Łezka w oku mi się zakręciła jak na wspom
Łezka w oku mi się zakręciła jak na wspomnienie „resoraków” z Pewexu, ale to złe porównanie. Znacznie lepszym jest pierwszy w Polsce „tokszoł”, który prowadził bardzo dziwny człowiek, dziś znany jako specjalista od Czechów. Ów człowiek nazywa się Mariusz Szczygieł i w telewizji Zygmunta Solorza, tego samego co ma trzy nazwiska i bogatą kartę współpracy z SB, prowadził swoją „Drzyzgę”. Sposób prowadzenia miał niezwykle zabawny, tak śmieszy, że młody Stuhr miał gotowy scenariusz do skeczu. Mariusz potrafił zaprosić do studia panią Zenobię z taśmy FSO i pytać o to jak przebiega jej życie seksualne. Pani Zenobio, no i co, lubi pani sobie zaszaleć? Tak panie Mariuszu, kocham swojego męża i to on mnie namówił do trójkąta. A jak panią namówił, tak normalnie, czy może trochę inaczej? Tak normalnie. No i co, pani Zenobio, co było dalej? Na początku to mąż zaprosił kolegę, ale obaj nie byli w stanie, że tak powiem podołać zadaniu. Pani Zenobio! No i co pani Zenobio, proszę mówić, śmiało. Wtedy zrozumiałam, że mnie bardziej kręci kobieta. A co na to mąż, sąsiedzi, nie śmiali się? Nie, mąż się nie śmiał, sąsiedzi się nie śmiali, bo my w jednorodzinnym domku mieszkamy. Aha! W domku, no i co pani Zenobio, jak się mieszka w domku? To nie mówić o trójkącie? Ależ pani jest, pani Zenobio, no naprawdę. Takie to były czasy, taki był Szczygieł, takie rozmowy i raczej niewiele się zmieniło w konwencji, tylko zaproszeni goście do studia TVN24 bywają bardziej zabawni niż pani Zenobia z FSO.
Aleksander Makowski został poproszony do studia TVN24 i prawdopodobnie ubek negatywnie zweryfikowany z WSI daleko nie miał. Rozmaite rzeczy moje piękne oczy widziały, ale ten skecz udał się Walterowi jak parodia Malucha Laskowikowi ze Smoleniem. Szpieg celebryta rozsiadł się w foteliku i przyjął tą klasyczną wyluzowaną pozę, człowieka, który jest ponad. Tak konkretnie nie wiadomo ponad co, dlatego trzeba przyjąć, że ponad wszystko. Dalej leciał gość Zenobią z FSO, kogo to ono nie widział i z kim się nie przespał, a tak w ogóle, to CIA powinna słuchać WSI, niestety Macierewicz popsuł nam najlepszą przybudówkę KGB, jaką kiedykolwiek widział świat, zza żelaznej kurtyny. Olek przypominał z twarzy mieszankę urody Logina Pastusiaka i Mroczka młodszego, natomiast obyciem lokował się między Olgierdem z „Czterech pancernych”, a Colombo z Ameryki. Fajnie, ale ciągle zdaję sobie pytanie. Po co? Inaczej. O co ku..a chodzi w tym pokazywaniu, w dodatku widzom TVN24, że jednak istnieją szpiedzy, co więcej ten szpieg się chwalił sukcesami w zwalczaniu Solidarności. Gorzej! Znacznie gorzej. Czym on się nie chwalił?! Wprost do kamery stwierdził, że wtopił się w struktury Solidarności i poleciał cyklem: inwigilacja, werbunek, obserwacja. Jak ostatni oszołom. Nie koniec na tym. Wymienił nazwiska, na pierwszym planie Jacka Merkla, to ten z KLD, z tego co pamiętam i ten co był TW, z tego co pamiętam. Merkla wymienił Makowski w kontekście geniusza Solidarności informatycznej. On miał opracować kod nie do złamani i tym kodem przy pomocy komputera kodował na amen. Sporo jak na jeden wywiad w TVN, ale najlepsze dopiero pod koniec wywiadu. Czym pan się teraz zajmuje, spytała pani Anita Werner. Pracuję w szeroko pojętym biznesie, tak to nazwijmy.
Poważnie, te wszystkie herezje padły w TVN24 i to z ust szpiega celebryty. Wrócę do pytania. O co chodzi? Czy to się nie wpisuje w serię samobójstwo i aresztowań z procesami byłych szefów specsłużb? Nie wiem jak konkretnie miałoby się wpisywać, ale po cholerę ten cyrk pokazujący, że jednak WSI istnieje i w dodatku pracuje w szeroko pojętym biznesie, co już w ogóle jest niebywałą brawurą. Tutaj niestety kończy się moja analiza i musiałbym zacząć zgadywać. Musiał nie musiał, dlaczego by nie mógł? Na pewno nie o Afganistan i wykończenie bin Lagena TVN chodziło, bo w to nawet wyborcy posła Halickiego nie uwierzą. Zdeprecjonowanie Macierewicza tuż przed kolejną odsłoną nowych wyników badań i przede wszystkim nowych naukowców? Prawdopodobne, nawet bardzo, ale niekoniecznie, aż tak trywialne powody zaprzęgły TVN do akcji. Co byście powiedziały oszołomy na taki spisek? TVN pokazał człowieka, który jest batem na kolejnych Petelickich. Przesłano gryps, tak zwyczajnie przed kamerami, bo nie ma czasu. Gdzie się śpieszy i kto się śpieszy pojęcia nie ma, ale przecież nie będziemy się wygłupiać z egzegezą, że chodziło o edukację ciemnego ludu. Taka jazda po bandzie, ni stąd ni zowąd w sobotę i znów przed meczem? Do kogo to miało dotrzeć? Raczej nie do mas, tylko do tych, do których powinno. Upierać się nie będę, tak mnie zwyczajnie uderzyło to nagłe odgrzanie formuły Mariusza Szczygła. I jednego jestem pewien, przypadku w takich „tokszołach” nie ma.
Jak taki “tokszoł” ma się do Twojej teorii “pożaru w burdelu”?
Ja tutaj widzę grę “na bezczela” i ustawianie rozłamowców do pionu. I jakoś nie wydaje mi się by takie bezpardonowe prezentacje były możliwe, gdyby szeroko rozumiane środowisko WSI nie czuło się w obecnej sytuacji politycznej pewniej niż kiedykolwiek dotąd. Działają tak, bo obecnie nic nie ryzykują. Sytuacja jest jasna, sygnał poszedł, i kto się nie dostosuje – może nagle targnąć się na swoje życie.
Tak przy okazji – nie wiem na ile brać te sondaże poważnie, ale wychodzi że PO znowu wróciło do “normy”, a PiS znowu stracił. O ile cyferki na pewno są przesadzone w wiadomych kierunkach, ogólna tendencja jest dość prawdopodobna. Wychodzi na to, że następny spadek poparcia PO może zarejestrować dopiero w przypadku totalnego załamania gospodarczego lub w momencie ew. wprowadzenia podatku katastralnego (lub obu jednocześnie) – a więc twierdzenie o “punkcie bez powrotu” staje się coraz bardziej uprawnione.
No właśnie i znów to samo.
No właśnie i znów to samo. patrzysz na jedno i zapominasz o kilku następnych. Każdy pożar się w końcu gasi, ile się może palić? Sondaże idealnie się wpisują w strażackie intencje. Spalili Palikota, pozostaje Miller i Komorowski ze swoją Udecją. Diagnozy co do Tuska nie zmieniam, musi się skończyć. Sondaże są prawdziwe, a nawet jak są lewe, to mówią jeszcze więcej. Spalili Palikota i marginalnie pojawił się JKM, o co zawsze jęczał, jakaś mała pensyjka za numer z Palikotem. Największe głupki wróciły do PO lub padło zamówienie, żeby wróciły i dlatego Palikot się kończy. A ten numer w TVN to coś więcej, tutaj jakieś testy trwają, za mało danych, żeby zgadywać.
Jakie konkretne wydarzenie ugasiło pożar?
Euro? A co niespodziewanego na tym Euro się stało, co zażegnało tak poważny niby kryzys?
Nie zrozum mnie źle – generalnie zgadzam się z Twoją diagnozą w kwestii przyczyn, skutków i dostrzegania ogólnych tendencji, uważam jedynie że wnioski, jakie wyciągasz, są mocno przesadzone. To, co Ty nazywasz “pożarem w burdelu” ja nazwałbym co najwyżej niewielkim kryzysem “koalicji rządzącej”. Przede wszystkim całe PO razem z Tuskiem i ferajną to co najwyżej etykietka sił, które posiadają w Polsce realną polityczno-ekonomiczną władzę.
Czy jakakolwiek korporacja znalazła się kiedykolwiek nad przepaścią z powodu problemów z prawem rzecznika prasowego i nagonki na dział reklamy produktu? Być może, ale w większości wypadków takie “problemy” kończą się jedynie zmianami kadrowymi (lub nawet jedynie udzieleniem czasowych “urlopów” winowajcom), i są wliczone w ryzyko prowadzenia działalności. Zmiany personalne wśród jednostek znajdujących się na świeczniku są oczywiście bardzo medialne i bardzo chętnie komentowane, ale zarządy w takich sytuacjach mają doskonale opracowaną strategię działania, pozwalającą bez większego wysiłku zażegnać wszelkie ryzyko dla firmy, jak i ochronić dobre imię zarówno samego zarządu, jak i właścicieli przedsiębiorstwa.
Dokładnie z tym samym mamy do czynienia w przypadku rządu PO. Zarząd i właściciele (byłe WSI?) są w tym wypadku poza zasięgiem, większość w sejmie w każdym momencie kryzysu była zagwarantowana (suma poparcia PO, SLD, RP i PSL przez cały czas daje większość w sejmie), szeroko rozumiany “biznes” działał nie niepokojony. Jedyny problem dotyczył spadku popularności Donalda T. i (w mniejszym stopniu) PO, na co zastosowano standardowy do bólu scenariusz:
a) jeśli podczas EURO notowania PO wrócą do “bezpiecznego” poziomu, “rzecznik prasowy” zostaje
b) jeśli notowania nie wrócą do bezpiecznego poziomu, “rzecznik prasowy” idzie do wymiany
a w razie gdyby to nie wystarczyło, to zostaje jeszcze:
c) wymieniamy dział reklamy na nowy (inny skład rządu PO)
d) zmieniamy jedną naszą agencję reklamową na drugą naszą agencję reklamową (SLD + RPP?)
przy czym każdy kolejny scenariusz był w tym przypadku 10x mniej prawdopodobny od scenariusza go poprzedzającego.
Pytanie więc, co może zagrozić korporacji?
– masowy odpływ klientów , na skutek bojkotu czy przejścia do konkurencji (firma ma zdecydowaną przewagę zarówno w ilości funduszy, posiada kilka świetnie działających agencji reklamowych i “kupiła” masę dziennikarzy reklamujących przy każdej okazji jej produkt – więc nie będzie to proste )
– bardzo poważne, niemożliwe do ukrycia i medialnego obronienia problemy zarządu i właścicieli przekładające się na opinię o firmie (i tu jest jeszcze trudniej, bowiem właściciele i zarząd to ludzi działający na zapleczu, żyjący w hermetycznym środowisku, i, na dodatek, kryci medialnie, przez ogromną większość prasy)
Jeszcze jedno “doprecyzowanie”
McDonald’s:
Wszyscy wiedzą że produkowane przez niego “jedzenie” jest jednym z najmniej zdrowych na rynku, powszechnie wiadomo, że przyczynił się on do niebywałej otyłości wśród dzieci i młodzieży w krajach pierwszego i drugiego świata, odpowiada za wycinkę lasów tropikalnych, zaniża zarobki etc. etc.
Na temat jego działalności powstały dziesiątki filmów, artykułów i opracowań wykazujących jego szkodliwość w rożnych dziedzinach życia i gospodarki.
Pytanie – czy firma (czy może raczej – marka) w związku z tym stanęła na skraju przepaści?
W żadnym razie. W dalszym ciągu oferuje produkt akceptowalny dla większości klientów, zaś dziesiątki zapaleńców nie mają sił i środków by zmienić opinię na jego temat. Owszem, fala zgonów w po zjedzeniu Big Maca czy skandal pedofilski związany z zarządem firmy przy organizacji imprez dla dzieci mogły by zaszkodzić jego wizerunkowi, ale już “zwykłe” szkodzenie zdrowiu ludzi i środowiska przechodzi bez echa, chociaż są dziesiątki aktywistów wykazujących całe “zło” McDonads’a (i bez urazy – ja też tam czasem jem).
Pozycja aktywistów jest o tyle słaba, że nie posiadają ani kapitału, ani nie mają jak się dobrać do “góry”.
Dokładnie tak samo jest obecnie w Polsce, tyle że z Opozycją. Z jednej strony mamy ogromną korporację, o niewyobrażalnym majątku, kontaktach i wpływach, posiadającą sprawny a zarazem będący poza zasięgiem medialnym zarząd, oraz grupkę aktywistów z drugiej strony, bez zaplecza finansowego i z jasno określonymi, często wystawianymi na atak, liderami – musi się też liczyć z “podkupowaniem” członków… Jedyne, co grupka aktywistów może zrobić, to od czasu do czasu wypuścić jakiś “artykulik”, złośliwy filmik, rozdać ulotki. Fakt, nawet takie działanie czasem wymusza na władzach korporacji podjęcie pewnych działań, czy to PRowych, czy też “politycznych”, nie zmienia to jednak faktu, że celem tych zmian jest raczej maksymalizacja zysku w chwilowo niekorzystnej sytuacji, a nie “ratowanie firmy przed pożarem”.
Walka między PO/WSI i PiSem/opozycją jest jeszcze bardziej nierówna, niż to się przyjęło uważać. PiS składa się z partii politycznej i jej sympatyków, PO/WSI to natomiast gigantyczny twór ekonomiczno-biznesowo-polityczny, skupiający ogromny kapitał, media, służby specjalne i liczne grupy interesu, w którym “partia polityczna” stanowi jedynie niewielką narośl, której można się pozbyć lub ją wymienić.
Dlatego też uważam że cały ten “pożar w burdelu” miał zasięg całkowicie lokalny, i choć owszem, potencjalnie mógł on “sprzątnąć” Tuska i jego rząd (a nawet przyjmijmy, że całe PO), to i tak w żaden sposób nie wpłynęło by to na realną sytuację w kraju – bo zarówno sama firma jak i zarząd były by w zasadzie nietknięte – a przecież to one są głównym zagrożeniem.
asekuracja
Tak, ale takich grup szeroko pojętego biznesu jest w Polsce parę, więc toczą między sobą walki, ostatnio dość krwawe. Daje to pewne nadzieje.
Możliwe że w związku z nadchodzącym wykendem pan ze służb chciał szybko pokazać że jest zdrowy, bogaty i nie zamierza się targnąć dobrowolnie, więc poprosił dziennikarza o przysługę.
Jak taki “tokszoł” ma się do Twojej teorii “pożaru w burdelu”?
Ja tutaj widzę grę “na bezczela” i ustawianie rozłamowców do pionu. I jakoś nie wydaje mi się by takie bezpardonowe prezentacje były możliwe, gdyby szeroko rozumiane środowisko WSI nie czuło się w obecnej sytuacji politycznej pewniej niż kiedykolwiek dotąd. Działają tak, bo obecnie nic nie ryzykują. Sytuacja jest jasna, sygnał poszedł, i kto się nie dostosuje – może nagle targnąć się na swoje życie.
Tak przy okazji – nie wiem na ile brać te sondaże poważnie, ale wychodzi że PO znowu wróciło do “normy”, a PiS znowu stracił. O ile cyferki na pewno są przesadzone w wiadomych kierunkach, ogólna tendencja jest dość prawdopodobna. Wychodzi na to, że następny spadek poparcia PO może zarejestrować dopiero w przypadku totalnego załamania gospodarczego lub w momencie ew. wprowadzenia podatku katastralnego (lub obu jednocześnie) – a więc twierdzenie o “punkcie bez powrotu” staje się coraz bardziej uprawnione.
No właśnie i znów to samo.
No właśnie i znów to samo. patrzysz na jedno i zapominasz o kilku następnych. Każdy pożar się w końcu gasi, ile się może palić? Sondaże idealnie się wpisują w strażackie intencje. Spalili Palikota, pozostaje Miller i Komorowski ze swoją Udecją. Diagnozy co do Tuska nie zmieniam, musi się skończyć. Sondaże są prawdziwe, a nawet jak są lewe, to mówią jeszcze więcej. Spalili Palikota i marginalnie pojawił się JKM, o co zawsze jęczał, jakaś mała pensyjka za numer z Palikotem. Największe głupki wróciły do PO lub padło zamówienie, żeby wróciły i dlatego Palikot się kończy. A ten numer w TVN to coś więcej, tutaj jakieś testy trwają, za mało danych, żeby zgadywać.
Jakie konkretne wydarzenie ugasiło pożar?
Euro? A co niespodziewanego na tym Euro się stało, co zażegnało tak poważny niby kryzys?
Nie zrozum mnie źle – generalnie zgadzam się z Twoją diagnozą w kwestii przyczyn, skutków i dostrzegania ogólnych tendencji, uważam jedynie że wnioski, jakie wyciągasz, są mocno przesadzone. To, co Ty nazywasz “pożarem w burdelu” ja nazwałbym co najwyżej niewielkim kryzysem “koalicji rządzącej”. Przede wszystkim całe PO razem z Tuskiem i ferajną to co najwyżej etykietka sił, które posiadają w Polsce realną polityczno-ekonomiczną władzę.
Czy jakakolwiek korporacja znalazła się kiedykolwiek nad przepaścią z powodu problemów z prawem rzecznika prasowego i nagonki na dział reklamy produktu? Być może, ale w większości wypadków takie “problemy” kończą się jedynie zmianami kadrowymi (lub nawet jedynie udzieleniem czasowych “urlopów” winowajcom), i są wliczone w ryzyko prowadzenia działalności. Zmiany personalne wśród jednostek znajdujących się na świeczniku są oczywiście bardzo medialne i bardzo chętnie komentowane, ale zarządy w takich sytuacjach mają doskonale opracowaną strategię działania, pozwalającą bez większego wysiłku zażegnać wszelkie ryzyko dla firmy, jak i ochronić dobre imię zarówno samego zarządu, jak i właścicieli przedsiębiorstwa.
Dokładnie z tym samym mamy do czynienia w przypadku rządu PO. Zarząd i właściciele (byłe WSI?) są w tym wypadku poza zasięgiem, większość w sejmie w każdym momencie kryzysu była zagwarantowana (suma poparcia PO, SLD, RP i PSL przez cały czas daje większość w sejmie), szeroko rozumiany “biznes” działał nie niepokojony. Jedyny problem dotyczył spadku popularności Donalda T. i (w mniejszym stopniu) PO, na co zastosowano standardowy do bólu scenariusz:
a) jeśli podczas EURO notowania PO wrócą do “bezpiecznego” poziomu, “rzecznik prasowy” zostaje
b) jeśli notowania nie wrócą do bezpiecznego poziomu, “rzecznik prasowy” idzie do wymiany
a w razie gdyby to nie wystarczyło, to zostaje jeszcze:
c) wymieniamy dział reklamy na nowy (inny skład rządu PO)
d) zmieniamy jedną naszą agencję reklamową na drugą naszą agencję reklamową (SLD + RPP?)
przy czym każdy kolejny scenariusz był w tym przypadku 10x mniej prawdopodobny od scenariusza go poprzedzającego.
Pytanie więc, co może zagrozić korporacji?
– masowy odpływ klientów , na skutek bojkotu czy przejścia do konkurencji (firma ma zdecydowaną przewagę zarówno w ilości funduszy, posiada kilka świetnie działających agencji reklamowych i “kupiła” masę dziennikarzy reklamujących przy każdej okazji jej produkt – więc nie będzie to proste )
– bardzo poważne, niemożliwe do ukrycia i medialnego obronienia problemy zarządu i właścicieli przekładające się na opinię o firmie (i tu jest jeszcze trudniej, bowiem właściciele i zarząd to ludzi działający na zapleczu, żyjący w hermetycznym środowisku, i, na dodatek, kryci medialnie, przez ogromną większość prasy)
Jeszcze jedno “doprecyzowanie”
McDonald’s:
Wszyscy wiedzą że produkowane przez niego “jedzenie” jest jednym z najmniej zdrowych na rynku, powszechnie wiadomo, że przyczynił się on do niebywałej otyłości wśród dzieci i młodzieży w krajach pierwszego i drugiego świata, odpowiada za wycinkę lasów tropikalnych, zaniża zarobki etc. etc.
Na temat jego działalności powstały dziesiątki filmów, artykułów i opracowań wykazujących jego szkodliwość w rożnych dziedzinach życia i gospodarki.
Pytanie – czy firma (czy może raczej – marka) w związku z tym stanęła na skraju przepaści?
W żadnym razie. W dalszym ciągu oferuje produkt akceptowalny dla większości klientów, zaś dziesiątki zapaleńców nie mają sił i środków by zmienić opinię na jego temat. Owszem, fala zgonów w po zjedzeniu Big Maca czy skandal pedofilski związany z zarządem firmy przy organizacji imprez dla dzieci mogły by zaszkodzić jego wizerunkowi, ale już “zwykłe” szkodzenie zdrowiu ludzi i środowiska przechodzi bez echa, chociaż są dziesiątki aktywistów wykazujących całe “zło” McDonads’a (i bez urazy – ja też tam czasem jem).
Pozycja aktywistów jest o tyle słaba, że nie posiadają ani kapitału, ani nie mają jak się dobrać do “góry”.
Dokładnie tak samo jest obecnie w Polsce, tyle że z Opozycją. Z jednej strony mamy ogromną korporację, o niewyobrażalnym majątku, kontaktach i wpływach, posiadającą sprawny a zarazem będący poza zasięgiem medialnym zarząd, oraz grupkę aktywistów z drugiej strony, bez zaplecza finansowego i z jasno określonymi, często wystawianymi na atak, liderami – musi się też liczyć z “podkupowaniem” członków… Jedyne, co grupka aktywistów może zrobić, to od czasu do czasu wypuścić jakiś “artykulik”, złośliwy filmik, rozdać ulotki. Fakt, nawet takie działanie czasem wymusza na władzach korporacji podjęcie pewnych działań, czy to PRowych, czy też “politycznych”, nie zmienia to jednak faktu, że celem tych zmian jest raczej maksymalizacja zysku w chwilowo niekorzystnej sytuacji, a nie “ratowanie firmy przed pożarem”.
Walka między PO/WSI i PiSem/opozycją jest jeszcze bardziej nierówna, niż to się przyjęło uważać. PiS składa się z partii politycznej i jej sympatyków, PO/WSI to natomiast gigantyczny twór ekonomiczno-biznesowo-polityczny, skupiający ogromny kapitał, media, służby specjalne i liczne grupy interesu, w którym “partia polityczna” stanowi jedynie niewielką narośl, której można się pozbyć lub ją wymienić.
Dlatego też uważam że cały ten “pożar w burdelu” miał zasięg całkowicie lokalny, i choć owszem, potencjalnie mógł on “sprzątnąć” Tuska i jego rząd (a nawet przyjmijmy, że całe PO), to i tak w żaden sposób nie wpłynęło by to na realną sytuację w kraju – bo zarówno sama firma jak i zarząd były by w zasadzie nietknięte – a przecież to one są głównym zagrożeniem.
asekuracja
Tak, ale takich grup szeroko pojętego biznesu jest w Polsce parę, więc toczą między sobą walki, ostatnio dość krwawe. Daje to pewne nadzieje.
Możliwe że w związku z nadchodzącym wykendem pan ze służb chciał szybko pokazać że jest zdrowy, bogaty i nie zamierza się targnąć dobrowolnie, więc poprosił dziennikarza o przysługę.
Jak taki “tokszoł” ma się do Twojej teorii “pożaru w burdelu”?
Ja tutaj widzę grę “na bezczela” i ustawianie rozłamowców do pionu. I jakoś nie wydaje mi się by takie bezpardonowe prezentacje były możliwe, gdyby szeroko rozumiane środowisko WSI nie czuło się w obecnej sytuacji politycznej pewniej niż kiedykolwiek dotąd. Działają tak, bo obecnie nic nie ryzykują. Sytuacja jest jasna, sygnał poszedł, i kto się nie dostosuje – może nagle targnąć się na swoje życie.
Tak przy okazji – nie wiem na ile brać te sondaże poważnie, ale wychodzi że PO znowu wróciło do “normy”, a PiS znowu stracił. O ile cyferki na pewno są przesadzone w wiadomych kierunkach, ogólna tendencja jest dość prawdopodobna. Wychodzi na to, że następny spadek poparcia PO może zarejestrować dopiero w przypadku totalnego załamania gospodarczego lub w momencie ew. wprowadzenia podatku katastralnego (lub obu jednocześnie) – a więc twierdzenie o “punkcie bez powrotu” staje się coraz bardziej uprawnione.
No właśnie i znów to samo.
No właśnie i znów to samo. patrzysz na jedno i zapominasz o kilku następnych. Każdy pożar się w końcu gasi, ile się może palić? Sondaże idealnie się wpisują w strażackie intencje. Spalili Palikota, pozostaje Miller i Komorowski ze swoją Udecją. Diagnozy co do Tuska nie zmieniam, musi się skończyć. Sondaże są prawdziwe, a nawet jak są lewe, to mówią jeszcze więcej. Spalili Palikota i marginalnie pojawił się JKM, o co zawsze jęczał, jakaś mała pensyjka za numer z Palikotem. Największe głupki wróciły do PO lub padło zamówienie, żeby wróciły i dlatego Palikot się kończy. A ten numer w TVN to coś więcej, tutaj jakieś testy trwają, za mało danych, żeby zgadywać.
Jakie konkretne wydarzenie ugasiło pożar?
Euro? A co niespodziewanego na tym Euro się stało, co zażegnało tak poważny niby kryzys?
Nie zrozum mnie źle – generalnie zgadzam się z Twoją diagnozą w kwestii przyczyn, skutków i dostrzegania ogólnych tendencji, uważam jedynie że wnioski, jakie wyciągasz, są mocno przesadzone. To, co Ty nazywasz “pożarem w burdelu” ja nazwałbym co najwyżej niewielkim kryzysem “koalicji rządzącej”. Przede wszystkim całe PO razem z Tuskiem i ferajną to co najwyżej etykietka sił, które posiadają w Polsce realną polityczno-ekonomiczną władzę.
Czy jakakolwiek korporacja znalazła się kiedykolwiek nad przepaścią z powodu problemów z prawem rzecznika prasowego i nagonki na dział reklamy produktu? Być może, ale w większości wypadków takie “problemy” kończą się jedynie zmianami kadrowymi (lub nawet jedynie udzieleniem czasowych “urlopów” winowajcom), i są wliczone w ryzyko prowadzenia działalności. Zmiany personalne wśród jednostek znajdujących się na świeczniku są oczywiście bardzo medialne i bardzo chętnie komentowane, ale zarządy w takich sytuacjach mają doskonale opracowaną strategię działania, pozwalającą bez większego wysiłku zażegnać wszelkie ryzyko dla firmy, jak i ochronić dobre imię zarówno samego zarządu, jak i właścicieli przedsiębiorstwa.
Dokładnie z tym samym mamy do czynienia w przypadku rządu PO. Zarząd i właściciele (byłe WSI?) są w tym wypadku poza zasięgiem, większość w sejmie w każdym momencie kryzysu była zagwarantowana (suma poparcia PO, SLD, RP i PSL przez cały czas daje większość w sejmie), szeroko rozumiany “biznes” działał nie niepokojony. Jedyny problem dotyczył spadku popularności Donalda T. i (w mniejszym stopniu) PO, na co zastosowano standardowy do bólu scenariusz:
a) jeśli podczas EURO notowania PO wrócą do “bezpiecznego” poziomu, “rzecznik prasowy” zostaje
b) jeśli notowania nie wrócą do bezpiecznego poziomu, “rzecznik prasowy” idzie do wymiany
a w razie gdyby to nie wystarczyło, to zostaje jeszcze:
c) wymieniamy dział reklamy na nowy (inny skład rządu PO)
d) zmieniamy jedną naszą agencję reklamową na drugą naszą agencję reklamową (SLD + RPP?)
przy czym każdy kolejny scenariusz był w tym przypadku 10x mniej prawdopodobny od scenariusza go poprzedzającego.
Pytanie więc, co może zagrozić korporacji?
– masowy odpływ klientów , na skutek bojkotu czy przejścia do konkurencji (firma ma zdecydowaną przewagę zarówno w ilości funduszy, posiada kilka świetnie działających agencji reklamowych i “kupiła” masę dziennikarzy reklamujących przy każdej okazji jej produkt – więc nie będzie to proste )
– bardzo poważne, niemożliwe do ukrycia i medialnego obronienia problemy zarządu i właścicieli przekładające się na opinię o firmie (i tu jest jeszcze trudniej, bowiem właściciele i zarząd to ludzi działający na zapleczu, żyjący w hermetycznym środowisku, i, na dodatek, kryci medialnie, przez ogromną większość prasy)
Jeszcze jedno “doprecyzowanie”
McDonald’s:
Wszyscy wiedzą że produkowane przez niego “jedzenie” jest jednym z najmniej zdrowych na rynku, powszechnie wiadomo, że przyczynił się on do niebywałej otyłości wśród dzieci i młodzieży w krajach pierwszego i drugiego świata, odpowiada za wycinkę lasów tropikalnych, zaniża zarobki etc. etc.
Na temat jego działalności powstały dziesiątki filmów, artykułów i opracowań wykazujących jego szkodliwość w rożnych dziedzinach życia i gospodarki.
Pytanie – czy firma (czy może raczej – marka) w związku z tym stanęła na skraju przepaści?
W żadnym razie. W dalszym ciągu oferuje produkt akceptowalny dla większości klientów, zaś dziesiątki zapaleńców nie mają sił i środków by zmienić opinię na jego temat. Owszem, fala zgonów w po zjedzeniu Big Maca czy skandal pedofilski związany z zarządem firmy przy organizacji imprez dla dzieci mogły by zaszkodzić jego wizerunkowi, ale już “zwykłe” szkodzenie zdrowiu ludzi i środowiska przechodzi bez echa, chociaż są dziesiątki aktywistów wykazujących całe “zło” McDonads’a (i bez urazy – ja też tam czasem jem).
Pozycja aktywistów jest o tyle słaba, że nie posiadają ani kapitału, ani nie mają jak się dobrać do “góry”.
Dokładnie tak samo jest obecnie w Polsce, tyle że z Opozycją. Z jednej strony mamy ogromną korporację, o niewyobrażalnym majątku, kontaktach i wpływach, posiadającą sprawny a zarazem będący poza zasięgiem medialnym zarząd, oraz grupkę aktywistów z drugiej strony, bez zaplecza finansowego i z jasno określonymi, często wystawianymi na atak, liderami – musi się też liczyć z “podkupowaniem” członków… Jedyne, co grupka aktywistów może zrobić, to od czasu do czasu wypuścić jakiś “artykulik”, złośliwy filmik, rozdać ulotki. Fakt, nawet takie działanie czasem wymusza na władzach korporacji podjęcie pewnych działań, czy to PRowych, czy też “politycznych”, nie zmienia to jednak faktu, że celem tych zmian jest raczej maksymalizacja zysku w chwilowo niekorzystnej sytuacji, a nie “ratowanie firmy przed pożarem”.
Walka między PO/WSI i PiSem/opozycją jest jeszcze bardziej nierówna, niż to się przyjęło uważać. PiS składa się z partii politycznej i jej sympatyków, PO/WSI to natomiast gigantyczny twór ekonomiczno-biznesowo-polityczny, skupiający ogromny kapitał, media, służby specjalne i liczne grupy interesu, w którym “partia polityczna” stanowi jedynie niewielką narośl, której można się pozbyć lub ją wymienić.
Dlatego też uważam że cały ten “pożar w burdelu” miał zasięg całkowicie lokalny, i choć owszem, potencjalnie mógł on “sprzątnąć” Tuska i jego rząd (a nawet przyjmijmy, że całe PO), to i tak w żaden sposób nie wpłynęło by to na realną sytuację w kraju – bo zarówno sama firma jak i zarząd były by w zasadzie nietknięte – a przecież to one są głównym zagrożeniem.
asekuracja
Tak, ale takich grup szeroko pojętego biznesu jest w Polsce parę, więc toczą między sobą walki, ostatnio dość krwawe. Daje to pewne nadzieje.
Możliwe że w związku z nadchodzącym wykendem pan ze służb chciał szybko pokazać że jest zdrowy, bogaty i nie zamierza się targnąć dobrowolnie, więc poprosił dziennikarza o przysługę.
pani Zenobia
czy ta “pani Zenobia” z tvn24 to może
Lenin?
pani Zenobia
czy ta “pani Zenobia” z tvn24 to może
Lenin?
pani Zenobia
czy ta “pani Zenobia” z tvn24 to może
Lenin?
podpis
a moim skromnym zdaniem to nie żadne ostrzeżenie tylko podpis pod “samobójstwem” Generała. choć takowy można spokojnie wziąć za ostrezeżenie skierowane do najmniej rozgarniętych uczestników rozgrywki. czy tacy w ogóle są, śmiem wątpić.
co wskazuje na podpis? po pierwsze to, że materiał jest stary i został puszczony z odtworzenia.
po drugie, padają tam słowa zapowiedzi eliminacji i obrony stanu posiadania, czyli tzw kontrataku. po trzecie, data nadania materiału – tydzień po…
poza tym chłopcy z wsi, jak każda organizacja przestępcza i posługująca się metodami przestępczymi, nie może swojej roboty zostawić bez “przyznania się do winy”
podpis
a moim skromnym zdaniem to nie żadne ostrzeżenie tylko podpis pod “samobójstwem” Generała. choć takowy można spokojnie wziąć za ostrezeżenie skierowane do najmniej rozgarniętych uczestników rozgrywki. czy tacy w ogóle są, śmiem wątpić.
co wskazuje na podpis? po pierwsze to, że materiał jest stary i został puszczony z odtworzenia.
po drugie, padają tam słowa zapowiedzi eliminacji i obrony stanu posiadania, czyli tzw kontrataku. po trzecie, data nadania materiału – tydzień po…
poza tym chłopcy z wsi, jak każda organizacja przestępcza i posługująca się metodami przestępczymi, nie może swojej roboty zostawić bez “przyznania się do winy”
podpis
a moim skromnym zdaniem to nie żadne ostrzeżenie tylko podpis pod “samobójstwem” Generała. choć takowy można spokojnie wziąć za ostrezeżenie skierowane do najmniej rozgarniętych uczestników rozgrywki. czy tacy w ogóle są, śmiem wątpić.
co wskazuje na podpis? po pierwsze to, że materiał jest stary i został puszczony z odtworzenia.
po drugie, padają tam słowa zapowiedzi eliminacji i obrony stanu posiadania, czyli tzw kontrataku. po trzecie, data nadania materiału – tydzień po…
poza tym chłopcy z wsi, jak każda organizacja przestępcza i posługująca się metodami przestępczymi, nie może swojej roboty zostawić bez “przyznania się do winy”