Niczym w drugorzędnym dramacie, gdy tuż przed wydaniem wyroku, przed sądem pojawia się nikomu wcześniej nieznany świadek, którego zeznania odwracają wydawałoby się nieunikniony bieg wydarzeń, Prokurat
Niczym w drugorzędnym dramacie, gdy tuż przed wydaniem wyroku, przed sądem pojawia się nikomu wcześniej nieznany świadek, którego zeznania odwracają wydawałoby się nieunikniony bieg wydarzeń, Prokuratura Łódzka na kilka dni przed zakończeniem procesu w sprawie zabójstwa Marka Papały wywraca go do góry nogami.
Sąd w Warszawie, który dzisiaj miał przesłuchiwać ostatniego świadka, musiał zawiesić bezterminowo proces.
Komentarze i opinie w tej sprawie są podzielone. Ale podzielone według dobrze znanego, politycznego klucza. Gdy wątpliwości co do nowych faktów prokuratury wyraził Jarosław Kaczyński, zastanawiając się, czy złodziej samochodów chodzi kraść auta z bronią z tłumikiem, na przeciwnym biegunie stanął natychmiast premier, pytając się skąd prezes Kaczyński zna się tak dobrze na broni, czyniąc przy tym aluzje do sławnego pistoleciku Kaczyńskiego.
Na ten sygnał natychmiast koalicja rządowa wraz z “koncesjonowaną” opozycją oraz wspierającymi ich mediami, przyjęła, że obecny przełom w śledztwie to objaw kompromitacji i upolitycznienia prokuratury za czasów Ziobry. Druga strona, ta “niekonstruktywana” oraz media “antyrządowe”, wyrażają zdziwienie i wątpliwości.
Bo co my tutaj mamy. Na kilka dni przed procesem Ryszarda Boguckiego i Andrzeja Z. ps. Słowik, w którym oskarżonym grozi dożywocie, następuje swoista zamiana ról. Główny świadek staje się oskarżonym o morderstwo, złodziej samochodów mafijnym egzekutorem, zaś oskarżeni przestępcy, zwykłymi przedsiębiorcami. No i jeszcze biznesmen polonijny staje się obok Sawickiej i Garlickiego symbolem nadużyć IV RP.
To działo się w jednej z małopolskich wsi. Ludzie chcieli odwołać wójta. Zaczęto zbierać podpisy pod petycją. Gdy była gotowa, ktoś musiał ją dostarczyć do gminy. Młoda kobieta, która jechała w tym kierunku zgodziła się zawieść dokument. Zostawiając go w gminie
musiała złożyć podpis jako zgłaszający. Wkrótce potem została oskarżona o sfałszowanie podpisów. Wszczęto śledztwo. Policjanci zaczęli chodzić po wsi wypytując tych, którzy podpisywali petycję. We wsi zapanowała psychoza, ludzie zaczęli zaprzeczać i wypierać się, że niczego nie podpisywali i nic nie wiedzą. Kobieta została sama.
W tej wsi szybko raczkujące społeczeństwo obywatelskie szybko zostało spacyfikowane.
A jak Państwo zda test na praworządność, zobaczymy.