Najczęściej sobie myślę, potem piszę, zdarza mi się od czasu do czasu coś przeczytać lub usłyszeć i właśnie o tym napisze zupełnie nowy tekst. Tekst dotyczy jednego zjawiska i niestety paru milionów ludzi. Rzecz jasna nawet mój geniusz i talent, nie ogarnie kilku milionów ludzi, ale już z jednym problemem poradzę sobie bez trudu. Problem milionów ludzi jest problem braku myślenia, dla wygody przyjmę skrót Waszego myślenia. Nie lubię takiego pisania, My, Wy, Oni, jednak tym razem nie zamierzam się detalicznie rozwodzić nad hurtową głupotą. Przez skrót Wy, rozumiem polską prawicę, tę prawdziwą, czyli radykalną. Nic tak nie wprawia w radosne podskoki mięśni gładkich (chyba) mojego brzuszka, jak Wasze wywody, Wasze czujne inteligencko i patriotycznie wywody. Ile to ja się naczytałem, nasłuchałem i naśmiałem z waszych wywodów.
Założenie Waszych wywodów są takie, że tylko wybitnie intelektualne jednostki są w stanie dostrzec to, czego inni manipulowani przez Michnika i TVN nie widzą. Patrzę na to ambitne założenie i konfrontuję je z tym co z siebie wypacacie. Oto Michnik jest V kolumną komuny, jednym z nich, który od początku należał do nich i z nimi trzymał. W zamian Oni przynosili mu wódkę do celi i umożliwiali robienie kariery. Oni po prostu wymyślili sobie soft-opozycję, którą trzymają pod kontrolą i Oni razem z nim (Michnikiem), śmieją się z ciemnego ludu łykającego kit, bo Oni i on już wiedzą, że za 30 lat podzielą się rozkradzioną Polską. Guru polskiej prawicy, peerelowski laureat nagrody ZLP, opowiedział mit założycielski, a reszta ?intelektualistów? dopisała kolejne epizody.
Przyjmując Waszą prawicową optykę, bazującą na zezie i daltonizmie, niczego się nie da sprzedać, dlatego od lat byliście i pozostaniecie niszowym towarzystwem wzajemnie się pocieszającym. Powiem Wam jak to się robi, żeby wygrywać, ale nie moralnie jak to macie w zwyczaju, tylko realnie, co Wam się nie zdarza. Opowiem Wam jak to było, żeby się dobrze sprzedało. Był Michnik, syn przedwojennych komunistów, ojciec stalinowiec, matka autorka stalinowskich podręczników, brat stalinowski prokurator ? bandyta. Dziadkowie Michnika zginęli w Oświęcimiu, od przedwojennych endeków nasłuchali się komplementów i nasiedzieli w gettach ławkowych, opluwani przez katolików.
Nigdy nie byłem, ale korzystając z inteligencji mogę pokojarzyć fakty i stwierdzić, że w Michnika domu nie śpiewało się kolęd na wigilię, nie wiem czy był szabas, przypuszczam, że wojujący ateizm rodziny i to wykluczał. W takich warunkach wychowywał się Adam Michnik, w radykalnym komunizmie, ateizmie i z racji osobistych doświadczeń rodziców w schemacie ?polaka wysysającego antysemityzm z mlekiem matki. Spokojnie, żaden wstęp do męczeństwa, żadne alibi, mało mnie obchodzi los Michnika, nie lubię cwaniaka od co najmniej 15 lat. Zwykłe przedstawienie faktów.
Jaki ten Michnik powinien być, biorąc pod uwagę, kto go wychowywał i z kim się wychowywał? Niczego mu nie brakowało, rodzice i brat na szczycie reżimu, amerykańskich konserw skolko ugodno. Powinien być klasycznym komunistycznym pieszczochem, takim co go Bareja w ?Zmiennikach? pokazał smakującego miodek z ?towarem?. Powinien jeździć włoskim sportowym autem i rwać laski na litość, bo jak wiadomo Adam się jąka. Tymczasem Adam poszedł w drugą stronę, zaczął pyskować do starszych towarzyszy i pluć z obrzydzeniem uprzywilejowaną szynką.
Wiadomo hormony, ale i pewne poczucie bezpieczeństwa, wszak plecy miał żelazne. Adaś zaczął błądzić, komendant MO zadzwonił do rodziców, których musiał szanować i naskarżył co i jak. Troskliwi rodzice kazali wymierzyć kilka razów, żeby gówniarz zmądrzał i przeszła mu polityka. Starszy sierżant zrobił jak kazali rodzice, przełożył Adama przez kolano i puścił upokorzonego do domu. Okazał się jednak, że Adam nie oczekiwał kija, być może marchewki, tego wykluczyć nie mogę.
I tak Adam zamiast zmądrzeć zgłupiał do reszty i zaczął szaleć na całego, jako zmanierowane dziecko dygnitarzy. Wyleciał ze studiów, potem Polacy, tym razem nie endecy, a komuniści, jeszcze raz mu przypomnieli, że jest Żydem i ma zamknąć swój żydowski dziób. Nie zamknął, pyskował, swój nie swój, brał po grzbiecie i rodzice już też byli średnio swoi, nawet zaczęli prosić, żeby już Adasia nie tłuc, jednak Adaś pyskował i brał cięgi. Tak narodził się Adam opozycjonista. Według mojej spiskowej teorii dziejów.
Co było dalej? Dalej sypało się po kolei, w 1970, potem w 1980 i w tymże zaczęli dochodzić do głosu ludzie, których Adam już znał z opowieści rodziców i własnych doświadczeń. Kapelanem solidarności został krwisty antysemita prałat Jankowski, Żyd i przy okazji polski katolicki endek, niejaki Macierewicz założył, ?lewacki? KOR. Wałęsa chłopek roztropek z Matką Boską w klapie, reprezentował polski przypiecek. Adam mając w pamięci cięgi jakie zebrał od ludzi ?człowieka honoru? dalej miał za złe, ale to co zobaczył w Solidarności, nie pozostawiało mu złudzeń.
Ani komuna nie mogła oddać władzy, tym co byli za karą śmierci i wieszaniem komunistów, ani Adam nie chciał upadku komunizmu, który miał się przeistoczyć w endecką Polskę dla Polaków. I od tego momentu mogę uwierzyć w porozumienie między komuną i Michnikiem. Dla mnie nie jest niczym nadzwyczajnym, że Michnik pił wódę z SB, siedział 8 lat, setki razy był wzywany na przesłuchania lub rozmowy jak kto woli i naiwnym trzeba być, żeby nie zakładać picia z esbekami, którzy chlali na umór, również w czasie przesłuchań. Mogę uwierzyć w to, że od słowa do słowa i kieliszka do kieliszka tracąca oddech komuna i zmęczony stawianiem się Michnik w końcu zaczęli mówić jak z tego gówna wyjść, wspólnego patowego gówna, w które wszyscy wdepnęliśmy.
Tak zrodziło się porozumienie, gwarantujące komunie nietykalność, a Michnikowi demokrację kontrolowaną, ograniczającą wpływy radykałów. Komuna postawiła warunek, żadnych Jankowskich, może być Gulbinowicz, żadnego Macierewicza, który z resztą sam nie chciał, a Michnik nie bardzo miał ochotę protestować. Zyskiwał na tym układzie wszystko, status bohatera i święty spokój od ?oszołomów?. Nie trzeba być specjalnie wybitnym nosicielem tajemnej wiedzy, aby uznać, że ateistycznemu lewicowemu liberałowi Michnikowi zawsze będzie bliżej do radykałów komunistów, niż radykałów endeków. Wymagać od Michnika, by walczył o antysemitę Jankowskiego i ultrakatolickiego endeka Macierewicza, to tak jakby wymagać od tygrysa wegetarianizmu.
Dogadali się, że trzeba się dogadać i tak zrobili okrągły stół. Przy, którym rzecz jasna zaczęły się schody, ponieważ szczegółowo dzielono łupy. Trzeba było przenieść debatę do Magdalenki i rozebrać rzecz po ?pół litry?. Podzieli się w szczegółach, nie wiem co kto wziął, prawdopodobnie scenariusz późniejszych wydarzeń był zarysowany w Magdalence, albo i wcześniej, łącznie z powstaniem GW. Za GW mogła zapłacić komuna, też się zgodzę, bo przecież w zamian komuna zostawiła sobie pozostałe redakcje i TV, na robieniu której nikt poza kumochami się nie znał. W ogóle nie ma sensu zgadywać co kto wziął, jest jasne, że komuna bez gwarancji nietykalności i wiana, nie oddałaby władzy, z kolei za darmo też nic nie ma i tym patentem Solidarność grała o swoją działkę.
Skrajna prawica nazywa to Targowicą i sprzedawaniem Polski. Z prostej przyczyny tak nazywa, ponieważ skrajnej prawicy, na własne życzenie, nie było przy dzieleniu łupów. Gdyby była wzięłaby co się należy i napisała patriotyczną pieśń na cześć drużyny przeciwnej. Nie było prawicy, bo nie mogło być. Prawica chciała wojny i krwi i chciała wszystkiego, dlatego nie dostała nic.
Również ja nie dostałem nic i do dziś tyle z tej wolności, w sensie materialnym, mam, co krzyczą na wiecach: ?My walczyli i co my z tego mamy?. Tylko, że ja nie płaczę, ponieważ ja mam świadomość tego co się stało. Upadła komuna, być może w beznadziejnej estetyce, ale to mnie naprawdę nie interesuje. II Wojna Światowa zakończyła się jeszcze bardziej paskudną Jałtą i zrzutem bomby atomowej. Gdyby Michnik nie rozpił z Kiszczakiem PRL, mielibyśmy tutaj kolejne groby Nieznanego Powstańca. Ci co odpadli będę oczywiście do końca życia dyskutować o tym, jak nieelegancko się Polska wyzwoliła z Układu Warszawskiego i reglamentacji.
Dla mnie Michnik wycisnął wszystko co mógł i za to jestem mu akurat wdzięczy. To co zrobił po 1989 roku nazywa się zupełnie inna sprawa i niewiele ma wspólnego z tym co mógłbym akceptować. No i jeszcze jedno, ta nieszczęsna teczka Michnika. Domyślam się, że zapisy z niejednego przesłuchania mogłyby szokować, wiadomo tam gdzie się leje wóda, ludzie gadają głupoty, a papier jest cierpliwy. Z kwitów SB można z łatwością zrobić z Michnika zdrajcę i mam takie dziwne przeczucie, że SB na wszelki wypadek kwity sobie zostawiła. Na wypadek, gdyby Adam Michnik zechciał zapomnieć o umowie. Dodam więcej do tej teorii spiskowej, zdziwiłbym się, ale to ogromnie, gdyby SB takich kwitów nie miała, na Michnika i wielu, wielu innych. Taką wersję układu można było sprzedać i wygrać, ale po drodze trzeba było pomyśleć, co już skrajnej prawicy po drodze nie było.
Jakoś te wszystkie teorie spiskowe
nie trafiają mi do przekonania. One zakładają, że ktoś siada i układa jakiś diaboliczny plan wysilając mózgownicę. A potem niby nic wciela ten plan w życie i już….gotowe. Trochę w życiu sam wcielałem, widziałem jak inni wcielali i jakoś za cholerę nigdy nie chciało wyjść zgodnie z planem. I mam wierzyć , że onym te spiski jeden po drugim wychodzą? Nie ma gupich:)
Ja wierze, ze Michnik byl idealista
Dalej uwazam, ze idea Michnika, zeby brudy PRL-u zostawic dla historykow (nie tych z obecnego IPN) za sluszna. Bylem kiedys odizolowanym od swiata lawnikiem w rozprawie o napad i morderstwo – i nikomu nie zycze rostrzygac o czyjes winie i karze ze swiadomoscia ze “winny” znaczy kara smierci.
W 1977 roku przez glupi wybryk, SB chcialo ze mnie zrobic TW.
To byl dylemat, z ktorego wyszedlem calo. W 1980 bylem inernowany, w lipcu 1982 zaraz po wyjsciu z inernatu w Glogowie podpisalem lojalke.
Zaraz potem wplatalem sie w proces o podziemne wydawnictwo – odmowilem zeznan. Okazalo sie, ze w procesie wszyscy z wyjatkiem 2 sypalo sie nawzajem. Zaraz potem zdecydowalem wyjechac z Polski.
Nie powinno mnie to juz obchodzic, Wasz los mnie nie dotyczy, ale “polskosc” to nieuleczalna choroba.
Podziwiam Kurke, za dystans i za brak typowych polskich fobi i kompleksow (zydzi, niemcy, rosjanie – stosunek do nich).
Wracajac do Michnika – podejrzliwosc, to taka polska choroba.
Cokolwiek zrobil – mial w tym interes, a moze nie mial, moze robil tak, jak nakazywalo mu sumienie i rozsadek?
Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze w sytuacjach podbramkowych, musialem wyznaczac sobie granice kompromisu, szacunek do wlasnej osoby, jedyna realna rzecz jaka posiadalem, zawsze bylo wyznacznikiem granicy kompromisu.
Dlatego nie doszukuje sie drugiego dna w poczynaniach Michnika, moge sie mylic, wiara w dobre intencje innych pomaga mi zyc.
Tyle w temacie. Moj polski nie jest “gietki”, od 25 lat jest to moj 2 jezyk.
Od ponad roku z przyjemnoscia czytam Kurke i bardzo rzadko sie nie zgadzam z jego pogladami.
Pozdrawiam
też myśle, że prowokujesz
tylko nie wiem, dlaczego? Chyba nie podzielasz z s24 “michnikowego kompleksu”? Dwa małe uzupełnienia-sprostowania. Jankowski, chyba w okolicy okrągłego stołu, z tego co pamiętam, chrzcił syna Michnika. Maciej Giertych (to do Juliana) bynajmniej odstawiony w 1989 się nie czuł. Przeciwnie, poznański komitet przy LW rozważał wystawienie jego kandydatury na posła w okrągłostołowych wyborach. Tylko ostra kontrakcja ówczesnej solidarnościowej “lewicy” temu zapobiegła (pisałam o tym w moim bloxowym blogu: http://merrygoround.blox.pl/2008/06/Co-sie-stalo-z-nasza.html).
Prowokuję?
Nie sądzę, żeby to była prowokacja. Kiedyś było tak, że Michnik chrzcił syna u Jankowskiego, dziś wyobrażasz sobie ich wspólną wigilię? Michnik nigdy nie był narodowym katolikiem, zawsze był socjaldemokratą i liberalnym lewicowcem. Chwilę zajęło OKP, aby sie rosypać na 120 partyjek. Klasyka wspólnego wroga ich łaczyła nic więcej.
nie był “narodowym” katolikiem
prawda, ale był i chyba nadal jest religią i Kościołem oraz ich społeczną rolą zafascynowany; szczególnie w Polsce. Pamiętasz jego książkę o lewicy i Kościele (dokładny tytuł wyleciał mi z głowy). Łudził się, że w Polsce możliwy jest światły, personalistyczny katolicyzm, przynajmniej jako znaczący odłam instytucjonalnego Kościoła. Dziś nawet chyba już w TP w to nie wierzą. Prędzej nastąpi statystycznie znaczący podział na antyklerykałów i dewotów.
prozelityzm..
troche przesadzasz:to tak jakby te szynke wyrzucal z mostu Kierbedzia,i Jacek butelczyne Johnni Walkera..
błąd w metodzie
Zgadzam się z uproszczonym zarysem środowiska rodzinnego A. Michnika nakreślonym przez MK. Zupełnie nie trafia do mnie teza o tym, że Michnik i inni ludzie opozycji “dogadali” się co do scenariusza przejęcia władzy w Polsce. Bardzo słusznie przypomniał Nemo49 – żaden plan nie przewiduje wszystkiego, a w realizacji zawsze pójdzie coś inaczej….
Rewolucja systemu to układ zbyt wielu zmiennych by dało się wszystko zaprogramować i przewidzieć.
Moje spojrzenie na historię tamtych dni jest inne
– komuna siadając do okragłego stołu nawet nie dopuszczała myśli o oddaniu władzy – była to kolejna próba wciągnięcia opozycji do “współodpowiedzialności” za rachityczne reformy, które miały wyciągnąć gospodarkę z zapaści. Poprzednie próby to: referendum, powołanie Rady konsultacyjnej przy Jaruzelskim itd. Nie chodziło o to by się dogadać co do przejęcia władzy przez opozycję, ale o zgaszenie wybuchających tu i ówdzie strajków…. i uzyskanie minimalnego poparcia społecznego dla reform.
PZPR i jej sojusznicy zgodnie z umową zachowała 60% miejsc w parlamencie i nie wierzę, żeby Jareuzelski i Kiszczak zaplanowali, że Wałęsa dogada się z działaczami ZSL i SD co do utworzenia koalicji, która wsparła rząd Mazowieckiego, pozbawiając komunę władzy….
Przypomnijcie sobie nastroje przed wyborami 4.06.1989 – komuniści bili w bęben zgody narodowej pod egidą partii, a opozycja tego nie kwestionowała….
Wszyscy czuliśmy, ze coś wielkiego się wydarzy, ale nikt nie wiedział co z tego wyniknie… Dopiero wynik wyborów pokazał, że PZPR nie ma żadnego poparcia – nawet w zamkniętych obwodach wyborczych – jak jednostki wojskowe…
.kandydaci z tzw listy krajowej odpadli gremialnie… poza 2 wyjątkami – bo byli na końcu 2 kolumn i jak ludzie skreślali “na krzyż” to nie dociągali kreski do ostatnich nazwisk…
A co do sfinansowania “Wyborczej” z pieniędzy komuny- śmieję się do rozpuku trzymając w ręku 2 numer tej gazetki – 8 stron w niewielkim nakładzie… a na przedostatniej stronie artykulik o dwóch bliźniakach, którzy kiedyś zagrali w filmie “O dwóch takich co ukradli księżyc”,a teraz walczą o mandat posła, z których jeden w przyszłym sejmie chce się zająć przestrzeganiem prawa pracy w Polsce….
Nie, Panowie- jeśli to jest realizacja jakiejś spiskowej teorii przejęcia władzy – to ja tego nie łykam….
Więcej – w wiele rzeczy uwierzę, ale nie uwierzę, że Kiszczak i Jaruzelski zaplanowali wprowadzenie reform Balcerowicza. Jestem przekonany, że nawet tego nazwiska nie słyszeli…. A pamiętajmy, że przejście do gospodarki rynkowej nie było ustalone przy okrągłym stole. To geniusz Mazowieckiego (albo chyba Boska Opatrzność) postawił tego człowieka u steru finansów państwa. Nikt nie wiedział jak to się wszystko skończy – w kraju ogarniętym hiperinflacją, w którym przypominam stacjonowało poewnie ponad 100.000 sowieckich żołnierzy, a w sąsiednim NRD jakieś pół miliona….
Oczywiście przy wódce w Magdalence – jakieś pakty “na gębę” zostały zawarte, ale nie wierzę, żeby przy chlaniu dało się taką rewolucję obgadać i dopiąć na ostatni guzik….
Zabawne jest to, że ta legenda będzia żyła wiecznie….
Rakowski
wydawalo mi sie,ze dosyc sensownie kiedys opowiadal o tym Rakowski,ale,masz racje,’legenda Magdalenki(oczywiscie bez braciK!) przetrwa…
no właśnie –
dzięki za uszczegółowienie – tego naprawdę nie dało się “umówić” w Magdalence….