Właśnie na świeżo skonsumowałem wyjątkowo niesmaczną konferencję ministra Drzewieckiego i po konsumpcji przysiadłem sobie przygnieciony niestrawnosciami.
Właśnie na świeżo skonsumowałem wyjątkowo niesmaczną konferencję ministra Drzewieckiego i po konsumpcji przysiadłem sobie przygnieciony niestrawnosciami. Zastanawiam się teraz na siedząco, czy istnieje coś takiego w przyrodzie jak refleksja dziennikarska. Nic wielkiego, nie jakiaś tam rzetelność, uczciwość, etyka, ale po prostu mała niepozorna refleksja. Obserwując Panów dziennikarzy, którzy prześcigali się w dowcipnych pytaniach i tezach dotyczących nowej komisarycznej sytuacji w PZPN, dochodzę do wniosku, że przeciętny polski dziennikarz, wybitnych widzę coraz mniej, to tak naprawdę lektor, a dosadniej rzecz ujmując papla. Dziennikarz w moim naiwnym mniemaniu powinien dociekać tego co jest istotą problemu, dziennikarz zaangażowany i takich przecież w Polsce nie brakuje, powinien wspierać to co służy dobru tego w co się angażuje. Tymczasem panowie paple rzucili się na Drzewieckiego tak, jakby Listkiewicz i towarzysze bronili niepodległości polskiej piłki i jakby zapomnieli, że jeszcze parę lat temu ?Fryzjer? był działaczem stulecia.
Przeczytałem dziesiątki artykułów i medialnych wypowiedzi, aby w końcu pogonić tę kilkę i skostniałe ?mafijne? struktury PZPN. Dziś nadeszła ewangelia, a panowie paple zaczęli piać na inną mańkę. Oto zaczęło im wadzić i zaczęło im się paplać, że dlaczego teraz nie potem, dlaczego Trybunał nazywa się Arbitrażowy nie Odwoławczy i co to w ogóle ma znaczyć, kto komu za to płaci. Wybałuszyłem oczy i uszy, tym bardziej, że wszystkie paple nie tak dawno paplały, że bez pogonienia PZPN wybory są farsą aranżowaną przez tych samych ludzi, wymieniającymi się identyfikatorami. Również i ja domagałem się radykalnych cięć. Byłem tak radykalny, że jako urodzony kibic skakałem pod niebiosa nawet wtedy, gdy niejaki Tomasz L., wróg polityczny numer jeden wziął się za klikę zwaną PZPN. Kibicowałem Tomaszowi L. w myśl zasady, że lepsze zapalenie wyrostka robaczkowego od raka, który toczy polską piłkę. Pewnie i za Giertycha trzymałbym kciuki, gdyby ten chciał PZPN wysadzić od środka.
Panowie paple wbrew powszechnej postawie i wcześniejszym nawoływaniom do radykalnych posunięć, nagle skupili się na swoich wrodzonych talentach do paplania i zapomnieli co jest grane. Instynkt Panów paplającyh nie zawiódł, instynkt podpowiada: ?przede wszystkim paplaj, później się ewentualnie zastanów o co Ci chodzi?. Bez zastanawiania się wiem o co chodzi panom paplom. Panom paplom chodzi, żeby było retorycznie i do rymu atrakcyjnie, żeby forma krzyczała pogrubioną czcionką. Ważne jest żeby napisać, albo powiedzieć coś atrakcyjnego, coś kolorowego i brokatowego o czym mowa nie jest ważne, mowa ma się podobać, a nie mówić. Nie dowiedziałem się od Panów paplającyh niczego poza tym, że Panowie paplać umieją i kochają. W związku z tym postanowiłem sam sobie zanalizować całą sytuację i oto co mi wyszło.
Jeśli prawdą jest, że Drzewiecki poszedł tą samą drogą i zastosował te same mechanizmy, które funkcjonowały we Włoszech, to paplanie o odbieraniu Euro 2012 jest tylko paplaniem. Nie ma powodu, aby włoski przypadek był traktowany inaczej niż polski przypadek, wszak oba przypadki ocenia ta sama organizacja i na szczęście nie jest to polska organizacja, tylko międzynarodowa. Czy jest prawdziwe podobieństwo między polskim i włoskim czyszczeniem piłki, tego nie wiem i mam nadzieję się dowiedzieć od Panów paplającyh, kiedy w końcu zainteresują się swoim fachem na poważnie. Wymyśliłem również taką rzecz, że mało mnie obchodzi skąd przyszedł komisaryczny zarządca, co Panowie paple wyłuszczyli błyskawicznie i ogłosili, że to pisowski człowiek.
Tym lepiej świadczy o Drzewieckiem i jego determinacji, skoro nie sprawdził czyj jest człowiek, ale jak twierdzi sprawdził ludzkie kompetencje. Daj nam Boże samych takich decyzji. W końcu wymyśliłem, że wprowadzenie zarządu komisarycznego do organizacji zgniłej i przesiąkniętej towarzystwem wzajemnej adoracji jest decyzją błogosławioną, która powinna połączyć kibiców Legii i Wisły, nie tylko paplające dziennikarstwo. Powinna połączyć w jeden głos wszystkich kibiców czekających na profesjonalną i uczciwą piłkę, w jeden głos i w jedne głośne owacje na stojąco. Takie owacje jakie zaserwowałem Jarosławowi Kaczyńskiemu i Tomaszowi L. kiedy Ci dwaj wrogowie zajęli się gorszymi od siebie. Nie interesuje mnie paplanie, czemu teraz, kto za tym stoi. Wszystko mi jedno kiedy i kim, byle po PZPN zostały zgliszcza, tego tworu nie da się naprawiać, to trzeba zutylizować.
hmmmmm
mam takie dziwne przeczucie, ze teraz PiS stanie w obronie PZPN. Nie wiem jak to uzasadni, może że jest to niedemokratyczne albo coś w tym guście ale tak czuje że stanie. OOOOOO, Gosiewski może coś o wartościach palnąć