Genio Bareya nie urodził się naiwniakiem czy jakimś melepetą czy gajdą jak można by podejrzewać po jego reakcjach na trzęsienie ziemi zaprzątające głowy – jak się okazuje – całej ludzki
Genio Bareya nie urodził się naiwniakiem czy jakimś melepetą czy gajdą jak można by podejrzewać po jego reakcjach na trzęsienie ziemi zaprzątające głowy – jak się okazuje – całej ludzkiej braci.
Jakiś gen naiwny i złośliwy jego własnymi rękoma spakował naprędce koce i ulubioną narzutę jego ulubionej żony, przewiązał taśmą, szarą klejącą, doklejając do pakunku jakieś swetry i rękawiczki.
Tylko po jakiego na Haity ludziom wyjącym z bólu rękawiczki.
Rzucił się z pakunkami do śmietnika, przy którym pyszni się futurystyczna bryła z gardzielą mechaniczną do wrzucania ubrań. Dodał na szarej taśmie mazakiem niezmywalnym – Dla Haity, Caritas, Pomoc, Dajcie to im jak najszybciej, dopisał numer telefonu, NIP, Pesel, nr obuwia, grupę krwi.
Na końcu dodał – jestem z wami i poleciał po piwo.
Bał się podać wyniki swojego „ajkiu”. W aikido miał kilka kiu ale we włbie tylko dwa.
Jeden pakunek wrzucił przez plot, nieopodal domu, do wojskowego centrum naprowadzania samolotów za pomocą jednej antenki dzięki której samoloty mogły szczęśliwie lądowac na Bydgoskim lotnisku.
Wojsko, jak mniemam, od pierwszych sekund targnięcia się natury na nieszczęśliwie biedny kraj ma naturalną skłonność niesienia pomocy pomimo ogólnego wrażenia czegoś zupełnie przeciwnego.
Pomyślał, że w tej samej chwili kiedy on wrzuca swój pakunek skarpet, podkoszulków, papieru toaletowego i papierosów przez płot armii polskiej cały świat robi podobnie mając słuszne mniemanie, że wojsko sprawniej i wydajniej sprawdzi się na tym polu niż poczta polska, i do tego bezpłatnie.
Znalazł a raczej wypatrzył swoją paczkę kilka dni później w śniegowej zaspie niedopuszczając do swojego dwuajkiowego umysłu, że to ona biedaczka tam właśnie leży.
Wysłał wracając do domu korzystając z komputera niezliczone ilości esemesów pomocniczych i zapragnął skorzystać z doskonałej znajomości kodu html aby stworzyć bezbłędnie szybką stronę www, która wybawi całe Haity z bolączki kataklizmu.
Włączył telewizor pokryty wielotygodniową warstwą syfu aby dowiedzieć się naocznie co w trawie piszczy a raczej co w gruzach dycha.
– Musimy zastanowić się jak przekazywać pomoc bo ludzie na Haity walczą ze sobą, mordują się o każdą paczkę.
– Nie zatrzymam się tutaj, nie ma mowy. Zobaczcie, grupa wyrostków napadła na nastolatkę niosącą jakieś reklamówki – powiedział taksówkarz wiozący polską ekipę dziennikarską.
– Czy możecie nam wskazać gdzie mogą być pod gruzami wasi bliscy, wasi znajomi?
Haitańczycy zdają się nie rozumieć po haitańsku.
– Gdzie są wasi bliscy, w tym budynku?
Reakcje jak u zombie po wbiciu mu siekiery w udo.
Strażacy za pomocą wielojęzycznych translatorów powielają prośby. Zombie nie odpowiadają. Konsternacja zmieszana z krwią brudzi wyświetlacze nowoczesnych cybernetycznych tłumaczy. Kolejna ciężarówka wywrócona multiplikacyjną siła wątłych rąk ginie rozgrabiona w zdezelowanych uliczkach, w wąwozach śmierci.
Zombi cicho przysiadają nie czułe na wyciągające się ręce spod gruzów , szeptem zjadając reklamówki z jedzeniem.
Naiwny Genio Bareya wciska kolejne esemesy, wpatrzony w ekran, w internetowe gazety i mówi do siebie: to nie jest kurwa możliwe aby zombie nie miały uczuć, w takich momentach nie jest to możliwe.
Pierdolić za szybką niepodległość od kolonii Francuskiej, która innym wyspom, Gwadelupie i Marynice daje możliwość przeżycia, pierdolić skorumpowany rząd Duvalierów, który zniszczył społeczeństwo obywatelskie i pchnął wyspę do samozniszczenia i kult woodu, który spowodował uległość dla władzy a wieloetnicznościowa niespójność napływowych niewolników z całej Afryki nie pozwala im współżyć.
Naiwny Gienio Bareya czyta i czyta i nie może zrozumieć. I naciska jeszcze na kolejnego esemesa ale komórka nie działa, nie zapłacił głupek rachunku pochłonięty wszechsprawami świata.
Witaj Bareyo
Telewizor zagadał o Haity po raz pierwszy od 1994 roku, kiedy to na wyspę przybył z wielkim hukiem UN Rambo. Zagadał nie tylko do Gienia, do nas wszystkich, cośmy snem spokojnym posnęli.
Pozdrawiam serdecznie
Edit. Oooo, poprawiłeś, Haity bardzo mi się podobało i swoje zostawiam.
Ja naiwniakiem jestem
i się kurczak nadziwić nie mogę – głównie sobie, że w obliczu kataklizmu oni wykazują indolencję godną wariatom. Nic z tego nie rozumiem. Mam dwa ajkiu wekurwałbie wiec nie rozumiem. pozdrawiam
Nie wiem, czy to tylko indolencja
Zdarzyło mi się bywać pośrodku zamętu, oczywiście, nie takiego na Haiti, i muszę Ci powiedzieć, że coś się wtedy dziwnego robi z ludźmi. Nadymają się jakoś tak dziwnie, narasta w nich “poczucie misji” i ważność, że się tam znaleźli. Efektem tych zjawisk jest postępujące w szybkim tempie odmóżdżenie; nie mówię o naszych ratownikach, tylko o dziennikarzach i przedstawicielach organizacji pomocowych. Sama nie wiem, co myśleć; a może to taki porąbany mechanizm obronny?
Przeczytałam wczoraj wywiad z
Przeczytałam wczoraj wywiad z jednym z ratowników. Jego też zdziwiła nigdy wcześniej nie widziana indolencja Haitańczyków, której pojąć nie mógł. Skąd to się wzięło, chyba muszą być jakieś przyczyny takiego zachowania, raczej rzadko spotykanego, skoro człowiek, który doświadczył podobnych, choć na mniejszą skalę, sytuacji, jest zaskoczony reakcją miejscowej ludności.
Witaj Bareyo
Telewizor zagadał o Haity po raz pierwszy od 1994 roku, kiedy to na wyspę przybył z wielkim hukiem UN Rambo. Zagadał nie tylko do Gienia, do nas wszystkich, cośmy snem spokojnym posnęli.
Pozdrawiam serdecznie
Edit. Oooo, poprawiłeś, Haity bardzo mi się podobało i swoje zostawiam.
Ja naiwniakiem jestem
i się kurczak nadziwić nie mogę – głównie sobie, że w obliczu kataklizmu oni wykazują indolencję godną wariatom. Nic z tego nie rozumiem. Mam dwa ajkiu wekurwałbie wiec nie rozumiem. pozdrawiam
Nie wiem, czy to tylko indolencja
Zdarzyło mi się bywać pośrodku zamętu, oczywiście, nie takiego na Haiti, i muszę Ci powiedzieć, że coś się wtedy dziwnego robi z ludźmi. Nadymają się jakoś tak dziwnie, narasta w nich “poczucie misji” i ważność, że się tam znaleźli. Efektem tych zjawisk jest postępujące w szybkim tempie odmóżdżenie; nie mówię o naszych ratownikach, tylko o dziennikarzach i przedstawicielach organizacji pomocowych. Sama nie wiem, co myśleć; a może to taki porąbany mechanizm obronny?
Przeczytałam wczoraj wywiad z
Przeczytałam wczoraj wywiad z jednym z ratowników. Jego też zdziwiła nigdy wcześniej nie widziana indolencja Haitańczyków, której pojąć nie mógł. Skąd to się wzięło, chyba muszą być jakieś przyczyny takiego zachowania, raczej rzadko spotykanego, skoro człowiek, który doświadczył podobnych, choć na mniejszą skalę, sytuacji, jest zaskoczony reakcją miejscowej ludności.
Z innej orbity to przypadkiem
Z innej orbity to przypadkiem spadło dziś na mnie takie coś.
http://wolnemedia.net/?p=19467
W razie gdyby, to pierwszy raz i więcej nie będę.
No piękny tekst
Biednych chyba łatwiej jest ruchać. Nie uciekają tak żwawo i mętlik w mózgu mają kto ich ma ochraniać a kto mordować. Żałosne, piękne człowieczomodernpospolitekurestwo.
Z innej orbity to przypadkiem
Z innej orbity to przypadkiem spadło dziś na mnie takie coś.
http://wolnemedia.net/?p=19467
W razie gdyby, to pierwszy raz i więcej nie będę.
No piękny tekst
Biednych chyba łatwiej jest ruchać. Nie uciekają tak żwawo i mętlik w mózgu mają kto ich ma ochraniać a kto mordować. Żałosne, piękne człowieczomodernpospolitekurestwo.