odpoczywasz).
    Wybierz się – przyjacielu M. – na Hauptbanhoff i spójrz na wjeżdżający pociąg PKP z Warszawy, ten widok starczy za cały komentarz. Za milion niepotrzebnych słów. A gdyby nawet to nie przekonało Ciebie dostatecznie, to zawsze powiem sakramentalne – wróć.
    Chociaż na rok – pracę dostaniesz za 2,5 mieszkanko za 1 tysiąc, i – szalej!

  6. Jeżeli mój sąsiad bije swoją żonę codziennie
    a ja nie robię tego wcale, to statystyka mówi, że ja biję swoją co drugi dzień.
    Tyle jeśli chodzi o statystyki.
    Zostawimy też na boku największe zmartwienie niemieckiego biznesu oraz ministra gospodarki
    Bruederlego – utratę lidera światowego eksportu(1,2 bln $) na rzecz Chin.Cały polski eksport zamyka się kwotą 133 mld $ , w tym 26,1% to eksport do Niemiec.
    Zajrzyjmy do mieszkania i garażu statystycznego Schmidta oraz do jego banku – celem poznania stanu konta. Sprawdźmy – drogi doktorku – ile lat mają meble w salonie Hansa, jakim sprzętem audiowizualnym katuje swoje oczy i uszy, jakim samochodem pomyka po dziwnych drogach,bez dziur, oraz – dokąd wybiera się na wakacje.Regularnie , 2-3 razy w roku. Spytamy również Hansa Schmidta o stosunki w pracy oraz o 5 tygodniowy płatny urlop. Przez litość dla mojego kraju – w którym ŻYJĘ I MIESZKAM – nie wspomnę o poziomie usług tzw. obywatelskich(urzędowych), które Hans załatwia bez wychodzenia z domu i wypełniania sterty ,,papierów”. Wspomnę za to o poziomie nauczania i różnicy wynoszącej, na moje oko – 1 rok świetlny oraz o dostępie i poziomie usług medycznych (tak, wiem – upadającej nic nie wartej niemieckiej służby zdrowia). Żeby zakończyć fantastycznie zorganizowaną komunikacją i policją na każde wezwanie(ktoś Ci wierci za ścianą kiedy odpoczywasz).
    Wybierz się – przyjacielu M. – na Hauptbanhoff i spójrz na wjeżdżający pociąg PKP z Warszawy, ten widok starczy za cały komentarz. Za milion niepotrzebnych słów. A gdyby nawet to nie przekonało Ciebie dostatecznie, to zawsze powiem sakramentalne – wróć.
    Chociaż na rok – pracę dostaniesz za 2,5 mieszkanko za 1 tysiąc, i – szalej!

  7. procent składany i logarytmy
    Fajnie że jesteś, lubię czytać to co piszesz.
    Z tymi procentami to jest tak, że trzeba 18 lat na podwojenie majątku przy rocznym wzroście 4%.
    Twoje wyliczenie 22 lat jest słuszne pod warunkiem że bardzo optymistycznie przyjmie się punkt startowy w którym jakoby Niemiec jest jedynie 1,53 razy bogatszy od Polaka.
    A ile razy jest naprawdę bogatszy tego w zasadzie nie wiadomo.
    Słusznie prawisz że PKB tutaj niewiele mówi, ważniejsze jest ile z tego naprawdę idzie do kieszeni obywateli.
    Tak na moje oko germańce mają w kieszeni mniej więcej 3 razy więcej niż my. Tak czy siak szanse w tej gonitwie mamy takie sobie.

  8. procent składany i logarytmy
    Fajnie że jesteś, lubię czytać to co piszesz.
    Z tymi procentami to jest tak, że trzeba 18 lat na podwojenie majątku przy rocznym wzroście 4%.
    Twoje wyliczenie 22 lat jest słuszne pod warunkiem że bardzo optymistycznie przyjmie się punkt startowy w którym jakoby Niemiec jest jedynie 1,53 razy bogatszy od Polaka.
    A ile razy jest naprawdę bogatszy tego w zasadzie nie wiadomo.
    Słusznie prawisz że PKB tutaj niewiele mówi, ważniejsze jest ile z tego naprawdę idzie do kieszeni obywateli.
    Tak na moje oko germańce mają w kieszeni mniej więcej 3 razy więcej niż my. Tak czy siak szanse w tej gonitwie mamy takie sobie.

  9. A cóż im powiesz, tym stu tysiącom, bo chyba nie wiedzą
    że porzucają raj na ziemi, albo tylko ,,dynamicznie rozwijający się kraj o wielkich perspektywach”:
    Polacy na wyścigi wyjeżdżają do Wielkiej Brytanii, która właśnie dźwignęła się z recesji – wynika z ostatnich danych. W tym roku zaobserwowano rekordową liczbę nowych imigrantów zarobkowych.

    Tylko w 2010 roku na Wyspy przybyło ponad 100 tys. nowych pracowników z Polski i innych krajów Europy Wschodniej – informuje Office for National Statistics

    A reszta czeka, na walizkach, na maj 2011 roku, kiedy będą mogli zacząć spełniać swoje marzenia, tym razem legalnie. I,niestety, nie w naszej ukochanej ojczyźnie:

    Jednym z głównych powodów wyjazdów do pracy do Niemiec są kwestie finansowe. Wynagrodzenia za legalną pracę w Niemczech należą do najwyższych w Europie. Posiadając wyższe wykształcenie możesz się spodziewać około 30tys Euro rocznie. Prace, które nie wymagają wielkich kwalifikacji są nagradzane wypłatą w wysokości minimum 10 Euro za godzinę.

  10. A cóż im powiesz, tym stu tysiącom, bo chyba nie wiedzą
    że porzucają raj na ziemi, albo tylko ,,dynamicznie rozwijający się kraj o wielkich perspektywach”:
    Polacy na wyścigi wyjeżdżają do Wielkiej Brytanii, która właśnie dźwignęła się z recesji – wynika z ostatnich danych. W tym roku zaobserwowano rekordową liczbę nowych imigrantów zarobkowych.

    Tylko w 2010 roku na Wyspy przybyło ponad 100 tys. nowych pracowników z Polski i innych krajów Europy Wschodniej – informuje Office for National Statistics

    A reszta czeka, na walizkach, na maj 2011 roku, kiedy będą mogli zacząć spełniać swoje marzenia, tym razem legalnie. I,niestety, nie w naszej ukochanej ojczyźnie:

    Jednym z głównych powodów wyjazdów do pracy do Niemiec są kwestie finansowe. Wynagrodzenia za legalną pracę w Niemczech należą do najwyższych w Europie. Posiadając wyższe wykształcenie możesz się spodziewać około 30tys Euro rocznie. Prace, które nie wymagają wielkich kwalifikacji są nagradzane wypłatą w wysokości minimum 10 Euro za godzinę.

  11. Witaj, miło Cię widzieć
    Witaj, miło Cię widzieć Przyjacielu.:)
    Nie zapomniałeś.:) Ciągle czekam i mam nadzieję, mimo i pomimo, że doczekam się.:)
    Moje wieści z Niemiec na temat tamtejszego poziomu życia pochodzą z dwóch skrajnych źródeł. Jedno to opowieści tych, którzy wyjeżdżają tam np. sprzątać, tkzw. pogardzany przez moich rodaków “zmywak”, drugie to słowa Przyjaciela, który jest kierownikiem działu wdrażania nowych technologii w Wellingen. To są zupełnie różne relacje.
    Pozdrawiam bardzo ciepło.:)
    Szczęśliwego Nowego Roku Przyjacielu.:)

  12. Witaj, miło Cię widzieć
    Witaj, miło Cię widzieć Przyjacielu.:)
    Nie zapomniałeś.:) Ciągle czekam i mam nadzieję, mimo i pomimo, że doczekam się.:)
    Moje wieści z Niemiec na temat tamtejszego poziomu życia pochodzą z dwóch skrajnych źródeł. Jedno to opowieści tych, którzy wyjeżdżają tam np. sprzątać, tkzw. pogardzany przez moich rodaków “zmywak”, drugie to słowa Przyjaciela, który jest kierownikiem działu wdrażania nowych technologii w Wellingen. To są zupełnie różne relacje.
    Pozdrawiam bardzo ciepło.:)
    Szczęśliwego Nowego Roku Przyjacielu.:)

  13. Co do dróg
    to mam na świeżutko, od Gdyni do Bielska-Białej i z powrotem, z przystankiem w Bydgoszczy (czyli w znakomitej większości droga krajowa nr 1, plus kawałek DK 10 i DK 5).

    I teraz tak – odcinek od Bielska do Łodzi (włączając w to S1 czyli tzw. obwodnicę GOP), czyli w większości “gierkówka” jest dwupasmowy, ale nie autostradowy (skrzyżowania, światła, przejścia dla pieszych) i dość przyzwoity, chociaż momentami dziurawy. W okolicach Bełchatowa dwa pasma zwężają się na kilka km do jednego – remont, końca nie widać. Dziury jednak są zaklejane na bieżąco przez lotne ekipy z cysternami z asfaltem. Jest to czysta prowizorka i załatane kawałki są natychmiast demolowane przez przejeżdżające TIRy (głównie, bo najcięższe). Kawałek “autostradowy” pod Piotrkowem Trybunalskim jest króciutki.

    Pomijam przejazd przez Częstochowę i Łódź (nawierzchnia jako taka, ale ruch, skrzyżowania, korki…), poza tym droga krajowa jedzie miastami i miasteczkami – bardzo ładna jest obwodnica Krośniewic, nareszcie nie trzeba się pchać przez skrzyżowanie z DK 92 (Poznań-Warszawa, dawna DK 2, teraz w dużej mierze zastąpiona przez A2), ale więcej takich fajnych obwodnic nie ma. Co więcej, odcinek w okolicach Łęczycy i Topoli Królewskiej mógłby śmiało konkurować z tym, co jest na zdjęciu ilustrującym ten wpis, jedzie się momentami 30-40 km/h, nie szybciej. Łatają te dziury, ekipy z obu stron się przesuwają, ale raz, że bardzo powoli, a dwa, że wygląda to na kroplę w morzu potrzeb. I to jest droga krajowa (!). Drugi taki odcinek jest pomiędzy Włocławkiem a Czerniewicami (prawie Toruń), z tego, co widziałem, dziury mogą być efektem ruchu samochodów ciężarowych, ponieważ tuż obok powstaje odcinek autostrady A1, chwilowo specjalnych postępów nie widać, są natomiast widoczne potężne prace ziemne.

    Droga nr 10 z Czerniewic do Brzozy Bydgoskiej – bardzo fajna, mimo że jednopasmowa, przez las, kawałek ekspresowy (jednopasmowy też).

    DK 5 od Bydgoszczy do Świecia nad Wisłą – przeciętna, nie za szeroka, bez dziur, kilka irytujących momentów (rozjazdy, skrzyżowania, osławiona aleja dębowa), ale z kolei prosta sprawa – pasy do lewoskrętu na środku rozładowały miejsca notorycznie się korkujące jeszcze 10 lat temu.

    Od Świecia do autostrady jest raptem 10 km, jakość drogi podobna jak “piątka” od Bydgoszczy.

    Autostrada A1 od Nowych Marz(ów) do Rusocina (czyli do początku obwodnicy Trójmiasta) to 90 km autostrady dwupasmowej, bez remontów i kolein (bo dość nowej?), niewiele parkingów, raptem jedno miejsce ze stacjami benzynowymi (w obie strony). Nie wiem, jakie standardy spełnia, a jakich nie, ale nam się nią jedzie zawsze komfortowo (w większości przypadków NIE MA kolejek do rogatek). No i to oczywiście kosztuje, kierowca samochodu osobowego za cały odcinek płaci 17,50 zł, z przyczepką, autobus albo ciężarowy więcej.

    Obwodnica Trójmiasta jest mniej więcej taka, jak obwodnica GOP, z tym, że powoli przestaje spełniać swoje zadanie – samochodów jest za dużo. W tym celu: a) trwają prace poszerzające ją do 3 pasów w okolicach Karczemek i Matarni (duże węzły drogowe i centra handlowe), b) projektowana jest następna obwodnica, jeszcze dalej na wschód od Trójmiasta, ale nie mogą zdaje się ustalić przebiegu (prostesty lokalsów – może kolega canned head będzie coś wiedział więcej?).

    Pozdrawiam po trasie, w sumie ok. 700 km w jedną stronę.

    • Na Dolnym Śląsku jest taka moda, że nad morze jedzie
      się via Dresden i Berlin – niemieckimi autostradami. Paranoja objęła swoim zasięgiem redaktorów polskiego wydania ,,Auto moto und sport”. Zrobili latem taki test : dwie skody superb wystartowały z Wrocławia do Świnoujścia. Jedna A4 przez Berlin a druga normalnymi, naszymi dziurami przez Gorzów i Szczecin.

      • Dość racjonalna moda, rzekłbym.
        Jeżeli dobrze pamiętam, Skoda via Berlin była pierwsza?

        Wszyscy znani mi ludzie w Trójmieście, jeżdżący (np. na narty) do Austrii, wyrywają najkrótszą trasą (DK 6 na Słupsk-Koszalin-Szczecin-Kołbaskowo), żeby dostać się na autostrady w Niemczech, a potem już tamtymi drogami (zazwyczaj A11-A10/ Berliner ring-A9) na południe. Zapewne dlatego, że do granicy w Kołbaskowie dojadą w 5-6 godzin w sprzyjających warunkach, co daje średnią w okolicach 60 km/h, a na autostradach ta średnia w znaczący sposób rośnie.

        • Przepraszam – quackie – po chuj nam taki kraj
          i cała ta tutaj durna dyskusja, jeżeli NATURALNE połączenia ze STOLICĄ Polski są tak utrudnione, że wręcz niemożliwe. Że Berlin staje się naturalną metropolią.
          Ubiegłego lata objechałem całą pokomunistyczną Europę, ale nie ma takiej stolicy do której nie dojedziesz autostradą.Na ogół dojedziesz, przejedziesz i wyjedziesz ( w innym kierunku).

          • Meh
            No nie, naturalne połączenie ze stolicą to ja mam morzem i Wisłą… DK 7 jest całkiem nienaturalna.

            Ale z tym Berlinem to nie do końca tak, zawsze go objeżdżam ringiem, ale jeszcze ani razu go nie odwiedziłem, więc de facto zarobili na mnie benzyniarze, hotelarze (ale nie w Berlinie), natomiast Niemcy – jeżeli jadę do Francji – traktuję czysto tranzytowo. No, raz zwiedziłem kawałek jednego zamku i raz centrum Frankfurtu nad Menem (ale latem). A w Warszawie jednak bywałem swego czasu częściej, więc Berlin sobie może być metropolią, ale dla mnie to czysta teoria.

            Ale łapię, o co Ci chodzi, masz rację, że powinno być to lepiej pomyślane, swoją drogą jest lekkim absurdem, że rozbudowuje się A1, czyli Trójmiasto-Toruń-Łódź-Śląsk-Cieszyn, a DK 7 między Gdańskiem a Warszawą się poprawia, remontuje, ale na razie kawałków ekspresowych chociażby, nie żeby autostradowych, jest tam jak na lekarstwo. Z kolei całkiem inaczej jest na tejże DK 7 między Warszawą a Kielcami, gdzie całkiem przyzwoite dwupasmowe obwodnice miast powstają stosunkowo szybko.

            No i sama stolica – zastanawiające, że przez ostatnie 20 lat nie zdołano nic poprawić, zbudować pierścienia obwodnicy, czy chociażby tylko jego części. Śmiem przypuszczać, że decydującą rolę grają tu kwestie urzędniczo-własnościowe. A w takich przypadkach często lubi się urodzić jakaś korupcja, bo wszyscy by chcieli obwodnicy, ale nikt – koło siebie.

            Z tego jednak, co widzę, im większe miasto w PL, tym trudniej z takimi inwestycjami. Obwodnica Trójmiasta jest chlubnym wyjątkiem, z tym, że kolejne jej fragmenty oddawano od 1977 do 2001 (!) roku, poza tym Trójmiasto ma o tyle łatwiej (?), że obwodnicę ma tylko z jednej strony, bo z drugiej – Bałtyk.

          • Nie jechałeś z zachodu na wschód przez Wrocław –
            to nie wiesz nic o naszych ,,obwodnicach”. A jak już po 2-3 godzinach przebijesz się na Psie Pole i dalej na Oleśnicę – to zobaczysz bezmiar naszego dziadostwa. Tak chyba co 20 lat 1km nowszej drogi. Bo autostrada będzie, zaraz po tym jak przegonimy Niemcy. Wtedy, zmożony głodem niemiecki specjalista od budowy autostrad przyjedzie tutaj jako Gastarbeiter.

          • Przez Wrocek jechałem
            z północy na południe, nie wiem, którędy dokładnie, ale wylot był zdaje się koło tego centrum handlowego na Bielanach (?). Rzadka przyjemność w sensie że tłok, kręto i wszędzie mosty, które ustawiają (utrudniają) cały ruch. Tyle mam pojęcia na temat Wrocławia i (braku) obwodnicy.

            Przez miasto Łódź się jedzie jakby płynniej, mimo że nie obwodnicą, ale żeby wjechać (od północnego zachodu) trzeba się przebić przez Zgierz i okolice, tamże wieczny korek na wąskiej dojazdówce.

            Poznań można minąć na osi wschód-zachód od południa – bardzo zgrabnie, via A2 (na odcinku “obwodowym” bezpłatną). Gorzej północ-południe : (

            Słupsk – bardzo przyjemna obwodnica, bardzo niedawno otwarta.

            Kielce – w osi północ-południe jest przyzwoita obwodnica od ładnych paru lat, gorzej wschód-zachód (aczkolwiek rodzi się w dużych bólach przelotówka na miejscu istniejących tras).

            Trochę chaotycznie, ale piszę o miejscach, w których bywam. Niejakie pojęcie o obwodnicach więc mam.

      • na skróty
        Zwykle jadę inaczej.
        Olewam przejście w Lubieszynie i skręcam w prawo w kierunku lasu.
        Gdzieś po 20 minutach wypatruję po lewej stronie słabo widocznej ścieżki, na oko całkiem nieprzejezdnej jednak jak się uprzeć to pojazd da się tam wcisnąć.
        Kilkaset metrów tej puszczy i już widać przekrzywiony słupek graniczny, szczere pole i trochę wyboistą szosę którą jadę aż pojawi się tabliczka z napisem: Blankensee.
        Dalej trafiam na całkiem przyjemną drogę prowadzącą przez pola kukurydziane.
        Droga jest niestety bardzo wąska i wymijanie jest możliwe tylko w paru miejscach.
        W ten sposób prosto dojeżdżam aż do Hintersee.
        Do samej wsi prowadzi droga którą nazywam Aleją Honeckera, tam jest ograniczenie do 40, ale szybciej niż 20 nie da się jechać. Po pokonaniu tej alei muszę niestety zatrzymać pojazd, powkręcać ponownie żarówki, poprawić obluzowane kabelki, sprawdzić czy korek do wlewu oleju nadal tkwi tam gdzie był przedtem, itp.
        Dalej już banalna asfaltówka przez Eggesin aż do Ueckermunde.
        W tym miejscu to albo jadę w kierunku Świnoujścia, albo idę do zoo zobaczyć małpy, coś zjeść i zapalić peta (tam wolno bo to cywilizowany kraj).

  14. Co do dróg
    to mam na świeżutko, od Gdyni do Bielska-Białej i z powrotem, z przystankiem w Bydgoszczy (czyli w znakomitej większości droga krajowa nr 1, plus kawałek DK 10 i DK 5).

    I teraz tak – odcinek od Bielska do Łodzi (włączając w to S1 czyli tzw. obwodnicę GOP), czyli w większości “gierkówka” jest dwupasmowy, ale nie autostradowy (skrzyżowania, światła, przejścia dla pieszych) i dość przyzwoity, chociaż momentami dziurawy. W okolicach Bełchatowa dwa pasma zwężają się na kilka km do jednego – remont, końca nie widać. Dziury jednak są zaklejane na bieżąco przez lotne ekipy z cysternami z asfaltem. Jest to czysta prowizorka i załatane kawałki są natychmiast demolowane przez przejeżdżające TIRy (głównie, bo najcięższe). Kawałek “autostradowy” pod Piotrkowem Trybunalskim jest króciutki.

    Pomijam przejazd przez Częstochowę i Łódź (nawierzchnia jako taka, ale ruch, skrzyżowania, korki…), poza tym droga krajowa jedzie miastami i miasteczkami – bardzo ładna jest obwodnica Krośniewic, nareszcie nie trzeba się pchać przez skrzyżowanie z DK 92 (Poznań-Warszawa, dawna DK 2, teraz w dużej mierze zastąpiona przez A2), ale więcej takich fajnych obwodnic nie ma. Co więcej, odcinek w okolicach Łęczycy i Topoli Królewskiej mógłby śmiało konkurować z tym, co jest na zdjęciu ilustrującym ten wpis, jedzie się momentami 30-40 km/h, nie szybciej. Łatają te dziury, ekipy z obu stron się przesuwają, ale raz, że bardzo powoli, a dwa, że wygląda to na kroplę w morzu potrzeb. I to jest droga krajowa (!). Drugi taki odcinek jest pomiędzy Włocławkiem a Czerniewicami (prawie Toruń), z tego, co widziałem, dziury mogą być efektem ruchu samochodów ciężarowych, ponieważ tuż obok powstaje odcinek autostrady A1, chwilowo specjalnych postępów nie widać, są natomiast widoczne potężne prace ziemne.

    Droga nr 10 z Czerniewic do Brzozy Bydgoskiej – bardzo fajna, mimo że jednopasmowa, przez las, kawałek ekspresowy (jednopasmowy też).

    DK 5 od Bydgoszczy do Świecia nad Wisłą – przeciętna, nie za szeroka, bez dziur, kilka irytujących momentów (rozjazdy, skrzyżowania, osławiona aleja dębowa), ale z kolei prosta sprawa – pasy do lewoskrętu na środku rozładowały miejsca notorycznie się korkujące jeszcze 10 lat temu.

    Od Świecia do autostrady jest raptem 10 km, jakość drogi podobna jak “piątka” od Bydgoszczy.

    Autostrada A1 od Nowych Marz(ów) do Rusocina (czyli do początku obwodnicy Trójmiasta) to 90 km autostrady dwupasmowej, bez remontów i kolein (bo dość nowej?), niewiele parkingów, raptem jedno miejsce ze stacjami benzynowymi (w obie strony). Nie wiem, jakie standardy spełnia, a jakich nie, ale nam się nią jedzie zawsze komfortowo (w większości przypadków NIE MA kolejek do rogatek). No i to oczywiście kosztuje, kierowca samochodu osobowego za cały odcinek płaci 17,50 zł, z przyczepką, autobus albo ciężarowy więcej.

    Obwodnica Trójmiasta jest mniej więcej taka, jak obwodnica GOP, z tym, że powoli przestaje spełniać swoje zadanie – samochodów jest za dużo. W tym celu: a) trwają prace poszerzające ją do 3 pasów w okolicach Karczemek i Matarni (duże węzły drogowe i centra handlowe), b) projektowana jest następna obwodnica, jeszcze dalej na wschód od Trójmiasta, ale nie mogą zdaje się ustalić przebiegu (prostesty lokalsów – może kolega canned head będzie coś wiedział więcej?).

    Pozdrawiam po trasie, w sumie ok. 700 km w jedną stronę.

    • Na Dolnym Śląsku jest taka moda, że nad morze jedzie
      się via Dresden i Berlin – niemieckimi autostradami. Paranoja objęła swoim zasięgiem redaktorów polskiego wydania ,,Auto moto und sport”. Zrobili latem taki test : dwie skody superb wystartowały z Wrocławia do Świnoujścia. Jedna A4 przez Berlin a druga normalnymi, naszymi dziurami przez Gorzów i Szczecin.

      • Dość racjonalna moda, rzekłbym.
        Jeżeli dobrze pamiętam, Skoda via Berlin była pierwsza?

        Wszyscy znani mi ludzie w Trójmieście, jeżdżący (np. na narty) do Austrii, wyrywają najkrótszą trasą (DK 6 na Słupsk-Koszalin-Szczecin-Kołbaskowo), żeby dostać się na autostrady w Niemczech, a potem już tamtymi drogami (zazwyczaj A11-A10/ Berliner ring-A9) na południe. Zapewne dlatego, że do granicy w Kołbaskowie dojadą w 5-6 godzin w sprzyjających warunkach, co daje średnią w okolicach 60 km/h, a na autostradach ta średnia w znaczący sposób rośnie.

        • Przepraszam – quackie – po chuj nam taki kraj
          i cała ta tutaj durna dyskusja, jeżeli NATURALNE połączenia ze STOLICĄ Polski są tak utrudnione, że wręcz niemożliwe. Że Berlin staje się naturalną metropolią.
          Ubiegłego lata objechałem całą pokomunistyczną Europę, ale nie ma takiej stolicy do której nie dojedziesz autostradą.Na ogół dojedziesz, przejedziesz i wyjedziesz ( w innym kierunku).

          • Meh
            No nie, naturalne połączenie ze stolicą to ja mam morzem i Wisłą… DK 7 jest całkiem nienaturalna.

            Ale z tym Berlinem to nie do końca tak, zawsze go objeżdżam ringiem, ale jeszcze ani razu go nie odwiedziłem, więc de facto zarobili na mnie benzyniarze, hotelarze (ale nie w Berlinie), natomiast Niemcy – jeżeli jadę do Francji – traktuję czysto tranzytowo. No, raz zwiedziłem kawałek jednego zamku i raz centrum Frankfurtu nad Menem (ale latem). A w Warszawie jednak bywałem swego czasu częściej, więc Berlin sobie może być metropolią, ale dla mnie to czysta teoria.

            Ale łapię, o co Ci chodzi, masz rację, że powinno być to lepiej pomyślane, swoją drogą jest lekkim absurdem, że rozbudowuje się A1, czyli Trójmiasto-Toruń-Łódź-Śląsk-Cieszyn, a DK 7 między Gdańskiem a Warszawą się poprawia, remontuje, ale na razie kawałków ekspresowych chociażby, nie żeby autostradowych, jest tam jak na lekarstwo. Z kolei całkiem inaczej jest na tejże DK 7 między Warszawą a Kielcami, gdzie całkiem przyzwoite dwupasmowe obwodnice miast powstają stosunkowo szybko.

            No i sama stolica – zastanawiające, że przez ostatnie 20 lat nie zdołano nic poprawić, zbudować pierścienia obwodnicy, czy chociażby tylko jego części. Śmiem przypuszczać, że decydującą rolę grają tu kwestie urzędniczo-własnościowe. A w takich przypadkach często lubi się urodzić jakaś korupcja, bo wszyscy by chcieli obwodnicy, ale nikt – koło siebie.

            Z tego jednak, co widzę, im większe miasto w PL, tym trudniej z takimi inwestycjami. Obwodnica Trójmiasta jest chlubnym wyjątkiem, z tym, że kolejne jej fragmenty oddawano od 1977 do 2001 (!) roku, poza tym Trójmiasto ma o tyle łatwiej (?), że obwodnicę ma tylko z jednej strony, bo z drugiej – Bałtyk.

          • Nie jechałeś z zachodu na wschód przez Wrocław –
            to nie wiesz nic o naszych ,,obwodnicach”. A jak już po 2-3 godzinach przebijesz się na Psie Pole i dalej na Oleśnicę – to zobaczysz bezmiar naszego dziadostwa. Tak chyba co 20 lat 1km nowszej drogi. Bo autostrada będzie, zaraz po tym jak przegonimy Niemcy. Wtedy, zmożony głodem niemiecki specjalista od budowy autostrad przyjedzie tutaj jako Gastarbeiter.

          • Przez Wrocek jechałem
            z północy na południe, nie wiem, którędy dokładnie, ale wylot był zdaje się koło tego centrum handlowego na Bielanach (?). Rzadka przyjemność w sensie że tłok, kręto i wszędzie mosty, które ustawiają (utrudniają) cały ruch. Tyle mam pojęcia na temat Wrocławia i (braku) obwodnicy.

            Przez miasto Łódź się jedzie jakby płynniej, mimo że nie obwodnicą, ale żeby wjechać (od północnego zachodu) trzeba się przebić przez Zgierz i okolice, tamże wieczny korek na wąskiej dojazdówce.

            Poznań można minąć na osi wschód-zachód od południa – bardzo zgrabnie, via A2 (na odcinku “obwodowym” bezpłatną). Gorzej północ-południe : (

            Słupsk – bardzo przyjemna obwodnica, bardzo niedawno otwarta.

            Kielce – w osi północ-południe jest przyzwoita obwodnica od ładnych paru lat, gorzej wschód-zachód (aczkolwiek rodzi się w dużych bólach przelotówka na miejscu istniejących tras).

            Trochę chaotycznie, ale piszę o miejscach, w których bywam. Niejakie pojęcie o obwodnicach więc mam.

      • na skróty
        Zwykle jadę inaczej.
        Olewam przejście w Lubieszynie i skręcam w prawo w kierunku lasu.
        Gdzieś po 20 minutach wypatruję po lewej stronie słabo widocznej ścieżki, na oko całkiem nieprzejezdnej jednak jak się uprzeć to pojazd da się tam wcisnąć.
        Kilkaset metrów tej puszczy i już widać przekrzywiony słupek graniczny, szczere pole i trochę wyboistą szosę którą jadę aż pojawi się tabliczka z napisem: Blankensee.
        Dalej trafiam na całkiem przyjemną drogę prowadzącą przez pola kukurydziane.
        Droga jest niestety bardzo wąska i wymijanie jest możliwe tylko w paru miejscach.
        W ten sposób prosto dojeżdżam aż do Hintersee.
        Do samej wsi prowadzi droga którą nazywam Aleją Honeckera, tam jest ograniczenie do 40, ale szybciej niż 20 nie da się jechać. Po pokonaniu tej alei muszę niestety zatrzymać pojazd, powkręcać ponownie żarówki, poprawić obluzowane kabelki, sprawdzić czy korek do wlewu oleju nadal tkwi tam gdzie był przedtem, itp.
        Dalej już banalna asfaltówka przez Eggesin aż do Ueckermunde.
        W tym miejscu to albo jadę w kierunku Świnoujścia, albo idę do zoo zobaczyć małpy, coś zjeść i zapalić peta (tam wolno bo to cywilizowany kraj).

  15. Masz przyjacielu M. nieznośną manierę wszystkowiedzącego
    mentora, Niemcy mają na takich osobników fajne określenie, który mając powierzchowną i wycinkową wiedzę – uogólnia na całe nacje albo kraje. Jak, zapewne, pamiętasz bardzo staram się nie być gołosłownym. Więc jestem szczęściarzem, którego dzieci uczą się poza granicami Polski, mam więc proste porównanie. Ale tą drogę wybiera coraz więcej młodych ludzi, więc jest nadzieja na zmianę, pod warunkiem, że wrócą. Od nich słyszę to nieznośne : jaka ta Polska jest piękna i lecą …do Stanów.
    Oszczędźmy tutaj naszych nauczycieli, bo w ramach tego systemu, nastawionego na ,,produkcję” absolwentów niewiele mogą zdziałać. Natomiast nasze sztandarowe uczelnie okupują (od lat) miejsca w czwartej setce światowego rankingu(jagiellonka 304 a UW – 360).
    Wiem również, jak bardzo zachwycony jest niemiecki pracodawca polskim, tanim, pracownikiem, który ukrywa przed nim swoje prawdziwe wykształcenie, ze wstydu, bo wykonywana praca nijak się ma do lat spędzonych na uczelni.
    Moi niemieccy znajomi mieszkają od Konstanz nad Jeziorem Bodeńskim po Hamburg i od Zittau(byłe DDR) po Enschede. Więc mam całkiem niezły ,,materiał porównawczy”. Wiem również doskonale, że każdy z nas zupełnie coś innego uważa za symbol wysokiego statusu materialnego. My – Polacy jesteśmy obarczeni pewnym ,,skrzywieniem” cywilizacyjnym(i poznawczym zarazem) z racji wychowania w siermiężnej komunie, więc najważniejsze są dla nas zewnętrzne znamiona luksusu -samochody, domy. Natomiast Niemcy, o czym Ty doskonale wiesz, są największymi podróżnikami świata, i turystami zarazem. Weekend na drugiej półkuli albo tydzień na Florydzie – to normalka. Ale dla Polaków to już ,,podróż życia”.Albo – marzeń.
    Ale najgorsze jest coś innego, co zupełnie przeczy obiegowym opiniom o ,,małym dystansie”.Z moich obserwacji, w tym jakby ,,moim” kręgu wynika, że przeciętnie zarabiająca niemiecka rodzina systematycznie oddala się poziomem życia od przeciętnej polskiej. Przede wszystkim inwestując w nieruchomości (działka lub dom nad Bałtykiem – biedni, a dom w Brazylii – bogatsi), co skutkować będzie tym, że niemiecki emeryt będzie smakował życia, gdy polski – razowego chlebka.
    I jescze coś: zapraszam na wycieczkę do starego Flisenberg(aktualnie Świeradów) zamieniony w ogromny, niemiecki, Altesheim.Patrzę z wielką zazdrością, jaką pieczołowitą opieką otacza PAŃSTWO NIEMIECKIE swoich emerytów. Tych całkiem biednych, których nie dotyczy wyżej przedstawiony ,,program inwestycyjny”. Bo polski emeryt to nawóz. Ale o tym już było…

  16. Masz przyjacielu M. nieznośną manierę wszystkowiedzącego
    mentora, Niemcy mają na takich osobników fajne określenie, który mając powierzchowną i wycinkową wiedzę – uogólnia na całe nacje albo kraje. Jak, zapewne, pamiętasz bardzo staram się nie być gołosłownym. Więc jestem szczęściarzem, którego dzieci uczą się poza granicami Polski, mam więc proste porównanie. Ale tą drogę wybiera coraz więcej młodych ludzi, więc jest nadzieja na zmianę, pod warunkiem, że wrócą. Od nich słyszę to nieznośne : jaka ta Polska jest piękna i lecą …do Stanów.
    Oszczędźmy tutaj naszych nauczycieli, bo w ramach tego systemu, nastawionego na ,,produkcję” absolwentów niewiele mogą zdziałać. Natomiast nasze sztandarowe uczelnie okupują (od lat) miejsca w czwartej setce światowego rankingu(jagiellonka 304 a UW – 360).
    Wiem również, jak bardzo zachwycony jest niemiecki pracodawca polskim, tanim, pracownikiem, który ukrywa przed nim swoje prawdziwe wykształcenie, ze wstydu, bo wykonywana praca nijak się ma do lat spędzonych na uczelni.
    Moi niemieccy znajomi mieszkają od Konstanz nad Jeziorem Bodeńskim po Hamburg i od Zittau(byłe DDR) po Enschede. Więc mam całkiem niezły ,,materiał porównawczy”. Wiem również doskonale, że każdy z nas zupełnie coś innego uważa za symbol wysokiego statusu materialnego. My – Polacy jesteśmy obarczeni pewnym ,,skrzywieniem” cywilizacyjnym(i poznawczym zarazem) z racji wychowania w siermiężnej komunie, więc najważniejsze są dla nas zewnętrzne znamiona luksusu -samochody, domy. Natomiast Niemcy, o czym Ty doskonale wiesz, są największymi podróżnikami świata, i turystami zarazem. Weekend na drugiej półkuli albo tydzień na Florydzie – to normalka. Ale dla Polaków to już ,,podróż życia”.Albo – marzeń.
    Ale najgorsze jest coś innego, co zupełnie przeczy obiegowym opiniom o ,,małym dystansie”.Z moich obserwacji, w tym jakby ,,moim” kręgu wynika, że przeciętnie zarabiająca niemiecka rodzina systematycznie oddala się poziomem życia od przeciętnej polskiej. Przede wszystkim inwestując w nieruchomości (działka lub dom nad Bałtykiem – biedni, a dom w Brazylii – bogatsi), co skutkować będzie tym, że niemiecki emeryt będzie smakował życia, gdy polski – razowego chlebka.
    I jescze coś: zapraszam na wycieczkę do starego Flisenberg(aktualnie Świeradów) zamieniony w ogromny, niemiecki, Altesheim.Patrzę z wielką zazdrością, jaką pieczołowitą opieką otacza PAŃSTWO NIEMIECKIE swoich emerytów. Tych całkiem biednych, których nie dotyczy wyżej przedstawiony ,,program inwestycyjny”. Bo polski emeryt to nawóz. Ale o tym już było…

  17. Pomijając niewygodne fakty sprowadzasz dyskusję
    do poziomu Auslanderów rozczarowanych Niemcami, więc obaj pod hamburskim mostem – narzekają.
    Nie chcę Ciebie ośmieszać ale sprawdź łaskawie ilu Niemców ma WŁASNE domy na Wyspach Kanaryjskich, ilu Niemców ma własne domy w Szwecji, dodaj niemieckie domy na pograniczu francusko-niemieckim. Bo ilu kupiło i kupuje w Polsce to ciemna liczba, jak wszystko w mafijnie zarządzanym kraju(kupują na podstawionych figurantów). Do tego 20% unijnego budżetu stanowią pieniądze niemieckich podatników. Przed chwilą Angela Merkel uratowała Grecję przed bankructwem. Więc o czym Ty, na Boga, pieprzysz?
    Współczuję Tobie, zupełnie szczerze, znajomych, jak rozumiem lekarzy, zamieszkujących śmierdzące nory, umeblowane w jeden chybotliwy stół i podobne krzesełka. Ja mam, niestety, pecha, bo nikogo takiego nie mam pośród swoich – niemieckich – znajomych, nawet tych bezrobotnych. Poza tym, byłem kiedyś na Pankow i widziałem dom lekarza zamieniony w fortecę, ale to pewnie był jakiś włoski mafioso, zamaskowany lekarskim szyldem.
    Wiedziałem, że Niemcy schodzą na psy, kiedy ujrzałem Sarstedt, niegdyś ulubione miasteczko pop-owych artystów, po tym, jak zamieszkali tam przesiedleńcy – Niemcy nadwołżańscy.
    Ale żeby taka nędza i to w samym Berlinie?
    Jeżeli podasz mi swój e-mail podam Tobie – Drogi Przyjacielu – adres szpitala w którym dostaniesz pracę z godnym(8 tys. PLN) wynagrodzeniem. Doskonały niemiecki będzie dodatkowym atutem.
    Nie zwlekaj. Zima tego roku zapowiada się ciężka i długa.
    Szczęśliwego Nowego Roku.

  18. Pomijając niewygodne fakty sprowadzasz dyskusję
    do poziomu Auslanderów rozczarowanych Niemcami, więc obaj pod hamburskim mostem – narzekają.
    Nie chcę Ciebie ośmieszać ale sprawdź łaskawie ilu Niemców ma WŁASNE domy na Wyspach Kanaryjskich, ilu Niemców ma własne domy w Szwecji, dodaj niemieckie domy na pograniczu francusko-niemieckim. Bo ilu kupiło i kupuje w Polsce to ciemna liczba, jak wszystko w mafijnie zarządzanym kraju(kupują na podstawionych figurantów). Do tego 20% unijnego budżetu stanowią pieniądze niemieckich podatników. Przed chwilą Angela Merkel uratowała Grecję przed bankructwem. Więc o czym Ty, na Boga, pieprzysz?
    Współczuję Tobie, zupełnie szczerze, znajomych, jak rozumiem lekarzy, zamieszkujących śmierdzące nory, umeblowane w jeden chybotliwy stół i podobne krzesełka. Ja mam, niestety, pecha, bo nikogo takiego nie mam pośród swoich – niemieckich – znajomych, nawet tych bezrobotnych. Poza tym, byłem kiedyś na Pankow i widziałem dom lekarza zamieniony w fortecę, ale to pewnie był jakiś włoski mafioso, zamaskowany lekarskim szyldem.
    Wiedziałem, że Niemcy schodzą na psy, kiedy ujrzałem Sarstedt, niegdyś ulubione miasteczko pop-owych artystów, po tym, jak zamieszkali tam przesiedleńcy – Niemcy nadwołżańscy.
    Ale żeby taka nędza i to w samym Berlinie?
    Jeżeli podasz mi swój e-mail podam Tobie – Drogi Przyjacielu – adres szpitala w którym dostaniesz pracę z godnym(8 tys. PLN) wynagrodzeniem. Doskonały niemiecki będzie dodatkowym atutem.
    Nie zwlekaj. Zima tego roku zapowiada się ciężka i długa.
    Szczęśliwego Nowego Roku.

  19. O takie wzorce Przyjacielu M. :
    http://en.wikipedia.org/wiki/J%C3%BCrgen_M%C3%B6llemann
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Rudolf_Scharping – poprawność polityczna nie pozwala Wiki napisać,że poleciał służbowym samolotem do swojej kochanki.Tylko raz. W mojej Polsce rządowe samoloty służą tylko do wożenia rodziny albo kochanek.Albo jako taksówki(CASA).
    http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/swiat/prezydent-niemiec-rezygnuje-ze-stanowiska,59486,1 – gdyby przyjąć niemiecką miarę, myśliwy Komorowski powinien podać się do dymisji zaraz po tym, jak ogłosił ,,wystąpienie Polski z NATO”. Albo z powodu 10 gigantycznych gaf(obejrzyj pijany występ pana Bronka w niemieckiej fundacji Marshalla).

  20. O takie wzorce Przyjacielu M. :
    http://en.wikipedia.org/wiki/J%C3%BCrgen_M%C3%B6llemann
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Rudolf_Scharping – poprawność polityczna nie pozwala Wiki napisać,że poleciał służbowym samolotem do swojej kochanki.Tylko raz. W mojej Polsce rządowe samoloty służą tylko do wożenia rodziny albo kochanek.Albo jako taksówki(CASA).
    http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/swiat/prezydent-niemiec-rezygnuje-ze-stanowiska,59486,1 – gdyby przyjąć niemiecką miarę, myśliwy Komorowski powinien podać się do dymisji zaraz po tym, jak ogłosił ,,wystąpienie Polski z NATO”. Albo z powodu 10 gigantycznych gaf(obejrzyj pijany występ pana Bronka w niemieckiej fundacji Marshalla).

  21. Jako Wujek Dobra Rada jesteś nieomylny.
    Dokonałeś więc takiego oto wyboru: porzuciłeś bogatą, piękną i kwitnącą Ojczyznę na rzecz biednych, brudnych i dziadowskich Niemiec. Niemiec rządzonych przez ,,głupią babę z DDR” tak, że staczają się w niebyt. Wolisz udawać Niemca, i do tego za marne grosze, niż być dumnym, bogatym Polakiem i spacerować nad Wisłą z dumnie podniesioną głową.
    Jesteś chory czy co?

  22. Jako Wujek Dobra Rada jesteś nieomylny.
    Dokonałeś więc takiego oto wyboru: porzuciłeś bogatą, piękną i kwitnącą Ojczyznę na rzecz biednych, brudnych i dziadowskich Niemiec. Niemiec rządzonych przez ,,głupią babę z DDR” tak, że staczają się w niebyt. Wolisz udawać Niemca, i do tego za marne grosze, niż być dumnym, bogatym Polakiem i spacerować nad Wisłą z dumnie podniesioną głową.
    Jesteś chory czy co?

  23. Albo jesteś żarliwym wyznawcą Gregora Gysi
    albo jakaś DDR-owska rudera przysłoniła Tobie cały świat. Który, ponoć doskonale znasz. A takie Stany, w których bieda z nędzą, to masz ponoć w małym palcu. Nawet relację z wycieczki, rozumiem na koszt Twojego pracodawcy, do Paryża – tutaj zdaje się relacjonowałeś.
    Poza tym, to nie kto inny jak Ty, pouczał mnie tutaj, ile muszę dać euro, żeby zobaczyć ordynatora, w niemieckim szpitalu, na własne oczy.
    Więc jak to jest – doktorku – z tą Twoją logiką? Albo – z pamięcią?
    No i dlaczego nie odpowiedziałeś na ofertę pracy w ,,drugiej Irlandii”, albo europejskim Kuwejcie, przez Odrę?
    Martwię się o Ciebie.

  24. Albo jesteś żarliwym wyznawcą Gregora Gysi
    albo jakaś DDR-owska rudera przysłoniła Tobie cały świat. Który, ponoć doskonale znasz. A takie Stany, w których bieda z nędzą, to masz ponoć w małym palcu. Nawet relację z wycieczki, rozumiem na koszt Twojego pracodawcy, do Paryża – tutaj zdaje się relacjonowałeś.
    Poza tym, to nie kto inny jak Ty, pouczał mnie tutaj, ile muszę dać euro, żeby zobaczyć ordynatora, w niemieckim szpitalu, na własne oczy.
    Więc jak to jest – doktorku – z tą Twoją logiką? Albo – z pamięcią?
    No i dlaczego nie odpowiedziałeś na ofertę pracy w ,,drugiej Irlandii”, albo europejskim Kuwejcie, przez Odrę?
    Martwię się o Ciebie.