Podróże kształcą. Trzeba namieszać powietrza i drogi szmat przebyć, aby dalej być tylko marnym petentem.
W zasadzie mógłbym założyć blog poświęcony Adrianowi i w nim (może nawet za Syna) kontynuować podróże po bezdusznym prawie, po tym wszystkim co przeszedł i wycierpiał. Pytanie, czy musiał, odłóżmy na potem, na inny czas, czas podsumowań.
Mógłbym, ale nie założę. Po pierwsze nie wiem, i nie zapewne się nie dowiem, czy Adrian by sobie tego życzył. Nasz kontakt jest bliski na tyle, na ile może być bliski kontakt ojca z Synem, którego świat został zamknięty w granicach które nawet dla współczesnej medyczny są zamknięte.
Po drugie – nie chcę być posądzony o granie na emocjach. Już w którymś komentarzu napisałem, że ludzi w potrzebie jest cała masa, a ludzi, którzy nie są w stanie sięgnąć po właściwą pomoc jest mnóstwo. Często, niestety zbyt często i od dawna, sięgają po pomoc ci, którym taka się należy i nie przysługuje. Cóż, prawie w każdej społeczności żywych organizmów całkiem dobrze funkcjonują organizmy nie należące do danej społeczności, ale doskonale potrafiący się upodobnić do danej społeczności i pozostać nierozpoznane.
W sprawie wyrobienie dowodu osobistego, sprawie i czynności niezwykle prostej: wypełnia się wniosek drukowanymi literami, załącza dwa zdjęcia do dowodu osobistego, skrócony odpis aktu urodzenia i zanosi do wydziału spraw obywatelskich przy urzędzie gminy lub miasta, komórki zajmującej się wydawaniem dowodów osobistych.
W przypadku Adriana było wiadomo, że nie wypisze wniosku, nie stawi się i nie podpisze. Takiej treści zaświadczenie lekarskie wystawił lekarz prowadzący – ordynator oddziału dziecięcego. Zatem dzwonię do pani w odpowiedniej placówce i przedstawiam jej aktualny stan i pytam, czy wobec powyższego mogę przesłać wniosek z załącznikami pocztą poleconą. W odpowiedzi słyszę – musi pan stawić się osobiście.
Więc się stawiłem. Oddałem wniosek i czekam przy okienku. Pani sprawdziła dane i wpisała je do komputera po czym wydrukowała nakleiła na urzędownym druku zdjęcie (drugie na wniosku, który wypełniłem w domu) podeszła do okienka i poprosiła abym sprawdził, czy dane są zgodne. Jak nie mają być zgodne skoro przepiane z odpisu skróconego aktu urodzenia – pomyślałem. Sprawdziłem i potwierdziłem, że dane są zgodne. Podziękowała i poinformowała mnie, że dowód za około miesiąc zostanie przesłany do urzędu gminy w Ozimku. Pracownik tego urzędu dostarczy dowód właściwej osobie, która odbierze dowód i podpisze jego odbiór i następnie takie potwierdzenie trafi do placówki w której złożyłem wniosek.
Przyznam, że nadal nie wiem dlaczego musiałem jechać ponad 300 kilometrów tam i z powrotem, aby dowiedzieć się czegoś, co wiedziałem już wcześniej, czegoś, co w żadnym stopniu nie zmienia niczego. Przecież moja obecność tak naprawdę do niczego nie była potrzebna. Jeżeli jest taka procedura, że wypełniający musi dać drugiej osobie do sprawdzenia, bo sam nie jest odpowiednio wiarygodny, to wystarczyło, aby wypełniającą sprawdziła koleżanka jedna lub druga.
Ale jak znam życie, to prosta sprawa wyrobienia i wydania dowodu osobistego nie zostanie zakończona po myśli urzędniczki. Do czasu ustanowienia opiekuna prawnego wszystko zostaje zawieszone w próżni. W sądzie okręgowym w Opolu złożyłem wniosek o ubezwłasnowolnienie i tutaj nie ma zmiłuj – postępowanie takie trwa nie krócej niż sześć miesięcy. W tym przypadku może to potrwać jeszcze dłużej, albowiem do wniosku załączyłem kopie dokumentów przebiegu choroby i leczenia od 1993 do jesieni 2011. Dokumentacja medyczna od jesieni 2011 do teraz znajduje się w placówce i najprawdopodobniej sąd jej sobie zażyczy. A odbędzie się to drogą następującą. Sąd zwróci się do mnie – wnioskodawcy o uzupełnienie akt poprzez dostarczenie aktualnej dokumentacji medycznej dotyczącej choroby Adriana i wyznaczy siedmiodniowy termin. Ja poinformuję sąd, zgodnie ze stanem rzeczywistym i prawnym, że szpital w Ozimku jest dysponentem tej dokumentacji. I dalej pozostaną dwie możliwości, albo sąd zobowiąże mnie, bym taką dokumentację „zdobył” i dostarczył pod groźbą oddalenia wniosku, albo sam to uczyni i mnie poformuje tylko, że sąd zwróci się do placówki medycznej o wydanie tych dokumentów celem uzupełnia akt.
Wszystko zależy od magicznego dwu-słowu „sąd może”. Obojętnie którą wersję sąd wybierze obieg korespondencji i tak spowoduje wydłużenie postępowania. No, ale skoro sąd może, i nie musi niczego i nawet nie jest do niczego zobowiązany, to nie ma się czemu dziwić.
To jest wersja lajtowa, która raczej nie ma większych szans powodzenia. Wersja hardcorowa, którą zapewne przyjmie sąd (sąd może – nie musi), to będzie, jak przypuszczam prawdziwa jazda bez trzymanki. Zadaniem sądu, do którego wpłynął wniosek o ubezwłasnowolnienie, jest sprawdzenie wszystkiego i to bardzo dokładnie, co jest zrozumiałe i oczywiste – w przeciwnym przypadku co drugi obywatel miałby ograniczoną zdolność lub byłby jej całkowicie pozbawiony.
Zatem, sąd okręgowy, zanim rozpozna i podejmie ostateczną decyzję, w której wskaże osobę na opiekuna prawnego i przekaże swoje rozstrzygniecie do właściwego sądu rejonowego celem wyznaczenia takiego opiekuna, będzie dążył do ustalenia przyczyny stanu faktycznego dotyczącego sytuacji rodzinnej osoby wnioskowanej do ubezwłasnowolnienia całkowitego.
Tutaj nie chcę rozwijać tematu, bo temat ten długi jest i drażliwy, i (…)
Dla celów porównawczych nadmienię jedynie, że prosta sprawa rozwodowa (bez orzekania o winie stron), której byłem gospodarzem, trwała ponad dwa lata. Kilka razy jeździłem do sądu w Gdańsku po to by się dowiedzieć, że strona pozwana nie stawiła się mając sąd niejako pod nosem, ale, jak się okazało musiałem przebyć tysiące kilometrów, by temat zakończyć. Jeśli tak będzie w tym przypadku i mając na uwadze, że sprawa Adriana stanowi bardziej skomplikowaną materię, to mogę sobie tylko wyobrazić jak bardzo tym razem podróże mnie wykształcą i ile czasu zajmą.
Stąd moje przypuszczenia, że drogi przez mękę to dopiero początek. Wiem, że gdybym usiadł i rozpisał się na ten temat, to te wszystkie miałkie, jak cukier puder, kiczowate grocholowskie lirydła, mogłyby się schować głęboko. Ale, albo jestem na tyle dyskretny, albo, co bardziej prawdopodobne, nie mam parcia na papier i stąd nie powstaje typ powieści wymyślonej przez życie. Jednak jakby nie patrzeć, jest to chyba nie najgorszy sposób zarobkowania.
Pomyślę, i być może zamiast tych cegiełek, które miałem zamiar rozprowadzać (prawo reguluje, co i jak wpierw trzeba zrobić, aby nie wejść z nim w konflikt) mógłbym zacząć pisać rzewne lirydła wyciskające łzy, i wcale nie wymyślone, tylko najprawdziwsze z prawdziwych.
PS
W tym miejscu szczególne podziękowania dla Katarzyny z Lublina i Andrzeja z Pruszcza Gdańskiego. Serdeczne dzięki.
Tutaj „przewodnik” do dotychczasowych wpisów: http://www.kontrowersje.net/tresc/kontynuuje_watek_walki_o_sprawe_adriana
________________________________________________
Deutsche Bank PBC S.A.
27 1910 1048 2944 0414 3990 0001
Dla Adriana
Wpłaty na konto można dokonać również za pośrednictwem PayPal
Podziękowania
dla Mariusza, z Tomaszowa Lubelskiego, za piętnaście uśmiechów 🙂
Podziękowania
dla Mariusza, z Tomaszowa Lubelskiego, za piętnaście uśmiechów 🙂