Podoba mi się marny los Macieja Stuhra, bo ciężko sobie na taki los zapracował. Gdy pisałem, że młody Stuhr dla prymitywnego lansu strzelił „Hołdysa”, nie sądziłem, że moje słowa będą prorocze. Dziś już nie ma wątpliwości, że pewne rzeczy przy aktorze usiłującym udawać męczennika pozostaną na zawsze. Mam to poczucie komfortu, że pisząc na portalu kontrowersje.net nie muszę się tłumaczyć ze zdań, które trzeba umieć czytać. Tutaj ludzie potrafią czytać i spodziewają się dalszego racjonalnego ciągu po słowie wstępnym, nie nadającym się do publikacji na portalach pozbawionych czytelników. Ciesząc się z marnego losu Stuhra nie zacieram rączek, nie podstawiam nogi, nie obrzucam łajnem zza węgła. Zupełnie innego rodzaju satysfakcja mi towarzyszy, mianowicie poczucie sensu i pożytku z wyrażanego oporu wobec głupoty, tandety i łatwego pozyskiwania oklasków. Cieszę się, że Stuhr dostał po tyłku, ponieważ jego zachowanie zasługuje na coś więcej, na coś bardziej dotkliwego niż tylko śmieszne zdjęcia i wierszyki. Stuhra grzechem nie jest gra w gównianym filmie, ale ideowa deklaracja złożona pod obrazem „historycznym”, poparta ignorancją i ideologicznym zaczadzeniem. Udało się, trochę z pomocą sił nadprzyrodzonych, pokazać marność podobnych zachowań i to musi cieszyć, po tysiącu zmartwień i bezskutecznych protestów. Jeśli komuś się wydawało, że są takie bezkarne obszary, na których w sposób lekki, łatwy i dowcipny można w nieskończoność prowokować i zbierać profity, to teraz wie, że obszary się kurczą. Wreszcie cieszę się z jeszcze jednego powodu, przed Stuhrem stoi poważny życiowy wybór, może nadal uprawiać tandetę albo zastanowi się nad sobą i pójdzie po rozum do głowy. Nie moja sprawa, nie moje zmartwienia, ale wspominam o takiej możliwości, by nie kopać leżącego i zapewne kompletnie pogubionego.
Radość jest, jednak nie wolno zapominać, że jaskółka wiosny nie czyni. W czasie gdy Internet słusznie linczuje Stuhra, pojawiła się dyskretnie inna „męczeńska” postać. Zupełnie nieznany smarkacz z Czeladzi i ta najkrótsza wizytówka jest jednym z ważniejszych powodów, dla których warto się takimi smarkatymi zajmować. Niezwykle łatwo z nikogo krzyczącego nic, zrobić kogoś, walczącego o coś. Smarkaty nazywa się Andrzej Kostewicz i jako się rzekło mieszka w Czeladzi, gdzie w tych dniach odbyło się spotkanie posła Macierewicza w ramach prezentacji wyników badań zespołu parlamentarnego. Chciałbym rozpocząć „linczowanie” smarkatego od pewnej uniwersalnej obserwacji. Za każdym razem, gdy czytam o prześladowanym członku Klubu Gazety Polskiej, który wyleciał na bruk przez drzwi „Nowego Wspaniałego Światu” albo o lewackiej lesbijce, przegonionej z kołka różańcowego w Ligocie Małej, mam coś w rodzaju odruchu – no i ciesz się, że masz wszystkie zęby frajerze. Uważam, że ludzie mają prawo do kultywowania swoich przyjemności we własnym gronie, a kto wchodzi z sierpem i młotem na zjazd sympatyków Dmowskiego, musi się liczyć z takim samym przyjęciem, jak endek w kawiarni lewackiej. Z drugiej strony nikt i nikomu, a już na pewno ja nikomu nie zabraniam brawury, proszę bardzo, chcesz idziesz, tylko proszę nie rozśmieszaj mnie „wolnością słowa” i „apolitycznością”. Wydaje mi się, że ludzie potrafiący konstruować myśli i logiczne zdania, nie powinni mieć większych problemów ze zrozumieniem tych oczywistych reguł królujących w przyrodzie. Inaczej rzecz się ma z ideologami i gówniarzami, oni nie rozumieją reguł rządzących w przyrodzie lub rozumieją, tylko udają głupich. Smarkaty Andrzej Kostewicz z Czeladzi przedstawił się na prelekcji Macierewicza jako bezpartyjny i niezaangażowany politycznie młodzieniec, następnie zaczął pyskować w najbardziej prymitywny, polityczny i zaangażowany sposób. Siłą praw naturalnych został za palto wyciągnięty ze spotkania i Bogu niech dziękuje za pogniecione klapy, póki ma jeszcze wszystkie zęby i Bóg dziękczynienie zrozumie. Przygodę smarkatego Andrzeja Kostewicza z Czeladzi podchwycił biuletyn żydowskich komunistów, w skrócie zwany GW i zaczął ze smarkatego robić Dzieciątko Jezus, prześladowane przez faryzeuszy.
Tymczasem nie żyjemy w ciemnogrodzie, wbrew propagandowym wysiłkom biuletynu żydowskich komunistów, ale żyjemy w dobie Internetu. Jedno kliknięcie: Andrzej Kostewicz Czeladź i wyskakuje nam strona profilowa na facebooku http://www.facebook.com/andrzej.kostewicz Niestety coś się na tej stronie popsuło, bo jeszcze parę godzin temu widniał tam na honorowym miejscu „lajk” Ruchu Poparcia Palikota, oddział w Czeladzi, ale nadal tam wisi Lech Wałęsa, Władysław Bartoszewski, Tadeusz Mazowiecki, Kuba Wojewódzki, „zakamuflowana opcja niemiecka”, „Uwolnić Polskę spod okupacji Watykanu”, „Złote Żniwa”. Wszystko wybitnie apolityczne. Strugasz smarkaty wariata i udajesz, że ci bohater wychodzi. Jak już chciałeś robić za dziecko pobite przez moherów, to trzeba było zachować się dziecinnie, a nie jak trudna młodzież schowana tchórzliwie za „apolitycznością”. Nie kłam gówniarzu i to taka uwaga ogólna psująca „lans”, o polityce rzeczywiście masz smarkate pojęcie, ale pryszczatych lewackich deklaracji na „fejsie” uzbierałeś jak ubogi w torbę i nie wszystkie zdarzyłeś przed i po akcji usunąć. Nie kłam gówniarzu i podziękuj tym starszym od ciebie ludziom, że cię potraktowali z wyjątkową łagodnością. Nikt nie lubi strugających wariata i z podobną reakcją będziesz się spotykał w każdym miejscu, poza takimi miejscami gdzie chwilowo błysnąłeś małą gwiazdką. Ale i to do czasu, bo za chwilę chlapniesz coś głupiego, czego z „fejsa” usunąć się nie da i tak jak nie pojmujesz efekciarskiego prostactwa, którym błysnąłeś na spotkaniu z Macierewiczem, tak ani się obejrzysz i skończysz jak Maciek Stuhr. Chlapniesz albo usiądziesz przypadkiem obok faszysty, jak przypadkiem usiadłeś obok szeregowego wibratora Palikota i wystarczy. Chciałbyś smarkaty skończyć jak Maciek Stuhr? Sądzę, że aż taki głupi nie jesteś i grzecznie przeprosisz starszych ludzi za swoje kłamstwa i błaznowanie. Kto wie, może po takiej akcji dostaniesz parę tysięcy „lajków”. Gdybyś smarkaty wstał i powiedział swoje, przedstawiając się jak dorosły człowiek, a nie podpisał szczeniącą „apolitycznością”, może bym się nie czepiał, ale tchórzliwej fuszerki w twoim wieku darować nie wolno. Dla twojego dobra smarkaty i dla wspólnego dobra. Zacząłeś smarkaty robić karierę od tak niskich lotów, że masz szansę dolecieć na sam szczyt i zamiast apolitycznością, będziesz popierdywał niezależną prokuraturą, w obronie twojego rządu.
Wiele lat temu Mama czytywała mi pewną książeczkę…
Oto fragment z niej:
Już dawno mówią o tym:
„Żyją z sobą jak pies z kotem”
Ale Pimpuś nie dowierzał
i przymierzał.
Skoro tylko psa gdzie zoczy,
to podejdzie, to uskoczy,
ale z drogi mu nie schodzi
pan dobrodziej !
Jeden, drugi kundys krzepki
ani dbał o te zaczepki;
psu nie honor bić się z kotem.
Co mu po tym?
Przestrzegały inne koty:
„Porzuć, Pimpuś, swoje psoty,
bo się kiedy tak zahaczysz,
że… zobaczysz!”
Ale Pimpuś, harda sztuka,
z psami wciąż zaczepki szuka
i po nosie – trzep ich z boku…
Psy… już w skoku!
Już dobrały się do skóry…
„Aj, aj! – wrzeszczy Pimpuś – Gbury!
Toż od takiej znajomości
bolą kości!…”
A psy na to: „To nauka!
Znajdzie guza, kto go szuka…
A za taką awanturę biorą
w skórę!”
Pimpuś się zmienił, Jędruś też może.
Wiele lat temu Mama czytywała mi pewną książeczkę…
Oto fragment z niej:
Już dawno mówią o tym:
„Żyją z sobą jak pies z kotem”
Ale Pimpuś nie dowierzał
i przymierzał.
Skoro tylko psa gdzie zoczy,
to podejdzie, to uskoczy,
ale z drogi mu nie schodzi
pan dobrodziej !
Jeden, drugi kundys krzepki
ani dbał o te zaczepki;
psu nie honor bić się z kotem.
Co mu po tym?
Przestrzegały inne koty:
„Porzuć, Pimpuś, swoje psoty,
bo się kiedy tak zahaczysz,
że… zobaczysz!”
Ale Pimpuś, harda sztuka,
z psami wciąż zaczepki szuka
i po nosie – trzep ich z boku…
Psy… już w skoku!
Już dobrały się do skóry…
„Aj, aj! – wrzeszczy Pimpuś – Gbury!
Toż od takiej znajomości
bolą kości!…”
A psy na to: „To nauka!
Znajdzie guza, kto go szuka…
A za taką awanturę biorą
w skórę!”
Pimpuś się zmienił, Jędruś też może.
Szczyl wiedział na co się pisze. Liczył na zadymę.
Wchodzi w buty Palikota.
Twarde lądowanie "PiS-owca" po wylocie z Palikocaiarni:
Szczyl wiedział na co się pisze. Liczył na zadymę.
Wchodzi w buty Palikota.
Twarde lądowanie "PiS-owca" po wylocie z Palikocaiarni:
Szczaw się przestraszył, albo dostał instrukcje
Nie ma na profilu tych "przymiotów", o których piszesz.
Matura do zdania. Egzamin dojrzałości to się kiedyś nazywało.
Myślał, że fajnie będzie. O ile myślał w ogóle, bo tego rodzaju nastolatki nic nie myślą.
Taki mózg nazywa się "blank".
Mam nadzieję, że nauczyciele podzielają to zdanie.
Kto wie, może wyląduje w Rzeczpospolitej
dużo tam się dzieje. Prywatny właściciel chciał odkupić od państwa i się dowiedział że rząd woli zlikwidować Rzepę, więc się wycofali, więc Rzepę kupił przyjaciel ministra z rządu Tuska, który w sprawie prowadzenia "największej opozycyjnej gazety" jak ją reklamuje gw, konsultuje się ze swoim przyjacielem ministrem w środku nocy, redaktorem naczelnym największej opozycyjnej gazety zostaje przyjaciel innego ministra z rządu Tuska, mówimy cały czas o największej opozycyjnej gazecie, najbardziej niezależnej. Brakuje tylko żeby jutro gpc ogłosiła że zastępcą redaktora naczelnego w największej opozycyjnej gazecie została kochanka premiera, to oczywiście żart bo trudno mi sobie wyobrazić rzeczy miał kochankę.
Najlepiej na tym wszystkim wychodzi Ziemkiewicz, co kilka dni publikujący u konkurencji co myśli na temat swojego pracodawcy i niezależnego od wydawcy premiera. Im więcej publikuje, tym bardziej punktuje u wydawcy i premiera.
Szczaw się przestraszył, albo dostał instrukcje
Nie ma na profilu tych "przymiotów", o których piszesz.
Matura do zdania. Egzamin dojrzałości to się kiedyś nazywało.
Myślał, że fajnie będzie. O ile myślał w ogóle, bo tego rodzaju nastolatki nic nie myślą.
Taki mózg nazywa się "blank".
Mam nadzieję, że nauczyciele podzielają to zdanie.
Kto wie, może wyląduje w Rzeczpospolitej
dużo tam się dzieje. Prywatny właściciel chciał odkupić od państwa i się dowiedział że rząd woli zlikwidować Rzepę, więc się wycofali, więc Rzepę kupił przyjaciel ministra z rządu Tuska, który w sprawie prowadzenia "największej opozycyjnej gazety" jak ją reklamuje gw, konsultuje się ze swoim przyjacielem ministrem w środku nocy, redaktorem naczelnym największej opozycyjnej gazety zostaje przyjaciel innego ministra z rządu Tuska, mówimy cały czas o największej opozycyjnej gazecie, najbardziej niezależnej. Brakuje tylko żeby jutro gpc ogłosiła że zastępcą redaktora naczelnego w największej opozycyjnej gazecie została kochanka premiera, to oczywiście żart bo trudno mi sobie wyobrazić rzeczy miał kochankę.
Najlepiej na tym wszystkim wychodzi Ziemkiewicz, co kilka dni publikujący u konkurencji co myśli na temat swojego pracodawcy i niezależnego od wydawcy premiera. Im więcej publikuje, tym bardziej punktuje u wydawcy i premiera.
Gnojek
Poszedł się lansować, a za salę nie zapłacił.
Gnojek
Poszedł się lansować, a za salę nie zapłacił.
Jak to mówili już starożytni Rosjanie:
za orkiestrę płaci ten kto ją zamawiał. Za moich młodych lat, a było to we wczesnym Gierku, taki niekumaty łeb dostawał parę garści i wynoszony był na kopach z "remizy". Tak było w przypadku ciecia, który niechcący zaplątał się w nie swój target. Gorzej było z deklem, który miał czelność przyjść i bruździć całkiem świadomie. W takim przypadku, nie dość że dostał po ryju, to jeszcze musiał pokryć koszty, częściowe, imprezy, którą nam zepsuł. Raz były to zdjęte z dupy "dżiny rajfle" z Pewexu, innym razem część wypłaty. Nie wiem jak wy, ale ja odbierałem to jako sprawę honorową. Nie będzie nam tu bruździł sopociakom łeb z Orłowa. Tak czy siak zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nasze działania podpadały pod paragraf. Ale obity koleś wolał stracić portki niż donieść na nas na MO. Paru to zrobiło. Nie wyszło im to na dobre, już na zawsze w naszej pamięci wryli się jako kokardy szukające u milicji sprawiedliwości.
Jak to mówili już starożytni Rosjanie:
za orkiestrę płaci ten kto ją zamawiał. Za moich młodych lat, a było to we wczesnym Gierku, taki niekumaty łeb dostawał parę garści i wynoszony był na kopach z "remizy". Tak było w przypadku ciecia, który niechcący zaplątał się w nie swój target. Gorzej było z deklem, który miał czelność przyjść i bruździć całkiem świadomie. W takim przypadku, nie dość że dostał po ryju, to jeszcze musiał pokryć koszty, częściowe, imprezy, którą nam zepsuł. Raz były to zdjęte z dupy "dżiny rajfle" z Pewexu, innym razem część wypłaty. Nie wiem jak wy, ale ja odbierałem to jako sprawę honorową. Nie będzie nam tu bruździł sopociakom łeb z Orłowa. Tak czy siak zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nasze działania podpadały pod paragraf. Ale obity koleś wolał stracić portki niż donieść na nas na MO. Paru to zrobiło. Nie wyszło im to na dobre, już na zawsze w naszej pamięci wryli się jako kokardy szukające u milicji sprawiedliwości.
ostatni obrońca rządu .
ale się porobiło. Trzeba było go zaprosić na posiedzenie komisji, z wycinkami z Gazety. byłby niezły ubaw. A kiedyś było tyle ekspertów..
ostatni obrońca rządu .
ale się porobiło. Trzeba było go zaprosić na posiedzenie komisji, z wycinkami z Gazety. byłby niezły ubaw. A kiedyś było tyle ekspertów..
Maciej Stuhr jest dowodem na totalny upadek
tzw. elit. Jest gorzej niż by się wydawało. Wydaje mi się, że ten jego upadek jest po trochu z naszej winy. Uwierzyliśmy w "Wodzireja" w wykonaniu jego tatusia. Daliśmy mu fory z tytułu nazwiska. Okazało sie, że młody Stuhr to leming z krwi i kości. Jego "Cedynia" przejdzie do historii nieuctwa, chamstwa i totalnej ignorancji. I taki totalny ignorant chce nas uczyć naszej "niełatwej" historii. To się nawet dobrze stało, że czytelnicy ujrzeli młodego Stuhra bez szat. Gołego i obrzezanego:-) Jak ci na naszych tarczach pod Cedynią ha ha ha ha
Maciej Stuhr jest dowodem na totalny upadek
tzw. elit. Jest gorzej niż by się wydawało. Wydaje mi się, że ten jego upadek jest po trochu z naszej winy. Uwierzyliśmy w "Wodzireja" w wykonaniu jego tatusia. Daliśmy mu fory z tytułu nazwiska. Okazało sie, że młody Stuhr to leming z krwi i kości. Jego "Cedynia" przejdzie do historii nieuctwa, chamstwa i totalnej ignorancji. I taki totalny ignorant chce nas uczyć naszej "niełatwej" historii. To się nawet dobrze stało, że czytelnicy ujrzeli młodego Stuhra bez szat. Gołego i obrzezanego:-) Jak ci na naszych tarczach pod Cedynią ha ha ha ha