Byłem na filmie. Polecam. Cały czas się zastanawiam dlaczego nie wyjechał. Na Zachód.
Byłem na filmie. Polecam. Cały czas się zastanawiam dlaczego nie wyjechał. Na Zachód.
Zupełnie nielogiczne, niepotrzebne, niewłaściwe. Mając pełną świadomość zagrożenia, nawet jeśli nie Kaesa to wieloletniego więzienia.
A co o samym filmie ?
Niewątpliwie świetne aktorstwo. Wspaniałe epizody: Adama Woronowicza jako sędziego Sądu Najwyższego, sławy polskiej karnistyki, Igora Andrejewa. Drobny, delikatny intelektualista, dbający o pozory. Wenantego Nosula jako Bolesława Bieruta. Spoconego kmiotka.
No i oczywiście Łukaszewicz, którego za rolę wszyscy chwalą i mają rację.
Konstrukcja filmu jest taka, że nie ma on w zasadzie jakiejś fabuły. To portret. Szereg dłuższych lub krótszych scen z życia Fieldorfa, z lat 40 i 50. Ogląda się bardzo dobrze, dynamiczne, ciekawe, wciągające. Nawet mimo tego, że znałem finał:).
Dwie “scenki” żydowskie. Nawiązujące do żydokomuny. Obie, niestety, w dużej mierze, prawdziwe. Ale i tak się tego w filmie nie spodziewałem. Duży plus.
Pojawił się też szereg drobnych błędów. “Nil” w filmie został skazany “w imieniu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej”, która jeszcze w dniu wyroku nie istniała. Zaś z prawa łaski korzysta Bierut, który w dniu 3 lutego 1953 roku tego prawa już nie miał, a w imieniu Rady Państwa dokument powinien podpisywać Zawadzki. Ten drugi “błąd” to być może celowe zagranie scenarzysty/reżysera. W końcu Bierut był i tak bardziej winny temu co się stało niż skromny Oleś.