Mój
Mój stosunek do lekarzy jest adekwatny i trochę złożony. Niemałą cześć lekarzy potratowałbym dokładnie tak samo jak niemała część potraktowała mnie, to znaczy pozwoliłbym im przeżyć, ale bez narkozy. Złożoność moich relacji z lekarzami polega też na tym, że prócz adekwatności traktuję ich totolotkiem, nie wykluczam, że zdarzają się powołania na sześć. Przy tak surowym stosunku miałbym nie tyle okoliczność łagodzącą, co nie mogę pojąć dlaczego z lekarzy, rząd, zbudowany z gwiazd politycznej popkultury, usiłuje zrobić urzędasów, od których decyzji zależy już nie termin budowy garażu, ale co najmniej zdrowie, o ile nie życie. Słuchając tańczącego na linie Ałrukowicza mam wrażenie, że to nie był zamiar, zwyczajnie ktoś musiał unieść bajzel i tym razem padło na lekarzy. Przy całym uzasadnionym braku zaufania, w tym jednym lekarzom wierzę, oni rzeczywiście nie mają czasu na pierdoły i dokopywanie się do paragrafów. Brak czasu niekoniecznie chorobą pacjenta jest ograniczany, ale liczbą odwiedzin przedstawicieli handlowych. W Polsce istnieje jedno sprawdzone kryterium wypisywania recept i przed tą metodologią nigdy żadne środowisko lekarskie się nie broniło, pojedynczo przyzwoici się zdarzali. Chodzi o hurtowe zbieranie punktów na ofertę last minute, która jest nagrodą za celnie wypisany antybiotyk. Duomox swego czasu był królem wszystkich przychodni, od wrzodu na d… po zapalanie płuc Duomox dwa razy dziennie po całej lub po pól. Gdy się człowiek przyzwyczai do machinalnego wypisywania recept, każda zmiana wywołuje chorobę zawodową. Mógłbym się wyzłośliwiać jeszcze przez kilka ładnych zdań, ale wrogowie nieprzyjaciół stali się moimi sprzymierzeńcami. W zderzeniu dwóch rodzin królika, żyjących z ogołacania postronnych zagród, mimo wszystko wybieram protestujących lekarzy, nie wiecznie zadowolonych urzędasów.
Lekarz zdecydowanie jest od tego, żeby leczyć, a nie od tego by legitymować chorych, błądzić po tabelach w poszukiwaniu odpowiedniej choroby pasującej do właściwie refundowanego leku. Identycznie rzecz się ma z aptekarzami, na których w ostatniej chwili przerzucono bajzel i jak nie chcą lekarze, to aptekarze mają przyznawać przywileje cenowe. Chaos jak zwykle widzą wszyscy, poza nieśmiertelną króliczą rodziną rządową, tam nieustannie żyje bal i centra z prawego skrzydła w pole karne. Donald Tusk przebrał się za Sabę, bo nawet nie za Ludwika Dorna, który swoimi słynnymi kamaszami powstrzymywał apetyty lekarskie na europejskie wypłaty przy azjatyckim poziomi usług. Przebrany za Sabę Tusk wygłosił, niczym jego pierwowzór, chwiejący się w posadach Władimir, że będą konsekwencje. Uruchomiłem to porównanie świadomy konsekwencji i z całą konsekwencją twierdzę, że Dorn był zdecydowanie bardziej uczciwym Kalim, niż Tusk rzeźnikiem krowy. Dorn obiecać lekarzom, że jak się nie wezmą za robotę i nie przestaną biadolić, że im nie starczyło na podłokietnik do Passata, to będą leczyć w koszarach, jak ustawa przewiduje. W tym sensie, Dorn nie zabijać krowa, czytaj pacjent, ale Dorn ratować krowa, którą i leczeniem i kosztami chcieć zarżnąć doktor. Tusk mieć krowa w głębokim poważaniu, a lekarz, zwykle Kali, całkiem przypadkiem, ale jednak działa na rzecz pacjenta. Na Tusku nie robić wrażenia ta solidarność niecodzienna, Tusk mówić, że doktor niech się zajmie sobą, zamiast krową, bo skończy jak krowa.
W całym bajzlu nikt nie wie o co chodzi, poza tymi, którzy zawsze wiedzą jak zrobić pieniądze. Niech mnie ktoś z łaski swojej oświeci, na czym polega lekowa „reforma”, poza tym, że polega na przepisaniu listy po swojemu i podzieleniu łupów po swojemu. Jaka istotna zmiana zaszła w tej całej „refundacji” leków? Zmienili się producenci i inne chude krowy będą padać jak muchy, z głodu, choroby, amatorskiego futbolu. Obrazu klasycznej nędzy ze zwyczajową bidą dopełnia coś, co się samo nazwało Rzecznik Praw Pacjenta. To dostaje michę od rządu i nie ma dziwne, że w tamtą stronę merda ogonem. Ono powiedziało, żeby biegać po aptekach i szukać takiego Kali, co będzie ludzki i da przeżyć swoja krowa. Nie usłyszałbym, a i tak bym uwierzył, bo ja nie wierzę już tylko w normalność, pogłębianie paranoi przyjmuję jako naturalny rozwój wypadków. Dorna za kamasze powiesili na medialnych sznurowadłach jak burą Sabę. Ałrukowicz biega od mikrofonu do mikrofonu i prezentuje się niczym pielęgniarka częstowana kanapką, wyraźnie wygląda jak ofiara, nie rzeźnik. Krowy też się jakoś za muczenie nie biorą, dają się doić aż miło, która się wychyli, zaraz dostanie z byka, że nieświadoma tego co czyni. Jak się będziesz krowo stawiać, to przyjdzie rzeźnik, który wszystkie krowy rzuci na glebę i pozamyka w zaścianku. W telewizji spytali, czy ktoś poniesie odpowiedzialność? A pewnie, że poniesie. Kto? Ty, krowo jedna z drugą.
PS konsekwencja umiera na każdym odcinku, a sam tylko część mogę reanimować.
O ile dobrze zrozumiałam – to NARESZCIE
Aptekarz jest SPRZEDAWCĄ i aptekarz ma zadbać o refundacje i wszystkie inne sprawy związane z pieniędzmi. Lekarz ma leczyć i przepisywać leki według prawideł sztuki leczenia.
Wszechobecność repów jest faktem, ale nie każdy lekarz jest podatny na korupcję, jaką oni ze sobą przynoszą. Mam nadzieję. W czasach, gdy lekarz zarabiał 60% średniej krajowej, widziałam tych łasych na benefity, ale też tych, którzy mieli to w d. i robili swoje.
Repy sprawdzają przepisywalność promowanych przez nich leków, aptekarze dostarczają im informacji, oraz firmy zajmujące się danymi sprzedażowymi. Z przepisywalności rozliczani są reprezentanci handlowi, przepisywalnością (i zamówieniami medycznymi, tu o dużą kasę chodzi) budowane są wizerunki profesorów i doktorów. Publikacje, zjazdy, seminaria, wystąpienia – wiadomo, że nie z własnej kieszeni.
Stosunek producent – nabywca, ot i wszystko; nabywca wymagania ma wysokie, ale producent szmalu wystarczająco dużo.
O ile dobrze zrozumiałam – to NARESZCIE
Aptekarz jest SPRZEDAWCĄ i aptekarz ma zadbać o refundacje i wszystkie inne sprawy związane z pieniędzmi. Lekarz ma leczyć i przepisywać leki według prawideł sztuki leczenia.
Wszechobecność repów jest faktem, ale nie każdy lekarz jest podatny na korupcję, jaką oni ze sobą przynoszą. Mam nadzieję. W czasach, gdy lekarz zarabiał 60% średniej krajowej, widziałam tych łasych na benefity, ale też tych, którzy mieli to w d. i robili swoje.
Repy sprawdzają przepisywalność promowanych przez nich leków, aptekarze dostarczają im informacji, oraz firmy zajmujące się danymi sprzedażowymi. Z przepisywalności rozliczani są reprezentanci handlowi, przepisywalnością (i zamówieniami medycznymi, tu o dużą kasę chodzi) budowane są wizerunki profesorów i doktorów. Publikacje, zjazdy, seminaria, wystąpienia – wiadomo, że nie z własnej kieszeni.
Stosunek producent – nabywca, ot i wszystko; nabywca wymagania ma wysokie, ale producent szmalu wystarczająco dużo.
O ile dobrze zrozumiałam – to NARESZCIE
Aptekarz jest SPRZEDAWCĄ i aptekarz ma zadbać o refundacje i wszystkie inne sprawy związane z pieniędzmi. Lekarz ma leczyć i przepisywać leki według prawideł sztuki leczenia.
Wszechobecność repów jest faktem, ale nie każdy lekarz jest podatny na korupcję, jaką oni ze sobą przynoszą. Mam nadzieję. W czasach, gdy lekarz zarabiał 60% średniej krajowej, widziałam tych łasych na benefity, ale też tych, którzy mieli to w d. i robili swoje.
Repy sprawdzają przepisywalność promowanych przez nich leków, aptekarze dostarczają im informacji, oraz firmy zajmujące się danymi sprzedażowymi. Z przepisywalności rozliczani są reprezentanci handlowi, przepisywalnością (i zamówieniami medycznymi, tu o dużą kasę chodzi) budowane są wizerunki profesorów i doktorów. Publikacje, zjazdy, seminaria, wystąpienia – wiadomo, że nie z własnej kieszeni.
Stosunek producent – nabywca, ot i wszystko; nabywca wymagania ma wysokie, ale producent szmalu wystarczająco dużo.
i znów wylosowałeś
Jankę jako szefa komisji przetargowej.
i znów wylosowałeś
Jankę jako szefa komisji przetargowej.
i znów wylosowałeś
Jankę jako szefa komisji przetargowej.
Część reformy znam z
Część reformy znam z pierwszej ręki, od kierownika apteki szpitalnej. Dajmy na to do tej pory Duomox był na liście refundowanych i NFZ refundował za niego 10 złotych. Ale jeśli apteka znalazła dostawcę za 7,5 złotego to te 2,5 złotego było “dochodem” apteki. Mówię tu o aptece przyszpitalnej, w szpitalu onkologicznym i z tego co słyszałem na tych różnicach rocznie apteka była do przodu 2-3 mln złotych. Po reformie wszystkie leki refundowane będą miały ustawowo “sztywną” cenę i żadnego dodatkowego dochodu dla apteki nie będzie. Zagadką jest m.in. jak tu zrobić przetarg na leki do szpitala, skoro wszystkie oferty będą miały jedną cenę?
Poradzą sobie, można być spokojnym
Ceny wprawdzie będą jednakowe, ale ofercie towarzyszyć będzie pakiet bonusów. I to stanie do konkursu.
Dokładnie to samo usłyszałem
Dokładnie to samo usłyszałem Lukrecjo. Tzn. bonusy zawsze były, ale teraz będą kluczowym elementem wyboru.
Miło, że się zgadzamy
No, cóż, znam życie. Dalsze zalety tej reformy. Bonusy skonsumuje właściciel, apteka nie zarobi, więc nie zapłaci podatku do budżetu Państwa. Bonusy muszą być na tyle duże, aby starczyły dla ewentualnych kontrolujących. Łapownictwo powstaje, jeśli jest lepszą alternatywą. A właśnie jest, coraz lepszą.
Część reformy znam z
Część reformy znam z pierwszej ręki, od kierownika apteki szpitalnej. Dajmy na to do tej pory Duomox był na liście refundowanych i NFZ refundował za niego 10 złotych. Ale jeśli apteka znalazła dostawcę za 7,5 złotego to te 2,5 złotego było “dochodem” apteki. Mówię tu o aptece przyszpitalnej, w szpitalu onkologicznym i z tego co słyszałem na tych różnicach rocznie apteka była do przodu 2-3 mln złotych. Po reformie wszystkie leki refundowane będą miały ustawowo “sztywną” cenę i żadnego dodatkowego dochodu dla apteki nie będzie. Zagadką jest m.in. jak tu zrobić przetarg na leki do szpitala, skoro wszystkie oferty będą miały jedną cenę?
Poradzą sobie, można być spokojnym
Ceny wprawdzie będą jednakowe, ale ofercie towarzyszyć będzie pakiet bonusów. I to stanie do konkursu.
Dokładnie to samo usłyszałem
Dokładnie to samo usłyszałem Lukrecjo. Tzn. bonusy zawsze były, ale teraz będą kluczowym elementem wyboru.
Miło, że się zgadzamy
No, cóż, znam życie. Dalsze zalety tej reformy. Bonusy skonsumuje właściciel, apteka nie zarobi, więc nie zapłaci podatku do budżetu Państwa. Bonusy muszą być na tyle duże, aby starczyły dla ewentualnych kontrolujących. Łapownictwo powstaje, jeśli jest lepszą alternatywą. A właśnie jest, coraz lepszą.
Część reformy znam z
Część reformy znam z pierwszej ręki, od kierownika apteki szpitalnej. Dajmy na to do tej pory Duomox był na liście refundowanych i NFZ refundował za niego 10 złotych. Ale jeśli apteka znalazła dostawcę za 7,5 złotego to te 2,5 złotego było “dochodem” apteki. Mówię tu o aptece przyszpitalnej, w szpitalu onkologicznym i z tego co słyszałem na tych różnicach rocznie apteka była do przodu 2-3 mln złotych. Po reformie wszystkie leki refundowane będą miały ustawowo “sztywną” cenę i żadnego dodatkowego dochodu dla apteki nie będzie. Zagadką jest m.in. jak tu zrobić przetarg na leki do szpitala, skoro wszystkie oferty będą miały jedną cenę?
Poradzą sobie, można być spokojnym
Ceny wprawdzie będą jednakowe, ale ofercie towarzyszyć będzie pakiet bonusów. I to stanie do konkursu.
Dokładnie to samo usłyszałem
Dokładnie to samo usłyszałem Lukrecjo. Tzn. bonusy zawsze były, ale teraz będą kluczowym elementem wyboru.
Miło, że się zgadzamy
No, cóż, znam życie. Dalsze zalety tej reformy. Bonusy skonsumuje właściciel, apteka nie zarobi, więc nie zapłaci podatku do budżetu Państwa. Bonusy muszą być na tyle duże, aby starczyły dla ewentualnych kontrolujących. Łapownictwo powstaje, jeśli jest lepszą alternatywą. A właśnie jest, coraz lepszą.
w sumie trzeba ściągnąć 6 mld euro
To jest typowa sprawa między chłopem, wójtem, i plebanem, więc z góry jest jasne kto dostanie w dupę. Jasne że chłop – pacjent, a nie wójtowie i plebani.
Lekarze całkiem słusznie bronią się przed dodatkowymi obowiązkami nie leżącymi przecież w ich interesie, aptekarze też kombinują jak wyjść na swoje.
Arłukowicz to bardzo mądry człowiek, i trafnie dostrzegł iż jedyne łatwe do zabrania pieniądze, to te leżące w kieszeniach pacjentów.
Naturalną ofiarą będzie zatem pacjent, bo ani nie zastrajkuje, ani opon nie zacznie palić, ani na znak protestu nie będzie ganiał do szwajcarskich lekarzy.
Prawdopodobnie reforma skończy się na tym, iż chory plebs będzie bulić pełną cenę w aptece, a później załatwiać zwrot części pieniędzy po złożeniu kompletu stosownych dokumentów w ZUS albo w oddziale NFZ.
w sumie trzeba ściągnąć 6 mld euro
To jest typowa sprawa między chłopem, wójtem, i plebanem, więc z góry jest jasne kto dostanie w dupę. Jasne że chłop – pacjent, a nie wójtowie i plebani.
Lekarze całkiem słusznie bronią się przed dodatkowymi obowiązkami nie leżącymi przecież w ich interesie, aptekarze też kombinują jak wyjść na swoje.
Arłukowicz to bardzo mądry człowiek, i trafnie dostrzegł iż jedyne łatwe do zabrania pieniądze, to te leżące w kieszeniach pacjentów.
Naturalną ofiarą będzie zatem pacjent, bo ani nie zastrajkuje, ani opon nie zacznie palić, ani na znak protestu nie będzie ganiał do szwajcarskich lekarzy.
Prawdopodobnie reforma skończy się na tym, iż chory plebs będzie bulić pełną cenę w aptece, a później załatwiać zwrot części pieniędzy po złożeniu kompletu stosownych dokumentów w ZUS albo w oddziale NFZ.
w sumie trzeba ściągnąć 6 mld euro
To jest typowa sprawa między chłopem, wójtem, i plebanem, więc z góry jest jasne kto dostanie w dupę. Jasne że chłop – pacjent, a nie wójtowie i plebani.
Lekarze całkiem słusznie bronią się przed dodatkowymi obowiązkami nie leżącymi przecież w ich interesie, aptekarze też kombinują jak wyjść na swoje.
Arłukowicz to bardzo mądry człowiek, i trafnie dostrzegł iż jedyne łatwe do zabrania pieniądze, to te leżące w kieszeniach pacjentów.
Naturalną ofiarą będzie zatem pacjent, bo ani nie zastrajkuje, ani opon nie zacznie palić, ani na znak protestu nie będzie ganiał do szwajcarskich lekarzy.
Prawdopodobnie reforma skończy się na tym, iż chory plebs będzie bulić pełną cenę w aptece, a później załatwiać zwrot części pieniędzy po złożeniu kompletu stosownych dokumentów w ZUS albo w oddziale NFZ.