Reklama
Nie, żebym lubił Putina. Raczej nazwałbym się rusfobem, niż rusofilem… Ale, co by było, gdyby panie i panowie z Greenpeace, zamiast wynająć sobie łódkę, wynajęli sobie, dajmy na to, samolot? I zamiast popłynąć w stronę rosyjskiej platformy wiertniczej, polecieli w stronę dowolnej amerykńskiej budowli? Co by było? Zostaliby zestrzeleni. W porównaniu z zestrzeleniem, kara siedmiu lat łagru, która im grozi po dzisiejszej zmianie kwalifikacji czynu, wydaje się być nader łaskawa…
Reklama