Niezastąpiona Gazeta Wyborcza, czyli ulubiony tabloid żydowskich komunistów i polskich donosicieli, znów zaproponował wielką dyskusję na temat granic sztuki. Poszło o dzieło żydowskiego nacjonalisty i ksenofoba, niejakiego Chaima Goldberga. Ów artysta z bożej i mojżeszowej łaski zabłysnął klasyką gatunku. Przedstawił na kiczowatych płótnach polskiego chłopa wyrywającego złoty ząb żydowskiemu kupcowi i to było pierwsze „kontrowersyjne” dzieło. Na drugim katolicki ksiądz kradnie Torę. Te dwa obrazy decyzją wicewojewody zniknęły z muzeum w Kazimierzu Dolnym, co przez redakcję GW zostało uznane za skandal i cenzurowanie sztuki. Właściwie fakt, że „cenzury” dokonał wicemarszałek województwa z PO nie ma większego znaczenia, ale podam i tę informację, aby pokazać, że nie chodzi o histerię prawicowego ciemnogrodu. Pojęcia nie mam jakimi kanałami GW dowiedziała się o „skandalu”, ale nie wątpię w ich możliwości. Redaktorzy Wyborczej to znany i utalentowany naród, który ma najwięcej Nobli. Skoro reporterzy NYT potrafią wyśledzić antysemicki plakat na meczu 4 ligi w polskim miasteczku na wschodniej rubieży, to dla dzielnych chwatów z Czerskiej wykrycie cenzury w Kazimierzu Dolnym nie może być ciężkim zadaniem. No, ale do rzeczy, bo trochę się kręcimy w kółko, a powinniśmy przyjąć w końcu przynajmniej wstępne granice sztuki. Proponuję wersję „albo albo”, co oznacza, że idziemy w stronę pełnej swobody, za czym optuję, albo jednak cenzurujemy choćby idiotyzmy, kłamstwa, pomówienia, brednie, sianie nienawiści. Mnie jest ganz egal, która opcja zwycięży, ale dopóki trwają ożywione dyskusje mam prawo się do dyskusji włączyć.
Chyba oszalałem i uwierzyłem polskiemu artyście Piotrowi Żółkiewskiemu, który twierdzi, że na obrazach żydowskiego szowinisty propagującego nienawiść do Polaków, pojawiają się sceny, które nigdy nie miały miejsca, chodzi między innymi o sceny z martyrologii Żydów, które przedstawiały spaloną synagogę, czy chowających się pod Grodarzem Żydów, których miało atakować polskie wojsko. I w tym miejscu najbardziej otwarci na sztukę odpowiedzą, że nie ma granic, sztuka nie musi być faktografią, co więcej może być nawet blagą, bo nie jest rolą sztuki zastępowanie podręczników, ale wzbudzanie emocji. Przygotowałem się na taką odpowiedź i zilustrowałem felieton swoją wersją sztuki bez granic, jak sądzę emocji nie powinno zabraknąć. Na znanym plakacie wybitnego niemieckiego kubisty widzimy typowego Żyda, tak modelowego, jak polski chłop wyrywający złoty ząb żydowskiemu kupcowi. I cóż my tu widzimy? Absolutnie nowatorską technikę malarską, która wyprzedziła epokę, proszę zwrócić uwagę na neonowe napisy przykuwające wzrok odbiorcy i w sposób esencjonalny opisujące wielki problem higieny osobistej wśród żydów. Spiralny robak o ledwie zaznaczonych konturach doskonale kontrastuje z wyrazistą, demoniczną twarzą Żyda, której kubistyczne kształty zdają się atakować kolejną ofiarę, wszak pamiętajmy, że sportretowany Żyd jest nosicielem śmiertelnej choroby zwanej tyfusem plamistym. Oszczędność kolorów w części centralnej obrazu została złamana grą światła i półcieni. Wszystkie detale niczym wielki kilku calowy gwoźdź wbijają się do świadomości odbiorcy młotkiem neonowych alertów złożonych z dobitnych słów: „Żydzi-wszy, tyfus plamisty”.
Układ słów i ich położenie doskonale komponują się z odrażającymi deformacjami czegoś, co już dawno przestało być ludzkim obliczem i nawet stereotypem żydowskiej twarzy. Tyle o samym dziele, czas na przesłanie i wyznaczenie granic sztuce. Nie widzę w plakacie niczego zdrożnego, ani niebezpiecznego, jeśli jednak podniosłyby się jakieś żydowskie histerie, to przypomnę, czy też uświadomię, że Żydzi zarażeni tyfusem plamistym są historycznie i naukowo potwierdzonym faktem, po prostu tyfus nie oszczędził narodu wybranego. Identycznie rzecz się ma z wszawicą, bo kto zdecyduje się wziąć odpowiedzialność, za stwierdzenie, że biedota żydowska, zwłaszcza w latach kryzysu nie zmagała się z tym wstydliwym problemem. Dla prawdziwego miłośnika sztuki nie powinno też mieć najmniejszego znaczenia pochodzenie narodowe i ideologiczne artysty. Prawdopodobnie ów genialny kubista niemiecki, był na usługach NSDAP i otrzymywał za swoje działa pieniądze, ale przecież wybitny profesor Bauman również wysługiwał się stalinowskim mordercom i pomagał im w zbrodniach, a nigdy na wartości naukowej i wrażeniach artystycznych nie stracił. Niech sztuka się rozwija, ale żeby tak się stało potrzebna jest większa wystawa, jedno dzieło, choćby najbardziej wybitne, straszliwie zawęża granice sztuki. Moje propozycje na wernisaż są następujące: „Żyd lepiący macę z krwi katolickich dzieci”, „Żyd sprzedający starą matkę za 30 srebrników”, „Żydzi zacierający ręce przy liczeniu zysków z lichwy”, „Żydowski Apollo z odciętymi do połowy napletkiem”. Wystawę należałoby objąć patronatem Ministerstwa Kultury i przeznaczyć odpowiednie środki dla katolickich kustoszy, którzy zajęliby się szczegółami. Na koniec ewentualnych protestujących przeciw sztuce, w publicznych mediach, ustami znanych i lubianych, ogłosić małomiasteczkowymi Talibami.
a to cwaniaki
To zapewne ma być wymienna transakcja. Likwidacja cennego zabytkowego obrazu z katedry w Sandomierzu w zamian za schowanie kiczu kazimierskiego o którym nikt nie slyszał.
Obraz w Sandomierzu przedstawia nieprawdziwą (jak głosi podpis pod nim) scenę produkcji macy.
Interes nie jest fifty fifty, jak widać.
a to cwaniaki
To zapewne ma być wymienna transakcja. Likwidacja cennego zabytkowego obrazu z katedry w Sandomierzu w zamian za schowanie kiczu kazimierskiego o którym nikt nie slyszał.
Obraz w Sandomierzu przedstawia nieprawdziwą (jak głosi podpis pod nim) scenę produkcji macy.
Interes nie jest fifty fifty, jak widać.
Skoro reporterzy NYT potrafią
Skoro reporterzy NYT potrafią wyśledzić antysemicki plakat na meczu 4 ligi w polskim miasteczku na wschodniej rubieży, to dla dzielnych chwatów z Czerskiej wykrycie cenzury w Kazimierzu Dolnym nie może być ciężkim zadaniem.
IMO zawsze trzeba brać pod uwagę, że sami mogą pośrednio czy bezpośrednio prokurować owe plakaty, skoro w dużej mierze żywią się "walką z antysemityzmem". To by tłumaczyło taką skuteczność i szybkość "wyśledzania".
Skoro reporterzy NYT potrafią
Skoro reporterzy NYT potrafią wyśledzić antysemicki plakat na meczu 4 ligi w polskim miasteczku na wschodniej rubieży, to dla dzielnych chwatów z Czerskiej wykrycie cenzury w Kazimierzu Dolnym nie może być ciężkim zadaniem.
IMO zawsze trzeba brać pod uwagę, że sami mogą pośrednio czy bezpośrednio prokurować owe plakaty, skoro w dużej mierze żywią się "walką z antysemityzmem". To by tłumaczyło taką skuteczność i szybkość "wyśledzania".
Genialnie!
Sztuka bez granic. A właściwie bez ograniczeń. Bo dlaczego ograniczać się tylko do Polaków i malarstwa? A tak bardzo modne ostatnio instalacje? Ile rzeczy można wyczynić z menorą, z Gwiazdą Dawida, czy z Mezuzą? Albo na ile sposobów można zestawić ze sobą garbaty nos, pistolet i dziurawą od kuli czaszkę?
Albo pisarstwo? Jeden "Berek" wiosny nie czyni.
Chociaż akurat "Berek" to nie SF. W odróżnieniu od "Złotych żniw".
Notabene źródłem wymysłu Grossa był reportaż "Gorączka złota w Treblince" autorstwa Marcina Kowalskiego i Piotra Głuchowskiego, reporterów „Dużego Formatu” Gazety Wyborczej.
Genialnie!
Sztuka bez granic. A właściwie bez ograniczeń. Bo dlaczego ograniczać się tylko do Polaków i malarstwa? A tak bardzo modne ostatnio instalacje? Ile rzeczy można wyczynić z menorą, z Gwiazdą Dawida, czy z Mezuzą? Albo na ile sposobów można zestawić ze sobą garbaty nos, pistolet i dziurawą od kuli czaszkę?
Albo pisarstwo? Jeden "Berek" wiosny nie czyni.
Chociaż akurat "Berek" to nie SF. W odróżnieniu od "Złotych żniw".
Notabene źródłem wymysłu Grossa był reportaż "Gorączka złota w Treblince" autorstwa Marcina Kowalskiego i Piotra Głuchowskiego, reporterów „Dużego Formatu” Gazety Wyborczej.
A do kanonu lektur szkolnych
proponuję wpisać '' Protokoły Mędrców Syjonu''.
Do lektur to obowiązkowo
"Kontrowersję Syjonu", a jako uzupełniającą "Protokoły…"
A do kanonu lektur szkolnych
proponuję wpisać '' Protokoły Mędrców Syjonu''.
Do lektur to obowiązkowo
"Kontrowersję Syjonu", a jako uzupełniającą "Protokoły…"
analiza sztuki uzytkowej (moze znacie)
Wiersz jednozwrotkowy, trzywersowy z rymem sylabowym, z równomiernie rozłożonym akcentem. Podmiot liryczny wyraża swoje głębokie zadowolenie z otaczającego go świata, przepełnia go pogodny stoicyzm i szczęście, które człowiekowi żyjącemu we współczesnym zamęcie, może dać tylko otaczająca go przyroda. Dla podmiotu lirycznego nawet zanurzona w błękicie wody część żaby jest powodem do euforii. Szybko poruszające się słońce sugeruje wczesne lato, kiedy świat zwierzęcy budzi się z otchłani zimy. Puenta liryku jest jednoznaczna i łatwo odczytywalna, oddaje doskonale szybkość i złożoność ruchu słońca, które przecież nie jest istotą ludzką i nie może, jak określa poeta, zap… sensu stricto. Uwagę zwraca użycie wulgaryzmów, których spora znajomość świadczy o ludowych korzeniach poety i głębokiej więzi ze społeczeństwem. W moim rozumieniu autor chciał się tym utworem odwdzięczyć środowisku, w którym wyrósł, za poświęcenie i trud włożony w zapewnienie mu należytego wykształcenia. Szkoda, że tak mało w dzisiejszej poezji wierszy o tak pogodnym nastroju.
A oto sam wiersz:
Słońce w górze zap…la,
Żaba w wodzie dupę moczy,
Qrwa, co za dzień uroczy!
Nie wiem z jakich źródeł
Nie wiem z jakich źródeł łaskawy Pan korzystał, muszę jednak zaznaczyć, że podają one niekompletną wersję owego utworu. Wiersz ów, będący afirmacją wiosny, zaczyna się od brakującego wersu: ” Przyszła do nas wiosna z dala….”, z którym tworzy pewien związek przyczynowo skutkowy.
analiza sztuki uzytkowej (moze znacie)
Wiersz jednozwrotkowy, trzywersowy z rymem sylabowym, z równomiernie rozłożonym akcentem. Podmiot liryczny wyraża swoje głębokie zadowolenie z otaczającego go świata, przepełnia go pogodny stoicyzm i szczęście, które człowiekowi żyjącemu we współczesnym zamęcie, może dać tylko otaczająca go przyroda. Dla podmiotu lirycznego nawet zanurzona w błękicie wody część żaby jest powodem do euforii. Szybko poruszające się słońce sugeruje wczesne lato, kiedy świat zwierzęcy budzi się z otchłani zimy. Puenta liryku jest jednoznaczna i łatwo odczytywalna, oddaje doskonale szybkość i złożoność ruchu słońca, które przecież nie jest istotą ludzką i nie może, jak określa poeta, zap… sensu stricto. Uwagę zwraca użycie wulgaryzmów, których spora znajomość świadczy o ludowych korzeniach poety i głębokiej więzi ze społeczeństwem. W moim rozumieniu autor chciał się tym utworem odwdzięczyć środowisku, w którym wyrósł, za poświęcenie i trud włożony w zapewnienie mu należytego wykształcenia. Szkoda, że tak mało w dzisiejszej poezji wierszy o tak pogodnym nastroju.
A oto sam wiersz:
Słońce w górze zap…la,
Żaba w wodzie dupę moczy,
Qrwa, co za dzień uroczy!
Nie wiem z jakich źródeł
Nie wiem z jakich źródeł łaskawy Pan korzystał, muszę jednak zaznaczyć, że podają one niekompletną wersję owego utworu. Wiersz ów, będący afirmacją wiosny, zaczyna się od brakującego wersu: ” Przyszła do nas wiosna z dala….”, z którym tworzy pewien związek przyczynowo skutkowy.
DEKONSTRUKCJA
W tym jednym słowie mieści się wszystko.
Przy czym oczywiście chodzi o dekonstrukcję moralności wynikającą z dekalogo oraz o dekonstrukcję więzi społecznych i rodzinnych wśród nie-Żydów.
Tylko w takim zatomizowanym społeczeństwie Żydzi jako grupa czują się bezpiecznie.
Zachowując jednocześnie własną spójność grupową i rodzinną.
Zawsze gdy pojawiają się tendencje scalające społeczność, która w większości ma rodowód chrzścijański to pojawiają się oskarżenia o faszyzm.
Polecam książkę Kevina MacDonalda – Kultura krytyki.
Tam jest ten mechanizm opisany w sposób naukowy.
DEKONSTRUKCJA
W tym jednym słowie mieści się wszystko.
Przy czym oczywiście chodzi o dekonstrukcję moralności wynikającą z dekalogo oraz o dekonstrukcję więzi społecznych i rodzinnych wśród nie-Żydów.
Tylko w takim zatomizowanym społeczeństwie Żydzi jako grupa czują się bezpiecznie.
Zachowując jednocześnie własną spójność grupową i rodzinną.
Zawsze gdy pojawiają się tendencje scalające społeczność, która w większości ma rodowód chrzścijański to pojawiają się oskarżenia o faszyzm.
Polecam książkę Kevina MacDonalda – Kultura krytyki.
Tam jest ten mechanizm opisany w sposób naukowy.