Reklama

W lutym 2006 byłem na imprezce walentynkowej…

Reklama

84 KOMENTARZE

  1. Sawo, postep – i owszem, ale jaki i po ile?
    Nie mam niestety czasu odpowiedziec Ci ambitniej, do rymu…
    Jak sie rymuje, to przesada jest naturalna, rozumiem, ze rozumiesz i nie zamierzasz czepiac sie slowek.

    Nie jestem wrogiem zmian, jesli sa przemyslane i mamy pewnosc, ze nie zmieniamy na gorsze. Zwlaszcza w sferach, w ktorych pewne rzeczy ksztaltowaly sie przez stu- i tysiaclecia, bo wtedy jest

    a) silne domniemanie, ze jest to rozwiazanie “naturalne”, ergo bliskie optymalnego;

    b) silny nawyk, powodujacy, ze nawet zmiana na “obiektywnie lepsze” wcale nie bedzie odczuwana jako zmiana na lepsze, przeciwnie – wniesie dyskomfort i destrukcje.

    Malzenstwo heteroseksualne i tzw. system patriarchalny (czyli ten z glowa i szyja) to wlasnie taki wielowiekowy wynalazek, zreszta poniekad zwiazany z okresem wychowywania i edukowania potomstwa oraz jego fizycznego i spolecznego dorastania.
    Oczywiscie nic za darmo, taki uklad oznacza pewne koszta, wcale nie tylko dla kobiet, rzekomo biednych i uciemiezonych.

    Ktos byl zainteresowany, zeby to zaatakowac i zburzyc, ktos sie do tego ochoczo podlaczyl, bo ludzie juz tak maja, ze sa niezadowoleni z tego, co jest, i zreczny demagog latwo ich poprowadzi do burzenia Bastylii (kilku wiezniow, wcale nie politycznych), podpalania dworow malopolskich albo sklepow zydowskich. Niemcy mowia – wenn’s einem Esel allzu gut geht, geht er aufs Glatteis tanzen (luzny przeklad: Kiedy oslu wiedzie sie zbyt dobrze, wychodzi tanczyc na cienki lod).

    No i ku radosci tych demagogow oraz chetnych do rewolty pan wynaleziono pigulke antykoncepcyjna, panie doszly wiec do wniosku, ze nie musza ponosic tych wszystkich wyrzeczen, zwiazanych z monogamia.
    Czy i komu to na reke, to jedno pytanie.
    Czy i komu sie to w efekcie koncowym oplaci, jesli komukolwiek, to jeszcze inne pytanie.

    Tym zbuntowanym Paniom indywidualnie moze to sie i oplaca, najczesciej gdzies tak do 35 roku zycia, pozniej z reguly juz troche mniej. Troche jak z kredytem…
    Panowie – skoro dotychczasowa oferta “monogamiczna” zostala wypowiedziana, a za to pojawila sie masa wciaz nowych panienek, gotowych korzystac ze swojej wolnosci… no coz, w sumie nie bardzo maja inny wybor, jak dac sie temu poniesc. Nie narzekajcie na nieodpowiedzialnoc panow – to wyscie ich z niej zwolnily, mowiac im, ze sa doskonale zastepowalni, jak jednorazowe obuwie z marketu. No i nawzajem…
    To na razie placimy my sami, “prawie dobrowolni” uczestnicy tej rewolucji.
    Ale mysle, ze prawdziwa cene za kaprys tzw. emancypacji zaplaci dopiero pare nastepnych pokolen, i tez nie wiadomo, czy sie wyplaca i wyjda na prosta. Przerobic akwarium na zupe rybna to pare minut roboty, w druga strone juz trudniej.

    I teraz ta swieza sprawa – malzenstw homoseksualnych, homoseksualnej adopcji etc.

    Naprawde nie w tym rzecz, kto z kim spi. Mam kumpli gejow i nic mi to nie przeszkadza. Ale oni nie chodza sie manifestowac swoich rytualow seksualnych na centralnym placu.
    Oni chca po prostu zyc jak ludzie, tacy jacy sa, za drzwiami swojego mieszkania . A ja im tego szczerze zycze.

    Roszczenia homoseksualistow do takich slow i instytucji jak malzenstwo, to kolejna fala ataku na stare, tradycyjne instytucje. W ramach rownouprawnienia nawiedziony pan Zapatero usunal z hiszpanskiego prawa rodzinnego slowa “ojciec” i “matka”, zastepujac je bezplciowymi “rodzicem A” i “rodzicem B”.

    Ja osobiscie odczuwam pewne podobienstwo tych “indeksow” A, B, C i ewentualnie nastepnych (jakis sad chyba w Szkocji juz pozwolil na adopcje przez trojke rodzicow – pare lesbijek i ich kumpla…), do kolejnych numerkow, tatuowanych na przedramieniu.

    Dzis zabiora nam slowa “ojciec” i “matka”, “zona” i “maz” etc. etc., jutro latwiej bedzie zabrac nam imiona i nazwiska. Logiczne – w koncu one tez sa, zawsze byly, od ojca i matki, nie od “rodzica A” i “rodzica B”.

    Brodski w “Piesni na powitanie” napisal (przeklad Baranczaka) “tajny cel demokracji to liczba”.

    Pozdrawiam

    P.S. Geoff Dench – “Pocalunek Krolewny. Problem mezczyzn”. Polecam.

    • Prawie całkowita zgoda
      Jedyne zastrzeżenie:
      Ktos byl zainteresowany, zeby to zaatakowac i zburzyc
      Nadmierna antropomorfizacja. Umysł tak ma, trafi na dziurę w serze i drąży.

      Ciekawe gdzie wylądujemy. Wydaje mi się, Chinczycy i Hindusi przerobili wszystkie możliwości przez te 4000 lat, to jest oczywiście wariant soft.

      • CMSS
        ..jestem daleki od jakichs teorii spiskowych.

        Ale byly i sa – nawet niezle widoczne – sily mocno zainteresowane w rozerwaniu tradycyjnych wiezow i instytucji – kosciolow, rodzin etc. Wszelka rewolucja atakuje te rzeczy, poczawszy od tej francuskiej 1789. Wez np. “Rozwazania…” Pawla Jasienicy.

        Celuja w tym ataku zwlaszcza rozmaite socjalizmy, od narodowego poprzez zachodni az po bolszewicki. Wymieniony juz Zapatero, przed nim Adolf tez (nie zebym ich chcial porownywac 1:1), probowali zrewolucjonizowac (czytaj: rozwalic) rodzine , nasi i nie nasi komunisci tez mieli w tym niejakie osiagniecia (haslo “traktorzystka” i wiele dalszych zdobyczy).

        To stad, a nie z rzekomej wspolnoty ideowej, wynika trwala koalicja “sil postepu” przeciwko “ciemnogrodowi” – socjalistow, feministek i wojujacych homoseksualistow. Te ruchy funkcjonuja w doskonalej symbiozie, dajac sobie nawzajem naped na zasadzie nieomalze perpetuum mobile.

        Wez w/w ksiazke Geoffa Dencha, nie mowie, ze sama prawda objawiona, ale na pewno warta lektury.

        Pozdrawiam

  2. Sawo, postep – i owszem, ale jaki i po ile?
    Nie mam niestety czasu odpowiedziec Ci ambitniej, do rymu…
    Jak sie rymuje, to przesada jest naturalna, rozumiem, ze rozumiesz i nie zamierzasz czepiac sie slowek.

    Nie jestem wrogiem zmian, jesli sa przemyslane i mamy pewnosc, ze nie zmieniamy na gorsze. Zwlaszcza w sferach, w ktorych pewne rzeczy ksztaltowaly sie przez stu- i tysiaclecia, bo wtedy jest

    a) silne domniemanie, ze jest to rozwiazanie “naturalne”, ergo bliskie optymalnego;

    b) silny nawyk, powodujacy, ze nawet zmiana na “obiektywnie lepsze” wcale nie bedzie odczuwana jako zmiana na lepsze, przeciwnie – wniesie dyskomfort i destrukcje.

    Malzenstwo heteroseksualne i tzw. system patriarchalny (czyli ten z glowa i szyja) to wlasnie taki wielowiekowy wynalazek, zreszta poniekad zwiazany z okresem wychowywania i edukowania potomstwa oraz jego fizycznego i spolecznego dorastania.
    Oczywiscie nic za darmo, taki uklad oznacza pewne koszta, wcale nie tylko dla kobiet, rzekomo biednych i uciemiezonych.

    Ktos byl zainteresowany, zeby to zaatakowac i zburzyc, ktos sie do tego ochoczo podlaczyl, bo ludzie juz tak maja, ze sa niezadowoleni z tego, co jest, i zreczny demagog latwo ich poprowadzi do burzenia Bastylii (kilku wiezniow, wcale nie politycznych), podpalania dworow malopolskich albo sklepow zydowskich. Niemcy mowia – wenn’s einem Esel allzu gut geht, geht er aufs Glatteis tanzen (luzny przeklad: Kiedy oslu wiedzie sie zbyt dobrze, wychodzi tanczyc na cienki lod).

    No i ku radosci tych demagogow oraz chetnych do rewolty pan wynaleziono pigulke antykoncepcyjna, panie doszly wiec do wniosku, ze nie musza ponosic tych wszystkich wyrzeczen, zwiazanych z monogamia.
    Czy i komu to na reke, to jedno pytanie.
    Czy i komu sie to w efekcie koncowym oplaci, jesli komukolwiek, to jeszcze inne pytanie.

    Tym zbuntowanym Paniom indywidualnie moze to sie i oplaca, najczesciej gdzies tak do 35 roku zycia, pozniej z reguly juz troche mniej. Troche jak z kredytem…
    Panowie – skoro dotychczasowa oferta “monogamiczna” zostala wypowiedziana, a za to pojawila sie masa wciaz nowych panienek, gotowych korzystac ze swojej wolnosci… no coz, w sumie nie bardzo maja inny wybor, jak dac sie temu poniesc. Nie narzekajcie na nieodpowiedzialnoc panow – to wyscie ich z niej zwolnily, mowiac im, ze sa doskonale zastepowalni, jak jednorazowe obuwie z marketu. No i nawzajem…
    To na razie placimy my sami, “prawie dobrowolni” uczestnicy tej rewolucji.
    Ale mysle, ze prawdziwa cene za kaprys tzw. emancypacji zaplaci dopiero pare nastepnych pokolen, i tez nie wiadomo, czy sie wyplaca i wyjda na prosta. Przerobic akwarium na zupe rybna to pare minut roboty, w druga strone juz trudniej.

    I teraz ta swieza sprawa – malzenstw homoseksualnych, homoseksualnej adopcji etc.

    Naprawde nie w tym rzecz, kto z kim spi. Mam kumpli gejow i nic mi to nie przeszkadza. Ale oni nie chodza sie manifestowac swoich rytualow seksualnych na centralnym placu.
    Oni chca po prostu zyc jak ludzie, tacy jacy sa, za drzwiami swojego mieszkania . A ja im tego szczerze zycze.

    Roszczenia homoseksualistow do takich slow i instytucji jak malzenstwo, to kolejna fala ataku na stare, tradycyjne instytucje. W ramach rownouprawnienia nawiedziony pan Zapatero usunal z hiszpanskiego prawa rodzinnego slowa “ojciec” i “matka”, zastepujac je bezplciowymi “rodzicem A” i “rodzicem B”.

    Ja osobiscie odczuwam pewne podobienstwo tych “indeksow” A, B, C i ewentualnie nastepnych (jakis sad chyba w Szkocji juz pozwolil na adopcje przez trojke rodzicow – pare lesbijek i ich kumpla…), do kolejnych numerkow, tatuowanych na przedramieniu.

    Dzis zabiora nam slowa “ojciec” i “matka”, “zona” i “maz” etc. etc., jutro latwiej bedzie zabrac nam imiona i nazwiska. Logiczne – w koncu one tez sa, zawsze byly, od ojca i matki, nie od “rodzica A” i “rodzica B”.

    Brodski w “Piesni na powitanie” napisal (przeklad Baranczaka) “tajny cel demokracji to liczba”.

    Pozdrawiam

    P.S. Geoff Dench – “Pocalunek Krolewny. Problem mezczyzn”. Polecam.

    • Prawie całkowita zgoda
      Jedyne zastrzeżenie:
      Ktos byl zainteresowany, zeby to zaatakowac i zburzyc
      Nadmierna antropomorfizacja. Umysł tak ma, trafi na dziurę w serze i drąży.

      Ciekawe gdzie wylądujemy. Wydaje mi się, Chinczycy i Hindusi przerobili wszystkie możliwości przez te 4000 lat, to jest oczywiście wariant soft.

      • CMSS
        ..jestem daleki od jakichs teorii spiskowych.

        Ale byly i sa – nawet niezle widoczne – sily mocno zainteresowane w rozerwaniu tradycyjnych wiezow i instytucji – kosciolow, rodzin etc. Wszelka rewolucja atakuje te rzeczy, poczawszy od tej francuskiej 1789. Wez np. “Rozwazania…” Pawla Jasienicy.

        Celuja w tym ataku zwlaszcza rozmaite socjalizmy, od narodowego poprzez zachodni az po bolszewicki. Wymieniony juz Zapatero, przed nim Adolf tez (nie zebym ich chcial porownywac 1:1), probowali zrewolucjonizowac (czytaj: rozwalic) rodzine , nasi i nie nasi komunisci tez mieli w tym niejakie osiagniecia (haslo “traktorzystka” i wiele dalszych zdobyczy).

        To stad, a nie z rzekomej wspolnoty ideowej, wynika trwala koalicja “sil postepu” przeciwko “ciemnogrodowi” – socjalistow, feministek i wojujacych homoseksualistow. Te ruchy funkcjonuja w doskonalej symbiozie, dajac sobie nawzajem naped na zasadzie nieomalze perpetuum mobile.

        Wez w/w ksiazke Geoffa Dencha, nie mowie, ze sama prawda objawiona, ale na pewno warta lektury.

        Pozdrawiam

  3. Sawo, postep – i owszem, ale jaki i po ile?
    Nie mam niestety czasu odpowiedziec Ci ambitniej, do rymu…
    Jak sie rymuje, to przesada jest naturalna, rozumiem, ze rozumiesz i nie zamierzasz czepiac sie slowek.

    Nie jestem wrogiem zmian, jesli sa przemyslane i mamy pewnosc, ze nie zmieniamy na gorsze. Zwlaszcza w sferach, w ktorych pewne rzeczy ksztaltowaly sie przez stu- i tysiaclecia, bo wtedy jest

    a) silne domniemanie, ze jest to rozwiazanie “naturalne”, ergo bliskie optymalnego;

    b) silny nawyk, powodujacy, ze nawet zmiana na “obiektywnie lepsze” wcale nie bedzie odczuwana jako zmiana na lepsze, przeciwnie – wniesie dyskomfort i destrukcje.

    Malzenstwo heteroseksualne i tzw. system patriarchalny (czyli ten z glowa i szyja) to wlasnie taki wielowiekowy wynalazek, zreszta poniekad zwiazany z okresem wychowywania i edukowania potomstwa oraz jego fizycznego i spolecznego dorastania.
    Oczywiscie nic za darmo, taki uklad oznacza pewne koszta, wcale nie tylko dla kobiet, rzekomo biednych i uciemiezonych.

    Ktos byl zainteresowany, zeby to zaatakowac i zburzyc, ktos sie do tego ochoczo podlaczyl, bo ludzie juz tak maja, ze sa niezadowoleni z tego, co jest, i zreczny demagog latwo ich poprowadzi do burzenia Bastylii (kilku wiezniow, wcale nie politycznych), podpalania dworow malopolskich albo sklepow zydowskich. Niemcy mowia – wenn’s einem Esel allzu gut geht, geht er aufs Glatteis tanzen (luzny przeklad: Kiedy oslu wiedzie sie zbyt dobrze, wychodzi tanczyc na cienki lod).

    No i ku radosci tych demagogow oraz chetnych do rewolty pan wynaleziono pigulke antykoncepcyjna, panie doszly wiec do wniosku, ze nie musza ponosic tych wszystkich wyrzeczen, zwiazanych z monogamia.
    Czy i komu to na reke, to jedno pytanie.
    Czy i komu sie to w efekcie koncowym oplaci, jesli komukolwiek, to jeszcze inne pytanie.

    Tym zbuntowanym Paniom indywidualnie moze to sie i oplaca, najczesciej gdzies tak do 35 roku zycia, pozniej z reguly juz troche mniej. Troche jak z kredytem…
    Panowie – skoro dotychczasowa oferta “monogamiczna” zostala wypowiedziana, a za to pojawila sie masa wciaz nowych panienek, gotowych korzystac ze swojej wolnosci… no coz, w sumie nie bardzo maja inny wybor, jak dac sie temu poniesc. Nie narzekajcie na nieodpowiedzialnoc panow – to wyscie ich z niej zwolnily, mowiac im, ze sa doskonale zastepowalni, jak jednorazowe obuwie z marketu. No i nawzajem…
    To na razie placimy my sami, “prawie dobrowolni” uczestnicy tej rewolucji.
    Ale mysle, ze prawdziwa cene za kaprys tzw. emancypacji zaplaci dopiero pare nastepnych pokolen, i tez nie wiadomo, czy sie wyplaca i wyjda na prosta. Przerobic akwarium na zupe rybna to pare minut roboty, w druga strone juz trudniej.

    I teraz ta swieza sprawa – malzenstw homoseksualnych, homoseksualnej adopcji etc.

    Naprawde nie w tym rzecz, kto z kim spi. Mam kumpli gejow i nic mi to nie przeszkadza. Ale oni nie chodza sie manifestowac swoich rytualow seksualnych na centralnym placu.
    Oni chca po prostu zyc jak ludzie, tacy jacy sa, za drzwiami swojego mieszkania . A ja im tego szczerze zycze.

    Roszczenia homoseksualistow do takich slow i instytucji jak malzenstwo, to kolejna fala ataku na stare, tradycyjne instytucje. W ramach rownouprawnienia nawiedziony pan Zapatero usunal z hiszpanskiego prawa rodzinnego slowa “ojciec” i “matka”, zastepujac je bezplciowymi “rodzicem A” i “rodzicem B”.

    Ja osobiscie odczuwam pewne podobienstwo tych “indeksow” A, B, C i ewentualnie nastepnych (jakis sad chyba w Szkocji juz pozwolil na adopcje przez trojke rodzicow – pare lesbijek i ich kumpla…), do kolejnych numerkow, tatuowanych na przedramieniu.

    Dzis zabiora nam slowa “ojciec” i “matka”, “zona” i “maz” etc. etc., jutro latwiej bedzie zabrac nam imiona i nazwiska. Logiczne – w koncu one tez sa, zawsze byly, od ojca i matki, nie od “rodzica A” i “rodzica B”.

    Brodski w “Piesni na powitanie” napisal (przeklad Baranczaka) “tajny cel demokracji to liczba”.

    Pozdrawiam

    P.S. Geoff Dench – “Pocalunek Krolewny. Problem mezczyzn”. Polecam.

    • Prawie całkowita zgoda
      Jedyne zastrzeżenie:
      Ktos byl zainteresowany, zeby to zaatakowac i zburzyc
      Nadmierna antropomorfizacja. Umysł tak ma, trafi na dziurę w serze i drąży.

      Ciekawe gdzie wylądujemy. Wydaje mi się, Chinczycy i Hindusi przerobili wszystkie możliwości przez te 4000 lat, to jest oczywiście wariant soft.

      • CMSS
        ..jestem daleki od jakichs teorii spiskowych.

        Ale byly i sa – nawet niezle widoczne – sily mocno zainteresowane w rozerwaniu tradycyjnych wiezow i instytucji – kosciolow, rodzin etc. Wszelka rewolucja atakuje te rzeczy, poczawszy od tej francuskiej 1789. Wez np. “Rozwazania…” Pawla Jasienicy.

        Celuja w tym ataku zwlaszcza rozmaite socjalizmy, od narodowego poprzez zachodni az po bolszewicki. Wymieniony juz Zapatero, przed nim Adolf tez (nie zebym ich chcial porownywac 1:1), probowali zrewolucjonizowac (czytaj: rozwalic) rodzine , nasi i nie nasi komunisci tez mieli w tym niejakie osiagniecia (haslo “traktorzystka” i wiele dalszych zdobyczy).

        To stad, a nie z rzekomej wspolnoty ideowej, wynika trwala koalicja “sil postepu” przeciwko “ciemnogrodowi” – socjalistow, feministek i wojujacych homoseksualistow. Te ruchy funkcjonuja w doskonalej symbiozie, dajac sobie nawzajem naped na zasadzie nieomalze perpetuum mobile.

        Wez w/w ksiazke Geoffa Dencha, nie mowie, ze sama prawda objawiona, ale na pewno warta lektury.

        Pozdrawiam

  4. Sawo, postep – i owszem, ale jaki i po ile?
    Nie mam niestety czasu odpowiedziec Ci ambitniej, do rymu…
    Jak sie rymuje, to przesada jest naturalna, rozumiem, ze rozumiesz i nie zamierzasz czepiac sie slowek.

    Nie jestem wrogiem zmian, jesli sa przemyslane i mamy pewnosc, ze nie zmieniamy na gorsze. Zwlaszcza w sferach, w ktorych pewne rzeczy ksztaltowaly sie przez stu- i tysiaclecia, bo wtedy jest

    a) silne domniemanie, ze jest to rozwiazanie “naturalne”, ergo bliskie optymalnego;

    b) silny nawyk, powodujacy, ze nawet zmiana na “obiektywnie lepsze” wcale nie bedzie odczuwana jako zmiana na lepsze, przeciwnie – wniesie dyskomfort i destrukcje.

    Malzenstwo heteroseksualne i tzw. system patriarchalny (czyli ten z glowa i szyja) to wlasnie taki wielowiekowy wynalazek, zreszta poniekad zwiazany z okresem wychowywania i edukowania potomstwa oraz jego fizycznego i spolecznego dorastania.
    Oczywiscie nic za darmo, taki uklad oznacza pewne koszta, wcale nie tylko dla kobiet, rzekomo biednych i uciemiezonych.

    Ktos byl zainteresowany, zeby to zaatakowac i zburzyc, ktos sie do tego ochoczo podlaczyl, bo ludzie juz tak maja, ze sa niezadowoleni z tego, co jest, i zreczny demagog latwo ich poprowadzi do burzenia Bastylii (kilku wiezniow, wcale nie politycznych), podpalania dworow malopolskich albo sklepow zydowskich. Niemcy mowia – wenn’s einem Esel allzu gut geht, geht er aufs Glatteis tanzen (luzny przeklad: Kiedy oslu wiedzie sie zbyt dobrze, wychodzi tanczyc na cienki lod).

    No i ku radosci tych demagogow oraz chetnych do rewolty pan wynaleziono pigulke antykoncepcyjna, panie doszly wiec do wniosku, ze nie musza ponosic tych wszystkich wyrzeczen, zwiazanych z monogamia.
    Czy i komu to na reke, to jedno pytanie.
    Czy i komu sie to w efekcie koncowym oplaci, jesli komukolwiek, to jeszcze inne pytanie.

    Tym zbuntowanym Paniom indywidualnie moze to sie i oplaca, najczesciej gdzies tak do 35 roku zycia, pozniej z reguly juz troche mniej. Troche jak z kredytem…
    Panowie – skoro dotychczasowa oferta “monogamiczna” zostala wypowiedziana, a za to pojawila sie masa wciaz nowych panienek, gotowych korzystac ze swojej wolnosci… no coz, w sumie nie bardzo maja inny wybor, jak dac sie temu poniesc. Nie narzekajcie na nieodpowiedzialnoc panow – to wyscie ich z niej zwolnily, mowiac im, ze sa doskonale zastepowalni, jak jednorazowe obuwie z marketu. No i nawzajem…
    To na razie placimy my sami, “prawie dobrowolni” uczestnicy tej rewolucji.
    Ale mysle, ze prawdziwa cene za kaprys tzw. emancypacji zaplaci dopiero pare nastepnych pokolen, i tez nie wiadomo, czy sie wyplaca i wyjda na prosta. Przerobic akwarium na zupe rybna to pare minut roboty, w druga strone juz trudniej.

    I teraz ta swieza sprawa – malzenstw homoseksualnych, homoseksualnej adopcji etc.

    Naprawde nie w tym rzecz, kto z kim spi. Mam kumpli gejow i nic mi to nie przeszkadza. Ale oni nie chodza sie manifestowac swoich rytualow seksualnych na centralnym placu.
    Oni chca po prostu zyc jak ludzie, tacy jacy sa, za drzwiami swojego mieszkania . A ja im tego szczerze zycze.

    Roszczenia homoseksualistow do takich slow i instytucji jak malzenstwo, to kolejna fala ataku na stare, tradycyjne instytucje. W ramach rownouprawnienia nawiedziony pan Zapatero usunal z hiszpanskiego prawa rodzinnego slowa “ojciec” i “matka”, zastepujac je bezplciowymi “rodzicem A” i “rodzicem B”.

    Ja osobiscie odczuwam pewne podobienstwo tych “indeksow” A, B, C i ewentualnie nastepnych (jakis sad chyba w Szkocji juz pozwolil na adopcje przez trojke rodzicow – pare lesbijek i ich kumpla…), do kolejnych numerkow, tatuowanych na przedramieniu.

    Dzis zabiora nam slowa “ojciec” i “matka”, “zona” i “maz” etc. etc., jutro latwiej bedzie zabrac nam imiona i nazwiska. Logiczne – w koncu one tez sa, zawsze byly, od ojca i matki, nie od “rodzica A” i “rodzica B”.

    Brodski w “Piesni na powitanie” napisal (przeklad Baranczaka) “tajny cel demokracji to liczba”.

    Pozdrawiam

    P.S. Geoff Dench – “Pocalunek Krolewny. Problem mezczyzn”. Polecam.

    • Prawie całkowita zgoda
      Jedyne zastrzeżenie:
      Ktos byl zainteresowany, zeby to zaatakowac i zburzyc
      Nadmierna antropomorfizacja. Umysł tak ma, trafi na dziurę w serze i drąży.

      Ciekawe gdzie wylądujemy. Wydaje mi się, Chinczycy i Hindusi przerobili wszystkie możliwości przez te 4000 lat, to jest oczywiście wariant soft.

      • CMSS
        ..jestem daleki od jakichs teorii spiskowych.

        Ale byly i sa – nawet niezle widoczne – sily mocno zainteresowane w rozerwaniu tradycyjnych wiezow i instytucji – kosciolow, rodzin etc. Wszelka rewolucja atakuje te rzeczy, poczawszy od tej francuskiej 1789. Wez np. “Rozwazania…” Pawla Jasienicy.

        Celuja w tym ataku zwlaszcza rozmaite socjalizmy, od narodowego poprzez zachodni az po bolszewicki. Wymieniony juz Zapatero, przed nim Adolf tez (nie zebym ich chcial porownywac 1:1), probowali zrewolucjonizowac (czytaj: rozwalic) rodzine , nasi i nie nasi komunisci tez mieli w tym niejakie osiagniecia (haslo “traktorzystka” i wiele dalszych zdobyczy).

        To stad, a nie z rzekomej wspolnoty ideowej, wynika trwala koalicja “sil postepu” przeciwko “ciemnogrodowi” – socjalistow, feministek i wojujacych homoseksualistow. Te ruchy funkcjonuja w doskonalej symbiozie, dajac sobie nawzajem naped na zasadzie nieomalze perpetuum mobile.

        Wez w/w ksiazke Geoffa Dencha, nie mowie, ze sama prawda objawiona, ale na pewno warta lektury.

        Pozdrawiam

  5. Tym razem bzdurzysz zawstydzajaco, Milordzie…
    … nie wiedziec czemu biorac retoryke partyjno-propagandowa za realnosc. Nie mam dzis czasu na wypracowania, w duzej mierze posluze sie gotowcami, sklejonymi bez szczegolnej chlujnosci. I tak jestes mi winien dobrre pol godziny za zmuszenie mnie do zmagania sie z jakimis absurdami grubo ponizej Twojego i mojego poziomu…

    Wspieranie dzietnosci i wspieranie rodziny to niezupelnie to samo.

    Zapedzenie lub zwabienie kobiet do pracy poza domem jest elementem niezbednym w kazdym projekcie wyhodowania Nowego Czlowieka. Rodzina jest instytucją niewygodną, jest intruzem, który niepotrzebnie wszedł w rozwój stosunków ludzkich i sobą oddziela jednostkę (zwlaszcza dziecko) od bezpośrednich wpływów państwa. Sila rzeczy i matka musi byc wyzwolona. Szerzej – np. Aleksandra Kołłontaj ? Rodzina w ustroju robotniczym (1920 rok): http://64.233.183.132/search?q=cache:_v6MN7COlSMJ:www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/kollontaj01.pdf+komunizm+a+rodzina&hl=pl&ct=clnk&cd=2&gl=pl&client=firefox-a

    Tu tylko pare podtytulow i glownych tez:

    1) Rola kobiet w procesie produkcji: jej wpływ na instytucję rodziny

    Rodzina przestaje być koniecznością dla swych członków, jak również i dla państwa. Starodawne formy rodziny stają się jedynie przeszkodą.

    2) Zajęcie domowe przestaje być koniecznością

    Praca gospodyni staje się z dniem każdym więcej bezużyteczną, więcej nieprodukcyjną.
    Indywidualne gospodarstwo przeszło swój zenit, przekwitło. Miejsce jego coraz to bardziej zajmuje
    gospodarka kolektywna. Prędzej czy później, robotnica nie będzie potrzebowała opiekować się więcej
    swym domem; w społeczeństwie komunistycznym praca ta będzie wykonywana przez specjalną kategorię
    robotnic, które poza tym nic innego robić nie będą. Żony bogaczy dawno już były uwolnione od tych
    dokuczliwych i męczących obowiązków. Dlaczegoż robotnica powinna nadal wykonywać te bolesne
    obowiązki? Robotnica w społeczeństwie komunistycznym nie będzie potrzebowała spędzać swych, niestety, tak nielicznych wolnych godzin, na gotowaniu potraw, ponieważ w społeczeństwie komunistycznym będą publiczne restauracje i kuchnie, dokąd wszyscy będą mogli zajść po pożywienie.
    (…) Kwestia prania i innych podobnych zajęć domowych będzie rozwiązana podobnie. Robotnica nie będzie już więcej zmuszoną tonąć w oceanie brudu (…) W ten sposób kłopoty robotnicy zmniejszą się. (…) poświęcać wieczory na pożyteczne czytanie lub inną zdrową rozrywkę, zamiast spędzania ich, jak obecnie, na wyczerpującej pracy. Przeto też, te cztery ostatnie obowiązki, jakimi jest jeszcze obarczona nasza kobieta, jakieśmy wyżej widzieli, wkrótce zginą pod tryumfującym sztandarem nowego społeczeństwa robotniczego. A robotnica, rzeczywiście, nie będzie miała powodu żałować tego.
    Robotnicze społeczeństwo jedynie zniszczy jarzmo domowe kobiety po to, żeby uczynić jej życie
    bogatszym, bardziej kompletnym, szczęśliwszym i wolniejszym.

    3) Wychowanie dzieci zadaniem państwa

    (…) i tutaj społeczeństwo robotnicze pośpieszy z pomocą rodzinie, zastępując sobą rodzinę; społeczeństwo stopniowo zajmie się wszystkim tym, co dawniej spoczywało na barkach
    rodziców. (…) Dzieci w systemie kapitalistycznym były często, nawet za często, ciężkim i nieznośnym brzemieniem dla rodziny proletariackiej. I tu też społeczeństwo komunistyczne przyjdzie z pomocą rodzicom. Dzięki staraniom komisariatu publicznego kształcenia i społecznego dobrobytu w sowieckiej Rosji, wielkie postępy są czynione i już wiele rzeczy zrobiono, by ułatwić rodzicom sprawę wychowywania i utrzymywania dzieci. Są domy dla niemowląt, instytucje pielęgniarskie, gdzie matki mogą pozostawić drobne dzieci na dzień cały, ochronki, kolonie i domy dla dzieci, szpitale i zdrowotne ustronia dla chorych dzieci, restauracje, bezpłatne pożywienie w szkołach, bezpłatne dostarczanie książek szkolnych, ciepłego ubrania i butów dla wychowanków zakładów szkolnych. Czy wszystko to nie wskazuje dostatecznie, że dziecko wychodzi poza granice rodziny i przechodzi spod opieki rodziców pod opiekę kolektywu?

    (…) Bo doskonale wiedzą sami kapitaliści, że rodzina starego typu, gdzie żona była niewolnicą, a mąż był odpowiedzialny za utrzymanie i dobrobyt rodziny, że taka forma rodziny jest najlepszą możliwą bronią do przyduszenia proletariackich wysiłków w celu zdobycia wolności, jak również do osłabienia rewolucyjnego ducha w robotnikach i robotnicach. Troska o rodzinę odbiera odwagę robotnikowi i zmusza go do pogodzenia się z kapitałem. Czego by nie uczynili rodzice dla swych głodnych dziatek?
    (…) Rodzina z przeszłości, drobna i ciasna, ze swymi sprzeczkami pomiędzy rodzicami, ze swym wyłącznym interesowaniem się swymi dziećmi, nie zbuduje nam człowieka jutrzejszego społeczeństwa. Nasz ?nowy człowiek? w naszym nowym społeczeństwie, będzie zbudowany przez socjalistyczne organizacje, takie jak miejsca zabawowe, ogrody, domy i wiele innych instytucji, w których dziecko spędzi większą część dnia pod opieką wykwalifikowanych wychowawców i które stworzą środowisko, w którym dziecko będzie mogło wyrosnąć na świadomego komunistę zdającego sobie sprawę z potrzeb solidarności, towarzyskości, wzajemnej pomocy i przywiązania do życia kolektywnego.
    (…) Rodzina przeżyła się i rozbija się. Wyzwala się ona stopniowo od wszystkich zajęć domowych, które dawniej były jakoby filarami podtrzymującymi rodzinę, jako społeczną jednostkę.
    (…) Społeczeństwo robotnicze potrzebuje nowych sił roboczych; wita ono z radością przybycie każdego nowonarodzonego dziecka na świat.

    Z drugiej strony – gdzie jak gdzie, ale w Sojuzie i okolicach – a w efekcie i w Polsce – aborcja na zyczenie byla dozwolona w latach 1920-36 i potem od 1955 az do dzisiaj, czyli zawsze z wyjatkiem dosc krotkiego okresu ostrego stalinizmu.
    Fragment z Wikipedii:
    “(…) Nawet w okresie PRL polskie przepisy były bardziej restrykcyjne niż w innych państwach demokracji ludowej, a co za tym idzie liczba legalnych aborcji była mniejsza niż np. w Czechosłowacji czy ZSRR. Nie są znane choćby szacunkowe rozmiary podziemia aborcyjnego w dwudziestoleciu międzywojennym ani statystyki legalnych aborcji z lat 1932-1939. Wiadomo jedynie, iż w 1955 roku ? ostatnim, w którym obowiązywały przepisy z 1932 roku ? miało miejsce w Polsce 1400 legalnych aborcji. W okresie obowiązywania ustawy z 1956 roku najwięcej aborcji wykonano w roku 1962 ? 272000. W roku 1997 ? kiedy obowiązywała uznana później za niekonstytucyjną poprawka do ustawy zezwalająca na usunięcie ciąży z przyczyn społecznych ? wykonano w Polsce 3173 legalne aborcje.”

    Rowniez hitleryzm co prawda potrzebowal miesa armatniego i w tym sensie rodzina byla mu potrzebna. Ale rasy aryjskiej nie hodowano w rodzinie. Tu tez posluze sie cytatem z sieci (jakies zrodlo katolickie, ale co do faktow prawdziwe):
    “Mein Kampf ani raz nie wspomina o rodzinie. Wprawdzie pierwszy rozdział nosi tytuł dom rodzinny, ale to ma w osnowie książki li tylko znaczenie biograficzne, nie programowe. Filozof hitleryzmu Rosenberg w pseudonaukowej sumie nazistowskiej Mit XX wieku, w drugim rozdziale trzeciej księgi potrąca wprawdzie o rodzinę, ale tylko po to, by się rozprawić z przymusowym artykułem wiary, jakby rodzina była komórką, z której państwo wyrosło. Poza tym Rosenberg wspomina rodzinę jeszcze jeden jedyny raz a mianowicie w rozdziale o nordycko-niemieckim prawie, ustanawiając zasadę, że w pewnych wypadkach za zdradę obowiązków narodowych oprócz zbrodniarza może być pociągnięta do odpowiedzialności także jego niewinna rodzina. O małżeństwie pisze Rosenberg nieco obszerniej w tym duchu, że ubolewać należy, iż chrześcijaństwo wyparło wielożeństwo z życia ludów germańskich i że bezwarunkowo należy kobiecie niezamężnej przyznać prawo dostarczania wybranej rasie zdrowych dzieci. Hitleryzmowi rodzina nie była potrzebna, bo jej rozrodczą funkcję miała spełniać, i to z możliwością lepszej kontroli doboru rasowego, zorganizowana hodowla północnego człowieka.”

    Pozdrawiam

  6. Tym razem bzdurzysz zawstydzajaco, Milordzie…
    … nie wiedziec czemu biorac retoryke partyjno-propagandowa za realnosc. Nie mam dzis czasu na wypracowania, w duzej mierze posluze sie gotowcami, sklejonymi bez szczegolnej chlujnosci. I tak jestes mi winien dobrre pol godziny za zmuszenie mnie do zmagania sie z jakimis absurdami grubo ponizej Twojego i mojego poziomu…

    Wspieranie dzietnosci i wspieranie rodziny to niezupelnie to samo.

    Zapedzenie lub zwabienie kobiet do pracy poza domem jest elementem niezbednym w kazdym projekcie wyhodowania Nowego Czlowieka. Rodzina jest instytucją niewygodną, jest intruzem, który niepotrzebnie wszedł w rozwój stosunków ludzkich i sobą oddziela jednostkę (zwlaszcza dziecko) od bezpośrednich wpływów państwa. Sila rzeczy i matka musi byc wyzwolona. Szerzej – np. Aleksandra Kołłontaj ? Rodzina w ustroju robotniczym (1920 rok): http://64.233.183.132/search?q=cache:_v6MN7COlSMJ:www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/kollontaj01.pdf+komunizm+a+rodzina&hl=pl&ct=clnk&cd=2&gl=pl&client=firefox-a

    Tu tylko pare podtytulow i glownych tez:

    1) Rola kobiet w procesie produkcji: jej wpływ na instytucję rodziny

    Rodzina przestaje być koniecznością dla swych członków, jak również i dla państwa. Starodawne formy rodziny stają się jedynie przeszkodą.

    2) Zajęcie domowe przestaje być koniecznością

    Praca gospodyni staje się z dniem każdym więcej bezużyteczną, więcej nieprodukcyjną.
    Indywidualne gospodarstwo przeszło swój zenit, przekwitło. Miejsce jego coraz to bardziej zajmuje
    gospodarka kolektywna. Prędzej czy później, robotnica nie będzie potrzebowała opiekować się więcej
    swym domem; w społeczeństwie komunistycznym praca ta będzie wykonywana przez specjalną kategorię
    robotnic, które poza tym nic innego robić nie będą. Żony bogaczy dawno już były uwolnione od tych
    dokuczliwych i męczących obowiązków. Dlaczegoż robotnica powinna nadal wykonywać te bolesne
    obowiązki? Robotnica w społeczeństwie komunistycznym nie będzie potrzebowała spędzać swych, niestety, tak nielicznych wolnych godzin, na gotowaniu potraw, ponieważ w społeczeństwie komunistycznym będą publiczne restauracje i kuchnie, dokąd wszyscy będą mogli zajść po pożywienie.
    (…) Kwestia prania i innych podobnych zajęć domowych będzie rozwiązana podobnie. Robotnica nie będzie już więcej zmuszoną tonąć w oceanie brudu (…) W ten sposób kłopoty robotnicy zmniejszą się. (…) poświęcać wieczory na pożyteczne czytanie lub inną zdrową rozrywkę, zamiast spędzania ich, jak obecnie, na wyczerpującej pracy. Przeto też, te cztery ostatnie obowiązki, jakimi jest jeszcze obarczona nasza kobieta, jakieśmy wyżej widzieli, wkrótce zginą pod tryumfującym sztandarem nowego społeczeństwa robotniczego. A robotnica, rzeczywiście, nie będzie miała powodu żałować tego.
    Robotnicze społeczeństwo jedynie zniszczy jarzmo domowe kobiety po to, żeby uczynić jej życie
    bogatszym, bardziej kompletnym, szczęśliwszym i wolniejszym.

    3) Wychowanie dzieci zadaniem państwa

    (…) i tutaj społeczeństwo robotnicze pośpieszy z pomocą rodzinie, zastępując sobą rodzinę; społeczeństwo stopniowo zajmie się wszystkim tym, co dawniej spoczywało na barkach
    rodziców. (…) Dzieci w systemie kapitalistycznym były często, nawet za często, ciężkim i nieznośnym brzemieniem dla rodziny proletariackiej. I tu też społeczeństwo komunistyczne przyjdzie z pomocą rodzicom. Dzięki staraniom komisariatu publicznego kształcenia i społecznego dobrobytu w sowieckiej Rosji, wielkie postępy są czynione i już wiele rzeczy zrobiono, by ułatwić rodzicom sprawę wychowywania i utrzymywania dzieci. Są domy dla niemowląt, instytucje pielęgniarskie, gdzie matki mogą pozostawić drobne dzieci na dzień cały, ochronki, kolonie i domy dla dzieci, szpitale i zdrowotne ustronia dla chorych dzieci, restauracje, bezpłatne pożywienie w szkołach, bezpłatne dostarczanie książek szkolnych, ciepłego ubrania i butów dla wychowanków zakładów szkolnych. Czy wszystko to nie wskazuje dostatecznie, że dziecko wychodzi poza granice rodziny i przechodzi spod opieki rodziców pod opiekę kolektywu?

    (…) Bo doskonale wiedzą sami kapitaliści, że rodzina starego typu, gdzie żona była niewolnicą, a mąż był odpowiedzialny za utrzymanie i dobrobyt rodziny, że taka forma rodziny jest najlepszą możliwą bronią do przyduszenia proletariackich wysiłków w celu zdobycia wolności, jak również do osłabienia rewolucyjnego ducha w robotnikach i robotnicach. Troska o rodzinę odbiera odwagę robotnikowi i zmusza go do pogodzenia się z kapitałem. Czego by nie uczynili rodzice dla swych głodnych dziatek?
    (…) Rodzina z przeszłości, drobna i ciasna, ze swymi sprzeczkami pomiędzy rodzicami, ze swym wyłącznym interesowaniem się swymi dziećmi, nie zbuduje nam człowieka jutrzejszego społeczeństwa. Nasz ?nowy człowiek? w naszym nowym społeczeństwie, będzie zbudowany przez socjalistyczne organizacje, takie jak miejsca zabawowe, ogrody, domy i wiele innych instytucji, w których dziecko spędzi większą część dnia pod opieką wykwalifikowanych wychowawców i które stworzą środowisko, w którym dziecko będzie mogło wyrosnąć na świadomego komunistę zdającego sobie sprawę z potrzeb solidarności, towarzyskości, wzajemnej pomocy i przywiązania do życia kolektywnego.
    (…) Rodzina przeżyła się i rozbija się. Wyzwala się ona stopniowo od wszystkich zajęć domowych, które dawniej były jakoby filarami podtrzymującymi rodzinę, jako społeczną jednostkę.
    (…) Społeczeństwo robotnicze potrzebuje nowych sił roboczych; wita ono z radością przybycie każdego nowonarodzonego dziecka na świat.

    Z drugiej strony – gdzie jak gdzie, ale w Sojuzie i okolicach – a w efekcie i w Polsce – aborcja na zyczenie byla dozwolona w latach 1920-36 i potem od 1955 az do dzisiaj, czyli zawsze z wyjatkiem dosc krotkiego okresu ostrego stalinizmu.
    Fragment z Wikipedii:
    “(…) Nawet w okresie PRL polskie przepisy były bardziej restrykcyjne niż w innych państwach demokracji ludowej, a co za tym idzie liczba legalnych aborcji była mniejsza niż np. w Czechosłowacji czy ZSRR. Nie są znane choćby szacunkowe rozmiary podziemia aborcyjnego w dwudziestoleciu międzywojennym ani statystyki legalnych aborcji z lat 1932-1939. Wiadomo jedynie, iż w 1955 roku ? ostatnim, w którym obowiązywały przepisy z 1932 roku ? miało miejsce w Polsce 1400 legalnych aborcji. W okresie obowiązywania ustawy z 1956 roku najwięcej aborcji wykonano w roku 1962 ? 272000. W roku 1997 ? kiedy obowiązywała uznana później za niekonstytucyjną poprawka do ustawy zezwalająca na usunięcie ciąży z przyczyn społecznych ? wykonano w Polsce 3173 legalne aborcje.”

    Rowniez hitleryzm co prawda potrzebowal miesa armatniego i w tym sensie rodzina byla mu potrzebna. Ale rasy aryjskiej nie hodowano w rodzinie. Tu tez posluze sie cytatem z sieci (jakies zrodlo katolickie, ale co do faktow prawdziwe):
    “Mein Kampf ani raz nie wspomina o rodzinie. Wprawdzie pierwszy rozdział nosi tytuł dom rodzinny, ale to ma w osnowie książki li tylko znaczenie biograficzne, nie programowe. Filozof hitleryzmu Rosenberg w pseudonaukowej sumie nazistowskiej Mit XX wieku, w drugim rozdziale trzeciej księgi potrąca wprawdzie o rodzinę, ale tylko po to, by się rozprawić z przymusowym artykułem wiary, jakby rodzina była komórką, z której państwo wyrosło. Poza tym Rosenberg wspomina rodzinę jeszcze jeden jedyny raz a mianowicie w rozdziale o nordycko-niemieckim prawie, ustanawiając zasadę, że w pewnych wypadkach za zdradę obowiązków narodowych oprócz zbrodniarza może być pociągnięta do odpowiedzialności także jego niewinna rodzina. O małżeństwie pisze Rosenberg nieco obszerniej w tym duchu, że ubolewać należy, iż chrześcijaństwo wyparło wielożeństwo z życia ludów germańskich i że bezwarunkowo należy kobiecie niezamężnej przyznać prawo dostarczania wybranej rasie zdrowych dzieci. Hitleryzmowi rodzina nie była potrzebna, bo jej rozrodczą funkcję miała spełniać, i to z możliwością lepszej kontroli doboru rasowego, zorganizowana hodowla północnego człowieka.”

    Pozdrawiam

  7. Tym razem bzdurzysz zawstydzajaco, Milordzie…
    … nie wiedziec czemu biorac retoryke partyjno-propagandowa za realnosc. Nie mam dzis czasu na wypracowania, w duzej mierze posluze sie gotowcami, sklejonymi bez szczegolnej chlujnosci. I tak jestes mi winien dobrre pol godziny za zmuszenie mnie do zmagania sie z jakimis absurdami grubo ponizej Twojego i mojego poziomu…

    Wspieranie dzietnosci i wspieranie rodziny to niezupelnie to samo.

    Zapedzenie lub zwabienie kobiet do pracy poza domem jest elementem niezbednym w kazdym projekcie wyhodowania Nowego Czlowieka. Rodzina jest instytucją niewygodną, jest intruzem, który niepotrzebnie wszedł w rozwój stosunków ludzkich i sobą oddziela jednostkę (zwlaszcza dziecko) od bezpośrednich wpływów państwa. Sila rzeczy i matka musi byc wyzwolona. Szerzej – np. Aleksandra Kołłontaj ? Rodzina w ustroju robotniczym (1920 rok): http://64.233.183.132/search?q=cache:_v6MN7COlSMJ:www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/kollontaj01.pdf+komunizm+a+rodzina&hl=pl&ct=clnk&cd=2&gl=pl&client=firefox-a

    Tu tylko pare podtytulow i glownych tez:

    1) Rola kobiet w procesie produkcji: jej wpływ na instytucję rodziny

    Rodzina przestaje być koniecznością dla swych członków, jak również i dla państwa. Starodawne formy rodziny stają się jedynie przeszkodą.

    2) Zajęcie domowe przestaje być koniecznością

    Praca gospodyni staje się z dniem każdym więcej bezużyteczną, więcej nieprodukcyjną.
    Indywidualne gospodarstwo przeszło swój zenit, przekwitło. Miejsce jego coraz to bardziej zajmuje
    gospodarka kolektywna. Prędzej czy później, robotnica nie będzie potrzebowała opiekować się więcej
    swym domem; w społeczeństwie komunistycznym praca ta będzie wykonywana przez specjalną kategorię
    robotnic, które poza tym nic innego robić nie będą. Żony bogaczy dawno już były uwolnione od tych
    dokuczliwych i męczących obowiązków. Dlaczegoż robotnica powinna nadal wykonywać te bolesne
    obowiązki? Robotnica w społeczeństwie komunistycznym nie będzie potrzebowała spędzać swych, niestety, tak nielicznych wolnych godzin, na gotowaniu potraw, ponieważ w społeczeństwie komunistycznym będą publiczne restauracje i kuchnie, dokąd wszyscy będą mogli zajść po pożywienie.
    (…) Kwestia prania i innych podobnych zajęć domowych będzie rozwiązana podobnie. Robotnica nie będzie już więcej zmuszoną tonąć w oceanie brudu (…) W ten sposób kłopoty robotnicy zmniejszą się. (…) poświęcać wieczory na pożyteczne czytanie lub inną zdrową rozrywkę, zamiast spędzania ich, jak obecnie, na wyczerpującej pracy. Przeto też, te cztery ostatnie obowiązki, jakimi jest jeszcze obarczona nasza kobieta, jakieśmy wyżej widzieli, wkrótce zginą pod tryumfującym sztandarem nowego społeczeństwa robotniczego. A robotnica, rzeczywiście, nie będzie miała powodu żałować tego.
    Robotnicze społeczeństwo jedynie zniszczy jarzmo domowe kobiety po to, żeby uczynić jej życie
    bogatszym, bardziej kompletnym, szczęśliwszym i wolniejszym.

    3) Wychowanie dzieci zadaniem państwa

    (…) i tutaj społeczeństwo robotnicze pośpieszy z pomocą rodzinie, zastępując sobą rodzinę; społeczeństwo stopniowo zajmie się wszystkim tym, co dawniej spoczywało na barkach
    rodziców. (…) Dzieci w systemie kapitalistycznym były często, nawet za często, ciężkim i nieznośnym brzemieniem dla rodziny proletariackiej. I tu też społeczeństwo komunistyczne przyjdzie z pomocą rodzicom. Dzięki staraniom komisariatu publicznego kształcenia i społecznego dobrobytu w sowieckiej Rosji, wielkie postępy są czynione i już wiele rzeczy zrobiono, by ułatwić rodzicom sprawę wychowywania i utrzymywania dzieci. Są domy dla niemowląt, instytucje pielęgniarskie, gdzie matki mogą pozostawić drobne dzieci na dzień cały, ochronki, kolonie i domy dla dzieci, szpitale i zdrowotne ustronia dla chorych dzieci, restauracje, bezpłatne pożywienie w szkołach, bezpłatne dostarczanie książek szkolnych, ciepłego ubrania i butów dla wychowanków zakładów szkolnych. Czy wszystko to nie wskazuje dostatecznie, że dziecko wychodzi poza granice rodziny i przechodzi spod opieki rodziców pod opiekę kolektywu?

    (…) Bo doskonale wiedzą sami kapitaliści, że rodzina starego typu, gdzie żona była niewolnicą, a mąż był odpowiedzialny za utrzymanie i dobrobyt rodziny, że taka forma rodziny jest najlepszą możliwą bronią do przyduszenia proletariackich wysiłków w celu zdobycia wolności, jak również do osłabienia rewolucyjnego ducha w robotnikach i robotnicach. Troska o rodzinę odbiera odwagę robotnikowi i zmusza go do pogodzenia się z kapitałem. Czego by nie uczynili rodzice dla swych głodnych dziatek?
    (…) Rodzina z przeszłości, drobna i ciasna, ze swymi sprzeczkami pomiędzy rodzicami, ze swym wyłącznym interesowaniem się swymi dziećmi, nie zbuduje nam człowieka jutrzejszego społeczeństwa. Nasz ?nowy człowiek? w naszym nowym społeczeństwie, będzie zbudowany przez socjalistyczne organizacje, takie jak miejsca zabawowe, ogrody, domy i wiele innych instytucji, w których dziecko spędzi większą część dnia pod opieką wykwalifikowanych wychowawców i które stworzą środowisko, w którym dziecko będzie mogło wyrosnąć na świadomego komunistę zdającego sobie sprawę z potrzeb solidarności, towarzyskości, wzajemnej pomocy i przywiązania do życia kolektywnego.
    (…) Rodzina przeżyła się i rozbija się. Wyzwala się ona stopniowo od wszystkich zajęć domowych, które dawniej były jakoby filarami podtrzymującymi rodzinę, jako społeczną jednostkę.
    (…) Społeczeństwo robotnicze potrzebuje nowych sił roboczych; wita ono z radością przybycie każdego nowonarodzonego dziecka na świat.

    Z drugiej strony – gdzie jak gdzie, ale w Sojuzie i okolicach – a w efekcie i w Polsce – aborcja na zyczenie byla dozwolona w latach 1920-36 i potem od 1955 az do dzisiaj, czyli zawsze z wyjatkiem dosc krotkiego okresu ostrego stalinizmu.
    Fragment z Wikipedii:
    “(…) Nawet w okresie PRL polskie przepisy były bardziej restrykcyjne niż w innych państwach demokracji ludowej, a co za tym idzie liczba legalnych aborcji była mniejsza niż np. w Czechosłowacji czy ZSRR. Nie są znane choćby szacunkowe rozmiary podziemia aborcyjnego w dwudziestoleciu międzywojennym ani statystyki legalnych aborcji z lat 1932-1939. Wiadomo jedynie, iż w 1955 roku ? ostatnim, w którym obowiązywały przepisy z 1932 roku ? miało miejsce w Polsce 1400 legalnych aborcji. W okresie obowiązywania ustawy z 1956 roku najwięcej aborcji wykonano w roku 1962 ? 272000. W roku 1997 ? kiedy obowiązywała uznana później za niekonstytucyjną poprawka do ustawy zezwalająca na usunięcie ciąży z przyczyn społecznych ? wykonano w Polsce 3173 legalne aborcje.”

    Rowniez hitleryzm co prawda potrzebowal miesa armatniego i w tym sensie rodzina byla mu potrzebna. Ale rasy aryjskiej nie hodowano w rodzinie. Tu tez posluze sie cytatem z sieci (jakies zrodlo katolickie, ale co do faktow prawdziwe):
    “Mein Kampf ani raz nie wspomina o rodzinie. Wprawdzie pierwszy rozdział nosi tytuł dom rodzinny, ale to ma w osnowie książki li tylko znaczenie biograficzne, nie programowe. Filozof hitleryzmu Rosenberg w pseudonaukowej sumie nazistowskiej Mit XX wieku, w drugim rozdziale trzeciej księgi potrąca wprawdzie o rodzinę, ale tylko po to, by się rozprawić z przymusowym artykułem wiary, jakby rodzina była komórką, z której państwo wyrosło. Poza tym Rosenberg wspomina rodzinę jeszcze jeden jedyny raz a mianowicie w rozdziale o nordycko-niemieckim prawie, ustanawiając zasadę, że w pewnych wypadkach za zdradę obowiązków narodowych oprócz zbrodniarza może być pociągnięta do odpowiedzialności także jego niewinna rodzina. O małżeństwie pisze Rosenberg nieco obszerniej w tym duchu, że ubolewać należy, iż chrześcijaństwo wyparło wielożeństwo z życia ludów germańskich i że bezwarunkowo należy kobiecie niezamężnej przyznać prawo dostarczania wybranej rasie zdrowych dzieci. Hitleryzmowi rodzina nie była potrzebna, bo jej rozrodczą funkcję miała spełniać, i to z możliwością lepszej kontroli doboru rasowego, zorganizowana hodowla północnego człowieka.”

    Pozdrawiam

  8. Tym razem bzdurzysz zawstydzajaco, Milordzie…
    … nie wiedziec czemu biorac retoryke partyjno-propagandowa za realnosc. Nie mam dzis czasu na wypracowania, w duzej mierze posluze sie gotowcami, sklejonymi bez szczegolnej chlujnosci. I tak jestes mi winien dobrre pol godziny za zmuszenie mnie do zmagania sie z jakimis absurdami grubo ponizej Twojego i mojego poziomu…

    Wspieranie dzietnosci i wspieranie rodziny to niezupelnie to samo.

    Zapedzenie lub zwabienie kobiet do pracy poza domem jest elementem niezbednym w kazdym projekcie wyhodowania Nowego Czlowieka. Rodzina jest instytucją niewygodną, jest intruzem, który niepotrzebnie wszedł w rozwój stosunków ludzkich i sobą oddziela jednostkę (zwlaszcza dziecko) od bezpośrednich wpływów państwa. Sila rzeczy i matka musi byc wyzwolona. Szerzej – np. Aleksandra Kołłontaj ? Rodzina w ustroju robotniczym (1920 rok): http://64.233.183.132/search?q=cache:_v6MN7COlSMJ:www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/kollontaj01.pdf+komunizm+a+rodzina&hl=pl&ct=clnk&cd=2&gl=pl&client=firefox-a

    Tu tylko pare podtytulow i glownych tez:

    1) Rola kobiet w procesie produkcji: jej wpływ na instytucję rodziny

    Rodzina przestaje być koniecznością dla swych członków, jak również i dla państwa. Starodawne formy rodziny stają się jedynie przeszkodą.

    2) Zajęcie domowe przestaje być koniecznością

    Praca gospodyni staje się z dniem każdym więcej bezużyteczną, więcej nieprodukcyjną.
    Indywidualne gospodarstwo przeszło swój zenit, przekwitło. Miejsce jego coraz to bardziej zajmuje
    gospodarka kolektywna. Prędzej czy później, robotnica nie będzie potrzebowała opiekować się więcej
    swym domem; w społeczeństwie komunistycznym praca ta będzie wykonywana przez specjalną kategorię
    robotnic, które poza tym nic innego robić nie będą. Żony bogaczy dawno już były uwolnione od tych
    dokuczliwych i męczących obowiązków. Dlaczegoż robotnica powinna nadal wykonywać te bolesne
    obowiązki? Robotnica w społeczeństwie komunistycznym nie będzie potrzebowała spędzać swych, niestety, tak nielicznych wolnych godzin, na gotowaniu potraw, ponieważ w społeczeństwie komunistycznym będą publiczne restauracje i kuchnie, dokąd wszyscy będą mogli zajść po pożywienie.
    (…) Kwestia prania i innych podobnych zajęć domowych będzie rozwiązana podobnie. Robotnica nie będzie już więcej zmuszoną tonąć w oceanie brudu (…) W ten sposób kłopoty robotnicy zmniejszą się. (…) poświęcać wieczory na pożyteczne czytanie lub inną zdrową rozrywkę, zamiast spędzania ich, jak obecnie, na wyczerpującej pracy. Przeto też, te cztery ostatnie obowiązki, jakimi jest jeszcze obarczona nasza kobieta, jakieśmy wyżej widzieli, wkrótce zginą pod tryumfującym sztandarem nowego społeczeństwa robotniczego. A robotnica, rzeczywiście, nie będzie miała powodu żałować tego.
    Robotnicze społeczeństwo jedynie zniszczy jarzmo domowe kobiety po to, żeby uczynić jej życie
    bogatszym, bardziej kompletnym, szczęśliwszym i wolniejszym.

    3) Wychowanie dzieci zadaniem państwa

    (…) i tutaj społeczeństwo robotnicze pośpieszy z pomocą rodzinie, zastępując sobą rodzinę; społeczeństwo stopniowo zajmie się wszystkim tym, co dawniej spoczywało na barkach
    rodziców. (…) Dzieci w systemie kapitalistycznym były często, nawet za często, ciężkim i nieznośnym brzemieniem dla rodziny proletariackiej. I tu też społeczeństwo komunistyczne przyjdzie z pomocą rodzicom. Dzięki staraniom komisariatu publicznego kształcenia i społecznego dobrobytu w sowieckiej Rosji, wielkie postępy są czynione i już wiele rzeczy zrobiono, by ułatwić rodzicom sprawę wychowywania i utrzymywania dzieci. Są domy dla niemowląt, instytucje pielęgniarskie, gdzie matki mogą pozostawić drobne dzieci na dzień cały, ochronki, kolonie i domy dla dzieci, szpitale i zdrowotne ustronia dla chorych dzieci, restauracje, bezpłatne pożywienie w szkołach, bezpłatne dostarczanie książek szkolnych, ciepłego ubrania i butów dla wychowanków zakładów szkolnych. Czy wszystko to nie wskazuje dostatecznie, że dziecko wychodzi poza granice rodziny i przechodzi spod opieki rodziców pod opiekę kolektywu?

    (…) Bo doskonale wiedzą sami kapitaliści, że rodzina starego typu, gdzie żona była niewolnicą, a mąż był odpowiedzialny za utrzymanie i dobrobyt rodziny, że taka forma rodziny jest najlepszą możliwą bronią do przyduszenia proletariackich wysiłków w celu zdobycia wolności, jak również do osłabienia rewolucyjnego ducha w robotnikach i robotnicach. Troska o rodzinę odbiera odwagę robotnikowi i zmusza go do pogodzenia się z kapitałem. Czego by nie uczynili rodzice dla swych głodnych dziatek?
    (…) Rodzina z przeszłości, drobna i ciasna, ze swymi sprzeczkami pomiędzy rodzicami, ze swym wyłącznym interesowaniem się swymi dziećmi, nie zbuduje nam człowieka jutrzejszego społeczeństwa. Nasz ?nowy człowiek? w naszym nowym społeczeństwie, będzie zbudowany przez socjalistyczne organizacje, takie jak miejsca zabawowe, ogrody, domy i wiele innych instytucji, w których dziecko spędzi większą część dnia pod opieką wykwalifikowanych wychowawców i które stworzą środowisko, w którym dziecko będzie mogło wyrosnąć na świadomego komunistę zdającego sobie sprawę z potrzeb solidarności, towarzyskości, wzajemnej pomocy i przywiązania do życia kolektywnego.
    (…) Rodzina przeżyła się i rozbija się. Wyzwala się ona stopniowo od wszystkich zajęć domowych, które dawniej były jakoby filarami podtrzymującymi rodzinę, jako społeczną jednostkę.
    (…) Społeczeństwo robotnicze potrzebuje nowych sił roboczych; wita ono z radością przybycie każdego nowonarodzonego dziecka na świat.

    Z drugiej strony – gdzie jak gdzie, ale w Sojuzie i okolicach – a w efekcie i w Polsce – aborcja na zyczenie byla dozwolona w latach 1920-36 i potem od 1955 az do dzisiaj, czyli zawsze z wyjatkiem dosc krotkiego okresu ostrego stalinizmu.
    Fragment z Wikipedii:
    “(…) Nawet w okresie PRL polskie przepisy były bardziej restrykcyjne niż w innych państwach demokracji ludowej, a co za tym idzie liczba legalnych aborcji była mniejsza niż np. w Czechosłowacji czy ZSRR. Nie są znane choćby szacunkowe rozmiary podziemia aborcyjnego w dwudziestoleciu międzywojennym ani statystyki legalnych aborcji z lat 1932-1939. Wiadomo jedynie, iż w 1955 roku ? ostatnim, w którym obowiązywały przepisy z 1932 roku ? miało miejsce w Polsce 1400 legalnych aborcji. W okresie obowiązywania ustawy z 1956 roku najwięcej aborcji wykonano w roku 1962 ? 272000. W roku 1997 ? kiedy obowiązywała uznana później za niekonstytucyjną poprawka do ustawy zezwalająca na usunięcie ciąży z przyczyn społecznych ? wykonano w Polsce 3173 legalne aborcje.”

    Rowniez hitleryzm co prawda potrzebowal miesa armatniego i w tym sensie rodzina byla mu potrzebna. Ale rasy aryjskiej nie hodowano w rodzinie. Tu tez posluze sie cytatem z sieci (jakies zrodlo katolickie, ale co do faktow prawdziwe):
    “Mein Kampf ani raz nie wspomina o rodzinie. Wprawdzie pierwszy rozdział nosi tytuł dom rodzinny, ale to ma w osnowie książki li tylko znaczenie biograficzne, nie programowe. Filozof hitleryzmu Rosenberg w pseudonaukowej sumie nazistowskiej Mit XX wieku, w drugim rozdziale trzeciej księgi potrąca wprawdzie o rodzinę, ale tylko po to, by się rozprawić z przymusowym artykułem wiary, jakby rodzina była komórką, z której państwo wyrosło. Poza tym Rosenberg wspomina rodzinę jeszcze jeden jedyny raz a mianowicie w rozdziale o nordycko-niemieckim prawie, ustanawiając zasadę, że w pewnych wypadkach za zdradę obowiązków narodowych oprócz zbrodniarza może być pociągnięta do odpowiedzialności także jego niewinna rodzina. O małżeństwie pisze Rosenberg nieco obszerniej w tym duchu, że ubolewać należy, iż chrześcijaństwo wyparło wielożeństwo z życia ludów germańskich i że bezwarunkowo należy kobiecie niezamężnej przyznać prawo dostarczania wybranej rasie zdrowych dzieci. Hitleryzmowi rodzina nie była potrzebna, bo jej rozrodczą funkcję miała spełniać, i to z możliwością lepszej kontroli doboru rasowego, zorganizowana hodowla północnego człowieka.”

    Pozdrawiam

  9. Złudne nadzieje.
    Zgoda na prawne uregulowanie na równi z małżeństwem związków homoseksualnych to nie ‘tylko’ tyle ale ‘aż’ tyle. Pomyśl o konsekwencjach takiego kroku. Konstrukcja naszego (i nie tylko) prawa jest taka, ze jak coś dajesz to do bólu i do końca. Łatwiej jest dać niż zabrać, nawet gdyby to się okazało wysoce szkodliwe społecznie (vide pomostówki. KRUS).

    Konsekwencją uznania zwiąku pederastów lub lesbijek na równi ze związkiem małżeńskim jest przyznanie BEZ WYJĄTKU wszystkich praw przynależnych małżeństwu. Jakiekolwiek odstępstwo czy inne ujęcie będzie jawną dyskryminacją. Każde państwo przegra przed sądami jeśli wprowadzi małżeństwo II kategorii.

    Domaganie się prawnego usankcjonowania (faktyczne już jest i tego nikt nie neguje!) związku homoseksualnego, to początek kolejnych roszczeń innych mniejszości. Każda mniejszośc seksualna (nie będąca przestępstwem) będzie mogła skutecznie domagać się tych samych praw (zakaz dyskryminacji) jakie uzskaliby homoseksualiści.

  10. Złudne nadzieje.
    Zgoda na prawne uregulowanie na równi z małżeństwem związków homoseksualnych to nie ‘tylko’ tyle ale ‘aż’ tyle. Pomyśl o konsekwencjach takiego kroku. Konstrukcja naszego (i nie tylko) prawa jest taka, ze jak coś dajesz to do bólu i do końca. Łatwiej jest dać niż zabrać, nawet gdyby to się okazało wysoce szkodliwe społecznie (vide pomostówki. KRUS).

    Konsekwencją uznania zwiąku pederastów lub lesbijek na równi ze związkiem małżeńskim jest przyznanie BEZ WYJĄTKU wszystkich praw przynależnych małżeństwu. Jakiekolwiek odstępstwo czy inne ujęcie będzie jawną dyskryminacją. Każde państwo przegra przed sądami jeśli wprowadzi małżeństwo II kategorii.

    Domaganie się prawnego usankcjonowania (faktyczne już jest i tego nikt nie neguje!) związku homoseksualnego, to początek kolejnych roszczeń innych mniejszości. Każda mniejszośc seksualna (nie będąca przestępstwem) będzie mogła skutecznie domagać się tych samych praw (zakaz dyskryminacji) jakie uzskaliby homoseksualiści.

  11. Złudne nadzieje.
    Zgoda na prawne uregulowanie na równi z małżeństwem związków homoseksualnych to nie ‘tylko’ tyle ale ‘aż’ tyle. Pomyśl o konsekwencjach takiego kroku. Konstrukcja naszego (i nie tylko) prawa jest taka, ze jak coś dajesz to do bólu i do końca. Łatwiej jest dać niż zabrać, nawet gdyby to się okazało wysoce szkodliwe społecznie (vide pomostówki. KRUS).

    Konsekwencją uznania zwiąku pederastów lub lesbijek na równi ze związkiem małżeńskim jest przyznanie BEZ WYJĄTKU wszystkich praw przynależnych małżeństwu. Jakiekolwiek odstępstwo czy inne ujęcie będzie jawną dyskryminacją. Każde państwo przegra przed sądami jeśli wprowadzi małżeństwo II kategorii.

    Domaganie się prawnego usankcjonowania (faktyczne już jest i tego nikt nie neguje!) związku homoseksualnego, to początek kolejnych roszczeń innych mniejszości. Każda mniejszośc seksualna (nie będąca przestępstwem) będzie mogła skutecznie domagać się tych samych praw (zakaz dyskryminacji) jakie uzskaliby homoseksualiści.

  12. Złudne nadzieje.
    Zgoda na prawne uregulowanie na równi z małżeństwem związków homoseksualnych to nie ‘tylko’ tyle ale ‘aż’ tyle. Pomyśl o konsekwencjach takiego kroku. Konstrukcja naszego (i nie tylko) prawa jest taka, ze jak coś dajesz to do bólu i do końca. Łatwiej jest dać niż zabrać, nawet gdyby to się okazało wysoce szkodliwe społecznie (vide pomostówki. KRUS).

    Konsekwencją uznania zwiąku pederastów lub lesbijek na równi ze związkiem małżeńskim jest przyznanie BEZ WYJĄTKU wszystkich praw przynależnych małżeństwu. Jakiekolwiek odstępstwo czy inne ujęcie będzie jawną dyskryminacją. Każde państwo przegra przed sądami jeśli wprowadzi małżeństwo II kategorii.

    Domaganie się prawnego usankcjonowania (faktyczne już jest i tego nikt nie neguje!) związku homoseksualnego, to początek kolejnych roszczeń innych mniejszości. Każda mniejszośc seksualna (nie będąca przestępstwem) będzie mogła skutecznie domagać się tych samych praw (zakaz dyskryminacji) jakie uzskaliby homoseksualiści.

  13. to w czym problem?
    Związki partnerskie są w praktyce. Mają swoje prawa zapisane w k.c. Mogą korzystać z nich bez przeszkód. To, że wiąże się z większym zaangażowaniem – taki ich wybór.
    Jeśli związki partnerskie miałby mieć prawa podobne do … małżeństw to już samo podobieństwo byłoby dyskryminacją.

      • gdyby było wprost zapisane ‘związek partnerski’
        to nie byłoby tej wrzawy. To znaczy byłaby ale na innej płaszczyźnie – dlaczego tak mało i dlaczego małżeństwa mają więcej praw.

        K.c. daje możliwość uregulowania spraw majątkowych, dziedziczenia, dostępu do informacji o drugiej osobie i wielu innych.

        Domyślam się, że intencją walczących jest taka regulacja prawna, która dawałaby to samo ale bez większego wysiłku – jednym … hmmm no właśnie czym! Przecież, że nie podpisem bo wówczas wykluczasz ze związków partnerskich tych którzy z różnych powodów nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego, a żyją razem. Jeśli nie podpisów to w jaki sposób ma być udwowodnione, że taki związek prawnie istnieje!

        • Jako czlek doswiadczony powiem Ci, Miastowy:
          Z kazdym slowem wiklasz sie coraz bardziej. Lepiej az do czasu kontaktu z adwokatem zamilknij (odmow dalszych wyjasnien), powolujac sie na art. 175 § 1 kpk, lub – stosownie do miejsca pobytu – na ktoras tam poprawke do konstytucji… 😉

          Pozdrawiam


          • To, że jesteś doświadczony (w czym?) wątpić nie należy
            Zatem jako tenże doświadczony wyjaśnij dlaczego państwo nie chce prawnie usankcjonować związków partnerskich.

          • Miastowy…
            1) wiem, zes sie zaplatal i z kazdym ruchem wkopywales sie glebiej.

            2) Nie wiem, dlaczego nie legalizujemy zwiazkow partnerskich.

            Czesi zalatwili to juz dosc dawno, my nie mozemy. Mysle, ze przyczyny sa ideologiczno-wyborcze. Spoleczenstwo/elektorat mamy takie, jakie mamy.

            Ja osobiscie nie jestem przeciwnikiem takiej legalizacji, dajacej prawa do opieki, ubezpieczenia, zaopatrzenia emerytalnego, spadkobrania wg uprzywilejowanych zasad podatkowych etc. 

            Jestem tylko przeciwnikiem nazywania takich zwiazkow "malzenstwem" i zrownywania ich z malzenstwem w zakresie praw adopcyjnych itp., ktore znajduja biologiczne uzasadnienie jedynie dla zwiazkow hetero (co staralem sie wywiesc w rymowance powyzej).
            W przyrodzie istnieja zwiazki 2 samcow czy 2 samic – OK, legalizujmy to.
            W przyrodzie nie istnieje rodzicielstwo 2 samcow ani 2 samic. Opieka – owszem, jest, ale nie rodzicielstwo.

            Poprawnosc polityczna – zgoda, ale na zasadzie wzajemnosci. Mysle, ze przyczyny tego, ze Czesi zalatwili to juz dawno, my zas nie i nic nie widac na horyzoncie,  sa ideologiczno-wyborcze.
            Czyli umowmy sie, ze ja ciebie nie bede nazywac czarnuchem, ale ty nie nazywaj mnie bialasem. I umowmy sie tez, ze ja ciebie nie bede nazywac pedalem, ale warunek – ty nie nazywaj swojego homozwiazku malzenstwem, bo obrazasz lub obsmiewasz rzeczy, ktore dla mnie moga byc swiete (moga – i to niech wystarczy).

            Pozdrawiam

  14. to w czym problem?
    Związki partnerskie są w praktyce. Mają swoje prawa zapisane w k.c. Mogą korzystać z nich bez przeszkód. To, że wiąże się z większym zaangażowaniem – taki ich wybór.
    Jeśli związki partnerskie miałby mieć prawa podobne do … małżeństw to już samo podobieństwo byłoby dyskryminacją.

      • gdyby było wprost zapisane ‘związek partnerski’
        to nie byłoby tej wrzawy. To znaczy byłaby ale na innej płaszczyźnie – dlaczego tak mało i dlaczego małżeństwa mają więcej praw.

        K.c. daje możliwość uregulowania spraw majątkowych, dziedziczenia, dostępu do informacji o drugiej osobie i wielu innych.

        Domyślam się, że intencją walczących jest taka regulacja prawna, która dawałaby to samo ale bez większego wysiłku – jednym … hmmm no właśnie czym! Przecież, że nie podpisem bo wówczas wykluczasz ze związków partnerskich tych którzy z różnych powodów nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego, a żyją razem. Jeśli nie podpisów to w jaki sposób ma być udwowodnione, że taki związek prawnie istnieje!

        • Jako czlek doswiadczony powiem Ci, Miastowy:
          Z kazdym slowem wiklasz sie coraz bardziej. Lepiej az do czasu kontaktu z adwokatem zamilknij (odmow dalszych wyjasnien), powolujac sie na art. 175 § 1 kpk, lub – stosownie do miejsca pobytu – na ktoras tam poprawke do konstytucji… 😉

          Pozdrawiam


          • To, że jesteś doświadczony (w czym?) wątpić nie należy
            Zatem jako tenże doświadczony wyjaśnij dlaczego państwo nie chce prawnie usankcjonować związków partnerskich.

          • Miastowy…
            1) wiem, zes sie zaplatal i z kazdym ruchem wkopywales sie glebiej.

            2) Nie wiem, dlaczego nie legalizujemy zwiazkow partnerskich.

            Czesi zalatwili to juz dosc dawno, my nie mozemy. Mysle, ze przyczyny sa ideologiczno-wyborcze. Spoleczenstwo/elektorat mamy takie, jakie mamy.

            Ja osobiscie nie jestem przeciwnikiem takiej legalizacji, dajacej prawa do opieki, ubezpieczenia, zaopatrzenia emerytalnego, spadkobrania wg uprzywilejowanych zasad podatkowych etc. 

            Jestem tylko przeciwnikiem nazywania takich zwiazkow "malzenstwem" i zrownywania ich z malzenstwem w zakresie praw adopcyjnych itp., ktore znajduja biologiczne uzasadnienie jedynie dla zwiazkow hetero (co staralem sie wywiesc w rymowance powyzej).
            W przyrodzie istnieja zwiazki 2 samcow czy 2 samic – OK, legalizujmy to.
            W przyrodzie nie istnieje rodzicielstwo 2 samcow ani 2 samic. Opieka – owszem, jest, ale nie rodzicielstwo.

            Poprawnosc polityczna – zgoda, ale na zasadzie wzajemnosci. Mysle, ze przyczyny tego, ze Czesi zalatwili to juz dawno, my zas nie i nic nie widac na horyzoncie,  sa ideologiczno-wyborcze.
            Czyli umowmy sie, ze ja ciebie nie bede nazywac czarnuchem, ale ty nie nazywaj mnie bialasem. I umowmy sie tez, ze ja ciebie nie bede nazywac pedalem, ale warunek – ty nie nazywaj swojego homozwiazku malzenstwem, bo obrazasz lub obsmiewasz rzeczy, ktore dla mnie moga byc swiete (moga – i to niech wystarczy).

            Pozdrawiam

  15. to w czym problem?
    Związki partnerskie są w praktyce. Mają swoje prawa zapisane w k.c. Mogą korzystać z nich bez przeszkód. To, że wiąże się z większym zaangażowaniem – taki ich wybór.
    Jeśli związki partnerskie miałby mieć prawa podobne do … małżeństw to już samo podobieństwo byłoby dyskryminacją.

      • gdyby było wprost zapisane ‘związek partnerski’
        to nie byłoby tej wrzawy. To znaczy byłaby ale na innej płaszczyźnie – dlaczego tak mało i dlaczego małżeństwa mają więcej praw.

        K.c. daje możliwość uregulowania spraw majątkowych, dziedziczenia, dostępu do informacji o drugiej osobie i wielu innych.

        Domyślam się, że intencją walczących jest taka regulacja prawna, która dawałaby to samo ale bez większego wysiłku – jednym … hmmm no właśnie czym! Przecież, że nie podpisem bo wówczas wykluczasz ze związków partnerskich tych którzy z różnych powodów nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego, a żyją razem. Jeśli nie podpisów to w jaki sposób ma być udwowodnione, że taki związek prawnie istnieje!

        • Jako czlek doswiadczony powiem Ci, Miastowy:
          Z kazdym slowem wiklasz sie coraz bardziej. Lepiej az do czasu kontaktu z adwokatem zamilknij (odmow dalszych wyjasnien), powolujac sie na art. 175 § 1 kpk, lub – stosownie do miejsca pobytu – na ktoras tam poprawke do konstytucji… 😉

          Pozdrawiam


          • To, że jesteś doświadczony (w czym?) wątpić nie należy
            Zatem jako tenże doświadczony wyjaśnij dlaczego państwo nie chce prawnie usankcjonować związków partnerskich.

          • Miastowy…
            1) wiem, zes sie zaplatal i z kazdym ruchem wkopywales sie glebiej.

            2) Nie wiem, dlaczego nie legalizujemy zwiazkow partnerskich.

            Czesi zalatwili to juz dosc dawno, my nie mozemy. Mysle, ze przyczyny sa ideologiczno-wyborcze. Spoleczenstwo/elektorat mamy takie, jakie mamy.

            Ja osobiscie nie jestem przeciwnikiem takiej legalizacji, dajacej prawa do opieki, ubezpieczenia, zaopatrzenia emerytalnego, spadkobrania wg uprzywilejowanych zasad podatkowych etc. 

            Jestem tylko przeciwnikiem nazywania takich zwiazkow "malzenstwem" i zrownywania ich z malzenstwem w zakresie praw adopcyjnych itp., ktore znajduja biologiczne uzasadnienie jedynie dla zwiazkow hetero (co staralem sie wywiesc w rymowance powyzej).
            W przyrodzie istnieja zwiazki 2 samcow czy 2 samic – OK, legalizujmy to.
            W przyrodzie nie istnieje rodzicielstwo 2 samcow ani 2 samic. Opieka – owszem, jest, ale nie rodzicielstwo.

            Poprawnosc polityczna – zgoda, ale na zasadzie wzajemnosci. Mysle, ze przyczyny tego, ze Czesi zalatwili to juz dawno, my zas nie i nic nie widac na horyzoncie,  sa ideologiczno-wyborcze.
            Czyli umowmy sie, ze ja ciebie nie bede nazywac czarnuchem, ale ty nie nazywaj mnie bialasem. I umowmy sie tez, ze ja ciebie nie bede nazywac pedalem, ale warunek – ty nie nazywaj swojego homozwiazku malzenstwem, bo obrazasz lub obsmiewasz rzeczy, ktore dla mnie moga byc swiete (moga – i to niech wystarczy).

            Pozdrawiam

  16. to w czym problem?
    Związki partnerskie są w praktyce. Mają swoje prawa zapisane w k.c. Mogą korzystać z nich bez przeszkód. To, że wiąże się z większym zaangażowaniem – taki ich wybór.
    Jeśli związki partnerskie miałby mieć prawa podobne do … małżeństw to już samo podobieństwo byłoby dyskryminacją.

      • gdyby było wprost zapisane ‘związek partnerski’
        to nie byłoby tej wrzawy. To znaczy byłaby ale na innej płaszczyźnie – dlaczego tak mało i dlaczego małżeństwa mają więcej praw.

        K.c. daje możliwość uregulowania spraw majątkowych, dziedziczenia, dostępu do informacji o drugiej osobie i wielu innych.

        Domyślam się, że intencją walczących jest taka regulacja prawna, która dawałaby to samo ale bez większego wysiłku – jednym … hmmm no właśnie czym! Przecież, że nie podpisem bo wówczas wykluczasz ze związków partnerskich tych którzy z różnych powodów nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego, a żyją razem. Jeśli nie podpisów to w jaki sposób ma być udwowodnione, że taki związek prawnie istnieje!

        • Jako czlek doswiadczony powiem Ci, Miastowy:
          Z kazdym slowem wiklasz sie coraz bardziej. Lepiej az do czasu kontaktu z adwokatem zamilknij (odmow dalszych wyjasnien), powolujac sie na art. 175 § 1 kpk, lub – stosownie do miejsca pobytu – na ktoras tam poprawke do konstytucji… 😉

          Pozdrawiam


          • To, że jesteś doświadczony (w czym?) wątpić nie należy
            Zatem jako tenże doświadczony wyjaśnij dlaczego państwo nie chce prawnie usankcjonować związków partnerskich.

          • Miastowy…
            1) wiem, zes sie zaplatal i z kazdym ruchem wkopywales sie glebiej.

            2) Nie wiem, dlaczego nie legalizujemy zwiazkow partnerskich.

            Czesi zalatwili to juz dosc dawno, my nie mozemy. Mysle, ze przyczyny sa ideologiczno-wyborcze. Spoleczenstwo/elektorat mamy takie, jakie mamy.

            Ja osobiscie nie jestem przeciwnikiem takiej legalizacji, dajacej prawa do opieki, ubezpieczenia, zaopatrzenia emerytalnego, spadkobrania wg uprzywilejowanych zasad podatkowych etc. 

            Jestem tylko przeciwnikiem nazywania takich zwiazkow "malzenstwem" i zrownywania ich z malzenstwem w zakresie praw adopcyjnych itp., ktore znajduja biologiczne uzasadnienie jedynie dla zwiazkow hetero (co staralem sie wywiesc w rymowance powyzej).
            W przyrodzie istnieja zwiazki 2 samcow czy 2 samic – OK, legalizujmy to.
            W przyrodzie nie istnieje rodzicielstwo 2 samcow ani 2 samic. Opieka – owszem, jest, ale nie rodzicielstwo.

            Poprawnosc polityczna – zgoda, ale na zasadzie wzajemnosci. Mysle, ze przyczyny tego, ze Czesi zalatwili to juz dawno, my zas nie i nic nie widac na horyzoncie,  sa ideologiczno-wyborcze.
            Czyli umowmy sie, ze ja ciebie nie bede nazywac czarnuchem, ale ty nie nazywaj mnie bialasem. I umowmy sie tez, ze ja ciebie nie bede nazywac pedalem, ale warunek – ty nie nazywaj swojego homozwiazku malzenstwem, bo obrazasz lub obsmiewasz rzeczy, ktore dla mnie moga byc swiete (moga – i to niech wystarczy).

            Pozdrawiam

  17. jeszcze, jeszcze nie
    Gdyby homoseksualiści uzyskali nienależne przywileje, to i onanistom otworzyłyby się oczy i dostrzegliby możliwość zalegalizowania związku z … samym sobą. Współne rozliczanie się ‘małżonków’ sprawiłoby, że spora część społeczeństwa przyznawałaby się do takiej mniejszości 🙂

  18. jeszcze, jeszcze nie
    Gdyby homoseksualiści uzyskali nienależne przywileje, to i onanistom otworzyłyby się oczy i dostrzegliby możliwość zalegalizowania związku z … samym sobą. Współne rozliczanie się ‘małżonków’ sprawiłoby, że spora część społeczeństwa przyznawałaby się do takiej mniejszości 🙂

  19. jeszcze, jeszcze nie
    Gdyby homoseksualiści uzyskali nienależne przywileje, to i onanistom otworzyłyby się oczy i dostrzegliby możliwość zalegalizowania związku z … samym sobą. Współne rozliczanie się ‘małżonków’ sprawiłoby, że spora część społeczeństwa przyznawałaby się do takiej mniejszości 🙂

  20. jeszcze, jeszcze nie
    Gdyby homoseksualiści uzyskali nienależne przywileje, to i onanistom otworzyłyby się oczy i dostrzegliby możliwość zalegalizowania związku z … samym sobą. Współne rozliczanie się ‘małżonków’ sprawiłoby, że spora część społeczeństwa przyznawałaby się do takiej mniejszości 🙂