Reklama

Na placu boju pozostało już tylko 4 konkurentów: Mitt Romney, Newt Gingrich, Ron Paul i Rick Santorum. Przed ostatnią czwartkową (16 z rzędu) debatą, wdzięcznie ring opuścił prezentujący się coraz lepiej aktualny gubernator (od 11 lat) Teksasu, udzielając poparcia Newtowi Gingrichowi.

Przeprowadzona przez stację CNN ostatnia debata i poprzedzające ją hałaśliwe przygotowanie artyleryjskie, czyli wywiad dla stacji ABC, 2-giej b. żony Newta, Marianne Gingrich, miały zdestabilizować i skompromitować Gingricha.

Reklama

Republikańskie prawybory w Południowej Karolinie jawią się jako bardzo ważne. W Iowa w sumie nie wiadomo kto wygrał (Santorum?, Romney?), ponieważ część głosów zaginęła. Uważa się jednak, że wygrał Santorum. W New Hampshire wygrał „mieszkający” tam i po sąsiedzku Romney. Dlatego w tym pierwszym południowym stanie zwycięstwo nabiera nowego znaczenia.

Z ostatnich doniesień wynika, że słynny mistrz czarnego pasa, fighter i aktor Chuck Norris, udzielił poparcia Gingrichowi. Inną gwiazdą z konserwatywnego gwiazdozbioru jest Sarah Palin (w poprzednich wyborach prezydenckich kandydatka na vice prezydenta), która oficjalnie udzieliła swojego błogosławieństwa Gingrichowi.

Ale to jedyny kandydat republikanów, który od publiczności otrzymuje owacje na stojąco i dzięki swojej błysotliwości szybko zbliża się do pozycji Romney’a, który uważany jest za wybrańca republikańskiego establishmentu.

Pocisk wystrzelony w kierunku Gingricha, mający odesłać kandydata do politycznej szatni, może okazać się niewypałem. Choć „mściwa” pozostawiona 2-ga była żona zapowiedziała, że zakończy jego kandydaturę jednym wywiadem. W wywiadzie zarzuca b. mężowi, że zaproponował jej „otwarte małżeństwo”, które miało pomieścić też jego kochankę, dzisiejszą żonę Callistę Bisek (jej ojciec jest Polakiem z pochodzenia).

Obydwie córki Gingricha (z pierwszego małżeństwa, które zawarł ze swoją nauczycielką), mocno popierają ojca. Podkreślają one, że to on zakończył 40 letnią dominację demokratów w Kongresie, za co został znienawidzony w ich kręgach. O czy to wszystko świadczy? Gingricha kobiety naprawdę kochają i przynajmniej trzy chciałyby spędzić z nim resztę życia…

Sam Gingrich (68 lat), niezrównany szermierz słowa o błyskotliwych ripostach i o … moralności marcowego kota. Zaatakowany, momentalnie wysysa jakby siłę z ciosu przeciwnika i bezlitośnie ofiaruje bezwzględną ripostę.

Oceniając kandydatów pod względem możliwości intelektualnych jest to zdecydowanie najlepszy kandydat republikanów, który ma szansę na pozamiatanie Obamą w prezydenckich debatach. Faceci go lubią, ciekawe jak po wywiadzie byłej żony (symptom kobiety odrzuconej, której jednak nie przeszkadzało, że ona go odebrała pierwszej żonie) zareagują konserwatywne kobiety Południowej Karoliny.

Do zdobycia nominacji republikańskiej potrzeba jest zebrać 1.144 delegatów (z całej puli 2286), Płdn. Karolina daje 25 delegatów. Sytuacja Newta nie jest łatwa, był dopiero 4-ty w Iowa i dopiero 5-ty w New Hampshire, a w Płdn. Karolinie tydzień temu Romney posiadał nad nim dwucyfrową przewagę.

Mitt Romney (64 lat, był drugi w Iowa i pierwszy w NH), którego majątek ocenia się na $250 mln, był republikańskim gubernatorem w zdecydowanie demokratycznym stanie Massachusetts, na pewno nie wygląda na wojownika i twardziela. Jego brudną robotę w dokopywaniu i obrzucaniu błotem Gingricha wykonuje popierający go bogaty Super PAC (wydał $3 mln w SC), na co pozwala prawo.

Naturalnym sojusznikiem sprzymierzeńcem jest Ron Paul, który z dużą konsekwencją stara się wykosić innych wybijających się konserwatywnych kandydatów (Gingrich, Santorum), chcąc zostać sam na konserwatywnej stronie, aby z tychże pozycji zaatakować umiarkowanego Romney’a.

Interesującym jest, że pracownicy Bain Capital (biznesu założonego przez Romney’a, za którego sukcesy zbiera on teraz krytykę) w ostatnich trzech wyborach o wiele więcej dotacji ofiarują partii demokratycznej ($1.2 mln), niż republikańskiej ($480 tys.), a sam Romney otrzymał od nich $166 tys, w porównaniu z $88 tys. dla Obamy.

Romney z oporami zapowiedział ujawnienie swoich zeznań podatkowych (płaci tylko 15%, gdyż są to podatki od dochodów z jego inwestycji) i wkrótce dowiemy się czy jedynym odbiorcą jego kontrybucji dobrowolnych był kościół Mormonów (w którym piastował nawet funkcję biskupa), w którym ciągle jeszcze obowiązuje zasada „dziesięciny” (10% od zarobków).

Rick Santorum to „opóżniony” zwycięzca z Iowy, bardzo sympatyczny, b. senator, ojciec 7-ga dzieci, ze stanu słynnego aktora Charlesa Bronsona – Byczyńskiego. Bardzo miły, konserwatysta, bez większych grzechów w życiorysie, ciężko pracujący kandydat, ale też bez większego polotu.

Otrzymał poparcie od liderów ruchu konserwatystów chrześcijańskich (np. James Dobson). Rick w ostatniej debacie wcielał się w rolę Brutusa, próbując wbić sztylet w bok byłego marszałka Kongresu, ale nie widać było wytoczonej krwi, chyba wkrótce odpadnie z zawodów.

Ron Paul, 76 – letni lekarz (był 3-ci w Iowa i 2-gi w New Hampshire), wielokrotny pretendent w wyścigu prezydenckim, zasłużony kombatant wojny wietnamskiej, którego syn Rand Paul jest jednym ze 100 senatorów USA , ma przeciwko sobie media, a za sobą wierny zakon głównie młodych wykształconych zwolenników.

W razie zwycięstwa zapowiada poważne odchudzenie biurokracji federalnej, likwidacji wielu ministerstw, powrót do konstytucji, wycofanie USA z kosztownej i rujnującej budżet funkcji światowego policjanta.

Jego program oparty na zwięzłej logice zapowiada przecięcie błędnego koła polityki zagranicznej , wycofanie wojsk z Koreii Płdn., Afganistanu i Niemiec. Zapowiada on większą swobodę w traktowaniu Izraela, który powinien żyć na własny koszt i brać pełną odpowiedzialność za swoje czyny.

Z tego nawet względu dr. Paul napotyka na silą niechęć republikańskiego establishmentu w którym prym wiodą neocons, no i wielkiego biznesu powiązanego z przemysłem zbrojeniowym. Nie ukrywa również niechęci do sektora bankowego i roli Federal Reserve, którego znaczenie chciałby zdecydowanie ukrócić.

Trudno powiedzieć, czy obywatele USA dojrzeli do programu dr. Rona Paula, który zdecydowanie próbuje zaadresować bolączki dzisiejszej Ameryki. Z pozycji zainteresowanego Polaka liczącego na sympatię USA w sytuacji ożywiającej się współpracy rosyjsko – niemieckiej, jego program nawiązujący do modnego po I w.ś. amerykańskiego izolacjonizmu, nie prezentuje się zbyt interesująco.

Wydaje się, że dr. Paul, nie ma szans na uzyskanie nominacji partii republikańskiej w 2012 roku. Dlaczego jego program nie jest popularny? Amerykanie przyzwyczaili się do swojej mocarstwowej pozycji w świecie, stało się to częścią ich kultury i kategorią myślenia.

Jednocześnie chcą przeprowadzenia podobnych zmian związanych z obroną swoich praw obywatelskich, zagrożonych przez silne państwo, które zabiera im te wolności, aby chronić ich przed „terrorystami”, których „choduje” przez swoje interwencje wojskowe. W koło Macieju…

Jakie cele i w jaki sposób chce osiągnąć dr. Paul? Jego celem jest zdobycie takiej liczby delegatów w prawyborach, która zapewniłaby włączenie jego postulatów do platformy partii i programu jej przedstawiciela w walce o prezydenturę.

W rękawie ma jeszcze innego asa: może zabrać swoje wpływy i startować jako kandydat niezależny, zagrażając i dzieląc republikańskie głosy i pomagając jednocześnie wygrać Obamie. Ten ostatni scenariusz niestety zaszkodziłby republikańskiej przyszłości jego syna senatora USA.

Problemem Romney’a jest to (w tym stanie wydał $1.9 mln, Gingrich tylko $640 tys.), że nie potrafi elektryzować tłumów jak Gingrich, nie ma jego porywającej osobowości i jasności definiowania sytuacji i problemów. Południowa Karolina zawsze wybierała zwycięskiego kandydata republikańskiego, następnym przystankiem będzie kosztowna dla kandydatów Florida (31 stycznia).

Właśnie ogłoszono, że Newt Gingrich decydująco (ok. 40% do ok 30% Romney) zwyciężył w zmaganiach republikańskich w Południowej Karolinie, więc dość trafnie odczytywałem rzeczywistość i nie muszę poprawiać mojej wypowiedzi.

A Newtowi – gratuluję ostrego slalomu w tym pierwszym południowym stanie. Facet musi być istotnie silny, potrafił wytłumaczyć dwóm żonom, że musi je zostawić , oby był taki twardy dla wrogów Ameryki!

Abym nie był posądzany o zbytnią stronniczość, polecam zapoznanie się z moim poprzednim tekstem na ten temat. Pamiętam bowiem przestrogę „bądż ostrożny, o co się modlisz, bo może będzie ci to dane”.

Jacek K. Matysiak.

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. Ta republikańska kampania pod gardło mi już podchodzi
    Co więcej, nawet moi znajomi o republikańskich poglądach jaja sobie z tego robią.

    Bo jest z czego. Hipokryzja kandydatów sięga niebios, na które się oni lubią powoływać. Ludzie krzyczący na wiwat są pewnie zbudżetowani w kosztach kampanii, bo jeśli nie, to problem widzę ogromny.

    Wskaźniki ekonomiczne, w tym te o zatrudnieniu, od września się stopniowo poprawiają, a republikańscy kandydaci walą swoje mantry o bezrobociu, za które odpowiada Obama. Ludzie jakby z kosmosu, zapomnieli, kto ich w ten kanał wpuścił ze szczytem w roku 2008, i chcą więcej. Na niewolnika nie poradzisz, jest niewolnikiem i już. Głosowanie na Romney’a, który fortunę zbił na spekulacjach, jest dla nich “Amerykańską wartością”.

    Amerykańską wartością jest również, że zdrowie należy do kategorii biznesowych, Obama nam tu Europy robił nie będzie.

    Słusznie zauważyłeś, czego nie zauważyli rozgrzani zwolennicy wartości, że druga żona złożyła świadectwo przeciwko ex-mężowi, zapominając, że pierwsza żona i matka jego dzieci, miałaby tu najwięcej do powiedzenia. No, ale te wartości…

    Dlaczego bogaci ludzie głosują na republikanów, to ja wiem. Zupełnie zrozumiałe. Ale dlaczego biedni, to nie to, że nie rozumiem; widzę, że długoletnia praca nad ich umysłami została wykonana.

    Pozdrawiam.

    • Solano. Masz racje z tym ogłupieniem,
      Masz racje z tym ogłupieniem, ale Amerykanie dzielą się na “makers and takers”. Problemem jest która grupa jest bardziej “uszkodzona” przez propagandę.

      Makers związani z republikanami, są za ograniczeniem roli wszędobylskiego, regulującego wszystko rządu, chcą poszanowania dla prywatnej własności, pozostawienia im prawa do w miarę swobodnej działalności gospodarczej, aby mogli osiągnąć swoje marzenia zapisane im w Konstytucji tego kraju.
      Buntują się ostatnio, bo establishment partii republikańskiej jakiś czas temu skręcił ostro w lewo idąc w tym samym kierunku rozbudowywania “silnego” państwa, co demokraci. Najlepszym tego przykładem był Bush ze swoim “współczującym” modelem kapitalizmu, który dał się wyprowadzić w pole neocon’om wszczynając wojny i demokratom w implementacji ich m.in. mieszkaniowego programu (np. Barney Frank).

      Z ubezpieczeniem medycznym Obamy, na które liczyło nawet wielu znajomych mi Polaków, było podobnie jak z tym milionowym ochotnikiem, który miał zgłosić się (pokazany w niemieckiej propagandówce filmowej) na roboty do Niemiec. Ochotnik ten miał dostać złoty zegarek, ale nic tu się nie zgadzało. Bo ten Polak wcale nie był ochotnikiem, tylko z łapanki. Zegarek nie był złoty i wcale go nie dostał i do Niemiec wcale nie dotarł, bo uciekł z transportu.
      Znam ludzi którzy cieszyli się, że ubezpieczenie będzie za darmo, ale okazało się, że ceny już poszły w górę i będzie to ich kosztować póżniej jeszcze więcej i … będzie przymusowe.

      Ale ta druga kategoria “takers”, w swojej naiwności dalej wyciągają łapę po darmochę i chcą aby państwo się nimi zajęło/zaopiekowało i nie zauważają, że portfel staje się coraz lżejszy.

      Niech będzie przestrogą obecna sytuacja (że przebiegnę przez mapę- tak dla zdrowia) w Afryce Płd. gdzie w tym kiedyś dynamicznie rozwijającym się kraju, obecnie “socjalizm” państwowy spowodował, że imortują żywność i na 15 głosujących przypada jeden podatnik (ciekawe jakie takiemu “burżujowi” dołożą podatki, aby i ich utrzymał). Oto co potrafią dla swojej przyszłości zrobić “wyprane umysły”.

      Jeśli przyjrzymy się reprezentantom “uciśnionych” z Partii Demokratycznej w Kongresie to możemy dostać lekkiego zawrotu głowy. Na 10 najbogatszych reprezentantów, aż 7 najbogatszych to …Demokraci. Czyli kto tu jest ogłupiony, wierząc, że jest przeciwnie?

      Niepotrzebnie chyba się zapędziłem tak daleko (nawet Afryka). Handlerzy Obamy już wcześniej ustawili celownik na przewidywanym zwycięzcy republikańskch zapasów Romney’m
      (Occupy Wall Street), być może będą musieli napisać nowy scenariusz z mniej przewidywalnym i bardziej pyskatym przeciwnikiem krórym może zostać Gingrich. Pozdrawiam.
      Jacek.

      • Jacku, pozwól, że czepnę się ubezpieczenia medycznego
        Nie wiem, kto się cieszył, że ubezpieczenie będzie za darmo? Nigdzie nie ma za darmo.

        W oryginalnej propozycji miała być tzw. opcja publiczna. Dla tych, których nie stać na prywatne ubezpieczenia, albo go nie chcą, miało być dostępne ubezpieczenie Medicare.

        Medicare to jest opieka dla ludzi po 65 roku życia. Składki na Medicare płacą wszyscy ludzie pracujący, dokładają do tego pracodawcy. Płacą, a nic z tego nie mają, dopóki nie skończą 65 lat. Na własne ubezpieczenie i swojej rodziny, muszą płacić oddzielnie, prywatnym ubezpieczycielom. Pracodawcy dokładają pracownikom, ale do prywatnego. Nie ma innego wyjścia.

        Lobbyści sektora ubezpieczeń prywatnych skutecznie wyeliminowali dostępną powszechnie opcję publiczną z pakietu reform.

        Gdyby Medicare mieli wszyscy Amerykanie, składka miesięczna wynosiłaby 180$ na koszty leczenia i dodatkowe 20$ na zwiększone koszty administracyjne. 200 baksów na miesiąc, po stówie od pracownika i pracodawcy, to brzmi rozsądnie. Ale nie ma rozsądku.
        Nie ma opcji publicznej, ubezpieczenia prywatne to przynajmniej 800$ na miesiąc, po 4 stówy od pracownika i pracodawcy. To gryzie pracownika, ale i BARDZO uderza w pracodawcę.

        Jeśli ta amerykańska herbaciana wartość ma sprzyjać tworzeniu miejsc pracy, to ja się pytam, jakim cudem? Dlaczego herbaty nie chciały oryginalnej reformy Obamy? Wspomniałeś kiedyś, żebym dała sobie spokój z ilorazem inteligencji, zatem… daję spokój.

        Medicare działa bardzo dobrze, wiem to z własnej rodziny. Medicare, tak samo, jak każda inna ubezpieczalnia, ma kontrakty z lekarzami, szpitalami, innymi zdrowia usługodawcami, i płaci im tak samo, jak prywatne ubezpieczalnie. Co więcej, amerykańska służba zdrowia żyje głównie z Medicare, bo chorują i leczą się w 80% ludzie starzy.
        Wniosek jasny – aktualni pracownicy i pracodawcy, opłacający ubezpieczenie, płacą na swoje stosunkowo niskie ryzko choroby, a resztę – na synekury.

        Ubezpieczenia to najlepszy interes pod słońcem, szklane wieżowce, miliony i miliardy – dlatego oryginalny plan nie przeszedł.

        Ale są dobre strony. Nikt nie będzie mógł odmówić ubezpieczenia komuś, kto jest chory. Na przykład. Rozumiem, że mu ceny wyśrubują, ale z taką wyśrubowaną ceną idzie się do MediCaid i dostaje ubezpiecznie już teraz. Śrubowanie ceny też ma nałożone limity. Chodzi tu o zmianę podejścia i to jest bardzo dobry krok. Ja myślę, że do przodu.

        Obowiązkowe ubezpieczenie mamy na samochody i nikt jakoś nie krzyczy, że socjalizm, że obowiązek jest niekonstytucyjny. Ja nie znam nikogo, kto jeździ samochodem i nigdy nie miał kolizji, wypadku, stłuczki. Dlatego ubezpieczenie jest obowiązkowe.
        I tak samo jest ze zdrowiem.

        Zdrowia!

        • @ Solano
          Program Medicare to tykająca bomba zadłużenia. Przyszłościowe obciążenia/zobowiązania Medicare są obliczane (dane z 2009r) na $89 trylionów, zaś Social Security na ok. $18 trylonów, zobowiązania te prawie 6 krotnie przewyższają wartość całej gospodarki USA.

          Nawet jeśli przyjmiemy, że statystyka to największe kłamstwo i prognozami można manipulować w zależności od politycznych poglądów, sytuacja nie jest wesoła. Stąd różne próby reform i zapobieżenia katastrofie. Z pustego nie nalejesz, niedawno Obama zabrał z Medicare $500 mln, przeznaczając swój program.
          http://www.forbes.com/2009/05/19/medicare-ticking-bomb-opinions-contributors-goodman.html

          Poza tym problem kosztów medycznych jest o wiele bardziej skomplikowany. Rząd np. funduje wszystkim nielegalnym przybyszom darmową opiekę medyczną, co prowadzi szpitale do finansowej ruiny i ich zamykania.

          Ja poznałem w Polsce “socjalistyczną” opiekę medyczną , dziękuję postoję. Tutaj wolę płacić sam za prywatne ubezpieczenie. Dziwnym trafem postępowi mieszkańcy Kanady posiadający socjalistyczną opiekę medyczną, często nie chcą czekać w długich kolejkach na szansę wymiany biodra, czy kolana i wolą przez granicę przyjechać i zapłacić prywatnie w USA.

          Generalnie mówiąc nie powinnismy pozbawiać się swoich praw i wolności (w tym decydowania o sobie) na rzecz rządu, który przecież słynie z niewydolści i marnotrawstwa w swoich programach, za co by się nie wziął.

          Obowiązkowe ubezpieczenie samochodowe to inna para kaloszy w których możesz się poruszać a nie koniecznie samochodem. Można korzystać z transportu masowego. Ze zdrowiem jest inaczej, każdy jakeś je ma, swoje, nie może je mieć od sąsiada, czy też uspołecznione… Pozdrawiam.
          Jacek.

          • Jacku,
            1. Jeśli rząd funduje nielegalnym opiekę medyczną, to znaczy, że za ich obsługę płaci szpitalom. Czy szpitale wpadają w finansową ruinę z powodu wpływów pieniędzy od rządu? Do tego mnie nie przekonasz. Szpitale, owszem, tak jak wszędzie, wpadają w finansową ruinę, ale z powodów demograficznych lub złego zarządzania. Zjawisko marginalne, choć propagandowo bardzo nośne.

            2. Jeśli ktoś ma pieniądze, to może po leczenie jechać, gdzie sobie chce. Czy to Kanadyjczyk, czy Somalijczyk. A swoją drogą, operacja wymiany stawu nie jest stanem zagrożenie życia, stan powstawał latami, nie jest zatem stanem nagłym. Można trochę poczekać.

            3. Nie porównuj służby zdrowia w PRL do Medicare. Medicare działa bardzo dobrze. To wiem, z doświadczenia, nie z opowieści. Nawet ostatnio rozszerzyło świadczenia o porady dietetyczne dla otyłych. Jak się nie ma funduszy, to się oferty nie rozszerza.

            4. Jeśli wolisz płacić sam za swoje prywatne ubepieczenie, to znaczy, że masz pieniądze i wybór. Ja też mam, zatem nie to, że się skarżę. Ale nikt nie wie, co go w życiu spotka, a jeśli się naraz straci i pieniądze (pracę), i zdrowie? Co wtedy napiszesz?

            5. Medicare nie jest tykającą bombą. Medicare utrzymuje większość służby zdrowia w tym kraju, oraz zapewnia zyski firmom farmaceutycznym. Gospodarka Florydy (stan emerytów) polega głównie na Medicare (i federalnych emeryturach). To się bierze stąd, że 80% ludzi leczących się, to są ludzie starzy. Na to pieniędzy nie zabraknie, bo się farmaceutyczne i medyczne lobby nie zgodzi na swój upadek. Na wojny ponad trylion (po polsku bilion) dolarów poszedł, i skończyło się na AA+ zamiast AAA, “przetworzeniu symboli”. Nie boję się o los Medicare, propagandowe krzyki odsiewam.

            6. Programy rządowe nie słyną z niewydolności. Ja nie doświadczyłam żadnej niewydolności. Nadużycia są wszędzie i zwykle spowodowane przez pojedyncze osoby. Rząd zatrudnia ludzi – w sytuacji, gdy tradycyjni amerykańscy przedsiębiorcy wyprowadzili prace za granicę, jest to bardzo ważna rola rządu.

            7. Można korzystać z transportu masowego? Ja nie mogę. Nie ma zadnego transportu masowego z miejsca, gdzie mieszkam do miejsca, gdzie pracuję. Nic nie jeździ. Zresztą – co to za argument, transport masowy również jest ubezpieczony, i również obowiązkowo.

            Pozdrowienia.

          • @solano
            Szpitale wpadają w kłopoty finansowe odwrotnie niż zauważyłaś, ponieważ nie są w pełni wynagradzane za usługi świadczone “nielegalnym”.

            Nie wiem skąd Ci się zebrało na tę wielką miłość i zaufanie do rządu (szczególnie po doświadczeniu dyktatury komunistycznej w Polsce). Jak jesteśmy przy temacie “nielegalni”, to przypomnijmy jak ten sprawny rząd (nie ma znaczenia która partia partia jest przy sterze) pilnuje ostro granicy między Afganistanem a Pakistanem, a nie przyjmuje do wiadomości próśb stanów połudnowych o zabezpieczeniu stale pogwałcanej granicy z Meksykiem. Ostatnio stan Arizona wytoczył proces rządowi Obamy o niewypełnianie federalnych ustawowych obowiązków w zakresie zabezpieczenia granicy.

            Przygraniczne szpitale są pod atakiem latynowskich dziewcząt w ciąży, które przekraczają granicę aby (w związku z amerykańskim prawem) urodzić obywatela USA. Ostatnio odkryto też (Long Beach – południowa Kalifornia) chińską mafię, która przerzcała via air Chinki w zaawansowanej ciąży aby rodziły “obywateli” USA w Kalifornii.

            Pewnie odpowiadanie punkt po punkcie zabrałoby za dużo miejsca, ale z operacami stawów, czy kolana to chodziło mi o stany powypadkowe ludzi starszych, którzy w Kanadzie nie mieszczą się w szybkiej linii z uwagi na ich wiek. Oni całe życie płacili, teraz są w wolnej kolejce, bo są starsi.

            Prezydent Reagan zasłynął z powiedzenia w, które i ja wierzę:” Government is not the solution, government is the problem”. Jeśli z tym nie możesz się zgodzić to będziemy nadawać z dwóch różnych planet. Reagan przez swoje rozumienie historycznej dewiacji komunizmu, był magnesem, który przyciągnął mnie do tego kraju, a mogłem jechać/lecieć gdzie tylko bym chciał. Pozdrawiam.
            Jacek.

      • Makers i takers
        Ci, którzy “czynią” versus ci, którzy “biorą”.

        W tym kraju zawsze, i teraz też, jeśli ktoś chce coś zrobić, to może zrobić.
        W tym kraju, tak samo, jak w każdym innym, są tacy, którzy tylko “biorą”.

        Ja biorę, bo jestem pracownikiem. ?
        Tak samo bierze ktoś, kto nie pracuje, z różnych względów. Brałam, jak nie miałam pracy i mi się to należało jak psu micha, bo zasiłek jest wypłatą odszkodowania z tytułu ubezpieczenia, na które składki płaciłam.

        Jest warstwa ludzi, którzy zawsze żyją na zapomogach. Żadna ideologia, żadne rozporządzenia tych ludzi nie zmienią. Tak jest w każdym kraju. Kiedyś umierali z braku pożywienia. Potem zaczęli żebrać i kraść. Cywilizacja nie ma wyjścia, zabijać “nie może”, to musi ograniczyć skalę ich destrukcyjnego wpływu poprzez zasiłki. Czy to w USA, czy w Polsce, czy w Niemczech.

        Margines społeczny jest miarą.
        Czego?
        Niech sobie każdy na to pytanie odpowie.

        Pozdrowienia.

        • @solano
          To prawda świat im bardziej się zmienia tym bardziej pozostaje taki sam. Ja mówiłem tam o wartościach, postawach bliższych poszczególnym partiom politycznym.

          “Ja biorę, bo jestem pracownikiem. ?”

          Nie, to od Ciebie “biorą” skoro pracujesz. To Ty jesteś im potrzebna. Wiesz, znam ludzi którzy korzystają obficie z istniejących przepisów i po utracie pracy siedzą do końca przysługujących im 99 tygodni (niezły urlop?) na zasiłku i zaczynają oglądać się za pracą dopiero kiedy forsa wysycha. Takie przepisy rozleniwiają ludzi. Oczywiście po 99 tygodniach wypadają oni ze statystyk rządowych o poziomie bezrobocia i wtedy rząd ogłasza, ze bezrobocie się zmniejszyło… Pozdrawiam.
          Jacek.

          PS.
          Pytasz “To po ile dziś powietrze?”
          Poczekaj zamókł mi cennik, zaraz go przewietrzę…

          • Nic tak nie uczy, jak własne doświadczenie
            Ja nie miałam pracy przez ponad 3 lata. 99 tygodni zasiłku wykorzystałam i nadal nie było ofert. Ofert pracy zwyczajnie nie było. Pracuję od lipca i tylko dzięki “znajomościom”, to znaczy, wrócilam do pracy tam, gdzie dawniej pracowałam. Tylko dlatego, że ktoś odszedł i koleżanka dala mi cynk, po czym, wśród wielu przełuchiwanych kandydatów, ja przeszłam dzięki pomocy.
            Może ludzie, których znasz, nie muszą pracować, skoro dla nich te małe kwoty zasiłku były “wakacjami”.
            Ja też wypadłam ze statystyk po 99 tygodniach, i nie będę pisać, jak się wtedy czułam.

            Nie życzę Ci tego, ale życzę dystansu. Co ludzie gadają to jedno, co czują i jak się ich sprawy mają, to drugie.

            Przewietrzyłeś cennik? Pytam, bo oddycham.
            Dobrze, że trochę popadało, susza była poważna. Pies się w błocie maże…

          • To dobrze, że dostałaś
            To dobrze, że dostałaś zasiłek. Niestety mnie nikt nie “da”, ja pracuję dla siebie i co dziennie przechodzę “przesłuchiwania” o pracę. Tak więc mam prawo i podstawy do trochę innego widzenia otaczającego nas świata. Właśnie mam ten dystans, którego mi życzyłaś. Nie zależę od nikogo i zależę od wszystkich.

            Istotnie Bóg rzewnie rozpłakał się nad zabłąkaną Kalifornią, ale deszcz był potrzebny. Pozdrawiam.
            Jacek.

  2. Ta republikańska kampania pod gardło mi już podchodzi
    Co więcej, nawet moi znajomi o republikańskich poglądach jaja sobie z tego robią.

    Bo jest z czego. Hipokryzja kandydatów sięga niebios, na które się oni lubią powoływać. Ludzie krzyczący na wiwat są pewnie zbudżetowani w kosztach kampanii, bo jeśli nie, to problem widzę ogromny.

    Wskaźniki ekonomiczne, w tym te o zatrudnieniu, od września się stopniowo poprawiają, a republikańscy kandydaci walą swoje mantry o bezrobociu, za które odpowiada Obama. Ludzie jakby z kosmosu, zapomnieli, kto ich w ten kanał wpuścił ze szczytem w roku 2008, i chcą więcej. Na niewolnika nie poradzisz, jest niewolnikiem i już. Głosowanie na Romney’a, który fortunę zbił na spekulacjach, jest dla nich “Amerykańską wartością”.

    Amerykańską wartością jest również, że zdrowie należy do kategorii biznesowych, Obama nam tu Europy robił nie będzie.

    Słusznie zauważyłeś, czego nie zauważyli rozgrzani zwolennicy wartości, że druga żona złożyła świadectwo przeciwko ex-mężowi, zapominając, że pierwsza żona i matka jego dzieci, miałaby tu najwięcej do powiedzenia. No, ale te wartości…

    Dlaczego bogaci ludzie głosują na republikanów, to ja wiem. Zupełnie zrozumiałe. Ale dlaczego biedni, to nie to, że nie rozumiem; widzę, że długoletnia praca nad ich umysłami została wykonana.

    Pozdrawiam.

    • Solano. Masz racje z tym ogłupieniem,
      Masz racje z tym ogłupieniem, ale Amerykanie dzielą się na “makers and takers”. Problemem jest która grupa jest bardziej “uszkodzona” przez propagandę.

      Makers związani z republikanami, są za ograniczeniem roli wszędobylskiego, regulującego wszystko rządu, chcą poszanowania dla prywatnej własności, pozostawienia im prawa do w miarę swobodnej działalności gospodarczej, aby mogli osiągnąć swoje marzenia zapisane im w Konstytucji tego kraju.
      Buntują się ostatnio, bo establishment partii republikańskiej jakiś czas temu skręcił ostro w lewo idąc w tym samym kierunku rozbudowywania “silnego” państwa, co demokraci. Najlepszym tego przykładem był Bush ze swoim “współczującym” modelem kapitalizmu, który dał się wyprowadzić w pole neocon’om wszczynając wojny i demokratom w implementacji ich m.in. mieszkaniowego programu (np. Barney Frank).

      Z ubezpieczeniem medycznym Obamy, na które liczyło nawet wielu znajomych mi Polaków, było podobnie jak z tym milionowym ochotnikiem, który miał zgłosić się (pokazany w niemieckiej propagandówce filmowej) na roboty do Niemiec. Ochotnik ten miał dostać złoty zegarek, ale nic tu się nie zgadzało. Bo ten Polak wcale nie był ochotnikiem, tylko z łapanki. Zegarek nie był złoty i wcale go nie dostał i do Niemiec wcale nie dotarł, bo uciekł z transportu.
      Znam ludzi którzy cieszyli się, że ubezpieczenie będzie za darmo, ale okazało się, że ceny już poszły w górę i będzie to ich kosztować póżniej jeszcze więcej i … będzie przymusowe.

      Ale ta druga kategoria “takers”, w swojej naiwności dalej wyciągają łapę po darmochę i chcą aby państwo się nimi zajęło/zaopiekowało i nie zauważają, że portfel staje się coraz lżejszy.

      Niech będzie przestrogą obecna sytuacja (że przebiegnę przez mapę- tak dla zdrowia) w Afryce Płd. gdzie w tym kiedyś dynamicznie rozwijającym się kraju, obecnie “socjalizm” państwowy spowodował, że imortują żywność i na 15 głosujących przypada jeden podatnik (ciekawe jakie takiemu “burżujowi” dołożą podatki, aby i ich utrzymał). Oto co potrafią dla swojej przyszłości zrobić “wyprane umysły”.

      Jeśli przyjrzymy się reprezentantom “uciśnionych” z Partii Demokratycznej w Kongresie to możemy dostać lekkiego zawrotu głowy. Na 10 najbogatszych reprezentantów, aż 7 najbogatszych to …Demokraci. Czyli kto tu jest ogłupiony, wierząc, że jest przeciwnie?

      Niepotrzebnie chyba się zapędziłem tak daleko (nawet Afryka). Handlerzy Obamy już wcześniej ustawili celownik na przewidywanym zwycięzcy republikańskch zapasów Romney’m
      (Occupy Wall Street), być może będą musieli napisać nowy scenariusz z mniej przewidywalnym i bardziej pyskatym przeciwnikiem krórym może zostać Gingrich. Pozdrawiam.
      Jacek.

      • Jacku, pozwól, że czepnę się ubezpieczenia medycznego
        Nie wiem, kto się cieszył, że ubezpieczenie będzie za darmo? Nigdzie nie ma za darmo.

        W oryginalnej propozycji miała być tzw. opcja publiczna. Dla tych, których nie stać na prywatne ubezpieczenia, albo go nie chcą, miało być dostępne ubezpieczenie Medicare.

        Medicare to jest opieka dla ludzi po 65 roku życia. Składki na Medicare płacą wszyscy ludzie pracujący, dokładają do tego pracodawcy. Płacą, a nic z tego nie mają, dopóki nie skończą 65 lat. Na własne ubezpieczenie i swojej rodziny, muszą płacić oddzielnie, prywatnym ubezpieczycielom. Pracodawcy dokładają pracownikom, ale do prywatnego. Nie ma innego wyjścia.

        Lobbyści sektora ubezpieczeń prywatnych skutecznie wyeliminowali dostępną powszechnie opcję publiczną z pakietu reform.

        Gdyby Medicare mieli wszyscy Amerykanie, składka miesięczna wynosiłaby 180$ na koszty leczenia i dodatkowe 20$ na zwiększone koszty administracyjne. 200 baksów na miesiąc, po stówie od pracownika i pracodawcy, to brzmi rozsądnie. Ale nie ma rozsądku.
        Nie ma opcji publicznej, ubezpieczenia prywatne to przynajmniej 800$ na miesiąc, po 4 stówy od pracownika i pracodawcy. To gryzie pracownika, ale i BARDZO uderza w pracodawcę.

        Jeśli ta amerykańska herbaciana wartość ma sprzyjać tworzeniu miejsc pracy, to ja się pytam, jakim cudem? Dlaczego herbaty nie chciały oryginalnej reformy Obamy? Wspomniałeś kiedyś, żebym dała sobie spokój z ilorazem inteligencji, zatem… daję spokój.

        Medicare działa bardzo dobrze, wiem to z własnej rodziny. Medicare, tak samo, jak każda inna ubezpieczalnia, ma kontrakty z lekarzami, szpitalami, innymi zdrowia usługodawcami, i płaci im tak samo, jak prywatne ubezpieczalnie. Co więcej, amerykańska służba zdrowia żyje głównie z Medicare, bo chorują i leczą się w 80% ludzie starzy.
        Wniosek jasny – aktualni pracownicy i pracodawcy, opłacający ubezpieczenie, płacą na swoje stosunkowo niskie ryzko choroby, a resztę – na synekury.

        Ubezpieczenia to najlepszy interes pod słońcem, szklane wieżowce, miliony i miliardy – dlatego oryginalny plan nie przeszedł.

        Ale są dobre strony. Nikt nie będzie mógł odmówić ubezpieczenia komuś, kto jest chory. Na przykład. Rozumiem, że mu ceny wyśrubują, ale z taką wyśrubowaną ceną idzie się do MediCaid i dostaje ubezpiecznie już teraz. Śrubowanie ceny też ma nałożone limity. Chodzi tu o zmianę podejścia i to jest bardzo dobry krok. Ja myślę, że do przodu.

        Obowiązkowe ubezpieczenie mamy na samochody i nikt jakoś nie krzyczy, że socjalizm, że obowiązek jest niekonstytucyjny. Ja nie znam nikogo, kto jeździ samochodem i nigdy nie miał kolizji, wypadku, stłuczki. Dlatego ubezpieczenie jest obowiązkowe.
        I tak samo jest ze zdrowiem.

        Zdrowia!

        • @ Solano
          Program Medicare to tykająca bomba zadłużenia. Przyszłościowe obciążenia/zobowiązania Medicare są obliczane (dane z 2009r) na $89 trylionów, zaś Social Security na ok. $18 trylonów, zobowiązania te prawie 6 krotnie przewyższają wartość całej gospodarki USA.

          Nawet jeśli przyjmiemy, że statystyka to największe kłamstwo i prognozami można manipulować w zależności od politycznych poglądów, sytuacja nie jest wesoła. Stąd różne próby reform i zapobieżenia katastrofie. Z pustego nie nalejesz, niedawno Obama zabrał z Medicare $500 mln, przeznaczając swój program.
          http://www.forbes.com/2009/05/19/medicare-ticking-bomb-opinions-contributors-goodman.html

          Poza tym problem kosztów medycznych jest o wiele bardziej skomplikowany. Rząd np. funduje wszystkim nielegalnym przybyszom darmową opiekę medyczną, co prowadzi szpitale do finansowej ruiny i ich zamykania.

          Ja poznałem w Polsce “socjalistyczną” opiekę medyczną , dziękuję postoję. Tutaj wolę płacić sam za prywatne ubezpieczenie. Dziwnym trafem postępowi mieszkańcy Kanady posiadający socjalistyczną opiekę medyczną, często nie chcą czekać w długich kolejkach na szansę wymiany biodra, czy kolana i wolą przez granicę przyjechać i zapłacić prywatnie w USA.

          Generalnie mówiąc nie powinnismy pozbawiać się swoich praw i wolności (w tym decydowania o sobie) na rzecz rządu, który przecież słynie z niewydolści i marnotrawstwa w swoich programach, za co by się nie wziął.

          Obowiązkowe ubezpieczenie samochodowe to inna para kaloszy w których możesz się poruszać a nie koniecznie samochodem. Można korzystać z transportu masowego. Ze zdrowiem jest inaczej, każdy jakeś je ma, swoje, nie może je mieć od sąsiada, czy też uspołecznione… Pozdrawiam.
          Jacek.

          • Jacku,
            1. Jeśli rząd funduje nielegalnym opiekę medyczną, to znaczy, że za ich obsługę płaci szpitalom. Czy szpitale wpadają w finansową ruinę z powodu wpływów pieniędzy od rządu? Do tego mnie nie przekonasz. Szpitale, owszem, tak jak wszędzie, wpadają w finansową ruinę, ale z powodów demograficznych lub złego zarządzania. Zjawisko marginalne, choć propagandowo bardzo nośne.

            2. Jeśli ktoś ma pieniądze, to może po leczenie jechać, gdzie sobie chce. Czy to Kanadyjczyk, czy Somalijczyk. A swoją drogą, operacja wymiany stawu nie jest stanem zagrożenie życia, stan powstawał latami, nie jest zatem stanem nagłym. Można trochę poczekać.

            3. Nie porównuj służby zdrowia w PRL do Medicare. Medicare działa bardzo dobrze. To wiem, z doświadczenia, nie z opowieści. Nawet ostatnio rozszerzyło świadczenia o porady dietetyczne dla otyłych. Jak się nie ma funduszy, to się oferty nie rozszerza.

            4. Jeśli wolisz płacić sam za swoje prywatne ubepieczenie, to znaczy, że masz pieniądze i wybór. Ja też mam, zatem nie to, że się skarżę. Ale nikt nie wie, co go w życiu spotka, a jeśli się naraz straci i pieniądze (pracę), i zdrowie? Co wtedy napiszesz?

            5. Medicare nie jest tykającą bombą. Medicare utrzymuje większość służby zdrowia w tym kraju, oraz zapewnia zyski firmom farmaceutycznym. Gospodarka Florydy (stan emerytów) polega głównie na Medicare (i federalnych emeryturach). To się bierze stąd, że 80% ludzi leczących się, to są ludzie starzy. Na to pieniędzy nie zabraknie, bo się farmaceutyczne i medyczne lobby nie zgodzi na swój upadek. Na wojny ponad trylion (po polsku bilion) dolarów poszedł, i skończyło się na AA+ zamiast AAA, “przetworzeniu symboli”. Nie boję się o los Medicare, propagandowe krzyki odsiewam.

            6. Programy rządowe nie słyną z niewydolności. Ja nie doświadczyłam żadnej niewydolności. Nadużycia są wszędzie i zwykle spowodowane przez pojedyncze osoby. Rząd zatrudnia ludzi – w sytuacji, gdy tradycyjni amerykańscy przedsiębiorcy wyprowadzili prace za granicę, jest to bardzo ważna rola rządu.

            7. Można korzystać z transportu masowego? Ja nie mogę. Nie ma zadnego transportu masowego z miejsca, gdzie mieszkam do miejsca, gdzie pracuję. Nic nie jeździ. Zresztą – co to za argument, transport masowy również jest ubezpieczony, i również obowiązkowo.

            Pozdrowienia.

          • @solano
            Szpitale wpadają w kłopoty finansowe odwrotnie niż zauważyłaś, ponieważ nie są w pełni wynagradzane za usługi świadczone “nielegalnym”.

            Nie wiem skąd Ci się zebrało na tę wielką miłość i zaufanie do rządu (szczególnie po doświadczeniu dyktatury komunistycznej w Polsce). Jak jesteśmy przy temacie “nielegalni”, to przypomnijmy jak ten sprawny rząd (nie ma znaczenia która partia partia jest przy sterze) pilnuje ostro granicy między Afganistanem a Pakistanem, a nie przyjmuje do wiadomości próśb stanów połudnowych o zabezpieczeniu stale pogwałcanej granicy z Meksykiem. Ostatnio stan Arizona wytoczył proces rządowi Obamy o niewypełnianie federalnych ustawowych obowiązków w zakresie zabezpieczenia granicy.

            Przygraniczne szpitale są pod atakiem latynowskich dziewcząt w ciąży, które przekraczają granicę aby (w związku z amerykańskim prawem) urodzić obywatela USA. Ostatnio odkryto też (Long Beach – południowa Kalifornia) chińską mafię, która przerzcała via air Chinki w zaawansowanej ciąży aby rodziły “obywateli” USA w Kalifornii.

            Pewnie odpowiadanie punkt po punkcie zabrałoby za dużo miejsca, ale z operacami stawów, czy kolana to chodziło mi o stany powypadkowe ludzi starszych, którzy w Kanadzie nie mieszczą się w szybkiej linii z uwagi na ich wiek. Oni całe życie płacili, teraz są w wolnej kolejce, bo są starsi.

            Prezydent Reagan zasłynął z powiedzenia w, które i ja wierzę:” Government is not the solution, government is the problem”. Jeśli z tym nie możesz się zgodzić to będziemy nadawać z dwóch różnych planet. Reagan przez swoje rozumienie historycznej dewiacji komunizmu, był magnesem, który przyciągnął mnie do tego kraju, a mogłem jechać/lecieć gdzie tylko bym chciał. Pozdrawiam.
            Jacek.

      • Makers i takers
        Ci, którzy “czynią” versus ci, którzy “biorą”.

        W tym kraju zawsze, i teraz też, jeśli ktoś chce coś zrobić, to może zrobić.
        W tym kraju, tak samo, jak w każdym innym, są tacy, którzy tylko “biorą”.

        Ja biorę, bo jestem pracownikiem. ?
        Tak samo bierze ktoś, kto nie pracuje, z różnych względów. Brałam, jak nie miałam pracy i mi się to należało jak psu micha, bo zasiłek jest wypłatą odszkodowania z tytułu ubezpieczenia, na które składki płaciłam.

        Jest warstwa ludzi, którzy zawsze żyją na zapomogach. Żadna ideologia, żadne rozporządzenia tych ludzi nie zmienią. Tak jest w każdym kraju. Kiedyś umierali z braku pożywienia. Potem zaczęli żebrać i kraść. Cywilizacja nie ma wyjścia, zabijać “nie może”, to musi ograniczyć skalę ich destrukcyjnego wpływu poprzez zasiłki. Czy to w USA, czy w Polsce, czy w Niemczech.

        Margines społeczny jest miarą.
        Czego?
        Niech sobie każdy na to pytanie odpowie.

        Pozdrowienia.

        • @solano
          To prawda świat im bardziej się zmienia tym bardziej pozostaje taki sam. Ja mówiłem tam o wartościach, postawach bliższych poszczególnym partiom politycznym.

          “Ja biorę, bo jestem pracownikiem. ?”

          Nie, to od Ciebie “biorą” skoro pracujesz. To Ty jesteś im potrzebna. Wiesz, znam ludzi którzy korzystają obficie z istniejących przepisów i po utracie pracy siedzą do końca przysługujących im 99 tygodni (niezły urlop?) na zasiłku i zaczynają oglądać się za pracą dopiero kiedy forsa wysycha. Takie przepisy rozleniwiają ludzi. Oczywiście po 99 tygodniach wypadają oni ze statystyk rządowych o poziomie bezrobocia i wtedy rząd ogłasza, ze bezrobocie się zmniejszyło… Pozdrawiam.
          Jacek.

          PS.
          Pytasz “To po ile dziś powietrze?”
          Poczekaj zamókł mi cennik, zaraz go przewietrzę…

          • Nic tak nie uczy, jak własne doświadczenie
            Ja nie miałam pracy przez ponad 3 lata. 99 tygodni zasiłku wykorzystałam i nadal nie było ofert. Ofert pracy zwyczajnie nie było. Pracuję od lipca i tylko dzięki “znajomościom”, to znaczy, wrócilam do pracy tam, gdzie dawniej pracowałam. Tylko dlatego, że ktoś odszedł i koleżanka dala mi cynk, po czym, wśród wielu przełuchiwanych kandydatów, ja przeszłam dzięki pomocy.
            Może ludzie, których znasz, nie muszą pracować, skoro dla nich te małe kwoty zasiłku były “wakacjami”.
            Ja też wypadłam ze statystyk po 99 tygodniach, i nie będę pisać, jak się wtedy czułam.

            Nie życzę Ci tego, ale życzę dystansu. Co ludzie gadają to jedno, co czują i jak się ich sprawy mają, to drugie.

            Przewietrzyłeś cennik? Pytam, bo oddycham.
            Dobrze, że trochę popadało, susza była poważna. Pies się w błocie maże…

          • To dobrze, że dostałaś
            To dobrze, że dostałaś zasiłek. Niestety mnie nikt nie “da”, ja pracuję dla siebie i co dziennie przechodzę “przesłuchiwania” o pracę. Tak więc mam prawo i podstawy do trochę innego widzenia otaczającego nas świata. Właśnie mam ten dystans, którego mi życzyłaś. Nie zależę od nikogo i zależę od wszystkich.

            Istotnie Bóg rzewnie rozpłakał się nad zabłąkaną Kalifornią, ale deszcz był potrzebny. Pozdrawiam.
            Jacek.

  3. Ta republikańska kampania pod gardło mi już podchodzi
    Co więcej, nawet moi znajomi o republikańskich poglądach jaja sobie z tego robią.

    Bo jest z czego. Hipokryzja kandydatów sięga niebios, na które się oni lubią powoływać. Ludzie krzyczący na wiwat są pewnie zbudżetowani w kosztach kampanii, bo jeśli nie, to problem widzę ogromny.

    Wskaźniki ekonomiczne, w tym te o zatrudnieniu, od września się stopniowo poprawiają, a republikańscy kandydaci walą swoje mantry o bezrobociu, za które odpowiada Obama. Ludzie jakby z kosmosu, zapomnieli, kto ich w ten kanał wpuścił ze szczytem w roku 2008, i chcą więcej. Na niewolnika nie poradzisz, jest niewolnikiem i już. Głosowanie na Romney’a, który fortunę zbił na spekulacjach, jest dla nich “Amerykańską wartością”.

    Amerykańską wartością jest również, że zdrowie należy do kategorii biznesowych, Obama nam tu Europy robił nie będzie.

    Słusznie zauważyłeś, czego nie zauważyli rozgrzani zwolennicy wartości, że druga żona złożyła świadectwo przeciwko ex-mężowi, zapominając, że pierwsza żona i matka jego dzieci, miałaby tu najwięcej do powiedzenia. No, ale te wartości…

    Dlaczego bogaci ludzie głosują na republikanów, to ja wiem. Zupełnie zrozumiałe. Ale dlaczego biedni, to nie to, że nie rozumiem; widzę, że długoletnia praca nad ich umysłami została wykonana.

    Pozdrawiam.

    • Solano. Masz racje z tym ogłupieniem,
      Masz racje z tym ogłupieniem, ale Amerykanie dzielą się na “makers and takers”. Problemem jest która grupa jest bardziej “uszkodzona” przez propagandę.

      Makers związani z republikanami, są za ograniczeniem roli wszędobylskiego, regulującego wszystko rządu, chcą poszanowania dla prywatnej własności, pozostawienia im prawa do w miarę swobodnej działalności gospodarczej, aby mogli osiągnąć swoje marzenia zapisane im w Konstytucji tego kraju.
      Buntują się ostatnio, bo establishment partii republikańskiej jakiś czas temu skręcił ostro w lewo idąc w tym samym kierunku rozbudowywania “silnego” państwa, co demokraci. Najlepszym tego przykładem był Bush ze swoim “współczującym” modelem kapitalizmu, który dał się wyprowadzić w pole neocon’om wszczynając wojny i demokratom w implementacji ich m.in. mieszkaniowego programu (np. Barney Frank).

      Z ubezpieczeniem medycznym Obamy, na które liczyło nawet wielu znajomych mi Polaków, było podobnie jak z tym milionowym ochotnikiem, który miał zgłosić się (pokazany w niemieckiej propagandówce filmowej) na roboty do Niemiec. Ochotnik ten miał dostać złoty zegarek, ale nic tu się nie zgadzało. Bo ten Polak wcale nie był ochotnikiem, tylko z łapanki. Zegarek nie był złoty i wcale go nie dostał i do Niemiec wcale nie dotarł, bo uciekł z transportu.
      Znam ludzi którzy cieszyli się, że ubezpieczenie będzie za darmo, ale okazało się, że ceny już poszły w górę i będzie to ich kosztować póżniej jeszcze więcej i … będzie przymusowe.

      Ale ta druga kategoria “takers”, w swojej naiwności dalej wyciągają łapę po darmochę i chcą aby państwo się nimi zajęło/zaopiekowało i nie zauważają, że portfel staje się coraz lżejszy.

      Niech będzie przestrogą obecna sytuacja (że przebiegnę przez mapę- tak dla zdrowia) w Afryce Płd. gdzie w tym kiedyś dynamicznie rozwijającym się kraju, obecnie “socjalizm” państwowy spowodował, że imortują żywność i na 15 głosujących przypada jeden podatnik (ciekawe jakie takiemu “burżujowi” dołożą podatki, aby i ich utrzymał). Oto co potrafią dla swojej przyszłości zrobić “wyprane umysły”.

      Jeśli przyjrzymy się reprezentantom “uciśnionych” z Partii Demokratycznej w Kongresie to możemy dostać lekkiego zawrotu głowy. Na 10 najbogatszych reprezentantów, aż 7 najbogatszych to …Demokraci. Czyli kto tu jest ogłupiony, wierząc, że jest przeciwnie?

      Niepotrzebnie chyba się zapędziłem tak daleko (nawet Afryka). Handlerzy Obamy już wcześniej ustawili celownik na przewidywanym zwycięzcy republikańskch zapasów Romney’m
      (Occupy Wall Street), być może będą musieli napisać nowy scenariusz z mniej przewidywalnym i bardziej pyskatym przeciwnikiem krórym może zostać Gingrich. Pozdrawiam.
      Jacek.

      • Jacku, pozwól, że czepnę się ubezpieczenia medycznego
        Nie wiem, kto się cieszył, że ubezpieczenie będzie za darmo? Nigdzie nie ma za darmo.

        W oryginalnej propozycji miała być tzw. opcja publiczna. Dla tych, których nie stać na prywatne ubezpieczenia, albo go nie chcą, miało być dostępne ubezpieczenie Medicare.

        Medicare to jest opieka dla ludzi po 65 roku życia. Składki na Medicare płacą wszyscy ludzie pracujący, dokładają do tego pracodawcy. Płacą, a nic z tego nie mają, dopóki nie skończą 65 lat. Na własne ubezpieczenie i swojej rodziny, muszą płacić oddzielnie, prywatnym ubezpieczycielom. Pracodawcy dokładają pracownikom, ale do prywatnego. Nie ma innego wyjścia.

        Lobbyści sektora ubezpieczeń prywatnych skutecznie wyeliminowali dostępną powszechnie opcję publiczną z pakietu reform.

        Gdyby Medicare mieli wszyscy Amerykanie, składka miesięczna wynosiłaby 180$ na koszty leczenia i dodatkowe 20$ na zwiększone koszty administracyjne. 200 baksów na miesiąc, po stówie od pracownika i pracodawcy, to brzmi rozsądnie. Ale nie ma rozsądku.
        Nie ma opcji publicznej, ubezpieczenia prywatne to przynajmniej 800$ na miesiąc, po 4 stówy od pracownika i pracodawcy. To gryzie pracownika, ale i BARDZO uderza w pracodawcę.

        Jeśli ta amerykańska herbaciana wartość ma sprzyjać tworzeniu miejsc pracy, to ja się pytam, jakim cudem? Dlaczego herbaty nie chciały oryginalnej reformy Obamy? Wspomniałeś kiedyś, żebym dała sobie spokój z ilorazem inteligencji, zatem… daję spokój.

        Medicare działa bardzo dobrze, wiem to z własnej rodziny. Medicare, tak samo, jak każda inna ubezpieczalnia, ma kontrakty z lekarzami, szpitalami, innymi zdrowia usługodawcami, i płaci im tak samo, jak prywatne ubezpieczalnie. Co więcej, amerykańska służba zdrowia żyje głównie z Medicare, bo chorują i leczą się w 80% ludzie starzy.
        Wniosek jasny – aktualni pracownicy i pracodawcy, opłacający ubezpieczenie, płacą na swoje stosunkowo niskie ryzko choroby, a resztę – na synekury.

        Ubezpieczenia to najlepszy interes pod słońcem, szklane wieżowce, miliony i miliardy – dlatego oryginalny plan nie przeszedł.

        Ale są dobre strony. Nikt nie będzie mógł odmówić ubezpieczenia komuś, kto jest chory. Na przykład. Rozumiem, że mu ceny wyśrubują, ale z taką wyśrubowaną ceną idzie się do MediCaid i dostaje ubezpiecznie już teraz. Śrubowanie ceny też ma nałożone limity. Chodzi tu o zmianę podejścia i to jest bardzo dobry krok. Ja myślę, że do przodu.

        Obowiązkowe ubezpieczenie mamy na samochody i nikt jakoś nie krzyczy, że socjalizm, że obowiązek jest niekonstytucyjny. Ja nie znam nikogo, kto jeździ samochodem i nigdy nie miał kolizji, wypadku, stłuczki. Dlatego ubezpieczenie jest obowiązkowe.
        I tak samo jest ze zdrowiem.

        Zdrowia!

        • @ Solano
          Program Medicare to tykająca bomba zadłużenia. Przyszłościowe obciążenia/zobowiązania Medicare są obliczane (dane z 2009r) na $89 trylionów, zaś Social Security na ok. $18 trylonów, zobowiązania te prawie 6 krotnie przewyższają wartość całej gospodarki USA.

          Nawet jeśli przyjmiemy, że statystyka to największe kłamstwo i prognozami można manipulować w zależności od politycznych poglądów, sytuacja nie jest wesoła. Stąd różne próby reform i zapobieżenia katastrofie. Z pustego nie nalejesz, niedawno Obama zabrał z Medicare $500 mln, przeznaczając swój program.
          http://www.forbes.com/2009/05/19/medicare-ticking-bomb-opinions-contributors-goodman.html

          Poza tym problem kosztów medycznych jest o wiele bardziej skomplikowany. Rząd np. funduje wszystkim nielegalnym przybyszom darmową opiekę medyczną, co prowadzi szpitale do finansowej ruiny i ich zamykania.

          Ja poznałem w Polsce “socjalistyczną” opiekę medyczną , dziękuję postoję. Tutaj wolę płacić sam za prywatne ubezpieczenie. Dziwnym trafem postępowi mieszkańcy Kanady posiadający socjalistyczną opiekę medyczną, często nie chcą czekać w długich kolejkach na szansę wymiany biodra, czy kolana i wolą przez granicę przyjechać i zapłacić prywatnie w USA.

          Generalnie mówiąc nie powinnismy pozbawiać się swoich praw i wolności (w tym decydowania o sobie) na rzecz rządu, który przecież słynie z niewydolści i marnotrawstwa w swoich programach, za co by się nie wziął.

          Obowiązkowe ubezpieczenie samochodowe to inna para kaloszy w których możesz się poruszać a nie koniecznie samochodem. Można korzystać z transportu masowego. Ze zdrowiem jest inaczej, każdy jakeś je ma, swoje, nie może je mieć od sąsiada, czy też uspołecznione… Pozdrawiam.
          Jacek.

          • Jacku,
            1. Jeśli rząd funduje nielegalnym opiekę medyczną, to znaczy, że za ich obsługę płaci szpitalom. Czy szpitale wpadają w finansową ruinę z powodu wpływów pieniędzy od rządu? Do tego mnie nie przekonasz. Szpitale, owszem, tak jak wszędzie, wpadają w finansową ruinę, ale z powodów demograficznych lub złego zarządzania. Zjawisko marginalne, choć propagandowo bardzo nośne.

            2. Jeśli ktoś ma pieniądze, to może po leczenie jechać, gdzie sobie chce. Czy to Kanadyjczyk, czy Somalijczyk. A swoją drogą, operacja wymiany stawu nie jest stanem zagrożenie życia, stan powstawał latami, nie jest zatem stanem nagłym. Można trochę poczekać.

            3. Nie porównuj służby zdrowia w PRL do Medicare. Medicare działa bardzo dobrze. To wiem, z doświadczenia, nie z opowieści. Nawet ostatnio rozszerzyło świadczenia o porady dietetyczne dla otyłych. Jak się nie ma funduszy, to się oferty nie rozszerza.

            4. Jeśli wolisz płacić sam za swoje prywatne ubepieczenie, to znaczy, że masz pieniądze i wybór. Ja też mam, zatem nie to, że się skarżę. Ale nikt nie wie, co go w życiu spotka, a jeśli się naraz straci i pieniądze (pracę), i zdrowie? Co wtedy napiszesz?

            5. Medicare nie jest tykającą bombą. Medicare utrzymuje większość służby zdrowia w tym kraju, oraz zapewnia zyski firmom farmaceutycznym. Gospodarka Florydy (stan emerytów) polega głównie na Medicare (i federalnych emeryturach). To się bierze stąd, że 80% ludzi leczących się, to są ludzie starzy. Na to pieniędzy nie zabraknie, bo się farmaceutyczne i medyczne lobby nie zgodzi na swój upadek. Na wojny ponad trylion (po polsku bilion) dolarów poszedł, i skończyło się na AA+ zamiast AAA, “przetworzeniu symboli”. Nie boję się o los Medicare, propagandowe krzyki odsiewam.

            6. Programy rządowe nie słyną z niewydolności. Ja nie doświadczyłam żadnej niewydolności. Nadużycia są wszędzie i zwykle spowodowane przez pojedyncze osoby. Rząd zatrudnia ludzi – w sytuacji, gdy tradycyjni amerykańscy przedsiębiorcy wyprowadzili prace za granicę, jest to bardzo ważna rola rządu.

            7. Można korzystać z transportu masowego? Ja nie mogę. Nie ma zadnego transportu masowego z miejsca, gdzie mieszkam do miejsca, gdzie pracuję. Nic nie jeździ. Zresztą – co to za argument, transport masowy również jest ubezpieczony, i również obowiązkowo.

            Pozdrowienia.

          • @solano
            Szpitale wpadają w kłopoty finansowe odwrotnie niż zauważyłaś, ponieważ nie są w pełni wynagradzane za usługi świadczone “nielegalnym”.

            Nie wiem skąd Ci się zebrało na tę wielką miłość i zaufanie do rządu (szczególnie po doświadczeniu dyktatury komunistycznej w Polsce). Jak jesteśmy przy temacie “nielegalni”, to przypomnijmy jak ten sprawny rząd (nie ma znaczenia która partia partia jest przy sterze) pilnuje ostro granicy między Afganistanem a Pakistanem, a nie przyjmuje do wiadomości próśb stanów połudnowych o zabezpieczeniu stale pogwałcanej granicy z Meksykiem. Ostatnio stan Arizona wytoczył proces rządowi Obamy o niewypełnianie federalnych ustawowych obowiązków w zakresie zabezpieczenia granicy.

            Przygraniczne szpitale są pod atakiem latynowskich dziewcząt w ciąży, które przekraczają granicę aby (w związku z amerykańskim prawem) urodzić obywatela USA. Ostatnio odkryto też (Long Beach – południowa Kalifornia) chińską mafię, która przerzcała via air Chinki w zaawansowanej ciąży aby rodziły “obywateli” USA w Kalifornii.

            Pewnie odpowiadanie punkt po punkcie zabrałoby za dużo miejsca, ale z operacami stawów, czy kolana to chodziło mi o stany powypadkowe ludzi starszych, którzy w Kanadzie nie mieszczą się w szybkiej linii z uwagi na ich wiek. Oni całe życie płacili, teraz są w wolnej kolejce, bo są starsi.

            Prezydent Reagan zasłynął z powiedzenia w, które i ja wierzę:” Government is not the solution, government is the problem”. Jeśli z tym nie możesz się zgodzić to będziemy nadawać z dwóch różnych planet. Reagan przez swoje rozumienie historycznej dewiacji komunizmu, był magnesem, który przyciągnął mnie do tego kraju, a mogłem jechać/lecieć gdzie tylko bym chciał. Pozdrawiam.
            Jacek.

      • Makers i takers
        Ci, którzy “czynią” versus ci, którzy “biorą”.

        W tym kraju zawsze, i teraz też, jeśli ktoś chce coś zrobić, to może zrobić.
        W tym kraju, tak samo, jak w każdym innym, są tacy, którzy tylko “biorą”.

        Ja biorę, bo jestem pracownikiem. ?
        Tak samo bierze ktoś, kto nie pracuje, z różnych względów. Brałam, jak nie miałam pracy i mi się to należało jak psu micha, bo zasiłek jest wypłatą odszkodowania z tytułu ubezpieczenia, na które składki płaciłam.

        Jest warstwa ludzi, którzy zawsze żyją na zapomogach. Żadna ideologia, żadne rozporządzenia tych ludzi nie zmienią. Tak jest w każdym kraju. Kiedyś umierali z braku pożywienia. Potem zaczęli żebrać i kraść. Cywilizacja nie ma wyjścia, zabijać “nie może”, to musi ograniczyć skalę ich destrukcyjnego wpływu poprzez zasiłki. Czy to w USA, czy w Polsce, czy w Niemczech.

        Margines społeczny jest miarą.
        Czego?
        Niech sobie każdy na to pytanie odpowie.

        Pozdrowienia.

        • @solano
          To prawda świat im bardziej się zmienia tym bardziej pozostaje taki sam. Ja mówiłem tam o wartościach, postawach bliższych poszczególnym partiom politycznym.

          “Ja biorę, bo jestem pracownikiem. ?”

          Nie, to od Ciebie “biorą” skoro pracujesz. To Ty jesteś im potrzebna. Wiesz, znam ludzi którzy korzystają obficie z istniejących przepisów i po utracie pracy siedzą do końca przysługujących im 99 tygodni (niezły urlop?) na zasiłku i zaczynają oglądać się za pracą dopiero kiedy forsa wysycha. Takie przepisy rozleniwiają ludzi. Oczywiście po 99 tygodniach wypadają oni ze statystyk rządowych o poziomie bezrobocia i wtedy rząd ogłasza, ze bezrobocie się zmniejszyło… Pozdrawiam.
          Jacek.

          PS.
          Pytasz “To po ile dziś powietrze?”
          Poczekaj zamókł mi cennik, zaraz go przewietrzę…

          • Nic tak nie uczy, jak własne doświadczenie
            Ja nie miałam pracy przez ponad 3 lata. 99 tygodni zasiłku wykorzystałam i nadal nie było ofert. Ofert pracy zwyczajnie nie było. Pracuję od lipca i tylko dzięki “znajomościom”, to znaczy, wrócilam do pracy tam, gdzie dawniej pracowałam. Tylko dlatego, że ktoś odszedł i koleżanka dala mi cynk, po czym, wśród wielu przełuchiwanych kandydatów, ja przeszłam dzięki pomocy.
            Może ludzie, których znasz, nie muszą pracować, skoro dla nich te małe kwoty zasiłku były “wakacjami”.
            Ja też wypadłam ze statystyk po 99 tygodniach, i nie będę pisać, jak się wtedy czułam.

            Nie życzę Ci tego, ale życzę dystansu. Co ludzie gadają to jedno, co czują i jak się ich sprawy mają, to drugie.

            Przewietrzyłeś cennik? Pytam, bo oddycham.
            Dobrze, że trochę popadało, susza była poważna. Pies się w błocie maże…

          • To dobrze, że dostałaś
            To dobrze, że dostałaś zasiłek. Niestety mnie nikt nie “da”, ja pracuję dla siebie i co dziennie przechodzę “przesłuchiwania” o pracę. Tak więc mam prawo i podstawy do trochę innego widzenia otaczającego nas świata. Właśnie mam ten dystans, którego mi życzyłaś. Nie zależę od nikogo i zależę od wszystkich.

            Istotnie Bóg rzewnie rozpłakał się nad zabłąkaną Kalifornią, ale deszcz był potrzebny. Pozdrawiam.
            Jacek.