Reklama

Usta milczą, dusza śpiewa – gimnastyka. Pierwsze co się rzuca w oczy i na uszy, po wypowiedziach rozmaitych magów usiłujących określić zawartość cukru w cukrze. Doktor G., został skazany w pierwszej instancji, czyli sądzie rejonowym za kilkadziesiąt przestępstw i okazało się, że taka liczba jest zbyt skromna, aby wobec doktora nie stosować dialektyki marksistowskiej. Proszę nie przesadzać z liczbą przestępstw, pamiętajmy, że to dotyczy przyjmowania gadżetów, półlitrówek, zegarków, kopert, kryształowych waz i nieważne, że tak 150 razy. Prócz przeboju wiecznie żywej Maryli Rodowicz, przypominają się również dwa głupie dowcipy. Podjeżdża mróweczka przed CPN i pyta ile kosztuje kropelka benzyny. Nic nie kosztuje – odpowiada gość od obsługi dystrybutora. To proszę mi nakapać cały bak. Drugi głupi dowcip. Jak pan kupi tę musztardę, to ma pan 20% gratis. W takim razie poproszę same 20% gratis. Prawdę powiedziawszy chyba się zagalopowałem w kategorycznych ocenach, dowcipy i piosenka wydają się całkiem rozsądne i wysokich lotów, przy egzegezach zaprzęgowych autorytetów.

Czego to ja się dziś nie dowiaduję od rana?! Na przykład kompletnie pogubiona reporterka TVN24 pyta Julie Piterę. Matko Boska, pani poseł to jak teraz wyrażać wdzięczność lekarzowi? Czyż nie urocze? Nikomu nie przyjdzie do łba pytać w podobny sposób o wdzięczność wyrażoną dla kasjerki Tesco, ale lekarz nieustannie uchodzi za półboga, któremu winniśmy składać dary i ofiary. Inna perełka. No, pani redaktor wydaje mi się, że możemy mówić o całkowitej porażce prokuratury, przecież upadło kilkadziesiąt zarzutów o mobbing – wesoło zagaił jakiś prawniczyna z „renomowanej” uczelni. Wszystko to jednak furda, wszystko to jednak betka, najważniejsze, że stał się cud. Jakiż to cud? Ano właśnie, ni stąd ni zowąd od lewa do prawa komentuje się wyroki sądu i nikt nie komentuje, że komentować nie wolno. Poważnie, jedna wielka zgoda, co do zgody, że komentujemy jak leci. Nikt się nie wyłamał… z wyjątkiem Jarosława Kaczyńskiego. Jeden Prezes odpowiedział grzecznie, że komentarzy nie udziela i oczywiście co? Oczywiście wpie…l medialny, że jak to, że dlaczego, że politycznie niewygodne, bo Ziobro. Pewnie, że Ziobro, ale co to niby zmienia w dotychczasowym wyznaniu wiary – wysoki sąd, jak Najwyższy Pan.

Reklama

Zmienia się jak zawsze i to co zawsze, wszystko zależy od nazwiska oskarżonego i pozycji poszkodowanego, ta zmienna decyduje, kiedy wolno sobie popyskować, a kiedy trzeba zamykać dziób. Byłby doktor G. radnym z PiS, jak ten co to niby został napadnięty i oddał konarem, chociaż w efekcie konar nie zabił, pisałby periodyk żydowskich komunistów o zwolnieniu podejrzanego radnego PiS w tytule. Dopiero w treści i po łbach padłoby wyjaśnienie, że coś w sprawie rzeczywiście jest nie tak, pomimo obecności radnego PiS, która powinna wystarczyć za całe wyjaśnienie. Naiwny nie jestem, nie mogło być innych reakcji, ale symbolika nie ubłaganie drze się wniebogłosy. Niemal wszystkie tak zwane „nadużycia policyjnego państwa IVRP” otrzymały wyroki w sądzie. Marnie skończyła Sawicka, marnie pomagierzy Leppera, marnie kończy doktor G, natomiast w drugą stronę wszystkie naciski Ziorby i Kaczyńskiego sądy i prokuratury oddaliły. Pozostaje w tej smutnej symbolicznej okoliczności wybrnąć z jeszcze jednej głupoty, a mianowicie kontrastu między sprawnie działającym państwem stawianym za wzór w Europie, a upadkiem transplantologii mocarstwa, po aresztowaniu jednego złodzieja. Czekam z niecierpliwie na kolejną odsłonę komedii z udziałem Pantalone i reszty.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. ludność tkwi w starych nawykach
    Szpital obecny jest od kilku lat całkiem inaczej urządzony niż dawniej. Po pierwsze pacjent nie idzie tam aby się wyleczyć, a po to by przeprowadzono na nim konkretną procedurę za pieniądze z NFZ. Efekt końcowy procedury nie ma znaczenia dla szpitala. Trzy dni pobytu, bandaże pod pachę i do widzenia panu, jak się pogorszy proszę do przychodni.  Druga widoczna zmiana, to nieuchwytność lekarzy. Klient widuje prawie wyłącznie salowe, rejestratorki, czasem pielęgniarki. Lekarza może raz czy dwa. Lekarz przyjmuje w biurze, przywala pieczątki, wydaje kwity. Zarabia zwykle naprawdę gruby szmal, i durne koniaki czy koperty mało go interesują. Ordynator to już zupełnie ktoś o randze sułtana conajmniej, nawet nie ma co marzyć żeby dostać się na audiencję by obrazić go łapówką.
    Ludność jest jednak przyzwyczajona do starych czasów, i myśli sobie, że spolegliwość lekarską można tak łatwo kupić jak za komuny. Przu współczesnych dochodach elity medycznej to pomysł absurdalny. Pan doktor może pochylić się nad przypadkiem pana mecenasa, pana posła, pana pułkownika, i to całkiem za darmo, na zasadzie solidarności lepszego towarzystwa, ale plebs z kopertami lepiej niech spierdala z oczu.
    Już nie te czasy.

    • No chyba nie do końca tak z tym plebsem
      Kimś te łóżka trzeba wypełnić w ramarch enefzetowskich normatywów. Posłów z rodzinami za mało.
      Szczerze mówiąc ja nie mam specjalnie powodów do narzekania. Parę lat temu po wypadku ładnie mnię poskładali, dali skierowanie na rehabilitację i tam pani w białym wdzianku zostawiała mnie na 30 min przy wannie – taka pralka Frania z wirującą wodą. Umawiałem się na godzinę, więc nie czekałem i puszczałem sobie w tej wannie stateczki z kulek z nosa, bo pani zapomniała mi powiedzieć co mam robić. Po 4 tygodniach lekarz prowadzący powiedział" kurwa głupia cipa" i skierował mnie na artroskopię, dzięki czamu dzisiaj mogę ręką dłubać w nosie, podcierać tyłek i robić to co ten francuski sędzia, a nawet pokazywać gest Kozakiewicza. Lekarz pierwszego kontaktu wypisuje mi potrzebne leki, co trzy lata robią mi badania okresowe. Dolce vita jednym słowem.

    • I tutaj chlorze ,,jesteś w błędzie”
      myśląc naiwnie, że człowiek (niekoniecznie lekarz) zarabiający krocie, nie połasi się na marną łapówkę. Choćby ładnie opakowanym ,,koniakiem" Camus. Albo ordynator oddziału w znakomitym szpitalu, zarabiający kilkadziesiąt tysięcy, nie wzgardzi trzema stówami (złotych!) – jak profesor Z., mający opinię ,,półboga" wśród swoich pacjentów. Generalnie, droga na dobry oddział w dobrym szpitalu wiedzie przez ,,prywatny gabinet" pana ordynatora(ten gabinet taki prywatny jak ,,publiczny oddział"), i nie zmienił tego nawet lawinowy wzrost wynagrodzeń medycznych krezusów. 

  2. ludność tkwi w starych nawykach
    Szpital obecny jest od kilku lat całkiem inaczej urządzony niż dawniej. Po pierwsze pacjent nie idzie tam aby się wyleczyć, a po to by przeprowadzono na nim konkretną procedurę za pieniądze z NFZ. Efekt końcowy procedury nie ma znaczenia dla szpitala. Trzy dni pobytu, bandaże pod pachę i do widzenia panu, jak się pogorszy proszę do przychodni.  Druga widoczna zmiana, to nieuchwytność lekarzy. Klient widuje prawie wyłącznie salowe, rejestratorki, czasem pielęgniarki. Lekarza może raz czy dwa. Lekarz przyjmuje w biurze, przywala pieczątki, wydaje kwity. Zarabia zwykle naprawdę gruby szmal, i durne koniaki czy koperty mało go interesują. Ordynator to już zupełnie ktoś o randze sułtana conajmniej, nawet nie ma co marzyć żeby dostać się na audiencję by obrazić go łapówką.
    Ludność jest jednak przyzwyczajona do starych czasów, i myśli sobie, że spolegliwość lekarską można tak łatwo kupić jak za komuny. Przu współczesnych dochodach elity medycznej to pomysł absurdalny. Pan doktor może pochylić się nad przypadkiem pana mecenasa, pana posła, pana pułkownika, i to całkiem za darmo, na zasadzie solidarności lepszego towarzystwa, ale plebs z kopertami lepiej niech spierdala z oczu.
    Już nie te czasy.

    • No chyba nie do końca tak z tym plebsem
      Kimś te łóżka trzeba wypełnić w ramarch enefzetowskich normatywów. Posłów z rodzinami za mało.
      Szczerze mówiąc ja nie mam specjalnie powodów do narzekania. Parę lat temu po wypadku ładnie mnię poskładali, dali skierowanie na rehabilitację i tam pani w białym wdzianku zostawiała mnie na 30 min przy wannie – taka pralka Frania z wirującą wodą. Umawiałem się na godzinę, więc nie czekałem i puszczałem sobie w tej wannie stateczki z kulek z nosa, bo pani zapomniała mi powiedzieć co mam robić. Po 4 tygodniach lekarz prowadzący powiedział" kurwa głupia cipa" i skierował mnie na artroskopię, dzięki czamu dzisiaj mogę ręką dłubać w nosie, podcierać tyłek i robić to co ten francuski sędzia, a nawet pokazywać gest Kozakiewicza. Lekarz pierwszego kontaktu wypisuje mi potrzebne leki, co trzy lata robią mi badania okresowe. Dolce vita jednym słowem.

    • I tutaj chlorze ,,jesteś w błędzie”
      myśląc naiwnie, że człowiek (niekoniecznie lekarz) zarabiający krocie, nie połasi się na marną łapówkę. Choćby ładnie opakowanym ,,koniakiem" Camus. Albo ordynator oddziału w znakomitym szpitalu, zarabiający kilkadziesiąt tysięcy, nie wzgardzi trzema stówami (złotych!) – jak profesor Z., mający opinię ,,półboga" wśród swoich pacjentów. Generalnie, droga na dobry oddział w dobrym szpitalu wiedzie przez ,,prywatny gabinet" pana ordynatora(ten gabinet taki prywatny jak ,,publiczny oddział"), i nie zmienił tego nawet lawinowy wzrost wynagrodzeń medycznych krezusów.