O wiekszego trudno zucha,
Jak jest Stefek Burczymucha,
– Ja nikogo sie nie boje!
Chocby Kaczor… to dostoje!
Macierewicz?… Cham obdarty
To sa dla mnie czyste zarty!
O wiekszego trudno zucha,
Jak jest Stefek Burczymucha,
– Ja nikogo sie nie boje!
Chocby Kaczor… to dostoje!
Macierewicz?… Cham obdarty
To sa dla mnie czyste zarty!
A PiS caly?… Ja ich zgraje
Pozabijam i pokraje!
Kiedy spotkam, chocby w grupie
Kazda jedna skopie dupe!
Ich wyborcy to bydlaki
Wlasnorecznie wyrwe flaki!
I z wlasciwym mi polotem
Zmieszam wszystkich razem z blotem!
Dziennikarze, ci z prawicy
To sa ludzie prawie dzicy!
Bede bluzgal dzika horde
Kto nie z PO tego w morde!
Gdy fekaliow w pysku braknie
Kilka kamer na bruk spadnie!
Komu zechce, to dam rade
Rowno z pisiorami jade.
I tak przez dzien bozy caly
Zuch nasz trabi swe pochwaly.
TVN-y, GW-na, TOK-i
Wypelnione jak rynsztoki,
Fekaliami z ust Stefana
Od samego niemal rana.
Lecz gdy swiatlo kamer zgasnie
Nasz bohater wnet nie zasnie.
W nocy jedna mysl powraca
Odpoczynek jego skraca.
Przypomina sobie w duchu
Jak to sypal kumpli z RUCHU.
Narzeczona, brat rodzony
Przez Stefana byl zdradzony.
Jaka z tej historii nauka
I na dupe szui palka?
Ten co w innych rzuca gowno
Unurzany jest w nim rowno.
Moral takze jest cuchnacy
Chociaz nadzieje dajacy:
Nie potrzeba wiele bracie
By wypelnic Stefka gacie.
Chociaz mocny w swojej gebie
Tchorz juz zawsze tchorzem bedzie.