uciekaj kandydacie
w ramiona – to najprzyjemniejsze
w używki – to najprostsze
rejteruj aspirancie
w filuterne dźwięki
w dynamiczne projekcje
w podskoki akrobatów
dezerteruj pretendencie
uciekaj kandydacie
w ramiona – to najprzyjemniejsze
w używki – to najprostsze
rejteruj aspirancie
w filuterne dźwięki
w dynamiczne projekcje
w podskoki akrobatów
dezerteruj pretendencie
w kulturę wysoką
w pisaninę pensjonarek
w oratoria pocieszycieli
pierzchaj mała
do parku z fontanną
do gór z łagodnymi ścieżkami
do budowli z odnowioną elewacją
do pasażu rozmaitości
zwiewaj drobna
do zadań codzienności
do humorów natury
do ścian swojej nory
z ulgą patrzysz (właściwie nie patrzysz)
na długą ławkę uciekających
spokojnie kalkulujesz (właściwie nie kalkulujesz)
postęp ławkowej atrofii
tylko na słowo drenaż włoski na grzebiecie stają dęba
kryjesz się wtedy
w ramionach – to najprzyjemniejsze
w używkach – to najprostsze…
z nory się wychylasz (właściwie się nie wychylasz)
i widzisz (właściwie nie widzisz)
że na ławce nikogo już nie ma
chyba dobre
Przyznaję, jestem w kropce.
Wyczuwam że wiersz dobry, ale nie wiem o co się rozchodzi. Niestety tak mam często po zetknięciu z poezją.
Może idzie o problem nadmiernej emigracji, albo co?
kto vs co
wewnątrzsterowny vs zewnątrzsterowny
imo
bez skutku
Próbowałem tego klucza, ale nadal nic. Tekst jeszcze bardziej mi się podoba, ale nie wiem dlaczego.
Może to wrodzone, Mickiewicza też nie łapałem. Nawet Pana Tadeusza nie dałem rady do końca doczytać.
A w takim stylu?
Było smasznio a jaszmije smukwijne
świdrokrętnie na zegwniku wężały
Peliczaple stały smutnolijnie
i zbłąkinie rykoświstąkały
Podobne cierpię katusze.
Podobne cierpię katusze. Poezja jako taka w ogóle: “nie zachwyca”. Mam stosunek gombrowiczowski do gatunku, ale jak widzę inteligencję, kompozycję, “i to coś”, wtedy zazdroszczę. Mickiewicz został namaszczony na obciachowego, ale Bogiem i prawdą nie narodził się dotąd drugi taki, co by tak dzięcieliną i “natenczasem” władał. Miał rzadki dar, jakkolwiek oceniać spożytkowanie, to “warstat” raz na tysiące poetów. Weź i napisz człowieku ponad sto A4 wierszem i to nie częstochowskim. Nawet nie myślę. Nudne, owszem, też nie dałem rady, ale szacunek mam wielki. Podobnie jak z Szopenem, bo mam pianino dzień w dzień na żywo, gamy, nutki, etiudy, wolałbym buraki przerywać, jak mówi moja babcia. Kawał ciężkiego chleba.
technologia
Z tym Tadeuszem to dałem marny przykład, bo można mu zarzucać różne rzeczy, ale na pewno nie trudność w zrozumieniu akcji.
Coś dziwnego jest w samej zdolności do pisania wierszy, to jest chyba jakaś specyficzna, techniczna umiejętność.
Kiedyś pewien uczony człowiek żalił się Tuwimowi, że mimo iż jest niezwykle zdolny, świetnie pisze prozą, a co najważniejsze jest pełen niezwykłych przemyśleń, to wiersze wychodzą mu beznadziejnie.
Tuwim tak to wyjaśnił: “Poezja składa się ze słów, nie z myśli”.
Potrafi być męcząca
Rozróżniam poezję w postaci wielkiej formy, już niespotykaną, a obecną, zwięzłą, skondensowaną. Dawniej liryka królowała niepodzielnie, bo proza była traktowana jako język literacki pośledniejszej jakości, niedoceniany, plasujący się gdzieś w okolicach epistolografii, pamiętnikarstwa.
Pisano “powieści wierszowane” z fabułą (początkiem, rozwinięciem i końcem) które przy odpowiednim nastawieniu czyta się dość gładko. Za to wiersz w obecnym rozumieniu to krótka etiuda, jakaś myśl lub banał zaszyty w ładnych słowach. Ciężej jest przeczytać tomik poezji “od deski do deski”, poszatkowany w takie “historie” niż wielką formę poetycką, przynajmniej mnie ciężej.
Słowo na temat rozróżnienia,
bo to jest często mylone. Rozróżnienie poezja=liryka kontra proza=epika nie jest prawidłowe i przestrzegałbym przed zamiennym stosowaniem tych terminów. Poematy większych rozmiarów, od “Iliady” i “Odysei” do “Pana Tadeusza” i nie tylko, to były poematy EPICKIE (w tym przypadku – eposy) jak najbardziej (co więcej, w starożytnej Grecji poezja często była tylko rytmiczna, polegała na powtarzających się akcentach, rymy uznawano za błąd w sztuce), z drugiej strony istnieją przeróżne miniatury prozatorskie – jak najbardziej liryczne. Rozróżnienie epika – liryka zasadza się na tym, co jest przedmiotem dzieła, czemu jest ono podporządkowane. W przypadku epiki dominująca jest fabuła, opis postaci i świata przedstawionego, zazwyczaj istnieje w dziele jakiś podmiot “rządzący” fabułą = mniej lub bardziej ukryty narrator. W liryce dominuje opis uczucia lub wrażenia (co nie znaczy, że nie może być tam zupełnie fabuły – może, ale nie jest dominująca, raczej traktowana jest jako pretekst do wprowadzenia tego opisu).
Kwestia, dlaczego nie ma współczesnych poematów epickich – albo nie są one szeroko znane – wynika chyba z mody; jakoś przyjęło się, że fabuła opisywana jest prozą. W ogóle poezja rymowana traktowana jest w większości przypadków jako “niska”, rymy pozostawia się na ogół utworom humorystycznym (wyjątkiem jest m.in. Stanisław Barańczak), poezja – liryczna i epicka – to wiersz emocyjno-składniowy, bez rymów. Już “Poemat dla dorosłych” Ważyka nie ma rymów, a to przecież 1955 r., ponad pół wieku temu. Kto wie, może czas na odświeżenie formy? Przecież moda jest zmienna i co jakiś czas wraca do tego, co już kiedyś było.
Zgadza się
moja nieścisłość, mój błąd.
Nie zapowiada się w dość długiej przyszłości zmiana czytelniczych upodobań, chociaż widzę tu bardziej wpływ (o dziwo) przekształceń własnościowych niż modę. Sztuka fruwa wokół budżetów i od budżetów zależy co jest modne, a co nie. Lecz za daleko wybiegłem w przód.
Przy okazji kwestie komercyjne
Nie wiem, jak z dziełami autorskimi, ale jeżeli chodzi o przekłady, to słyszałem, że o ile przy prozie wydawca płaci od arkusza (ok. 22 strony A4 po 1800 znaków na stronie), to w przypadku przekładu poezji – od wersu. Oczywiście nie tyle samo, ale to obrazuje różnicę w płatnościach i wskazuje, co się wydawcy bardziej opłaca – wydać 300 stron prozą, czy 150 stron wierszem.
poematy antyczne i inne
Może nie o zmianę mody tu idzie, ile o zmianę w ogólnym wykształceniu. Do lat 60 każdy maturzysta musiał znać co najmniej łacinę, a wcześniej łacinę, grekę i podstawy sanskrytu. To jakoś wpływało na wybór lektur.
chyba dobre
Przyznaję, jestem w kropce.
Wyczuwam że wiersz dobry, ale nie wiem o co się rozchodzi. Niestety tak mam często po zetknięciu z poezją.
Może idzie o problem nadmiernej emigracji, albo co?
kto vs co
wewnątrzsterowny vs zewnątrzsterowny
imo
bez skutku
Próbowałem tego klucza, ale nadal nic. Tekst jeszcze bardziej mi się podoba, ale nie wiem dlaczego.
Może to wrodzone, Mickiewicza też nie łapałem. Nawet Pana Tadeusza nie dałem rady do końca doczytać.
A w takim stylu?
Było smasznio a jaszmije smukwijne
świdrokrętnie na zegwniku wężały
Peliczaple stały smutnolijnie
i zbłąkinie rykoświstąkały
Podobne cierpię katusze.
Podobne cierpię katusze. Poezja jako taka w ogóle: “nie zachwyca”. Mam stosunek gombrowiczowski do gatunku, ale jak widzę inteligencję, kompozycję, “i to coś”, wtedy zazdroszczę. Mickiewicz został namaszczony na obciachowego, ale Bogiem i prawdą nie narodził się dotąd drugi taki, co by tak dzięcieliną i “natenczasem” władał. Miał rzadki dar, jakkolwiek oceniać spożytkowanie, to “warstat” raz na tysiące poetów. Weź i napisz człowieku ponad sto A4 wierszem i to nie częstochowskim. Nawet nie myślę. Nudne, owszem, też nie dałem rady, ale szacunek mam wielki. Podobnie jak z Szopenem, bo mam pianino dzień w dzień na żywo, gamy, nutki, etiudy, wolałbym buraki przerywać, jak mówi moja babcia. Kawał ciężkiego chleba.
technologia
Z tym Tadeuszem to dałem marny przykład, bo można mu zarzucać różne rzeczy, ale na pewno nie trudność w zrozumieniu akcji.
Coś dziwnego jest w samej zdolności do pisania wierszy, to jest chyba jakaś specyficzna, techniczna umiejętność.
Kiedyś pewien uczony człowiek żalił się Tuwimowi, że mimo iż jest niezwykle zdolny, świetnie pisze prozą, a co najważniejsze jest pełen niezwykłych przemyśleń, to wiersze wychodzą mu beznadziejnie.
Tuwim tak to wyjaśnił: “Poezja składa się ze słów, nie z myśli”.
Potrafi być męcząca
Rozróżniam poezję w postaci wielkiej formy, już niespotykaną, a obecną, zwięzłą, skondensowaną. Dawniej liryka królowała niepodzielnie, bo proza była traktowana jako język literacki pośledniejszej jakości, niedoceniany, plasujący się gdzieś w okolicach epistolografii, pamiętnikarstwa.
Pisano “powieści wierszowane” z fabułą (początkiem, rozwinięciem i końcem) które przy odpowiednim nastawieniu czyta się dość gładko. Za to wiersz w obecnym rozumieniu to krótka etiuda, jakaś myśl lub banał zaszyty w ładnych słowach. Ciężej jest przeczytać tomik poezji “od deski do deski”, poszatkowany w takie “historie” niż wielką formę poetycką, przynajmniej mnie ciężej.
Słowo na temat rozróżnienia,
bo to jest często mylone. Rozróżnienie poezja=liryka kontra proza=epika nie jest prawidłowe i przestrzegałbym przed zamiennym stosowaniem tych terminów. Poematy większych rozmiarów, od “Iliady” i “Odysei” do “Pana Tadeusza” i nie tylko, to były poematy EPICKIE (w tym przypadku – eposy) jak najbardziej (co więcej, w starożytnej Grecji poezja często była tylko rytmiczna, polegała na powtarzających się akcentach, rymy uznawano za błąd w sztuce), z drugiej strony istnieją przeróżne miniatury prozatorskie – jak najbardziej liryczne. Rozróżnienie epika – liryka zasadza się na tym, co jest przedmiotem dzieła, czemu jest ono podporządkowane. W przypadku epiki dominująca jest fabuła, opis postaci i świata przedstawionego, zazwyczaj istnieje w dziele jakiś podmiot “rządzący” fabułą = mniej lub bardziej ukryty narrator. W liryce dominuje opis uczucia lub wrażenia (co nie znaczy, że nie może być tam zupełnie fabuły – może, ale nie jest dominująca, raczej traktowana jest jako pretekst do wprowadzenia tego opisu).
Kwestia, dlaczego nie ma współczesnych poematów epickich – albo nie są one szeroko znane – wynika chyba z mody; jakoś przyjęło się, że fabuła opisywana jest prozą. W ogóle poezja rymowana traktowana jest w większości przypadków jako “niska”, rymy pozostawia się na ogół utworom humorystycznym (wyjątkiem jest m.in. Stanisław Barańczak), poezja – liryczna i epicka – to wiersz emocyjno-składniowy, bez rymów. Już “Poemat dla dorosłych” Ważyka nie ma rymów, a to przecież 1955 r., ponad pół wieku temu. Kto wie, może czas na odświeżenie formy? Przecież moda jest zmienna i co jakiś czas wraca do tego, co już kiedyś było.
Zgadza się
moja nieścisłość, mój błąd.
Nie zapowiada się w dość długiej przyszłości zmiana czytelniczych upodobań, chociaż widzę tu bardziej wpływ (o dziwo) przekształceń własnościowych niż modę. Sztuka fruwa wokół budżetów i od budżetów zależy co jest modne, a co nie. Lecz za daleko wybiegłem w przód.
Przy okazji kwestie komercyjne
Nie wiem, jak z dziełami autorskimi, ale jeżeli chodzi o przekłady, to słyszałem, że o ile przy prozie wydawca płaci od arkusza (ok. 22 strony A4 po 1800 znaków na stronie), to w przypadku przekładu poezji – od wersu. Oczywiście nie tyle samo, ale to obrazuje różnicę w płatnościach i wskazuje, co się wydawcy bardziej opłaca – wydać 300 stron prozą, czy 150 stron wierszem.
poematy antyczne i inne
Może nie o zmianę mody tu idzie, ile o zmianę w ogólnym wykształceniu. Do lat 60 każdy maturzysta musiał znać co najmniej łacinę, a wcześniej łacinę, grekę i podstawy sanskrytu. To jakoś wpływało na wybór lektur.
chyba dobre
Przyznaję, jestem w kropce.
Wyczuwam że wiersz dobry, ale nie wiem o co się rozchodzi. Niestety tak mam często po zetknięciu z poezją.
Może idzie o problem nadmiernej emigracji, albo co?
kto vs co
wewnątrzsterowny vs zewnątrzsterowny
imo
bez skutku
Próbowałem tego klucza, ale nadal nic. Tekst jeszcze bardziej mi się podoba, ale nie wiem dlaczego.
Może to wrodzone, Mickiewicza też nie łapałem. Nawet Pana Tadeusza nie dałem rady do końca doczytać.
A w takim stylu?
Było smasznio a jaszmije smukwijne
świdrokrętnie na zegwniku wężały
Peliczaple stały smutnolijnie
i zbłąkinie rykoświstąkały
Podobne cierpię katusze.
Podobne cierpię katusze. Poezja jako taka w ogóle: “nie zachwyca”. Mam stosunek gombrowiczowski do gatunku, ale jak widzę inteligencję, kompozycję, “i to coś”, wtedy zazdroszczę. Mickiewicz został namaszczony na obciachowego, ale Bogiem i prawdą nie narodził się dotąd drugi taki, co by tak dzięcieliną i “natenczasem” władał. Miał rzadki dar, jakkolwiek oceniać spożytkowanie, to “warstat” raz na tysiące poetów. Weź i napisz człowieku ponad sto A4 wierszem i to nie częstochowskim. Nawet nie myślę. Nudne, owszem, też nie dałem rady, ale szacunek mam wielki. Podobnie jak z Szopenem, bo mam pianino dzień w dzień na żywo, gamy, nutki, etiudy, wolałbym buraki przerywać, jak mówi moja babcia. Kawał ciężkiego chleba.
technologia
Z tym Tadeuszem to dałem marny przykład, bo można mu zarzucać różne rzeczy, ale na pewno nie trudność w zrozumieniu akcji.
Coś dziwnego jest w samej zdolności do pisania wierszy, to jest chyba jakaś specyficzna, techniczna umiejętność.
Kiedyś pewien uczony człowiek żalił się Tuwimowi, że mimo iż jest niezwykle zdolny, świetnie pisze prozą, a co najważniejsze jest pełen niezwykłych przemyśleń, to wiersze wychodzą mu beznadziejnie.
Tuwim tak to wyjaśnił: “Poezja składa się ze słów, nie z myśli”.
Potrafi być męcząca
Rozróżniam poezję w postaci wielkiej formy, już niespotykaną, a obecną, zwięzłą, skondensowaną. Dawniej liryka królowała niepodzielnie, bo proza była traktowana jako język literacki pośledniejszej jakości, niedoceniany, plasujący się gdzieś w okolicach epistolografii, pamiętnikarstwa.
Pisano “powieści wierszowane” z fabułą (początkiem, rozwinięciem i końcem) które przy odpowiednim nastawieniu czyta się dość gładko. Za to wiersz w obecnym rozumieniu to krótka etiuda, jakaś myśl lub banał zaszyty w ładnych słowach. Ciężej jest przeczytać tomik poezji “od deski do deski”, poszatkowany w takie “historie” niż wielką formę poetycką, przynajmniej mnie ciężej.
Słowo na temat rozróżnienia,
bo to jest często mylone. Rozróżnienie poezja=liryka kontra proza=epika nie jest prawidłowe i przestrzegałbym przed zamiennym stosowaniem tych terminów. Poematy większych rozmiarów, od “Iliady” i “Odysei” do “Pana Tadeusza” i nie tylko, to były poematy EPICKIE (w tym przypadku – eposy) jak najbardziej (co więcej, w starożytnej Grecji poezja często była tylko rytmiczna, polegała na powtarzających się akcentach, rymy uznawano za błąd w sztuce), z drugiej strony istnieją przeróżne miniatury prozatorskie – jak najbardziej liryczne. Rozróżnienie epika – liryka zasadza się na tym, co jest przedmiotem dzieła, czemu jest ono podporządkowane. W przypadku epiki dominująca jest fabuła, opis postaci i świata przedstawionego, zazwyczaj istnieje w dziele jakiś podmiot “rządzący” fabułą = mniej lub bardziej ukryty narrator. W liryce dominuje opis uczucia lub wrażenia (co nie znaczy, że nie może być tam zupełnie fabuły – może, ale nie jest dominująca, raczej traktowana jest jako pretekst do wprowadzenia tego opisu).
Kwestia, dlaczego nie ma współczesnych poematów epickich – albo nie są one szeroko znane – wynika chyba z mody; jakoś przyjęło się, że fabuła opisywana jest prozą. W ogóle poezja rymowana traktowana jest w większości przypadków jako “niska”, rymy pozostawia się na ogół utworom humorystycznym (wyjątkiem jest m.in. Stanisław Barańczak), poezja – liryczna i epicka – to wiersz emocyjno-składniowy, bez rymów. Już “Poemat dla dorosłych” Ważyka nie ma rymów, a to przecież 1955 r., ponad pół wieku temu. Kto wie, może czas na odświeżenie formy? Przecież moda jest zmienna i co jakiś czas wraca do tego, co już kiedyś było.
Zgadza się
moja nieścisłość, mój błąd.
Nie zapowiada się w dość długiej przyszłości zmiana czytelniczych upodobań, chociaż widzę tu bardziej wpływ (o dziwo) przekształceń własnościowych niż modę. Sztuka fruwa wokół budżetów i od budżetów zależy co jest modne, a co nie. Lecz za daleko wybiegłem w przód.
Przy okazji kwestie komercyjne
Nie wiem, jak z dziełami autorskimi, ale jeżeli chodzi o przekłady, to słyszałem, że o ile przy prozie wydawca płaci od arkusza (ok. 22 strony A4 po 1800 znaków na stronie), to w przypadku przekładu poezji – od wersu. Oczywiście nie tyle samo, ale to obrazuje różnicę w płatnościach i wskazuje, co się wydawcy bardziej opłaca – wydać 300 stron prozą, czy 150 stron wierszem.
poematy antyczne i inne
Może nie o zmianę mody tu idzie, ile o zmianę w ogólnym wykształceniu. Do lat 60 każdy maturzysta musiał znać co najmniej łacinę, a wcześniej łacinę, grekę i podstawy sanskrytu. To jakoś wpływało na wybór lektur.
Wszystko co nie jest wierszem jest prozą
Wszystko co nie jest wierszem jest prozą
Wszystko co nie jest wierszem jest prozą
Lem zdaje się inaczej to odbierał
był dość konsekwentnym agnostykiem, więc był świadomy ograniczeń poznawczych, lecz jednocześnie przesuwał swobodnie granice “rozwoju” ludzkości (raczej zajmował się rozumem – odczłowieczył go jako byt samoistny, nie związany z ciałem, czyli paradoksalnie – “nieograniczony”) właściwie je niwelował. Przypominam sobie Golem XIV, który to główny bohater jako istota doskonalsza rozumowo stała wyżej w hierarchii niż człowiek (mimo, że przez niego wymyślona), a nad nim był jeszcze ktoś (między hierarchiami dochodziło do zaburzeń komunikacyjnych).
Osobiście nie wierzę w “postęp”, wierzę w postęp technologiczny, w postęp nauki, postęp choroby, przy postępie zawsze występuje regres (np. postęp kłamstwa – regres prawdy, postęp bezpieczeństwa – regres przestępczości i na odwrót), to i uwierzę w postęp w rozumieniu nas, jako “nacji”. A czy jest tak rzeczywiście?
Postęp w rozumieniu
to było w sensie Grzesiuka :)^:)
Inaczej rzecz ujmując, ktoś studiował – przyznaję, że solidnie – w Hamelin.
Lem zdaje się inaczej to odbierał
był dość konsekwentnym agnostykiem, więc był świadomy ograniczeń poznawczych, lecz jednocześnie przesuwał swobodnie granice “rozwoju” ludzkości (raczej zajmował się rozumem – odczłowieczył go jako byt samoistny, nie związany z ciałem, czyli paradoksalnie – “nieograniczony”) właściwie je niwelował. Przypominam sobie Golem XIV, który to główny bohater jako istota doskonalsza rozumowo stała wyżej w hierarchii niż człowiek (mimo, że przez niego wymyślona), a nad nim był jeszcze ktoś (między hierarchiami dochodziło do zaburzeń komunikacyjnych).
Osobiście nie wierzę w “postęp”, wierzę w postęp technologiczny, w postęp nauki, postęp choroby, przy postępie zawsze występuje regres (np. postęp kłamstwa – regres prawdy, postęp bezpieczeństwa – regres przestępczości i na odwrót), to i uwierzę w postęp w rozumieniu nas, jako “nacji”. A czy jest tak rzeczywiście?
Postęp w rozumieniu
to było w sensie Grzesiuka :)^:)
Inaczej rzecz ujmując, ktoś studiował – przyznaję, że solidnie – w Hamelin.
Lem zdaje się inaczej to odbierał
był dość konsekwentnym agnostykiem, więc był świadomy ograniczeń poznawczych, lecz jednocześnie przesuwał swobodnie granice “rozwoju” ludzkości (raczej zajmował się rozumem – odczłowieczył go jako byt samoistny, nie związany z ciałem, czyli paradoksalnie – “nieograniczony”) właściwie je niwelował. Przypominam sobie Golem XIV, który to główny bohater jako istota doskonalsza rozumowo stała wyżej w hierarchii niż człowiek (mimo, że przez niego wymyślona), a nad nim był jeszcze ktoś (między hierarchiami dochodziło do zaburzeń komunikacyjnych).
Osobiście nie wierzę w “postęp”, wierzę w postęp technologiczny, w postęp nauki, postęp choroby, przy postępie zawsze występuje regres (np. postęp kłamstwa – regres prawdy, postęp bezpieczeństwa – regres przestępczości i na odwrót), to i uwierzę w postęp w rozumieniu nas, jako “nacji”. A czy jest tak rzeczywiście?
Postęp w rozumieniu
to było w sensie Grzesiuka :)^:)
Inaczej rzecz ujmując, ktoś studiował – przyznaję, że solidnie – w Hamelin.