Trzeci ruch Kaczyńskiego z budowaniem napięcia wokół kandydata na premiera, który ma zabezpieczać votum nieufności dla rządu Tuska, wstępnie uważam za udany. Warunkiem powodzenia akcji, przez co oczywiście nie rozumiem obalenia gabinetu POPSL, ale coś zupełnie innego, o czym wspomnę szerzej za chwilkę, jest odpowiedni kandydat. Spekulacje któż to może być średnio mnie pasjonują, bardziej mnie obchodzi kto to powinien być. Zaczynając od nazwisk, z góry wiem, że fatalnie by się stało gdyby Kaczyński zrobił coś tak nierozsądnego jak wystawienie na strzał osób będących łatwymi celami. Gdy słucham tych wszystkich spekulacji, mam cichą nadzieję, że tak beznadziejnie PiS nie wybierze. Wariant z Gilowską był testowany i popełnianie tego samego błędu byłoby naprawdę mało rozumne, łagodnie rzecz ujmując. Gilowska jest w NBP, Belka swego czasu sprowadził Ją na ziemię, media dołożyły swoje. Drugim fatalnym pomysłem jest Czesław Bielecki, były kandydat na prezydenta Warszawy popierany przez PiS. Politycznie nie do przeforsowania. O takich nazwiskach jak Rokita, czy Staniszkis nawet nie warto wspominać, lepiej się wcale nie brać za dość ciekawą próbę politycznego manewru, niż się kompromitować na własne życzenie. Kandydat na premiera-eksperta musi być jak Zbigniew Religa, czyli ktoś cieszący się szacunkiem od lewa do prawa. Generalnym kryterium doboru powinno być komplikowanie celu, słowem taki kandydat, w którego nie tylko trudno trafić, ale w ogóle nie wypada celować. Ostatnim i najmniej ważnym elementem układanki jest PiS i elektorat PiS, jednym i drugim premier-ekspert nie może wyrządzić żadnej krzywdy, bo rzecz jasna żadnego eksperckiego rządu nie będzie. Psioczenie przez PiS i wyborców PiS na kandydata mającego do spełnienia zupełnie inną rolę, niż przejęcie władzy po Tusku, będzie jałową paplaniną na pograniczu sabotażu.
O co chodzi w całej tej akcji, o ile akcja ma mieć sens? Chodzi o zdjęcie odium z PiS i Kaczyńskiego, o pokazanie, że prezes i partia potrafią się dogadać poza własnym środowiskiem. Jeden z ulubionych batów, jakim Tusk, Niesiołowski i pozostali koledzy z koleżankami, chlastają PiS, to „kłótliwa faszyzacja”. Taki człowiek, który całym sobą pokazywałby, że partia bez alternatywy straszy czarnym ludem, bo nic innego nie potrafi, to najlepsze co się może przydarzyć. Tylko w tym tkwi cały sens przedsięwzięcia, pokazanie powszechnie szanowanego człowieka, wskazanego przez PiS i odróżniającego się trzema klasami od gówniarzy obecnie rządzących. Nic więcej ugrać się nie da, ale tego co się da ugrać nie wolno spieprzyć nieprzemyślanym ruchem. Zdaję sobie sprawę, że łatwo się pisze, ale gdzie takiego człowieka znaleźć? To raz. A dwa czy on się zgodzi? Konkretny zawsze są najtrudniejszym etapem realizacji i dlatego trzeba zapomnieć o pedanterii, a skupić się na celu. Kandydata na premiera, PiS powinien przedstawić jako człowieka od fachowej roboty, w związku z tym żadnych obyczajówek w gatunku: in vitro, krzyże, partnerstwa i tym podobnych indyjskich konopi, bo cała lewa strona odpadnie, a to głównie z lewej strony trzeba szukać wsparcia. Im więcej klubów i posłów poprze premiera-eksperta, tym szersza i trwalsza będzie zmiana w odbiorze społecznym i tym trudniej będzie mediom kręcić „Szkła kontaktowe. Misja nie ma cienia szansy na rzeczywiste powołanie rządu, pozostaje zrobić wszystko, by pokazać, że PiS z liderem Kaczyńskim jest w stanie przedstawić alternatywny gabinet, który klasą i fachowością na starcie kompromituje obecną zbieraninę.
Gdyby się ktoś pytał mam kandydata, a nawet trzech. Zacznę od najsłabszego, mam na myśli słabość polityczną. Profesor Jerzy Hausner, rozczarowanym przypominam o kryteriach, nie wybieramy alternatywnej władzy, ale robimy dobre wrażenie. Słabość Hausnera to oczywiście zdradzony Leszek Miller, ale poza tę jedną wadą, reszta raczej nie odważy się do Hasnera strzelać. Kandydat numer dwa, średnia kategoria wagowa, niemniej jeszcze trudniejszy do odstrzału, bo zbyt wielu wynosiło go na ołtarze nauki. Profesor Michał Kleiber, wystawiany przez SLD jako wzór, przez łajzę z Biłgoraja jako premier-ekspert, dla PO, PSL i propagandy masowej, nie do ruszenia. I wreszcie, moim zdaniem najsilniejszy kandydat. Profesor Stanisław Gomułka, kuty na cztery kopyta, ekspert SLD, powiązany z BCC, wiceminister rządzie PO, poza zasięgiem łajzy z Biłgoraja i najgłupszych komentatorów. Tyle ode mnie i wcale nie twierdzę, że nie da się inaczej, że nie można lepiej, ale na pewno nie w przeciwnym kierunku. Tak się idiotycznie składa, że bardzo dobrzy kandydaci na dobrych premierów, jak Bielecki i Gilowska, są fatalnymi kandydatami na premierów rozprowadzających stawkę. Nie pozostaje nic innego, jak pogodzić się z realiami, zaciskać zęby i tak odegrać teatrzyk, żeby publika kupiła aktorów i puentę. O to, że kandydaci będą powściągliwi i przerażeni stygmatem PiS, tak bardzo się nie boję. Gra jest również korzystna dla nich. Wiedzą, że chleba z tej mąki nie będzie, ale co się pokażą w roli mesjasza, najlepszego wśród najlepszych i ogólnie akceptowanego, to ich. Cierpliwie poczekam na bieg wydarzeń, jednak nie wyobrażam sobie innego scenariusza, niż ten zarysowany, co najwyżej można się pokusić o lepszą obsadę, czego z kolei nie wykluczam.
Ostatnio podejrzanie
Ostatnio podejrzanie pozytywnie o propozycjach Kaczyńskiego wypowiadał się Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha i równo zjechał Rostowskiego oraz cały rząd. Tylko czy ta osoba byłaby wystarczająco znacząca?
Zgłaszam propozycję
Zgłaszam swoją propozycję na premiera: Janusz Steinhoff. Nie udziela sie w polityce,
więc poszedł w zapomnienie. Był to chyba najlepszy minister gospodarki i wicepremier
nadzorujący gospodarkę. Jest niewątpliwie wszechstronnym fachowcem.
Wprawdzie kiedyś zakładał jakąś partię wspólnie z Religą, ale raczej bez entuzjazmu.
rasizm szaleje
Ciekawe, że Słowian wśród kandydatów jak na lekarstwo.
Ostatnio podejrzanie
Ostatnio podejrzanie pozytywnie o propozycjach Kaczyńskiego wypowiadał się Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha i równo zjechał Rostowskiego oraz cały rząd. Tylko czy ta osoba byłaby wystarczająco znacząca?
Zgłaszam propozycję
Zgłaszam swoją propozycję na premiera: Janusz Steinhoff. Nie udziela sie w polityce,
więc poszedł w zapomnienie. Był to chyba najlepszy minister gospodarki i wicepremier
nadzorujący gospodarkę. Jest niewątpliwie wszechstronnym fachowcem.
Wprawdzie kiedyś zakładał jakąś partię wspólnie z Religą, ale raczej bez entuzjazmu.
rasizm szaleje
Ciekawe, że Słowian wśród kandydatów jak na lekarstwo.
Janusz Steinhoff powinien
Janusz Steinhoff powinien trafić przed Trybunał Stanu a nie do rządu.
Zlikwidował wiele kopalń, w tym KWK Siersza, która prowadziła inwestycje (o których teraz mówi, ze są konieczne) i miała przygotowane dwie ściany wydobywcze, odbiorcę w postaci Elektrowni Siersza. Oba zakłady były połączone podziemną magistralą węglową. W czasie likwidacji kopalni, elektrownia budowała dwa bloki z kotłami fluidalnymi, zaprojektowanymi na ten węgiel. I co najważniejsze zlikwidował kopalnię, która miała zasoby węgla na 160 lat wydobycia, na tym poziomie, który wydobywała. Miała wówczas też najlepszy wynik ekonomiczny w Nadwiślańskiej Spółce Węglowej! A została zniszczona w sposób barbarzyński!!! Oprócz tego za jego kadencji inwestycja w pole Stefanów w Bogdance też legła w gruzach.
Zadziwiające, że pamięć o ludziach pokroju właśnie Steinhoffa, Buzka czy lewandowskiego jest taka krótka…
Janusz Steinhoff powinien
Janusz Steinhoff powinien trafić przed Trybunał Stanu a nie do rządu.
Zlikwidował wiele kopalń, w tym KWK Siersza, która prowadziła inwestycje (o których teraz mówi, ze są konieczne) i miała przygotowane dwie ściany wydobywcze, odbiorcę w postaci Elektrowni Siersza. Oba zakłady były połączone podziemną magistralą węglową. W czasie likwidacji kopalni, elektrownia budowała dwa bloki z kotłami fluidalnymi, zaprojektowanymi na ten węgiel. I co najważniejsze zlikwidował kopalnię, która miała zasoby węgla na 160 lat wydobycia, na tym poziomie, który wydobywała. Miała wówczas też najlepszy wynik ekonomiczny w Nadwiślańskiej Spółce Węglowej! A została zniszczona w sposób barbarzyński!!! Oprócz tego za jego kadencji inwestycja w pole Stefanów w Bogdance też legła w gruzach.
Zadziwiające, że pamięć o ludziach pokroju właśnie Steinhoffa, Buzka czy lewandowskiego jest taka krótka…