Reklama



Gej "Fej" z żoną zwiedza polski parlament.

Reklama

Gej „Fej”, to tak żeby się rymowało, a normalnie Fay, przyleci do Polski… znów przyleci. Nie pamiętacie geja „Feja”? Nie? Toż to ten sam, co z tym drugim się żenił i polski prezydent był ich drużbą, jednego i drugiego.

Kamerzysta weselny Jacek Kurski uwiecznił ten moment i kancelaria prezydencka w godzinach szczytowej oglądalności puściła migawki z wesela, aby pokazać, że nam bliżej do Kanady niż do Europy, chociaż jak się Rydzyk zgodzi, to i do Brukseli pojedziemy, zabierając na drogę jajka na twardo. Póki co jaja się gotują, ale ze śmiechu. Pan prezydent wpadł w pułapkę propagandowych pomysłów Kurskiego i trzeba przyznać, że pułapka jak łatka, przykleiła się do pana prezydenta na stałe.

Gej „Fej” domaga się co najmniej rozmowy i wyjaśnień, dlaczego drużba Kaczyński, bez zgody geja i partnera opublikował zdjęcia z intymnej uroczystości? Kancelaria udzieliła już kurtuazyjnego wyjaśnienia, w formie pisemnej, niemniej gej „Fej” nie czuje się usatysfakcjonowany treścią listu, w którym ponoć nie ma słowa o geju „Feju”. Wyjść z tej przelotnej znajomości będzie panu prezydentowi niezwykle trudno. Z jednej strony cierpi męskość prezydenta, zwłaszcza w oczach żeńskiego elektoratu RM, z drugiej zrazić do siebie geja Feja, to dotknąć przynajmniej kilku członków partii brata, nie wyłączając jego samego.

Reklama

4 KOMENTARZE