(Tekst już teraz, żeby nikt nie ubiegł)
(Tekst już teraz, żeby nikt nie ubiegł)
Telewizor mam, bo muszę mieć. Sama oglądam wprawdzie niewiele, wyłącznie wyselekcjonowane pozycje, co się czasami trafiają. Ale domownicy oglądają i dobrze, bo bez tego zagadali by mnie na śmierć.
Wigilia Bożego Narodzenia jest w Polsce jednym z ważniejszych świąt kościelnych i rodzinnych. Dorobiła się oprawy, wystroju i kulinariów. I rytuału prezentów, co szczególnie uatrakcyjnia to święto małym dzieciom. Zorganizowanie kolacji wigilijnej dla większej rodziny jest dużym wyzwaniem, jeśli się nie ma licznej służby i rządzących tą służbą ochmistrzów i majordomusów. A się nie ma. Rozwiązaniem są kolacje składkowe – każdy przywozi danie w którym się specjalizuje, państwu domu pozostaje ubranie choinki i przygotowanie sreber i zastawy. Pamiętam, jak w którąś zimę, tak mroźną, że samochody odmawiały posłuszeństwa, wiozłam komunikacją miejską smażone karpie, które pachniały tak pięknie, że pozostali pasażerowie nie mogli wzroku oderwać od wielkiej torby w której były ukryte.
W moim rodzinnym domu przygotowania bywały nerwowe. Czasami mieliśmy pokusę, aby na święta wyjechać, ale nigdy nie została zrealizowana. I dobrze. Bo po tych nerwach i pośpiechu przychodziło uspokojenie i taki bardzo szczególny nastrój, co to wszystkie wzajemne pretensje gdzieś odpływają. Ja teraz wszelkie roboty sprowadziłam do minimum. Z dań: śledzik, barszcz, ryba, suszone owoce, sernik i makowiec. Alkoholi się do kolacji Wigilijnej u nas nigdy nie podawało. Potem, po posprzątaniu można za to zapalić światełka na choince i przy winie pomyśleć o minionych świętach i ludziach, których już nie ma. I w ogóle o życiu. Raz do roku można sobie pozwolić.
Zaczęłam od telewizora, nie bez kozery. Czekałam właśnie na prognozę pogody, gdy pokazano reklamę : „Magia świąt”. Wielki plac, przybrany świątecznie, nieprzeliczone tłumy, na estradzie pani w sukni typu dziewiąta woda po kreacji Marylin Monroe śpiewającej Happy Birthday Kennediemu, no więc ta pani śpiewa kolędę. A ludzie się rzewnie tulą do siebie uśmiechają i całują. Jak pięknie, nowocześnie i ekologicznie. Ileż choinek nie ściętych, iluż karpiom ocalono życie. I tak stoją w tym tłumie, ramię w ramię z innymi, bez względu na wyznanie, kolor skóry czy orientacje seksualną. Ważne tylko, aby to nie był ktoś spokrewniony na przykład rodzice czy dziadkowie. Bo rodzina to opresja. Zamknięta przestrzeń, brak otwartości, gromadzenie dóbr tylko dla siebie i wspieranie wzajemne we własnym gronie. I jakieś zobowiązania, których lepiej unikać. Z rodziny tylko krok do faszyzmu. Wtem pani się rozpływa, a zgromadzeni polewają sobie do kieliszków. Z jakiej okazji? W Wigilię się nic nie zdarzyło. Wigilia to oczekiwanie.
PS. Choinki są hodowane na plantacjach, więc bez Wigilii po domach tych plantacji w ogóle by nie zakładano. Podobnie z karpiami. Też by ich nie hodowano. Pewnie, zakatrupienie takiego jest niełatwe i przykro po prostu. W Warszawie, kiedy tam jeszcze mieszkałam było lepiej. Wpuszczało się takiego do wanny napełnionej wodą z kranu i zdychał szybciej niż owinięty gazetą.
Lukrecjo, z ciekawości zapytam,
czy sama pieczesz makowiec ? Dla mnie to jedno z największych kulinarnych wyzwań. Sama nigdy jeszcze nie ryzykowałam ani mielenia maku, ani robienia cieniutkiego placka z ciasta drożdżowego. Jeśli masz jakieś dobre rady jak się w miarę szybko z tym sprawić, to daj proszę znać.
Pozdrawiam
Ero
Hej,
Nie. Sama piekę sernik i różne wariacje na temat tart na kruchym spodzie. Makowiec kupuję, mam dobrą cukiernię w pobliżu, ale jeśli nie jesteś z Pragi-Południe, to adres nic Ci nie powie.
Chodzi mi raczej o to, że mój sposób pojmowania świąt zemrze razem z moim pokoleniem. Cóż,
nie moje zmartwienie.
mój sposób pojmowania świąt zemrze razem z moim pokoleniem
Naprawdę tym pojebom udało się wygrać z Tobą wojnę psychologiczną? Nie żartuj.
Makowiec nie jest trudny gdy mak z puszki, już z bakaliami., gotowy.
Ze mną nie
Póki żyję.
Ciasto do makowca jest trudne.
My, koty powinniśmy trzymać się razem, ale można popatrzyć i na wyczyny innych gatunków
http://www.youtube.com/watch?v=O7-yOPm3S0o
E tam
Sugerujesz, że to nasz drogi minister po reinkarnacji? No niby ma coś z gacka… No znaczy musiałby mieć duszę a toto prowadzi do szeregu konsekwencji… No chyba, że dybuk…Co ploty mówią?
Ploty mówią,
że nie mamy ministrów, którzy po reinkarnacji mogli by być cichuachua. O kotach rasy European roofer nawet nie wspomnę.
mak
Nie da się prosto zrobić makowca. Po różnych uproszczeniach wychodzi coś takie same jak ze sklepu, więc lepiej kupić gotowca.
Prawidłowo, to trzeba długo gotować mak, dwa razy przepuścić przez maszynkę, po ulepieniu makowce muszą całą noc rosnąć w cieple itd.
Roboty od cholery, dałem se spokój.
Lukrecjo, z ciekawości zapytam,
czy sama pieczesz makowiec ? Dla mnie to jedno z największych kulinarnych wyzwań. Sama nigdy jeszcze nie ryzykowałam ani mielenia maku, ani robienia cieniutkiego placka z ciasta drożdżowego. Jeśli masz jakieś dobre rady jak się w miarę szybko z tym sprawić, to daj proszę znać.
Pozdrawiam
Ero
Hej,
Nie. Sama piekę sernik i różne wariacje na temat tart na kruchym spodzie. Makowiec kupuję, mam dobrą cukiernię w pobliżu, ale jeśli nie jesteś z Pragi-Południe, to adres nic Ci nie powie.
Chodzi mi raczej o to, że mój sposób pojmowania świąt zemrze razem z moim pokoleniem. Cóż,
nie moje zmartwienie.
mój sposób pojmowania świąt zemrze razem z moim pokoleniem
Naprawdę tym pojebom udało się wygrać z Tobą wojnę psychologiczną? Nie żartuj.
Makowiec nie jest trudny gdy mak z puszki, już z bakaliami., gotowy.
Ze mną nie
Póki żyję.
Ciasto do makowca jest trudne.
My, koty powinniśmy trzymać się razem, ale można popatrzyć i na wyczyny innych gatunków
http://www.youtube.com/watch?v=O7-yOPm3S0o
E tam
Sugerujesz, że to nasz drogi minister po reinkarnacji? No niby ma coś z gacka… No znaczy musiałby mieć duszę a toto prowadzi do szeregu konsekwencji… No chyba, że dybuk…Co ploty mówią?
Ploty mówią,
że nie mamy ministrów, którzy po reinkarnacji mogli by być cichuachua. O kotach rasy European roofer nawet nie wspomnę.
mak
Nie da się prosto zrobić makowca. Po różnych uproszczeniach wychodzi coś takie same jak ze sklepu, więc lepiej kupić gotowca.
Prawidłowo, to trzeba długo gotować mak, dwa razy przepuścić przez maszynkę, po ulepieniu makowce muszą całą noc rosnąć w cieple itd.
Roboty od cholery, dałem se spokój.
Lukrecjo, z ciekawości zapytam,
czy sama pieczesz makowiec ? Dla mnie to jedno z największych kulinarnych wyzwań. Sama nigdy jeszcze nie ryzykowałam ani mielenia maku, ani robienia cieniutkiego placka z ciasta drożdżowego. Jeśli masz jakieś dobre rady jak się w miarę szybko z tym sprawić, to daj proszę znać.
Pozdrawiam
Ero
Hej,
Nie. Sama piekę sernik i różne wariacje na temat tart na kruchym spodzie. Makowiec kupuję, mam dobrą cukiernię w pobliżu, ale jeśli nie jesteś z Pragi-Południe, to adres nic Ci nie powie.
Chodzi mi raczej o to, że mój sposób pojmowania świąt zemrze razem z moim pokoleniem. Cóż,
nie moje zmartwienie.
mój sposób pojmowania świąt zemrze razem z moim pokoleniem
Naprawdę tym pojebom udało się wygrać z Tobą wojnę psychologiczną? Nie żartuj.
Makowiec nie jest trudny gdy mak z puszki, już z bakaliami., gotowy.
Ze mną nie
Póki żyję.
Ciasto do makowca jest trudne.
My, koty powinniśmy trzymać się razem, ale można popatrzyć i na wyczyny innych gatunków
http://www.youtube.com/watch?v=O7-yOPm3S0o
E tam
Sugerujesz, że to nasz drogi minister po reinkarnacji? No niby ma coś z gacka… No znaczy musiałby mieć duszę a toto prowadzi do szeregu konsekwencji… No chyba, że dybuk…Co ploty mówią?
Ploty mówią,
że nie mamy ministrów, którzy po reinkarnacji mogli by być cichuachua. O kotach rasy European roofer nawet nie wspomnę.
mak
Nie da się prosto zrobić makowca. Po różnych uproszczeniach wychodzi coś takie same jak ze sklepu, więc lepiej kupić gotowca.
Prawidłowo, to trzeba długo gotować mak, dwa razy przepuścić przez maszynkę, po ulepieniu makowce muszą całą noc rosnąć w cieple itd.
Roboty od cholery, dałem se spokój.
Napisałam kilka frywolnych komentarzy na tym Portalu
Pora na sprawy poważne.
Makowiec. Mak trzeba 4 razy przez maszynkę kręcić, a do tego celu trzeba mieć teścia.
Jak nie masz teścia, to lepiej kupić puszkę masy makowej, która jest bardzo dobra; teściowa nie będzie oponować.
Drożdżowe ciasto da się bardzo cienko wywałkować, da się na to masę makową wyłożyć i roladę zawinąć, ale.
Ale w pieczeniu pęka makowiec, niestety. Próbowałam piec w papierze, próbowałam powoli stopniując temperaturę – pęka i już.
Czy to znaczy, że Bóg mi się nie urodzi?
Jeśli wiara na miejscu, to i Boga nie zabraknie,
a przez pęknięty makowiec, to może jakaś rybka akwariowa nie zagada w tym dniu, ale to przecież nie znaczy, że ciasto nie zostanie zjedzone :).
Dzięki za porady kulinarne. Nie są pocieszające, bo mam mak do zmielenia, teść daleko, a doświadczenie w tworzeniu takich specjałów zerowe.
No i co
z tego, że pęka? Popękany też jest dobry. Chyba;-).
Napisałam kilka frywolnych komentarzy na tym Portalu
Pora na sprawy poważne.
Makowiec. Mak trzeba 4 razy przez maszynkę kręcić, a do tego celu trzeba mieć teścia.
Jak nie masz teścia, to lepiej kupić puszkę masy makowej, która jest bardzo dobra; teściowa nie będzie oponować.
Drożdżowe ciasto da się bardzo cienko wywałkować, da się na to masę makową wyłożyć i roladę zawinąć, ale.
Ale w pieczeniu pęka makowiec, niestety. Próbowałam piec w papierze, próbowałam powoli stopniując temperaturę – pęka i już.
Czy to znaczy, że Bóg mi się nie urodzi?
Jeśli wiara na miejscu, to i Boga nie zabraknie,
a przez pęknięty makowiec, to może jakaś rybka akwariowa nie zagada w tym dniu, ale to przecież nie znaczy, że ciasto nie zostanie zjedzone :).
Dzięki za porady kulinarne. Nie są pocieszające, bo mam mak do zmielenia, teść daleko, a doświadczenie w tworzeniu takich specjałów zerowe.
No i co
z tego, że pęka? Popękany też jest dobry. Chyba;-).
Napisałam kilka frywolnych komentarzy na tym Portalu
Pora na sprawy poważne.
Makowiec. Mak trzeba 4 razy przez maszynkę kręcić, a do tego celu trzeba mieć teścia.
Jak nie masz teścia, to lepiej kupić puszkę masy makowej, która jest bardzo dobra; teściowa nie będzie oponować.
Drożdżowe ciasto da się bardzo cienko wywałkować, da się na to masę makową wyłożyć i roladę zawinąć, ale.
Ale w pieczeniu pęka makowiec, niestety. Próbowałam piec w papierze, próbowałam powoli stopniując temperaturę – pęka i już.
Czy to znaczy, że Bóg mi się nie urodzi?
Jeśli wiara na miejscu, to i Boga nie zabraknie,
a przez pęknięty makowiec, to może jakaś rybka akwariowa nie zagada w tym dniu, ale to przecież nie znaczy, że ciasto nie zostanie zjedzone :).
Dzięki za porady kulinarne. Nie są pocieszające, bo mam mak do zmielenia, teść daleko, a doświadczenie w tworzeniu takich specjałów zerowe.
No i co
z tego, że pęka? Popękany też jest dobry. Chyba;-).