Reklama

Po pierwszym i najbardziej oczywistym skojarzeniu z występami powiatowych sekretarzy PZPR, kolejne skojarzenie wydaje mi się bardziej adekwatne. Słynny skecz, takiego sobie kabaretu „Paka” i jeszcze słynniejszy dialog Heli z Marianem. Marian, ale ty mnie kochasz, czy mnie nie kochasz – pyta Hela. Oszywiścieee… – odpowiada Marian i tak samo od lat odpowiada Tusk. Pan Donald wyszedł na zjazdową trybunę PO i przedstawił trzy filary władzy: bądźmy nijacy, bądźmy fajni, gubmy się w tłumie. Gdy spytać Donalda o cokolwiek, ot choćby z tych bieżących atrakcji, Donald, ty jesteś za „partnerstwem”, czy nie jesteś. Oszywiścieee… – odpowiada Donald. Jak tam z Rosją Donald, mamy najlepsze stosunki, czy nie chcą nam oddać samolotu. Oszywiścieee… Donald jesteśmy wolnym karajem wolnych ludzi, czy chcemy oddać władzę Berlinowi? Oszywiścieee… Donaldzie bezrobocie rośnie, czy też spada? Oszywiścieee… I takich „oszywiścieee…” w wykonaniu Donalda usłyszymy każdego dnia po kilkanaście sztuk. Nie ma takiej rzeczy, ważnej dla Polski, którą Donald potrafiłby ubrać w konkret, przez dwie kadencje tłucze tę samą frazeologię, ale czy można mu się dziwić? O ile Donald swoim widokiem przedstawia idealnego Mariana, to przecież bez Heli nie ma mowy o skeczu. Dokładnie tak, moi Szanowni Rodacy, którzy już się domyśliliście jak wybrzmi kolejne zdanie. Takiego ma Polska Mariana, jakie Hele w papilotach widzą w Donaldzie amanta. Dając sobie spokój ze wszystkimi złośliwościami, ze wszystkimi dygresjami i prześmiewczymi metaforami, co nam pozostanie z wystąpienia towarzysza Donalda?

Tak jednym słowem, co powiedział Tusk do swoich kadr? Władza! Nasz pomysł na zarządzanie 40 milionowym krajem jest pomysłem na utrzymanie władzy. Ani jednego słowa Donald nie poświęcił czemukolwiek innemu, poza zdefiniowaniem metodologii niezbędnej do utrzymania władzy. Trwaj Marianie władzy, leż sobie na tapczanie, grzeb w pępku i daj się Heli wygadać, śmiejąc się w kułak do wybranej publiki. Puszczaj mimo uszu wszelkie żale Heleny, dostrzegaj w papilotach seksapil, a na trudne, bo jednoznaczne kwestie odpowiadaj „oszywiścieee…”. W tej metaforze tkwi jeszcze jedna siła, mianowicie każdy facet, który słyszy od swojej żony, narzeczonej, dziewczyny sakramentalne pytanie: „Powiedz mi, czy ja jestem gruba?”, zdaje sobie sprawę, że kobieta nie oczekuje diagnozy, ale dyplomatycznego pocieszenia. Kiedy kobieta nie pyta faceta o swoją wagę i wygląd? W jednym jedynym przypadku, gdy facet ją zdradza, rzuca albo rani w jakiś inny sposób. Wówczas w kobiecie rodzą się dwie skrajne reakcje, albo zażera się ptysiami jeszcze bardziej i tyje na umór albo zjada liść mięty przez cały dzień i przerabia się na szprychę, by załatwić sukin…a. Znów jestem pewien inteligencji Czytelnika, który ponownie rozpozna prawidłowo jaką pointą się ten miłośnie rozczarowujący wywód skończy. Nie inaczej – pointą jest Helena, nie Marian. Od Heleny zależy jak długo Marian będzie grzebał w pępku na tapczanie. Czy Marian jest w stanie poderwać kogokolwiek poza zahukaną Heleną i innymi Marianami? Absolutnie nie, Marian poza tą sferą wpływów nie istnieje i cudu nie będzie, dopóki Heleny się nie przebudzą. Póki nie zobaczą, że Marian zdradził, wykpił, ośmieszył i przede wszystkim nic poza pierdzeniem w tapczan nie robi.

Reklama

Kiedy tak się stanie, zgadywać ciężko, w każdym razie bez tego katalizatora będziemy jeszcze długo oglądać skecz na jedno kopyto i nawet nie zauważymy, że się Marian wymienił z innym Marianem, bo Heleny pozostaną te same. Układ zużytego małżeństwa, które jeszcze chce się przerobić na modne partnerstwo działa i trzyma się kupy, ponieważ w tej zależności tak naprawdę wszyscy zdają sobie sprawę z własnego potencjału, wszyscy oszukują i są oszukiwani. Coś jak w niegdysiejszym PGR-e, kradł traktorzysta i kombajnista, kradła księgowa, kradł brygadzista i pewnie kierownik poczyniłby jakieś stanowcze kroki, gdyby nie to, ze kierownik również… Marian. Ma rację stary kawaler Jarosław, który każdej Heli mówi, że jest zaniedbana i tkwi w marazmie, przez to mało kto go lubi, łącznie z przerażonymi Marianami. Ma rację definiując ten stan rzeczy jako układ. Niby to śmieszne, ale tak naprawdę mroczne, psychodeliczne jak w skandynawskich dramatach od Ibsena po Bergmana. Przepraszam, że truję, w dodatku przy weekendzie, ale nie potrafiłem się powstrzymać i w ramach rekompensaty mam jedno pocieszenie, ciągłe i niezmienne. Cieszę się, ponieważ wyraźnie to dostrzegam, że ta nieszczęsna młodzież zewsząd krytykowana i lekceważona zaczyna myśleć. Powstaje, póki co w zalążku, ale rozwija się jak na dramatyczne realia bardzo szybko, racjonalna konserwatywna, czyli normalna tendencja rozwoju własnego i społecznego. Powstaje moda na Polaka, na indywidualność stającej okoniem szarej masie. Nie będę się na ten temat rozpisywał, żeby nie zapeszyć, ale coraz częściej widzę młodych, dla który obciach to „europejskość”. I tak trzymać, bo inaczej wyrośniecie na nie Marian, Wam to mówi i przestrzega.

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. Brak miłości jest ryzykowny
    Na gorąco piszę, o czym się właśnie dowiedziałam.
    Kolega inżynier w Warszawie został poproszony do dyrektora na rozmowę. Dyrektor powiedział, że mają w firmie akcję zapisywania się do PO i żeby się kolega zapisał. Kolega odmówił i z najbliższą wypłatą przyszło wypowiedzenie.

  2. Brak miłości jest ryzykowny
    Na gorąco piszę, o czym się właśnie dowiedziałam.
    Kolega inżynier w Warszawie został poproszony do dyrektora na rozmowę. Dyrektor powiedział, że mają w firmie akcję zapisywania się do PO i żeby się kolega zapisał. Kolega odmówił i z najbliższą wypłatą przyszło wypowiedzenie.