Motto:
Po owocach ich poznacie
Dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło
Motto:
Po owocach ich poznacie
Dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło
Na początek wyjaśnienie. Tekst nie będzie o amatorach, którzy niezawodowo zajmują się określoną działalnością, ale robią to z pasją i efekty ich działań niejednokrotnie stanowią powód zazdrości profesjonalistów. Rzecz będzie o tandeciarzach udających zawodowców, a których rezultaty działania są nader żałosne.
Amatorzy wkurwiają. Do białości. W salonie samochodowym, w którym przyjdzie nam wydać od kilkudziesięciu do ponad stu tysięcy złotych, sprzedawca amator nie jest w stanie poświęcić nam czasu więcej niż kretyn z hipermarketu, a informacje, których udziela, nie odbiegają od tych, które znajdziemy na stronach internetowych.
Rzeczoznawca z firmy ubezpieczeniowej po oględzinach uszkodzonego samochodu wydaje decyzję o naprawieniu nie tych części co trzeba, dzięki czemu naprawa zamiast 3-4 dni, trwa dwa tygodnie, chociaż mechanicy z warsztatu zwracali uwagę rzeczoznawcy na błędną diagnozę.
Specjaliści z zarządu dróg zamykają odcinek jednej z głównych dróg dojazdowych do aglomeracji i w zamian za to, na sąsiedniej drodze projektują tzw. rondo turbinowe, doprowadzając do niego wyłącznie dwupasmowe odcinki dróg. Na larum mieszkańców, że takie rozwiązanie natychmiast zakorkuje dojazd i wyjazd z miasta, specjaliści ZDiZ powołują się na symulację komputerową ruchu, wg której wszystko ma być ok. Mieszkańcom z równania 2+2 wychodzi 4, tymczasem specjalistom posługującym się programem komputerowym wychodzi, że 2+2=2. Miasto realizuje prace wg projektu specjalistów i po roku wychodzi, że rację mieli…tak proszę państwa, oczywiście mieszkańcy.
Mając do czynienia z amatorami dochodzimy do momentu, w którym należy uciąć dyskusję i posłużyć się młotkiem jak Marchwicki. Raz w łeb!
Polska reprezentacja w piłce nożnej.
Od 1982 r. polska reprezentacja w piłce nożnej nie odniosła żadnych sukcesów na arenie międzynarodowej. Jeżeli za sukces ktoś uważa awans do finałów jednych czy drugich mistrzostw, to znaczy, że ów osobnik ma niewielkie wymagania.
Polscy piłkarze potrafią grać w piłkę na przeciętnym europejskim poziomie, owszem, pod warunkiem, że grają w ligach niepolskich lub od czasu do czasu mają przebłysk w polskiej lidze (góra dwa-trzy mecze z rzędu).
Teoretycznie najlepsi zawodnicy posługujący się polskim paszportem brani są do reprezentacji narodowej i wówczas zapadają na tajemniczą chorobę – tandeciarstwo. Gra polskiej reprezentacji charakteryzuje się bowiem zupełnym brakiem umiejętności technicznych i kondycji piłkarzy. Do tego dochodzi zła taktyka, za którą obarczyć należy kolejnych trenerów reprezentacji. Polskiego piłkarza reprezentacyjnego w pierwszej kolejności wyróżnia, z tłumu milionów grających w piłkę nożną, fryzura a’la Beckham, tatuaże i kac przed meczem sparringowym, potem wtórny analfabetyzm, a dopiero na końcu umiejętności piłkarskie, a właściwie ich brak.
Utrzymywanie polskiej reprezentacji i oglądanie meczu z jej udziałem, można porównać do oglądania niemieckich pornoli w cenie 1000 zł za film. W tej cenie panienka w naturze zrobi nam takie fiki-miki, że odechce nam się oglądania tandety na długie lata.
Piłka nożna i to co się w niej dzieje – jak kiedyś powtórzył za kimś Łysiak – jest jak miniatura ustroju. To trafne stwierdzenie. Patrząc na PZPN trudno powstrzymać się od porównań piłki i polityki. Obie te sfery tak fajnie się przenikają, że można je uznać za siostry nierozłączki, zwłaszcza w kwestii rezultatów. Koń jaki jest, każdy widzi – raz w łeb!
Adam Michnik
Michnik amatorem? Ejże!
Zwolennicy rzeczonego już mają na podorędziu argumenty, że intelektualista, że nagrody międzynarodowe, że w ogóle. Przeciwnicy powiedzą, że numer z Wyborczą i miłość pookrągłostołowa świadczą, że Adam M. to lis stary i profesjonalista pełną gębą.
Może, dla mnie amator. Teoretyk i za grosz pragmatyki. Już wyjaśniam dlaczego.
Michnik skończył działalność jako opozycjonista z kartą wstępu na piedestał i ubranko ze spiżu. Miał kombatanckie prawo do moralizowania, ale moralizowania jak profesjonalista a nie amator. Tymczasem Pan Adam zaczął uprawiać amatorszczyznę i z mentora w jeden dzień stał się tandzeciarzem. Tandety nie da się przykryć „dziejami honoru w Polsce”.
Tandeta zaczęła się w momencie, gdy Michnik przebaczył prześladowcom. Bez warunków wstępnych, bez skruchy z ich strony i obietnicy, że teraz to oni – panie – jak Matka Teresa żyć będą.
Była by to prywatna sprawa Michnika, gdyby przy okazji nie opierdzielił tych, którzy ze zniesmaczeniem patrzyli jak wczorajszy opozycjonista-kryształ wypija brudzia i fraternizuje się z wczorajszym prześladowcą (nie tylko Michnika) i tym samym legitymizuje przekrętasy służb i partyjnej nomenklatury, nad którymi opiekę roztoczył „człowiek honoru”. Nie wiem o czym w zaciszy gabinetów rozmawiał Michnik z Kiszczakiem. Może z tych rozmów wynikało, że generał Czesław to postać bardziej tragiczna niż zbrodnicza. Może. Ale to trochę za mało, żeby wczorajszych towarzyszy opozycyjnej walki ustawiać mentorsko do kąta, że nie wspomnę o tych, których bliscy zginęli od kul lub butów SB. Sam bym się poczuł jakby ktoś mi napluł w twarz. Jak ktoś rozpieprza zdobyte zaufanie i autorytet w taki sposób, to trudno uznać go za profesjonalistę. Miał Pan Adam czas, żeby się zreflektować, powiedzieć przepraszam, zapędziłem się nieco. Tymczasem zareagował jak polscy piłkarze po przegranym meczu. Zaczął bredzić. Raz w łeb!
Rząd
Ene, due rabe – wybieramy zepsutą żabę. Na ślepo. Wskazujemy pierwszy lepszy aspekt działalności rządu. Że co, że to sprawy złożone, że nam się wydaje, że wszystko jest takie proste? Że sami spróbujcie?
A kto do cholery pchał się do władzy? Ja?
Kto zapewniał, że ma pomysł na zrobienie porządku (już nie mówię, że wszystkim dobrze). Ja?
Kto wreszcie za to płaci, swoim czasem i pieniędzmi? Oni?
Miała byc deregulacja? Miała. Jest? Ni chu..hu… . Że co? Że biurokracja w ministerstwach? Rostrzelać. Albo wyj..ć z roboty. Deregulację Panie Premierze wprowadza się odgórnie. Bo tylko idiota liczy na to, że urzędnicy sami pójdą po rozum do głowy. Parkinson już w latach 50-tych pokazał, jaka jest istota biurokracji.
A katastrofa smoleńska? Ja wiem, że Kaczyński jest chory, a jego przydupasy jak trzeba, to pewnie i za spust pociągną, gdy przyjdzie co do czego. Ale to żadne usprawiedliwienie dla tandety.
Co z tego, że są konwencje chicagowskie i inne sraty-taty. Sytuacja była zaraz po katastrofie podbramkowa, międzynarodowa opinia publiczna nie śmiałaby podnieść głosu. Trzeba było Ruskich przycisnąć, zażądać wprowadzenia swoich ludzi natychmiast do śledztwa, począwszy od zabezpieczenia terenu, skończywszy na wszelkich badaniach i ekspertyzach, nie czekając aż łaskawie Ruscy zgodzą się na jakiśtam nadzór i przekażą nam materiały i pozostałości po samolocie.
Że co? Że procedury? Proszę mnie nie rozczulać. Procedury procedurami, a w określonej sytuacji trzeba zachować zimną krew i uprawiać politykę – twardą politykę. Naciskać jak jest sprzyjająca atmosfera i brać co się da. Procedury u Rosjan? Owszem są. Tyle, że jak pokazuje praktyka, głos Putina jest główną procedurą. Pamięta Pan Panie Premierze jak poustawiał biznesmenów? Było rozegrać sprawę z Putinem vabank. Jak rzekł Dyzma do dyrektora lasów państwowych – „umiejętność zarządzania, to umiejętność podejmowania szybkich decyzji” Proszę to sobie powiesić w tymczasowym gabinecie w sejmie. Było Rosjan przycisnąć. Od razy kuć póki – przepraszam – wrak samolotu gorący. Gdyby odpalili nasze żądania odium negatywnych reakcji spadłoby na nich, a tymczasem zaczęliście ich usprawiedliwiać, zanim wystosowaliście żądania. Tak to przynajmniej poszło w eter ladies and gentelmen. I dzisiaj z decyzji, która w każdym warsztacie samochodowym uchodzi za standard – przykrycie płachtą wraku – robi się w TVN wielkie halo, a Ruscy wyciągają, że kosztuje ich to ileśtam rubli. To jest Panie Premierze probierz naszego miejsca w świecie. Tak nas traktują Rosjanie, a sojusznicy? Służę.
Irak i Afganistan. Wysyłamy żołnierzy, żołnierze giną, my ponosimy (już w przyszłym roku miliardowe) koszty operacji. Tymczasem Amerykańce, Brytyjczycy i Niemcy podpisują miliardowe kontrakty, a my po raz kolejny wywieszamy sztandar z napisem: za wolność waszą i naszą. Dodaję do tego offset w ramach zakupu od USA F-16 i puszczam pawia.
I tylko proszę mi nie mówić o zobowiązaniach w ramach NATO. Bo po pierwsze, z krajów-członków NATO jesteśmy jedynymi idiotami, którzy angażują się na taką skalę, nie mając z tego nic lub prawie nic, a po drugie wiara w to, że NATO stanowi dla nas gwarancję obronną, jest taka sama jak w 1939 r. wiara w to, że angole i żabojady przyjdą nam z pomocą. Poza lawirowaniem między Ruskimi i Amerykańcami nie możemy efektywnie zrobić NIC! I przestańcie z nas robić idiotów. Te kilka rakiet możecie sobie wypuścić na nowy rok, wkładając do ich pustych głowic fajerwerki. Ruchają nas od przodu i tyłu, a my się cieszymy jak stara lampucera, że ktoś się w ogóle nami interesuje. Gratuluję – raz w łeb.
Tandzeciarzy należy zwalczać. Nie fizycznie, ale systemowo. Trzeba rozpieprzyć system, który tandeciarzom umożliwia podejmowania decyzji.
Coraz częściej dochodzę do wniosku, że politycy w Polsce muszą iść do wymiany. Hurtowo. Ponieważ wymiana pokoleniowa trwa, na początek proponują przyjęcie prostej zasady. Politycy z wyboru zasiadają w sejmie, radzie miasta, gminy lub sejmiku. Urzędnikami mogą zostać wyłącznie profesjonaliści po zdaniu egzaminu służby publicznej. Egzamin obejmuje zagadnienia teoretyczne i – koniecznie – umiejętności praktyczne w dziedzinie, w której kandydat ubiega się o możliwość piastowania określonej funkcji. Urzędnik ze statusem pracownika służby publicznej może być zwolniony z pracy wyłącznie po uzyskaniu negatywnej oceny lub po naruszeniu zasad służby publicznej, w tym zasad etyki zawodowej. Procedura oceny jest ściśle określona, w taki sposób, aby uniknąć dowolności i możliwości zwalniania urzędników po wygraniu wyborów przez określoną opcję polityczną. Od razu proponuję przyjąć, z niewielką modyfikacją, przepisy obowiązujące w tym zakresie w cywilizowanych krajach, a nie samemu wymyślać od podstaw. Trzymajcie polskich prawników z daleka.
W nowych warunkach polityk wybieralny może zostać urzędnikiem, pod warunkiem posiadania cenzusu urzędnika służby publicznej. Skończą się więc skoki na kasę, wiceministrowie-nauczyciele w ministerstwie infrastruktury i pionowa wymiana urzędników od ministra do sprzątaczki. To też miało być wdrożone już 10 lat temu, tylko dzieci głosujące co 4 lata już pewnie nie pamiętają. W dalszej kolejności proponuję wyczyścić z amatorów komisje sejmowe – usprawni to działania legislacyjne. Nie może być mowy o tym, żeby ślusarz zostawał członkiem komisji ds. służby zdrowia, tylko dlatego, że jest chorowity i często przebywa w szpitalach. Że co, że jest wybitnie utalentowany? Ok. Niech zda egzamin na pracownika służby publicznej w zakresie zarządzania publiczną służbą zdrowia przed niezależną komisją profesjonalistów. Dodam – płatny egzamin, za który sam zapłaci.
W rezultacie takich i innych podobnych działań, partie po kilku latach będą delegować do pracy w sejmie, samorządach i obsadzalnych stanowiskach urzędniczych nie amatorów, ale zawodowców, których nadrzędnym celem będzie zawsze efektywność, bez względu na totem znajdujących się aktualnie przy władzy.
Bredzę? Kto ma to wdrożyć? Jest wyjście. Raz w łeb!
Dzień dobry Si Ejcz,
Piątkę Ci przybijam i się kłaniam. Miernoty królują wszędzie, w każdym zawodzie. Żyjemy w cywilizacji starych rajstop, którymi wiążemy i utykamy wszystko, co się da, żeby tylko chłam nie pierdyknął za naszej kadencji. A niech w końcu pierdyknie!
Pozdrawiam serdecznie
Tego się obawiam najbardziej
że cały ten interes jest pociągnięty fasrtrygą, wyłącznie fastrygą…
Dzień dobry Si Ejcz,
Piątkę Ci przybijam i się kłaniam. Miernoty królują wszędzie, w każdym zawodzie. Żyjemy w cywilizacji starych rajstop, którymi wiążemy i utykamy wszystko, co się da, żeby tylko chłam nie pierdyknął za naszej kadencji. A niech w końcu pierdyknie!
Pozdrawiam serdecznie
Tego się obawiam najbardziej
że cały ten interes jest pociągnięty fasrtrygą, wyłącznie fastrygą…
Wiesz kto tym , symbolicznym,młotkiem da sobie w łeb?
Zadłużony po uszy biedak , któremu wcisnęli dziesięć kredytów ,dziesięć razy większych od jego marnej wypłaty .
Stopień zidiocenia jest taki,że ten przegraniec który zapłaci za wszystko i na końcu zdechnie – nie potrafi nazwać przyczyny swojego nieszczęścia. On będzie umierał święcie przekonany ,że to Rydzyk albo kosmici ale ,broń Boże , jego wybrańcy.
nie do konca
zazwyczaj sie z Toba zgadzam, ojcze…ale w tym przypadku wydaje mi sie ze wybrales niefortunny przyklad.
“Wcisnac kredyt” mozna tylko komus, kto podpisze umowe.I ani Rydzyk, ani kosmici ani Wybrancy nie maja wplywu na czyjs brak wyobrazni…
niemniej pozdrawiam
Atonement
To jako ,pierwszy z brzegu , przykład podałem
nie mam pojęcia czy wiesz o ,,sprzedaży produktów bankowych” dostatecznie dużo , oraz , czy zabierasz do domu wszystkie zawierane umowy i poruszasz się z prawnikiem.Doświadczonym prawnikiem.
Nie wiem czy znasz największy polski przewał : może nas Pan teraz podać do sądu.
Bo w sądzie – druga połowa tej bandy.
1.nie wiem na pewno
1.nie wiem na pewno dostatecznie dużo.ale aż sie prosi zapytać: a ty?i kto oceni czy “dostatecznie”?
2.tak zabieram i czytam po kilka razy, zwlaszcza jesli chodzi o pieniadze i zobowiązania finansowe
2.a. ale bez prawnika bo mnie nie stać ani nie znam osobiście,zwłaszcza doświadczonego.
3.znam w teorii bo nie byłem nigdy ani pozwanym ani pozywającym.i niech tak zostanie.
Powyższe punkty mają sie nijak do tego co miałem na myśli.ja wiem że jak ktoś już pójdzie do banku i będzie chciał wziąc kredyt to bank zawsze na nim zarobi a jakiś tam odsetek zrobi w chuja calkowicie na “podpunktach” i “drobnym druku”…
ale jak ktoś nie pójdzie i nie weźmie, bo policzy że go nie stać to nie ma “chuja we wsi”…
i puenta: jak ktoś nie policzy a potem pójdzie i jeszcze nie przeczyta (jak większość, nawet tych co biorą hipoteki na 30 lat), bo np. chce mieć większą plazmę albo jechać na Dominikanę jak sąsiad to jest sam sobie winien i zarówno lewackie jak i prawicowe tłumaczenia mnie nie przekonają.
ave
Secundo : dług wisi na każdym z Nas , nawet jeżeli nigdy
w banku nie byłem , ani nie mam pojęcia jak się kredyt/pożyczkę zaciąga. To jest ten zegar co tyka – 300 mln na dobę. Nawet nie wiem czy tym,którzy stąd uciekli się upiecze. Czytałem o jakichś analizach dla Tuska wg których mają kilka miliardów euro z emigrantów.
Pisząc o zdychającym w nędzy biedaku , miałem na myśli sytuację kiedy ,,system jebnie” /i najbardziej dotknie ten krach ,jak zawsze,najbiedniejszych/ ale on nawet nie przeklnie pod adresem sprawców , dzisiejszych władców tej chorej krainy, tylko zmówi tą samą modlitwę /albo zaklęcie/ co wszyscy dookoła : żeby nie ten Kaczor to i u nas byłaby Ameryka.
Nasz g(b)uru ekonomiczny się obudził z letargu:
Licznik Balcerowicza uruchomiony w Warszawie [Zdjęcia]
Autorski projekt prof. Leszka Balcerowicza – licznik monitorujący stopień zadłużenia Polski – już działa. Będzie bezlitośnie wskazywał zadłużenie naszego kraju.
Gdzieś trzeba mieszkać
Kredyt na mieszkanie nie dziwi.
Patrząc tutaj: ceny za wynajem są rynkowo skorelowane z cenami spłat pożyczek. Można wynająć dom za $1500, można kupić za spłaty $1700. Tyle, że w spłatach są kruczki, takie wywalające bebechy, ale o tym innym razem.
Kredyty konsumpcyjne, owszem: to jest leczenie kompleksów, a bebechy tak samo wyjdą, za nikomu niepotrzebną do życia plazmę.
Wiesz kto tym , symbolicznym,młotkiem da sobie w łeb?
Zadłużony po uszy biedak , któremu wcisnęli dziesięć kredytów ,dziesięć razy większych od jego marnej wypłaty .
Stopień zidiocenia jest taki,że ten przegraniec który zapłaci za wszystko i na końcu zdechnie – nie potrafi nazwać przyczyny swojego nieszczęścia. On będzie umierał święcie przekonany ,że to Rydzyk albo kosmici ale ,broń Boże , jego wybrańcy.
nie do konca
zazwyczaj sie z Toba zgadzam, ojcze…ale w tym przypadku wydaje mi sie ze wybrales niefortunny przyklad.
“Wcisnac kredyt” mozna tylko komus, kto podpisze umowe.I ani Rydzyk, ani kosmici ani Wybrancy nie maja wplywu na czyjs brak wyobrazni…
niemniej pozdrawiam
Atonement
To jako ,pierwszy z brzegu , przykład podałem
nie mam pojęcia czy wiesz o ,,sprzedaży produktów bankowych” dostatecznie dużo , oraz , czy zabierasz do domu wszystkie zawierane umowy i poruszasz się z prawnikiem.Doświadczonym prawnikiem.
Nie wiem czy znasz największy polski przewał : może nas Pan teraz podać do sądu.
Bo w sądzie – druga połowa tej bandy.
1.nie wiem na pewno
1.nie wiem na pewno dostatecznie dużo.ale aż sie prosi zapytać: a ty?i kto oceni czy “dostatecznie”?
2.tak zabieram i czytam po kilka razy, zwlaszcza jesli chodzi o pieniadze i zobowiązania finansowe
2.a. ale bez prawnika bo mnie nie stać ani nie znam osobiście,zwłaszcza doświadczonego.
3.znam w teorii bo nie byłem nigdy ani pozwanym ani pozywającym.i niech tak zostanie.
Powyższe punkty mają sie nijak do tego co miałem na myśli.ja wiem że jak ktoś już pójdzie do banku i będzie chciał wziąc kredyt to bank zawsze na nim zarobi a jakiś tam odsetek zrobi w chuja calkowicie na “podpunktach” i “drobnym druku”…
ale jak ktoś nie pójdzie i nie weźmie, bo policzy że go nie stać to nie ma “chuja we wsi”…
i puenta: jak ktoś nie policzy a potem pójdzie i jeszcze nie przeczyta (jak większość, nawet tych co biorą hipoteki na 30 lat), bo np. chce mieć większą plazmę albo jechać na Dominikanę jak sąsiad to jest sam sobie winien i zarówno lewackie jak i prawicowe tłumaczenia mnie nie przekonają.
ave
Secundo : dług wisi na każdym z Nas , nawet jeżeli nigdy
w banku nie byłem , ani nie mam pojęcia jak się kredyt/pożyczkę zaciąga. To jest ten zegar co tyka – 300 mln na dobę. Nawet nie wiem czy tym,którzy stąd uciekli się upiecze. Czytałem o jakichś analizach dla Tuska wg których mają kilka miliardów euro z emigrantów.
Pisząc o zdychającym w nędzy biedaku , miałem na myśli sytuację kiedy ,,system jebnie” /i najbardziej dotknie ten krach ,jak zawsze,najbiedniejszych/ ale on nawet nie przeklnie pod adresem sprawców , dzisiejszych władców tej chorej krainy, tylko zmówi tą samą modlitwę /albo zaklęcie/ co wszyscy dookoła : żeby nie ten Kaczor to i u nas byłaby Ameryka.
Nasz g(b)uru ekonomiczny się obudził z letargu:
Licznik Balcerowicza uruchomiony w Warszawie [Zdjęcia]
Autorski projekt prof. Leszka Balcerowicza – licznik monitorujący stopień zadłużenia Polski – już działa. Będzie bezlitośnie wskazywał zadłużenie naszego kraju.
Gdzieś trzeba mieszkać
Kredyt na mieszkanie nie dziwi.
Patrząc tutaj: ceny za wynajem są rynkowo skorelowane z cenami spłat pożyczek. Można wynająć dom za $1500, można kupić za spłaty $1700. Tyle, że w spłatach są kruczki, takie wywalające bebechy, ale o tym innym razem.
Kredyty konsumpcyjne, owszem: to jest leczenie kompleksów, a bebechy tak samo wyjdą, za nikomu niepotrzebną do życia plazmę.
Lubiczu
Trzeba uniezależnić urzędników od polityków. Pojęcie służby publicznej taką niezależność daje. Urzędnik ma być lojalny wobec instytucji państwa, a nie polityków, partii itp. To nie wymaga zmiany pokolenia. Jestem przekonany, zmiana przepisów i 2-3 lata w zupełności wystarczą. Zaraz potem trzeba postawić szlaban koteriom zawodowym, zaczynając od prawników. Naiwne? Niekoniecznie. I wśród prawników można znaleźć ludzi, którym funkcjonowanie w obecnych uwarunkowaniach nie przypada do gustu (i to wcale nie z powodu chęci wysiudania konkurencji) i dostrzegają konieczność gruntownych zmian i ukrócenia samowoli zawodowej.
Kto ma zrobić tę rewolucję-przewrót? Jak zwykle – mała dobrze zorganizowana, konsekwentna i zdeterminowana grupa polityków. Rewolucję październikową przeprowadziła nieliczna grupa bolszewików, a nie masy. I żadna to była rewolucja, tylko zamach stanu.
Zresztą co tam rewolucja,wybuch Solidarności to dzieło kilku młodych zapaleńców, a potem poszło…
Lubiczu
Trzeba uniezależnić urzędników od polityków. Pojęcie służby publicznej taką niezależność daje. Urzędnik ma być lojalny wobec instytucji państwa, a nie polityków, partii itp. To nie wymaga zmiany pokolenia. Jestem przekonany, zmiana przepisów i 2-3 lata w zupełności wystarczą. Zaraz potem trzeba postawić szlaban koteriom zawodowym, zaczynając od prawników. Naiwne? Niekoniecznie. I wśród prawników można znaleźć ludzi, którym funkcjonowanie w obecnych uwarunkowaniach nie przypada do gustu (i to wcale nie z powodu chęci wysiudania konkurencji) i dostrzegają konieczność gruntownych zmian i ukrócenia samowoli zawodowej.
Kto ma zrobić tę rewolucję-przewrót? Jak zwykle – mała dobrze zorganizowana, konsekwentna i zdeterminowana grupa polityków. Rewolucję październikową przeprowadziła nieliczna grupa bolszewików, a nie masy. I żadna to była rewolucja, tylko zamach stanu.
Zresztą co tam rewolucja,wybuch Solidarności to dzieło kilku młodych zapaleńców, a potem poszło…
Tomaszewski to Palikot polskiej piłki
Jak dla mnie różnica między G.Lato a Tomaszewskim jest taka, że ten pierwszy jest prezesem PZPN, a ten drugi bardzo chciałby być.
Obrażasz Tomaszewskiego – porównaniem z Latą
czyli koniem który mówi. Z debilem , bezmózgiem a do tego czerwonym. On tak ,,rządzi” PZPN-em jak Tusk – Polską.
Właśnie ,,czerwony koń który mówi” postanowił wyrzucić trenera młodzieżówki.Za osiągnięcia.
Tomaszewski to Palikot polskiej piłki
Jak dla mnie różnica między G.Lato a Tomaszewskim jest taka, że ten pierwszy jest prezesem PZPN, a ten drugi bardzo chciałby być.
Obrażasz Tomaszewskiego – porównaniem z Latą
czyli koniem który mówi. Z debilem , bezmózgiem a do tego czerwonym. On tak ,,rządzi” PZPN-em jak Tusk – Polską.
Właśnie ,,czerwony koń który mówi” postanowił wyrzucić trenera młodzieżówki.Za osiągnięcia.
Nie nudź
Jasmine narzekała, że tylko krytykujemy, a nie mamy pomysłu jak to naprawić. Ja mam.
Nie nudź
Jasmine narzekała, że tylko krytykujemy, a nie mamy pomysłu jak to naprawić. Ja mam.
Toż piszę od miesięcy
że komisja przyjazne państwo rozbiła się w ministerstwie finansów o urzędniczki jak krypa o skały. Biurokracji nie można zmniejszać, zdejmując cegła po cegle jak chce Lubicz. Biurokrację rozpieprza się podminowując fundament, bo na miejsce każdej zdjętej cegły pojawiają się dwie.
Politycy muszą przerobić biurokrację na służbę publiczną, a służba publiczna ma stać na straży państwowości. Teoria? Może. W końcu demokracja to też teoria.
Toż piszę od miesięcy
że komisja przyjazne państwo rozbiła się w ministerstwie finansów o urzędniczki jak krypa o skały. Biurokracji nie można zmniejszać, zdejmując cegła po cegle jak chce Lubicz. Biurokrację rozpieprza się podminowując fundament, bo na miejsce każdej zdjętej cegły pojawiają się dwie.
Politycy muszą przerobić biurokrację na służbę publiczną, a służba publiczna ma stać na straży państwowości. Teoria? Może. W końcu demokracja to też teoria.
Ze starej gwardii można posłuchać Lubańskiego
Zdziwiłem się kiedyś, bo jako komentator-partner Szpakowskiego sprawdzał się raczej słabo. Potem zobaczyłem program poświęcony jego karierze i długi z nim wywiad. Nie tylko mówił przyjemną polszczyzną, ale w dodatku inteligentnie, by nie rzec błyskotliwie.
Ze starej gwardii można posłuchać Lubańskiego
Zdziwiłem się kiedyś, bo jako komentator-partner Szpakowskiego sprawdzał się raczej słabo. Potem zobaczyłem program poświęcony jego karierze i długi z nim wywiad. Nie tylko mówił przyjemną polszczyzną, ale w dodatku inteligentnie, by nie rzec błyskotliwie.
Największy amator wśród idiotów – o zawodowstwie:
Obecny na konferencji Donald Tusk ogłosił, że w wojsku “skończył się czas amatorów”. Premier zdaje się sądzić, że armie oparte na poborze obywateli do służby wojskowej, np. takie jak niemiecka Bundeswehra, to pożałowania godna amatorszczyzna. Tusk dodał też, że jego rząd uwolnił nas od “dręczącego młodych Polaków od dziesięcioleci obowiązkowego poboru”. W rocznicę Bitwy Warszawskiej 1920 r. i wybuchu Powstania Warszawskiego 1944 r. szef rządu RP wyraził pogląd, że włożenie polskiego munduru jest dla Polaka nieprzyjemnym doświadczeniem.
Największy amator wśród idiotów – o zawodowstwie:
Obecny na konferencji Donald Tusk ogłosił, że w wojsku “skończył się czas amatorów”. Premier zdaje się sądzić, że armie oparte na poborze obywateli do służby wojskowej, np. takie jak niemiecka Bundeswehra, to pożałowania godna amatorszczyzna. Tusk dodał też, że jego rząd uwolnił nas od “dręczącego młodych Polaków od dziesięcioleci obowiązkowego poboru”. W rocznicę Bitwy Warszawskiej 1920 r. i wybuchu Powstania Warszawskiego 1944 r. szef rządu RP wyraził pogląd, że włożenie polskiego munduru jest dla Polaka nieprzyjemnym doświadczeniem.
W Polsce pokutuje
W Polsce pokutuje przekonanie, że prowizorki są najtrwalsze i jakoś to będzie. Jako optymista staram się dostrzec w tym jakiś sens i coś tam znalazłem. Popatrzcie na II wojnę światową. Tam, gdzie nie było porządnej infrastruktury ( Polska, Rosja), Niemcy, ten porządny i działający według harmonogramu naród połamał sobie zęby. Może teraz też tak będzie, jak ktoś bęzie chciał nas zniewolić, to sobie połamie zęby na naszych urzędnikach i prowizorkach:)
Koninek, z całym szacunkiem
Grube uproszczenie z tym porównaniem. To tak, jakby o Kazimierzu Wielkim powiedzieć, że zastał kraj drewniany, a zostawił murowany, i już.
Pozdrowienia.
Solano..
Oczywiście, że to duże uproszczenie, bo ile można mielić w kółko to samo. To, jak walić grochem o ścianę. Proza życia jest całkiem inna, trzeba w poniedziałek wstać i robić swoje. Bez względu na okoliczności.
W Polsce pokutuje
W Polsce pokutuje przekonanie, że prowizorki są najtrwalsze i jakoś to będzie. Jako optymista staram się dostrzec w tym jakiś sens i coś tam znalazłem. Popatrzcie na II wojnę światową. Tam, gdzie nie było porządnej infrastruktury ( Polska, Rosja), Niemcy, ten porządny i działający według harmonogramu naród połamał sobie zęby. Może teraz też tak będzie, jak ktoś bęzie chciał nas zniewolić, to sobie połamie zęby na naszych urzędnikach i prowizorkach:)
Koninek, z całym szacunkiem
Grube uproszczenie z tym porównaniem. To tak, jakby o Kazimierzu Wielkim powiedzieć, że zastał kraj drewniany, a zostawił murowany, i już.
Pozdrowienia.
Solano..
Oczywiście, że to duże uproszczenie, bo ile można mielić w kółko to samo. To, jak walić grochem o ścianę. Proza życia jest całkiem inna, trzeba w poniedziałek wstać i robić swoje. Bez względu na okoliczności.
Chcesz mi powiedzieć,że państwo niemieckie i Bundeswehra
są mniej mobilni od (ludowego) Wojska Polskiego? Ty i ja wiemy,że Niemcy mogą uroczyście zamknąć koszary i powiesić na bramach kwiaty,gwiazdy wyłamane z mercedesów itp. pedalskie insygnia. Ale wystarczy jedno hasło i kilka dni – ponieważ istnieje coś takiego jak plan mobilizacyjny.Każdy rezerwista ma przydział do jednostki bojowej a każdy cywilny ,dzisiaj,samochód ma wojenny przydział. To właśnie zostało u nas rozjebane /jakby pod dyktando największego wroga /. Za coś takiego Tusk z Klichem powinni trafić pod sąd. Poza tym Bundeswehra podarowała naszym pancerniakom z Żagania trochę starych Leopardów,żeby , po latach obijania się w radzieckich T,zobaczyli na własne oczy jak wygląda współczesny czołg.
Rosja Putina ma do dyspozycji , na wypadek wojny, 20 mln żołnierzy.
Nasze ,,zawodowe” wojsko liczy ok 100 tys. ludzi , zabytkowego sprzętu pilnują wynajęte prywatne firmy ochroniarskie(!).
Mamy również marynarkę wojenną – zwodowano kadłub za miliard zł /korweta Gawron , budowana OSIEM LAT – rekord świata/ ale nie ma i nie będzie forsy na wyposażenie ani uzbrojenie.
My nie mamy żadnej armii. Teraz wiedzą o tym żołnierze – obdarzeni rozumem. Reszta – cywile – dowiedzą się w godzinie prawdy. Ale wtedy miejscowe ,,,patriotyczne”, żydostwo będzie już bezpieczne w swoich włoskich lub amerykańskich willach. A Ty – w wygodnym fotelu w Wiedniu.
Chcesz mi powiedzieć,że państwo niemieckie i Bundeswehra
są mniej mobilni od (ludowego) Wojska Polskiego? Ty i ja wiemy,że Niemcy mogą uroczyście zamknąć koszary i powiesić na bramach kwiaty,gwiazdy wyłamane z mercedesów itp. pedalskie insygnia. Ale wystarczy jedno hasło i kilka dni – ponieważ istnieje coś takiego jak plan mobilizacyjny.Każdy rezerwista ma przydział do jednostki bojowej a każdy cywilny ,dzisiaj,samochód ma wojenny przydział. To właśnie zostało u nas rozjebane /jakby pod dyktando największego wroga /. Za coś takiego Tusk z Klichem powinni trafić pod sąd. Poza tym Bundeswehra podarowała naszym pancerniakom z Żagania trochę starych Leopardów,żeby , po latach obijania się w radzieckich T,zobaczyli na własne oczy jak wygląda współczesny czołg.
Rosja Putina ma do dyspozycji , na wypadek wojny, 20 mln żołnierzy.
Nasze ,,zawodowe” wojsko liczy ok 100 tys. ludzi , zabytkowego sprzętu pilnują wynajęte prywatne firmy ochroniarskie(!).
Mamy również marynarkę wojenną – zwodowano kadłub za miliard zł /korweta Gawron , budowana OSIEM LAT – rekord świata/ ale nie ma i nie będzie forsy na wyposażenie ani uzbrojenie.
My nie mamy żadnej armii. Teraz wiedzą o tym żołnierze – obdarzeni rozumem. Reszta – cywile – dowiedzą się w godzinie prawdy. Ale wtedy miejscowe ,,,patriotyczne”, żydostwo będzie już bezpieczne w swoich włoskich lub amerykańskich willach. A Ty – w wygodnym fotelu w Wiedniu.
Właśnie mi napisałeś , że jesteś tylko Wujek
Dobra Rada.
To są zupełnie dwie różne rzeczy : komentować coś z oddali , z niezbędnego , czasem , dystansu, albo próbować wpływać na czyjś wybór , sugerować najlepsze rozwiązania – nie będąc W ŻADEN SPOSÓB ofiarą tych ,,trafnych” /albo może trefnych/ – skutków.
Właśnie mi napisałeś , że jesteś tylko Wujek
Dobra Rada.
To są zupełnie dwie różne rzeczy : komentować coś z oddali , z niezbędnego , czasem , dystansu, albo próbować wpływać na czyjś wybór , sugerować najlepsze rozwiązania – nie będąc W ŻADEN SPOSÓB ofiarą tych ,,trafnych” /albo może trefnych/ – skutków.
Czego Google nie znajduje – to nie istnieje?
Korweta zwodowana, tylko po co?
17 września 2009, godz. 07:00 (138 opinii)
Stocznia Marynarki Wojennej w Gdyni – pracy coraz mniej, a perspektyw na dokończenie korwety nie widać.
Jak tak dalej pójdzie, to zwodowana we wtorek w Stoczni Marynarki Wojennej korweta będzie najdłużej budowanym okrętem na świecie. Przez osiem lat powstał kadłub, ale nie ma pieniędzy na dalsze prace.
Czy budowa korwety powinna być dokończona?
tak, nie można zmarnować zainwestowanych milionów
Wielozadaniowa korweta typu “Gawron” miała być chlubą polskiej Marynarki Wojennej. Za kilka lat część naszej floty będzie bowiem nadawała się tylko na złom, więc statki wycofane z eksploatacji miał zastąpić nasz sztandarowy produkt. Budowę korwety rozpoczęto w 2001 roku. Za to “szalone” tempo prac nie odpowiadają jednak stoczniowcy. Postępowanie kolejnych rządów, które wciąż odraczały dokończenie prototypu “Gawrona”, śmiało mogłoby posłużyć za gotowy scenariusz na kolejny odcinek “Latającego cyrku Monty Pythona”.
Wczoraj zwodowano kadłub okrętu. Jego budowa kosztowała ok. 400 mln zł. To jednak dopiero kropla w morzu, bo sama elektronika, a ściślej mówiąc zintegrowany system walki, będzie kosztować min. 600 mln zł. Cały koszt wybudowania i wyposażenia korwety może sięgnąć 1,5 mld zł. Początkowo okrętów miało być osiem, potem siedem, dziś sami wojskowi mówią, że skończy się najwyżej na jednym.
Za taką samą kwotę można kupić dwie, a nawet trzy nowoczesne korwety w USA lub Niemczech. Tylko, że wtedy pracę straciłoby 1,3 tys. osób zatrudnionych w Stoczni Marynarki Wojennej, która praktycznie nie otrzymuje już zleceń od MON. Ale to, że miejsca pracy uda się uratować, to też mit – w stoczni właśnie rozpoczęły się zwolnienia grupowe, pracę ma stracić 30 proc. załogi. A Ministerstwo Obrony Narodowej i tak nie zapłaciło w tym roku za korwetę ani złotówki. Zadłużony zakład jest na skraju bankructwa, wniosek o układ z wierzycielami czeka już w sądzie.
Związkowcy boją się, że zwolnienia doprowadzą do upadku stoczni, a miliony przeznaczone na budowę korwety przepadną. – 65 proc. naszych kosztów to koszty pracy. Zwolnienia obejmą głównie pracowników nieprodukcyjnych, którzy stanowią większą część załogi. Nie możemy utrzymać takiego stanu – podkreśla prezes stoczni Roman Kraiński
Czego Google nie znajduje – to nie istnieje?
Korweta zwodowana, tylko po co?
17 września 2009, godz. 07:00 (138 opinii)
Stocznia Marynarki Wojennej w Gdyni – pracy coraz mniej, a perspektyw na dokończenie korwety nie widać.
Jak tak dalej pójdzie, to zwodowana we wtorek w Stoczni Marynarki Wojennej korweta będzie najdłużej budowanym okrętem na świecie. Przez osiem lat powstał kadłub, ale nie ma pieniędzy na dalsze prace.
Czy budowa korwety powinna być dokończona?
tak, nie można zmarnować zainwestowanych milionów
Wielozadaniowa korweta typu “Gawron” miała być chlubą polskiej Marynarki Wojennej. Za kilka lat część naszej floty będzie bowiem nadawała się tylko na złom, więc statki wycofane z eksploatacji miał zastąpić nasz sztandarowy produkt. Budowę korwety rozpoczęto w 2001 roku. Za to “szalone” tempo prac nie odpowiadają jednak stoczniowcy. Postępowanie kolejnych rządów, które wciąż odraczały dokończenie prototypu “Gawrona”, śmiało mogłoby posłużyć za gotowy scenariusz na kolejny odcinek “Latającego cyrku Monty Pythona”.
Wczoraj zwodowano kadłub okrętu. Jego budowa kosztowała ok. 400 mln zł. To jednak dopiero kropla w morzu, bo sama elektronika, a ściślej mówiąc zintegrowany system walki, będzie kosztować min. 600 mln zł. Cały koszt wybudowania i wyposażenia korwety może sięgnąć 1,5 mld zł. Początkowo okrętów miało być osiem, potem siedem, dziś sami wojskowi mówią, że skończy się najwyżej na jednym.
Za taką samą kwotę można kupić dwie, a nawet trzy nowoczesne korwety w USA lub Niemczech. Tylko, że wtedy pracę straciłoby 1,3 tys. osób zatrudnionych w Stoczni Marynarki Wojennej, która praktycznie nie otrzymuje już zleceń od MON. Ale to, że miejsca pracy uda się uratować, to też mit – w stoczni właśnie rozpoczęły się zwolnienia grupowe, pracę ma stracić 30 proc. załogi. A Ministerstwo Obrony Narodowej i tak nie zapłaciło w tym roku za korwetę ani złotówki. Zadłużony zakład jest na skraju bankructwa, wniosek o układ z wierzycielami czeka już w sądzie.
Związkowcy boją się, że zwolnienia doprowadzą do upadku stoczni, a miliony przeznaczone na budowę korwety przepadną. – 65 proc. naszych kosztów to koszty pracy. Zwolnienia obejmą głównie pracowników nieprodukcyjnych, którzy stanowią większą część załogi. Nie możemy utrzymać takiego stanu – podkreśla prezes stoczni Roman Kraiński
Hmmmmmmmmmmmmmm
7. Reasumując powyższe uwagi należy stwierdzić, że Ojczyzna nasza przedstawia dziś smutne widowisko irracjonalnego agonu dwóch splecionych ze sobą w śmiertelnym uścisku obozów partyjnych, dla których ważniejsze jest unicestwienie przeciwnika niż ocalenie wspólnoty politycznej, takie zaś nastawienie jest prostą drogą do znicestwienia narodu. Ci agoniści są jak Niebiescy i Zieloni, grupujący popleczników jednego bądź drugiego zaprzęgu rydwanów, którzy z tą samą zajadłością przez setki lat rozszarpywali Cesarstwo Bizantyjskie. Są jak gwelfowie i gibelini, lecz tacy, którzy już nawet nie pamiętają o co spierali się ich przodkowie, ale pozostała im zapiekła nienawiść. Dziś w Polsce podstawowy wyznacznik polityczności, jakim jest desygnacja „wroga publicznego” (hostis), dokonywa się według kryteriów partyjno-politycznych, a nie państwowo-politycznych, co sprawia, że jako wrogowie publiczni oznaczeni są wrogowie prywatni (inimici) partyjnych bossów i ich pretorianów, a państwo nie ma jednoczącego go przywódcy i przewodnika, stojącego ponad wszelkimi partykularyzmami i prowadzącego wszystkich ku wspólnemu celowi.
Być może, jedynym pocieszeniem w tej „wielkiej smucie” jest nadzieja, że bezsilne przyglądanie się ponuremu widowisku rozszarpywania Rzeczypospolitej przez – jak to nazywał Enrico Corradini – „te koczujące bandy, zwane partiami” okaże się wstrząsem, który niejednemu zaślepionemu współczesnym kultem demokracji pozwoli zgubić bielmo na oczach zasłaniające prawdę głoszoną przez całą klasyczną filozofię polityczną, z Arystotelesem i św. Tomaszem z Akwinu na czele, że demokracja to system z natury zepsuty, w którym niemożliwe jest osiąganie dobra wspólnego; to „tyrania wielu” (multitudinis), nie zasługująca nawet na nazwanie jej „ustrojem”, bo faktycznie będąca „rozstrojem”. Być może zatem niejeden dotychczasowy ślepiec dostrzeże i zrozumie konieczność przywrócenia tego, co jeszcze w konstytucjonalizmie XIX-wiecznym nazywano „państwem zwierzchniczym”, rozpościerającym się ponad mnogością wolnych, lecz uporządkowanych wspólnot oraz mądrze i sprawiedliwie nimi rządzącym. A zatem także niezbędność przywrócenia władzy realnej, niezależnej od woli tłumu i od partyjnych oligarchii, zakorzenionej w tradycji, dziedzicznej, opromienionej autorytetem nadprzyrodzonym, uzyskiwanym jako łaska w sakrze namaszczenia; ustanowienia władcy będącego katechonem powstrzymującym nadejście Antychrysta, co przepowiadał Apostoł Narodów w 2 Liście do Tesaloniczan. Bo przecież nie tylko płonna, ale wprost śmieszna byłaby nadzieja, że powstrzymać Antychrysta mogłaby „wygrana demokracji”.
http://www.legitymizm.org/niebiescy-zieloni
Hmmmmmmmmmmmmmm
7. Reasumując powyższe uwagi należy stwierdzić, że Ojczyzna nasza przedstawia dziś smutne widowisko irracjonalnego agonu dwóch splecionych ze sobą w śmiertelnym uścisku obozów partyjnych, dla których ważniejsze jest unicestwienie przeciwnika niż ocalenie wspólnoty politycznej, takie zaś nastawienie jest prostą drogą do znicestwienia narodu. Ci agoniści są jak Niebiescy i Zieloni, grupujący popleczników jednego bądź drugiego zaprzęgu rydwanów, którzy z tą samą zajadłością przez setki lat rozszarpywali Cesarstwo Bizantyjskie. Są jak gwelfowie i gibelini, lecz tacy, którzy już nawet nie pamiętają o co spierali się ich przodkowie, ale pozostała im zapiekła nienawiść. Dziś w Polsce podstawowy wyznacznik polityczności, jakim jest desygnacja „wroga publicznego” (hostis), dokonywa się według kryteriów partyjno-politycznych, a nie państwowo-politycznych, co sprawia, że jako wrogowie publiczni oznaczeni są wrogowie prywatni (inimici) partyjnych bossów i ich pretorianów, a państwo nie ma jednoczącego go przywódcy i przewodnika, stojącego ponad wszelkimi partykularyzmami i prowadzącego wszystkich ku wspólnemu celowi.
Być może, jedynym pocieszeniem w tej „wielkiej smucie” jest nadzieja, że bezsilne przyglądanie się ponuremu widowisku rozszarpywania Rzeczypospolitej przez – jak to nazywał Enrico Corradini – „te koczujące bandy, zwane partiami” okaże się wstrząsem, który niejednemu zaślepionemu współczesnym kultem demokracji pozwoli zgubić bielmo na oczach zasłaniające prawdę głoszoną przez całą klasyczną filozofię polityczną, z Arystotelesem i św. Tomaszem z Akwinu na czele, że demokracja to system z natury zepsuty, w którym niemożliwe jest osiąganie dobra wspólnego; to „tyrania wielu” (multitudinis), nie zasługująca nawet na nazwanie jej „ustrojem”, bo faktycznie będąca „rozstrojem”. Być może zatem niejeden dotychczasowy ślepiec dostrzeże i zrozumie konieczność przywrócenia tego, co jeszcze w konstytucjonalizmie XIX-wiecznym nazywano „państwem zwierzchniczym”, rozpościerającym się ponad mnogością wolnych, lecz uporządkowanych wspólnot oraz mądrze i sprawiedliwie nimi rządzącym. A zatem także niezbędność przywrócenia władzy realnej, niezależnej od woli tłumu i od partyjnych oligarchii, zakorzenionej w tradycji, dziedzicznej, opromienionej autorytetem nadprzyrodzonym, uzyskiwanym jako łaska w sakrze namaszczenia; ustanowienia władcy będącego katechonem powstrzymującym nadejście Antychrysta, co przepowiadał Apostoł Narodów w 2 Liście do Tesaloniczan. Bo przecież nie tylko płonna, ale wprost śmieszna byłaby nadzieja, że powstrzymać Antychrysta mogłaby „wygrana demokracji”.
http://www.legitymizm.org/niebiescy-zieloni
Puszko, wybacz strywializowanie pod Twoim wpisem
Puszko – to jakbym pisała do siebie, bo w rodzinnym żargonie jestem Puszką. Była ewolucja, najpierw byłam Pumą, mój mały fiat nazywał się Pumeks, potem poszło… słowotwórczo.
W notce o sobie umieściłeś informację o numerze buta. To mi przypomniało pewien film, który kiedyś oglądałam. Transwestyta, wielki facet chodzący w lokach, staniku, spódnicy i na szpilkach, poszedł po zakupy do sklepu obuwniczego. Spodobały mu się małe damskie szpileczki i zapytał sprzedawcę: macie takie w rozmiarze 45?
Mam nadzieję, że się nie naraziłam za bardzo.
PaPucha
PS. Wnoszę o usunięcie tego komentarza, jeśli przesadziłam z zabawowym nastrojem.
Dziecięciem będąc
z czarnymi loczkami byłem mylony z dziewczynkami przez niedowidzące już babcie, pilnujące wnucząt na podwórku. Wpieniało mnie to do białości, bo baba to wiadomo: ani w piłkę nie pogra, ani wojny żołnierzykami nie przeprowadzi, ani nie pobije się, a jak pobije to ryczy jak baba.
Gdy miałem bodajże lat 5,moja matka uparła się, że mogę pójść na podwórko pod warunkiem, że założę…rajtuzy.
Kur..a! Rajtuzy! Nie pamiętam co mi matula wmówiła (czy że przystojniaki chodzą tylko w rajtuzkach, czy że Robin Hood też hasał po Sherwood w rajtuzach) – dałam się w końcu przekonać. Jak tylko pojawiłem się w piaskownicy jakaś stara raszpla zaskrzeczała: – o jaka ładna dziewczynka. Wróciłem natychmiast do domu z żądzą mordu w oczach. Ta trauma została mi do dzisiaj, więc uważaj!
Nie zapytam, ile z czarnych loczków zostało
Ale, co by zmniejszyć traumę dzieciństwa i na złagodzenie obyczajów:
Puszko, wybacz strywializowanie pod Twoim wpisem
Puszko – to jakbym pisała do siebie, bo w rodzinnym żargonie jestem Puszką. Była ewolucja, najpierw byłam Pumą, mój mały fiat nazywał się Pumeks, potem poszło… słowotwórczo.
W notce o sobie umieściłeś informację o numerze buta. To mi przypomniało pewien film, który kiedyś oglądałam. Transwestyta, wielki facet chodzący w lokach, staniku, spódnicy i na szpilkach, poszedł po zakupy do sklepu obuwniczego. Spodobały mu się małe damskie szpileczki i zapytał sprzedawcę: macie takie w rozmiarze 45?
Mam nadzieję, że się nie naraziłam za bardzo.
PaPucha
PS. Wnoszę o usunięcie tego komentarza, jeśli przesadziłam z zabawowym nastrojem.
Dziecięciem będąc
z czarnymi loczkami byłem mylony z dziewczynkami przez niedowidzące już babcie, pilnujące wnucząt na podwórku. Wpieniało mnie to do białości, bo baba to wiadomo: ani w piłkę nie pogra, ani wojny żołnierzykami nie przeprowadzi, ani nie pobije się, a jak pobije to ryczy jak baba.
Gdy miałem bodajże lat 5,moja matka uparła się, że mogę pójść na podwórko pod warunkiem, że założę…rajtuzy.
Kur..a! Rajtuzy! Nie pamiętam co mi matula wmówiła (czy że przystojniaki chodzą tylko w rajtuzkach, czy że Robin Hood też hasał po Sherwood w rajtuzach) – dałam się w końcu przekonać. Jak tylko pojawiłem się w piaskownicy jakaś stara raszpla zaskrzeczała: – o jaka ładna dziewczynka. Wróciłem natychmiast do domu z żądzą mordu w oczach. Ta trauma została mi do dzisiaj, więc uważaj!
Nie zapytam, ile z czarnych loczków zostało
Ale, co by zmniejszyć traumę dzieciństwa i na złagodzenie obyczajów: