Reklama

Z bogactwem to jak z rozumem. Rzecz względna, zależy od definicji i tego, kto nam robi za tło.

Z bogactwem to jak z rozumem. Rzecz względna, zależy od definicji i tego, kto nam robi za tło. W czasach, kiedy nawet prędkość światła przestaje być wzorcem, o kompas z dobrą podziałką będzie cholernie trudno. A co dopiero mówić o sterniku z porządną załogą.

Nie każdy potrafi wykreślić kurs na podstawie konstelacji niebieskich, że o wyczuciu wiatru i stawianiu właściwych żagli i to na czas, nie wspomnę. Ci, którzy tego nie umieją wolą płynąć w tzw. kupie czyli w towarzystwie innych łódek i podpatrywać, której z nich kurs jest nam najbardziej kompatybilny. I jest fajnie dopóki słoneczko nam świeci, a w pobliżu bezpieczny port. Gorzej, jak się pogoda zepsuje i porządnie dmuchnie, a przed nami daleka droga. Oj daleka, do tej wyspy zielonej, do tej koji w snach wymarzonej. A jeszcze, nie daj Boże, jakieś żagle poszarpie…, (bo silnika nie mamy, bo przehandlowaliśmy, bo nam mówiono, że linka i paliwo nie mają narodowości i wszystko jedno, kto je trzyma). Panika, panie panika. Wrzaski, krzyki, zamordyzm, ale pomyślunku żadnego. Kapitan ze strachu, że chcą mu wyrwać koło, szykuje się do wyrzucania za burtę, co bardziej doświadczonych załogantów, którzy kiedyś za sterników robili. Za rzekomy bunt. Reszta nie wie, co się dzieje. Jaki bunt ? Myśmy tylko pokazali, że jesteśmy silni, zwarci i gotowi przetrwać największą burzę. Nikt nas nie buntował. Myśmy tak sami z siebie bez namawianek żadnych.

Reklama

O co chodzi ? Gdzie jest kapitan ? Szykować szalupy ? Ratuj się kto może ? Żadnych planów ? Nic ? Może chociaż jakąś małą arkę wspólnymi siłami, żeby chociaż młodzi przetrwali i po tej parce zwierzątek ?

Reklama