Reklama

Witam skromnie i mam nadzieję,że jeszcze nikomu nie obrzydło zapoznawianie się z kolejnymi literkami alfabetu (bynajmniej Urbana

Witam skromnie i mam nadzieję,że jeszcze nikomu nie obrzydło zapoznawianie się z kolejnymi literkami alfabetu (bynajmniej Urbana ) w moim eklektycznym słowniku. Dzisiaj po natrafieniu w sieci na dwa ciekawe linki: http://www2.polskieradio.pl/wiadomosci/artykuly/artykul90154.html i http://giz.nowyekran.pl/post/10692,neue-ostpolitik-czy-scheda-po-stasi oraz mając w pamięci opowieści historyczne o układzie wrocławskim i okrągłym stole (plus lektura "Berka") przyszła mi do głowy pewna myśl.

Reklama

Z racji tego,że literkę U wykorzystałem już poprzednio i nie chce mi się dublować jej "ubekistanem" pomyślałem, żeby zaczerpnąć odrobinę z literatury. Szczególnie jeśli ostatnimi czasy rymy (częstochowskie?) i plagiaty (niemieckie doktoraty)
lub cytaty (Jarosław) oraz zawłaszczanie poglądów politycznych poetów (pani Kasia?) są modne.

Mam nadzieję, że lud pracujący miast i WSI oraz młodzi wykształceni wybaczą mi większe dawki liter, trudne słownictwo a mniej obrazków. Wygląda również na to, że może tutaj być więcej znaków niż standardowe 3 strony drukowanego tekstu.

Wierzę, że jednak da się to przeczytać bez uszczerbku dla zdrowia. Jeśli się mylę to proszę wybaczyć i udać się do najbliższego kontaktu bądz oddziału NFZ.

"Dawno dawno temu, za górami za lasami, w pewnym kraju przywiślańskim był sobie pewnien ktoś. Zarabiał na życie parając się łowieniem analogii i insynuacji a te wspaniałe zwierzęta można przyrządzać na wiele sposobów, tresować, krzyżować lub je sprzedawać. Kraj był szary i ponury dlatego wiele pięknych i kolorowych analogii potrafiło przynieść ludziom wiele radości i szczęścia. Niektóre analogie potrafią się zmieniac i być piękne a kiedy indziej ochydne i szkaradne. Jednakże Łowczy miał wprawę w rozpoznawaniu i krzyżowaniu ich wszystkich po to by zrobić z nich pożytek.

Ten łowczy ktoś prócz polowań lubił czytać i pisać listy w wolnych chwilach, wiedząc że nie samym chlebem człowiek żyje. Przez lata obserwując mistrza postanowiłem zacząć tropić analogie i insynuacje sam, bo oswajać je jeszcze się boję.

Były jednak czasy gdy wielki łowczy podobał się władzy i ludziom. Lecz gdy zły władca krainy chciał czerpać zyski z handlu oraz rozmnażania analogii i insunuacji postanowił ograniczyć konkurencję. W przepastnych archiwach królestwa znajdują sie jeszcze dowody na niecne występki władzy. Świadectwo dawał nawet ów łowczy: niniwa2.cba.pl/list_adama_michnika.htm zdobywając tym bardziej mir wśród ludu. Jednakże król nie był w ciemię bity i będąc zazdrośnikiem zaczął szukać analogii lepszych i piękniejszych niż u łowczego. Te, które dały się oprawić bądź oswoić często mogły biegać samopas przy królu.

Jedną z takich nowych królewskich analogii był dumny gatunek "Vol", znaleziony w sąsiedzkiej krainie a zawistny król taki oto dał opis troski o nową insynuację: "W więzieniu Volkmar traktowany był z całą godnością: mógł pisać, czytać, oglądać telewizję i uprawiać pomidory. Jeśli rzeczywiście siedział. Bo najczęściej, gdy prasa pisała, że Volkmar siedzi – on faktycznie odpoczywał w ośrodku STASI. Grał z kumplami w tenisa, kąpał się w basenie, jadł wedle normy ustalonej przez dietetyków, a wieczorem bawił się i pił piwo."

Jednak nie każdy mógł wierzyć królewskim w posiadanie tak przepięknych stworzeń jak Vol. "Takie insynuacje nie istnieją" – myślał lud i wzruszając ramionami udawał się do swoich codziennych zajęć. Czas upływał i zmieniały się dynastie, jednak kraj dalej był pełen różnych stworzeń, do których tak przyzwyczaili się jego mieszkańcy.

Królewska świta podczas uwięzienia Łowczego uczyła się szybko, a że potrafiła nieraz przegonić Łowczego w analogiach i insynuacjach postanowiła go wypuścić na wolność ku uciesze gawiedzi. W końcu wspaniałomyślność to często brylant w rękach władzy i król czerpiąc z wiedzy księcia często z tego korzystał.

Mimo,że Łowczy był przez lud lubiany to nie potrafił się odnaleźć już na wolności. Wielu młodych nie pamiętało ani jego ani dawnych szarych i nieciekawych czasów bez kolorowych i wszędobylskich stworów. Pod nieobecność Łowczego zaroiło się wręcz od insynuacji i analogii.

Nie trzeba ich było tropić, łowić i oswajać, często same podchodziły i zaczepiały grodzian i wieśniaków. Zostało mu pisanie a z racji tego,że w wilgoci, zimnie i niewygodach lochów podupadł na zdrowiu dostał reumatyzmu i siedząc/pisząc musiał często zmieniać pozycję. Z tego względu, oraz innych dziwactw jego, dzieci zaczęły go wytykać palcami krzycząc "O! Pozycjonista" i tak już z Łowczego stał się kimś innym.

Kiedy heraldowie z innych krajów usłyszeli o wolności dla Łowczego jeden zapytał: „A co pan robi ?”. Usłyszał w zgorzchniałej odpowiedzi: „Ja ? Jestem opozycją !”. „No, a z czego pan żyje ?”. „Ja ?”. „Jakie tam życie ! Więzienna misa nas utrzymuje !” Obcy herold uwierzył dziwiąc się metamorfozie wielkiego łowczego w "opozycjonistę".

Wciąż nie mogąc pogodzić się z życiem i rzeczywistością, Łowczy postanowił porzucić dotychczasowy styl życia, przenieść się na prowincję, kupić folwark, zamiast analogii i insynuacji zająć się hodowlą inwentarza oraz zająć się pisaniem, polityką oraz miodosytnictwem. Miał spokojniejsze życie, więcej gości i mniej reumatycznego bulu.

"Po kilku latach na folwarku pozostała już tylko nieliczna grupa zwierząt, które pamiętały jeszcze Powstanie i zasady obowiązujące tuż po nim. Nowi mieszkańcy gospodarstwa wierzyli świniom i zasadom obowiązującym w ich wersji Animalizmu. Świnie zarządziły budowę kolejnego wiatraka. Praca na folwarku była bardzo ciężka, a racje żywnościowe dla zwierząt ciągle się zmniejszały. Mieszkańcom wpierano jednak, że powinni czuć się szczęśliwi. Pracują dla siebie i nie wykorzystuje ich żaden człowiek.

Zmodyfikowano kolejne hasło Animalizmu. Nowy okrzyk brzmiał: Cztery nogi dobrze, dwie nogi lepiej! Jego sens zrozumiano, gdy na podwórzu pojawiły się świnie chodzące jedynie na tylnich łapach.

Od tego czasu już nikt nie mógł kwestionować władzy Napoleona. Świnie zbratały się z ludźmi, którzy coraz częściej odwiedzali folwark. Ludzie chwalili zaradność świń. Udało im się przecież zmniejszyć racje żywnościowe i wydłużyć czas pracy. Dodatkowo wszystkie zwierzęta pracowały na luksusy dostępne jedynie świniom, których cała praca polegała na pisaniu raportów i protokołów.

Folwark w niczym nie przypominał miejsca, o którym mówił Major. Wcześniejsze hasła zostały zastąpione jednym: Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych.

Swoją sytuacje zwierzęta zrozumiały dopiero wtedy, gdy podglądając przez okno jedną z biesiad urządzanych w domu, nie potrafiły odróżnić świń od ludzi."

Reklama