Wielkie fortuny biorą się z wyzysku, spekulacji, prowizji i tego typu działań, długo by je wymieniać. Fortuny rodzinne zostały zbudowane na filarach nieudokumentowanych lub przemilczanych, np.
Wielkie fortuny biorą się z wyzysku, spekulacji, prowizji i tego typu działań, długo by je wymieniać. Fortuny rodzinne zostały zbudowane na filarach nieudokumentowanych lub przemilczanych, np. na pracy niewolniczej, w USA legalnej jeszcze do 1865 roku.
Ludzie gromadzący fortuny są z natury bardzo chciwi, stąd jest zadziwiające, dlaczego stają się filantropami. Możnaby powiedzieć, że w każdym człowieku jest „coś dobrego“, ale skąd nagle pojawia się hojność u chciwca? Dlaczego Soros jest miliarderem i filantropem? Dlaczego Madoff nim był?
Pokłady dobroci mają swoje źródło w unikaniu opodatkowania oraz kontroli, czyli władzy.
Odprowadzenie jakiejś kwoty na cele dobroczynne powoduje ulgę podatkową? Tak, ale dla zwykłych ludzi.
Krezusi potrzebują systemu bardziej wydajnego, a skoro potrzebują, to rozwiązania się znalazły: fundacje i organizacje non-profit.
Krezus nie lubi płacić podatków, zatem zakłada organizację filantropijną. Wyłożone pieniądze pozwalają mu na uniknięcie opodatkowania i już na zawsze wypadają z tego systemu; organizacje filantropijne nie są jego formalną własnością, ale zachowuje nad nimi pełną kontrolę. Prasa donosi o szczodrości krezusa oraz o nowych miejscach pracy w biurze fundacji.
Fundacje i non-profity nie są „biznesami“, obliczonymi na generowanie zysku, i ta formuła wyłącza je z obowiązku należności na rzecz państwa. Daje prawo do zbierania datków i przyjmowania dotacji, oraz rozdzielania zgromadzonych środków potrzebującym.
Kto potrzebuje? Głodne dziecko w Afryce potrzebuje, ale długa droga, żeby je dostało. W końcu, dziecko nic nie dostanie, albo prawie nic. Dostanie polityk, który jest pożądany przez krezusa na wpływowe stanowisko podczas kolejnych wyborów. Fundacja lub non-profit wspiera kampanię kandydata na ważnego polityka, ponieważ ten kandydat obiecał program na rzecz dzieci w Afryce. W telewizji tak obiecał, a w kuluarach co innego. Pieniądze płyną od krezusa darczyńcy, poprzez fundację, na rzecz obietnicy kandydata na polityka. Wyłożona suma przekłada się na sukces wyborczy kandydata, za co wybrany już wpływowy polityk realizuje politykę na rzecz krezusa.
Pompa działa bez zakłóceń. Kto miał pieniądze, ten ma ich więcej; ma wpływowego polityka po swojej stronie, niczym niezmącony przepływ pieniędzy, uwolnienie od podatków i glorię filantropa.
Tylko dziecko jest tak samo głodne.
____
Tekst napisałam w oparciu o „America’s Sixty Families“, Ferdinand Lundberg, 1937.
co racja to racja
Tak, zgadza się.
Dawanie czegokolwiek za darmo jest tak jaskrawo sprzeczne z mentalnością rasowego bogacza-przedsiębiorcy, że słusznie podejrzewać można w filantropijnym biznesie szwindel podatkowy plus sposób uzyskania przywilejów od władzy.
Człowiek który choć przez chwilę poważnie myśli o dawaniu, a nie o braniu, nie nadaje się na bogacza.
Trudniej jest wyjaśnić przypadki niektórych dziewiętnastowiecznych fabrykantów dbających o ludzkie warunki życia swoich pracowników mimo że nikt tego od nich nie wymagał, a pomaganie biednym nie było jeszcze wówczas świetnym interesem jak dziś.
Może czerpali jakąś archaiczną, patriarchalną przyjemność z udanej hodowli niższej rasy?
W
dziewiętnastowiecznych (i wcześniejszych) akcjach charytatywnych kryło się więcej mody, niż chęci zysku, również w instytucji mecenatu – taki pożyteczny fundusz, a to, że pieścili tym samym swój wizerunek, cóż, trochę egoizmu nie szkodziło.
Obecnym przepływ informacji i kapitału, to świetny przyczynek na łatwy zarobek; ustawiczne żerowanie na ludzkich odruchach, które najczęściej z myśleniem nie mających za wiele wspólnego, dają możliwość kręcenia większych lodów, niż to się dzieje społem z grzybiarkami przy zjazdach z A4.
Właśnie dziś jest setna rocznica
Wydarzenia zwanego Triangle Shirtwaist Factory.
Nie ma tego w wiki, bo współczesne samopoczucie jest bardzo dobre. Kobiety pracujące w fabyce ogłosiły strajk i tak się dziwnie złożyło, że właśnie wtedy w fabryce wybuchł pożar, i tak się dziwnie złożyło, że wszystkie wyjścia były zamknięte i zablokowane.
Zginęło 146 kobiet.
Ale co tam, pora fundację zakładać, trzeba być filantropem.
Jest w wiki po angielsku
http://en.wikipedia.org/wiki/Triangle_Shirtwaist_Factory_fire
http://www.google.pl/images?hl=pl&q=Triangle+Shirtwaist+Factory&rlz=1W1GGLL_en-GB&um=1&ie=UTF-8&source=univ&sa=X&ei=UQaOTZaSDo3rOYyh3aAC&ved=0CEMQsAQ&biw=1660&bih=835
a po polsku:
http://wiadomosci.onet.pl/fotoreportaze/Swiat/100-rocznica-pozaru-w-szwalni-firmy-triangle-shirt,4220964,8976659,fotoreportaz-maly.html
i filmy jak ten:
Dzięki, Lukrecjo
Pobieżnie oblukałam żródła pbliczne i nie znalazłam w nich treści odpowiadających temu, czego się ze źródeł “spiskowych” dowiedziałam.
Uwiarygodniłaś. Dziękuję!
co racja to racja
Tak, zgadza się.
Dawanie czegokolwiek za darmo jest tak jaskrawo sprzeczne z mentalnością rasowego bogacza-przedsiębiorcy, że słusznie podejrzewać można w filantropijnym biznesie szwindel podatkowy plus sposób uzyskania przywilejów od władzy.
Człowiek który choć przez chwilę poważnie myśli o dawaniu, a nie o braniu, nie nadaje się na bogacza.
Trudniej jest wyjaśnić przypadki niektórych dziewiętnastowiecznych fabrykantów dbających o ludzkie warunki życia swoich pracowników mimo że nikt tego od nich nie wymagał, a pomaganie biednym nie było jeszcze wówczas świetnym interesem jak dziś.
Może czerpali jakąś archaiczną, patriarchalną przyjemność z udanej hodowli niższej rasy?
W
dziewiętnastowiecznych (i wcześniejszych) akcjach charytatywnych kryło się więcej mody, niż chęci zysku, również w instytucji mecenatu – taki pożyteczny fundusz, a to, że pieścili tym samym swój wizerunek, cóż, trochę egoizmu nie szkodziło.
Obecnym przepływ informacji i kapitału, to świetny przyczynek na łatwy zarobek; ustawiczne żerowanie na ludzkich odruchach, które najczęściej z myśleniem nie mających za wiele wspólnego, dają możliwość kręcenia większych lodów, niż to się dzieje społem z grzybiarkami przy zjazdach z A4.
Właśnie dziś jest setna rocznica
Wydarzenia zwanego Triangle Shirtwaist Factory.
Nie ma tego w wiki, bo współczesne samopoczucie jest bardzo dobre. Kobiety pracujące w fabyce ogłosiły strajk i tak się dziwnie złożyło, że właśnie wtedy w fabryce wybuchł pożar, i tak się dziwnie złożyło, że wszystkie wyjścia były zamknięte i zablokowane.
Zginęło 146 kobiet.
Ale co tam, pora fundację zakładać, trzeba być filantropem.
Jest w wiki po angielsku
http://en.wikipedia.org/wiki/Triangle_Shirtwaist_Factory_fire
http://www.google.pl/images?hl=pl&q=Triangle+Shirtwaist+Factory&rlz=1W1GGLL_en-GB&um=1&ie=UTF-8&source=univ&sa=X&ei=UQaOTZaSDo3rOYyh3aAC&ved=0CEMQsAQ&biw=1660&bih=835
a po polsku:
http://wiadomosci.onet.pl/fotoreportaze/Swiat/100-rocznica-pozaru-w-szwalni-firmy-triangle-shirt,4220964,8976659,fotoreportaz-maly.html
i filmy jak ten:
Dzięki, Lukrecjo
Pobieżnie oblukałam żródła pbliczne i nie znalazłam w nich treści odpowiadających temu, czego się ze źródeł “spiskowych” dowiedziałam.
Uwiarygodniłaś. Dziękuję!
co racja to racja
Tak, zgadza się.
Dawanie czegokolwiek za darmo jest tak jaskrawo sprzeczne z mentalnością rasowego bogacza-przedsiębiorcy, że słusznie podejrzewać można w filantropijnym biznesie szwindel podatkowy plus sposób uzyskania przywilejów od władzy.
Człowiek który choć przez chwilę poważnie myśli o dawaniu, a nie o braniu, nie nadaje się na bogacza.
Trudniej jest wyjaśnić przypadki niektórych dziewiętnastowiecznych fabrykantów dbających o ludzkie warunki życia swoich pracowników mimo że nikt tego od nich nie wymagał, a pomaganie biednym nie było jeszcze wówczas świetnym interesem jak dziś.
Może czerpali jakąś archaiczną, patriarchalną przyjemność z udanej hodowli niższej rasy?
W
dziewiętnastowiecznych (i wcześniejszych) akcjach charytatywnych kryło się więcej mody, niż chęci zysku, również w instytucji mecenatu – taki pożyteczny fundusz, a to, że pieścili tym samym swój wizerunek, cóż, trochę egoizmu nie szkodziło.
Obecnym przepływ informacji i kapitału, to świetny przyczynek na łatwy zarobek; ustawiczne żerowanie na ludzkich odruchach, które najczęściej z myśleniem nie mających za wiele wspólnego, dają możliwość kręcenia większych lodów, niż to się dzieje społem z grzybiarkami przy zjazdach z A4.
Właśnie dziś jest setna rocznica
Wydarzenia zwanego Triangle Shirtwaist Factory.
Nie ma tego w wiki, bo współczesne samopoczucie jest bardzo dobre. Kobiety pracujące w fabyce ogłosiły strajk i tak się dziwnie złożyło, że właśnie wtedy w fabryce wybuchł pożar, i tak się dziwnie złożyło, że wszystkie wyjścia były zamknięte i zablokowane.
Zginęło 146 kobiet.
Ale co tam, pora fundację zakładać, trzeba być filantropem.
Jest w wiki po angielsku
http://en.wikipedia.org/wiki/Triangle_Shirtwaist_Factory_fire
http://www.google.pl/images?hl=pl&q=Triangle+Shirtwaist+Factory&rlz=1W1GGLL_en-GB&um=1&ie=UTF-8&source=univ&sa=X&ei=UQaOTZaSDo3rOYyh3aAC&ved=0CEMQsAQ&biw=1660&bih=835
a po polsku:
http://wiadomosci.onet.pl/fotoreportaze/Swiat/100-rocznica-pozaru-w-szwalni-firmy-triangle-shirt,4220964,8976659,fotoreportaz-maly.html
i filmy jak ten:
Dzięki, Lukrecjo
Pobieżnie oblukałam żródła pbliczne i nie znalazłam w nich treści odpowiadających temu, czego się ze źródeł “spiskowych” dowiedziałam.
Uwiarygodniłaś. Dziękuję!
Bardzo na czasie
tuż przed rozliczeniem za 2010.
Na co przeznaczamy 1% podatku? Z plakatów już patrzą ogromne, smutne oczy dzieci chorych, głodnych, nieszczęśliwych jako “twarze” różnych fundacji.Albo może dać sobie spokój i nie przeznaczać, niech tam budżet ma, niech się cieszy.
Gdzie się nie zwrócić, tam jakis chciwiec rękę wyciąga.
Poratuj rysia.
WWF to World Wildlife Fund
Diabli wiedzą, kim był przedtem ten, który to założył.:)
Ja mam coś innego, tych chociaż znam.
http://www.psianiol.org.pl/anioly/procent
(mam nadzieję)
Diabli wiedzą, fakt, ale
tylko 200 rysi to znaczy, że właściwie już ich nie ma.
Tu masz rację
Los kotów także mnie leży na sercu. Może się dowiem, kto to jest to WWF i ile z tego idzie na rysie (Lynx lynks) i żbiki (Felis silvestris) to może w trakcie roku coś wyskrobię, czego i Tobie życzę.
Zamiast Fiskusowi – Zwierzakowi
Zawsze!
Z fiskusa idzie na wojny i zabijanie (w moim przypadku).
Mru.
Na co przeznaczamy 1% podatku?
Ja przeznaczam albo dla polskiej Wikipedii, albo dla Zielonego Mazowsza http://www.zm.org.pl/?a=sukcesy2010 – ze wskazaniem na to drugie, przynajmniej walczą, o to, żeby urzędnikom HGW nie udało bezsensownie wydać wszystkich pieniędzy, działają tam kompetentni ludzie. Żadnych datków na “dzieci chore na raka, hospicja dla nich” (czytaj: na fundacje niby pomagające takim dzieciom) – obecnie, w Warszawie, najwięcej billboardów jest właśnie ze zdjęciami wyłysiałych po hemoterapii dzieci, w pięknymi, zapadniętymi oczkami – ach jakie to wzruszające – tyle, że pewnie większość pieniędzy idzie na billboardy, koszty działalności (uposażenie zarządów fundacji) – myślę, że chore dzieci mają z tego najmniej, tak samo jak i bezdomne czy zagrożone wyginięciem zwierzątka, etc.
Bardzo na czasie
tuż przed rozliczeniem za 2010.
Na co przeznaczamy 1% podatku? Z plakatów już patrzą ogromne, smutne oczy dzieci chorych, głodnych, nieszczęśliwych jako “twarze” różnych fundacji.Albo może dać sobie spokój i nie przeznaczać, niech tam budżet ma, niech się cieszy.
Gdzie się nie zwrócić, tam jakis chciwiec rękę wyciąga.
Poratuj rysia.
WWF to World Wildlife Fund
Diabli wiedzą, kim był przedtem ten, który to założył.:)
Ja mam coś innego, tych chociaż znam.
http://www.psianiol.org.pl/anioly/procent
(mam nadzieję)
Diabli wiedzą, fakt, ale
tylko 200 rysi to znaczy, że właściwie już ich nie ma.
Tu masz rację
Los kotów także mnie leży na sercu. Może się dowiem, kto to jest to WWF i ile z tego idzie na rysie (Lynx lynks) i żbiki (Felis silvestris) to może w trakcie roku coś wyskrobię, czego i Tobie życzę.
Zamiast Fiskusowi – Zwierzakowi
Zawsze!
Z fiskusa idzie na wojny i zabijanie (w moim przypadku).
Mru.
Na co przeznaczamy 1% podatku?
Ja przeznaczam albo dla polskiej Wikipedii, albo dla Zielonego Mazowsza http://www.zm.org.pl/?a=sukcesy2010 – ze wskazaniem na to drugie, przynajmniej walczą, o to, żeby urzędnikom HGW nie udało bezsensownie wydać wszystkich pieniędzy, działają tam kompetentni ludzie. Żadnych datków na “dzieci chore na raka, hospicja dla nich” (czytaj: na fundacje niby pomagające takim dzieciom) – obecnie, w Warszawie, najwięcej billboardów jest właśnie ze zdjęciami wyłysiałych po hemoterapii dzieci, w pięknymi, zapadniętymi oczkami – ach jakie to wzruszające – tyle, że pewnie większość pieniędzy idzie na billboardy, koszty działalności (uposażenie zarządów fundacji) – myślę, że chore dzieci mają z tego najmniej, tak samo jak i bezdomne czy zagrożone wyginięciem zwierzątka, etc.
Bardzo na czasie
tuż przed rozliczeniem za 2010.
Na co przeznaczamy 1% podatku? Z plakatów już patrzą ogromne, smutne oczy dzieci chorych, głodnych, nieszczęśliwych jako “twarze” różnych fundacji.Albo może dać sobie spokój i nie przeznaczać, niech tam budżet ma, niech się cieszy.
Gdzie się nie zwrócić, tam jakis chciwiec rękę wyciąga.
Poratuj rysia.
WWF to World Wildlife Fund
Diabli wiedzą, kim był przedtem ten, który to założył.:)
Ja mam coś innego, tych chociaż znam.
http://www.psianiol.org.pl/anioly/procent
(mam nadzieję)
Diabli wiedzą, fakt, ale
tylko 200 rysi to znaczy, że właściwie już ich nie ma.
Tu masz rację
Los kotów także mnie leży na sercu. Może się dowiem, kto to jest to WWF i ile z tego idzie na rysie (Lynx lynks) i żbiki (Felis silvestris) to może w trakcie roku coś wyskrobię, czego i Tobie życzę.
Zamiast Fiskusowi – Zwierzakowi
Zawsze!
Z fiskusa idzie na wojny i zabijanie (w moim przypadku).
Mru.
Na co przeznaczamy 1% podatku?
Ja przeznaczam albo dla polskiej Wikipedii, albo dla Zielonego Mazowsza http://www.zm.org.pl/?a=sukcesy2010 – ze wskazaniem na to drugie, przynajmniej walczą, o to, żeby urzędnikom HGW nie udało bezsensownie wydać wszystkich pieniędzy, działają tam kompetentni ludzie. Żadnych datków na “dzieci chore na raka, hospicja dla nich” (czytaj: na fundacje niby pomagające takim dzieciom) – obecnie, w Warszawie, najwięcej billboardów jest właśnie ze zdjęciami wyłysiałych po hemoterapii dzieci, w pięknymi, zapadniętymi oczkami – ach jakie to wzruszające – tyle, że pewnie większość pieniędzy idzie na billboardy, koszty działalności (uposażenie zarządów fundacji) – myślę, że chore dzieci mają z tego najmniej, tak samo jak i bezdomne czy zagrożone wyginięciem zwierzątka, etc.
Ale podchodząc do tematu
Ale podchodząc do tematu cynicznie, dzięki temu masz benzynę za ile masz.
Tak, Szwejku
Niestety masz rację.
Jak Amerykanie stracą dostęp do benzyny w rozsądnej cenie, to się wszystko posypie. Apetyt na 4-litrowe samochody może się wygasić, ale dojazd samochodem pozostanie koniecznością.
Do pracy, do sklepu, gdziekolwiek trzeba, to trzeba jechać. Duże odległości, komunikacja publiczna praktycznie nie istnieje (w Kalifornii, wschodnich okolic nie znam), to znaczy, jest, ale mało wydolna. Samochodem do pracy w jedną godzinę, komunikacją publiczną w dwie i pół.
Inna rzecz, że ludzie nie chodzą tam, gdzie iść można. Nikt w Europie nie jeździ do sklepu, jeśli sklep jest w odległości pół kilometra. I to “drive thru”, samochodem pod okienko po szybkie żarcie, są apteki tego typu, tylko patrzeć, a będą drobne zabiegi chirurgiczne…
Ale podchodząc do tematu
Ale podchodząc do tematu cynicznie, dzięki temu masz benzynę za ile masz.
Tak, Szwejku
Niestety masz rację.
Jak Amerykanie stracą dostęp do benzyny w rozsądnej cenie, to się wszystko posypie. Apetyt na 4-litrowe samochody może się wygasić, ale dojazd samochodem pozostanie koniecznością.
Do pracy, do sklepu, gdziekolwiek trzeba, to trzeba jechać. Duże odległości, komunikacja publiczna praktycznie nie istnieje (w Kalifornii, wschodnich okolic nie znam), to znaczy, jest, ale mało wydolna. Samochodem do pracy w jedną godzinę, komunikacją publiczną w dwie i pół.
Inna rzecz, że ludzie nie chodzą tam, gdzie iść można. Nikt w Europie nie jeździ do sklepu, jeśli sklep jest w odległości pół kilometra. I to “drive thru”, samochodem pod okienko po szybkie żarcie, są apteki tego typu, tylko patrzeć, a będą drobne zabiegi chirurgiczne…
Ale podchodząc do tematu
Ale podchodząc do tematu cynicznie, dzięki temu masz benzynę za ile masz.
Tak, Szwejku
Niestety masz rację.
Jak Amerykanie stracą dostęp do benzyny w rozsądnej cenie, to się wszystko posypie. Apetyt na 4-litrowe samochody może się wygasić, ale dojazd samochodem pozostanie koniecznością.
Do pracy, do sklepu, gdziekolwiek trzeba, to trzeba jechać. Duże odległości, komunikacja publiczna praktycznie nie istnieje (w Kalifornii, wschodnich okolic nie znam), to znaczy, jest, ale mało wydolna. Samochodem do pracy w jedną godzinę, komunikacją publiczną w dwie i pół.
Inna rzecz, że ludzie nie chodzą tam, gdzie iść można. Nikt w Europie nie jeździ do sklepu, jeśli sklep jest w odległości pół kilometra. I to “drive thru”, samochodem pod okienko po szybkie żarcie, są apteki tego typu, tylko patrzeć, a będą drobne zabiegi chirurgiczne…
20%
20% to jest tyle, ile duże fundacje przeznaczają na cel “pomocowy”.
Tę liczbę znałam od jakiegoś czasu i myślałam, że po prostu tak jest, bo są koszty własne funkcjonowania fundacji, taki jest wymiar “sprawności” fundacji.
Rozdział o filantropii w książce “America’s Sixty Families” otworzył mi oczy.
Te 20% z musu jest przeznaczane na cel dobroczynny. To jest “obciążenie” fundacji, coś jak niechciany podatek.
20% środków odprowadzanych jest miarą “niesprawności” fundacji. Nie udało się tego uniknąć!
Izabela Łęcka kwestowała pod kościołem. Ładnie było. W ogóle, jest ładnie kwestować pod kościołem.
Pod kościołem datki na rzecz biednych dają biedni.
20%
20% to jest tyle, ile duże fundacje przeznaczają na cel “pomocowy”.
Tę liczbę znałam od jakiegoś czasu i myślałam, że po prostu tak jest, bo są koszty własne funkcjonowania fundacji, taki jest wymiar “sprawności” fundacji.
Rozdział o filantropii w książce “America’s Sixty Families” otworzył mi oczy.
Te 20% z musu jest przeznaczane na cel dobroczynny. To jest “obciążenie” fundacji, coś jak niechciany podatek.
20% środków odprowadzanych jest miarą “niesprawności” fundacji. Nie udało się tego uniknąć!
Izabela Łęcka kwestowała pod kościołem. Ładnie było. W ogóle, jest ładnie kwestować pod kościołem.
Pod kościołem datki na rzecz biednych dają biedni.
20%
20% to jest tyle, ile duże fundacje przeznaczają na cel “pomocowy”.
Tę liczbę znałam od jakiegoś czasu i myślałam, że po prostu tak jest, bo są koszty własne funkcjonowania fundacji, taki jest wymiar “sprawności” fundacji.
Rozdział o filantropii w książce “America’s Sixty Families” otworzył mi oczy.
Te 20% z musu jest przeznaczane na cel dobroczynny. To jest “obciążenie” fundacji, coś jak niechciany podatek.
20% środków odprowadzanych jest miarą “niesprawności” fundacji. Nie udało się tego uniknąć!
Izabela Łęcka kwestowała pod kościołem. Ładnie było. W ogóle, jest ładnie kwestować pod kościołem.
Pod kościołem datki na rzecz biednych dają biedni.
Jeff Fischer i „HOW TO GET RICH”
moze to odpowiedz na to, skad biora sie fortuny.
Od “sprzedac wlasna matke” po “z wyciagnietym nozem zostac obrabowanym przez wlasny bank”… Byc bogatym albo sie bac, stracic fortune, to zmudna praca. Moze wlasciwie nikt o zdrowych zmyslach nie chce byc bogaczem.
W ksiazce Jeana Zieglera “Imperium der Schande” przyczyny biedy i glodu nazwane sa po imieniu: to nieskonczona chciwosc wielkich koncernow, krajow “pierwszego” swiata, nasza wlasna! Codziennie umieraja z glodu setki ludzi, po to, zeby inni mogli zyc w niewyobrazalnym luksusie…
W Brazylii, pisze Ziegler, polowa ludzi cierpi na bezsennosc z glodu. Druga polowa nie spi, bo sie boi rabunku…
(Atsumi jest w tej chwili u babci w Kyoto)
To jest zabawne
Jak zostać milionerem? Trzeba napisać książkę pt. “Jak zostać milionerem”. Na pewno się sprzeda i środków dostarczy 🙂
Okropne to wszystko jest, lepiej by było o tym syfie nie wiedzieć. Życie byłoby lżejsze.
(Naprawdę się cieszę, że Atsumi jest u Babci)
Jeff Fischer i „HOW TO GET RICH”
moze to odpowiedz na to, skad biora sie fortuny.
Od “sprzedac wlasna matke” po “z wyciagnietym nozem zostac obrabowanym przez wlasny bank”… Byc bogatym albo sie bac, stracic fortune, to zmudna praca. Moze wlasciwie nikt o zdrowych zmyslach nie chce byc bogaczem.
W ksiazce Jeana Zieglera “Imperium der Schande” przyczyny biedy i glodu nazwane sa po imieniu: to nieskonczona chciwosc wielkich koncernow, krajow “pierwszego” swiata, nasza wlasna! Codziennie umieraja z glodu setki ludzi, po to, zeby inni mogli zyc w niewyobrazalnym luksusie…
W Brazylii, pisze Ziegler, polowa ludzi cierpi na bezsennosc z glodu. Druga polowa nie spi, bo sie boi rabunku…
(Atsumi jest w tej chwili u babci w Kyoto)
To jest zabawne
Jak zostać milionerem? Trzeba napisać książkę pt. “Jak zostać milionerem”. Na pewno się sprzeda i środków dostarczy 🙂
Okropne to wszystko jest, lepiej by było o tym syfie nie wiedzieć. Życie byłoby lżejsze.
(Naprawdę się cieszę, że Atsumi jest u Babci)
Jeff Fischer i „HOW TO GET RICH”
moze to odpowiedz na to, skad biora sie fortuny.
Od “sprzedac wlasna matke” po “z wyciagnietym nozem zostac obrabowanym przez wlasny bank”… Byc bogatym albo sie bac, stracic fortune, to zmudna praca. Moze wlasciwie nikt o zdrowych zmyslach nie chce byc bogaczem.
W ksiazce Jeana Zieglera “Imperium der Schande” przyczyny biedy i glodu nazwane sa po imieniu: to nieskonczona chciwosc wielkich koncernow, krajow “pierwszego” swiata, nasza wlasna! Codziennie umieraja z glodu setki ludzi, po to, zeby inni mogli zyc w niewyobrazalnym luksusie…
W Brazylii, pisze Ziegler, polowa ludzi cierpi na bezsennosc z glodu. Druga polowa nie spi, bo sie boi rabunku…
(Atsumi jest w tej chwili u babci w Kyoto)
To jest zabawne
Jak zostać milionerem? Trzeba napisać książkę pt. “Jak zostać milionerem”. Na pewno się sprzeda i środków dostarczy 🙂
Okropne to wszystko jest, lepiej by było o tym syfie nie wiedzieć. Życie byłoby lżejsze.
(Naprawdę się cieszę, że Atsumi jest u Babci)