w galerii jawiły się oczom dyletanta
dwa obrazy skrajnie wysublimowane
i charakterystycznie odmienne
na jednym krajobraz uszyto z nici
splątanych harmonicznie
w galerii jawiły się oczom dyletanta
dwa obrazy skrajnie wysublimowane
i charakterystycznie odmienne
na jednym krajobraz uszyto z nici
splątanych harmonicznie
gładko i wyraziście uzewnętrzniały
artystyczny zamiar inicjatora wrażeń
podpisanego w prawym dolnym rogu
(mocno wyryta pieczęć)
jego ścieżka była zawarta w linii drzew
w bieli śniegu – subtelny chłód
niedbale ukrywający kotłujący żar –
zabieg naprawdę jawny
laicki obserwator przyklasnął
paroma mrugnięciami zrozumienia
(wzruszył się kunsztem i precyzją)
nie można tego było powiedzieć
o drugim obrazie
z odległości odpychającym
swoją monotonną fakturą
rozwleczoną komunikacją
barw mało ciekawych
profili w połowie urywanych
niedokończonych kształtów
karykaturalny stop emocji stłumionych
do warstwy powierzchownej
bliżej stanowił chęć zatajenia
pragnień znacznie głębszych
lekceważąco zaznaczonych
jako mało istotne i zbędne
a rzeczywiście będących wyznaniem
spowiedzią szorstkiego introwertyka
badał długo dziwny obraz
spowity w mocno wyciosaną
drewnianą ramę: ściany ujarzmiające burzę –
nawałnica schowana za kroplami mżawki
wichura ukryta w zefirowych powiewach
tsunami zakonspirowane w chybotliwych falach –
czasem zrywała odzienie szeregowca
aby przerazić i wzmóc bitewny popłoch
wrzenie przesączało się poza przestrzeń płótna
spojrzał obok siebie
menuet kiwających głów
poprzedzony pokątnymi odruchami ziewania
afektacja zatrzymała się w innym miejscu