Reklama

Pan Kamiński usiadł za stołem konferencyjnym, zamiótł wzrokiem salę, otarł pot z czoła i w końcu zaczął normalnie oddychać.

Pan Kamiński usiadł za stołem konferencyjnym, zamiótł wzrokiem salę, otarł pot z czoła i w końcu zaczął normalnie oddychać. Nic dziwnego, że dostał zadyszki, miał do przebycia całe 20 metrów krętymi korytarzami dużego pałacu. Usadowił się wygodnie na swoim miejscu, poprawił sukienkę, rzucił zalotnie warkoczykami, po czym przeniósł wzrok z oczarowanych dziennikarzy na swoje notatki. Co to dzisiaj mamy? Aha, Palikot znów narobił bigosu.

Reklama

Palikot był zawsze dla Kamińskiego najlżejszym tematem. Zawsze miał gotową formułkę, którą mógł skwitować jego wypowiedzi. "Poseł Palikot zachował się w sposób niepoważny", czy "takie wybryki nie przystoją posłowi na sejm RP" i nie trzeba się dalej wysilać. Tym razem zauważył jednak, że żadna z tych formułek nie pasuje, bo ekscentryczny poseł nie zorganizował żadnego happeningu, po prostu coś zaproponował. Zaczął więc mówić:
– Propozycja posła Janusza Palikota jest niepoważna.
Zadowolony z pierwszego zdania postanowił kontynuować. Tylko czego ten Palikot chce tym razem? Ponownie rzucił, tym razem nie warkoczami, lecz okiem, na notatki. Nie widział dobrze, spocone powieki sprawiły, że jego okulary zaparowały. Zdołał jednak przeczytać jedno słowo. Z przerażeniem stwierdził, że poseł użył właśnie tego słowa. "Raport". Raport był w kancelarii tematem tabu, raport kojarzył się z kompromitacją przy ujawnianiu agentów WSI, kiedy tego słowa używał Palikot było jednak jeszcze gorzej. Wiadomo było, że ekscentrykowi chodzi o stan zdrowia prezydenta.

"Błazen", mruknął Kamiński pod nosem. Chciał klnąć, ale wiedział, że czułe mikrofony mogą to wychwycić. Miał pełną świadomość tego, że limit kompromitacji na ten miesiąc został już wyczerpany, choć jest dopiero 18. "To i tak dobry wynik" stwierdził w myślach. Miał rację, biorąc pod uwagę fakt, że bywały miesiące, gdy limit prezydenckich porażek i wpadek był przekroczony już przed 10. Szybko otrząsnął się jednak z pocieszających rozważań, gdyż zauważył, że dziennikarze się niecierpliwią i są gotowi roznieść złośliwą plotkę o jego ociężałości umysłowej. Na czym to stanęło? Ach tak, raport, propozycja jest niepoważna.
– Pomysł posła Palikota jest kontrowersyjny i nie sądzę, aby ktokolwiek potraktował go poważnie. To niekonstytucyjne, by rządać od głowy państwa informacji o jej zdrowiu, sądzę, że Palikot robi to tylko po to, by zaistnieć w mediach i przyciągnąć uwagę. Trudno komentować ten wybryk".
Na tym krótkie pzemówienie się skończyło. Dziennikarze spojrzeli po dziewczęcych warkoczach, po zamiecionej wzrokiem podłodze i po sobie. Tłumaczenie Kamińskiego było naciągane, badanie VIPów nie było niczym nienormalnym, ani nadzwyczajnym, nawet w USA, w które Kaczyński z otoczeniem jest niesłusznie zapatrzony, takie rzeczy są na porządku dziennym i wyśmianoby tam każdego błazna, który próbowałby raportu o zdrowiu prezydenta zakazać. Mimo to Kaczyński jest prezydentem, jeszcze by się na krytykę obraził i umieścił parę kolejnych redakcji na swojej krótkiej liście. A po Palikocie można jechać, nawet Rymanowski go kiedyś skrytykował i brak powagi w niepoprawny sposób mu wytknął. Skoro dziennikarz roku może, to czemu nie reszta braci redaktorskiej?

Rozmowa z Kamińskim zeszła na mało istotne drobiazgi, drugie Grecje i dziewiąte podchody wokół traktatu lizbońskiego. Redaktorzy zaczęli w myślach układać jutrzejsze tytuły gazet. Słuchając jednym uchem odpowiedzi Kamińskiego na mało istotne pytania, drugie szczelnie zamykali, by nie uciekł przez nie przypadkiem rewelacyjny pomysł. Czy lepszy będzie nagłówek "Kolejny pomysł kontrowersyjnego posła PO", czy może "Palikot znów atakuje prezydenta"? Nie, najlepsze będzie "Palikot chce zbadać Kaczyńskiego". Zrobimy walący po oczach nagłówek, a pod spodem jakaś wypocona treść, której i tak prawie nikt nie przeczyta. Pan X z "GW" opisze w jedynie inteligentny sposób kontrowersyjną propozycję posła PO, dodając pro forma, że chce on badać także Tuska. Nie będzie zbyt surowy. Co innego pan Y z Rzepy, który bez ogródek stwierdzi, że prezydent jest zdrów jak Rydzyk i próby zaciągnięcia go do doktora to chamstwo łamane przez warcholstwo i brak szacunku. Najwięcej obiektywizmu zachowa jednak oczywiście "Dziennik", który w odkrywczy sposób stwierdzi, że zachowanie Kamińskiego i Palikota jest niepoważne i cała ta polityka schodzi na psy. Wszyscy po jednych pieniądzach, o czym doniesie redaktor Maria, która dyskutowała o tym ze swoim przyjacielem, Rafałem, młodym liderem nowego, obiecującego ruchu politycznego, który być może wniesie w szarzyznę polskiego szamba nową jakość, która zdoła przenieść fekalia na wyższą półkę perfumerii.

Dziennikarze wrócili zadowoleni do swoich redakcji, nastawili telewizory na TVN 24, a tam niespodzienka. Temat dnia ma dziennikarz roku, informujący, że SLD odrzuca weto prezydenta, co z całą pewnością jest początkiem rozłamu w tej partii. Do studia zaprosiliśmy posłankę Senyszyn, która będzie spierać się o kształt lewicy z kolegą Olejniczakiem. Sekundować im będzie posłanka Pitera z PO, w roli obrońcy ludzi pracy wystąpi poseł Kurski z PISS. A Palikot? Palikot będzie na deser, między reportażem o efekcie cieplarnianym w Rwandzie, a "Szkłem Kontaktowym". Będzie na żywo spierał się z dowolnym posłem dowolnej partii, a to wszystko tylko w TVN 24. Oglądajcie koniecznie, a nie będziecie musieli kupować jutrzejszych gazet.

Reklama