Dziś trochę filozofii połączonej z biologią, a wszystko a propos stwierdzenia Jarosława Kaczyńskiego: „Trzeba sprawić, by posiadanie dzieci było modne”. Naiwny nie jestem, dlatego nie będę prosił, żeby oderwać się od politycznych asocjacji, ale nawet z zachowaniem skojarzeń, warto przyjrzeć się dramatycznej diagnozie Jarosława Kaczyńskiego. Niepozorne zdanie wypowiedzianej na jednej z tysiąca imprez partyjnych, zawiera niesamowity ładunek pesymizmu i syntezę śmiertelnego zagrożenia. Człowiek jest próżny i pociesza się swoją naczelną pozycją w świecie zwierząt, często zapominając, że na poziomie biologicznym niczym szczególnym status ssaka naczelnego się nie wyróżnia. Fakt, że jemy sarninę nożem i widelcem, a nie kłami i pazurami, jest tylko estetyczną formą tej samej treści. Podobnie rzecz się ma z przygotowaniem potraw, nam smakuje smażone i ugotowane, wilkom surowe, komarom płynne, sępom zgnite. I nie inaczej jest z ostatnim etapem przemiany materii, bo siad na porcelanie w najmniejszym stopniu nie wpływa na czynność, którą pies załatwia pod drzewem, a gołąb z dachu. Wyższa forma popędu seksualnego, owiana mitem, rymami i łkaniem, nazwana przez człowieka miłością, nadaję szaty nagiemu i fundamentalnemu procesowi, którym jest przetrwanie gatunku. Tak brutalnie wygląda nasze ludzkie ogniwo pokarmowe i można się pocieszać wszelką estetyką, wszelkim opakowaniem nagości, ale w procesach życiowych treści nie z zmienimy. Co zatem wynika z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego? Dramat niestety, Kaczyński powiedział ni mniej ni więcej, tylko tyle, że jesteśmy na etapie mamutów. I nie ma się z czego śmiać, bo wbrew kultowej scenie z „Seksmisji”, mężczyźni, kobiety i tym bardziej „osoby transseksualne”, to jak najbardziej są mamuty i jak najbardziej mogą wyginąć.
Jesteśmy w fatalnym miejscu dla ludzkiego gatunku i to miejsce nazywa się zagłada, co ciekawe giniemy według konkretnego klucza, mianowicie im większy i tak zwany postęp cywilizacyjny, tym niższe przetrwanie gatunku. Patrząc na świat widać wyraźnie wiele rzeczy, bardziej ewidentnych niż podnieta ciemnogrodu wywołana meteorytem na Syberii. Wśród ewidentnych zjawisk widać dobitnie, że dzieci masowo rodzą się tam, gdzie telewizja satelitarna nie dociera, tam gdzie żyje się w szałasach i lepiankach, tam gdzie są dzielnice „kolorowych”. W krótkim felietonie nie da się zawrzeć naukowej rozprawy i też nie taki mam cel, chcę jedynie pokazać, że człowiek jest jedynym ssakiem na ziemi, który potrafi w sobie zabić instynkt samozachowawczy i to jeszcze w paradoksalny sposób. Namawianie do tego, by zachować gatunek, nie ma precedensu w ekosystemie. Namawianie do wprowadzenia mody na zachowanie gatunku, jest ostatnim krzykiem przed katastrofą. Wydaje się również, że mało skutecznym, ponieważ obowiązująca moda jest dokładnym przeciwieństwem instynktu samozachowawczego. Ze wszystkich stron słyszymy, że każde działanie niszczące i znoszące zachowanie gatunku jest wybitnie modne i nowoczesne. Warto się przyjrzeć całemu bełkotowi „gender” dokładnie pod takim katem i tylko takim kątem. Moda na zagładę gatunku przejawia się kompromitowaniem behawioryzmu i wszelkich instynktów zapewniających utrzymanie gatunku. Tutaj aż się chce wspomnieć o ochronie życia od narodzin do poczęcia, by przedstawić etapowe degenerowanie woli przetrwania.
Zaczyna się od poczęcia i tutaj zaleca się tysiące modnych środków, które mają poczęciu zapobiec od gumy nałożonej na męski organ płciowy, po pragnienie kariery. Gdy się nie daj boże pocznie, moda krzyczy, że każda nowoczesna samica powinna się pozbyć płodu i tym samym stanie się wolna, a kto wie może nawet i sławna. O ile nie uda się przekonać do usunięcia płodu, zaczyna się etap rozbijania stada, więzów macierzyńskich i tym sposobem gatunek dowiaduje się, że najmodniej jest żyć na kocią łapę, najgłupiej tworzyć ogniska domowe z czytelnym i naturalnym podziałem ról. Im bardziej samiec i samica wraz z potomstwem jest oddalona od norki, dziupli, jaskini, tym większy bodziec w postaci pochwał ze strony mody. Dorastający osobnik nie ma prawa poruszać się w naturalnym dla siebie środowisku, czyli konkurencji, zagrożeń fizycznych i psychicznych, dorastający osobnik dostaje swoje nienaturalne prawa. W ramach praw nienaturalnych młode może uznać za wrogów swoich rodziców i nauczycieli, nie wolno młodego skarcić za głupie zachowanie, ponieważ tego zabrania prawo do unikania stresu, nie wolno młodego ukarać fizycznie, nawet za czyny zagrażające przetrwaniu, ponieważ to narusza godność osobnika. Wreszcie przychodzi starość i ostateczny akt biologiczny, również w tej fazie moda nie pozostawia złudzeń, osobnik starzejący się nie ma szans na wylizanie ran, kończy żywot zagryziony przez stado, co ssak naczelny nazywa eutanazją.
Te wszystkie „nowoczesne” i biologiczne zjawiska zachodzą w różnym stopniu w różnych stadach, czyli ludzkich plemionach, dawniej narodach, modnie: „społeczeństwach obywatelskich”. Pewnie ssaki naczelne posiadające umiejętność czytania ze zrozumieniem zadają sobie podstawowe pytanie, czy ludzkość przetrwa, a jeśli tak to, która jej część. Odpowiedź jest prosta, chociaż warunkowa, o ile ludzkość w ogóle przetrwa, to życie i gatunek zachowają najmniej modne osobniki, najbardziej obciachowe plemiona. Patrząc na mapę świata można wskazać przyszłe potęgi i nowych Panów Ziemi, będzie to ostra walka między plemionami azjatyckimi i afrykańskimi. Jeśli chodzi o faworytów gatunku ludzkiego z tych obszarów zdecydowanie stawiałbym na Izraelitów i Arabów, być może jakieś szanse mają Masajowie. Reszta gatunku do gazu, ale nie do krematorium, tylko do modnej kremacji – ostatni gasi palnik.
Nie do końca…
Po raz pierwszy dość istotnie nie zgadzam się z autorem, z tego święta aż się zarejestrowałem. Jestem (podobnie jak większość moich znajomych rówieśników) w grupie bezpośrednio dotkniętej zjawiskiem bezdzietności. Przyczyną braku potomstwa nie są bynajmniej modne trendy, ale w większości przypadków przerażenie – wywołane perspektywą utraty pracy w przypadku, gdy już się owe potomstwo posiada, a na plecach czuć oddech bankiera pobierającego co miesiąc ratę kredytu przez kolejne 20-30 lat. Inni z kolei, widząc jak wygląda system szkolenia, nie chcą skazywać swoich dzieci na katorgę życia w takim świecie. Jak widać problem jest o wiele bardziej skomplikowany, niż przedstawiono powyżej. W mojej ocenie to właśnie banksterzy w swojej pazerności i "kultura" pieniądza skazują nas na demograficzną klęskę. Proszę zauważyć, że w żyjąc lepiankach brak pracy nie wiąże się z koniecznością łamania prawa, żeby móc przetrwać – woda, mieszkanie i jedzenie często bywa "bezpłatne" – wystarczy sobie przynieść, ulepić, upolować. Z cywilizacyjnego punktu widzenia generalizując to wygląda jak całkiem niezła perspektywa.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w legnickim sądzie – jeśli będą wpuszczali ludzi z ulicy, to chętnie się przyjrzę.
Nie do końca – komentarz
Szanowny nikt_szczególny, też się właśnie akurat zarejestrowałem. Tyle, póki co, naszych podobieństw. Komentarz dzisiejszy MK w syntetycznej postaci przedstawia zasadniczy mechanizm naszej zgrozy cywilizacyjnej – prawda ta jest okrutna i przerażająca, nie jest ją łatwo przyjąć do wiadomości i jeszcze trudniej zaakceptować. MK podał podstawowy sposób łagodzenia tej trudnej sytuacji, moda. Zgrozą wieje, ale być modnym i na czasie pozwala odsunąć na bok rozterki. MK, czysty szkielet problemu przedstawiając, nie wspomniał o tym, że inne obszary działalności/funkcjonowania ludzi siłą rzeczy się "dopasowały". Najważniejszy z tych obszarów to sfera gospodarki gdzie ludzie, szczególnie w Europie, są coraz mniej potrzebni a ci, którzy są, bardzo często są zbędnym balastem i właściwie nadają się tylko do bezwględnego wykorzystania. Sposobem realizacji są systemy kredytów, niepewne zatrudnienie i, na dokładkę, kryzysy gospodarcze. Można nie być modnym, a system i tak Cię dopadnie.
postęp techniczny doprowadził do tego, że młodzi zdolni
z dużych miast w wieku 50 lat dostaną na własność mieszkania w bloku, w których mieszkali całe życie? To nie wiem czy folwark nie był lepszy 🙂 taki żart.
Jedynym kontynuatorem, chociaż na małą skalę, wizji polityki zagranicznej Kaczyńskiego jest Sakiewicz: http://niezalezna.pl/38493-jedziemy-budowac-unie
Nie do końca…
Po raz pierwszy dość istotnie nie zgadzam się z autorem, z tego święta aż się zarejestrowałem. Jestem (podobnie jak większość moich znajomych rówieśników) w grupie bezpośrednio dotkniętej zjawiskiem bezdzietności. Przyczyną braku potomstwa nie są bynajmniej modne trendy, ale w większości przypadków przerażenie – wywołane perspektywą utraty pracy w przypadku, gdy już się owe potomstwo posiada, a na plecach czuć oddech bankiera pobierającego co miesiąc ratę kredytu przez kolejne 20-30 lat. Inni z kolei, widząc jak wygląda system szkolenia, nie chcą skazywać swoich dzieci na katorgę życia w takim świecie. Jak widać problem jest o wiele bardziej skomplikowany, niż przedstawiono powyżej. W mojej ocenie to właśnie banksterzy w swojej pazerności i "kultura" pieniądza skazują nas na demograficzną klęskę. Proszę zauważyć, że w żyjąc lepiankach brak pracy nie wiąże się z koniecznością łamania prawa, żeby móc przetrwać – woda, mieszkanie i jedzenie często bywa "bezpłatne" – wystarczy sobie przynieść, ulepić, upolować. Z cywilizacyjnego punktu widzenia generalizując to wygląda jak całkiem niezła perspektywa.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w legnickim sądzie – jeśli będą wpuszczali ludzi z ulicy, to chętnie się przyjrzę.
Nie do końca – komentarz
Szanowny nikt_szczególny, też się właśnie akurat zarejestrowałem. Tyle, póki co, naszych podobieństw. Komentarz dzisiejszy MK w syntetycznej postaci przedstawia zasadniczy mechanizm naszej zgrozy cywilizacyjnej – prawda ta jest okrutna i przerażająca, nie jest ją łatwo przyjąć do wiadomości i jeszcze trudniej zaakceptować. MK podał podstawowy sposób łagodzenia tej trudnej sytuacji, moda. Zgrozą wieje, ale być modnym i na czasie pozwala odsunąć na bok rozterki. MK, czysty szkielet problemu przedstawiając, nie wspomniał o tym, że inne obszary działalności/funkcjonowania ludzi siłą rzeczy się "dopasowały". Najważniejszy z tych obszarów to sfera gospodarki gdzie ludzie, szczególnie w Europie, są coraz mniej potrzebni a ci, którzy są, bardzo często są zbędnym balastem i właściwie nadają się tylko do bezwględnego wykorzystania. Sposobem realizacji są systemy kredytów, niepewne zatrudnienie i, na dokładkę, kryzysy gospodarcze. Można nie być modnym, a system i tak Cię dopadnie.
postęp techniczny doprowadził do tego, że młodzi zdolni
z dużych miast w wieku 50 lat dostaną na własność mieszkania w bloku, w których mieszkali całe życie? To nie wiem czy folwark nie był lepszy 🙂 taki żart.
Jedynym kontynuatorem, chociaż na małą skalę, wizji polityki zagranicznej Kaczyńskiego jest Sakiewicz: http://niezalezna.pl/38493-jedziemy-budowac-unie
moda na pieprzenie
Hmm.
Ludzkością "jako taką" w zasadzie nie warto się przejmować, bo w dalszej perspektywie i tak wyginie, nawet w wielodzietnej Afryce. Choćby przez zwyczajne zjawisko fiknięcia koziołka przez globus ziemski, które jest niestety nieuchronne i cykliczne.
Zmartwienie nie powinno przekraczać horyzontu około 60 lat,dalej planowanie jest bez sensu, bo wojny, marsjanie, epidenie i inne wynalazki niweczą sens spekulowania. W takim okresie (60 -70 lat) sporo się w demografii zmienia, ale nie aż tak.
Na tą krótszą metę, obejmującą nasze życie i życie obecnie narodzonych dzieciątek, trzeba wybierać taktykę dającą maksimum przyjemności z życia, a to oznacza np w Europie umiarkowany wzrost ludności, szlaban na mnożenie się meneli i antypatycznych imigrantów którym religia zabrania się męczyć, oraz podwójny szlaban na wszelkie eksperymenty rozwalające tradycyjny, przyjemny model rodziny.
Co do mody, to ostatnio wśród celebrytów bardzo modne jest bycie w ciąży, natomiast samo manie dzieci jakoś mniej. Może dlatego , iż ciąża bywa wytworem działań nowoczesnych typu probówka, sąsiad, partner, a dziecko oznacza niestety obciachowe zjawisko jakim jest rodzina mocherska.
moda na pieprzenie
Hmm.
Ludzkością "jako taką" w zasadzie nie warto się przejmować, bo w dalszej perspektywie i tak wyginie, nawet w wielodzietnej Afryce. Choćby przez zwyczajne zjawisko fiknięcia koziołka przez globus ziemski, które jest niestety nieuchronne i cykliczne.
Zmartwienie nie powinno przekraczać horyzontu około 60 lat,dalej planowanie jest bez sensu, bo wojny, marsjanie, epidenie i inne wynalazki niweczą sens spekulowania. W takim okresie (60 -70 lat) sporo się w demografii zmienia, ale nie aż tak.
Na tą krótszą metę, obejmującą nasze życie i życie obecnie narodzonych dzieciątek, trzeba wybierać taktykę dającą maksimum przyjemności z życia, a to oznacza np w Europie umiarkowany wzrost ludności, szlaban na mnożenie się meneli i antypatycznych imigrantów którym religia zabrania się męczyć, oraz podwójny szlaban na wszelkie eksperymenty rozwalające tradycyjny, przyjemny model rodziny.
Co do mody, to ostatnio wśród celebrytów bardzo modne jest bycie w ciąży, natomiast samo manie dzieci jakoś mniej. Może dlatego , iż ciąża bywa wytworem działań nowoczesnych typu probówka, sąsiad, partner, a dziecko oznacza niestety obciachowe zjawisko jakim jest rodzina mocherska.
Lekarze
Dochodzi jeszcze element medycyny, dzięki działaniom której ludzkość coraz bardziej słabnie.
Chyba, że tak się nauczą grzebać w genach, że każdą dziedziczną wadę naprawią.
Lekarze
Dochodzi jeszcze element medycyny, dzięki działaniom której ludzkość coraz bardziej słabnie.
Chyba, że tak się nauczą grzebać w genach, że każdą dziedziczną wadę naprawią.
Jednym z największych
Jednym z największych osiągnięć współczesnej cywilizacji umożliwienie coraz głupszym jednostkom dożywania wieku prokreacyjnego…obecnie kolejne pokolenie jest ZAWSZE jest głupsze od swoich rodziców.
Jednym z największych
Jednym z największych osiągnięć współczesnej cywilizacji umożliwienie coraz głupszym jednostkom dożywania wieku prokreacyjnego…obecnie kolejne pokolenie jest ZAWSZE jest głupsze od swoich rodziców.