Sezon na ogórki w Polsce, przywrócone do życia łaskawą ręką Putina, nie zachęca do politycznych polemik.
Sezon na ogórki w Polsce, przywrócone do życia łaskawą ręką Putina, nie zachęca do politycznych polemik. Na Kontrowersjach odbywa się ostatnio kopanie jakby w jedną tylko dupę, żeby więc nie psuć familiarnego nastroju, ja w temacie dzieciństwa, co to je bezpowrotnie utraciłem, jak nie przymierzając wczoraj była posłanka Lwica domniemanie niewinności. Porównanie o tyle jest uzasadnione, że przy niewinnej zamianie „i” na „lub”, za moje wybryki z dzieciństwa spotkałyby mnie dzisiaj nie tylko zasłużona kara, ale i wieczne potępienie tzw. opinii publicznej w mediach, a i pewnie wielokrotny lincz w internecie. I to wcale nie dlatego żem w dzieciństwie łajdaczył się, zbójował, chuliganił lub ubliżał starszym więcej niż ówczesny przeciętny małoletni. No może słów niecenzuralnych nadużywałam zdecydowanie częściej niż koledzy (koleżanki podówczas używały jedynie słowa dupa i to tylko wtedy, gdy były pewne, że nikt dorosły nie patrzy) i ten wyraz ekspresji werbalnej pozostał mi do dzisiaj.
Wulgaryzmy są dobrym przyczynkiem do prześledzenia zmian mentalnych i etycznych jakie zaszły od czasów gdym ja pacholęciem był. Dzisiaj nikt specjalnie nie czuje się zaskoczony, gdy nastoletnie panny „kurwą jebiącą się” rzucają raz za razem. A lata temu (lata 70-te), ten czarowny zwrot zarezerwowany był jeno dla męskiej populacji dorosłych i chłopców z dolnej części miasta, że tak to eufemistycznie ujmę. Cóż, taka jest siła oddziaływania ruchów równouprawnieniowych, że każdemu dzisiaj wolno. Rzecz jednak nie w złośliwościach z mojej strony, ale w tym, w jakim kierunku idą zmiany – a mianowicie upowszechnienia mentalności plebejskiej. Do tego idą zmiany jakościowe, związane z powszechnym dostępem do środków i narzędzi masowego przekazu i odbioru i co oczywiste – zmiana stylu życia z made in USSR na made in USA.
Nie ma dnia żebym nie przeczytał, że jakiś gówniarz lub smarkula wycięły numer przyprawiający o jeżenie się włosów na dupie. A to nagrali koleżankę w kiblu i puszczą to na youtuba, a to pijany ośmiolatek zdemolował witrynę w sklepie, a to cztery dwunastolatki pobiły piętnastolatkę itd. Towarzyszy temu z reguły jazgot powszechnego potępienia, żądania obcinania rąk, penisów, kar dożywocia dla rodziców. Przodują w tym rozmaite portale internetowe i co oczywiste tabloidy, czyli odpowiedniki Der Sturmer, tylko pod zmienioną nazwą. Przy okazji nie mogę sobie podarować uwagi o radości jakiej w ostatnich dniach dostarczają mi tabloidy papierowe i elektroniczne, które z pełnym zrozumienia i udawanej powagi oburzeniem relacjonują sprawę News of The World i Murdocha. Żeby nie marnować pamięci serwera na przydługi, choć oczywisty w takim wypadku komentarz, zadedykuję pismakom rozmaitym cytat z wierszyka A. Waligórskiego „Hora dla Kondukatora”:
Kiepska to dla nich reklama
Chamy rozwaliły chama!
Nastrojom linczu na małolatach towarzyszy z reguły donośne wołanie: za moich czasów tego nie było! Czyżby? Na pewno? Pewnie zmienił się styl uprawnianych bezeceństw, pewnie i wzrosła liczba popełnianych przez małolatów wykroczeń i przestępstw (warto to przeliczać co roku np. na 100 000 mieszkańców). To pewnie cena jaką płacimy za tzw. skok cywilizacyjny z made in USSR do made in USA. Tylko dlaczego przy okazji zapomniał wół jak cielęciem był?
„Bo panie, za moich czasów, to w gazetach o takich zbrodniach małolatów nie pisano.” No to akurat oczywiste, bo pijany gówniarz nie mieścił się w kategorii wroga ludu. Tymczasem chuligaństwo to zjawisko które rozpleniło się w PRL-adni już w latach 50-tych wraz z wielkimi budowami socjalizmu. Prasa nagłaśniała temat, a w Kronice Filmowej pokazali tylko wówczas, kiedy miejscowo zjawisko patologii przybrało już tak na sile, że nie sposób było tego dłużej ukrywać. Migracje ze wsi do miast, socjalistyczne perspektywy życiowe i wielkie blokowiska stwarzały niezły grunt do dziczenia młodzieży. O ile jeszcze w latach 70-tych wracałem z podwórka wieczorem, a w zimie z sanek czy nart już po nocy, o tyle już w latach 80-tych, dostać po ryju mogłem i o 18 od młodych meneli czających się w pobliżu dyskoteki – a to wszak czasy PRL jak najbardziej.
Rzecz nie w tym żeby bagatelizować nasilanie się zjawisk patologii wśród młodzieży i udawać, że liczba drastycznych przestępstw nie narasta. Rzecz w tym, żeby jednej patologii nie zwalczać drugą, którą uprawiają media od Faktu przez TVN24 po Nasz Dziennik kończąc. To, że w stosunku do dorosłych media nie mają litości (chyba, że rzecz akurat dotyczy kolegi z redakcji), mogę zrozumieć. Trudno. Duży jest, wychowali, wyedukowali, swoją szansę miał. Ale budowanie publicznego pręgierza dla małoletniego, nawet przestępcy, w atmosferze wołania: zajebać bandytę, nie jest chyba dobrym rozwiązaniem. Emocje i żądzę zemsty zostawmy poszkodowanym. Podgrzewanie emocji, w czym tak lubują się popularne media, to czyste swej postaci skurwysyństwo, uprawiane pod płaszczykiem solidaryzowania się z ofiarami. Chcecie dopierdalać dla kasy dorosłym? Ok. Ale zostawcie małoletnich.
Wracając do dzieciństwa. W wieku lat 8 koledze o mało nie wybiłem oka strzelając do niego z procy. Kolega był po części sam sobie winien, bo primo, pierwszy do mnie strzelił trafiając mnie w dupę. Secundo zaś, tchórzliwie uciekł, a uciekając, obrócił się do mnie akurat w momencie, gdy ja wypuszczałem swój kamień zemsty. Skończyło się na uszkodzeniu siatkówki (na szczęście zaleczonym), moich szczerych przeprosinach i czekoladzie w ramach zadośćuczynienia. Dzisiaj pewnie wypieprzyli by mnie ze szkoły, Fakt poświęciłby mi artykuł na pierwszej lub drugiej stronie z tytułem: Chciał pozbawić kolegę oka!, TVN24 przysłałby swojego dyżurnego, żeby przy pomocy moich sąsiadów prześwietlili moje małoletnie życie i mojej rodziny, a na youtubie znalazłby się stosowny filmik. W wyniku tych radosnych doznań z dzieciństwa, zapewnionych przez media i opinię publiczną, być może zamiast nauki, wybrałbym karierę Nikosia lub pana Zenka opróżniającego rano flaszkę na śniadanie. Nie wiem. Paru kolegów z podwórka, co to koledze rękę złamali, zrobili włam do piwnicy po kompot z czereśni lub rozbili auto o latarnie, nie posiadając stosownego prawa jazdy, bo dla szczyli w wieku lat 14 takowego nie wydawali, też dzisiaj – jak to się ładnie mówi – przykładnie służą społeczeństwu. Paru innych, którzy łobuzowali nieco częściej, dzisiaj siedzą lub już nie żyją, ale wtedy każdy jednak dostał swoją drugą, a niektórzy trzecią i czwartą szansę bez publicznego upokarzania.
Rzecz piszę pod rozwagę, niejako przy okazji afery News of The World, na którego miejsce na rynku już czeka kolejka chętnych, z takimi samymi metodami urabiania opinii publicznej, albo i „lepszymi”.
Żaden ale to żaden z gromady profesorów socjologii, nie pokusił
się o analizę dalekosiężnych skutków polskiej, masowej, emigracji ,,za chlebem”. Dzieci bez mamy, dzieci bez ojca, dzieci bez mamy i bez taty. Wychowują się ,,same”. Wychowuje ,,ulica”. Na domiar złego mają kasę. Na fajki, na piwo, na działkę.
W kwestii News of the World – przekroczono wszelkie granice hipokryzji – bo taka Gazeta Wyborcza publikuje bilingi prokuratora Pasionka . I cisza.
Chyba dlatego, że jej właściciel nie nazywa się Murdoch.
Takie sieroty wypełniają też
Takie sieroty wypełniają też ośrodki wychowawcze, bo mama i tatuś, chociaż są w kraju jak najbardziej, to chwilowo poświęcają się zarabianiu kasy i bywaniu to tu, to tam, a gówniarz tylko zawadza. Bywa też, że szczyla podrzucają do ośrodka jak psa, bo wyjeżdżają na wakacje (nie zmyślam, fakty znane mi z pierwszej ręki od wychowawczyni ośrodka). To taki znak czasów.
Znowu radochy dostarczyła mi była szefowa NOW. Nie lubię szafować tanimi i emocjonalnymi porównaniami, ale co zrobię jak mi się kojarzy. W 1945 r. na procesie w Norymberdze chłopaki też zarzekały się, że o niczym (obozy koncentracyjne) nie wiedzieli.
Żaden ale to żaden z gromady profesorów socjologii, nie pokusił
się o analizę dalekosiężnych skutków polskiej, masowej, emigracji ,,za chlebem”. Dzieci bez mamy, dzieci bez ojca, dzieci bez mamy i bez taty. Wychowują się ,,same”. Wychowuje ,,ulica”. Na domiar złego mają kasę. Na fajki, na piwo, na działkę.
W kwestii News of the World – przekroczono wszelkie granice hipokryzji – bo taka Gazeta Wyborcza publikuje bilingi prokuratora Pasionka . I cisza.
Chyba dlatego, że jej właściciel nie nazywa się Murdoch.
Takie sieroty wypełniają też
Takie sieroty wypełniają też ośrodki wychowawcze, bo mama i tatuś, chociaż są w kraju jak najbardziej, to chwilowo poświęcają się zarabianiu kasy i bywaniu to tu, to tam, a gówniarz tylko zawadza. Bywa też, że szczyla podrzucają do ośrodka jak psa, bo wyjeżdżają na wakacje (nie zmyślam, fakty znane mi z pierwszej ręki od wychowawczyni ośrodka). To taki znak czasów.
Znowu radochy dostarczyła mi była szefowa NOW. Nie lubię szafować tanimi i emocjonalnymi porównaniami, ale co zrobię jak mi się kojarzy. W 1945 r. na procesie w Norymberdze chłopaki też zarzekały się, że o niczym (obozy koncentracyjne) nie wiedzieli.
Żaden ale to żaden z gromady profesorów socjologii, nie pokusił
się o analizę dalekosiężnych skutków polskiej, masowej, emigracji ,,za chlebem”. Dzieci bez mamy, dzieci bez ojca, dzieci bez mamy i bez taty. Wychowują się ,,same”. Wychowuje ,,ulica”. Na domiar złego mają kasę. Na fajki, na piwo, na działkę.
W kwestii News of the World – przekroczono wszelkie granice hipokryzji – bo taka Gazeta Wyborcza publikuje bilingi prokuratora Pasionka . I cisza.
Chyba dlatego, że jej właściciel nie nazywa się Murdoch.
Takie sieroty wypełniają też
Takie sieroty wypełniają też ośrodki wychowawcze, bo mama i tatuś, chociaż są w kraju jak najbardziej, to chwilowo poświęcają się zarabianiu kasy i bywaniu to tu, to tam, a gówniarz tylko zawadza. Bywa też, że szczyla podrzucają do ośrodka jak psa, bo wyjeżdżają na wakacje (nie zmyślam, fakty znane mi z pierwszej ręki od wychowawczyni ośrodka). To taki znak czasów.
Znowu radochy dostarczyła mi była szefowa NOW. Nie lubię szafować tanimi i emocjonalnymi porównaniami, ale co zrobię jak mi się kojarzy. W 1945 r. na procesie w Norymberdze chłopaki też zarzekały się, że o niczym (obozy koncentracyjne) nie wiedzieli.
dobre
Bardzo ciekawy tekst, ale widzę pewną zmienność ocen w kolejnych zdaniach.
Czy w końcu kiedyś bandytyzmu nieletniego było mniej, więcej, czy też tyle samo co teraz, lecz był łagodniej traktowany i nie popularyzowany w mediach?
Zgadzam się z poglądem, iż zbydlęcenie przywlekło się ze wsi, tak jak AIDS z Afryki. To jest bardzo niepoprawne politycznie stwierdzenie, ale co robić. Wieś była po wojnie straszliwie przeludniona, coś trzeba było wykombinować.
Nie znam statystyk więc nie
Nie znam statystyk więc nie będę się wygłupiał i zaprzeczał temu co powszechnie się twierdzi. Przestępstw, wykroczeń czy zwykłych aktów bandytyzmu jest wśród młodocianych w przeliczeniu na liczbę osób do 18 roku życia na pewno więcej. Z drugiej strony twierdzenie, że kiedyś tego nie było to bzdura. Inna była skala i „jakość” zjawisk. Media (czytaj władza) milczały, bo młodzież miała być w socjaliźmie planowo szczęśliwa i społecznie dojrzała. Z kolei sposób w jaki dzisiejsze media potrafią się pastwić nad małolatami, którym powinęła się noga (bez względu na szkodliwość czynu) jest ewidentnym kurewstwem.
Migracja ze wsi do miast była jednym z podstawowych założeń nowego ustroju, bo na przedwojenną klasę robotniczą nie można było liczyć. PPR była dość marginalną partią jeżeli chodzi o wpływy wśród robotników, z kolei z PPS sporo ludzi wzięło rozbrat po aferze zjednoczeniowej w 1948. Trzeba było więc stworzyć od podstaw „awangardę” dla nowego ustroju. Stąd skrócona droga awansu społecznego i często też zawodowego dla migrantów ze wsi. To plus zjawiska, o których już napisałem wyżej powodowało nierzadko powstawanie patologii, które jak w pigułce były widoczne np. w Nowej Hucie (pisał o tym łagodnie mimo wszystko Ważyk w Poemacie dla dorosłych, że przypomnę:
Ze wsi, z miasteczek wagonami jadą
zbudować hutę, wyczarować miasto,
wykopać z ziemi nowe Eldorado,
armią pionierską, zbieraną hałastrą
tłoczą się w szopach, barakach, hotelach,
człapią i gwiżdżą w błotnistych ulicach:
wielka migracja, skudlona ambicja,
na szyi sznurek – krzyżyk z Częstochowy,
trzy piętra wyzwisk, jasieczek puchowy,
maciora wódki i ambit na dziewki,
dusza nieufna, spod miedzy wyrwana,
wpół rozbudzona i wpół obłąkana,
milcząca w słowach, śpiewająca śpiewki,
wypchnięta nagle z mroków średniowiecza
masa wędrowna, Polska nieczłowiecza
wyjąca z nudy w grudniowe wieczory…
W koszach od śmieci na zwieszonym sznurze
chłopcy latają kotami po murze,
żeńskie hotele, te świeckie klasztory,
trzeszczą od tarła, a potem grafinie
miotu pozbędą się – Wisła tu płynie.
Wielka migracja przemysł budująca,
nie znana Polsce, ale znana dziejom,
karmiona pustką wielkich słów, żyjąca
dziko, z dnia na dzień i wbrew kaznodziejom –
w węglowym czadzie, w powolnej męczarni,
z niej się wytapia robotnicza klasa.
Dużo opadków. A na razie kasza.
A recydywistów na ,,budowy socjalizmu” z nakazem pracy?
A młodych, trochę tylko mniej ,,zdolnych” od tych dzisiejszych, co POdporą są – bo z Hufców Pracy?
Z przodowników pracy, po długim, bo 8-miesięcznym kursie, robiono sędziów albo prokuratorów – jak Stefan Szechter(Michnik). I w ogóle ,,całom intelygencje”.
Jak ktoś nie wierzy, niech włączy tv.
dobre
Bardzo ciekawy tekst, ale widzę pewną zmienność ocen w kolejnych zdaniach.
Czy w końcu kiedyś bandytyzmu nieletniego było mniej, więcej, czy też tyle samo co teraz, lecz był łagodniej traktowany i nie popularyzowany w mediach?
Zgadzam się z poglądem, iż zbydlęcenie przywlekło się ze wsi, tak jak AIDS z Afryki. To jest bardzo niepoprawne politycznie stwierdzenie, ale co robić. Wieś była po wojnie straszliwie przeludniona, coś trzeba było wykombinować.
Nie znam statystyk więc nie
Nie znam statystyk więc nie będę się wygłupiał i zaprzeczał temu co powszechnie się twierdzi. Przestępstw, wykroczeń czy zwykłych aktów bandytyzmu jest wśród młodocianych w przeliczeniu na liczbę osób do 18 roku życia na pewno więcej. Z drugiej strony twierdzenie, że kiedyś tego nie było to bzdura. Inna była skala i „jakość” zjawisk. Media (czytaj władza) milczały, bo młodzież miała być w socjaliźmie planowo szczęśliwa i społecznie dojrzała. Z kolei sposób w jaki dzisiejsze media potrafią się pastwić nad małolatami, którym powinęła się noga (bez względu na szkodliwość czynu) jest ewidentnym kurewstwem.
Migracja ze wsi do miast była jednym z podstawowych założeń nowego ustroju, bo na przedwojenną klasę robotniczą nie można było liczyć. PPR była dość marginalną partią jeżeli chodzi o wpływy wśród robotników, z kolei z PPS sporo ludzi wzięło rozbrat po aferze zjednoczeniowej w 1948. Trzeba było więc stworzyć od podstaw „awangardę” dla nowego ustroju. Stąd skrócona droga awansu społecznego i często też zawodowego dla migrantów ze wsi. To plus zjawiska, o których już napisałem wyżej powodowało nierzadko powstawanie patologii, które jak w pigułce były widoczne np. w Nowej Hucie (pisał o tym łagodnie mimo wszystko Ważyk w Poemacie dla dorosłych, że przypomnę:
Ze wsi, z miasteczek wagonami jadą
zbudować hutę, wyczarować miasto,
wykopać z ziemi nowe Eldorado,
armią pionierską, zbieraną hałastrą
tłoczą się w szopach, barakach, hotelach,
człapią i gwiżdżą w błotnistych ulicach:
wielka migracja, skudlona ambicja,
na szyi sznurek – krzyżyk z Częstochowy,
trzy piętra wyzwisk, jasieczek puchowy,
maciora wódki i ambit na dziewki,
dusza nieufna, spod miedzy wyrwana,
wpół rozbudzona i wpół obłąkana,
milcząca w słowach, śpiewająca śpiewki,
wypchnięta nagle z mroków średniowiecza
masa wędrowna, Polska nieczłowiecza
wyjąca z nudy w grudniowe wieczory…
W koszach od śmieci na zwieszonym sznurze
chłopcy latają kotami po murze,
żeńskie hotele, te świeckie klasztory,
trzeszczą od tarła, a potem grafinie
miotu pozbędą się – Wisła tu płynie.
Wielka migracja przemysł budująca,
nie znana Polsce, ale znana dziejom,
karmiona pustką wielkich słów, żyjąca
dziko, z dnia na dzień i wbrew kaznodziejom –
w węglowym czadzie, w powolnej męczarni,
z niej się wytapia robotnicza klasa.
Dużo opadków. A na razie kasza.
A recydywistów na ,,budowy socjalizmu” z nakazem pracy?
A młodych, trochę tylko mniej ,,zdolnych” od tych dzisiejszych, co POdporą są – bo z Hufców Pracy?
Z przodowników pracy, po długim, bo 8-miesięcznym kursie, robiono sędziów albo prokuratorów – jak Stefan Szechter(Michnik). I w ogóle ,,całom intelygencje”.
Jak ktoś nie wierzy, niech włączy tv.
dobre
Bardzo ciekawy tekst, ale widzę pewną zmienność ocen w kolejnych zdaniach.
Czy w końcu kiedyś bandytyzmu nieletniego było mniej, więcej, czy też tyle samo co teraz, lecz był łagodniej traktowany i nie popularyzowany w mediach?
Zgadzam się z poglądem, iż zbydlęcenie przywlekło się ze wsi, tak jak AIDS z Afryki. To jest bardzo niepoprawne politycznie stwierdzenie, ale co robić. Wieś była po wojnie straszliwie przeludniona, coś trzeba było wykombinować.
Nie znam statystyk więc nie
Nie znam statystyk więc nie będę się wygłupiał i zaprzeczał temu co powszechnie się twierdzi. Przestępstw, wykroczeń czy zwykłych aktów bandytyzmu jest wśród młodocianych w przeliczeniu na liczbę osób do 18 roku życia na pewno więcej. Z drugiej strony twierdzenie, że kiedyś tego nie było to bzdura. Inna była skala i „jakość” zjawisk. Media (czytaj władza) milczały, bo młodzież miała być w socjaliźmie planowo szczęśliwa i społecznie dojrzała. Z kolei sposób w jaki dzisiejsze media potrafią się pastwić nad małolatami, którym powinęła się noga (bez względu na szkodliwość czynu) jest ewidentnym kurewstwem.
Migracja ze wsi do miast była jednym z podstawowych założeń nowego ustroju, bo na przedwojenną klasę robotniczą nie można było liczyć. PPR była dość marginalną partią jeżeli chodzi o wpływy wśród robotników, z kolei z PPS sporo ludzi wzięło rozbrat po aferze zjednoczeniowej w 1948. Trzeba było więc stworzyć od podstaw „awangardę” dla nowego ustroju. Stąd skrócona droga awansu społecznego i często też zawodowego dla migrantów ze wsi. To plus zjawiska, o których już napisałem wyżej powodowało nierzadko powstawanie patologii, które jak w pigułce były widoczne np. w Nowej Hucie (pisał o tym łagodnie mimo wszystko Ważyk w Poemacie dla dorosłych, że przypomnę:
Ze wsi, z miasteczek wagonami jadą
zbudować hutę, wyczarować miasto,
wykopać z ziemi nowe Eldorado,
armią pionierską, zbieraną hałastrą
tłoczą się w szopach, barakach, hotelach,
człapią i gwiżdżą w błotnistych ulicach:
wielka migracja, skudlona ambicja,
na szyi sznurek – krzyżyk z Częstochowy,
trzy piętra wyzwisk, jasieczek puchowy,
maciora wódki i ambit na dziewki,
dusza nieufna, spod miedzy wyrwana,
wpół rozbudzona i wpół obłąkana,
milcząca w słowach, śpiewająca śpiewki,
wypchnięta nagle z mroków średniowiecza
masa wędrowna, Polska nieczłowiecza
wyjąca z nudy w grudniowe wieczory…
W koszach od śmieci na zwieszonym sznurze
chłopcy latają kotami po murze,
żeńskie hotele, te świeckie klasztory,
trzeszczą od tarła, a potem grafinie
miotu pozbędą się – Wisła tu płynie.
Wielka migracja przemysł budująca,
nie znana Polsce, ale znana dziejom,
karmiona pustką wielkich słów, żyjąca
dziko, z dnia na dzień i wbrew kaznodziejom –
w węglowym czadzie, w powolnej męczarni,
z niej się wytapia robotnicza klasa.
Dużo opadków. A na razie kasza.
A recydywistów na ,,budowy socjalizmu” z nakazem pracy?
A młodych, trochę tylko mniej ,,zdolnych” od tych dzisiejszych, co POdporą są – bo z Hufców Pracy?
Z przodowników pracy, po długim, bo 8-miesięcznym kursie, robiono sędziów albo prokuratorów – jak Stefan Szechter(Michnik). I w ogóle ,,całom intelygencje”.
Jak ktoś nie wierzy, niech włączy tv.