kiedyś byliśmy oswojeni, jedliśmy gołębiom z ręki, pisaliśmy
wiersze. teraz przekładamy każde sobie na alfabet morse’a:
kroki listonosza, deszcz, palce biegnące po klawiaturach. Nie otwieramy
kiedyś byliśmy oswojeni, jedliśmy gołębiom z ręki, pisaliśmy
wiersze. teraz przekładamy każde sobie na alfabet morse’a:
kroki listonosza, deszcz, palce biegnące po klawiaturach. Nie otwieramy
poczty butelkowej, widzimy tylko zniekształcone odbicie
na zielonym szkle. może wewnątrz drzemią cyrylice,
w klinowym piśmie dostrzegamy ślady ptaka biegnącego po tabliczkach
z wilgotnej gliny. Bóg potrafił powiedzieć wszystko czterema literami,
a my zmieniliśmy kod, uodporniliśmy na czułość, przystosowaliśmy
do życia za pancerną szybą, w ciasnym terrarium udoskonalamy
iluzję obszaru, rozciągamy świadomość, hodując w ekranach
canabis. zasypiałeś z twarzą na moich plecach, przekonany
o atawistycznych pozostałościach skrzydeł. Przeczytałeś mnie
brajlem od deski pod stopą do koniuszka rzęsy, znasz mnie
lepiej ode mnie: pozbawiona ciężaru krążę nad sobą przed zaśnięciem
widzę embrion. obok
zrzuconą na podłogę kołdrę; pusty kokon.
Nie śmię pokusić się o interpetację
ale klimatem przypomina się niedawno czytany Sputnik Sweetheart Murakamiego. Zindywidualizowana komunikacja, niezrozumiała dla innych?
Jakiś klucz?
Mukarami
bardzo lubie 🙂
a, ten klucz to genetyczny kod…
Nie śmię pokusić się o interpetację
ale klimatem przypomina się niedawno czytany Sputnik Sweetheart Murakamiego. Zindywidualizowana komunikacja, niezrozumiała dla innych?
Jakiś klucz?
Mukarami
bardzo lubie 🙂
a, ten klucz to genetyczny kod…
Nie śmię pokusić się o interpetację
ale klimatem przypomina się niedawno czytany Sputnik Sweetheart Murakamiego. Zindywidualizowana komunikacja, niezrozumiała dla innych?
Jakiś klucz?
Mukarami
bardzo lubie 🙂
a, ten klucz to genetyczny kod…
(…)
Proszę o więcej.:)
(…)
Proszę o więcej.:)
(…)
Proszę o więcej.:)