Wszyscy podsumowują i wszyscy wokół jednego tematu, nie będę ukrywał, że chciałem od tego uciec, ale była by to głupia ucieczka. Nie ucieknę, jeśli już się trzymać formuły rocznych kazań, to od Smoleńska można uciec jedynie z głupoty nie przez oryginalność. Zdaję sobie sprawę, że zdanie, które za chwilę wypowiem przez wielu zostanie podsumowane jako populizm i skrajna, „niepoważna ocena”, niemniej powiem co widzę i wcale nie o efekty i fajerwerki zabiegam, zwyczajnie tak uważam, tak widzę. Na przykładzie katastrofy smoleńskiej, w każdym jej wymiarze i na każdym etapie, organizacyjnym, przelotu i wydarzeń po katastrofie stwierdzam, być może na własny użytek, że takiego podmiotu, a nawet bytu jak państwo polskie po prostu nie ma. Mnie taki stan rzeczy niespecjalnie porusza od formalnej strony, mnie państwa jako takie nie spędzają snu z powiek i nie stanowią życiowych ambicji, właściwie podobna wiadomość, że nie ma nade mną centralnej instytucji zawiadującej moim życiem, jest wiadomością ewangeliczną. Tylko w tej nowinie jest wielki i definitywny fałsz, gdyż nadzór centralnej instytucji istnieje i to jest nadzór totalny, praktycznie wszechwładny, co widać na wielu przykładach. Nie ma w Polsce czegoś takiego jak państwo polskie, jest zamiast tego centralny urząd łatania, zamiatania, pognębiania i olewania obywateli.
Nie będę tu podawał encyklopedycznej definicji państwa i roztrząsał państwa na składowe, powiem na chłopski rozum, że państwo to powinna być struktura zajmująca się bezpieczeństwem i powodzeniem obywateli. Państwo powinno mieć władzę, powinno mieć system kontroli, czyli opozycję i powinno mieć obywateli. Smoleńsk pokazał, że w Polsce państwo nie ma władzy, tylko kacyków reprezentujących kasty, nie ma obywateli, tylko masy, którymi się dowolnie steruje, przy pomocy głupawych hasełek i nie ma opozycji, tylko szaleńców zapędzonych w tandetnym populizmie i podgrzewaniu chorych emocji. Nieistniejące państwo polskie można by zilustrować pomniejszymi sprawami, tak drobnymi jak sporządzenie rozkładu jazdy pociągów na nieistniejących peronach, albo poprowadzenie śledztwa w taki sposób jak uczyniono to w sprawie Olewników, tudzież okazanie przegniłej poprzednim totalitarnym systemem organizacji na przykładzie PZPN. Nic w tym kraju nie działa i nie istnieje. Nie ma władzy ustawodawczej, są skorumpowani wierszokleci prawni, którzy na zamówienie napiszą każdego gniota. Nie ma władzy wykonawczej, są robole i kasjerzy skorumpowanych biznesmenów, byłych dygnitarzy esbecji i monopolu partyjnego. Nie ma władzy sądowniczej, są bramkarze całego tego brudnego i chaotycznego biznesu. W końcu nie ma też czwartej władzy, zastępują czwartą władzę dziennikarze „patrioci”, piszący na zamówienie, te same schematyczne ulotki, w przerażającej mierze na zlecenie władzy, na zlecenie opozycji pisane są równie prymitywne agitacje, z tym, że w niepokojącej proporcji, sytuującej Polskę w szeregu krajów „młodej demokracji”.
Oczywiście ta czarna wizja może się spotkać z „racjonalną” oceną, ale chciałbym przypomnieć tylko jedną rzecz, że ja „przesadzam” na podstawie tego co widać, a tak naprawdę groza, tragedia i beznadzieja kryje się w tym, czego oczom obywatela się nie pokazuje. W Smoleńsku została obnażona cała polska bezpaństwowość z tym, że to się stało jedynie w wersji symbolicznej jak to w Polsce bywa. Nadal nie wiemy, jedynie się domyślamy kto za tę mętna anarchię odpowiada i jakie faktycznie zostały popełnione przestępstwa, składające się na końcową zbrodnię, która miała miejsce w smoleńskim błocie. Z premedytacją pomijam wszelkie szczegółowe analizy i nazwiska oczywistych przestępców sprawujących najwyższe funkcje, nie jestem już w stanie grzebać się w tym jałowym sporze. Jeden obraz wraku, z biało-czerwoną szachownica, pozostawiony w błocie i piłowany przez ruskich złomiarzy, wystarczy mi za cały obraz nieistniejącego państwa polskiego. Takie to smutne, symboliczne wydarzenie, symboliczne, czyli takie, za które nikt nie odpowie jest dla mnie wydarzeniem roku, chociaż nie jest to świeży obraz, jest to obraz ostatnich 65 lat, a ostanie 20 niczego w nieistniejącej polskiej państwowości nie zmieniło, niczego istotnego. Nie ma władzy, nie ma opozycji, nie ma obywateli, nie ma do kogo się odwołać, nie ma gdzie się schować. Wszystko jest opakowane w najmodniejsze szatki, a pod fatałaszkami zamiast państwa przegnite truchło niegdysiejszej ideologii i ciągle obowiązujących nawyków.
W tym roku nie odnotowałem radosnych wydarzeń obok nędzy i rozpaczy smoleńskiej, rok stał pod szyldem patologii ekipy Tuska i nie to jest szczególnie poruszające, poruszające jest to, że żadna afera, żadne złodziejstwo, żadna głupota, żadne zaniedbanie, żadna niefrasobliwość nie została skarcona przez wyborcę. Tusk mógł kraść po cmentarzach, mógł oddać największą tragedię narodową w obce ręce, w dodatku państwa, które nie wypełnia żadnego standardu cywilizacji, czy jak kto woli demokracji. Mógł wjeżdżać do uczelni i grozić promotorom jednego magistra, mógł kłamać bezkarnie w każdej sprawie, mógł na sali sejmowej urządzić spektakl z aresztowaniem „dopalaczy”, mógł się ośmieszać w dowolnym wymiarze. Biegać w skarpetkach po amerykańskim lotnisku, bełkotać po angielsku do amerykańskiej koleżanki, wyrywać krzesełka w Brukseli, „opieprzać na wałach” i karcić niczym Putin w telemoście z firmami obsługującymi OFE, spać w sejmie i pilnować legislacji. Nic Tuska nie ruszyło, nie ruszyło za sprawą nieistniejącego państwa, nieistniejącej opozycji, nieistniejących mediów, nieistniejących obywateli.
Wisienką na torcie beznadziejnego roku jest prezydentura Komorowskiego. Poszukiwać adekwatnych porównań i celnych opinii nie ma większego sensu. Wisienką na torcie nieistniejącego państwa, jest totalny idiota w roli prezydenta nieistniejącego państwa. Idiota niebezpieczny, ponieważ w pełni dyspozycyjny i działający na rzecz dysponentów, a kim są ci dysponenci, to już nawet trudno odgadnąć, wszystko wskazuje na to, że tym idiotą może dysponować każdy. W obliczu tego krótkiego podsumowania, bo dłuższym siebie i czytelnika katować nie chcę, pozostaje mieć głęboką nadzieję i nie kpić. Nie kpić i nie prowokować losu, że: „gorzej być nie może”. Pewien jestem, że może, z największych tragedii nie ma najmniejszych wniosku, zamiast tego jest pogłębiona patologia, idealny grunt dla jeszcze gorszego, dla najgorszego. Mam nadzieję, że stanie się cud, że w nieistniejącym państwie, pojawi się jedna jedyna dziedzina…, nie przesadzajmy, jeden jedyny fragment działalności przypominającej nadzieję na przeciętność. Realnie życzę nam wszystkim w nowym roku jednego jedynego dowolnej wielkości fragmentu przeciętności, wiem, że nas na to nie stać, ale tym się różnią marzenia od celów, że przy marzeniach można sobie pomarzyć.
I to by było na tyle…
państwo to powinna być struktura zajmująca się bezpieczeństwem i powodzeniem obywateli :)^:)
GORE
Gore!
Stan Państwa Polskiego i kondycja Narodu Polskiego budzą trwogę i wołają o przeciwdziałanie.
Należy przygotować się na zbliżającą się nieuchronną konfrontację z siłami antypolskimi wewnętrznymi i z zewnątrz. Stoimy wobec polskiego być albo nie być.
Najprawdopodobniej dojdzie do gwałtownych protestów i nieuchronnych ofiar, które zintensyfikują skalę konfrontacjI i rozleją ją na cały Kraj . Nastąpi to najprwdopodobniej w sytuacji zbiegu czynników sprawczych: biedy, bezrobocia, krachu gospodarczego i pozornie przypadkowego zapalnika nastrojów.
Sprowokokowanie wybuchu w wybranym korzystnym momencie leży w interesie sprawców,
ponieważ umożliwia kontrolę przebiegu i skuteczną pacyfikację. Należy przygotować się na długi marsz. Wymaga to mobilizacji narodowej poprzez budzenie świadomości patriotycznej. Ten proces już postępuje. Istnieje jednak prawdopodobieństwo (graniczące z pewnością) możliwości powołania podstawionych agenturalnych grup w celu przejęcia kontroli nad biegiem wydarzeń.
Historia dostarcza na ten temat mnóstwo interesujących obserwacji. W celu narodowej mobilizacji należy tworzyć odpowiednie struktury organizacyjne. Z tego względu trzeba zainicjować społeczną edukację niepodległościową, upowszechniającą świadomość zagrożenia i wskazującą środki zaradcze. Trzeba w zwązku z tym udostępniać znajomość narzędzi i metod skutecznej samoobrony. Konieczne w tym celu będzie wymuszanie pożądanych właściwych społecznie i narodowo postaw moralnych. Wydaje się tu miejsce dla działań m.i.n. rewindykacyjnych w stosunku do sprawców grabieży majątku narodowego.
Skuteczność, technicznie rzecz biorąc, wydaje się zapewniać spłaszczenie struktur organizacyjnych – raczej sieci, niż wież hierarchicznych.
W tym celu wydaje się należy postulować publikowanie na wczoraj podręczników konspiracji, współczesnych metod oporu społecznego, nie wyłaczając radykalnych. Chodzi o cały wachlarz propozycji i możliwych opcji decyzyjnych, potencjalnie zapewniających skuteczność działania a jednocześnie utrudniających w skali macro penetracje i złamanie spontanicznie powstających autonomicznych, społecznych grup oporu.
Należy przy tym korzystać z możliwości adoptowania zagranicznych doświadczeń i metod walki narodowo-wyzwoleńczej. Prawdopodobnie można tu liczyć na czynną pomoc znających języki młodych Polaków wyrzuconych na zmywak. Oni bowiem także mają porachunki z systemem.
o ja pierdolę…
—
I to by było na tyle…
państwo to powinna być struktura zajmująca się bezpieczeństwem i powodzeniem obywateli :)^:)
GORE
Gore!
Stan Państwa Polskiego i kondycja Narodu Polskiego budzą trwogę i wołają o przeciwdziałanie.
Należy przygotować się na zbliżającą się nieuchronną konfrontację z siłami antypolskimi wewnętrznymi i z zewnątrz. Stoimy wobec polskiego być albo nie być.
Najprawdopodobniej dojdzie do gwałtownych protestów i nieuchronnych ofiar, które zintensyfikują skalę konfrontacjI i rozleją ją na cały Kraj . Nastąpi to najprwdopodobniej w sytuacji zbiegu czynników sprawczych: biedy, bezrobocia, krachu gospodarczego i pozornie przypadkowego zapalnika nastrojów.
Sprowokokowanie wybuchu w wybranym korzystnym momencie leży w interesie sprawców,
ponieważ umożliwia kontrolę przebiegu i skuteczną pacyfikację. Należy przygotować się na długi marsz. Wymaga to mobilizacji narodowej poprzez budzenie świadomości patriotycznej. Ten proces już postępuje. Istnieje jednak prawdopodobieństwo (graniczące z pewnością) możliwości powołania podstawionych agenturalnych grup w celu przejęcia kontroli nad biegiem wydarzeń.
Historia dostarcza na ten temat mnóstwo interesujących obserwacji. W celu narodowej mobilizacji należy tworzyć odpowiednie struktury organizacyjne. Z tego względu trzeba zainicjować społeczną edukację niepodległościową, upowszechniającą świadomość zagrożenia i wskazującą środki zaradcze. Trzeba w zwązku z tym udostępniać znajomość narzędzi i metod skutecznej samoobrony. Konieczne w tym celu będzie wymuszanie pożądanych właściwych społecznie i narodowo postaw moralnych. Wydaje się tu miejsce dla działań m.i.n. rewindykacyjnych w stosunku do sprawców grabieży majątku narodowego.
Skuteczność, technicznie rzecz biorąc, wydaje się zapewniać spłaszczenie struktur organizacyjnych – raczej sieci, niż wież hierarchicznych.
W tym celu wydaje się należy postulować publikowanie na wczoraj podręczników konspiracji, współczesnych metod oporu społecznego, nie wyłaczając radykalnych. Chodzi o cały wachlarz propozycji i możliwych opcji decyzyjnych, potencjalnie zapewniających skuteczność działania a jednocześnie utrudniających w skali macro penetracje i złamanie spontanicznie powstających autonomicznych, społecznych grup oporu.
Należy przy tym korzystać z możliwości adoptowania zagranicznych doświadczeń i metod walki narodowo-wyzwoleńczej. Prawdopodobnie można tu liczyć na czynną pomoc znających języki młodych Polaków wyrzuconych na zmywak. Oni bowiem także mają porachunki z systemem.
o ja pierdolę…
—
Rozmowa o patriotyzmie
Rozmowę miałam z “młodym pokoleniem”.
Bóg Honor Ojczyzna to jest przestarzały model uczenia polskości. W naszych czasach niczego nie uczy, może ironii i kpiny.
“Młode pokolenie” powiedziało bardzo rozsądnie, że uczyć trzeba za pomocą nowych i przekonujących argumentów. Takich, jak:
Twoja matka jest Polką.
Nauczyła cię języka polskiego i to jest język, w jakim mówisz, myślisz, marzysz i śnisz.
Polska posłała cię do szkoły.
To, co myślałeś, nauczyłeś się w polskiej szkole pisać, po polsku.
Jaka jest historia Polski i całego świata, w Polsce nauczyłeś się czytać, po polsku.
Nauczyłeś się liczyć, potem matematyki, fizyki, chemii – w polskiej szkole, po polsku.
W Polsce wyrosłeś – po prostu; więc nie pluj, a doceniaj.
Całą rzecz ogarniając, “młode pokolenie” mówi, że patriotyzm teraz to powinno być odwołanie do tego, co oni od Kraju “dostali”, co Kraj dla nich zrobił – stąd należy Mu się szacunek i dbałość.
A że dostali – to jest pewne.
Nawet od PRLu kiedyś dostaliśmy, prawda?
“Przyznaję, że nie do końca
“Przyznaję, że nie do końca rozumiem konwulsje emocjonalne dookoła pewnych faktów historycznych, te fenomeny uczuć narodowych – pewnie też dlatego tak mnie fascynują. Mam silne poczucie współ-tożsamości – nie przemawiają do mnie argumenty typu „nie miałem wpływu na miejsce urodzenia, więc nie mogę być dumny ani wstydzić się za Polskę”. Otóż mogę – o tyle, o ile Polska, polskość konstytuuje moją osobowość. Czyli dość znacznie.” J. Dukaj
Rozmowa o patriotyzmie
Rozmowę miałam z “młodym pokoleniem”.
Bóg Honor Ojczyzna to jest przestarzały model uczenia polskości. W naszych czasach niczego nie uczy, może ironii i kpiny.
“Młode pokolenie” powiedziało bardzo rozsądnie, że uczyć trzeba za pomocą nowych i przekonujących argumentów. Takich, jak:
Twoja matka jest Polką.
Nauczyła cię języka polskiego i to jest język, w jakim mówisz, myślisz, marzysz i śnisz.
Polska posłała cię do szkoły.
To, co myślałeś, nauczyłeś się w polskiej szkole pisać, po polsku.
Jaka jest historia Polski i całego świata, w Polsce nauczyłeś się czytać, po polsku.
Nauczyłeś się liczyć, potem matematyki, fizyki, chemii – w polskiej szkole, po polsku.
W Polsce wyrosłeś – po prostu; więc nie pluj, a doceniaj.
Całą rzecz ogarniając, “młode pokolenie” mówi, że patriotyzm teraz to powinno być odwołanie do tego, co oni od Kraju “dostali”, co Kraj dla nich zrobił – stąd należy Mu się szacunek i dbałość.
A że dostali – to jest pewne.
Nawet od PRLu kiedyś dostaliśmy, prawda?
“Przyznaję, że nie do końca
“Przyznaję, że nie do końca rozumiem konwulsje emocjonalne dookoła pewnych faktów historycznych, te fenomeny uczuć narodowych – pewnie też dlatego tak mnie fascynują. Mam silne poczucie współ-tożsamości – nie przemawiają do mnie argumenty typu „nie miałem wpływu na miejsce urodzenia, więc nie mogę być dumny ani wstydzić się za Polskę”. Otóż mogę – o tyle, o ile Polska, polskość konstytuuje moją osobowość. Czyli dość znacznie.” J. Dukaj
Odnośnie prezydentury Marii
Odnośnie prezydentury Marii Komorowskiego to ostatnim hitem jest głośne podjęcia inicjatywy ustawodawczej, mającej na celu zniesienie zakazu pracy dla emerytów pobierających głodowe jałmużny, zwane żartobliwie emeryturami. Dzielny Pan Prezydent wystąpi z inicjatywą i zniesie kretyński zakaz. Zakaz który sam, pięć minut wcześniej radośnie podpisał. Dlaczego podpisał i kto tego gluta prawnego wykoncypował i do podpisu Marii podsunął – tego już w TV nie usłyszałem, usłyszałem za to, że dzięki Panu Prezydentowi emeryci będą mogli pracować i brać jałmużnę jednocześnie, vivat, oklaski.
Powiedział jeszcze Pan Prezydent, że ,,poszukuje do
kancelarii kogoś zdecydowanie prawicowego, nawet polityka ze skrajnej prawicy”.
Aż się boję zgadywać kogo mógł mieć na myśli…
I bardzo dobrze, że podpisał,
I bardzo dobrze, że podpisał, a teraz zniesie. Pomyśl co by było, gdyby tę ustawę tak po prostu zawetował. Byłoby tak, że miałby na koncie jedno weto i zero inicjatyw w tej sprawie. I jak by to wyglądało? Ano tak, że nie dość, że przeszkadza sejmowi w reformowaniu państwa, to jeszcze sam nie ma lepszego pomysłu. A tak, proszę bardzo: prezydent nie tylko świetnie współpracuje z sejmem, o czym świadczy brak wet, ale także sam ma pomysł na to jak uszczęśliwić obywateli i zgłasza ten pomysł sejmowi w formie inicjatywy ustawodawczej. To jest konstruktywna prezydentura, a nie ciągłe wetowanie i blokowanie reform. W końcu zgoda buduje. Osobiście jestem pod wrażeniem tej mistrzowskiej zagrywki politycznej pana prezydenta. No chyba, że pan prezydent nie czytał tej ustawy i nie wiedział co podpisuje, ale czy to w ogóle możliwe?
Odnośnie prezydentury Marii
Odnośnie prezydentury Marii Komorowskiego to ostatnim hitem jest głośne podjęcia inicjatywy ustawodawczej, mającej na celu zniesienie zakazu pracy dla emerytów pobierających głodowe jałmużny, zwane żartobliwie emeryturami. Dzielny Pan Prezydent wystąpi z inicjatywą i zniesie kretyński zakaz. Zakaz który sam, pięć minut wcześniej radośnie podpisał. Dlaczego podpisał i kto tego gluta prawnego wykoncypował i do podpisu Marii podsunął – tego już w TV nie usłyszałem, usłyszałem za to, że dzięki Panu Prezydentowi emeryci będą mogli pracować i brać jałmużnę jednocześnie, vivat, oklaski.
Powiedział jeszcze Pan Prezydent, że ,,poszukuje do
kancelarii kogoś zdecydowanie prawicowego, nawet polityka ze skrajnej prawicy”.
Aż się boję zgadywać kogo mógł mieć na myśli…
I bardzo dobrze, że podpisał,
I bardzo dobrze, że podpisał, a teraz zniesie. Pomyśl co by było, gdyby tę ustawę tak po prostu zawetował. Byłoby tak, że miałby na koncie jedno weto i zero inicjatyw w tej sprawie. I jak by to wyglądało? Ano tak, że nie dość, że przeszkadza sejmowi w reformowaniu państwa, to jeszcze sam nie ma lepszego pomysłu. A tak, proszę bardzo: prezydent nie tylko świetnie współpracuje z sejmem, o czym świadczy brak wet, ale także sam ma pomysł na to jak uszczęśliwić obywateli i zgłasza ten pomysł sejmowi w formie inicjatywy ustawodawczej. To jest konstruktywna prezydentura, a nie ciągłe wetowanie i blokowanie reform. W końcu zgoda buduje. Osobiście jestem pod wrażeniem tej mistrzowskiej zagrywki politycznej pana prezydenta. No chyba, że pan prezydent nie czytał tej ustawy i nie wiedział co podpisuje, ale czy to w ogóle możliwe?