Jeśli ktoś nie ogląda piłki, to zabieram w podróż, nie tak daleką w przestrzeni, ale daleką w czasie bo prawie 50 lat wstecz.
Jeśli ktoś nie ogląda piłki, to zabieram w podróż, nie tak daleką w przestrzeni, ale daleką w czasie bo prawie 50 lat wstecz.
Rok 1963 to czasy Władysława Gomułki, takie pośrodku, bez przegięć w żadną stronę
Z wydarzeń krajowych pamiętam dwa :
19 czerwca – odbył się I Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu.
15 lipca – ogłoszono we Wrocławiu pogotowie przeciwepidemiczne – początek epidemii ospy (do 19 września).
O ile pierwsze wydarzenie mnie nie obchodziło, o tyle drugie tak. Wyruszających na wakacje szczepiono na ospę obowiązkowo.
A na świecie?
21 marca – zamknięte zostało federalne więzienie na wyspie Alcatraz. Wtedy nie wiedziałam, ale teraz wydaje mi się godne wzmianki.
16 czerwca – z kosmodromu w Bajkonurze wystartowała Walentina Tierieszkowa na statku Wostok 6, pierwsza kobieta w przestrzeni kosmicznej – o to było otrąbione!
26 czerwca – John Fitzgerald Kennedy w Berlinie wypowiedział słowa „Ich bin ein Berliner” (Jestem Berlińczykiem).wtedy uszło mojej uwagi. Ale zapisać trzeba, bo mu pozostało pięć miesięcy życia.
Miałam wtedy niespełna 15 lat. I bardziej obchodziło mnie, że Beatlesi śpiewali „I Saw Her Standing There" i "Love Me Do" Weszłam w trudny wiek, trudny dla mnie. (Mój trudny wiek dla rodziców zaczął się później.) Dobrze, że w 1963. Rok wcześniej zdawałam do liceum i emocje były, bo można się było nie dostać. Moja koleżanka się nie dostała i w klasie ósmej (czyli pierwszej licealnej), łacińskiej, byłam sama jak palec. Jakoś się ułożyło i to szybciej niż myślałam, ale wymagało wysiłku. Od lalek skok do wspomnianych Beatlesów, od rajtuzów do ciuchów w szkole dla niepoznaki okrytych fartuszkiem z granatowej podszewki, od bajek do „Witaj smutku” od skakanki do rock-end-rolla i twista.
A Helen Shapiro niskim głosem z przepony śpiewała Walking Back To Happiness
Słuchałam "Rewii piosenek" Lucjana Kydryńskiego. Rzecz była obowiązkowa. Plan dnia ustalało się tak, aby nic nie przeszkodziło. Czasem w niedziele udawało mi się złapać audycję Gaszyńskiego i Pogranicznego chyba w rozgłośni harcerskiej. Słuchało się Radia Luxembourg. I Rozgłośnię Polska Radia Wolna Europa, a w niej Randez Vous o 6:10". Nie zamówiłam nigdy żadnej piosenki, ale była taka możliwość.
A Connie Francis śpiewała „Stupid Cupid”
Zamówić piosenkę można było listownie. Pamiętam całą formułę : „listy do nas prosimy kierować na jakikolwiek, znany państwu adres na zachodzie. Wewnątrz listu, powtarzam, wewnątrz listu a nie na kopercie należy podać adres Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa” i dalej adres w Monachium.
A Neil Sedaka śpiewał „Oh Carol”
Czytałam, czerpiąc z księgozbioru rodziców wszystko, co stało na wyższych półkach. Oprócz Saganki byli „Mandaryni” Simony di Bevoir, Brantome, de Laclos, Malinowski. Prawdę powiedziawszy i trudne i nudne. Trafiłam też na „Z zimną krwią” Trumana Capote. Przeczytałam to o wiele za wcześnie, albo w ogóle niepotrzebnie.
A Clif Richard śpiewał „ Put Your Head On My Shoulder”
Piosenki kupowało się na pocztówkach dźwiękowych, a potem odtwarzało się na adapterze Bambino. Czasy były demokratyczne (może nie?) bo wszyscy mieli Bambino. Nic lepszego nie istniało.
A Clif Richard śpiewał „Lucky Lips”
Oknem na świat był Przekrój. (Eilego) Z Przekroju dowiedziałam się o istnieniu takich ekstrawagancji jak „Rashomon” Kurosawy czy „Zazie w metro” Malle’a albo „Śniadania u Tifanny” bo Audrey Hepburn była modną gwiazdą. I „Windą na szafot” Malle’a i „Zeszłego roku w Marienbadzie” Resnaisa. Że groch z kapustą? ależ ja nie o porządku w kosmosie, ja o rozmaitości, jaką ofiarował świat. W Polsce było trochę monotematycznie.
W roku 1963 wynikiem nienajgorszym skończyłam klasę ósmą, czyli tą pierwszą licealną. Ale nie było to pożegnanie ze szkołą na 2 miesiące. Bo w lipcu pojechałam na obóz wędrowny.
Obóz organizowały dwie nauczycielki – psorki. Z powodu ochrony danych osobowych, a nie z braku szacunku będą dale nazywane Ala i Zośka. Obóz był to majstersztykiem organizacji. Nic z rzeczy ważnych nie pozostawiono przypadkowi. Moje pierwsze poza domem zetknięcie z czymś, co nie było tandetą. Miało jechać 20 dziewczyn. Spośród tych, co się zgłosiły wybrano najpierw te, o których psorka od historii, Ala, sądziła, ze mentalnie się nadadzą, a wybór przyklepywała psorka od WF, Zosia, bo wiedziała, czy podołają.
Prowadziłam na tym obozie diariusz. Znalazłam go niedawno, przetrząsając jakieś szpargały. Widać, że proces dorastania był w toku. Ogólnie byłam chyba miłym dzieckiem.
Obóz wędrowny w Beskid Sądecki i Pieniny sierpień 1963 rok
28-07-1963 niedziela.
O 18:00 ostatnia odprawa przed wyjazdem. Dowiaduję się, że wskutek tego, że w Polsce jest ospa, musimy być szczepione. Jutro trzeba jechać, ale nie do Otwocka, bo tam już nie mają szczepionek. Trzeba szukać w Warszawie.
29-07-1963 poniedziałek
Pociągiem o 10:03 jadę do Warszawy na szczepienie. Szczepią na Rutkowskiego. Jestem 330 (!) i czekam 2 godziny na swoją kolej. Wreszcie ja. Zaszczepili, dali zaświadczenie i pojechałam do domu. W Wawrze dosiadły się Ala i Zośka (psorki) i kilka dziewczynek. Wracały ze szczepienia. Jak przyjechałam do domu, to załadowaliśmy mój plecak i otoczona licznym gronem rodzinnym……….. Mój plecak jest jednym z najcięższych, no bo mama coraz to wpychała mi do plecaka rzeczy, których nie chciałam. Mam żarcie osobno, a mój plecak jest taki, jak inne razem z żarciem. Ale nic. Przyjeżdżamy na Główny i czekamy, czekamy, czekamy. Wreszcie podstawiają nasz pociąg. Bieganina, szukanie naszych przedziałów, które są zarezerwowane. Pcham się i w rezultacie zdobywam miejsce z biegiem i przy oknie. Naprzeciwko siedzi Jadwiga. Jemy kolację i gadamy. Potem kładziemy się spać. Dwie z nas układają się na półkach. Do Krynicy dojeżdżamy z półtoragodzinnym opóźnieniem.
30-07-1963 wtorek
Rozlokowałyśmy się już w Krynicy. Mieszkamy w (dosyć podłym) pensjonacie „Rzymianka”, lepiej by było „Spartanka”, w dwóch pokojach. Ja i Jadwiga mieszkamy w pokoju na parterze, naprzeciwko ubikacji. Ja śpię na piętrze na piętrowym łóżku w samym rogu, tuż koło okna. Rozpakowałam się i idę z Jadwigą na miasto. Kupiłam pocztówkę i wysłałam do domu. Połaziłyśmy trochę i wróciłyśmy do siebie. Potem będzie obiad, a po obiedzie idziemy na Górę Parkową. Zjadłyśmy obiad. Jest mi strasznie zimno. Chyba mam gorączkę. Inne dziewczyny też. Przebieram się w ciepłe rzeczy i idziemy na tą Parkową. Po drodze kupujemy bilety do kina na film „Podpisano Arsen Lupin”. Na Parkową jechałyśmy kolejką taką, jak na Gubałówkę. Postałyśmy, popatrzyłyśmy na widoki i poszłyśmy na dół. Na dole posłuchałyśmy koncertu i poszłyśmy do kina. Było byczo. Miałam bilet za 12 złotych, ale po kronice przesiadłam się na miejsce za 15 zł. Wieczorem gorączka się skończyła. Jutro idziemy na Halę Łabowską.
31-07-1963 środa
Ale droga, niech ją diabli. Szłyśmy od 9:00 do 14:00, ale podejścia, ale zejścia, niech to diabli. Ale było wynagrodzone. Na obiad były kartofle i zsiadłe mleko. Nauczyłam się grać w makao. Trochę grałam w siatkówkę. Przyszli jacyś dwaj faceci i wygłupiali się jak wariaci. Wieczorem będzie ognisko. Ci dwaj też będą. Na tym ognisku nie było nic ciekawego. Wszyscy śpiewali smętne pieśni i nic więcej. Za to w drodze powrotnej był ubaw. Szłam do schroniska pierwsza, ale nie miałam latarki. Chciałam, żeby mi poświecili, ale Krystyna nie chciała. Więc pobiegłam naprzód i zaczaiłam się, a kiedy nadeszła, to wyskoczyłam z wrzaskiem. Zapytała, czy zwariowałam i do samego schroniska świeciła mi pod nogi. Okazało się, że jestem jedna z najsilniejszych. Z ospy wycieka mi ropa. Jutro schodzimy do Rytra nad Popradem i tam będziemy dwa dni.
01-08-1963 czwartek
Rytro. Cholerne zejście. Sytuacje ratują jagody. Wszystkie mamy półlitrowe metalowe kubki. Ja najpierw swój zapakowałam do plecaka, ale starsze dziewczyny mi powiedziały, że lepiej go mieć na wierzchu. Jakby się trzeba było wody napić albo jagód nazbierać. Zrobił mi się pęcherz na palcu. Dotąd szłyśmy czerwonym szlakiem. W tym schronisku, gdzie mieszkamy, są dwie sale. Ja śpię pod numerem 2. Obiadu nie zjadłam, bo był niedobry. Jadłam za to lody i kupiłam sobie jabłek za 5 złotych. Potem poszłyśmy wszystkie na plażę. Jeżeli można nazwać plażą kamieniste zbocze. Wyprałam trochę rzeczy, popluskałam się i trochę opaliłam. Jutro po śniadaniu znowu na plażę.
02-08-1963 piątek
Rytro. Poszłyśmy na plażę, opaliłam się, siedząc na kamieniu, do którego musiałam dojść przez rzekę. Kupiłam pomidory, ogórki i jabłka, zjadłam obiad i potem miałam do wyboru iść na kawę do cukierni albo na plażę. Wybrałam plażę i poszłyśmy. Psorka Zosia była z nami. Zaczęłam zwiedzać rzekę. Prąd był rwący, dno kamieniste i w ogóle można było chlapnąć. Posuwałam się od kamienia do kamienia, pluskałam się po szyję potem znowu się opalałam. Poszłyśmy do domu, ale tamte siedziały jeszcze w kawiarni i miały klucz. Któraś poleciała i przyniosła ten klucz. Jadwiga i ja przebrałyśmy się i poszłyśmy do tej kawiarni. Wypiłyśmy po kawie i wróciłyśmy do domu. Jutro podchodzimy na Przehybę.
03-08-1963 sobota
Wyruszyłyśmy o 5:30 i gnamy bez śniadania. Ala kazała nam iść z tyłu, dlatego, że jesteśmy silniejsze. Lazłyśmy jak muchy w smole. Ale nic nie straciłyśmy, bo pokoje jeszcze były zamknięte. Wiadomo było tylko, że jest 7-o osobowy pokój w schronisku, 12-o osobowy w małym domku i jeszcze jeden 2-osobowy. Czekałyśmy na zielonej trawce os 10:00 do 13:00. Trawa była wysoka do kolan. Poszłam trochę dalej i usiadłam, to tylko głowa mi wystawała. Położyłam się i widziałam niebo i wielką białą chmurę. Latał pod nią jakiś ptak. W kółko, klika tych kółek było i w ogóle nie ruszał skrzydłami. Potem raz i pofrunął prosto pod drugą chmurę i znowu w kółko. Potem Jadwiga mnie zawołała, bo otworzyli pokoje. Hanka i Ewa nas wykołowały i dostały nam się miejsca w małym domku na parterze. Potem okazało się, że na piętrze było tak blisko sufitu, że nie można było usiąść. Na obiad była zupa pomidorowa. W telewizji był film Ksantypa i Sokrates. Zejście do źródła było makabryczne. Lazło się stromo w dół. Jutro idziemy do Szczawnicy.
To na razie.
Jestem w zdecydowanie lepszej
sytuacji, bo dom jest ogrzewany piecem węglowym. Lepszej niszczarki nie ma.
Pewnie, że wciąż jestem taka słodka, chyba widać i słychać.
Jestem w zdecydowanie lepszej
sytuacji, bo dom jest ogrzewany piecem węglowym. Lepszej niszczarki nie ma.
Pewnie, że wciąż jestem taka słodka, chyba widać i słychać.
Ach,
pewnie. Co ty robiłeś w sierpniu 1963, Markizie? Bo tam też chłopaki wędrowały, w następnych dniach jest i o tym.
Ach,
pewnie. Co ty robiłeś w sierpniu 1963, Markizie? Bo tam też chłopaki wędrowały, w następnych dniach jest i o tym.
Teoretyczną wiedzę
miałam, zresztą pisałam o tych lekturach. Praktycznie była gra w makao i flirt towarzyski.
Gdybym znalazła ten pamiętnik, kiedy miałam 20 lat, poszedłby do pieca. Teraz nie, bo ma wartość historyczną. Schroniska Kurpiela w Czorsztynie już nie ma, Droga na Turbacz w Łopusznej teraz jest asfaltowa, a flisacy na Dunajcu ględzą tak jak 50 lat temu.
Dla uwiarygodnienia klimatu:
Teoretyczną wiedzę
miałam, zresztą pisałam o tych lekturach. Praktycznie była gra w makao i flirt towarzyski.
Gdybym znalazła ten pamiętnik, kiedy miałam 20 lat, poszedłby do pieca. Teraz nie, bo ma wartość historyczną. Schroniska Kurpiela w Czorsztynie już nie ma, Droga na Turbacz w Łopusznej teraz jest asfaltowa, a flisacy na Dunajcu ględzą tak jak 50 lat temu.
Dla uwiarygodnienia klimatu:
A koniec?
podobno koniec jest ważniejszy, jak mówił klasyk.
Jeszcze coś z prywatkowtch klimatów tamtych lat:
A koniec?
podobno koniec jest ważniejszy, jak mówił klasyk.
Jeszcze coś z prywatkowtch klimatów tamtych lat:
Żal mi się zrobiło, że już
Żal mi się zrobiło, że już koniec. Na szczęście dopisałaś “To na razie.” Ulubiony ciąg dalszy zatem nastąpi. Uzbrajam się w cierpliwość.:)
PS: Zmień opis o sobie, bo ktoś tak młody nigdy stareńki nie będzie. Nie zależnie od tego czy nosi mohery, czy nie.:)
Już nadeszły takie lata, trudna rada
Że się człowiek przestał dobrze zapowiadać
Ale z drugiej strony może cieszyć się
Że się również przestał zapowiadać źle
Starsi panowie, starsi panowie…..
Stwierdzam, że 62 lata, to nie jest dużo. Solano o tym pisała, a ja potwierdzam, bo widziałam. W USA, nie u nas.
W wieku 62 lata ” ma się już wprawdzie nijedno na sumieniu, ale niejedno jeszcze na widoku” A.Strug, Zakopanoptikon.
Żal mi się zrobiło, że już
Żal mi się zrobiło, że już koniec. Na szczęście dopisałaś “To na razie.” Ulubiony ciąg dalszy zatem nastąpi. Uzbrajam się w cierpliwość.:)
PS: Zmień opis o sobie, bo ktoś tak młody nigdy stareńki nie będzie. Nie zależnie od tego czy nosi mohery, czy nie.:)
Już nadeszły takie lata, trudna rada
Że się człowiek przestał dobrze zapowiadać
Ale z drugiej strony może cieszyć się
Że się również przestał zapowiadać źle
Starsi panowie, starsi panowie…..
Stwierdzam, że 62 lata, to nie jest dużo. Solano o tym pisała, a ja potwierdzam, bo widziałam. W USA, nie u nas.
W wieku 62 lata ” ma się już wprawdzie nijedno na sumieniu, ale niejedno jeszcze na widoku” A.Strug, Zakopanoptikon.
Pouczająca rzecz taki pamiętnik.
Tak z rok temu odnalazłam swój, z liceum. Zdumiewające doświadczenie, jak podróż w czasie. Stwierdziłam, że niełatwo by mi się było porozumieć z tamtą mną.
I jak tu się dogadywać z innymi?
Dla mnie też był szok
Oswoiłam się, wklepując go do komputera. Atrament, którym pisałam robił się bowiem z wiekiem coraz bardziej sympatyczny czyli coraz bledszy.
Sympatyczny?
A to może i ja za parę lat dogadam się ze sobą, dałaś mi nadzieję:)
Pouczająca rzecz taki pamiętnik.
Tak z rok temu odnalazłam swój, z liceum. Zdumiewające doświadczenie, jak podróż w czasie. Stwierdziłam, że niełatwo by mi się było porozumieć z tamtą mną.
I jak tu się dogadywać z innymi?
Dla mnie też był szok
Oswoiłam się, wklepując go do komputera. Atrament, którym pisałam robił się bowiem z wiekiem coraz bardziej sympatyczny czyli coraz bledszy.
Sympatyczny?
A to może i ja za parę lat dogadam się ze sobą, dałaś mi nadzieję:)
Niech żyją wspomnienia!
Aż żałuję, że w owych czasach nie pisywałem pamiętników… a i pamięć już nie ta, filtry działają.
W podziękowaniu, i na pocieszenie, na temat:
Pewnie, że tak
Dzięki. Widział ktoś Skaldów “Panowie sznujcie wspomnienia”
Szło jakoś tak: nie zmieni się już ta pani w tamtego podlotka.
Dla Ciebie prawie wszystko
Dla Ciebie prawie wszystko Lukrecjo.:)
Jeśli to ma być “prawie”
to czegóż chcieć więcej?
Niech żyją wspomnienia!
Aż żałuję, że w owych czasach nie pisywałem pamiętników… a i pamięć już nie ta, filtry działają.
W podziękowaniu, i na pocieszenie, na temat:
Pewnie, że tak
Dzięki. Widział ktoś Skaldów “Panowie sznujcie wspomnienia”
Szło jakoś tak: nie zmieni się już ta pani w tamtego podlotka.
Dla Ciebie prawie wszystko
Dla Ciebie prawie wszystko Lukrecjo.:)
Jeśli to ma być “prawie”
to czegóż chcieć więcej?
Różnie.
Z dżinsów na przykład odrobinę. Nad resztą jeszcze pracuję.
Różnie.
Z dżinsów na przykład odrobinę. Nad resztą jeszcze pracuję.
Zazdroszczę Ci tych wspomnień.
Dziś zamierzałem opisać co było wczoraj ale dałem spokój. Wóda dokładnie wyczyściła mi mózg. Jutro zagłosuję na tygryska, przepióreczkę albo wiewióreczkę.
Nie martw się
tu masz Sailora, przebój tamtych czasów, którego pewnie nie pamiętasz, bo jesteś za młody!
Jestem tylko cztery lata od Ciebie młodszy Lukrecjo …
Będąc tylko cztery lata od Ciebie młodszy dobrze pamiętam
przeboje tamtych czasów.
Petulę Clark pamiętam również, a nawet mam chyba gdzieś
w piwnicy jej {winylową} płytę.
W 1963 roku zasłynęła także Cilla Black.
Fascynowała mnie ona swoim silnym, bez wysiłku wydawanym
z wnętrza głosem i przepięknymi utworami.
Jej największe przeboje to “Anyone Who Had A Heart”,
“You’re My World” i “Alfie”.
Cilla Black – Anyone Who Had
Cilla Black – Anyone Who Had A Heart (Live)
Cilla Black – You’re My World
Cilla Black – Alfie
Nie znałam tamtej pani, dziękuję, bo bardzo mi się spodobało.:) Nie wiem która z nich była pierwsza, ale czy to ważne? Wszystkie z wielkimi głosami. O nich moja pani od emisji głosu nie powiedziałaby Śpiewa pani jak sfrustrowana mysz. Moje ulubione wykonanie.
Ella Fitzgerald – Alfie
http://www.youtube.com/watch?v=DBH0A_BywDU
Umieszczanie filmu na stronach zostało wyłączone na żądanie.
Zazdroszczę Ci tych wspomnień.
Dziś zamierzałem opisać co było wczoraj ale dałem spokój. Wóda dokładnie wyczyściła mi mózg. Jutro zagłosuję na tygryska, przepióreczkę albo wiewióreczkę.
Nie martw się
tu masz Sailora, przebój tamtych czasów, którego pewnie nie pamiętasz, bo jesteś za młody!
Jestem tylko cztery lata od Ciebie młodszy Lukrecjo …
Będąc tylko cztery lata od Ciebie młodszy dobrze pamiętam
przeboje tamtych czasów.
Petulę Clark pamiętam również, a nawet mam chyba gdzieś
w piwnicy jej {winylową} płytę.
W 1963 roku zasłynęła także Cilla Black.
Fascynowała mnie ona swoim silnym, bez wysiłku wydawanym
z wnętrza głosem i przepięknymi utworami.
Jej największe przeboje to “Anyone Who Had A Heart”,
“You’re My World” i “Alfie”.
Cilla Black – Anyone Who Had
Cilla Black – Anyone Who Had A Heart (Live)
Cilla Black – You’re My World
Cilla Black – Alfie
Nie znałam tamtej pani, dziękuję, bo bardzo mi się spodobało.:) Nie wiem która z nich była pierwsza, ale czy to ważne? Wszystkie z wielkimi głosami. O nich moja pani od emisji głosu nie powiedziałaby Śpiewa pani jak sfrustrowana mysz. Moje ulubione wykonanie.
Ella Fitzgerald – Alfie
http://www.youtube.com/watch?v=DBH0A_BywDU
Umieszczanie filmu na stronach zostało wyłączone na żądanie.
Lukrecjo kocham Cię
To była naprawdę cudowna podroż, wyniki wyborów juz znam, a mecze mnie nie obchodzą.groziła mi nuda. Dzięki
Lukrecjo kocham Cię
To była naprawdę cudowna podroż, wyniki wyborów juz znam, a mecze mnie nie obchodzą.groziła mi nuda. Dzięki
może to, tu
może to, tu
może to, tu
może to, tu