Reklama

Gdy jakieś 5 lat temu na mocno zakrapiane alkoholem spotkanie towarzyskie przyszedł Grzesiu, wiadomo było, że za czas jakiś pojawi się watek żydowski.

Gdy jakieś 5 lat temu na mocno zakrapiane alkoholem spotkanie towarzyskie przyszedł Grzesiu, wiadomo było, że za czas jakiś pojawi się watek żydowski. Grzesiu, wówczas asystent na Wydziale Prawa i Administracji, od zawsze znany był bowiem jako zagorzały antysemita (cokolwiek to słowo znaczy, albowiem semici to przede wszystkim Arabowie).

Gdy poziom wzrósł mniej więcej do półtora promila, Grzesiu roztoczył swoją wizję przyszłości Polski. W skrócie, docelowo ludność miejscowa mniej więcej na poziomie 16-20 milionów, do tego 4-5 milionów Żydów jako establishment, czyli warstwa zarządzająca. Łagodne przejście do tego stanu to wedle Grzesia degrengolada wszelkich tradycyjnych wartości, rozwalenie służby zdrowia i oświaty, masowe wyjazdy za pracą za granicę, tudzież wzmożenie walk wewnątrzplemiennych wśród tubylców.

Reklama

Grzesia fajnie się słucha, choć i wtedy, i dziś mam do jego wywodów odpowiedni dystans. Przypomniała mi się jednak ta impra, gdy dziś przeczytałem na Onecie, że Ruch Odrodzenia Żydowskiego w Polsce przewiduje "powrót" do Polski ok. 3 mln Żydów i w związku z tym już dziś żąda, by hebrajski stał się drugim językiem urzędowym.

Czyżby Grzesiu miał jednak rację? Jeśli miał, to czekają nas niewesołe czasy bycia obywatelami drugiej kategorii we własnym kraju. I to pod warunkiem, że będziemy znali hebrajski. W przeciwnym wypadku wylądujemy ponoć całkiem na dolnej półce.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/hebrajski-drugim-jezykiem-urzedowym-w-polsce,1,5180864,wiadomosc.html

Reklama