Zaczęłam ten tekst nie znając jeszcze uchwały Sądu Najwyższego w sprawie jawności posiedzeń sądów.
Pytanie, które trzeba zadać brzmi – czego boją się sędziowie? Dlaczego z uporem i determinacją godnymi „lepszej“ sprawy nie chcą obywateli na sali sądowej? A przecież, nawet gdyby SN stwierdził w swojej dzisiejszej uchwale, że posiedzenia są jawne i otwarte dla publiczności, to i tak sama zasada jawności pozostawia wiele do życzenia.
W demokratycznym panstwie prawa przejrzystość działania władzy jest jednym z najważniejszych elementów. Nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby władza sądownicza była traktowana jak święta krowa. Sędziowie są przecież odpowiedzialni przed społeczeństwem za przejrzystość wymiaru sprawiedliwości. Oczywiście formalna odpowiedzialność i sankcje prawne praktycznie nie mają miejsca w naszej rzeczywistości (imunitet i fasadowe procedury dyscyplinarne). Dlatego pierwszą i jedyną bronią jest codzienny i powszechny nadzór sådøw przez współobywateli, a więc wstęp na salę sądową i możliwość obserwowania sędziów w działaniu, a także dostęp do informacji.
Dlatego w demokratycznych społeczeństwach jawność pracy sądów jest normą. Posiedzenia sądów oraz ich orzeczenia są poza nielicznymi wyjątkami, jawne. Røwnież, zgodnie z tą normą, Europejska Konwencja Praw Człowieka gwarantuje jawność postępowania przed sądem.
Tylko dobrze poinformowani obywatele mogą być strażnikami praworządności. To właśnie jawność jest podstawą zaufania obywateli do sądów. Tylko możliwość uczestniczenia w posiedzeniach sądu, oraz dostęp do orzeczeń sądów jest warunkiem odbudowania wiary społeczeństwa w sprawiedliwość postępowania przed sądami.
Jest oczywistym, że sędziowie są tylko ludźmi. mogą kłamać, manipulować, mieć swoje sympatie i antypatie w stosunku do uczestników postępowania sądowego. Czy te subiektywne czynniki mają wpływ na pracę sędziego i “wymierzanie sprawiedliwości”? Tak, chociaż nie powinny. Dlatego w interesie społeczeństwa leży, aby obserwatorów zachowania sędziów było coraz więcej i by mieli oni mozliwość samodzielnego wyrobienia sobie opinii o stanie sądownictwa zamiast polegać na legendach, plotkach, czy kłamliwych i zmanipulowanych doniesieniach mediów, albo opiniach “ekspertów” prawnych czy samych sędziów.
Publiczna ocena i krytyka trzeciej władzy jest nieodzownym elementem nowoczenego cywilizowanego państwa. W takim państwie nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje od władzy doskonałości, natomiast oczekuje prawa i możliwości obserwowania i krytyki działania tejże, tak by krytykować i wskazywać te błędy, by władza następnym razem nie popełniała i nie powielała tych samych błędów.
Pozbawienie obywateli prawa do nadzoru prowadzi do utrwalania przekonania władzy o jej “nietykalności”. Władza staje się coraz bardziej bezczelna, arbitralna i skorumpowana.
Ocena władzy sądowniczej jest tak dostatecznie utrudniana poprzez utajnianie posiedzeń i rozpraw sądów (bez żadnej racjonalnie uzasadnionej potrzeby) lub dopuszczanie na salę sądową maksymalnie ograniczonej liczby obywateli, czy uwlaczającej praktyce legitymowania i spisywania nr. PESEL ( czy żeby odstraszyć obywateli?) a także brak publikacji wszystkich orzeczeń sądowych. Polscy sędziowie tak się rozzuchwalili, iż kompletnie zapomnieli, że pełnią rolę służebną dla społeczeństwa, że sąd to nie prywatne dominium sędziego, ze wyroki wydają w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej – a to zobowiązuje.
Sama idea “uchwalania” przez Najwyższy Sąd Rzeczpospolitej czy posiedzenia sądów mają być jawne czy niejawne? jest bezpośrednim naruszeniem Konstytucji. Więcej jest zwykłym, ordynarnym łamaniem prawa przez SN. Jeżeli jawność postępowania sądowego jest zagwarantowana Konstytucją i umowami międzynarodowymi, których sygnatariuszem jest Rzeczpospolita Polska, SN nie ma nic do powiedzenia w tej kwestii. Jak wszyscy inni sędziowie RP, sędziowie SN podlegają Konstytucji i innym ustawom, a więc nie mają żadnej legitymizacji aby je zmieniać uzurpatorskimi “uchwałami”. Sąd Najwyższy i sędziowie tego sądu to “najwyżsi strażnicy” prawa i jedyne co mają prawo i obowiązek – to w kwestiach niejasnych interpretować prawo, a nie tworzyć nowe prawo. Tworzenie prawa należy do kompetencji władzy ustawodawczej!
Polski wymiar sprawiedliwości coraz szybciej zmierza w odwrotnym kierunku, niż w szanujących się cywilizowanych krajach chociażby Europy. I coraz bliżej polskiemu wymiarowi sprawiedliwości do Azji niż Europy.
Dzisiejszy dzień 28 marca 2012 na zawsze pozostanie w historii naszego sądownictwa dniem upadku elementarnej przyzwoitości i legitymowaniem bezprawia totalnego – bez wzgłedu na to co “uchwalą” Najwyżsi Sędziowie.
Polski sąd ma tyle wspólnego z wymiarem sprawiedliwości
ile krzesło elektryczne z drewnianym kuchennym.
Tak samo z zachodnią cywilizacją i zachodnimi – sądowymi standardami. Bo sędziów mamy już tylu co 80 milionowa RFN i zarabiają podobnie (bo asesorzy i różne takie zgrabne przynieś-wynieś ciągnął średnią mocno w dół).
Polskie sądy są tylko troszkę na zachód od białoruskich.
ojciec_milicjant
Ojcze milicjancie co tutaj dodac – masz rację, w Kanadzie jest pieciokrotnie mniej sedziow na 100 tys mieszkancow i z kazdą duperela idzie sie do sadu – mandat za parking też- i jakos dają sobie rade. U nas ciagle zapaść.
Tragedia jest to ze za to bezprawie placa ludzie – cale rodziny zniszczone, zpaperyzowane itd.
Kiedy już się gołodupcy nasycili polską ,,demokracją”
świętej pamięci Maciej Rybiński napisał : demokracja bez pieniędzy nie jest żadną demokracją. Innymi słowy – parias pozostanie tylko pariasem, czy to w Bombaju czy to w Warszawie.
Dzisiaj problem nędzy nie jest już problemem number one. Dzisiaj widać wyraźnie państwo bezprawia. Bo czymże jest pięciocio-dziecięcioletnia sądowa batalia? O odszkodowanie albo przestępstwo urzędnicze (zwane ,,pomyłką”)? Nie wspominając już o tym, że w wielkich miastach sprawy trafiają na wokandę po 2-3 latach od złożenia pozwu(!). Zaś w małych miastach wyroki się ustala w gabinecie prezesa sądu – przy lampce dobrego koniaku.
Polski sąd ma tyle wspólnego z wymiarem sprawiedliwości
ile krzesło elektryczne z drewnianym kuchennym.
Tak samo z zachodnią cywilizacją i zachodnimi – sądowymi standardami. Bo sędziów mamy już tylu co 80 milionowa RFN i zarabiają podobnie (bo asesorzy i różne takie zgrabne przynieś-wynieś ciągnął średnią mocno w dół).
Polskie sądy są tylko troszkę na zachód od białoruskich.
ojciec_milicjant
Ojcze milicjancie co tutaj dodac – masz rację, w Kanadzie jest pieciokrotnie mniej sedziow na 100 tys mieszkancow i z kazdą duperela idzie sie do sadu – mandat za parking też- i jakos dają sobie rade. U nas ciagle zapaść.
Tragedia jest to ze za to bezprawie placa ludzie – cale rodziny zniszczone, zpaperyzowane itd.
Kiedy już się gołodupcy nasycili polską ,,demokracją”
świętej pamięci Maciej Rybiński napisał : demokracja bez pieniędzy nie jest żadną demokracją. Innymi słowy – parias pozostanie tylko pariasem, czy to w Bombaju czy to w Warszawie.
Dzisiaj problem nędzy nie jest już problemem number one. Dzisiaj widać wyraźnie państwo bezprawia. Bo czymże jest pięciocio-dziecięcioletnia sądowa batalia? O odszkodowanie albo przestępstwo urzędnicze (zwane ,,pomyłką”)? Nie wspominając już o tym, że w wielkich miastach sprawy trafiają na wokandę po 2-3 latach od złożenia pozwu(!). Zaś w małych miastach wyroki się ustala w gabinecie prezesa sądu – przy lampce dobrego koniaku.
Polski sąd ma tyle wspólnego z wymiarem sprawiedliwości
ile krzesło elektryczne z drewnianym kuchennym.
Tak samo z zachodnią cywilizacją i zachodnimi – sądowymi standardami. Bo sędziów mamy już tylu co 80 milionowa RFN i zarabiają podobnie (bo asesorzy i różne takie zgrabne przynieś-wynieś ciągnął średnią mocno w dół).
Polskie sądy są tylko troszkę na zachód od białoruskich.
ojciec_milicjant
Ojcze milicjancie co tutaj dodac – masz rację, w Kanadzie jest pieciokrotnie mniej sedziow na 100 tys mieszkancow i z kazdą duperela idzie sie do sadu – mandat za parking też- i jakos dają sobie rade. U nas ciagle zapaść.
Tragedia jest to ze za to bezprawie placa ludzie – cale rodziny zniszczone, zpaperyzowane itd.
Kiedy już się gołodupcy nasycili polską ,,demokracją”
świętej pamięci Maciej Rybiński napisał : demokracja bez pieniędzy nie jest żadną demokracją. Innymi słowy – parias pozostanie tylko pariasem, czy to w Bombaju czy to w Warszawie.
Dzisiaj problem nędzy nie jest już problemem number one. Dzisiaj widać wyraźnie państwo bezprawia. Bo czymże jest pięciocio-dziecięcioletnia sądowa batalia? O odszkodowanie albo przestępstwo urzędnicze (zwane ,,pomyłką”)? Nie wspominając już o tym, że w wielkich miastach sprawy trafiają na wokandę po 2-3 latach od złożenia pozwu(!). Zaś w małych miastach wyroki się ustala w gabinecie prezesa sądu – przy lampce dobrego koniaku.
@autor
kilka uwag.
Należy rozróżnić posiedzenia od rozprawy. Rozprawy są jawne o ile nie wyłączy się ich jawności. Jeżeli chodzi natomiast o posiedzenia, to nie było to uregulowane tzn. ustawodawca nie stwierdził, że posiedzenia są jawne dlatego SN podjął uchwałę i nie jest to tworzenie nowego prawa, ale interpretacja. Nie znajdziesz nigdzie bowiem zapisu, że posiedzenie jest jawne dla stron.
Z tą jawnością też jest różnie bo na przykład nie wyobrażam sobie, ze sąd dopuszcza publiczność, przy np. stosowaniu tymczasowego aresztowania, gdzie osoba jeszcze nie jest formalnie oskarżona, a jedynie podejrzana i trwa gromadzenie materiału dowodowego.
Ja osobiście jestem za tym, aby jak najwięcej ludzi chodził na rozprawy, ogólnie do sądu jako publiczność. idealnie byłoby, gdyby poza chodzeniem była pewna podbudowa prawna, żeby osoba wiedziała co się dzieje. Uważam, że na etapie liceum powinien elementy prawa powinny być obowiązkowe (włącznie z uczestnictwem w rozprawach). Co do legitymowania, to uważam, że nie wynika ono z niczego, natomiast Sad powinien wiedzieć kto znajduje się na sali. Nie chodzi nawet o imię czy nazwisko, ale o to, czy ta osoba nie jest związana ze sprawą i nie będzie później wnioskowana na świadka, bądź sąd dopuszczał dowód w tym zakresie z urzędu.
@autor
kilka uwag.
Należy rozróżnić posiedzenia od rozprawy. Rozprawy są jawne o ile nie wyłączy się ich jawności. Jeżeli chodzi natomiast o posiedzenia, to nie było to uregulowane tzn. ustawodawca nie stwierdził, że posiedzenia są jawne dlatego SN podjął uchwałę i nie jest to tworzenie nowego prawa, ale interpretacja. Nie znajdziesz nigdzie bowiem zapisu, że posiedzenie jest jawne dla stron.
Z tą jawnością też jest różnie bo na przykład nie wyobrażam sobie, ze sąd dopuszcza publiczność, przy np. stosowaniu tymczasowego aresztowania, gdzie osoba jeszcze nie jest formalnie oskarżona, a jedynie podejrzana i trwa gromadzenie materiału dowodowego.
Ja osobiście jestem za tym, aby jak najwięcej ludzi chodził na rozprawy, ogólnie do sądu jako publiczność. idealnie byłoby, gdyby poza chodzeniem była pewna podbudowa prawna, żeby osoba wiedziała co się dzieje. Uważam, że na etapie liceum powinien elementy prawa powinny być obowiązkowe (włącznie z uczestnictwem w rozprawach). Co do legitymowania, to uważam, że nie wynika ono z niczego, natomiast Sad powinien wiedzieć kto znajduje się na sali. Nie chodzi nawet o imię czy nazwisko, ale o to, czy ta osoba nie jest związana ze sprawą i nie będzie później wnioskowana na świadka, bądź sąd dopuszczał dowód w tym zakresie z urzędu.
@autor
kilka uwag.
Należy rozróżnić posiedzenia od rozprawy. Rozprawy są jawne o ile nie wyłączy się ich jawności. Jeżeli chodzi natomiast o posiedzenia, to nie było to uregulowane tzn. ustawodawca nie stwierdził, że posiedzenia są jawne dlatego SN podjął uchwałę i nie jest to tworzenie nowego prawa, ale interpretacja. Nie znajdziesz nigdzie bowiem zapisu, że posiedzenie jest jawne dla stron.
Z tą jawnością też jest różnie bo na przykład nie wyobrażam sobie, ze sąd dopuszcza publiczność, przy np. stosowaniu tymczasowego aresztowania, gdzie osoba jeszcze nie jest formalnie oskarżona, a jedynie podejrzana i trwa gromadzenie materiału dowodowego.
Ja osobiście jestem za tym, aby jak najwięcej ludzi chodził na rozprawy, ogólnie do sądu jako publiczność. idealnie byłoby, gdyby poza chodzeniem była pewna podbudowa prawna, żeby osoba wiedziała co się dzieje. Uważam, że na etapie liceum powinien elementy prawa powinny być obowiązkowe (włącznie z uczestnictwem w rozprawach). Co do legitymowania, to uważam, że nie wynika ono z niczego, natomiast Sad powinien wiedzieć kto znajduje się na sali. Nie chodzi nawet o imię czy nazwisko, ale o to, czy ta osoba nie jest związana ze sprawą i nie będzie później wnioskowana na świadka, bądź sąd dopuszczał dowód w tym zakresie z urzędu.