Z komentarzem na temat wyniku I tury wyborów poczekam do ogłoszenia pełnych wyników.
Dziś ważnym tematem są tzw. sondaże polityczne i frekwencja wyborcza.
Z komentarzem na temat wyniku I tury wyborów poczekam do ogłoszenia pełnych wyników.
Dziś ważnym tematem są tzw. sondaże polityczne i frekwencja wyborcza.
Nie podlega żadnej dyskusji fakt klęski czyli kolejnej kompromitacji firm sondażowych. Nie zmieni mojej opinii OBOP-owy wyjątek. To, że firmy sondażowe już od dawna nie są żadnym miarodajnym źródłem, jest jedną stroną medalu. Zresztą – tą mniej ważną.
Znacznie ważniejsze i groźniejsze jest to, że media bezkrytycznie publikują sondażowe bzdury, nie chcąc cofnąć się pamięcią do sondaży i wyników wyborów z lat ubiegłych.
Granice śmieszności przekraczają publicyści, którzy wydają z siebie żałosne piski w stylu „wszyscy jesteśmy ofiarami sondaży”. Śmieszność takich opinii jest oczywistą oczywistością, trudno bowiem takie „gorzkie żale” brać na poważnie bo padają z ust ludzi, którzy zamawiali i bez cienia zastanowienia publikowali sondażowe kompromitacje. Czy wówczas nie myśleli, że są ofiarami głównie własnej głupoty? Może przypomnieć ofiarom ich zeszłoroczne, „długofalowe” sondaże eurowyborcze, które również okazały się kompromitacją?
Publikowanie bezwartościowych sondaży jest metodą manipulacji. Celny tytuł w stylu „Polacy wybrali” albo pierwsza strona z niusem pt. „Ostatni sondaż przedwyborczy”, który ostatnim nie jest (tak w ubiegły piątek zadziałała grupa ITI „nie zauważając” sondażu dla programu Forum) to perfidne metody manipulowania opinią publiczną. Metody stosowane z zimną krwią, w jednym jedynym celu – wmówić opinii publicznej, że kłamstwo jest prawdą.
Bo przecież zawsze będzie można próbować lać fałsz łez nazwany „wszyscy jesteśmy ofiarami sondaży”. Ja nie jestem i znam wiele osób, które takimi ofiarami nie są więc „wszyscy” jest kolejnym kłamstwem mającym usprawiedliwić kłamstwo.
Frekwencja wyborcza to kolejna klęska III RP. W osłupienie wprowadzają mnie opinie mówiące dziś, że 55% to sukces. Mogę zrozumieć poszkodowanych powodzią bo mają na głowie problem własnego życia, które jest ważniejsze niż jakakolwiek kartka wyborcza. Nie rozumiem tych, którzy wybrali nieobecność z sobie tylko znanych powodów. Słyszałem na przykład „A po co? I tak zrobią swoje. Jedni warci drugich.”. Dużo w tym prawdy. Tyle, że wyznawców „A po co” nie przekonuje argument „Idź i oddaj głos nieważny. Daj sygnał, że jesteś ale nikt ci się nie podoba. To również byłby sygnał. Bardzo ważny. Miałem pomysł na akcję „Oddaj głos nieważny”. Bez odzewu.
III RP nie zrobiła nic by obudzić w społeczeństwie świadomość obywatelską. Połowa uprawnionych do głosowania nie czuje i nie docenia ważności aktu wyborczego bo nikt ich tego nie nauczył! Ani politycy ani media. Próby namawiania do głosowania tuż przed wyborami są żałosne. Może i znajdzie się jakaś grupka, która posłucha takich apeli ale pójdzie głosować nie dlatego, że ma świadomość wyboru tego czy tamtego ze względu na to co ten czy ów prezentuje i reprezentuje. Pójdzie – bo zobaczy znanego aktora, który namawia „chłopaka i dziewczynę” do głosowania. Znaczy – „gość jest cool, we wporzo filmach gra więc pójdę i se skreślę”. Proste pytanie – dlaczego pamięta się o przypominaniu o obywatelskim przecież obowiązku tylko przy okazji wyborów? Dlaczego NIKT nie buduje w Narodzie świadomości, że to on jest Suwerenem? Że jest nim zawsze i wszędzie? Tak przecież mówi Konstytucja RP. A może jest tak, że politykom i mediom NIE ZALEŻY na budowaniu takiej świadomości?
Demokracja to władza ludu. Z frekwencji wyborczych to nie wynika wcale. Wynika, że tzw. demokracja to władza części ludu nad częścią ludu. Władza głosujących nad niegłosującymi.
Władza np. 8 procent nad pozostałymi. Władza odpowiedzialnych nad stadem baranów.
Stado baranów jest nim tylko i wyłącznie dlatego, że nikt ich nie chciał nauczyć odpowiedzialności. Nie wybijał non-stop z głów fałszywych haseł mówiących o tym, że
nieuczestniczenie w wyborach to prawo wynikające z tzw. demokracji. Demokracja to władza
tych, którzy w niej uczestniczą bo to oni decydują o tych i za tych, którzy w niej uczestniczyć nie chcą bo „A po co? I tak zrobią swoje”. Uczestniczący w wyborach nie zrobią nic bez przyzwolenia tych, którzy uczestniczyć nie chcą. Fakt absencji wyborczej takim przyzwoleniem jest i to jest fakt nie podlegający żadnej dyskusji!
Na koniec – wyobraźmy sobie frekwencję np. 85%-ową. I 30% głosów nieważnych.
Takiego procentu nie da się wytłumaczyć nieświadomością czy niewiedzą. Taki sygnał byłby niezwykle ważny dla polityków i mediów. Byłby sygnałem mówiącym wprost „jestem ale nie podobacie mi się”. Ciekawe co na taki sygnał powiedzieliby politycy i media.