Nie wiem jak u innych, ale w moim przypadku sesja egzaminacyjna to czas najbardziej sprzyjający czytaniu. Po pierwsze trzeba koniecznie znaleźć jakiś pretekst, by się nie uczyć, a po drugie konieczne jest jakieś rozładowanie stresu. W obu przypadkach pomaga wizyta w miejskiej bibliotece.
Jest to także czas eksperymentów, poszukiwania nowej, nieznanej tematyki. Dlatego kilka ostatnich dni upłynęło dla mnie pod znakiem sensacyjno-popularnonaukowej pozycji Jerzego Besali “Tajemnicze dzieje Europy”, książki wydanej w 2007 roku przez warszawską Bellonę.
Jak sam tytuł wskazuje jest to pozycja historyczna i zawadza o spiskową teorię dziejów, jak też tego można się spodziewać. Lecz przede wszystkim prezentuje coś nowego. Jeżeli to się przebije do nauki akademickiej, moim zdaniem będzie porównywalne do kwantowej rewolucji w fizyce. Nazywa się to-to psychohistoria.
Nie jest dziwne, że pierwszych takich analiz postępowania postaci historycznych dokonywano pod kątem Freudowskiej psychoanalizy. Ale szybko włączono teorie Junga, a potem także wyniki psychologów spoza tego nurtu. Podam przykład: jako ostatni rozdział Autor przytacza opis muzyki Beethowena jako próby autoterapii syndromu Dorosłego Dziecka Alkoholika, na który musiał cierpieć kompozytor.
Inną niewątpliwą ciekawostką jest powiązanie powstania purytanizmu – niebywałego chyba w całej historii ludzkości odwrócenia się całych społeczeństw od najintensywniejszych radości życia – z szokiem wywołanym przez zawleczenie do Europy śmiertelnej początkowo kiły. Żeby już o wyjaśnieniach okrucieństw z alkoholizmem polityków nie wspomnieć jako zbyt trywialnych i oczywistych.
Nie obyło się także bez wspomnienia o mizoginizmie. Wiemy wszak, że mimo iż Europa chrześcijańska chorowała nań stosunkowo lekko, to i tak się go nie ustrzegła. Jerzy Besala tłumaczy mizoginizm strachem przed śmiercią, jaka łatwo w brutalnym świecie mogła grozić każdemu, kto by pozwolił sobie na uczucia. W tej sytuacji kobietę, jako najsilniejsze źródło uczuć, postrzegano jako zagrożenie…
Jest o źródłach europejskiej kultury, tajnych organizacjach, z uwzględnieniem psychologii konspiracji i jej wpływu na dzieje społeczeństw. Jest cały dział na temat napięcia pomiędzy “oficjalną” religią a powszechnie uprawianym okultyzmem. O archetypach jungowskich zarówno pozytywnych, jak złowrogich, i podstawach europejskiej pychy, która inne społeczności i rasy uznaje jako “podludzi”. Kto wie, czy współczesna ideologia “multi-kulti” nie jest po prostu jej “odbiciem”? Historia uczy, że reakcja przychodzi nieuchronnie po każdym “przegięciu” tego typu.
Jestem naprawdę pod wrażeniem. A co mogę o tym powiedzieć? Jek sto lat temu skandalem dla fizyków klasycznych była mechanika kwantowa i teoria względności, dla astronomów rozszerzanie się Wszechświata, jak zmieniano w tym czasie matematykę, a potem biologię, tak kolej na nauki humanistyczne przyszła najwyraźniej dopiero dziś. Ale nie wątpię, że to wejdzie do historii akademickiej, nie umniejszając wartości logicznej anaizy źródeł, lecz wzbogacając to spojrzenie o nowe metody.
Taka walka toczy się nie tylko w “zwykłej” historii, toczy się też na przykład w archeologii. Thora Heyerdahla nikt nie chciał słuchać i zawdzięczamy tym “zakutym łbom” naukowym słynną wyprawę Kon-Tiki. A dzięki niej mógł podnieść głowę pogardzany przez większość archeologów dyfucjonizm.
Człowiek jest jednością, zaczynamy to wreszcie rozumieć. Lecz skoro człowiek, to i jego kultura. A jeżeli kultura ludzka jest jednością, to przyszłość nauk humanistycznych należy do badań interdyscyplinarnych. Musi zmienić się więc paradygmat.
Powstanie opisanej przez Besalępsychohistorii jest jednym ze zwiastunów tej zmiany. Oby tak dalej!
Historycy wchodzą w kwanty
Reklama
Reklama