Jestem jednym z ostatnich, którego można posądzić o tkliwe współczucie dla naszych słowiańskich braciszków w Moskwie, ale zwykła przyzwoistość nie pozwala mi milczeć.
Jestem jednym z ostatnich, którego można posądzić o tkliwe współczucie dla naszych słowiańskich braciszków w Moskwie, ale zwykła przyzwoistość nie pozwala mi milczeć. Ci którzy po kątach konsulatów amerykańskich łkają nad losem ubiegających się o wizy wjazdowe Polaków, niech otrą łzy!
Nie jesteśmy jedynym prześladowanym w ten sposób Narodem. Tu nie tylko chodzi o te słynne $65 miliardów odszkodowań wyssanych z palca starszych braci (tym razem „w wierze”), na które czekają aby uchylić nam dalekiego włazu do Ameryki.
Otóż w lokalnej gazecie w San Francisco przeczytałem o zgrzycie dyplomatycznym i prawnym związanym z przyjacielską wizytą rosyjskiego żaglowca „Nadieżda” (360 stóp) w ubiegły weekend w San Francisco. Tuż przed lądowaniem, rosyjski kapitan otrzymał rozkaz wylądowania w…Meksyku.
Rosyjski konsul generalny w San Francisco Władimir Vinokurow, uchylił rąbka tajemnicy informując, że niemożność przycumowania w San Francisco związana jest z kłopotami prawnymi a kokretnie z tzw. Biblioteką Schneersona, kolekcją zawierającą tysiące żydowskich religijnych ksiąg i dokumentów, które znajdują się Państwowej Bibliotece w Moskwie.
Okazuje się, że sąd w USA wskutek potęgi miejscowego lobby żydowskiego, w ubiegłym roku, nakazał zwrot tejże biblioteki. Rosyjski konsul, poinformował, że istniało niebezpieczeństwo „zagarnięcia” żaglowca na wniosek sądu USA.
Przez chwilę, zdezorientowany błądziłem palcem po mapie, chcąc sprawdzić, czy istotnie San Francisco leży rzeczywiście nad wodą (tyle to każdy wie) w Izraelu. Cholera, nie chcę uchodzić za nienowoczesnego.
Muszę chyba kupić nowe mapy!
Miejscowe lobby jest znaczne
Małżonek ma zdrowotne kłopoty z nerwem łokciowym, tym, który w łokciu naciśnięty daje dreszczyk i czasem mały palec, oraz serdeczny, zginają się i poruszają na kształt ruchu liczenia pieniędzy.
Lekarz robił mu badanie, był bardzo sympatyczny i gadulski, przytoczył określenie “funny bone”, śmieszna kość, na ten dreszczyk i zapytał, jak się o tym mówi po polsku.
Dobrze, że popatrzyłam, zanim gębę otworzyłam. Mały Żydek, tak po polsku o dreszczyku wiem, a ten lekarz miał kręcone włosy, kąt twarzowy, typowe uszy oraz nazwisko typowe.
@solano
Interesująca, zabawna historyjka, są takie możliwosci refleksji, jeśli nosisz przy sobie bibliotekę pamięci. Ile wtedy cennych skojarzeń można w szarym dniu ugrać!
Część tychże nazwisk ma swój rodowód w porozbiorowej Polsce (I Rzeczypospolitej).
Kiedy przejściowo Warszawa dostała się Prusakom, spędzili oni warszawskich Żydów ,aby ich skatalogować po prusku.
Uwcześni Żydzi nie używali nazwisk, tylko imiona n.p. Mosiek z Chmielnej. Pruski urzędnik magistratu warszawskiego pytał takiego Mosze co najbardziej ceni, lubi, a ten: złoto czy też srebro i powstawały mutacje oparte na tymże kruszcu: Goldstein ,Silvers… itp. A jak jakiś delikwent nosem garbatym zbyt długo kręcił to urzędnik za karę wpisywał mu n.p. Warszawski. Pozdrawiam.
Jacek.
Miejscowe lobby jest znaczne
Małżonek ma zdrowotne kłopoty z nerwem łokciowym, tym, który w łokciu naciśnięty daje dreszczyk i czasem mały palec, oraz serdeczny, zginają się i poruszają na kształt ruchu liczenia pieniędzy.
Lekarz robił mu badanie, był bardzo sympatyczny i gadulski, przytoczył określenie “funny bone”, śmieszna kość, na ten dreszczyk i zapytał, jak się o tym mówi po polsku.
Dobrze, że popatrzyłam, zanim gębę otworzyłam. Mały Żydek, tak po polsku o dreszczyku wiem, a ten lekarz miał kręcone włosy, kąt twarzowy, typowe uszy oraz nazwisko typowe.
@solano
Interesująca, zabawna historyjka, są takie możliwosci refleksji, jeśli nosisz przy sobie bibliotekę pamięci. Ile wtedy cennych skojarzeń można w szarym dniu ugrać!
Część tychże nazwisk ma swój rodowód w porozbiorowej Polsce (I Rzeczypospolitej).
Kiedy przejściowo Warszawa dostała się Prusakom, spędzili oni warszawskich Żydów ,aby ich skatalogować po prusku.
Uwcześni Żydzi nie używali nazwisk, tylko imiona n.p. Mosiek z Chmielnej. Pruski urzędnik magistratu warszawskiego pytał takiego Mosze co najbardziej ceni, lubi, a ten: złoto czy też srebro i powstawały mutacje oparte na tymże kruszcu: Goldstein ,Silvers… itp. A jak jakiś delikwent nosem garbatym zbyt długo kręcił to urzędnik za karę wpisywał mu n.p. Warszawski. Pozdrawiam.
Jacek.
Miejscowe lobby jest znaczne
Małżonek ma zdrowotne kłopoty z nerwem łokciowym, tym, który w łokciu naciśnięty daje dreszczyk i czasem mały palec, oraz serdeczny, zginają się i poruszają na kształt ruchu liczenia pieniędzy.
Lekarz robił mu badanie, był bardzo sympatyczny i gadulski, przytoczył określenie “funny bone”, śmieszna kość, na ten dreszczyk i zapytał, jak się o tym mówi po polsku.
Dobrze, że popatrzyłam, zanim gębę otworzyłam. Mały Żydek, tak po polsku o dreszczyku wiem, a ten lekarz miał kręcone włosy, kąt twarzowy, typowe uszy oraz nazwisko typowe.
@solano
Interesująca, zabawna historyjka, są takie możliwosci refleksji, jeśli nosisz przy sobie bibliotekę pamięci. Ile wtedy cennych skojarzeń można w szarym dniu ugrać!
Część tychże nazwisk ma swój rodowód w porozbiorowej Polsce (I Rzeczypospolitej).
Kiedy przejściowo Warszawa dostała się Prusakom, spędzili oni warszawskich Żydów ,aby ich skatalogować po prusku.
Uwcześni Żydzi nie używali nazwisk, tylko imiona n.p. Mosiek z Chmielnej. Pruski urzędnik magistratu warszawskiego pytał takiego Mosze co najbardziej ceni, lubi, a ten: złoto czy też srebro i powstawały mutacje oparte na tymże kruszcu: Goldstein ,Silvers… itp. A jak jakiś delikwent nosem garbatym zbyt długo kręcił to urzędnik za karę wpisywał mu n.p. Warszawski. Pozdrawiam.
Jacek.
A tak poza tym… to kwiaty we włosy 🙂
dzięki Solano (za Scott McKenzie)
przynosisz wspomnienia miodem płynące
o beztroskich ludziach, płonących słońcem…
pozdrawiam.
Jacek.
A tak poza tym… to kwiaty we włosy 🙂
dzięki Solano (za Scott McKenzie)
przynosisz wspomnienia miodem płynące
o beztroskich ludziach, płonących słońcem…
pozdrawiam.
Jacek.
A tak poza tym… to kwiaty we włosy 🙂
dzięki Solano (za Scott McKenzie)
przynosisz wspomnienia miodem płynące
o beztroskich ludziach, płonących słońcem…
pozdrawiam.
Jacek.