Reklama

Na początek proszę sobie wyobrazić takie dwie sytuacje, uprze

Na początek proszę sobie wyobrazić takie dwie sytuacje, uprzedzam, że trzeba maksymalnie wysilić wyobraźnię. Pierwsza i trudniejsza. W komisji do spraw tragicznej śmierci Barbary Blidy jako przewodniczący zasiada Jarosław Kaczyński, jego zastępcą jest Zbigniew Ziobro, a członkami Kempa i niezależny Dorn. Śledztwo zmierza w kierunku głównego oskarżenia, a tym jest postawienie zarzutów samej Blidzie, że nie tylko się zastrzeliła, ale chciała zastrzelić funkcjonariuszy ABW. Druga sytuacja. Robert Kubica wbija się w barierkę, ponieważ zapomniał jak się obsługuje ręczny hamulec. Powtórzę. Robert Kubica rozbija Skodę, bo nie umiał zaciągnąć ręcznego. Proszę sobie teraz te dwie sytuacje na spokojnie wyobrazić, nie spieszyć się, próbować do skutku. Gdy się uda trzeba wykonać jeszcze jedną rzecz, mianowicie połączyć obie fantasmagorie i w ten oto sposób otrzymamy trzeci miraż nazywany raportem Millera. Jak donosi prasa, mityczny przycisk „uchod”, który radzieccy uczeni umieścili w latach 60 na wolancie samolotu, jednak działa bez legendarnego ILS. A wydawało się, że radzieccy uczeni tacy profetyczni i wymyślili wajchę do systemu, który przez kolejne dziesiątki lat nie pojawiał się na żadnym socjalistycznym lotnisku. Kiedy Polscy eksperci, w tym pan Klich i kochanek mamy redaktor Pochanke, już się dowiedzieli jak działa przycisk w samolocie, który ratuje życie, inni eksperci z komisja Millera musieli żreć tę żabę, gdyż linia śledztwa nie może się zmienić. Blida, czyli piloci byli terrorystami, w dodatku tak tępymi, że zapomnieli do czego służy ręczny. No i eksperci wymyślili, „uchod” wprawdzie „jakimś cudem” działa, potwierdził to lot na ostatnim złomie, ale nie może być tak, żeby tępi piloci o bandyckich instynktach nie zabili samolotu, zabiły głąby, bo były takie braki w szkoleniu, że nikt w kabinie nie wiedział jak się zaciąga ręczny. Ta wersja komisji Millera jest póki co gazetowy przeciekiem i nie wiem jak stoi w samym raporcie, ale w ogóle bym się nie zdziwił, gdyby podobne piramidalnie idiotyczne tłumaczenie zostało sprzedane jako „ekspertyza”. Spokojnie mogę sobie to wyobrazić, z tym, że tylko w dwóch krajach; Rosji Radzieckiej i Polsce, dokładnie III RP, bo nawet nie w PRL. Sędziowie we własnej sprawie walczą o życie, gotowi są popełnić nie takie paranoje, żeby zachować trzynastą pensję, a jeśli już coś złego się stanie, to kilkadziesiąt tysięcy odprawy. Piloci Tu-154 nr 101 nie mają w tej komisji żadnych szans, większe miałaby Blida osądzana przez wyżej opisany skład sędziowski. Nie ma chyba najmniejszego sensu oczekiwać śmieci, z cała pewnością można stwierdzić, że obojętnie kiedy, zostanie opublikowana makulatura. Pewnie znajdą się tam jakieś prawdziwe informacje, ale nie będą nowe, istotne i cokolwiek wyjaśniające, reszta będzie boleć. Na największy ból muszą być przygotowane rodziny pilotów i części pasażerów, tej gorszej części, ze wschodniego skrzydła. Cudów nie będzie, ponieważ cud mógłby mieć tylko jeden wymiar, winni katastrofy ze skutkiem śmiertelnym powinni siedzieć. Nie jakieś tam utraty stanowisk, w dodatku po wielkie łasce i w środku sezonu urlopowego, ale czarny chleb, czarna kawa i zaostrzony rygor.


W takich okolicznościach człowiek z odrobiną przyzwoitości, nie pozbawionej inteligencji, uwierzy, albo chociaż przyjmie do wiadomości mniejsze zło, którym będzie, niechby najbardziej oszołomiony raport Macierewicza. Pomijając wszelkie „śmiertelne pułapki”, trzeba będzie z wyszarpanych dokumentów poskładać, dwa, trzy możliwe scenariusze i w żadnym nie będzie winy pilotów i pasażerów. W każdym będzie bolało, bardzo bolało tych, których boleć powinno, tych, którzy mają krew na rękach. Jakby nie kłamała, cała ta czereda, już każdego dnia będzie mieć w tyle zakutego łba jedną pulsującą świadomość: „jestem gówniarzem, dla głupiej zabawy zabiłem 96 osób”. Tyle można zrobić, nieustannie przypominać gówniarzom: Tuskowi, Sikorskiemu, Arabskiemu, Klichowi, Millerowi, Janickiemu i paru innym, że zabili 96 ludzi, ponieważ byli i są gówniarzami. Nic innego z tą ekipą uczynić nie można, na żadne wyjaśnienie przyczyn katastrofy z ich strony liczyć nie należy, ponieważ takie cuda, że gówniarze przyznają się do tego kim są w przyrodzie się nie zdarzają.

Reklama
Reklama

51 KOMENTARZE

  1. Ten raport, co ma 300 stron, może mieć parę kartek
    nie numerowanych, albo kilka wersji wniosków końcowych – jak interaktywna telenowela. Ponoć w ubiegłym tygodniu miało miejsce nocne zebranie całej komisji Millera, zdaje się bez tych ,,tłumaczy” – co opóźniają .
    Więc, puszczając takie ,,przecieki”, testują zdolności absorpcyjne ludu pracującego, a nade wszystko ,,młodych zdolnych”.

  2. Ten raport, co ma 300 stron, może mieć parę kartek
    nie numerowanych, albo kilka wersji wniosków końcowych – jak interaktywna telenowela. Ponoć w ubiegłym tygodniu miało miejsce nocne zebranie całej komisji Millera, zdaje się bez tych ,,tłumaczy” – co opóźniają .
    Więc, puszczając takie ,,przecieki”, testują zdolności absorpcyjne ludu pracującego, a nade wszystko ,,młodych zdolnych”.

  3. Ten raport, co ma 300 stron, może mieć parę kartek
    nie numerowanych, albo kilka wersji wniosków końcowych – jak interaktywna telenowela. Ponoć w ubiegłym tygodniu miało miejsce nocne zebranie całej komisji Millera, zdaje się bez tych ,,tłumaczy” – co opóźniają .
    Więc, puszczając takie ,,przecieki”, testują zdolności absorpcyjne ludu pracującego, a nade wszystko ,,młodych zdolnych”.

  4. Każdemu ekspertowi WSI który
    Każdemu ekspertowi WSI który wypróżniał się w TVN24 w stylu: “UCHOD nie działa bez ILS” należałoby splunąć w zakłamany ryj. Moje pytanie brzmi: czy ci panowie robili to na zlecenie czy też z własnej, nieprzymuszonej woli, odczytując myśli rosyjskich towarzyszy. Teraz, kiedy wiadomo, że UCHOD działa w szczerym polu, to okazuje się, że trzeba go wpierw AKTYWOWAĆ, wciskając dwie inne wajchy, czego nie zrobili piloci zabijając samolot. Kurwa, zaraz mnie coś strzeli.

  5. Każdemu ekspertowi WSI który
    Każdemu ekspertowi WSI który wypróżniał się w TVN24 w stylu: “UCHOD nie działa bez ILS” należałoby splunąć w zakłamany ryj. Moje pytanie brzmi: czy ci panowie robili to na zlecenie czy też z własnej, nieprzymuszonej woli, odczytując myśli rosyjskich towarzyszy. Teraz, kiedy wiadomo, że UCHOD działa w szczerym polu, to okazuje się, że trzeba go wpierw AKTYWOWAĆ, wciskając dwie inne wajchy, czego nie zrobili piloci zabijając samolot. Kurwa, zaraz mnie coś strzeli.

  6. Każdemu ekspertowi WSI który
    Każdemu ekspertowi WSI który wypróżniał się w TVN24 w stylu: “UCHOD nie działa bez ILS” należałoby splunąć w zakłamany ryj. Moje pytanie brzmi: czy ci panowie robili to na zlecenie czy też z własnej, nieprzymuszonej woli, odczytując myśli rosyjskich towarzyszy. Teraz, kiedy wiadomo, że UCHOD działa w szczerym polu, to okazuje się, że trzeba go wpierw AKTYWOWAĆ, wciskając dwie inne wajchy, czego nie zrobili piloci zabijając samolot. Kurwa, zaraz mnie coś strzeli.

  7. lekka modyfikacja
    Też nie czekam z nadzieją na ten raport.
    Wina będzie rozpisana na nieboszczyków, plus mały kamyczek do bratniego ogródka, że być może na rosyjskim lotnisku nie wszystko grało do końca idealnie.
    Właściwie wszystko mógłby załatwić jeden dopisek do listy przyczyn: “oraz działania rządu mające na celu obniżenie rangi wizyty”, ale raczej nic takiego nie zobaczymy.

    • Raportu możesz nawet nie zobaczyć
      Do sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych wpłynął przygotowany w MSW pilny projekt zmian w prawie do informacji publicznej. Jeden z jego punktów może posłużyć jako wytrych do utajnienia tego, co dla rządu jest niewygodne.

      Projekt przygotowany przez resort Jerzego Millera to 36 stron. Problem pojawia się już w artykule 1, a konkretnie pkt 5. Ma on otrzymać brzmienie:

      „Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu w zakresie i na zasadach określonych w przepisach o ochronie informacji niejawnych oraz o ochronie innych tajemnic ustawowo chronionych, z wyjątkiem prawa do informacji publicznej, o którym mowa w art. 5a, które podlega ograniczeniu w zakresie określonym w tym przepisie”.

      Kluczowy jest więc punkt 5a, w którym czytamy m.in:

      „Art. 5a. 1. Prawo do informacji publicznej w zakresie stanowisk, opinii, instrukcji lub analiz sporządzonych przez lub na zlecenie Rzeczypospolitej Polskiej (…) podlega ograniczeniu do czasu odpowiednio dokonania ostatecznego rozstrzygnięcia, złożenia oświadczenia woli w procesie gospodarowania mieniem, ostatecznego zakończenia postępowania lub zawarcia umowy międzynarodowej, ze względu na ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa”.

      Prawniczy bełkot, zależny tylko od “widzi mi się” i “ostatecznego zakończenia”. Tym sposobem, każdy raport może długo leżeć na dnie szafy…

  8. lekka modyfikacja
    Też nie czekam z nadzieją na ten raport.
    Wina będzie rozpisana na nieboszczyków, plus mały kamyczek do bratniego ogródka, że być może na rosyjskim lotnisku nie wszystko grało do końca idealnie.
    Właściwie wszystko mógłby załatwić jeden dopisek do listy przyczyn: “oraz działania rządu mające na celu obniżenie rangi wizyty”, ale raczej nic takiego nie zobaczymy.

    • Raportu możesz nawet nie zobaczyć
      Do sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych wpłynął przygotowany w MSW pilny projekt zmian w prawie do informacji publicznej. Jeden z jego punktów może posłużyć jako wytrych do utajnienia tego, co dla rządu jest niewygodne.

      Projekt przygotowany przez resort Jerzego Millera to 36 stron. Problem pojawia się już w artykule 1, a konkretnie pkt 5. Ma on otrzymać brzmienie:

      „Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu w zakresie i na zasadach określonych w przepisach o ochronie informacji niejawnych oraz o ochronie innych tajemnic ustawowo chronionych, z wyjątkiem prawa do informacji publicznej, o którym mowa w art. 5a, które podlega ograniczeniu w zakresie określonym w tym przepisie”.

      Kluczowy jest więc punkt 5a, w którym czytamy m.in:

      „Art. 5a. 1. Prawo do informacji publicznej w zakresie stanowisk, opinii, instrukcji lub analiz sporządzonych przez lub na zlecenie Rzeczypospolitej Polskiej (…) podlega ograniczeniu do czasu odpowiednio dokonania ostatecznego rozstrzygnięcia, złożenia oświadczenia woli w procesie gospodarowania mieniem, ostatecznego zakończenia postępowania lub zawarcia umowy międzynarodowej, ze względu na ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa”.

      Prawniczy bełkot, zależny tylko od “widzi mi się” i “ostatecznego zakończenia”. Tym sposobem, każdy raport może długo leżeć na dnie szafy…

  9. lekka modyfikacja
    Też nie czekam z nadzieją na ten raport.
    Wina będzie rozpisana na nieboszczyków, plus mały kamyczek do bratniego ogródka, że być może na rosyjskim lotnisku nie wszystko grało do końca idealnie.
    Właściwie wszystko mógłby załatwić jeden dopisek do listy przyczyn: “oraz działania rządu mające na celu obniżenie rangi wizyty”, ale raczej nic takiego nie zobaczymy.

    • Raportu możesz nawet nie zobaczyć
      Do sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych wpłynął przygotowany w MSW pilny projekt zmian w prawie do informacji publicznej. Jeden z jego punktów może posłużyć jako wytrych do utajnienia tego, co dla rządu jest niewygodne.

      Projekt przygotowany przez resort Jerzego Millera to 36 stron. Problem pojawia się już w artykule 1, a konkretnie pkt 5. Ma on otrzymać brzmienie:

      „Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu w zakresie i na zasadach określonych w przepisach o ochronie informacji niejawnych oraz o ochronie innych tajemnic ustawowo chronionych, z wyjątkiem prawa do informacji publicznej, o którym mowa w art. 5a, które podlega ograniczeniu w zakresie określonym w tym przepisie”.

      Kluczowy jest więc punkt 5a, w którym czytamy m.in:

      „Art. 5a. 1. Prawo do informacji publicznej w zakresie stanowisk, opinii, instrukcji lub analiz sporządzonych przez lub na zlecenie Rzeczypospolitej Polskiej (…) podlega ograniczeniu do czasu odpowiednio dokonania ostatecznego rozstrzygnięcia, złożenia oświadczenia woli w procesie gospodarowania mieniem, ostatecznego zakończenia postępowania lub zawarcia umowy międzynarodowej, ze względu na ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa”.

      Prawniczy bełkot, zależny tylko od “widzi mi się” i “ostatecznego zakończenia”. Tym sposobem, każdy raport może długo leżeć na dnie szafy…

  10. Uchod a krew na rękach
    MK, powiedz mi, proszę co ma wspólnego przycisk Uchod, z krwią na rękach.
    Wrzucasz do jednego wora przycisk Uchod z odpowiedzialnością za przygotowanie przelotu.
    Jeżeli dla Ciebie cechą wspólną przycisku i “krwi na rękach” jest raport Millera, to się zgadzam.
    To za długo trwa i budzi podejrzenia o nieczystą grę polityczną (o czym niżej).
    Ale gdy sam stwierdzasz, że “Uchod” działał, to albo:
    1) faktycznie piloci użyli go zbyt późno,
    2) ktoś go zdezaktywował.
    Innego rozwiązania nie ma.

    A teraz o opóźnianiu raportu.
    Tusk i spółka wiedzą o tym, że Kaczyński będzie grał Smoleńskiem.
    Więc z tzw. pragmatyki również i oni chcą tym zagrać w ramach zbliżających się wyborów.
    Takie praktyczne podejście: Kaczor zagra nam tym na nosie, to i my trzymajmy coś w odwecie.
    Zapewne znasz tę kuchnię choćby z przeczucia i wiesz, że to jest możliwe.

      • Jest jeszcze jeden aspekt katastrofy, zupełnie wyciszony
        i przemilczany. Odpowiedzialność PRODUCENTA samolotu i zakładów w Samarze. Za formalno-prawne skutki katastrofy. Wątek awarii silnika nr 2 w ogóle nie był rozpatrywany.
        O ile można zrozumieć odsuwanie odpowiedzialności rosyjskich kontrolerów, w ramach braterstwa polsko-radzieckiego, o tyle niezrozumiała jest pełna zgoda na pełną (teraźniejszą i przyszłą) odpowiedzialność państwa polskiego za wszelkie skutki smoleńskiej katastrofy. Mam wielką nadzieję, że rodziny ofiar pójdą do sądu. I zobaczycie wtedy, co sąd powie na takie ,,dowody” i na takie ,,ekspertyzy”.

  11. Uchod a krew na rękach
    MK, powiedz mi, proszę co ma wspólnego przycisk Uchod, z krwią na rękach.
    Wrzucasz do jednego wora przycisk Uchod z odpowiedzialnością za przygotowanie przelotu.
    Jeżeli dla Ciebie cechą wspólną przycisku i “krwi na rękach” jest raport Millera, to się zgadzam.
    To za długo trwa i budzi podejrzenia o nieczystą grę polityczną (o czym niżej).
    Ale gdy sam stwierdzasz, że “Uchod” działał, to albo:
    1) faktycznie piloci użyli go zbyt późno,
    2) ktoś go zdezaktywował.
    Innego rozwiązania nie ma.

    A teraz o opóźnianiu raportu.
    Tusk i spółka wiedzą o tym, że Kaczyński będzie grał Smoleńskiem.
    Więc z tzw. pragmatyki również i oni chcą tym zagrać w ramach zbliżających się wyborów.
    Takie praktyczne podejście: Kaczor zagra nam tym na nosie, to i my trzymajmy coś w odwecie.
    Zapewne znasz tę kuchnię choćby z przeczucia i wiesz, że to jest możliwe.

      • Jest jeszcze jeden aspekt katastrofy, zupełnie wyciszony
        i przemilczany. Odpowiedzialność PRODUCENTA samolotu i zakładów w Samarze. Za formalno-prawne skutki katastrofy. Wątek awarii silnika nr 2 w ogóle nie był rozpatrywany.
        O ile można zrozumieć odsuwanie odpowiedzialności rosyjskich kontrolerów, w ramach braterstwa polsko-radzieckiego, o tyle niezrozumiała jest pełna zgoda na pełną (teraźniejszą i przyszłą) odpowiedzialność państwa polskiego za wszelkie skutki smoleńskiej katastrofy. Mam wielką nadzieję, że rodziny ofiar pójdą do sądu. I zobaczycie wtedy, co sąd powie na takie ,,dowody” i na takie ,,ekspertyzy”.

  12. Uchod a krew na rękach
    MK, powiedz mi, proszę co ma wspólnego przycisk Uchod, z krwią na rękach.
    Wrzucasz do jednego wora przycisk Uchod z odpowiedzialnością za przygotowanie przelotu.
    Jeżeli dla Ciebie cechą wspólną przycisku i “krwi na rękach” jest raport Millera, to się zgadzam.
    To za długo trwa i budzi podejrzenia o nieczystą grę polityczną (o czym niżej).
    Ale gdy sam stwierdzasz, że “Uchod” działał, to albo:
    1) faktycznie piloci użyli go zbyt późno,
    2) ktoś go zdezaktywował.
    Innego rozwiązania nie ma.

    A teraz o opóźnianiu raportu.
    Tusk i spółka wiedzą o tym, że Kaczyński będzie grał Smoleńskiem.
    Więc z tzw. pragmatyki również i oni chcą tym zagrać w ramach zbliżających się wyborów.
    Takie praktyczne podejście: Kaczor zagra nam tym na nosie, to i my trzymajmy coś w odwecie.
    Zapewne znasz tę kuchnię choćby z przeczucia i wiesz, że to jest możliwe.

      • Jest jeszcze jeden aspekt katastrofy, zupełnie wyciszony
        i przemilczany. Odpowiedzialność PRODUCENTA samolotu i zakładów w Samarze. Za formalno-prawne skutki katastrofy. Wątek awarii silnika nr 2 w ogóle nie był rozpatrywany.
        O ile można zrozumieć odsuwanie odpowiedzialności rosyjskich kontrolerów, w ramach braterstwa polsko-radzieckiego, o tyle niezrozumiała jest pełna zgoda na pełną (teraźniejszą i przyszłą) odpowiedzialność państwa polskiego za wszelkie skutki smoleńskiej katastrofy. Mam wielką nadzieję, że rodziny ofiar pójdą do sądu. I zobaczycie wtedy, co sąd powie na takie ,,dowody” i na takie ,,ekspertyzy”.

  13. Nie chcę tu broń Boże być

    Nie chcę broń Boże być adwokatem MK, ale po lekturach jego artykułów na rózne tematy,  uważam, że wielu z nas czyta go zbyt wręcz i zbyt dosłownie.
    Matka robi spore wprowadzenia, przenosi w inne miejsca, bądź sytuacje, po to aby pokazać sedno problemu, jego złożoność lub prostotę. Zauważyłem też, że od czasu do czasu dyskutujący czepia się jednego sformułowania, czytając, lub lepiej "odcyfrowując" zbyt dosłownie. Morduje się potem biedny Kurak tym szczegółem, aż w końcu op..li,  jak trzeba i koniec dyskusji.
    Bardzo lubię czytać teksty MK, jego dowcipne i oryginalne podejście  i właśnie te skróty myślowe otwierają mi oczy na zjawiska okołoproblemowe, których często nie widzę, a właśnie dopiero z tych drugoplanowych  wyziera  trywialność i prostota (chociaż może nawet nie prostota, bo prostota to piękne słowo dla szlachetnego działania, częściej chodzi o zwykłe prostactwo).
    I tu właśnie Kurka mówi prostym tekstem, pokazuje jak kupa gówniarzy, kolejny raz pograła sobie z kurduplem. Dla jaj wystawiła go na pośmiewisko, kolejny z resztą raz, olała wszystkie możliwe procedury, ale co gorzej zrobiła to już nie sama, wpisała w tę grę obce mocarstwo, któremu tenże kurdupel parę razy zagrał na nosie (oj zagrał), dzieląc wcześniej zaplanowaną przez niego wizytę na tę poważną i tę prywatną, taką tam dla jaj, tak jak wszystko i zawsze, co robił kurdupel. I o tym Kurka pisał w kilku miejscch, bo postrzega rządzących jak tych właśnie gówniarzy, w najgorszym tego słowa znaczeniu. Zwykle w szkołach tak gówniarze traktują najlepszego ucznia z pierwszej ławki lub mamisynka w okularkach. Nie dorównują mu na lekcjach matematyki, to dalejże, a to podstawią mu nogę na przerwie, a to popchną ze schodów.  Parę razy leżał zasmarkany, wiara się śmiała do rozpuku, ale fajnie było. Zatroskani o losy kraju, podnosili to biedne dziecko i pokazywali światu, no co też my mamy z tą ofermą, sami widzicie, wszędzie się za nami wleczem wszędzie się wpycha.
    Ale w 2010, przed wyborami, wymyślili coś lepszego, oj będzie wiara boki zrywać. Poprosili o pomoc tego dryblasa ze starszej klasy i razem popchnęli, ale chyba trochę za mocno, albo ten ze starszej klasy coś przekombinował, kurcze ale klops, mały mądrala nie wstał, leżał, krew z nosa poszła, o rany, a razem z nim jeszcze kilku…
    Gdybyż to był tylko bałagan, to dymisje ministrów i chyba rządu byłyby OK, ale tu było coś wiecej, ten kolega ze starszej klasy, to już nie jest tylko niechlujstwo i olewanie, tu jest inna katgoria, ja uważam, że to jest zdrada stanu, tylko co z tego, że ja tak myślę. No co z tego, jak nie ma tego kto bezstronnie i rzetelnie  ocenić, bo jak tu dobrze napisał brodek i ja też tak jak on walnę łaciną, bo stare to jak świat, nemo iudex idoneus in propria causa!!!
    Tylko powiedzcie, czy te wszystkie wielkie słowa, zdrada stanu, sędziowie, komisja, czy to wszysto pasuje do działań gówniarzy.
    "Zdrada stanu gówniarzy" to istny oksymoron. I to jest jak uważam najbardziej w tym wszystkim żałosne.  O tym pisał Matka i tak rozumiem jego słowa.
    A ten cały uchod nie tu najmniejszego znaczenia, tym bardziej że samolotem nie kierowali  gówniarze.

    • Polityka historyczna
      Właśnie tak, właśnie tak to widzę. I nie tylko ja, żeby było śmieszniej zaprzyjaźniona obywatelka radziecka, która wczoraj skądinąd zaprosiła mnie na spotkanie z Janem Żarynem również tak to widzi, tylko jeszcze ostrzej. Objaśniła mi również dodatkowe kwestie związane z interpretacją okoliczności dramatu i interpretacją charakterów osób dramatu. Moim hamulcem myślowym i przyciskiem UCHOD w moim rozumieniu tego, co się stało jest zawsze myśl, że przecież to niemożliwe, żeby wielkie mocarstwo posługiwało się machiną zbrodni wobec kogoś tak nic nieznaczącego, jak prezydent Polszy, która przecież nie zagranica (tu kłania się typowo polski kompleks niższości, przeplatany od czasy do czasu urojeniami wielkościowymi). I wtedy obywatelka radziecka przywołuje mnie do porządku, że trzeba rozumieć mentalność Putina, bo tu nie chodzi o interesy Rosji w dalekim horyzoncie czasowym, czy tego rodzaju kalkulacje. Tu chodzi o mentalność tego człowieka i jego przeszłość agenta drugiej kategorii (bo w NRD, a nie w Londynie czy Brukseli). Więc jeśli ktoś upokorzy Putina lub popsuje mu szyki, to już nie żyje i to jest tylko kwestia czasu. A ja pamiętam tę chwilę, kiedy po raz pierwszy usłyszałam wiadomość, że towarzysz Putin zaprosił Tuska do Katynia. (Na marginesie, zapomnieliśmy jakoś, co to była za okoliczność towarzyska wtedy, 7 kwietnia, a przecież chodziło o uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę cerkwi na rosyjskim cmentarzu katyńskim, żadne tam polskie uroczystości rocznicowe. W świetle późniejszych wydarzeń ta informacja nie wygląda ładnie, więc troszeczkę ją wyciszono.) I natychmiast pomyślałam, że Tusk daje się rozgrywać W.W. Putinowi jak małe dziecię z młodszej klasy. To jeszcze mogło być gówniarstwem i głupotą, ot taką zwykłą płochością młodzieńczą Tuska i jego ferajny. Ale potem przyszła myśl, czy aby Tusk nie poprosił jakoś Putina, żeby ten pomógł mu w ośmieszeniu kartofla, we wspólnym przecież interesie. I wtedy to już jest wprzęgnięcie obcego mocarstwa w wewnętrzne rozgrywki polityczne. A to, to przecież kwintesencja polskiej polityki w XVIII, która doprowadziła nas, wiadomo gdzie. Dzisiaj na szczęście mamy tylko kondominium. Dodajmy dla pikanterii, że politykę tę starodawną realizowali znakomici polscy historycy Tusk, Schetyna, Komorowski i reszta kamaryli, z równie pożytecznym dla kraju wykształceniem. Więc jakkolwiek to było, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że wyszło lepiej, niż planowano. I dlatego prawdy nie poznamy nigdy.
      A co do tekstów Matki, to pełna zgoda, choć przyznaję, iż czasami wkurza mnie piętrowość i labiryntowość, ale to tylko dlatego, że ja jestem leniwa umysłowo.

  14. Nie chcę tu broń Boże być

    Nie chcę broń Boże być adwokatem MK, ale po lekturach jego artykułów na rózne tematy,  uważam, że wielu z nas czyta go zbyt wręcz i zbyt dosłownie.
    Matka robi spore wprowadzenia, przenosi w inne miejsca, bądź sytuacje, po to aby pokazać sedno problemu, jego złożoność lub prostotę. Zauważyłem też, że od czasu do czasu dyskutujący czepia się jednego sformułowania, czytając, lub lepiej "odcyfrowując" zbyt dosłownie. Morduje się potem biedny Kurak tym szczegółem, aż w końcu op..li,  jak trzeba i koniec dyskusji.
    Bardzo lubię czytać teksty MK, jego dowcipne i oryginalne podejście  i właśnie te skróty myślowe otwierają mi oczy na zjawiska okołoproblemowe, których często nie widzę, a właśnie dopiero z tych drugoplanowych  wyziera  trywialność i prostota (chociaż może nawet nie prostota, bo prostota to piękne słowo dla szlachetnego działania, częściej chodzi o zwykłe prostactwo).
    I tu właśnie Kurka mówi prostym tekstem, pokazuje jak kupa gówniarzy, kolejny raz pograła sobie z kurduplem. Dla jaj wystawiła go na pośmiewisko, kolejny z resztą raz, olała wszystkie możliwe procedury, ale co gorzej zrobiła to już nie sama, wpisała w tę grę obce mocarstwo, któremu tenże kurdupel parę razy zagrał na nosie (oj zagrał), dzieląc wcześniej zaplanowaną przez niego wizytę na tę poważną i tę prywatną, taką tam dla jaj, tak jak wszystko i zawsze, co robił kurdupel. I o tym Kurka pisał w kilku miejscch, bo postrzega rządzących jak tych właśnie gówniarzy, w najgorszym tego słowa znaczeniu. Zwykle w szkołach tak gówniarze traktują najlepszego ucznia z pierwszej ławki lub mamisynka w okularkach. Nie dorównują mu na lekcjach matematyki, to dalejże, a to podstawią mu nogę na przerwie, a to popchną ze schodów.  Parę razy leżał zasmarkany, wiara się śmiała do rozpuku, ale fajnie było. Zatroskani o losy kraju, podnosili to biedne dziecko i pokazywali światu, no co też my mamy z tą ofermą, sami widzicie, wszędzie się za nami wleczem wszędzie się wpycha.
    Ale w 2010, przed wyborami, wymyślili coś lepszego, oj będzie wiara boki zrywać. Poprosili o pomoc tego dryblasa ze starszej klasy i razem popchnęli, ale chyba trochę za mocno, albo ten ze starszej klasy coś przekombinował, kurcze ale klops, mały mądrala nie wstał, leżał, krew z nosa poszła, o rany, a razem z nim jeszcze kilku…
    Gdybyż to był tylko bałagan, to dymisje ministrów i chyba rządu byłyby OK, ale tu było coś wiecej, ten kolega ze starszej klasy, to już nie jest tylko niechlujstwo i olewanie, tu jest inna katgoria, ja uważam, że to jest zdrada stanu, tylko co z tego, że ja tak myślę. No co z tego, jak nie ma tego kto bezstronnie i rzetelnie  ocenić, bo jak tu dobrze napisał brodek i ja też tak jak on walnę łaciną, bo stare to jak świat, nemo iudex idoneus in propria causa!!!
    Tylko powiedzcie, czy te wszystkie wielkie słowa, zdrada stanu, sędziowie, komisja, czy to wszysto pasuje do działań gówniarzy.
    "Zdrada stanu gówniarzy" to istny oksymoron. I to jest jak uważam najbardziej w tym wszystkim żałosne.  O tym pisał Matka i tak rozumiem jego słowa.
    A ten cały uchod nie tu najmniejszego znaczenia, tym bardziej że samolotem nie kierowali  gówniarze.

    • Polityka historyczna
      Właśnie tak, właśnie tak to widzę. I nie tylko ja, żeby było śmieszniej zaprzyjaźniona obywatelka radziecka, która wczoraj skądinąd zaprosiła mnie na spotkanie z Janem Żarynem również tak to widzi, tylko jeszcze ostrzej. Objaśniła mi również dodatkowe kwestie związane z interpretacją okoliczności dramatu i interpretacją charakterów osób dramatu. Moim hamulcem myślowym i przyciskiem UCHOD w moim rozumieniu tego, co się stało jest zawsze myśl, że przecież to niemożliwe, żeby wielkie mocarstwo posługiwało się machiną zbrodni wobec kogoś tak nic nieznaczącego, jak prezydent Polszy, która przecież nie zagranica (tu kłania się typowo polski kompleks niższości, przeplatany od czasy do czasu urojeniami wielkościowymi). I wtedy obywatelka radziecka przywołuje mnie do porządku, że trzeba rozumieć mentalność Putina, bo tu nie chodzi o interesy Rosji w dalekim horyzoncie czasowym, czy tego rodzaju kalkulacje. Tu chodzi o mentalność tego człowieka i jego przeszłość agenta drugiej kategorii (bo w NRD, a nie w Londynie czy Brukseli). Więc jeśli ktoś upokorzy Putina lub popsuje mu szyki, to już nie żyje i to jest tylko kwestia czasu. A ja pamiętam tę chwilę, kiedy po raz pierwszy usłyszałam wiadomość, że towarzysz Putin zaprosił Tuska do Katynia. (Na marginesie, zapomnieliśmy jakoś, co to była za okoliczność towarzyska wtedy, 7 kwietnia, a przecież chodziło o uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę cerkwi na rosyjskim cmentarzu katyńskim, żadne tam polskie uroczystości rocznicowe. W świetle późniejszych wydarzeń ta informacja nie wygląda ładnie, więc troszeczkę ją wyciszono.) I natychmiast pomyślałam, że Tusk daje się rozgrywać W.W. Putinowi jak małe dziecię z młodszej klasy. To jeszcze mogło być gówniarstwem i głupotą, ot taką zwykłą płochością młodzieńczą Tuska i jego ferajny. Ale potem przyszła myśl, czy aby Tusk nie poprosił jakoś Putina, żeby ten pomógł mu w ośmieszeniu kartofla, we wspólnym przecież interesie. I wtedy to już jest wprzęgnięcie obcego mocarstwa w wewnętrzne rozgrywki polityczne. A to, to przecież kwintesencja polskiej polityki w XVIII, która doprowadziła nas, wiadomo gdzie. Dzisiaj na szczęście mamy tylko kondominium. Dodajmy dla pikanterii, że politykę tę starodawną realizowali znakomici polscy historycy Tusk, Schetyna, Komorowski i reszta kamaryli, z równie pożytecznym dla kraju wykształceniem. Więc jakkolwiek to było, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że wyszło lepiej, niż planowano. I dlatego prawdy nie poznamy nigdy.
      A co do tekstów Matki, to pełna zgoda, choć przyznaję, iż czasami wkurza mnie piętrowość i labiryntowość, ale to tylko dlatego, że ja jestem leniwa umysłowo.

  15. Nie chcę tu broń Boże być

    Nie chcę broń Boże być adwokatem MK, ale po lekturach jego artykułów na rózne tematy,  uważam, że wielu z nas czyta go zbyt wręcz i zbyt dosłownie.
    Matka robi spore wprowadzenia, przenosi w inne miejsca, bądź sytuacje, po to aby pokazać sedno problemu, jego złożoność lub prostotę. Zauważyłem też, że od czasu do czasu dyskutujący czepia się jednego sformułowania, czytając, lub lepiej "odcyfrowując" zbyt dosłownie. Morduje się potem biedny Kurak tym szczegółem, aż w końcu op..li,  jak trzeba i koniec dyskusji.
    Bardzo lubię czytać teksty MK, jego dowcipne i oryginalne podejście  i właśnie te skróty myślowe otwierają mi oczy na zjawiska okołoproblemowe, których często nie widzę, a właśnie dopiero z tych drugoplanowych  wyziera  trywialność i prostota (chociaż może nawet nie prostota, bo prostota to piękne słowo dla szlachetnego działania, częściej chodzi o zwykłe prostactwo).
    I tu właśnie Kurka mówi prostym tekstem, pokazuje jak kupa gówniarzy, kolejny raz pograła sobie z kurduplem. Dla jaj wystawiła go na pośmiewisko, kolejny z resztą raz, olała wszystkie możliwe procedury, ale co gorzej zrobiła to już nie sama, wpisała w tę grę obce mocarstwo, któremu tenże kurdupel parę razy zagrał na nosie (oj zagrał), dzieląc wcześniej zaplanowaną przez niego wizytę na tę poważną i tę prywatną, taką tam dla jaj, tak jak wszystko i zawsze, co robił kurdupel. I o tym Kurka pisał w kilku miejscch, bo postrzega rządzących jak tych właśnie gówniarzy, w najgorszym tego słowa znaczeniu. Zwykle w szkołach tak gówniarze traktują najlepszego ucznia z pierwszej ławki lub mamisynka w okularkach. Nie dorównują mu na lekcjach matematyki, to dalejże, a to podstawią mu nogę na przerwie, a to popchną ze schodów.  Parę razy leżał zasmarkany, wiara się śmiała do rozpuku, ale fajnie było. Zatroskani o losy kraju, podnosili to biedne dziecko i pokazywali światu, no co też my mamy z tą ofermą, sami widzicie, wszędzie się za nami wleczem wszędzie się wpycha.
    Ale w 2010, przed wyborami, wymyślili coś lepszego, oj będzie wiara boki zrywać. Poprosili o pomoc tego dryblasa ze starszej klasy i razem popchnęli, ale chyba trochę za mocno, albo ten ze starszej klasy coś przekombinował, kurcze ale klops, mały mądrala nie wstał, leżał, krew z nosa poszła, o rany, a razem z nim jeszcze kilku…
    Gdybyż to był tylko bałagan, to dymisje ministrów i chyba rządu byłyby OK, ale tu było coś wiecej, ten kolega ze starszej klasy, to już nie jest tylko niechlujstwo i olewanie, tu jest inna katgoria, ja uważam, że to jest zdrada stanu, tylko co z tego, że ja tak myślę. No co z tego, jak nie ma tego kto bezstronnie i rzetelnie  ocenić, bo jak tu dobrze napisał brodek i ja też tak jak on walnę łaciną, bo stare to jak świat, nemo iudex idoneus in propria causa!!!
    Tylko powiedzcie, czy te wszystkie wielkie słowa, zdrada stanu, sędziowie, komisja, czy to wszysto pasuje do działań gówniarzy.
    "Zdrada stanu gówniarzy" to istny oksymoron. I to jest jak uważam najbardziej w tym wszystkim żałosne.  O tym pisał Matka i tak rozumiem jego słowa.
    A ten cały uchod nie tu najmniejszego znaczenia, tym bardziej że samolotem nie kierowali  gówniarze.

    • Polityka historyczna
      Właśnie tak, właśnie tak to widzę. I nie tylko ja, żeby było śmieszniej zaprzyjaźniona obywatelka radziecka, która wczoraj skądinąd zaprosiła mnie na spotkanie z Janem Żarynem również tak to widzi, tylko jeszcze ostrzej. Objaśniła mi również dodatkowe kwestie związane z interpretacją okoliczności dramatu i interpretacją charakterów osób dramatu. Moim hamulcem myślowym i przyciskiem UCHOD w moim rozumieniu tego, co się stało jest zawsze myśl, że przecież to niemożliwe, żeby wielkie mocarstwo posługiwało się machiną zbrodni wobec kogoś tak nic nieznaczącego, jak prezydent Polszy, która przecież nie zagranica (tu kłania się typowo polski kompleks niższości, przeplatany od czasy do czasu urojeniami wielkościowymi). I wtedy obywatelka radziecka przywołuje mnie do porządku, że trzeba rozumieć mentalność Putina, bo tu nie chodzi o interesy Rosji w dalekim horyzoncie czasowym, czy tego rodzaju kalkulacje. Tu chodzi o mentalność tego człowieka i jego przeszłość agenta drugiej kategorii (bo w NRD, a nie w Londynie czy Brukseli). Więc jeśli ktoś upokorzy Putina lub popsuje mu szyki, to już nie żyje i to jest tylko kwestia czasu. A ja pamiętam tę chwilę, kiedy po raz pierwszy usłyszałam wiadomość, że towarzysz Putin zaprosił Tuska do Katynia. (Na marginesie, zapomnieliśmy jakoś, co to była za okoliczność towarzyska wtedy, 7 kwietnia, a przecież chodziło o uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę cerkwi na rosyjskim cmentarzu katyńskim, żadne tam polskie uroczystości rocznicowe. W świetle późniejszych wydarzeń ta informacja nie wygląda ładnie, więc troszeczkę ją wyciszono.) I natychmiast pomyślałam, że Tusk daje się rozgrywać W.W. Putinowi jak małe dziecię z młodszej klasy. To jeszcze mogło być gówniarstwem i głupotą, ot taką zwykłą płochością młodzieńczą Tuska i jego ferajny. Ale potem przyszła myśl, czy aby Tusk nie poprosił jakoś Putina, żeby ten pomógł mu w ośmieszeniu kartofla, we wspólnym przecież interesie. I wtedy to już jest wprzęgnięcie obcego mocarstwa w wewnętrzne rozgrywki polityczne. A to, to przecież kwintesencja polskiej polityki w XVIII, która doprowadziła nas, wiadomo gdzie. Dzisiaj na szczęście mamy tylko kondominium. Dodajmy dla pikanterii, że politykę tę starodawną realizowali znakomici polscy historycy Tusk, Schetyna, Komorowski i reszta kamaryli, z równie pożytecznym dla kraju wykształceniem. Więc jakkolwiek to było, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że wyszło lepiej, niż planowano. I dlatego prawdy nie poznamy nigdy.
      A co do tekstów Matki, to pełna zgoda, choć przyznaję, iż czasami wkurza mnie piętrowość i labiryntowość, ale to tylko dlatego, że ja jestem leniwa umysłowo.

  16. Przepraszam, ja w kwestii
    Przepraszam, ja w kwestii formalnej. Jakie akty prawa zostały złamane? Proszę podać ustawy lub rozporządzenia jakie zostały naruszone.
    Aha, jeszcze jedno. Szanowny Pan to z ambasady Federacji Rosyjskiej nadaje czy jak, bo jakoś tak ta polszczyzna zaciągana jest. “Tajoj, taj my z Wroclawia som”

  17. Przepraszam, ja w kwestii
    Przepraszam, ja w kwestii formalnej. Jakie akty prawa zostały złamane? Proszę podać ustawy lub rozporządzenia jakie zostały naruszone.
    Aha, jeszcze jedno. Szanowny Pan to z ambasady Federacji Rosyjskiej nadaje czy jak, bo jakoś tak ta polszczyzna zaciągana jest. “Tajoj, taj my z Wroclawia som”

  18. Przepraszam, ja w kwestii
    Przepraszam, ja w kwestii formalnej. Jakie akty prawa zostały złamane? Proszę podać ustawy lub rozporządzenia jakie zostały naruszone.
    Aha, jeszcze jedno. Szanowny Pan to z ambasady Federacji Rosyjskiej nadaje czy jak, bo jakoś tak ta polszczyzna zaciągana jest. “Tajoj, taj my z Wroclawia som”

  19. A więc to prawda…
    Rosyjskie służby stosują skrytobójstwo… Do tego nie FSB, a wciąż niezmiennie KGB. Nie mogę się otrząsnąć… 😉 No, ale patrzmy na szklankę do połowy pełną, nie pustą. W końcu mówimy o Wielkim Rosyjskim Patriocie Włodzimierzu Putinie i Kontynuatorze dzieła innych Wielkich Rosyjskich Patriotów: Dzierżyńskiego, Jeżowa i Andropowa…

  20. A więc to prawda…
    Rosyjskie służby stosują skrytobójstwo… Do tego nie FSB, a wciąż niezmiennie KGB. Nie mogę się otrząsnąć… 😉 No, ale patrzmy na szklankę do połowy pełną, nie pustą. W końcu mówimy o Wielkim Rosyjskim Patriocie Włodzimierzu Putinie i Kontynuatorze dzieła innych Wielkich Rosyjskich Patriotów: Dzierżyńskiego, Jeżowa i Andropowa…

  21. A więc to prawda…
    Rosyjskie służby stosują skrytobójstwo… Do tego nie FSB, a wciąż niezmiennie KGB. Nie mogę się otrząsnąć… 😉 No, ale patrzmy na szklankę do połowy pełną, nie pustą. W końcu mówimy o Wielkim Rosyjskim Patriocie Włodzimierzu Putinie i Kontynuatorze dzieła innych Wielkich Rosyjskich Patriotów: Dzierżyńskiego, Jeżowa i Andropowa…