Reklama

Tusk od lat słynie z prostackiej metody uprawniania polityki pełgającej na tym, że atakuje słabszych, trzyma z mocnymi, a najsilniejsi są jego mocodawcami. Nikomu, kto ma odrobinę rozumu i odwagi cywilnej, nie trzeba tłumaczyć, że „przywracanie praworządności” jest pełnym bezprawiem i nawet przy surowej ocenie rządów PiS, nie da się tamtych czasów porównać z obecnymi. Jasne, że poprzednia ekipa reformowała wymiar sprawiedliwości w stricte polityczny sposób i pod polityczne interesy, jednak robiła to za pomocom ustaw, a nie uchwał kwestionujących porządek konstytucyjnym i w ogóle prawny.

Tusk z Bodnarem idą znacznie dalej, bo mają poczucie siły związane z wyżej wymienionymi okolicznościami i komitywami, ale i to się tu i ówdzie odrobinę zmieniło. Co prawda Niemcy i Bruksela są zachwycone polskim rządem i rozdają Tuskowi nagrody, ale jeśli chodzi o media oraz autorytety, to nastąpiła dość poważna korekta. Pierwsze miesiące w wydaniu nowej władzy zwykło się nazywać miodowymi, tyle tylko, że nic podobnego nie miało miejsca. Od pierwszych dni premier i jego ministrowie na zmianę łamali i deptali konstytucję. O ile w przypadku Kamińskiego i Wąsika, czy też telewizji publicznej oburzali się prawie wyłącznie twardzi wyborcy PiS i związane z tą partią środowiska, o tyle w kolejnych akcjach było tylko gorzej.

Reklama

Odwołanie Prokuratora Krajowego, odbyło się w warunkach napadu gangsterskiego i już wtedy co odważniejsi dziennikarze z mediów głównego nurtu pisali o „pisowskich metodach”. Zebrało się też Tuskowi za 100 konkretów w 100 dni, CPK i wiele innych kryzysów spadło mu na głowę, od ukraińskiej asystentki, po aresztowanie żołnierzy na granicy z Białorusią i latające nad Polską ruskie drony. Jednak prawdziwym przełomem i początkiem ostrego zjazdu w dół była afera aborcyjna, bo tutaj Tusk pierwszy raz został rozdziewiczony ze swojej legendy. Kreowany na wielkiego lidera, twardego wodza i polityka mającego wszystko pod kontrolą, przegrał z kretesem i to jeszcze swoi go zdradzili, z Giertychem na czele. I gdy się wydawało, że głupiej postępować w polityce się nie da, Donald Tusk postanowił udowodnić, że się da.

Kryzys wywołany przez złożenie kontrasygnaty pod postanowieniem prezydenta dotyczącym powołania prezesa Izby Cywilnej SN, to wręcz podręcznikowi przykład, jak się nie powinno uprawiać polityki. Złożenie tego podpisu było pierwszym błędem, naiwne i jednocześnie tchórzliwe przerzucanie winy na urzędnika niższego szczebla, nikogo poza najtwardszymi „Silni Razem” nie przekonało i to błąd numer dwa. Teoretycznie przyznanie się do błędu jest w polityce nagradzane, ale nie tak żałosne, jakie popełnił Tusk, który wprost powiedział, że nie miał pojęcia, co podpisuje i tak popełnił błąd trzeci. Najgorszy okazał się jednak błąd czwarty, ponieważ nie tylko pokazał słabość Tuska, ale jeszcze go ośmieszył.

Wycofanie kontrasygnaty wywołało prawdziwą burzę i tego pasztetu nie byli w stanie przełknąć najwierniejsi z wiernych. Zoll, Chmaj, Przymusiński i Rosati, nie ten powszechnie znany komunista Rosati, tylko Przemysław, nie zostawili suchej nitki na decyzji Tuska, która zwyczajnie nie ma żadnego umocowania prawnego. Takie rzeczy w przeszłości się nie zdarzały, no może pod koniec drugiej kadencji w czasie pierwszych rządów Tuska, kiedy to pand Donald uciekał do Brukseli. Gdy polityk budujący swój wizerunek na autorytecie nieomylnego i niezłomnego wodza, zaliczy takie wpadki, a tak naprawdę katastrofalne błędy, to przestaje być groźnym wodzem i staje się pośmiewiskiem.

Tusk dokładnie przez taki nieodwracalny proces przechodzi, a jego partia tylko mało rozsądnym działaniom PiS, które zajmuje się sobą i broni spraw nie do obrony zawdzięcza, że jeszcze nie utraciła pozycji lidera w badaniach sondażowych. Jedyne co może Tuska uratować, to wygrane wybory prezydenckie, chociaż i tutaj pułapek jest sporo, z tą naczelną, że dłużej blokowaniem ustaw przez prezydenta tłumaczyć się nie będzie mógł. Rzecz jasna znacznie korzystniejsza dla Polski byłaby porażka w wyborach prezydenckich i to trzeba za Tuska trzymać kciuki, aby swojej polityki nie zmieniał i brnął dalej.

Reklama

1 KOMENTARZ