Reklama

"Sobota udowodniła, że odruch sprzeciwu wobec poczynań nowej władzy nie jest rzadki co najmniej wśród wielkomiejskiej inteligencji. Tej prawdziwej i tej aspirującej. Nie należy lekceważyć tej grupy".

To fragment z artykułu Piotra Skwiecińskiego z wPolityce.pl, artykułu z którego tezami zgodzić się nie sposób. Nie, nie mam zamiaru (biedny miś) polemizować z tuzem polskiego dziennikarstwa, ale termin "aspirujący do inteligencji"  w pewien sposób mnie zaniepokoił, budząc skojarzenia z początkami (i nie tylko początkami)  ponoć dawno minionego PRL-u. Ciekaw jestem, czy Piotr Skwieciński dzień później pod połówką bliźniaka należącą do Jarosława Kaczyńskiego również dostrzegł "aspirujących do inteligencji", a może i samą inteligencję zgromadzoną pod (na przykład) hasłem NSDAPiS?
Pan Piotr Skwieciński jako człowiek kulturalny i cywilizowany żywi szacunek dla przeciwników światopogladowych/politycznych itp. Chwała mu za to, choć z uwagi na rzucające się w oczy i uszy przejawy "aksjologii" wspomnianej przez niego PT. inteligencji i do niej "aspirujących" pozwolę zadać Panu Piotrowi Skwiecińskiemu retoryczne pytanie: czy po defekacji spuszcza wodę, czy może wynosi ekskrementy na srebrnej zastawie – bo tak wymaga kultura, choc i tak goowno NIGDY nie stanie się czekoladą.

Reklama
Reklama