Reklama

    Na Frondzie, gdzie do niedawna pisałam, wywiązała się dyskusja pod pewnym tekstem. Wzięłam w niej udział pod moim obecnym nazwiskiem, czyli jako Iwona Jaszczuk. Można prześledzić tę dyskusję tu:
http://www.fronda.pl/blogi/polsko-amerykanska-fundacja-edukacji-i-rozwoju-ekonomicznego-pafere/lewiatan-o-istocie-panstwa-opiekunczego,37579.html
    Dyskusja ta dała mi wiele do myślenia. Moja refleksja zaczęła się od stwierdzenia, że mit o rzekomej niezgodności ideologii liberalnej (mam tu na myśli przede wszystkim tzw. liberalizm konserwatywny) z nauczaniem społecznym Kościoła bierze się prawdopodobnie z nikłej percepcji obecnej w tymże nauczaniu zasady pomocniczości. Już dawniej zauważyłam, że komentatorzy katoliccy powołują się wprawdzie na tę zasadę, lecz prawie nigdy nie wyciągają z niej najprostszych wniosków. Tymczasem ja nigdy nie miałam trudności z liberalną wykładnią którejkolwiek z encyklik społecznych. Zawsze kluczem do wykładni liberalnej była jednak zasada pomocniczości.
    Literalnie jest ona raczej znana. Mówi, że wyższy, znaczy bardziej złożony szczebel drabiny społecznej nie powinien wchodzić w kompetencje szczebla niższego, przejmować zadań, z którymi poradzi sobie szczebel niższy. Zapomina się tu o ważnym wniosku: otóż nie ma powodu, by formułując postulaty dla organizacji władzy państwowej wspominać o zadaniach na przykład samorządów, Kościołów lub rodziny. Natomiast dzisiaj, pod wpływem wspomnianej na wstępie dyskusji, mnie olśniło. Tu jest pies pogrzebany! Myślę, że wiem już, skąd to nieporozumienie wynika.
    Liberalizm jest ideologią polityczną, i to ideologią w jak najbardziej ścisłym znaczeniu, pierwotnym dla tego słowa. Jest zbiorem postulatów około urządzenia państwa wraz z ich podbudową teoretyczną. Podbudowa ta mówi, dlaczego uważamy dany model państwa za optymalny i co chcemy osiągnąć przez jego wdrożenie w życie. A także próbuje przewidzieć ewentualne trudności i jak można im zapobiegać. Tylko tyle.
    Z punktu widzenia liberałów takie ograniczenie jest uzasadnione psychologicznie. Umieszczania czegokolwiek więcej w ideologii po prostu się boimy. Przyjmujemy milczące założenie o zasadzie pomocniczości i obecności w społeczeństwie struktur wystarczających dla realizacji wszelkich zadań, jakich nie przypisujemy władzy stricte państwowej. Zakładając wypełnienie istotnych zadań przez samorządy, Kościoły i rodziny pomijamy je absolutnym milczeniem – z lęku przed totalitaryzmem!
    Ideolog jest, tak jak i wszyscy, nieodrodnym dzieckiem swej epoki. Doskonale zna niedawne totalitaryzmy. Milcząc o wszystkim, co nie dotyczy zadań państwa, próbuje zaklinać rzeczywistość nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Wydaje mu się, że w ten sposób zapobiegnie wtrącaniu się państwa w życie obywateli, naruszeniu zasady pomocniczości i groźbie totalitaryzmu. Ale w społecznej percepcji odbiór jego dzieł jest inny…
    Odbiorca jest przyzwyczajony do poruszania przez ideologów (a zwłaszcza totalitarni tak czynili) wszystkiego, co dla człowieka istotne. Skoro liberał o czymś nie pisze, to dla odbiorcy nie jest to dla liberała ważne. Państwo nie decyduje, co ma być prawdą, a co kłamstwem? Prawda nie ma więc znaczenia dla liberała! Nie chce on dekretować obowiązku miłosierdzia prawem karnym? Pewnie nie ma pojęcia, co to jest chrześcijańska miłość!
    I tak dochodzimy do paradoksu, że głęboko nieraz wierzących ideologów liberalnych posądza się o bezbożność za to tylko, że przyswoili sobie naukę katolicką. Zgodnie z nią przecież właśnie państwo nie ma prawa decydować o prawdzie, a egzekwować miłosierdzia przemocą nie powinno. Liberał nie pisze więc o tym, wyznaczając zadania państwu, co nie musi mu przecież przeszkadzać przywiązywać ogromnej wagi do tych wartości w swoim życiu.
    Jeśli uważa on, że od gwarancji istnienia ich w społeczeństwie jest Kościół, i jeśli wierzy, że Kościół wywiąże się z tego obowiązku, to z jego punktu widzenia umieszczanie ich w ideologii jest karygodnym nadużyciem. Ideologia dotyczy państwa, nie ma moralnego prawa wtrącać się do Kościoła, do samorządu czy rodziny! Takie wtrącanie się jest cechą totalitaryzmów wszelkiej maści, wie o tym nauka społeczna Kościoła i wie o tym liberał. Nie wie niestety o tym przeciętny wyborca. Nawet przeciętny katolik świecki czy i duchowny. Niestety, także on wychował się w standardach totalitaryzmu.
    Stąd moim zdaniem wynika całe to nieporozumienie.
    Jak je przełamać, jak trafić z liberalnymi wartościami do ogółu odbiorców? Musimy w tym celu niestety przezwyciężyć nasz strach. Musimy pisać otwarcie, jak widzimy państwo pod naszymi rządami nie tylko pod kątem prawa, lecz w całej jego złożoności. Jak spodziewamy się współpracować i współistnieć dla dobra człowieka i narodu ze strukturami pozapaństwowymi. Zwłaszcza z tymi, które są dla nas najważniejsze: a więc z Kościołami i z rodziną, lecz też z samorządami i organizacjami pozarządowymi, nie wyłączając stowarzyszeń zawodowych. To mit, że tych ostatnich nie lubimy, że taka nasza Margaret Tchatcher zwalczała związki zawodowe. Ona złamała ich potęgę pozbawiając po prostu nieuzasadnionych i niesprawiedliwych przywilejów. My to samo chcemy zrobić z bankami, korporacjami i holdingami. To one powinny się nas bać. I one się nas boją, i też nie chcą dopuścić, by zaufali nam ludzie ubodzy, których chcemy przed nimi bronić. I żeby nam zaufali katolicy.
    Wzywam dziś moich braci liberałów: omińmy wreszcie ich kłamstwa, wyjdźmy do tych, których naprawdę reprezentujemy. Do ubogich, zniewolonych, wykluczonych. Przecież chcemy im dać wolność i dobrobyt, wcale nie tylko ani nie przede wszystkim sobie, ale im!

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Pani Iwono…
    Witam serdecznie. Podesłała mi Pani linka na S.B dlatego z niego skorzystałem i przy okazji założyłem konto aby poczytać, dokształcić się nieco i czasem dopytać. Ponieważ na Frondzie starałem się śledzić to, o czym Pani pisze lecz w natłoku komentujących nigdy nie miałem okazji zadać pewnego pytania a tutaj nikt na razie nie przeszkadza.

    – Na Kim |Autor/rzy| opiera się Pani wizja liberalizmu?

    Hasła o zniewolonych, wykluczonych, ubogich i dobrobycie są bardzo nośne i używane przez wszystkich a mnie interesują konkretne nazwiska aby zlokalizować Pani "fundamenty".

    Pozdrawiam serdecznie

  2. Pani Iwono…
    Witam serdecznie. Podesłała mi Pani linka na S.B dlatego z niego skorzystałem i przy okazji założyłem konto aby poczytać, dokształcić się nieco i czasem dopytać. Ponieważ na Frondzie starałem się śledzić to, o czym Pani pisze lecz w natłoku komentujących nigdy nie miałem okazji zadać pewnego pytania a tutaj nikt na razie nie przeszkadza.

    – Na Kim |Autor/rzy| opiera się Pani wizja liberalizmu?

    Hasła o zniewolonych, wykluczonych, ubogich i dobrobycie są bardzo nośne i używane przez wszystkich a mnie interesują konkretne nazwiska aby zlokalizować Pani "fundamenty".

    Pozdrawiam serdecznie