Prawo jazdy jest czymś niezbędnym w “moim” kraju USA. Jak się nie ma prawa jazdy, ani samochodu, to się nie żyje.
Prawo jazdy jest czymś niezbędnym w “moim” kraju USA. Jak się nie ma prawa jazdy, ani samochodu, to się nie żyje. Dosłownie, bo nie ma nic na piechotę, zakupów, szkół, ani pracy.
W tych czasach pracy nie ma mimo posiadania tych środków, ale to nie jest wina Tuska, jak to w Polsce ludzie podkreślają.
Rodzic ma prawo uczyć swoje młode pokolenie jeździć samochodem tak, że młody człowiek siedzi za kierownicą i jedzie po drodze publicznej. Oczywiście, rodzic jest odpowiedzialny, ale młodego nauczy. Kursy owszem, są, ale mało kto z nich korzysta, bo młodzież umie jeździć, zanim zgłosi się na egzamin. Na egzamin jedzie się samochodem, za jego kierownicą. Można umówić się z biurem na konkretną godzinę, ale jeśli nie, to się jedzie i odczekuje swoje w kolejce. Aplikant otrzymuje od urzędnika test do wypełnienia, idzie sobie na bok do stołów (monitorowanych) i tam egzamin pisemny stara się pokonać. Jeśli nie pokona, to za jedną wizytą w urzędzie ma trzy podejścia. Ten test się nie powiódł, dostaje się następny, i potem znów następny. Mało kto nie przejdzie trzech testów. Jak już się test przejdzie, to sie dostaje prawo jazdy tymczasowe, taki wydruk z komuptera. Świstek papieru zwyczajnie. I trzeba się umówić na egzaminacyjną “jazdę” – za nawet trzy – cztery miesiące. Przez ten czas prawo jazdy już jest, już działa i można normalnie jeżdzić.
Na egzamin z jazdy trzeba przyjechać własnym samochodem. Egzaminator sprawdza warunki techniczne i ubezpieczenia auta, i wsiada do środka, aby egzamin przeprowadzić. I tu też są trzy podejścia. Każda runda ma swój arkusz manewrów, w który egzaminator wpisuje plusy lub minusy. Oblanie tego egzaminu nie powoduje wycofania tymczasowego prawa jazdy – tymczasowe ciągle jest. Jak się zda i jedno i drugie, to koszt wynosi 12 dolarów.
Prawo jazdy, jako dokument ze zdjęciem i podpisem posiadacza, wydany przez instytucję rządową, jest dokumentem równym dowodowi osobistemu.
Mój syn, rezydujący w Polsce, osiągnął wiek i wyrabiał sobie prawo jazdy. Umiał jeździć i znał przepisy, ale kurs był obowiązkowy. Teoria i jazdy 1300 zł. Kurs odbył, teorię zaliczył, jazdy również – instruktor pieczątkę przystawił, że młodzian jest do jazdy przygotowany. Co instruktor pieczętuje, to by normalnie miało znaczyć, że kandydat umie jeździć, przygotowany do egzaminu. No i co? Trzy pierwsze podejścia oblane na głupotach. Każde podejście 70 zł. Po trzech “nieudanych” podejściach trzeba obowiązkowo wykupić dodatkowe jazdy, 50 zł za godzinę, ale nikt się nie umawia na mniej niż dwie godziny naraz. I tak razy kilka. Potem egzamin numer 6 został zaliczony. Egzamin numer 6 niczym się technicznie nie różnił od egzaminu numer 1. Ale szmal ściągnęli. 2500 zł. Versus 12 dolarów.
Biznes, tak – biznes, bo ktoś raz “zdany” już więcej do nich nie wróci. Trzeba wyssać. Ustawić to tak, aby nikt nie pisał zażaleń, a się cieszył, że w końcu zdał.
Tak sobie myślę,
jaką kasę mogliby zbić instruktorzy, egzaminatorzy i cały ten polski “aparat”, gdyby chcieli stosować podobne metody za oceanem – to ludzkie pojęcie przechodzi. Jakoś jednak tamto prawo (jako całość) jest tak skonstruowane, żeby umożliwiać obywatelowi dostęp na rozsądnych zasadach, jednocześnie weryfikując jego rzeczywiste umiejętności. Jak to, kurczę, zainstalować u nas, żeby się nie opłacały takie przewlekania?
A że w USA nie da się NIE jeździć samochodem, to potwierdzam, nawet jak wszędzie masz blisko. Słyszałem historię o małżeństwie polsko-amerykańskim, do którego przyjechała na dłużej babcia z Polski (polska teściowa amerykańskiej połowy tego stadła). Babcia żwawa, z prawem jazdy i praktykująca kierowca, spodobało jej się jeżdżenie po USA, dostała własny samochód i używała z powodzeniem. Aliści pewnego dnia wybrała się do centrum handlowego, będącego w zasięgu kilku km, zrobiła zakupy, wsiadła do auta i kiszka – samochód nie odpala.
Babcia z Polski, więc zaradna, zostawiła kartkę za szybą, że auto zepsute, wzięła zakupy, zresztą stosunkowo nieduże, w dłonie i dała z kapcia. Niestety zaraz za parkingiem złamał jej się niewysoki obcas. Zaklęła, zdjęła buty i poszła dalej. Już po kilku minutach zatrzymał ją patrol policji, zawiadomiony przez okolicznych mieszkańców, że po asfalcie popyla NA PIECHOTĘ bosa starsza pani z siatami z WalMarta = ani chybi bezdomna, szajbnięta, a na pewno włóczęga. Kiedy się wszystko wyjaśniło, została oczywiście przeproszona, a rodzinny prawnik zdaje się nawet doprowadził do nagany dla nadgorliwego policjanta.
Tak sobie myślę,
jaką kasę mogliby zbić instruktorzy, egzaminatorzy i cały ten polski “aparat”, gdyby chcieli stosować podobne metody za oceanem – to ludzkie pojęcie przechodzi. Jakoś jednak tamto prawo (jako całość) jest tak skonstruowane, żeby umożliwiać obywatelowi dostęp na rozsądnych zasadach, jednocześnie weryfikując jego rzeczywiste umiejętności. Jak to, kurczę, zainstalować u nas, żeby się nie opłacały takie przewlekania?
A że w USA nie da się NIE jeździć samochodem, to potwierdzam, nawet jak wszędzie masz blisko. Słyszałem historię o małżeństwie polsko-amerykańskim, do którego przyjechała na dłużej babcia z Polski (polska teściowa amerykańskiej połowy tego stadła). Babcia żwawa, z prawem jazdy i praktykująca kierowca, spodobało jej się jeżdżenie po USA, dostała własny samochód i używała z powodzeniem. Aliści pewnego dnia wybrała się do centrum handlowego, będącego w zasięgu kilku km, zrobiła zakupy, wsiadła do auta i kiszka – samochód nie odpala.
Babcia z Polski, więc zaradna, zostawiła kartkę za szybą, że auto zepsute, wzięła zakupy, zresztą stosunkowo nieduże, w dłonie i dała z kapcia. Niestety zaraz za parkingiem złamał jej się niewysoki obcas. Zaklęła, zdjęła buty i poszła dalej. Już po kilku minutach zatrzymał ją patrol policji, zawiadomiony przez okolicznych mieszkańców, że po asfalcie popyla NA PIECHOTĘ bosa starsza pani z siatami z WalMarta = ani chybi bezdomna, szajbnięta, a na pewno włóczęga. Kiedy się wszystko wyjaśniło, została oczywiście przeproszona, a rodzinny prawnik zdaje się nawet doprowadził do nagany dla nadgorliwego policjanta.
Ale w czymś
jednak Amerykanie są bardziej “pazerni” od nas.
W użyciu ropy;)
Pozdrowienia
Ale w czymś
jednak Amerykanie są bardziej “pazerni” od nas.
W użyciu ropy;)
Pozdrowienia
Jest pewna różnica.
W Stanach jeżdzi się po ulicach, w Polsce po powierzchniach drogopodobnych. Sam mieszkam we Wrocławiu i tyle ci powiem, że jeżdżeniu tutaj jest lepsze niż safari. Gdy śmigasz sobie przez uliczki śródmieścia, zawężone do szeokości 4 metrów przez parkujące po obu stronach auta, mijasz się na granicy urwania lusterka z kierowcą jadącym z naprzeciwka 60/h (choć obowiązuje strefa 30), przejeżdżasz skrzyżowania, gdzie prawa strona jest większą tajemnicą niż czarna dziura, bo miast drogi widzisz dupę wciśniętago tam kombi, to żaden inny sport ekstremalny nie jest ci do szczęścia potrzebny. Dla tubylców to norma i rutyna, wyczucie auta takie, że gwoździe można nim wbijać, jak to w 4 pancernych pokazywali. Ale obcemu bym tam auta nie dał. I nikt kto by zdawał na amerykańskich zasadach, nie byłby w stanie się tam poruszać. Szkolenie i zasady egzaminowania w Polsce są wg, mnie ok. Tylko ceny zbyt wysokie. Ale to już wolny rynek.
to żródło utrzymania dla specjalnej kasty
Nie ma mowy o wolnym rynku. Zdobywanie prawa jazdy to jeden ze specjalnych działów gospodarki wyjętych z pod działania wolnego rynku, których celem jest stworzenie żerowisk dla ludzi ze “specjalnych służb” plus wojsko itp.
Te działy pod specjalną troską to również handel paliwami, alkohole, agencje towarzyskie, hazard, sport zawodowy, telewizja i coś tam jeszcze. Stale dochodzą nowe. Ostatnio próbowano wyjąć z wolnego rynku firmy turystyczne, bo to był dobry interes.
Procedurę przejęcia takiej obiecującej gałęzi zaczyna się od wprowadzenia koncesji, a potem to już samo leci.
Nie.
Nie myl szkół nauki jazdy, z państwowymi egzaminami. Zostać egzaminatorem, to faktycznie rzecz niemal nieosiągalna bez układów, ale można, sam znam jednego takiego. Ale szkoły prowadzą różni ludzie. Ceny w nich różnią się niewiele, w samym Wrocku, od 1000 do 1200, w mniejszych miejscowościach jest już dużo taniej. Tyle że żadnych tu nie ma spisków ani układów, a że wszyscy trzymają pewien poziom cenowy, to sprawa normalna. Tak samo jest w transporcie. Robisz przeprowadzkę, potrzebujesz busa, to płacisz tyle a tyle i nikt nie zejdzie niżej. Tak wygląda każda gałąź gospodarki, łącznie ze sprzedawcami truskawek, którzy wylegli już z koszykami i pełno ich na każdym rogu. Nie ma co na siłę doszukiwać się wszędzie układów i spisków, bo wystarczy że są tam, gdzie faktycznie są.
no tak
Teraz stracić prawo jazdy można za niepłacenie alimentów, niedługo pewnie za brak kwitu z opłaconymi rachunkami czy inne nie oddanie książki. System więc działa, te dziwne przepisy nie powstają ot tak sobie.
Jasne że nie wszędzie są tajne gangi, ale trochę tego jest.
Pierwsze słyszę o tych alimentach.
Co ma piernik do wiatraka? Sprawdziłeś tę informację, czy miejskie legendy powtarzasz? Nie chcę być złośliwy, ale to mi na jakąś bajkę zasłyszaną i puszczoną dalej wygląda.
Nie płacisz alimentów –
Nie płacisz alimentów – stracisz prawo jazdy (2 Lut 2009)
http://prawo-jazdy.wieszjak.pl/utrata-prawa-jazdy/98275,Nie-placisz-alimentow-%E2%80%93-stracisz-prawo-jazdy.html
Za niepłacenie alimentów nie zabiorą prawa jazdy (14-01-2010)
http://www.rp.pl/artykul/154262,419249_Alimenciarze_nie_straca_prawa_jazdy.html
Aha.
Tak mi zalatywało trybunałem, gdyby się okazało że to nie bajka. Ciekawy nasz karaj wielce.
Dobrze że nerki za długi ci nie wytną. Na razie… 🙂
Jest pewna różnica.
W Stanach jeżdzi się po ulicach, w Polsce po powierzchniach drogopodobnych. Sam mieszkam we Wrocławiu i tyle ci powiem, że jeżdżeniu tutaj jest lepsze niż safari. Gdy śmigasz sobie przez uliczki śródmieścia, zawężone do szeokości 4 metrów przez parkujące po obu stronach auta, mijasz się na granicy urwania lusterka z kierowcą jadącym z naprzeciwka 60/h (choć obowiązuje strefa 30), przejeżdżasz skrzyżowania, gdzie prawa strona jest większą tajemnicą niż czarna dziura, bo miast drogi widzisz dupę wciśniętago tam kombi, to żaden inny sport ekstremalny nie jest ci do szczęścia potrzebny. Dla tubylców to norma i rutyna, wyczucie auta takie, że gwoździe można nim wbijać, jak to w 4 pancernych pokazywali. Ale obcemu bym tam auta nie dał. I nikt kto by zdawał na amerykańskich zasadach, nie byłby w stanie się tam poruszać. Szkolenie i zasady egzaminowania w Polsce są wg, mnie ok. Tylko ceny zbyt wysokie. Ale to już wolny rynek.
to żródło utrzymania dla specjalnej kasty
Nie ma mowy o wolnym rynku. Zdobywanie prawa jazdy to jeden ze specjalnych działów gospodarki wyjętych z pod działania wolnego rynku, których celem jest stworzenie żerowisk dla ludzi ze “specjalnych służb” plus wojsko itp.
Te działy pod specjalną troską to również handel paliwami, alkohole, agencje towarzyskie, hazard, sport zawodowy, telewizja i coś tam jeszcze. Stale dochodzą nowe. Ostatnio próbowano wyjąć z wolnego rynku firmy turystyczne, bo to był dobry interes.
Procedurę przejęcia takiej obiecującej gałęzi zaczyna się od wprowadzenia koncesji, a potem to już samo leci.
Nie.
Nie myl szkół nauki jazdy, z państwowymi egzaminami. Zostać egzaminatorem, to faktycznie rzecz niemal nieosiągalna bez układów, ale można, sam znam jednego takiego. Ale szkoły prowadzą różni ludzie. Ceny w nich różnią się niewiele, w samym Wrocku, od 1000 do 1200, w mniejszych miejscowościach jest już dużo taniej. Tyle że żadnych tu nie ma spisków ani układów, a że wszyscy trzymają pewien poziom cenowy, to sprawa normalna. Tak samo jest w transporcie. Robisz przeprowadzkę, potrzebujesz busa, to płacisz tyle a tyle i nikt nie zejdzie niżej. Tak wygląda każda gałąź gospodarki, łącznie ze sprzedawcami truskawek, którzy wylegli już z koszykami i pełno ich na każdym rogu. Nie ma co na siłę doszukiwać się wszędzie układów i spisków, bo wystarczy że są tam, gdzie faktycznie są.
no tak
Teraz stracić prawo jazdy można za niepłacenie alimentów, niedługo pewnie za brak kwitu z opłaconymi rachunkami czy inne nie oddanie książki. System więc działa, te dziwne przepisy nie powstają ot tak sobie.
Jasne że nie wszędzie są tajne gangi, ale trochę tego jest.
Pierwsze słyszę o tych alimentach.
Co ma piernik do wiatraka? Sprawdziłeś tę informację, czy miejskie legendy powtarzasz? Nie chcę być złośliwy, ale to mi na jakąś bajkę zasłyszaną i puszczoną dalej wygląda.
Nie płacisz alimentów –
Nie płacisz alimentów – stracisz prawo jazdy (2 Lut 2009)
http://prawo-jazdy.wieszjak.pl/utrata-prawa-jazdy/98275,Nie-placisz-alimentow-%E2%80%93-stracisz-prawo-jazdy.html
Za niepłacenie alimentów nie zabiorą prawa jazdy (14-01-2010)
http://www.rp.pl/artykul/154262,419249_Alimenciarze_nie_straca_prawa_jazdy.html
Aha.
Tak mi zalatywało trybunałem, gdyby się okazało że to nie bajka. Ciekawy nasz karaj wielce.
Dobrze że nerki za długi ci nie wytną. Na razie… 🙂
Ciekawe, prawda?
Upadają rządy, zmieniają się prezydenci, a odebranie prawa jazdy to niemal jak zdobycie upragnionego talonu na malucha. I pomyśleć, że to ledwie malutki kawałek wierzchołka góry lodowej.
Abstrahując oczywiście od ilości i stanu dróg.
Ciekawe, prawda?
Upadają rządy, zmieniają się prezydenci, a odebranie prawa jazdy to niemal jak zdobycie upragnionego talonu na malucha. I pomyśleć, że to ledwie malutki kawałek wierzchołka góry lodowej.
Abstrahując oczywiście od ilości i stanu dróg.
Droga emigrantko.Ponieważ ,,robię ” po polskich wertepach
50-70 tysięcy km rocznie,więc mogę śmiało powiedzieć o polskich kierowcach,że to furmani w drugim pokoleniu,o żadnych umiejętnościach za to wielkim chamstwie. Państwo polskie popiera wariatów drogowych,bo kary dla bandytów za kółkiem są żadne.Czy możliwe jest w Stanach,że sprawca ciężkiego wypadku nie ponosi żadnych konsekwencji,nawet prawa jazdy nikt nie zatrzymuje? Czy jest możliwe,że nałogowy alkoholik ,któremu zabrano prawo jazdy kilka lat wcześniej rozbija spokojnie następne samochody/nikt go nie zamyka/?A nie daj Boże,trafisz na pirata drogowego który ma znajomych policjantów lub jest przedstawicielem mafii sądowo-prawniczej.Wtedy po Tobie. Mam porównanie krążąc w trójkącie : Polska-Czechy-Niemcy,więc zdaję sobie sprawę,że niemieckich dróg ani niemieckiego systemu szkolenia kierowców nie będzie tu nigdy.Natomiast Czesi wykonali ciężką pracę,a teraz tylko ich policja eliminuje z dróg piratów,więc zostajemy z naszym dziadostwem osamotnieni.Dziadostwem jakiego nie zna cywilizowana Europa.Bo kraj bez dróg nie zasługuje na zainteresowanie,ale na szacunek też nie.
Droga emigrantko.Ponieważ ,,robię ” po polskich wertepach
50-70 tysięcy km rocznie,więc mogę śmiało powiedzieć o polskich kierowcach,że to furmani w drugim pokoleniu,o żadnych umiejętnościach za to wielkim chamstwie. Państwo polskie popiera wariatów drogowych,bo kary dla bandytów za kółkiem są żadne.Czy możliwe jest w Stanach,że sprawca ciężkiego wypadku nie ponosi żadnych konsekwencji,nawet prawa jazdy nikt nie zatrzymuje? Czy jest możliwe,że nałogowy alkoholik ,któremu zabrano prawo jazdy kilka lat wcześniej rozbija spokojnie następne samochody/nikt go nie zamyka/?A nie daj Boże,trafisz na pirata drogowego który ma znajomych policjantów lub jest przedstawicielem mafii sądowo-prawniczej.Wtedy po Tobie. Mam porównanie krążąc w trójkącie : Polska-Czechy-Niemcy,więc zdaję sobie sprawę,że niemieckich dróg ani niemieckiego systemu szkolenia kierowców nie będzie tu nigdy.Natomiast Czesi wykonali ciężką pracę,a teraz tylko ich policja eliminuje z dróg piratów,więc zostajemy z naszym dziadostwem osamotnieni.Dziadostwem jakiego nie zna cywilizowana Europa.Bo kraj bez dróg nie zasługuje na zainteresowanie,ale na szacunek też nie.
Przywołałaś swoim tekstem
Przywołałaś swoim tekstem wspomnienia. Siostra, dwoje dzieci, do sklepu daleko, stwierdziła, że potrzebne Jej Prawo Jazdy. Udała się na kurs. Na ten sam pomysł, w tejże szkole, wpadło 120 innych osób. Cena jak cena, zostawiam ją na poboczu. W pamięci zostało coś innego. Z tych 120-u osób, podzielonych na grupy, za pierwszym podejściem egzamin teoretyczny zdało osób DWIE. W tym chłopak, który PODOBNO, siostrze wierzę, jazdę miał w małym palcu. Za kierownicą się urodził, tak mówili świadkowie. Egzamin praktyczny zdała tylko siostra.
Po co to opisuję? Żeby pokazać jak denne jest szkolenie przyszłych kierowców. Mimo swej naiwności nie wierzę, że z tych 120-u osób prawie wszyscy byli niewyuczalnymi debilami.
Dlaczego tak mało osób zdało za pierwszym podejściem? Tylko jeden wniosek przychodzi mi do głowy. NIKT ze znajomych nie wierzył, że siostra nie dała łapówki.
Pozdrawiam Cię serdecznie bardzo Solano śląc zaoceannicznie uśmiech.:)
Przywołałaś swoim tekstem
Przywołałaś swoim tekstem wspomnienia. Siostra, dwoje dzieci, do sklepu daleko, stwierdziła, że potrzebne Jej Prawo Jazdy. Udała się na kurs. Na ten sam pomysł, w tejże szkole, wpadło 120 innych osób. Cena jak cena, zostawiam ją na poboczu. W pamięci zostało coś innego. Z tych 120-u osób, podzielonych na grupy, za pierwszym podejściem egzamin teoretyczny zdało osób DWIE. W tym chłopak, który PODOBNO, siostrze wierzę, jazdę miał w małym palcu. Za kierownicą się urodził, tak mówili świadkowie. Egzamin praktyczny zdała tylko siostra.
Po co to opisuję? Żeby pokazać jak denne jest szkolenie przyszłych kierowców. Mimo swej naiwności nie wierzę, że z tych 120-u osób prawie wszyscy byli niewyuczalnymi debilami.
Dlaczego tak mało osób zdało za pierwszym podejściem? Tylko jeden wniosek przychodzi mi do głowy. NIKT ze znajomych nie wierzył, że siostra nie dała łapówki.
Pozdrawiam Cię serdecznie bardzo Solano śląc zaoceannicznie uśmiech.:)
Proszę bardzo,
jak to się zbiega – tematy na różnych portalach.
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,8020138,Szkoly_nauki_jazdy_przejda_przyspieszony_kurs_jazdy.html
Chyba wybory idą, że władza obiecuje coś poprawić, czy co…
Proszę bardzo,
jak to się zbiega – tematy na różnych portalach.
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,8020138,Szkoly_nauki_jazdy_przejda_przyspieszony_kurs_jazdy.html
Chyba wybory idą, że władza obiecuje coś poprawić, czy co…
Jeden szczegół pominęłaś w tym raporcie z normalnego
kraju.Mianowicie problem starszych ludzi za kierownicą , a dokładnie badań lekarskich 60-letnich kierowców w Stanach. Czy to jest wymóg federalny czy stanowy? Jednorazowy czy powtarzalny po …latach? Bo u nas,w naszej ukochanej ojczyźnie , tata zrobił prawko na pustej ulicy w 71 roku , a już po trzydziestu latach nabył samochód.I właśnie jedzie na zakupy z zawrotną prędkością 20km/h , a ja zgaduję gdzie skręci ,bo kierunkowskaz włączył 3 krzyżówki temu…
Jeden szczegół pominęłaś w tym raporcie z normalnego
kraju.Mianowicie problem starszych ludzi za kierownicą , a dokładnie badań lekarskich 60-letnich kierowców w Stanach. Czy to jest wymóg federalny czy stanowy? Jednorazowy czy powtarzalny po …latach? Bo u nas,w naszej ukochanej ojczyźnie , tata zrobił prawko na pustej ulicy w 71 roku , a już po trzydziestu latach nabył samochód.I właśnie jedzie na zakupy z zawrotną prędkością 20km/h , a ja zgaduję gdzie skręci ,bo kierunkowskaz włączył 3 krzyżówki temu…
Co łaska, a dają po piećset
Zajęcia praktyczne też są?
Co łaska, a dają po piećset
Zajęcia praktyczne też są?
Wybierz…
wąsatego przygłupa – będziesz inteligentem 🙂
Wybierz…
wąsatego przygłupa – będziesz inteligentem 🙂
Mnie najbardziej zainteresował stosunek 2500 złotych
do 12 $, które trzeba wydać na prawko. W Gabonie prawo jazdy kosztuje bodaj 15 $, na Jamajce 20 $. Musicie mieć w tych Stanach straszną biedę.
Mnie najbardziej zainteresował stosunek 2500 złotych
do 12 $, które trzeba wydać na prawko. W Gabonie prawo jazdy kosztuje bodaj 15 $, na Jamajce 20 $. Musicie mieć w tych Stanach straszną biedę.