W Białym Domu walki i przepychanki koterii, wyborcy prezydenta Trumpa są zszokowani. Głosowali na kandydata, który solennie obiecywał zająć się narastającymi problemami Ameryki i wyśmiewał zaangażowanie USA na Bliskim Wschodzie. Teraz część z nich uważa, że prezydent Trump zaczyna realizować program swoich pokonanych przeciwników, którzy już mu prawią komplementy (neocons, establishment). Patriotyczny program: “America First!” ginie w dymie wystrzeliwanych pocisków Tomahawk i w huku eksplozji “Matki Wszystkich Bomb”. Józef Piłsudski pod koniec życia rozczarowany jakością swoich współpracowników zauważył: “obeszły mnie wszy”. Ciekawe, co za kilka lat powie Don Trump…
Od lewej: Mike Pence, Kellyanne Conway, Reince Priebus, Gary Cohn, Stephen Miller, Steve Bannon, the president, Ivanka Trump, Jared Kushner, and Sean Spicer. Photo illustration by Darrow.
W ostatnich dniach w Komitecie Bezpieczeństwa Narodowego stałe miejsce utracił postrzegany za głównego ideologa obozu trumpistów zdecydowany populista, narodowiec i antyglobalista Steve Bennon (oficjalny tytuł: naczelny strateg). W komitecie znacznie umocnił swoją pozycję Doradca d/s Bezpieczeństwa Narodowego, były dowódca z wojny irackiej gen. H.R. McMaster (w 1991 r. 9 czołgów ówczesnego kpt. McMaster wyeliminowało 80 czołgów irackich!). Krytycy zarzucają mu zbytnią bliskość ze stronnictwem neocons (byłych trockistów, teraz syjonistów, którzy, od czasów Reagana, przypięli się do republikanów i są zwolennikami militarnych interwencji na Bliskim Wschodzie). Generałowie, reprezentujący sympatie i interesy stronnictwa wojny i przemysłu zbrojnego, dominujący w Komitecie Bezpieczeństwa Narodowego to tylko fragment nowego prezydenckiego gwiazdozbioru.
W przepychance przy głównym korycie władzy na czołową pozycję wysuwa się mała grupa przedstawicieli bankierów z Wall Street mocno powiązana z globalistami, a nawet z liberalnymi Demokratami. Steve King republikański kongresmen (ten ze stanu Iowa), jeden z głośniejszych zwolenników Trumpa, ostatnio wyraził swoje zaniepokojenie zmianami w Białym Domu:
“Wielu z nas uważa, że Steve Bannon reprezentuje konserwatystów w Białym Domu. Bardzo lubię prezydenta, ale myślę, że powinien bardziej słuchać głosu serca, a mniej podszeptów”
Tak więc obniżają się akcje Bannona, trybuna “zapomnianej Ameryki”, która zapewniła zwycięstwo Trumpowi, a na salony wchodzą liberałowie na czele z demokratami: zięć Trumpa, Jared Kushner, córka prezydenta Ivanka, czy były dyrektor z Goldman Sachs, a obecny doradca ekonomiczny prezydenta, Gary Cohn (New Yorkers) i Dina Powell (doradca ekonomiczny, były dyrektor w Goldman Sachs). Konserwatywne radio ze swoim królem , którym jest Rush Limbaugh, Mike Savage, Laura Ingraham, czy Mark Levin zaniepokojeni biją na alarm, że bombardowanie Syrii to zdrada programu “America First” przez naczelnego sił zbrojnych, na rzecz niepotrzebnych zagranicznych globalistycznych awantur…
Konserwatywni republikanie uważają, że speaker Kongresu Paul Ryan (startował w wyborach prezydenckich z 2012 r. przy boku Mitta Romney) reprezentujący partyjny establishment, jest w zasadzie liderem opozycji. W sumie Ryan jest przeciwko spełnieniu większości obietnic wyborczych Trumpa. Jest przeciwny wydalaniu nielegalnych imigrantów, przeciwko zbudowaniu muru na granicy z Meksykiem, nie jest zainteresowany programem “America First”, a swoim “przywództwem” doprowadził do załamania reformy służby zdrowia “ObamaCare”. Jego popularność jako speakera spadła do 29% (w porównaniu z notami byłych speakerów: Boehner-36%, Pelosi-35%, Gingrich-43%). Aż 58% Republikanów uważa, że ich partia jest podzielona za co winę przypisują speakerowi.
Wydaje się, że atakowany zewsząd Trump zdobywa drugi oddech, jego popularność już przekracza 50%, co do niedawna było nie do pomyślenia. Oczywiście, jest tak głównie za sprawą wystrzelenia 60 pocisków Tomahawk na syryjskim “poligonie” (te pociski były raczej wymierzone w lewicę uprawiającą polowanie na czarownice na odcinku Trump-Putin) i wypróbowania potężnej bomby MOAB na innym poligonie w Afganistanie. Wojsko zaciera ręce, generałom uśmiech nie schodzi z gęby i ludzie się cieszą, któż nie lubi zdecydowanych decyzji wodza…
W kierunku Korei Północnej w towarzystwie niszczycieli, podąża atomowy lotniskowiec CVN-70 Carl Vinson, bardziej uzbrojony, niż średniej wielkości państwo. Aby podkreślić wagę tego wydarzenia prezydent Trump zdecydował o wysłaniu w kierunku Pyongyang CVN-76 Ronald Reagan, obecnie w porcie Yokosuka, w Japonii i CVN-68 Nimitz z towarzyszącymi im okrętami wojennymi (!).
Jak widać nie wszyscy są rozczarowani, sam Trump odkrywa, że co innego jest prowadzić kampanię, a co innego rządzić. Do tej pory największym osiągnięciem prezydenta Trumpa było dołączenie nominowanego sędziego Neila Gorsucha do składu Sądu Najwyższego (który od razu włączył się do prac SC). Wielu wyborców tylko dlatego oddało głos w kampanii wyborczej na Trumpa. Nowy prezydent skasował również wiele z regulacji i biurokratycznych zarządzeń, które dusiły amerykański biznes. Trzeba zauważyć, że nielegalna imigracja przez południową granicę spadła, aż o 73%! Giełda poszła ok. 3% w górę! Straszony taryfami i kuszony obniżką podatków biznes inwestuje i tworzy miejsca pracy w USA (America First). Nie bez znaczenia jest nominowanie konserwatywnego sen. Jeff Sessions zawiadującego ministerstwem sprawiedliwości, czy gen. John Kelly na szefa spraw wewnętrznych. Trump zatrzymał też globalistyczną Trans-Pacific Partnership (TPP), zakwestionował NAFTA (porozumienie handlowe między USA, Meksykiem i Kanadą), zatwierdził od lat odkładaną Dakota Access Pipeline i uwolnił eksploatację węgla i gazu. Ogromnym normalizującym krokiem było zatrzymanie szalonych regulacji prezydenta Obamy z obszaru global warming bardzo efektywnie niszczących biznes w USA.
Dla republikańskiego establishmentu Trump jest nieobliczalny, nie wierzą mu. Za to kochają wiceprezydenta Mike’a Pence, który jest konserwatywnym chrześcijaninem (z rodziny irlandzkich katolików), byłym kongresmenem i gubernatorem. Smaczku dodaje tu jednak znany profesor Allan Lichtman, ten który wcześniej w oparciu o swoje naukowe kryteria przepowiedział, że wybory wygra Trump. Problem w tym, że profesor tak się podniecił, że teraz wydał książkę “The Case for Impeachment” zapowiadając, że Trump będzie impeach i nie dokończy swojej kadencji…
Mainstreamowe media (MSM) nie mogąc zatrzymać Trumpa w czasie kampanii prezydenckiej, korzystając z poparcia “deep state” (przecieki) przypuściły serię ataków na otoczenie nowej administracji, doprowadzając do usunięcia gen. Flynna i K.T. McFarland (po 3 miesiącach na stanowisku z-cy doradcy d/s bezpieczeństwa narodowego wysłana na ambasadora do Singapuru). Teraz na ich celowniku jest naczelny strateg Bannon. Niedawno “Time Magazine” zamieścił jego zdjęcie na swojej okładce z podpisem “Wielki Manipulator”. Rozpisywanie się o tym, że Bennon jest mózgiem, bez którego Trump niewiele znaczy, miało zirytować prezydenta i negatywnie nastawić do Bannona. W tej sytuacji czując otwarcie, MSM zarzucił strategowi brutalność, grubiańskość, a nawet antysemityzm w kontaktach z mediami i otoczeniem. Bannonowi zarzuca się też negatywny stosunek do napływu imigrantów i autorstwo ostrego inauguracyjnego przemówienia Prezydenta Trumpa. Przypomniano też, że pierwsze niepowodzenia administracji związane z nieudanym dekretem o wstrzymaniu imigracji z kilku muzułmańskich krajów i próbą reformy służby zdrowia (Bannon nie dostarczył poparcia konserwatywnych kongresmenów) można śmiało przypisać naczelnemu strategowi.
Niewątpliwie Trump sam jest dobrym strategiem i managerem i da sobie radę, ale niektórzy z jego zwolenników porównują go do innego republikanina, który próbował zreformować rozrośniętą nadmiernie biurokrację i stracił poparcie wyborców. W 2003 r. w Kalifornii gubernatorem został biznesmen, znany aktor, republikanin Arnold Schwarzenegger. Nie otrzymawszy wystarczającego poparcia w swojej walce z biurokratycznie zadżumionym “deep state” rozczarowany Schwarzenegger przeszedł na pozycje swoich przeciwników…
Komentatorzy najczęściej porównują Trumpa do prezydenta Reagana, którego lewica atakowała jako niepoważnego aktorzynę klasy B, lub do prezydenta Nixona, który również nie lubił mediów i posiadał autorytarne tendencje.
Były speaker Kongresu, historyk i autor, zwolennik Trumpa, Newt Gingrich tak zrecenzował sytuację zagrożonego w swojej pozycji stratega Bannona:
“Bannon jest znakomitym piratem, który wiele dokonał, ale Białe Domy są jak Marynarka Wojenna USA – posiadają korporacyjną strukturę i nie lubią piratów”.
Trumpowi, który jest znanym narcyzem z pewnością nie przypadło do gustu wychwalanie przez MSM Bannona z pomniejszaniem jego roli jako prezydenta. W wywiadzie dla the Wall Street Journal Trump powiedział o strategu: “facet, który dla mnie pracuje”, podkreślając, że on jest sam swoim strategiem mimo, że również zatrudnia Bannona. Dodał też, że Bannon dołączył do jego prezydenckiej kampanii znacznie później, kiedy Trump już został liderem wśród republikańskich kandydatów. Następnie odnosząc się do wojny na górze między swoimi doradcami sugerował, że jego współpracownicy muszą się ze sobą dogadać, w przeciwnym razie on podejmie odpowiednie kroki…
Trzeba przyznać, że Bannon nie stroni od konfrontacji z przeciwnikami, nie lubi też Unii Europejskiej, którą uważa za instrument globalistycznych planów, zagrażający zachodniej cywilizacji.
Do obozu 63 letniego Steve’a Bannona (absolwent Harvardu, były oficer US Navy, dyrektor filmowy, bankier w Goldman Sachs, szef prawicowej strony internetowej Breitbart News) można zaliczyć wielu konserwatystów, w tym urzędującego sekretarza Sprawiedliwości Jeff’a Sessions i związanego z nim zdolnego autora przemówień Trumpa, 31 letniego Stephena Millera (z Kalifornii).
Tak więc na czele koterii familijnej (prawie jak u Jelcyna) stoi 36 letni zięć prezydenta Jered Kushner (starszy doradca prezydenta), mąż pięknej Ivanki (35 letnia obecnie nieodpłatna asystentka prezydenta) z pierwszego małżeństwa Trumpa z czeską modelką Ivaną). Ivanka zajmuje się planami tanich “żłobków” dla dzieci i polepszeniem warunków pracy dla kobiet w biznesie, jej przyjaciółką była córka Hillary, Chelsea Clinton. Jered jest praktykującym ortodoksyjnym Żydem i jego babcia była polską Żydówką z Nowogródka, która przeżyła II wojnę światową ukrywając się w grupie partyzanckiej braci Bielskich. Pochodzi, podobnie jak Trump, z rodziny dywyloperów i właścicieli licznych nieruchomości, choć to rodzina miliarderów, to bardzo kłótliwa i zaciekła. Ojciec Charles, tak wojował z częścią swojej rodziny (ze szwagrem, podstawiając mu prostytutkę), sowicie i nielegalnie dotując Partię Demokratyczną, że za uczynione świństwa wylądował w 2004 r. na 2 lata w więzieniu (z czego odsiedział 14 miesięcy). Będący bardzo blisko ojca studiujący wtedy Jared co weekend odwiedzał ojca w federalnym więzieniu. Jest to historia ze smaczkiem, bowiem wsadził go tam nie kto inny jak właśnie dzisiejszy gubernator New Jersey i były kandydat na prezydenta i i kolega Trumpa Chris Christie. Christie przewidywany był na wiceprezydenta, ale przy rosnących wpływach zięcia Trumpa został usunięty w cień, teraz ma służyć pod nim (!) zajmując się osobami uzależnionymi.
Komentatorzy mówią, że małżeństwo Ivanki z Jared’em otworzyło Trumpowi wpływowe żydowskie salony do wielkich biznesowych transakcji. Młodzi poznali się w 2005 r., 3 lata później rozeszli się z powodów religijnych. Ivanka była prezbiterianką, a Jared ortodoksyjnym Żydem, jego rodzicę nie pozwalali na ślub z chrześcijanką. Dopiero w 2009 Ivanka wyraziła zgodę na przejście na ortodoksyjny judaizm, dziś jak mówił sam prezydent Trump, mają trójkę pięknych żydowskich dzieci. Po prezydenckich wyborach Kushnerowie (ich majątek szacuje się na $750 mln) przeprowadzili się do Waszyngtonu, gdzie wynajmują wart $5,5 mln dom, w sąsiedztwie domów byłego prezydenta Obamy i obecnego sekretarza stanu, którym jest były szef Exxonu, Rex Tillerson.
Co jeszcze zaszło w amerykańskiej przestrzeni politycznej od czasu mojego ostatniego tekstu i jest godne zauważenia?
Wcześniej jedna z zapowiadanych flagowych reform POTUS-a Trumpa spaliła na panewce, mowa o projekcie ustawy znoszącą ObamaCare i reformującej opiekę zdrowotną (⅙ ekonomii) w USA (choć wkrótce może być wznowiona). W siódmą rocznicę uchwalenia niepopularnej i kłopotliwej ObamaCare, speaker Kongresu Paul Ryan zaplanował przeforsowanie nowej ustawy American Health Care Act. Przygotowywano ją pośpiesznie, w tajemnicy i niestety wypuszczono bubla, do którego popierania zaproszono Trumpa. Wydaje się, że jedynym rezultatem upadłego projektu jest powstałe nieporozumienie między Prezydentem, a 30-40 osobowym konserwatywnym klubem (Freedom Caucus) blokującym ustawę wewnątrz Partii Republikańskiej, oraz wstrzymanie impendu zapowiadanych reform państwa.
Partia Republikańska w przeciwieństwie do Partii Demokratycznej, jest partią koalicyjną i nie ma tradycji leninowskiej dyscypliny. Wydaje się, że swoim sprzeciwem wobec legislacyjnego gniota, konserwatyści republikańscy uratowali szanse Republikanów w następnych wyborach. Likwidacja ObamaCare była sztandarową obietnicą wyborczą GOP. Przypomnijmy, że ObamaCare, czyli Ustawa o Dostępnej Opiece Medycznej (Affordable Health Care Act) przyjęta została wyłącznie głosami Demokratów, 23 marca 2010 roku.
W oczach krytyków, powiązany z globalistami i establishmentem speaker Ryan próbował sprzedać rozwodnioną wersję ObamaCare jako RyanCare, tak aby nie naruszyć interesów finansowych wielkich kampanii ubezpieczeniowych jak i interesów koncernów farmaceutycznych. Niestety klęska bubla Ryana negatywnie odbija się na notowaniach prezydenta Trumpa, którego popularność spadła do 35-40%. Pojawiły się głosy wzywające Ryana do opuszczenia pozycji speakera Kongresu dlatego, że po 7 latach obiecywania zniesienia i zastąpienia ObamaCare nie tylko nie dostarczył republikańskich szabel, ale swoim gniotem wprowadził podział wśród Republikanów i zaszkodził wizerunkowi Prezydenta. Oczywiście spadek notowań Prezydenta był chwilowy, ludzie lubią zwycięzców. Rasmussen Reports podaje już 50% poparcia, więc wszystko jest płynne.
Siłą rzeczy projekt uzdrowienia opieki zdrowotnej (chory pomysł Ryana) odłożono na później, obiecując teraz uzdrowienia systemu podatkowego. Najgorszy jest to, że prezydent Trump zaatakował na twitterze konserwatystów grożąc nawet, że w przyszłych wyborach do Kongresu, Republikanie będą teraz musieli zwalczać tak Demokratów, jak i właśnie konserwatystów. Mam nadzieję, że to chwilowy atak taktyczny obliczony na rozbicie spoistości grupy konserwatystów, potrzebnych mu wkrótce do głosowania nad zapowiadaną reformą systemu podatkowego. W innym wypadku byłoby to dowodem na zdobycie w najbliższym otoczeniu Trumpa wyraźnych wpływów przez partyjny establishment, czyli waszyngtońskie bagno…
Byłby to sposób na poróżnienie nowego POTUS-a z najbardziej wierną mu grupą, której poparcie zdecydowało o wygraniu listopadowych wyborów. Miejmy nadzieję, że to nie był swoisty majstersztyk wyprowadzający (i w konsekwencji osłabiający) prezydenta w pole. W chwili kryzysu Trump zapowiedział nawet, że w sprawie reformy systemu opieki zdrowotnej zwróci się o poparcie do umiarkowanych Demokratów, co chyba można uważać za formę szantażu wobec konserwatystów…
Totalna opozycja demokratów dalej robi swoje szpagaty, przyrzekała nawet zatrzymanie zatwierdzenia przez Senat kandydatury Neila Gorsucha na sędziego Sądu Najwyższego. Jak pisałem w poprzednim tekście nie mieli do tego wystarczającej ilości szabel w Senacie. Lider Republikanów w Senacie (52 R, do 48 D) Mitch McConnell zapowiedział, że Gorsuch zostanie wybrany i tak się stało. Jak można było się spodziewać Demokraci próbują wszczynać awantury, wykolejać, zatrzymywać i szkodzić Trumpowi w wypełnianiu jego wyborczych obietnic. Głównie chodzi tu o dostarczenie satysfakcji wkurzonym partyjnym dołom.
Pisałem poprzednio, ale wypada tylko dodać, że wyszła na jaw rola byłej doradcy d/s Bezpieczeństwa Narodowego w administracji Obamy, dr Susan “Benghazi” Rice, znanej z opowiadanych w obronie administracji Obamy bezczelnych kłamstw. To ona była mocno zamieszana w niecny proceder szpiegowania otoczenia przyszłego prezydenta zupełnie nawiązując do praktyk znanych w bananowych republikach. Zarzuca się jej odtajnienie tożsamości szeregu współpracowników prezydenta Trumpa z tajnych nagrań w ciągu ostatniego roku. Pewnie i ona, obok innych będzie wezwana przed oblicze kongresowej, czy senackiej komisji.
Prezydent Trump rzeczywiście powoduje wzrost dobrze płatnych miejsc pracy. Lewica demokratyczna jest tak przerażona, że (Washington Examiner reports🙂 grupa Fight for Future zaoferowała $15,000.00 miesięcznie dla aktywistów, którzy rzucą swoją pracę i stworzą “A-Teams” do zwalczania polityki administracji Trumpa.
Rzeczywistość jest taka, że (jak wyżej nadmieniłem) Trump powoli jednak (choć z trudnościami) realizuje swój program likwidacji socjalistycznego “dorobku” byłego prezydenta Obamy. Ma to miejsce na wielu polach. Jednym z nich jest zatrzymanie lewackiej bardzo niebezpiecznej religii o nazwie “globalne ocieplenie”, czy zmian klimatycznych, która to jest, była i pewnie będzie w zamysłach elit najbardziej uniwersalnym wytrychem do panowania i rozszerzenia kontroli nad społeczeństwami, poszczególnymi państwami,a nawet światem . Na tym polu Trump zwija również liczne ograniczenia dla biznesu i innych aktywności człowieka zmniejszając dotąd dyktatorskie zapędy EPA, która zajmuje się regulowaniem ochrony środowiska naturalnego. Dalej, Trump zaraz po objęciu władzy zakazał finansowania aborcji, w tym finansowego wspierania aborcji na całym świecie.
Zgodnie z wyborczymi obietnicami Trump podejmuje kroki ograniczające zabójcze tempo narastania zadłużenia. W ciągu pierwszych 2 miesięcy urzędowania obniżył zadłużenie o $100 mld! 20 stycznia w dniu zaprzysiężenia Trumpa dług wynosił $19,947 mld, natomiast 16 marca dług spadł do $19, 846 mld, czyli spadł ok. 0,5%. Jak pamiętamy Obama w ciągu pierwszych swoich 2 miesięcy zadłużył USA na dodatkowe $400 mld!
Prezydent Trump dotrzymał obietnicy nie pobierania swojej rocznej pensji $400,000.00 i przekazał czek na $78,333.00 (3 miesięczne wynagrodzenia) na ręce sekretarza spraw wewnętrznych (Ryan Zinke) na potrzeby obsługi Narodowych Parków.
Trump rzeczywiście jest zupełnie nową jakością w amerykańskiej polityce. Oglądałem jego spotkanie z 50-cioma liderami amerykańskiego biznesu, przyjemnie było słuchać Trumpa mówiącego jak świadomy i kompetentny gospodarz. W pewnej chwili zwrócił się do zebranych:
“Czy spodziewaliście się, że w swoim życiu będziecie rozmawiać z prezydentem, który wie ile w ciągu jednego dnia może być wylane cementu na uzbrojony teren?”
Ambicją Trumpa jest zgodnie z obietnicami wyborczymi unowocześnienie starzejącej się amerykańskiej infrastruktury, w tym dróg, sieci elektrycznej, mostów, systemów wodnych, lotnisk przeznaczając na ten cel $1 trylion (po polsku bilion). Niezwłocznie zamierza doprowadzić do odbiurokratyzowania procesu zatwierdzania i wcielania biznesowych przedsięwzięć. Na spotkaniu (w którym wzięła udział Ivanka Trump stymulująca przedsiębiorczość kobiet) omówiono krytycznie np. dotychczasowy proces uzyskiwania pozwoleń na budowę drogi, który to zabiera (przedarcie się przez fałdy tłuszczu biurokracji) nawet do 20 lat! Trump chce zmniejszyć ten okres do roku, a może i krócej.
Najbardziej dziwne jest to, że dalej dominuje rosyjski wątek. Jakichkolwiek powiązań między kampanią wyborczą Trumpa i Rosją Putina szuka komisja w Senacie i druga w Kongresie. Co chwila wybuchają mniej lub bardziej zmyślne skandale i awantury, co natychmiast zostaje przez mainstreamowe media dojone od rana do wieczora, ale mleka chyba z tego nie będzie..
Nawet na dzień dzisiejszy kiedy włączysz lewicową MSNBC, CBS, NBC, ABC, czy CNN oglądasz tylko narrację: Trump-Putin-wybory, przełączysz na FOX NEWS, a tam: Obama-podsłuch-Trump. Demokraci z uporem maniaków powtarzają na okrągło swoją mantrę jakby przeszli na jakąś poważniejszą religię. Problem w tym, że w jaskini przed którą odbywają swoje czary, nic oprócz ich własnych wyobrażeń, nie ma…
Natomiast im dłużej ten taniec trwa, tym rzeczywiście więcej na jaw wychodzi dowodów na to, że schyłkowa administracja Obamy istotnie elektronicznie obserwowała i podsłuchiwała najpierw kandydata, a następnie prezydenta-elekta Trumpa i zespół jego współpracowników (oraz rodzinę). Opinia publiczna jakkolwiek obficie karmiona agenturalną rosyjską kapustą w 52% uważa, że FBI badająca rosyjskie powiązania winna też zająć się Clintonami, 35% jest innego zdania, a 13% nie jest jeszcze pewna co ma myśleć.
Dopiero wysłanie 60 Tomahawków na syryjskie lotnisko nieco uspokoiło antyrosyjską propagandę w MSM, ale nie zupełnie. W ostatni weekend w wielu miastach miały miejsce sponsorowane marsze protestacyjne lewicy domagające się (18 kwietnia był dniem płacenia podatków), aby prezydent Trump ujawnił swoje oświadczenia podatkowe (jedyne dostępne są z 2005 r.).
W Berkeley, w Kaliforni doszło do ostrych starć między zwolennikami Trumpa i lewicowymi bojówkami. Historia ponownie z nas zakpiła. Zastanawiającym jest, że tak naprawdę to amerykańska lewica zasługuje na miano kapitalistycznej, a nie zwolennicy prawicy. Demonstrująca lewica jest hojnie opłacana przez globalistów, typu George Soros, więc to oni w ten sposób respektują mechanizmy amerykańskiej gospodarki, a sprzeciwiający się globalistycznej wizji świata, ideowi amerykańscy prawicowcy, demonstrują za friko. Dziwny jest ten świat…
Jacek K. Matysiak
Kalifornia, 2017/04/19