Przysiadła na chwilę w kuchni czekając aż zagotuje sie woda w czajniku. Gapiła się bezmyślnie w cieknący kran. Kap..kap…kap… Pomyślała, że to jej czas przeciekający przez palce. Nie za darmo.
Przysiadła na chwilę w kuchni czekając aż zagotuje sie woda w czajniku. Gapiła się bezmyślnie w cieknący kran. Kap..kap…kap… Pomyślała, że to jej czas przeciekający przez palce. Nie za darmo. Za wszystko przecież zawsze płaci. Z nawiązką.
Spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Nie bardzo trafiony prezent od kogoś tam o kim chciała zapomnieć. Powiesiła go tam kiedyś, bo ten ktoś był wtedy ważny. Było, minęło, nie wróci… I dobrze. Dobrze?
Nagle wskazówki oszalały. Zaczęły się cofać w zawrotnym tempie aż…
Krajobraz za oknami autobusu przesuwał się monotonnie. 8 godzin jazdy, za chwilę znajdzie się u celu podróży, w miejscu którego do niedawna nie było na oficjalnej mapie Polski. Zaprosili ją znajomi. Przyjedź, odpoczniesz, odzyskasz wewnętrzny spokój.
Prawie nic o nich nie wiedziała, ale od zawsze ufała ludziom. Tym razem też. Przecież mnie nie zamordują, niczym nie ryzykuję, stwierdziła.
Na dworcu nikt na nią nie czekał. Miasteczko wydawało się senne, niezwykle urokliwe. Sprawdziła na wszelki wypadek rozkład odjazdów. Cudownie. Jeśli nikt się nie pojawi czeka ją noc na dworcowej ławce. Dobrze przynajmniej, że jest ciepło.
Z piskiem opon podjechał jakimś cudem jeżdżący jeszcze samochód. Przepraszam, miałem sprawy do załatwienia i nie zdążyłem na czas. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Ależ oczywiście, że nie. Byłam pewna, że przyjedziesz, skłamała. Całą drogę milczeli. On widocznie nie miał ochoty na rozmowę, ona była bardzo zmęczona.
Mieszka na wsi, ale to, co zobaczyła zaskoczyło ją. Zupełne odludzie. Do najbliższych sąsiadów, naszych przyjaciół, mamy 3 kilometry, poinformował Szymon. Będziesz miała okazję ich poznać. Opowiadaliśmy im o tobie. Jutro nas odwiedzą.
Polna droga doprowadziła do bramy. Nie czekała aż Szymon wstawi samochód do garażu. Wzięła torbę i ruszyła w stronę domu. Już wcześniej dowiedziała się, że należał on do niemieckiej rodziny, która opuściła go i chętnie pozbyła się na rzecz nowych właścicieli, praktyczne za grosze, wraz z wieloma hektarami należącej do gospodarstwa ziemii.
Można by tu nakręcić horror, przebiegła jej przez głowę myśl. Piękna, słoneczna pogoda nie była w stanie zagłuszyć wrażenia czegoś nieuchwytnego, co czaiło się w domu i okolicy. Wrażenie mógł spotęgować wielki czarny pies na łańcuchu, który bronił bramki prowadzącej do ogródka okalającego dom. Mógł, ale wtedy o tym nie pomyślała. Odruchowo wyciągnęła dłoń i pogłaskała “potwora”, który po tym bezmyślnym z jej strony akcie odwagi, omal nie zalizał jej na śmierć.
Jesteś dobrym człowiekiem, usłyszała. On nikogo spoza rodziny do tej pory nie wpuścił. Każdy kto zaryzykował musiał się liczyć z pogryzieniem. Dlatego jest uwiązany. Nawet przyjaciele wchodzą od tyłu, przez taras, żeby ominąć naszego Cerbera. Dość tych czułości, zapraszam do środka.
Pierwsze wrażenie jej nie zmyliło. Mrok w środku wydawał się gęstszy niż na zewnątrz. Nie rozproszyło go nawet serdeczne powitanie żony gospodarza, Dagmary. Długo nie mogła zasnąć. W chwilach krótkich drzemek bardziej się męczyła niż odpoczywała. Ściany pokoju składały się przygniatając sufitem. Rzadko się modliła, nigdy nie była zbytnio religijna. Tamtej nocy kilka razy budził ją jej własny głos nieomal wykrzykujący Ojcie nasz któryś jest…Na chwilę odzyskiwała spokój żeby znowu zapaść w dręczącą koszmarami drzemkę.
Jak się spało? Dobrze, dziękuję. Wstydziła się przyznać do tego co przeżyła w nocy. Byli tacy mili i serdeczni. Zwłaszcza ona. Widać było kto tu rządzi, że ona nie ma zbyt wiele do powiedzenia, ale bardzo starała się zachować choć cień pozorów.
Śmiało możesz spacerować po okolicy. Nic ci tu nie grozi. Cała ta ziemia należy do nas. W dni powszednie przyjeżdża robotnik pomagający nam założyć stawy rybne, mieszka w barakowozie, ale poza nim nie ma tu nikogo.
Droga wśród drzew zachęcała do spaceru. Podążyła nią. Przecież nie miała na razie nic innego do roboty.
Drewniany krzyż wśród brzóz. Podobno jeszcze niedawno zamordowani tu w czasie wojny straszyli. Tak ludzie mówią. Podobno był ksiądz i odprawiał egzorcyzmy. Podobno od tej pory już nikt tu nie widział ducha. Dobrze, że jest wrześniowe przedpołudnie, bo…I tak dreszcz jej przebiegł po plecach. Wyobraźnia, zawsze miałam zbyt rozszalałą, pomyślała. Tu i teraz jest piękny słoneczny dzień. Troski zostały gdzieś daleko. Nie czas na ponure myśli. Minęła barakowóz. Dziś pusty. Niedziela.
Łąka. Kwiaty, motyle, krzątające się pracowicie pszczoły, muśnięcie wiatru na policzkach. Uśmiechnęła się. Na skraju łąki olbrzymi dąb. Podeszła do niego i poddając się impulsowi, przytuliła się do ciepłego pnia. Poczuła spływającą wprost do jej duszy siłę, spokój i pewność. Wszystko będzie dobrze. Już wkrótce. Uderzyła ją panująca pod rozłożystą koroną dębu absolutna cisza. Tuż obok łąka żyła, wiatr, brzęczenie pszczół…tu dosłownie nic. Nic? Nie prawda. Tu było to coś. Zatrzymanie w czasie, chwila na to, żeby odpocząć, nabrać sił na jutro. Na dam radę, nie mam się czego bać, zło już nie wróci.
Dziękuję, że na mnie czekałeś. Też nie zapomnę, wezmę ze sobą ten czas pomiędzy czasami. Zostań ze mną by wspierać.Wezmę cię ze sobą wyjeżdżając. Z trudem oderwała dłonie i odeszła kilka kroków.
Spojrzała na zegarek. Wkrótce obiad. Musi wracać. Obejrzała się żeby raz jeszcze spojrzeć na dąb. Nie było go tam. Dziwne w tym wszystkim było tylko to, że się nie zdziwiła. Pojawił się dla niej i zniknął gdy już go nie potrzebowała.
Na ścianie barakowozu wisiało lustro. Z daleka zobaczyła w nim młodą, roześmianą dziewczynę. Kogoś jej przypominała…To przecież ja przed laty, zanim…
Ocknęła się gdy dotarł do niej świdrujący uszy gwizd. Coś miała zrobić. No tak, miała zrobić herbatę. Czajnik jej o tym przypomniał. Omal nie zasnęła, była bardzo zmęczona. Dobrze, że nie zapomniała założyć gwizdka. Znowu musiałaby kupić nowy.
E tam, gwizdek
Czajnik bezprzewodowy, który się sam wyłącza, to jest to. Kupiłam taki dla mojej Matki, która zasypiała lub zapominała o tym, że czajnik postawiła. Działał przez lata, nawet wtedy, gdy Matka już niczego nie kojarzyła. Umiała tylko go włączyć. Nie oddałam jej do żadnego domu spokojnej(?) starości. Wynajęlam opiekunkę, która przychodziła, kiedy byłam w pracy.
Bo, widzisz, ona we własnym domu miała przebłyski świadomości. Coraz rzadsze wprawdzie, ale miała. W obcym miejscu byłaby tylko rośliną.
Wszystkich to nas może
Wszystkich to nas może spotkać Lukrecjo. Oby był wtedy przy nas ktoś, kto…oby.
Bezprzewodowy by nie obudził i kości by bolały po takim śnie, zatem może jednak jeszcze nie czas na niego. Choć jest. Rzadko, ale jednak używany.
Z budzeniem masz rację.
A na marginesie – wróciłam cało.
Jutro leci Quackie. Trzeba trzymać palce.
Cierpię na czasobrak, brakuje
Cierpię na czasobrak, brakuje mi go nawet na czytanie tekstów kontrowersyjnych, ale o trzymaniu kciuków pamiętam. Cieszę się, że wróciłaś.:)
Bardzo dziekuje
Palce podzialaly. Powoli ustawiam zegar na tutejszy czas, tylko polskich znakow nie ma. Ze zgroza konstatuje, ze tekstow i komentarzy przez piatek i czesc soboty przybylo multum, nie wiem, czy nadaze.
Cieszę sie bardzo.
Powiedz w odpowiednim czasie kiedy wracasz, aby trzymać także na powrót.
Brak polskich znaków też mi doskwierał.
9-10 maja
A Ty juz w Polsce?
Wróciłam 27 kwietnia.
Leciało się trochę szybciej, bo o ok. 2 godziny.
Mam nadzieje
ze mnie tez szybciej przewioza, bo mam malo czasu na przesiadke przy powrocie
Przesiadka w powrotnej
drodze odbyła się biegiem. Ale bagaże zdążyli przeładować, co odkryłam z zadowoleniem na Okęciu.
E tam, gwizdek
Czajnik bezprzewodowy, który się sam wyłącza, to jest to. Kupiłam taki dla mojej Matki, która zasypiała lub zapominała o tym, że czajnik postawiła. Działał przez lata, nawet wtedy, gdy Matka już niczego nie kojarzyła. Umiała tylko go włączyć. Nie oddałam jej do żadnego domu spokojnej(?) starości. Wynajęlam opiekunkę, która przychodziła, kiedy byłam w pracy.
Bo, widzisz, ona we własnym domu miała przebłyski świadomości. Coraz rzadsze wprawdzie, ale miała. W obcym miejscu byłaby tylko rośliną.
Wszystkich to nas może
Wszystkich to nas może spotkać Lukrecjo. Oby był wtedy przy nas ktoś, kto…oby.
Bezprzewodowy by nie obudził i kości by bolały po takim śnie, zatem może jednak jeszcze nie czas na niego. Choć jest. Rzadko, ale jednak używany.
Z budzeniem masz rację.
A na marginesie – wróciłam cało.
Jutro leci Quackie. Trzeba trzymać palce.
Cierpię na czasobrak, brakuje
Cierpię na czasobrak, brakuje mi go nawet na czytanie tekstów kontrowersyjnych, ale o trzymaniu kciuków pamiętam. Cieszę się, że wróciłaś.:)
Bardzo dziekuje
Palce podzialaly. Powoli ustawiam zegar na tutejszy czas, tylko polskich znakow nie ma. Ze zgroza konstatuje, ze tekstow i komentarzy przez piatek i czesc soboty przybylo multum, nie wiem, czy nadaze.
Cieszę sie bardzo.
Powiedz w odpowiednim czasie kiedy wracasz, aby trzymać także na powrót.
Brak polskich znaków też mi doskwierał.
9-10 maja
A Ty juz w Polsce?
Wróciłam 27 kwietnia.
Leciało się trochę szybciej, bo o ok. 2 godziny.
Mam nadzieje
ze mnie tez szybciej przewioza, bo mam malo czasu na przesiadke przy powrocie
Przesiadka w powrotnej
drodze odbyła się biegiem. Ale bagaże zdążyli przeładować, co odkryłam z zadowoleniem na Okęciu.
w cieknący kran. Kap..kap…kap…
Uszczelka do wymiany. 🙂
Tylko nie dokręcony.;)
Tylko nie dokręcony.;)
zimering
znaczy się.
w cieknący kran. Kap..kap…kap…
Uszczelka do wymiany. 🙂
Tylko nie dokręcony.;)
Tylko nie dokręcony.;)
zimering
znaczy się.
całkiem całkiem
Fajne, a miarę czytania podobało mi się coraz bardziej. Chyba nie wszystko zrozumiałem, musiałem więc włączyć czucie pozarozumowe.
I chyba częściowo się udało.
Dzięki za coś miłego do poczytania.
To miejsce istnieje Chlorze.
To miejsce istnieje Chlorze. Dziś mi się przypomniało. Nie potrafię oddać w pełni przeżytych tam dwóch tygodni. Rozumem sama nie jestem w stanie tego ogarnąć. Pozostały okruchy wspomnień i wrażenie czegoś dziwnego. Jak sen.
To ja Ci dziękuję.:)
całkiem całkiem
Fajne, a miarę czytania podobało mi się coraz bardziej. Chyba nie wszystko zrozumiałem, musiałem więc włączyć czucie pozarozumowe.
I chyba częściowo się udało.
Dzięki za coś miłego do poczytania.
To miejsce istnieje Chlorze.
To miejsce istnieje Chlorze. Dziś mi się przypomniało. Nie potrafię oddać w pełni przeżytych tam dwóch tygodni. Rozumem sama nie jestem w stanie tego ogarnąć. Pozostały okruchy wspomnień i wrażenie czegoś dziwnego. Jak sen.
To ja Ci dziękuję.:)
Znalazłam tam skarb
Znalazłam tam skarb Yossarian0. Co prawda nie złoto, ale coś o wiele cenniejszego niż ono. Spokój. Do dębu trafię bez mapki.:)
W tej okolicy, gdybyś chciał sam poszukać.:)
Znalazłam tam skarb
Znalazłam tam skarb Yossarian0. Co prawda nie złoto, ale coś o wiele cenniejszego niż ono. Spokój. Do dębu trafię bez mapki.:)
W tej okolicy, gdybyś chciał sam poszukać.:)
Bardzo
ładnie:)
Bardzo
ładnie:)
Na wyspach
byłam krótko, bo to była tylko przesiadka. Ale na tyle długo, żeby wstąpić do księgarni.
Kupiłam wielce obiecyjąco wyglądające dzieło pt.The New Vampire’s Handbook z podtytułem A Guide for Creatures of tke Night, praca zbiorowa pięciu osób, nie napisali pod czyim kierunkiem.
Bardzo rzetelne, naukowe podejście z ilustracjami. Przypomniał mi się Klub wampirów, (The Monster Club) film z 1980 r. z Vincentem Price, gdzie jest wyłożona genealogia różnych wampirów, wilkołaków i innych.
Na wyspach
byłam krótko, bo to była tylko przesiadka. Ale na tyle długo, żeby wstąpić do księgarni.
Kupiłam wielce obiecyjąco wyglądające dzieło pt.The New Vampire’s Handbook z podtytułem A Guide for Creatures of tke Night, praca zbiorowa pięciu osób, nie napisali pod czyim kierunkiem.
Bardzo rzetelne, naukowe podejście z ilustracjami. Przypomniał mi się Klub wampirów, (The Monster Club) film z 1980 r. z Vincentem Price, gdzie jest wyłożona genealogia różnych wampirów, wilkołaków i innych.
Szkoda,
Czytanie dzieła o wampirach nie idzie tak gładko, jak bym chciała i liczyłam na pomoc + światłe objaśnienia.
Ale jak nie, to nie.
Szkoda,
Czytanie dzieła o wampirach nie idzie tak gładko, jak bym chciała i liczyłam na pomoc + światłe objaśnienia.
Ale jak nie, to nie.
Dla Pana
jak dam rade, to i palce od nog bede trzymal, chociaz troche trudno sie krzyzuje. A przesiadam sie wte i wewte w Monachium.
Dla Pana
jak dam rade, to i palce od nog bede trzymal, chociaz troche trudno sie krzyzuje. A przesiadam sie wte i wewte w Monachium.
Księga zaczyna się od słów:
Jeśli to czytasz, jesteś wampirem.
O ludożercach nie ma ani słowa.
Księga zaczyna się od słów:
Jeśli to czytasz, jesteś wampirem.
O ludożercach nie ma ani słowa.
Jeśli jestem
shadmockiem, wystarczy, że gwizdnę.
Jeśli jestem
shadmockiem, wystarczy, że gwizdnę.